Forum Fantastyka Star Trek The Orville - lepszy Star Trek?

The Orville - lepszy Star Trek?

Viewing 15 posts - 121 through 135 (of 561 total)
  • Author
    Posts
  • Q__
    Participant
    #247206

    Bortusy to jest faktycznie pokazana jakaś realna inność i za to chwała twórcom. Podobnie Isaac.

    Bortusy - inność w sensie biologicznym pretekstowa (bo nie rozwinięta, sprowadzona do ozdobnika), w sensie kulturowym - znikoma (bo po podmianie paru pojęć okaże się, że mamy sporo myślących b. podobnie Ziemian), ale na dla standardowej - otwartej na świat i jego różnorodność - Trekowej widowni na tyle duża, że śledzenie interakcji ideowych między mężem i mężem (oraz drugim z nich a resztą otoczenia) staje się ciekawym eksperymentem myślowym. (Swoją drogą ciekawe czy statystyczny widz-konserwatysta będzie - jeśli po ORV sięgnie - sympatyzował z Klydenem, mimo jego ostentacyjnej demonstracji homonormatywności, czy niekoniecznie?)

    Isaac - jak na standardy (około)Trekowe wypada naprawdę interesująco Obco (gdzieś w jednej klasie ze Spockiem i Datą, a ponad nieboszczykiem Dathonem i Worfem z Garakiem), kojarząc się też z bohaterką filmu "Ex Machina", acz - w przeciwieństwie do niej - skręcając w typową dla ST zacność...

    ps. Pleiades, jak wnioski z oglądania reszty drugiego sezonu? 😉

    Q__
    Participant
    #247283

    Jeszcze a propos Bortusa i Moclan:
    https://www.youtube.com/watch?v=D8CiFh06Hf8
    https://www.youtube.com/watch?v=6BWFZ_in9vQ

    I pierwszokwietniowa teoria nt. genezy Kaylonów (kojarzy się z Cylonami, ale i Beką Valentine):
    https://www.youtube.com/watch?v=thwHmzKQhUs

    Pleiades
    Participant
    #247288

    ps. Pleiades, jak wnioski z oglądania reszty drugiego sezonu? 😉

    Więc tak.. Obejrzałam do końca i mam dość mieszane uczucia. To znaczy historie pokazane były bardzo zacne i faktycznie serial mocno się poprawił.
    Podoba mi się dynamika między Edem i Kelly, widać, że się kochają nadal, ale nie chcą ze sobą być, bo po pierwsze to byłoby niewłaściwe, po drugie zranili się w przeszłości.
    Gordon jest fajny, bardzo go lubię i te jego teksty 🙂 No i jest świetnym pilotem.
    Alara była w porządku, podobał mi się odcinek z jej family dramą, a zwłaszcza to, że miała "daddy issues". Trochę płytko wyszedł tylko ten motyw tych sąsiadów, co chcieli zabić rodzinę Alary - to z powodu głupiego artykułu? No dobra, można było wymyślić coś bardziej przekonującego.
    Tallę polubiłam o wiele bardziej od Alary, jest jakaś taka konkretniejsza, poza tym ładniejsza. Wygląda na mocną babkę i dobrze spełnia swoją funkcję na statku.
    Bortus zachowuje już się lepiej, jak by lepiej też rozumie wszystkich wokół. Chociaż nadal z niego ponurak. Klyden jest straszny. Konserwatysta i beton w jednym, kompletnie niedostosowany do społeczeństwa, w którym przebywa. Jakoś cienko widzę przyszłość ich syna, jeśli będzie mu wpajał te średniowieczne poglądy.
    Poza tym Moclanie ogólnie są srogo porąbani. Nie wyobrażam sobie rasy, która lata w kosmos i ma takie poglądy, że na więzienie skazuje kobiety i heteroseksualnych. Klyden nie lepszy od władz planety; strasznie mi było żal Talli w odcinku w którym się spotykała z Moclanem, a wszystko po to, aby Klyden zrujnował ich związek. Nie mówią już o bulwersującym odcinku z kolonią moclańskich kobiet, gdzie nawet Unia wykazała się brakiem zrozumienia problemu i tego, jak kobiety są w tym ich społeczeństwie gnojone.
    I w ogóle odnoszę wrażenie, że Klyden z Bortusem wciąż się kłócą. Co ich widzimy razem na ekranie, to ZAWSZE wybucha kłótnia, o wszystko dosłownie. Nie wiem, jak dwóch mężów może mieć tak różne poglądy i być razem. Może ten rozwód z początku sezonu nie był takim przesadzonym pomysłem...?
    Krillowie, co ciekawe, robili za takich wrogów pierwszego sezonu, a póki co, prócz wielkiego fanatyzmu religijnego (też ciekawa sprawa, tak jak z poglądami Moclanów) wydają się całkiem w porządku; już zaczynają prowadzić negocjacje z Unią, więc wróżę, że dogadają się z resztą galaktyki.
    Za to Kayloni... Coś jak Borg w ST, tylko gorzej. Te roboty są tak pieprznięte, że słów nie znajduję. Isaac też ma swoje odchyły i bym nigdy mu nie zaufała, z tymi jego tekstami o wyższym intelekcie i ogólnie bycia we wszystkim lepszym, poprzez numer jaki odwalił w tym dwuodcinkowcu. Już widząc jego randkowania z doktorką byłam pewna, że nic z tego nie wyjdzie. Ogólnie odcinek z tymi randkami to był taki trochę cringe, sztuczne jak nie wiem. Roboty to nie dobry materiał na partnera. Tylko żal mi dzieci Claire, tak naprawdę, one są niewinne i nie rozumieją, co się tak naprawdę dzieje i że ich matka spotykała się z przedstawicielem rasy psychopatów. A Wy się tak dziwicie, że kocham androidy Soonga. Przynajmniej były bardziej ludzkie i lepiej postrzegały świat. Data chciał być człowiekiem i zrozumieć ludzi ze względu na to, jak bardzo ich podziwiał; B-4 to takie ciekawe świata dziecko, które chce zrozumieć otoczenie; Lore miał wiele uczuć, ale nawet i on ukazywał emocjonalną wrażliwość i cienie empatii. A Kayloni to ktoś, kogo ma się ochotę wytłuc do ostatniego. Ja bym tak zrobiła, po tym, co oni zrobili swoim Ojcom. Zresztą większość drugiego sezonu już krąży wokół konfliktu zbrojnego z nimi i obawiam się, że wątki te będą kontynuowane w trzecim sezonie (o ile powstanie). U mnie wywołują oni skrajną odrazę. Już Borg był lepszy, bo potrafił z siebie jeszcze coś ludzkiego wykrzesać..
    Same scenariusze dobrze i mądrze napisane, dialogi chwilami błyskotliwe. Skończyły się żarty o penisach. To dobrze. Rozkręcają się i aspirują do bycia czymś ambitniejszym.
    Szczerze się zaśmiałam, i to nie raz, na epizodzie o uzależnieniach, w których Gordon spotykał się z holodekową panienką, a Bortus z Klaydenem odkryli papierosy. Z tych dwóch i ich uzależnienia śmiałam się do rozpuku 🙂 Niestety sama palę i wiem jak to jest, jak przez kilka godzin nie można sobie zapalić. U nich to był wyolbrzymiony problem, ale śmiechłam 🙂
    Odcinek z Kelly z przeszłości też niezły, zwłaszcza że to wstęp do ostatniego epizodu. Jakoś czułam, że Ed się w niej ponownie zakocha. To znowu trochę pachnie kalką ze ST, gdzie Deanna zakochała się bardziej w kopii Rikera (Thomasie).
    Ogólnnie szkoda, że już się skończyło. Chciałoby się więcej...

    Edit: aa, i zapomniałabym... Oni nadal chleją. Przed służbą, po służbie, w czasie służby. Chodzą skacowani i tylko imprezy im w głowie.

    • This reply was modified 2 years ago by Pleiades.
    Q__
    Participant
    #247293

    To znaczy historie pokazane były bardzo zacne i faktycznie serial mocno się poprawił.

