Pierwszy odcinek trochę głupkowaty, na siłę śmieszny i miał za dużo z sitcomu. Ale wiadomo, nowe scifi, trzeba oglądnąć, wyrobić sobie zdanie i mieć potem na co narzekać 😉
Kolejny... tutaj był taki stary, dobry Star Trek, w najlepszym wydaniu! Podróże, przygody, niebezpieczeństwo i spryt.
Ale trzeci... ten mnie pozostawił w szoku. Nie spodziewałam się tak poważnych tematów. A już na pewno nie podanych w lżejszej formie. Na szczęście nie przesadzali z nadmiarem humoru, był odpowiednio dawkowany i we właściwych momentach (tańczący meksykanin!). 😆
Zastanawiam się tylko w jaki sposób Discovery będzie chciało konkurować z The Orville?