    Mówiłem? 😉 Po prostu przestali doklejać humor na siłę do napisanych uprzednio poważnych historii, nauczyli się tworzyć opowieści, które będą zarazem b. serio i z humorem.

    Podoba mi się dynamika między Edem i Kelly, widać, że się kochają nadal, ale nie chcą ze sobą być, bo po pierwsze to byłoby niewłaściwe, po drugie zranili się w przeszłości.

    Mam nadzieję, że jeszcze się zejdą (może w finale?) 😉 .

    Trochę płytko wyszedł tylko ten motyw tych sąsiadów, co chcieli zabić rodzinę Alary - to z powodu głupiego artykułu?

    Nie, to nie jest głupie, to jest ironiczne (i stanowi też lekkie, inteligentne, zagranie na nosie uznającym, że postęp intelektualny wszystko załatwi), no bo co może być powodem największych napięć w świecie intelektualistów, jeśli nie kwestie naukowej sławy/niesławy?

    Tallę polubiłam o wiele bardziej od Alary, jest jakaś taka konkretniejsza, poza tym ładniejsza.

    Czy ładniejsza - polemizowałbym 😉 . A jak Ci się sprawdzają (wraz z rodakami) w roli wariacji na temat Wolkan?

    Bortus zachowuje już się lepiej, jak by lepiej też rozumie wszystkich wokół.

    IMHO rozumiał już wcześniej, tylko teraz nam to pokazano.

    ponurak

    Jak to dyżurny typ worfowaty 😉 .

    Klyden jest straszny. Konserwatysta i beton w jednym, kompletnie niedostosowany do społeczeństwa, w którym przebywa.

    Mówiłem, że z czasem lepiej zrozumiesz frustrację Bortusa?

    Jakoś cienko widzę przyszłość ich syna, jeśli będzie mu wpajał te średniowieczne poglądy.

    Mam wrażenie, że jego przyszłość stanie się istotnym motywem tła w nadciągającym sezonie...

    Poza tym Moclanie ogólnie są srogo porąbani.

    Są. W życiu byłoby to nieznośnie (choć czy nie kojarzą się np. Saudowie?), w serialu może być źródłem ciekawych historii (tak jak to było ze specyfiką Cardassian w DS9).

    Nie wyobrażam sobie rasy, która lata w kosmos i ma takie poglądy, że na więzienie skazuje kobiety i heteroseksualnych.

    Czyż nie przypomina to luźno co najmniej trzech państw, które swój udział w zdobywaniu go przez Ziemian miały (począwszy od tego, które na orbitę - chyba - nikogo nie wysłało, ale rozwinęło przydatne dla osiągnięcia owego celu technologie)?

    Klyden nie lepszy od władz planety

    Ba, jest tamtejszym wzorowym obywatelem, można rzec.

    gdzie nawet Unia wykazała się brakiem zrozumienia problemu i tego, jak kobiety są w tym ich społeczeństwie gnojone.

    Nie, to nie brak zrozumienia, to oskarżenie (acz i pokazanie z czego się bierze) tzw. realpolitik, robienia interesów z w/w Saudami, Chinami, Iranem, Putinem, a wcześniej układania się z Hitlerami i Stalinami...

    Nie wiem, jak dwóch mężów może mieć tak różne poglądy i być razem.

    Może się jednak - wbrew wszystkiemu - kochają? Może ta miłość powstała gdy różnice między nimi były minimalne (Bortus jeszcze nie był tak otwarty, jak obecnie, lub to - z racji środowiska życie - maskował), albo gdy byli tak młodzi, że szum w głowie istotniejszy był od poglądów?

    Krillowie, co ciekawe, robili za takich wrogów pierwszego sezonu, a póki co, prócz wielkiego fanatyzmu religijnego (też ciekawa sprawa, tak jak z poglądami Moclanów) wydają się całkiem w porządku; już zaczynają prowadzić negocjacje z Unią, więc wróżę, że dogadają się z resztą galaktyki.

    Przy czym jest to właśnie ten wątek, o którym pisałem, że poprowadzili go na skróty, w stylu DSC/PIC (acz, nie zaprzeczę, w sympatycznym kierunku).

    Isaac też ma swoje odchyły i bym nigdy mu nie zaufała, z tymi jego tekstami o wyższym intelekcie i ogólnie bycia we wszystkim lepszym, poprzez numer jaki odwalił w tym dwuodcinkowcu.

    Mam jednak wrażenie, że przeszedł długą drogę i dojrzał do stania się nowym Datą.

    Już widząc jego randkowania z doktorką byłam pewna, że nic z tego nie wyjdzie.

    A ja i tu się nie zdziwię jeśli ponownie się zejdą, i to może nawet dość szybko...

    A Wy się tak dziwicie, że kocham androidy Soonga.

    Ja się nie dziwię 😉 .

    A Kayloni to ktoś, kogo ma się ochotę wytłuc do ostatniego. Ja bym tak zrobiła, po tym, co oni zrobili swoim Ojcom.

    Zdaje się, że stali się tacy z winy tych Ojców, w reakcji na to jak byli traktowani, czego uczeni... Sądzę, że z postępami fabuły (jeśli ORV dostanie tyle czasu, ile mu życzymy) i w nich zobaczymy jeśli nie plusy, to przynajmniej powody by ich zrozumieć, zgodnie z duchem ST.

    Zresztą większość drugiego sezonu już krąży wokół konfliktu zbrojnego z nimi i obawiam się, że wątki te będą kontynuowane w trzecim sezonie

    Jest to b. prawdopodobne, a przy tym w duchu "TBoBW"/FC i DS9 zarazem...

    o ile powstanie

    Już powstał, czekamy na premierę... 😉

    Już Borg był lepszy, bo potrafił z siebie jeszcze coś ludzkiego wykrzesać..

    Miał biokomponenty 😉 .

    Same scenariusze dobrze i mądrze napisane, dialogi chwilami błyskotliwe. /.../ Rozkręcają się i aspirują do bycia czymś ambitniejszym.

    Od poczatku aspirowali, wbrew pozorom, przypomnij sobie jak kończyły się odcinki "Krill" i "Pria", warstwę ideową "About a Girl", czy całe "Into the Fold". Teraz może skuteczniej te aspiracje realizują.

    Z tych dwóch i ich uzależnienia śmiałam się do rozpuku 🙂

    Dodam, że jest to humor nie tylko z życia - z wyolbrzymieniem - wzięty, ale i b. w tradycji lżejszych wątków DS9.

    Odcinek z Kelly z przeszłości też niezły

    Tak, b. dobry bottle show w tradycji klasycznego ST.

    Ogólnnie szkoda, że już się skończyło. Chciałoby się więcej...

    Jak mówiłem - niedługo nowe odcinki. A jeśli tego Ci mało, są jeszcze komiksy (dostępne również w postaci ilustrowanych audio-dram na kanale YT Talking the Orville, znanym wcześniej jako Egotastic FunTime!, którego gospodarz uchodzi za czołowego fana ORV i ma dobre kontakty z jego twórcami).

    aa, i zapomniałabym... Oni nadal chleją. Przed służbą, po służbie, w czasie służby. Chodzą skacowani i tylko imprezy im w głowie.

    Co pokazuje, że The Orville, mimo swojego nieoficjalnego charakteru i grania na nosie Kurtzmanowi, liczy się jednak - chce/my tego, czy nie - do ery nuTreka...

    ps. Jaką całościową notę byś teraz dała i dlaczego? 😉

    Pleiades
    Participant
    #247297

    Mówiłem? 😉 Po prostu przestali doklejać humor na siłę do napisanych uprzednio poważnych historii, nauczyli się tworzyć opowieści, które będą zarazem b. serio i z humorem.

    W sumie racja, jakość humoru bardzo się polepszyła, teraz głównie mamy błyskotliwe teksty Gordona.

    Mam nadzieję, że jeszcze się zejdą (może w finale?) 😉 .

    Nie miałabym nic przeciwko, chociaż fajna była ta eksploracja ich związków po rozwodzie. Ed z młodą Kelly, a starsza Kelly z Cassiusem.
    BTW, podobały mi się starania Cassiusa, żeby Kelly do niego wróciła, zwłaszcza z tymi kolorowymi ciasteczkami (które zgarnął Ed i pewnie nabawi się cukrzycy XD), po tego uroczego gadającego kwiatka 😉

    Nie, to nie jest głupie, to jest ironiczne (i stanowi też lekkie, inteligentne, zagranie na nosie uznającym, że postęp intelektualny wszystko załatwi), no bo co może być powodem największych napięć w świecie intelektualistów, jeśli nie kwestie naukowej sławy/niesławy?

    W sumie racja. Przecież nie będą inteligenci się naparzać po pyskach z powodu jakichś nieznasek w stylu zdrady, etc. Chociaż Klyden stanowi wyjątek 😉

    Może się jednak - wbrew wszystkiemu - kochają? Może ta miłość powstała gdy różnice między nimi były minimalne (Bortus jeszcze nie był tak otwarty, jak obecnie, lub to - z racji środowiska życie - maskował), albo gdy byli tak młodzi, że szum w głowie istotniejszy był od poglądów?

    Pewnie wszystkiego po trochu. Może jeszcze coś z nich będzie, chociaż kłócą się strasznie.
    Ale mieli też jedną fajną chwilkę na tej imprezie zorganizowanej przez młodą Kelly, jak tańcowali. Radosne to było.

    Czy ładniejsza - polemizowałbym 😉

    Nadal uważam, że ładniejsza, a ja się na kobietach znam. Ma bardzo dojrzałą urodę. Alara była taka słodko-pierdząca; nie mój typ kobiety.

    A jak Ci się sprawdzają (wraz z rodakami) w roli wariacji na temat Wolkan?

    Nie widzę jakoś powiązań ich z Wolkanami, możesz wyjaśnić w czym te rasy są podobne?

    Jak to dyżurny typ worfowaty 😉 .

    Ale Worf poczucie humoru miał, co zresztą było widać w dalszych sezonach 🙂

    Mówiłem, że z czasem lepiej zrozumiesz frustrację Bortusa?

    Takie wrażenie to wszystko sprawia, jak by obaj oddalali się od siebie...

    Mam wrażenie, że jego przyszłość stanie się istotnym motywem tła w nadciągającym sezonie...

    Pójdą pewnie o krok dalej i młody odkryje, że urodził się córką... Niby coraz lepiej dogaduje się z dziewczynkami w klasie, ale jak Klyden dalej będzie mu sprzedawać dyrdymały, to gotów tu powstać poważny konflikt. Już widać to było po odcinku, w którym Topa wydał tę parę Moclanów z córeczką... A obiecał, że dochowa tajemnicy. Oj, daleko im do Klingonów, którzy cenią honor i dotrzymują obietnicy. A dzieciaka należałoby przełożyć przez kolano i sprać.

    Czyż nie przypomina to luźno co najmniej trzech państw, które swój udział w zdobywaniu go przez Ziemian miały

    Tak, ale Moclanie są jednak trochę bardziej zaawansowani w rozwoju, latają z prędkością warp, ktoś ich do tej Unii zaprosił (czyli - potencjał mają), Ale w życiu prywatnym i w kwestiach prawnych są totalnymi chamami.

    Nie, to nie brak zrozumienia, to oskarżenie (acz i pokazanie z czego się bierze) tzw. realpolitik, robienia interesów z w/w Saudami, Chinami, Iranem, Putinem, a wcześniej układania się z Hitlerami i Stalinami...

    A nie powinni właśnie skrytykować tychże interesów pokazując, że Unia stoi ponad to? Gdyby Unia uniosła się honorem, walczyła o prawa tłamszonych jednostek, to by pokazali, jak bardzo człowieczeństwo się rozwinęło. A tak dostaliśmy ochłap w postaci: "to co robią jest może be, ale nie możemy pozwolić, aby się na nas obrazili, bo nam broń produkują"... Ja wiem, że nasi bohaterowie mieli świeży konflikt z Kylonami i nie dałoby się tego inaczej fabularnie rozwiązać, gdyby Moclanie odeszli z Unii, ale trochę słabe to w ogólnym odczuciu...

    Mam jednak wrażenie, że przeszedł długą drogę i dojrzał do stania się nowym Datą.

    Nie porównuj go z Datą, please... Data jest pełen wrażliwości, empatii i ma wprogramowany szacunek do każdego życia. Jemu można ufać. Temu chodzącemu tosterowi, jak i reszcie tych robotycznych popaprańców nie powiedziałabym nawet "hello".

    A ja i tu się nie zdziwię jeśli ponownie się zejdą, i to może nawet dość szybko...

    Oby nie, już mam dosyć cringe'a i tych dyrdymałów o prowadzeniu badań naukowych na, przypomnijmy, żywych i czujących istotach ludzkich.
    I tylko dzieci doktorki szkoda...

    Zdaje się, że stali się tacy z winy tych Ojców, w reakcji na to jak byli traktowani, czego uczeni... Sądzę, że z postępami fabuły (jeśli ORV dostanie tyle czasu, ile mu życzymy) i w nich zobaczymy jeśli nie plusy, to przynajmniej powody by ich zrozumieć, zgodnie z duchem ST.

    Bleee... Na razie wywołują tylko negatywne uczucia i najchętniej bym ich wszystkich widziała zezłomowanych i przerobionych na laptopy. I w sumie mało mnie obchodzi, co zrobili z nimi Ojcowie; i tak to rasa bezmózgich nieczułych tosterów, to ja tam się nie przejmuję ich losem.

    Już powstał, czekamy na premierę... 😉

    Oo, to fajnie 🙂 🙂

    Miał biokomponenty 😉 .

    I w sumie zaczynał jako normalni ludzie, później dopiero wdrożeni do kolektywu. Coś-tam ze starego życia w nich pozostawało...

    Jak mówiłem - niedługo nowe odcinki. A jeśli tego Ci mało, są jeszcze komiksy

    Mnie jakoś z komiksami nie po drodze jest... Marvela nie mogę przetrawić, pewnie i Orville'a i ST nie mogłabym...

    ps. Jaką całościową notę byś teraz dała i dlaczego? 😉

    Jakieś 7/10
    Plusy za historie, coraz ambitniejsze scenariusze, w miarę ciekawą załogę (Gordon, Talla, Kelly, Ed, Claire), wspaniałe efekty specjalne, niektóre kontrowersyjne tematy...
    Minusy za niektóre cechy ras, scenariuszowe kalki ze Star Treka, początkowo siermiężny humor...
    Ogląda się przyjemnie, ale... trochę mi czegoś brakuje i sama nie wiem do końca czego.

    Teraz, z braku laku, pomiędzy odcinkami TNG będę sobie chyba Entka oglądać...

    • This reply was modified 2 years ago by Pleiades.
    Q__
    Participant
    #247301

    teraz głównie mamy błyskotliwe teksty Gordona.

    Tak, stanowią ciekawy przypadek... Niby gada jak chłopek roztropek, wesołek, a często te jego od niechcenia rzucone refleksje trafiają w sedno nie gorzej, niż wzniosłe słowa Picarda...

    chociaż fajna była ta eksploracja ich związków po rozwodzie. Ed z młodą Kelly, a starsza Kelly z Cassiusem.

    Owszem. Wiadomo jednak, że młoda Kelly musiała wrócić w swój czas, a Cassius od początku był drugoplanowy. (Choć - kto wie - może jeszcze go zobaczymy?)

    po tego uroczego gadającego kwiatka 😉

    Będącego w dodatku jednym z oryginalniejszych Obcych w ST i przyległościach 😉 .

    W sumie racja. Przecież nie będą inteligenci się naparzać po pyskach z powodu jakichś nieznasek w stylu zdrady, etc.

    Przypomina mi się anegdota o pijackich bójkach znanych fizyków, których przyczyną były odmienne hipotezy nt. krzywizny czasoprzestrzeni (z obecnej perspektywy wychodzi, że błędne zresztą)...

    Może jeszcze coś z nich będzie, chociaż kłócą się strasznie.

    Najlepiej żeby Klyden przeszedł wewnętrzną przemianę, ale co dobre dla bohaterów nie jest korzystne dla dynamiki serialu, więc pewnie w finale (a minimum pod koniec).

    Ale mieli też jedną fajną chwilkę na tej imprezie zorganizowanej przez młodą Kelly, jak tańcowali. Radosne to było.

    Było. I możliwe, że takie drobne rzeczy bardziej trzymają ich przy sobie, niż wielkie ideologiczne różnice - dzielą.

    Alara była taka słodko-pierdząca

    Młoda, niedoświadczona, w dodatku z kultury lubiącej epatować uduchowieniem...

    Nie widzę jakoś powiązań ich z Wolkanami, możesz wyjaśnić w czym te rasy są podobne?

    Nadludzka siła, nadludzka inteligencja, nadęty snobizm... i po jednej stronie Mount Seleya, po drugiej - aluzja do niej w nazwie.

    Ale Worf poczucie humoru miał, co zresztą było widać w dalszych sezonach 🙂

    Bortus też chyba ma. Założę się, że słynne "You will be silent!" i odpowiedzi na mercerowe przygryzanki z pilota to były żarty tylko - po spockowemu - rzucane z kamienną twarzą. To samo nabranie Eda w sytuacji z Latchcombem.

    Takie wrażenie to wszystko sprawia, jak by obaj oddalali się od siebie...

    Bo jeden już za młodu był otwarty, a służba między - z ich punktu widzenia - Obcymi tylko to (chyba) pogłębiła, a drugi pozostał przy swoich wąskich horyzontach... chociaż może nie w stu procentach - niby uczy Topę mizoginii, ale sam jej przesadnie nie okazuje (np. w rozmowach z Kelly). Może ta jego - prowadząca już do tragicznych skutków - betonowość to próba wyparcia własnych nieortodoksyjnych (według moclańskich standardów) myśli?

    Ale w życiu prywatnym i w kwestiach prawnych są totalnymi chamami.

    Czy w kanonie ST nie trafiały się (owszem, poza UFP) b. niesympatyczne cywilizacje warpowe?

    ktoś ich do tej Unii zaprosił (czyli - potencjał mają),

    Biorąc pod uwagę pochodzenie The Orville, widzieliśmy tu z Dreamwebem kontynuację linii (a)ideowej zreferowanej przez Dougherty'ego w INS.

    A nie powinni właśnie skrytykować tychże interesów pokazując, że Unia stoi ponad to?

    Sądzę, że widzowie b. na to czekają, i pewnie się doczekają.

    Gdyby Unia uniosła się honorem, walczyła o prawa tłamszonych jednostek, to by pokazali, jak bardzo człowieczeństwo się rozwinęło.

    To by było bardziej w duchu G.R., obecna sytuacja bardziej wpisuje się w tradycje DS9, a zarazem przypomina równoległe rozwiązania z PIC.

    Nie porównuj go z Datą, please... Data jest pełen wrażliwości, empatii i ma wprogramowany szacunek do każdego życia. Jemu można ufać. Temu chodzącemu tosterowi, jak i reszcie tych robotycznych popaprańców nie powiedziałabym nawet "hello".

    IMHO za sprawą związku z Claire (i jej dzieciakami), służby z resztą załogi, a także pobytu na planecie, na której czcili Kelly (choć potraktowano ten wątek po macoszemu), b. zbliżył się do datowatości, co zasługuje na tym większe docenienie, że wiemy, jak zaczynał...

    Oby nie, już mam dosyć cringe'a i tych dyrdymałów o prowadzeniu badań naukowych na, przypomnijmy, żywych i czujących istotach ludzkich.
    I tylko dzieci doktorki szkoda...

    Sądzę, że wszystko co mówił - o dzieciach i o funkcjonowaniu bez niej - było szczere. W końcu czy gdyby było inaczej wykończyłby swoich (licznych) rodaków ryzykując przy tym własnym bytem?

    I w sumie mało mnie obchodzi, co zrobili z nimi Ojcowie; i tak to rasa bezmózgich nieczułych tosterów, to ja tam się nie przejmuję ich losem.

    Kiedy są też smutnym dowodem, że zło bywa dziedziczne jeśli nie mamy dość siły, by przerwać jego krąg, czy też spiralę...

    I w sumie zaczynał jako normalni ludzie, później dopiero wdrożeni do kolektywu.

    Asymilowani - tak*. Jednoznacznej genezy samego Kolektywu nie znamy.

    * Do zrodzonych, a nawet poczętych, jako drony ten opis nie pasuje...

    Mnie jakoś z komiksami nie po drodze jest... Marvela nie mogę przetrawić, pewnie i Orville'a i ST nie mogłabym...

    Spróbuj się jednak przełamać, sporo tracisz (także jeśli chodzi o rozpisane na to medium historie ST i/w tym ORV).

    Ogląda się przyjemnie, ale... trochę mi czegoś brakuje i sama nie wiem do końca czego.

    Nieco świeżości (bo mimo braku Trekowego logo, i wiadomych gatunków czy statków jest to jasna stylistyczna kontynuacja TNG-DS9-VOY), i trochę też powiewów geniuszu, które w klasycznym ST zdarzały się ileś razy na sezon a tu - IMHO - tylko w "Lasting Impressions" (odcinku z holo-dziewczyną Gordona) i w pojedynczych scenach poza nim.

    Teraz, z braku laku, pomiędzy odcinkami TNG będę sobie chyba Entka oglądać...

    Jest jeszcze parę opcji 😉 :
    https://trek.pl/forum/topic/andromeda/
    https://trek.pl/forum/topic/babylon-5/
    https://trek.pl/forum/topic/crusade/
    https://trek.pl/forum/topic/battlestar-galactica/
    https://trek.pl/forum/topic/farscape/
    A wszystko to z Treka zrodzone, samodzielnych - albo luźniej inspirowanych - historii SF jest drugie tyle.

    Pleiades
    Participant
    #247310

    Tak, stanowią ciekawy przypadek... Niby gada jak chłopek roztropek, wesołek, a często te jego od niechcenia rzucone refleksje trafiają w sedno nie gorzej, niż wzniosłe słowa Picarda...

    Ja go od początku odebrałam jako fajnego i obiektywnego gościa. W pierwszym sezonie nie miał za dużo do roboty, ale na pewno nie był chłokiem-roztropkiem w sezonie drugim. Miał celne uwagi, czasami wręcz była to autoironia, ale gość się wyrobił, zwłaszcza w finale drugiego sezonu. Fajniutki jest 🙂

    Owszem. Wiadomo jednak, że młoda Kelly musiała wrócić w swój czas, a Cassius od początku był drugoplanowy. (Choć - kto wie - może jeszcze go zobaczymy?)

    No Cassiusa przeniesli na inny okręt (a szkoda, bo był doskonałym nauczycielem) i obawiam się, że już go nie zobaczymy....

    Będącego w dodatku jednym z oryginalniejszych Obcych w ST i przyległościach 😉 .

    Skojarzył mi się od razu z pewną krwiożerczą gadającą roślinką z pewnego musicalu. Albo z Cowplant w Simsach 😉

    Przypomina mi się anegdota o pijackich bójkach znanych fizyków, których przyczyną były odmienne hipotezy nt. krzywizny czasoprzestrzeni (z obecnej perspektywy wychodzi, że błędne zresztą)...

    Aa, czyli potrafili się tłuc pod wpływem alkoholu 😉 Ale mamy teraz XXV wiek i tak... nie wypada. Chociaż kto ich tam wie, skoro tyle chleją....

    Najlepiej żeby Klyden przeszedł wewnętrzną przemianę, ale co dobre dla bohaterów nie jest korzystne dla dynamiki serialu, więc pewnie w finale (a minimum pod koniec).

    Wydaje mi się, że Klyden nadal pozostanie betonem i frustracja Bortusa wykroczy w końcu poza skalę. Albo się pozabijają, albo jakaś doktorka (;)) urządzi im sesję pojednawczą i wreszcie dojdą do porozumienia. Na razie cienko to widzę....

    Było. I możliwe, że takie drobne rzeczy bardziej trzymają ich przy sobie, niż wielkie ideologiczne różnice - dzielą.

    Czyli jest jednak dla nich szansa? Bo jak czytam Jammer's Review, to ten także nie wróży im świetlanej pprzyszłości...

    Młoda, niedoświadczona, w dodatku z kultury lubiącej epatować uduchowieniem...

    I to mi się w niej nie podoba. Zbyt niedoświadczona, zbyt zapatrzona w swoją kulturę... Talla o wiele leppiej się odnalazła, plus jest uroczą, silną kobietą, a nie słodko-pierdzącą siksą 😛

    Nadludzka siła, nadludzka inteligencja, nadęty snobizm... i po jednej stronie Mount Seleya, po drugiej - aluzja do niej w nazwie.

    Nie zauważyłam tego, ale może zbyt mało im czasu poświęcałam. Xelayanie jakoś nie wywarli na mnie większego wrażenia. Ot, sobie byli.

    Bortus też chyba ma. Założę się, że słynne "You will be silent!" i odpowiedzi na mercerowe przygryzanki z pilota to były żarty tylko - po spockowemu - rzucane z kamienną twarzą. To samo nabranie Eda w sytuacji z Latchcombem.

    O rany, kocham Latchcomba 🙂 To byłą jedna z niewielu chwil, w których Bortus i Klayen razem się świetnie bawili i śmiali 🙂 Uśmiałam się na tę scenę XD
    Fajnie widzieć Bortusa wyluzowanego 🙂 Tak samo jak z tym tańcem na party młodej Kelly.

    Sądzę, że widzowie b. na to czekają, i pewnie się doczekają.

    Oby. Coś trzeba z tym betonowym Moclusem zrobić wreszcie.

    Może ta jego - prowadząca już do tragicznych skutków - betonowość to próba wyparcia własnych nieortodoksyjnych (według moclańskich standardów) myśli?Może ta jego - prowadząca już do tragicznych skutków - betonowość to próba wyparcia własnych nieortodoksyjnych (według moclańskich standardów) myśli?

    Myślisz, że Klyden wreszcie zrozumie? A najważniejsze, czy zrozumie, jaką krzywdę zafundował swojej córce? Też dużo zależy od Topy i jego podejścia...

    Czy w kanonie ST nie trafiały się (owszem, poza UFP) b. niesympatyczne cywilizacje warpowe?

    Są, owszem. Ale, jak rozumiem, jeśli wstępujesz do Unii czy UFP, to musisz przestrzegać jej praw. Tak samo jak Polska wstępująca do UE. To nie tylko przywileje związane z dofinansowaniami, ale cały szereg odpowiedzialności.

    Biorąc pod uwagę pochodzenie The Orville, widzieliśmy tu z Dreamwebem kontynuację linii (a)ideowej zreferowanej przez Dougherty'ego w INS.

    What? Jaśniej można? Nie cierpię INS i mało co z tego pamiętam...

    To by było bardziej w duchu G.R., obecna sytuacja bardziej wpisuje się w tradycje DS9, a zarazem przypomina równoległe rozwiązania z PIC.

    Trochę racja. PIC nie staje w obronie stłamszonych jednostek (androidów), muszą się ukrywać na odległej planecie.. A ducha G.R. wobec Gwiezdnej Floty tudzież Unii widziałabym i przyjęła z radością.

    IMHO za sprawą związku z Claire (i jej dzieciakami), służby z resztą załogi, a także pobytu na planecie, na której czcili Kelly (choć potraktowano ten wątek po macoszemu), b. zbliżył się do datowatości, co zasługuje na tym większe docenienie, że wiemy, jak zaczynał...

    Nadal to był eksperyment na żywych organizmach, niczym naukowiec oglądający rozwielitkę. Zrozumiałam to w momencie, jak odwiedziliśmy planetę Kaylonów. To są chodzące tostery.

    Sądzę, że wszystko co mówił - o dzieciach i o funkcjonowaniu bez niej - było szczere. W końcu czy gdyby było inaczej wykończyłby swoich (licznych) rodaków ryzykując przy tym własnym bytem?

    Szczerze? Mało mnie to obchodzi. Wciąż przed oczami mam scenkę, jak Kayloni otwarli luk i wyssali w próżnię tego biednego chorążego. Nikt nie zasługiwał na tak długą i bolesną śmierć...

    IMHO za sprawą związku z Claire (i jej dzieciakami), służby z resztą załogi, a także pobytu na planecie, na której czcili Kelly (choć potraktowano ten wątek po macoszemu), b. zbliżył się do datowatości, co zasługuje na tym większe docenienie, że wiemy, jak zaczynał...

    O datowatości nic mi nie mów. Nie postrzegam tego tostera w kryteriach znanych z TNG, mam tak naprawdę, po tych numerach z dwuodcinkowca, go serdecznie dosyć.

    Sądzę, że wszystko co mówił - o dzieciach i o funkcjonowaniu bez niej - było szczere. W końcu czy gdyby było inaczej wykończyłby swoich (licznych) rodaków ryzykując przy tym własnym bytem?

    Taa, jasne... Robot udzielający hintów wychowawczych... Brawo, doktorko!

    Kiedy są też smutnym dowodem, że zło bywa dziedziczne jeśli nie mamy dość siły, by przerwać jego krąg, czy też spiralę...

    Szczerze, mam to gdzieś. Wybili całą planetę, a może wśród tych biologicznych istot był ktoś, kto ich kochał... Rozumiał.... Nic się nie dowiedzieliśmy, bo oczywiście Kayloni mają w dupie swych konstruktorów.

    Asymilowani - tak*. Jednoznacznej genezy samego Kolektywu nie znamy.

    * Do zrodzonych, a nawet poczętych, jako drony ten opis nie pasuje...

    Ja uważam, że drony musiały gdzieś powstać w kwadrancie Delta. To była moc no zaawasowana cywilizacja,, która zgodziła się na połączenie umysłu w Kolektyw. A potem chcieli asymilować. Nie wiem, to taki mój headcanon.

    A co do poczętych dronów, to nadal mam wątppliwości, czy to jest kanonem. W "Q Who" się pojawiły dzieci, ale, jak później kanon ustalił, Borg asymilował dojrzałe jednostki? Więc jak to jest?

    Spróbuj się jednak przełamać, sporo tracisz (także jeśli chodzi o rozpisane na to medium historie ST i/w tym ORV).

    Kiedyś, za młodych lat, czytałam nawet Batmana, oraz oczywiście Kajko i Kokosza. Nie powiem, ci ostatni wywarli u mnie wielkie wrażenie. Ale współczesne komiksy są mi obce.

    Nieco świeżości (bo mimo braku Trekowego logo, i wiadomych gatunków czy statków jest to jasna stylistyczna kontynuacja TNG-DS9-VOY), i trochę też powiewów geniuszu, które w klasycznym ST zdarzały się ileś razy na sezon a tu - IMHO - tylko w "Lasting Impressions" (odcinku z holo-dziewczyną Gordona) i w pojedynczych scenach poza nim.

    Świeżości brakuje, przy tych kalkach z ST. Geniusz MC Farlane'a zauważalny, bo jest odpowiedzialny za większość epizodów. "Lasting Impressions" zacne, ale jeśli chodzi o te papierosy to co najwyżej 6/10. Ale bawiłam się świetnie, to fakt.

    Q__
    Participant
    #247311

    ale na pewno nie był chłokiem-roztropkiem w sezonie drugim.

    Brałem to przecież w nawias, bo pisałem żartem.

    Miał celne uwagi, czasami wręcz była to autoironia

    Tak, zwł. lubię te z "Lasting Impressions"
    http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=2&topic=3122&page=3#msg337913
    http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=2&topic=3122&page=3#msg340238
    Choć to też jest niezłe (acz na pierwszy rzut ucha 😉 roztropkowate):
    https://trek.pl/forum/topic/trekowe-cytaty-ulubione-ciekawe-smieszne/page/4/#post-243241
    No i rzecz jasna nie można zapomnieć o słynnym:

    "We are, without a doubt, the weirdest ship in the fleet."

    (Z którym jednak załoganci Cerritosa mogliby polemizować 😉 .)

    No Cassiusa przeniesli na inny okręt (a szkoda, bo był doskonałym nauczycielem) i obawiam się, że już go nie zobaczymy....

    Czas pokaże, skoro Klyden nie figuruje w czołówce, a pojawia się regularnie, skoro Alara po odejściu z serialu wróciła na finał sezonu, i tu różnie może być...

    Skojarzył mi się od razu z pewną krwiożerczą gadającą roślinką z pewnego musicalu.

    Tą Franka Oza?
    https://en.wikipedia.org/wiki/Little_Shop_of_Horrors_(film)
    Tak, podobieństwo jest spore... 🙂

    Przypomina mi się anegdota o pijackich bójkach znanych fizyków, których przyczyną były odmienne hipotezy nt. krzywizny czasoprzestrzeni (z obecnej perspektywy wychodzi, że błędne zresztą)...

    Wydaje mi się, że Klyden nadal pozostanie betonem i frustracja Bortusa wykroczy w końcu poza skalę.

    I tu czas pokaże. Ja bym się jednak - optymistycznie 😉 - spodziewał wrzucenia go w takie (wojenne?) opały, z których wyjdzie odmieniony jak, nie przymierzając, ci antysemici, którzy ratowali Żydów w czasie II wś., albo jak ideowi komuniści, których pobyt w stalinowskim ZSRR leczył ze złudzeń...

    I to mi się w niej nie podoba. Zbyt niedoświadczona, zbyt zapatrzona w swoją kulturę...

    Ale dała radę, także jako dowódca, czyż nie? 😉

    Talla o wiele leppiej się odnalazła, plus jest uroczą, silną kobietą, a nie słodko-pierdzącą siksą 😛

    Talla jest także bliższa nam - Ziemianom jako... hmm... mniej inteligentna, jak na standardy swojego gatunku ;)..

    Fajnie widzieć Bortusa wyluzowanego 🙂

    Mówisz, że tyle znosi w związku, że chwile wytchnienia zwyczajnie mu się należą? 😉

    Coś trzeba z tym betonowym Moclusem zrobić wreszcie.

    Nie zdziwię się jeśli ich spotka jak nie rewolucja, to oczyszczająca katastrofa - jak Cardassię.

    Myślisz, że Klyden wreszcie zrozumie?

    Myślę, że może już rozumieć, tylko do siebie nie dopuszczać, bo nie chce nazwać po imieniu tego, co mu samemu rodacy w dzieciństwie zafundowali...

    A najważniejsze, czy zrozumie, jaką krzywdę zafundował swojej córce?

    To - choć paskudne - w sumie i tak niewiele, na tle tego, co zrobił Locarowi (bo procedura zapewne jest odwracalna - przy tym poziomie medycyny).

    Też dużo zależy od Topy i jego podejścia...

    Sądzę, jak pisałem, że jego wątek może wyjść na plan pierwszy w obecnym sezonie.

    Ale, jak rozumiem, jeśli wstępujesz do Unii czy UFP, to musisz przestrzegać jej praw. Tak samo jak Polska wstępująca do UE. To nie tylko przywileje związane z dofinansowaniami, ale cały szereg odpowiedzialności.

    Sądzę, że w/w wątek był właśnie celowym komentarzem do wspomnianych spięć wewnątrzunijnych (i dobierania sobie przez USA dziwnych sujuszników dodatkowo).

    What? Jaśniej można? Nie cierpię INS i mało co z tego pamiętam...

    Sorry, nie Dougherty, a Picard, to powiedział (Dougherty tylko postępował wedle streszczonej zasady):

    "In view of our losses to the Borg and the Dominion, the Council feels we need all the allies we can get these days."

    A ducha G.R. wobec Gwiezdnej Floty tudzież Unii widziałabym i przyjęła z radością.

    Miejmy nadzieję, że z czasem będzie go coraz więcej, i tu, i tam, choćby na zasadzie współzawodnictwa.

    Nadal to był eksperyment na żywych organizmach, niczym naukowiec oglądający rozwielitkę. Zrozumiałam to w momencie, jak odwiedziliśmy planetę Kaylonów. To są chodzące tostery.

    Zaraz, zaraz... A czy ludzie przypadkiem nie eksperymentują (w ST/ORV, owszem, już nie, ale w realnym życiu) na gatunkach, które uznają za niższe, czy nie wykończyli sporej ich ilości?
    https://en.wikipedia.org/wiki/Category:Species_made_extinct_by_human_activities
    Czy nie mordowali się nawzajem? Zło Kaylonów nie różni się od naszego własnego, niestety...

    Wciąż przed oczami mam scenkę, jak Kayloni otwarli luk i wyssali w próżnię tego biednego chorążego.


    Którego życie Isaac próbował nieśmiało ratować...

    Nikt nie zasługiwał na tak długą i bolesną śmierć...

    Prawdę mówiąc, są gorsze rodzaje śmierci, niestety...

    mam tak naprawdę, po tych numerach z dwuodcinkowca, go serdecznie dosyć.

    Kiedy w drugiej części dwuodcinkowca stanął po właściwej stronie w końcu. I wiele istnień ocalił.

    (Są tacy, co widzą w nim antytezę Vadera, bo tamten zaczął od mordowania dzieci, a dla Isaaca była to granica nie do przekroczenia.)

    Taa, jasne... Robot udzielający hintów wychowawczych...

    Posiadacz wyższej inteligencji i zdolności analitycznych.

    Szczerze, mam to gdzieś. Wybili całą planetę, a może wśród tych biologicznych istot był ktoś, kto ich kochał... Rozumiał.... Nic się nie dowiedzieliśmy, bo oczywiście Kayloni mają w dupie swych konstruktorów.

    W sumie nie wiemy jak było z pokoleniem buntowników - jak bardzo źle byli traktowani, czy wśród ich twórców byli jacyś przejawiający bardziej moralne odruchy, czy wszyscy mieli eksterminacyjne zapędy (może łagodniejszych desktywowano, zastraszono lub przeprogramowano?). Być może kiedyś poznamy odpowiedzi na te pytania.

    A co do poczętych dronów, to nadal mam wątppliwości, czy to jest kanonem. W "Q Who" się pojawiły dzieci, ale, jak później kanon ustalił, Borg asymilował dojrzałe jednostki? Więc jak to jest?

    To co pierwsze zostało ustanowione jako kanon zasadniczo nim pozostaje...

    Kiedyś, za młodych lat, czytałam nawet Batmana, oraz oczywiście Kajko i Kokosza. Nie powiem, ci ostatni wywarli u mnie wielkie wrażenie. Ale współczesne komiksy są mi obce.

    Komiksy ST i ORV są dość tradycyjne narracyjnie, więc nie powinnaś mieć z nimi kłopotu.

    (A jak lubiłaś klasyczne "Batmany" - zapewne od TM-Semic - to sięgnij i po Watchmen Moore'a. Równie mroczna historia, a przy tym arcydzieło.)

    "Lasting Impressions" zacne, ale jeśli chodzi o te papierosy to co najwyżej 6/10. Ale bawiłam się świetnie, to fakt.

    Wątek papierosowy średni, choć zabawny, fakt. A jak oceniasz wątek główny? I które epizody ogólnie stawiasz najwyżej?

    Dreamweb
    Participant
    #247324

    Klyden jest straszny. Konserwatysta i beton w jednym, kompletnie niedostosowany do społeczeństwa, w którym przebywa. Jakoś cienko widzę przyszłość ich syna, jeśli będzie mu wpajał te średniowieczne poglądy

    Z drugiej strony jest to jednak bardzo ciekawe zagranie twórców na zasadzie analogii, bo przecież mamy takie małżeństwa i u nas...

    I w ogóle odnoszę wrażenie, że Klyden z Bortusem wciąż się kłócą. Co ich widzimy razem na ekranie, to ZAWSZE wybucha kłótnia, o wszystko dosłownie

    Patrz wyżej - jak niejeden związek (zwłaszcza z długim stażem) w realnym życiu. I też wiele z tych związków trwa.

    Ogólnie odcinek z tymi randkami to był taki trochę cringe, sztuczne jak nie wiem. Roboty to nie dobry materiał na partnera

    Tuż po jego premierze pisałem, że to jeden z najgorszych odcinków i nadal tak sądzę. Chcieli zrobić swoje "In theory", z tym że Isaac jak słusznie zauważyłaś to nie Data, brak mu tej subtelności i w ogóle. W efekcie wyszło sztuczne powielanie pomysłów tamtego odcinka TNG, z postacią która się do tego nie nadaje.

    A Kayloni to ktoś, kogo ma się ochotę wytłuc do ostatniego.

    Dlatego też nie podobał mi się i nadal nie podoba pomysł, że po wszystkim Isaac wciąż jest w załodze, "jak gdyby nigdy nic". Nie, nie i jeszcze raz nie. Powinni go rozmontować, badać, nie wiem, ale nie zostawić na mostku. Uratował sytuację - OK, ale po pierwsze swoje na sumieniu ma, po drugie kto mi zagwarantuje że znów nie zmieni zdania? A w przypadku robota wystarczyłoby pewnie coś tam przeprogramować...

    A ja i tu się nie zdziwię jeśli ponownie się zejdą, i to może nawet dość szybko...

    Jeśli to zrobią, stracę do doktorki cały szacunek i przypomnę sobie, jak to było kiedy nie lubiłem jej postaci w DS9. 🙂

    Pójdą pewnie o krok dalej i młody odkryje, że urodził się córką...

    Jego imię pada w tytule jednego z nadchodzących odcinków... Podejrzewam, że właśnie dlatego.

    Oni nadal chleją. Przed służbą, po służbie, w czasie służby.

    Jak Klingoni, jak wspominany już Scotty, itd. 🙂

    tego uroczego gadającego kwiatka

    Którego odtwórca właśnie zakończył karierę, o czym dość głośno było w ostatnich dniach. 🙂

    Q__
    Participant
    #247330

    Dlatego też nie podobał mi się i nadal nie podoba pomysł, że po wszystkim Isaac wciąż jest w załodze, "jak gdyby nigdy nic". Nie, nie i jeszcze raz nie. Powinni go rozmontować, badać, nie wiem, ale nie zostawić na mostku. Uratował sytuację - OK, ale po pierwsze swoje na sumieniu ma, po drugie kto mi zagwarantuje że znów nie zmieni zdania? A w przypadku robota wystarczyłoby pewnie coś tam przeprogramować...

    A co on właściwie na sumieniu ma, poza szpiegowaniem dla swoich? Na eksterminowanie twórców za młody (co wprost z ekranu padło), by sam kogoś z naszych zabił nie widzieliśmy... A potem dokonał czynów bohaterstwa zmywających z nawiazką poprzednie przewiny... Garak i Damar np. mieli znacznie gorsze winy na koncie, a jednak... O ekspresowym tempie przejścia Krilli (Krillów?), którzy ledwo co ludzkie łby ścinali i sztyletami dźgali, na pozycję cenionych sojuszników też nie zapominajmy...
    Zresztą patrząc w ten sposób podważymy zaraz i lojalność Worfa (kto wie czy zaraz nie poczuje się bardziej Klingonem) chociażby... Niedaleko stąd do myślenia admirał Satie...

    Jeśli to zrobią, stracę do doktorki cały szacunek i przypomnę sobie, jak to było kiedy nie lubiłem jej postaci w DS9. 🙂

    Ale dlaczego? Przecież pamiętając słowa Daty o tym, co jest wiecznością dla androida (a Isaac wydaje się od niego bardziej zaawansowany pod wieloma względami) można założyć, że miał dość czasu na przemyślenie wszystkiego, dokonanie głębokiej wewnętrznej przemiany... To tylko wolniej myślący ludzie potrzebują czasu by oswoić się z tym, co zaszło...

    Q__
    Participant
    Q__
    Participant
    #247531
    Pleiades
    Participant
    #247532

    Z drugiej strony jest to jednak bardzo ciekawe zagranie twórców na zasadzie analogii, bo przecież mamy takie małżeństwa i u nas...

    O kurczę, masz absolutną rację! Może nie powstałą dokładna alegoria, ale dużo w tym prawdy odnośnie związków heteroseksualnych u nas i wagi kościoła w takowych.

    Patrz wyżej - jak niejeden związek (zwłaszcza z długim stażem) w realnym życiu. I też wiele z tych związków trwa.

    Coś w tym jest. U nas się kłócą dla zasady, ale rozwód to grzech, więc trwają w takich związkacg "dla dobra dzieci"

    Tuż po jego premierze pisałem, że to jeden z najgorszych odcinków i nadal tak sądzę. Chcieli zrobić swoje "In theory", z tym że Isaac jak słusznie zauważyłaś to nie Data, brak mu tej subtelności i w ogóle. W efekcie wyszło sztuczne powielanie pomysłów tamtego odcinka TNG, z postacią która się do tego nie nadaje.

    Pomysł znowu oklepany i wymiętolony ponad granice. "In Theory" oglądało się z uczuciem rozrzewnienia, ale ten odcinek Orville wywołał u mnie ciarki na plecach. Robot, kurczę, który chciał lekarce robić dobrze, bo postanowił sobie badać ludzkość... :E

    Dlatego też nie podobał mi się i nadal nie podoba pomysł, że po wszystkim Isaac wciąż jest w załodze, "jak gdyby nigdy nic". Nie, nie i jeszcze raz nie. Powinni go rozmontować, badać, nie wiem, ale nie zostawić na mostku.

    Jestem też w Team Anti-Isaac. Starali się naśladować Datę, a wyszło im coś zupełnie innego. Jego pobratymcy są popieprzeni na maxa, sam jest niewiele lepszy, bo w końcu w tym opanonywaniu Wszechświat przez Kylonów brał udział. Ja bym mu nie zaufała.

    Jeśli to zrobią, stracę do doktorki cały szacunek i przypomnę sobie, jak to było kiedy nie lubiłem jej postaci w DS9. 🙂

    A była w DS9? 🙂

    Jego imię pada w tytule jednego z nadchodzących odcinków... Podejrzewam, że właśnie dlatego.

    O rany, nie wiedziałam... No to się szykuje jazda bez trzymanki XD

    Jak Klingoni, jak wspominany już Scotty, itd. 🙂

    Eej, Klingoni są porządni, oni tak nie chleją 😉 Albo alkohol nie ma na nich takiego wpływu.

    A co on właściwie na sumieniu ma, poza szpiegowaniem dla swoich? Na eksterminowanie twórców za młody (co wprost z ekranu padło), by sam kogoś z naszych zabił nie widzieliśmy... A potem dokonał czynów bohaterstwa zmywających z nawiazką poprzednie przewiny...

    Nie przekonasz mnie. To popieprzony robot. Miał gdzieś, jak wysysali tego biednego chorążego w kosmos. Przez wiele godzin był posłuszny rozkazom. Co z tego, że potem zmienił zdanie, przez niego ginęli ludzie, bo, podkreślę, to on dostarczał wszelkie info o ludziach do ichniejszego Dowództwa. Gdyby nie jego obserwacje, pewnie byśmy uniknęli inwazji Kaylonów, bo by nie mieli pełnego wywiadu o naszych środkach i obronie. Mam go serdecznie dość.

    O ekspresowym tempie przejścia Krilli (Krillów?), którzy ledwo co ludzkie łby ścinali i sztyletami dźgali, na pozycję cenionych sojuszników też nie zapominajmy...

    Może to po prostu przyjmijmy jako burak? Będzie łatwiej 😉

    Ale dlaczego? Przecież pamiętając słowa Daty o tym, co jest wiecznością dla androida (a Isaac wydaje się od niego bardziej zaawansowany pod wieloma względami) można założyć, że miał dość czasu na przemyślenie wszystkiego, dokonanie głębokiej wewnętrznej przemiany... To tylko wolniej myślący ludzie potrzebują czasu by oswoić się z tym, co zaszło...

    Nie, nie i jeszcze raz nie... Bo zwymiotuję... To jest w niczym wartościowy związek, w dodatku oparty o _badania_ Isaaca nad ludzkością. Może doktorka jeszcze czuje coś do Isaaca, ale to jest w takim razie uczucie _chore_... Bleeeeh...
    Ja zgadzam się z Dreamwebem. Dalej rozwijać ten wątek byłoby... niestosowne...

    Dreamweb
    Participant
    #247535

    A była w DS9?

    Tak, jako dodana na siłę i niepotrzebnie partnerka, a z czasem żona głównego kapitana.

    To popieprzony robot. Miał gdzieś, jak wysysali tego biednego chorążego w kosmos. Przez wiele godzin był posłuszny rozkazom. Co z tego, że potem zmienił zdanie, przez niego ginęli ludzie, bo, podkreślę, to on dostarczał wszelkie info o ludziach do ichniejszego Dowództwa. Gdyby nie jego obserwacje, pewnie byśmy uniknęli inwazji Kaylonów, bo by nie mieli pełnego wywiadu o naszych środkach i obronie. Mam go serdecznie dość

    Otóż to. Co popełnił, to popełnił i to jest na jego robocim sumieniu. Fakt że potem pomógł naszym to okoliczność łagodząca na tyle, że nie muszą go unicestwiać, tylko faktycznie gdzieś tam badać, analizować, trzymać przy "życiu". Ale na mostek i aktywną służbę? Wykluczone.

    Q__
    Participant
    #247538

    Pleiades said

    U nas się kłócą dla zasady, ale rozwód to grzech, więc trwają w takich związkacg "dla dobra dzieci"

    Tak, ale u Moclan nie wchodzi w grę ani motywacja religijna (choć pojęcia cywilizowanego - wedle naszych norm - rozwodu nie znają), ani - w tym konkretnym wypadku - presja kulturowa (są daleko od domu, w odmiennym środowisku, nikt im na ręce nie patrzy). Owszem, przypomina ten związek niedopasowane, a jednak nie rozpadające się, ziemskie małżeństwa (to trop dość oczywisty), ale czynnikiem zapewniającym jego trwałość jest tu raczej siła bezwładu, przyzwyczajenia, może jednak - mocniejszej, niż inne (wymienione) rzeczy - miłości, niż nacisk zewnętrzny.

    Eej, Klingoni są porządni, oni tak nie chleją

    Chleją, chleją, tylko może mają mocniejsze głowy 😉 .

    To popieprzony robot. Miał gdzieś, jak wysysali tego biednego chorążego w kosmos. Przez wiele godzin był posłuszny rozkazom. Co z tego, że potem zmienił zdanie, przez niego ginęli ludzie, bo, podkreślę, to on dostarczał wszelkie info o ludziach do ichniejszego Dowództwa. Gdyby nie jego obserwacje, pewnie byśmy uniknęli inwazji Kaylonów, bo by nie mieli pełnego wywiadu o naszych środkach i obronie. Mam go serdecznie dość.

    Zaraz, zaraz... Życie tego chorążego chciał nieśmiało ratować (mało radykalnie, prawda, ale przecież i jego własne istnienie było stawką - wiedział już, że rodacy byli go skłonni dezaktywować i rozłożyć na części, i to bynajmniej nie za bunt, a bo uznali go za nieprzydatnego). Danych dostarczył (i rozkazom był posłuszny), bo tam leżała jego pierwotna lojalność (tak go zbudowano, zaprogramowano), ale wcale nie optował za tym, że z zebranych danych wynika konieczność eksterminacji (więc zarzut podżegania do wojny czy przygotowywania jej też upada). Wreszcie - bez niego Kayloni pewnie przypuściliby mniej podstępny, bardziej frontalny (więc i niszczycielski) atak z zaskoczenia, ofiar byłoby pewnie więcej, a możliwości wezwania sojuszników - mniej.
    (I jeszcze jedno - proponuję nie podkreślać w kółko jego robociej natury, bo to wbrew przesłaniu "TMoaM".)

    Może to po prostu przyjmijmy jako burak? Będzie łatwiej 😉

    Owszem, tempo i łatwość tej wolty musimy uznać za buraka, ale stojącą za nim ideę - niekoniecznie, jest b. w duchu klasycznego ST.

    Nie, nie i jeszcze raz nie... Bo zwymiotuję... To jest w niczym wartościowy związek, w dodatku oparty o _badania_ Isaaca nad ludzkością. Może doktorka jeszcze czuje coś do Isaaca, ale to jest w takim razie uczucie _chore_... Bleeeeh...
    Ja zgadzam się z Dreamwebem. Dalej rozwijać ten wątek byłoby... niestosowne...

    Zaraz... Mało to ziemskich związków ma mało chlubny początek (którejś ze stron chodzi o seks, o wyrwanie się ze środowiska domowego, o pieniądze drugiej osoby, czy inne korzyści z niej; w grę też może wchodzić alkohol, ślepe, szczenięce zauroczenie, brak atrakcyjniejszych partnerów w polu widzenia, chęć zabicia nudy, czy nawet zakład, że uwiedzie się daną osobę), a potem ewoluują w coś dalece bardziej wartościowego, szlachetnego, bazującego na szczerej, głębokiej, więzi? Nieważne jak związek się zaczyna, ważne jak kończy, parafrazując klasyka 😉 .

    Dreamweb said

    Tak, jako dodana na siłę i niepotrzebnie partnerka, a z czasem żona głównego kapitana.

    Niejaka Kasidy Yates (potem Yates-Sisko), w istocie irytująca postać...

    Co popełnił, to popełnił i to jest na jego robocim sumieniu. Fakt że potem pomógł naszym to okoliczność łagodząca na tyle, że nie muszą go unicestwiać, tylko faktycznie gdzieś tam badać, analizować, trzymać przy "życiu". Ale na mostek i aktywną służbę? Wykluczone.

    Chwila... Miał status obserwatora (nie - oficera Floty, więc żadnych przysiąg nie naruszył), cywilnego specjalisty z wymiany (coś jak Riker u Klingonów 😉 ), ze swoich obowiązków - co by nie gadać - wywiązał się wzorowo (acz niekoniecznie w sposób o który rezydującemu na Ziemi dowództwu by chodziło). Potem zmienił lojalność, b. wyraźnie (analogią mógłby być tylko von Stauffenberg, gdyby mu się udało, lub jakiś rosyjski żolnierz, gdyby zaraz odstrzelił Putina). (Jest to więc lojalny agent/oficer, nie - podstępny zdrajca; w dodatku odruch etyczny góruje w nim nad chęcią wykonywania rozkazów.) I teraz nadal pełni służbę warunkowo, za poręczeniem kolegów z mostka, jak Garak na Defiancie. W szeregi Floty przyjęty nie został, i jestem pewien, że na ręce b. mu patrzą. Ponadto - z racji swoich umiejętności - jest cennym zasobem, który trudno marnować, trzymając z dala od aktywnej służby (tu nasuwa się analogia może mało chwalebna, ale prawdziwa, z historii wzięta - ilu hitlerowcom, a tym bardziej stalinowcom, upiekło się, bo ich talenty były nadal przydatne?).

    Przy czym, owszem, można było poprowadzić jego wątek nieco mniej na skróty - pokazać przesłuchanie czy proces w stylu ledwo wspomnianego "The Measure...", a przynajmniej - jak w wypadku Jurati - zasugerować, że coś takiego się, między (widocznymi dla nas) scenami odbyło.

Viewing 15 posts - 121 through 135 (of 561 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram