Forum › Fantastyka › Star Trek › The Orville - lepszy Star Trek?
Niby nie, ale chyba zostawiają coś (tylko co?) na jałowym biegu, bo choć sygnał internetowy jest znacznie mocniejszy, to np. dziś w nocy (celowo sprawdzałem) już prosta, prymitywniejsza od typowych współczesnych gier mobilnych, gierka online strasznie się wieszała. Chyba się podłączymy pod światłowód, ale do tego czasu mogę zaproponować tylko wypowiedzi telefoniczne (głosowe) do ew. wmontowania w panel dyskusyjny, celem zasymulowania normalnej debaty*, jeśli Cię/Was to zadowoli...
* Może nie powinienem publicznie poruszać spraw takiej kuchni, ale z doświadczeń medialnych wiem, że podobne sztuczki czasem przechodzą...
ps. Wracając stricte do ORV - podkreślenie, że John romansował nie tylko z Tallą, z Alarą też:
https://screenrant.com/orville-alara-kitan-john-lamarr-romance-alternate-timeline/
I info o tym, że Goodman pracuje dla Dark Horse nad komiksową serią inspirowaną ST i The Orville, a zatytułowaną Space Job (i idącą jeszcze dalej w temat everymanów między gwiazdami):
https://screenrant.com/star-trek-orville-goodman-dark-horse-space-job/
Sprawdź czy to nie WiFi jest problemem.
2. Jak już będziemy nagrywać to nagraj spicza i włączymy.
Mogę wyjąć WiFi z szafki i sprawdzić 😉 , ale nie wiem co to da, jak wszystkie nasze urządzenia łączą się z Siecią bezpośrednio, w trybie mobilnym 😉 .
To co, dalsze szczegóły (np. o czym dokładnie gadać 😉 ) na maila?
ps. Saga o czwartym sezonie 😉 :
https://www.youtube.com/watch?v=EEFMDWhaVc8
https://www.youtube.com/watch?v=onJyWR9OKH4
(Jak widać - niczym w czasach G.R. - lobbowanie wskazane.)
I kompilacja żartów z trzeciego:
https://www.youtube.com/watch?v=fPBScmcXdw4
Cofając się do:
nie można zapomnieć o słynnym:
"We are, without a doubt, the weirdest ship in the fleet."
(Z którym jednak załoganci Cerritosa mogliby polemizować 😉 .)
...napisałem, a zapomniałem dodać, że w istocie polemizowali, a konkretnie uczynił to Ransom, który na gniewne "This ship is a joke!" kapitan Freeman odpowiedział, wpadając w b. mercerowaty ton:
"Well, then we're the funniest joke in all of Starfleet..."
ps. I wracając do wypowiedzi na YT - taki streamik (J.P. & A.P.):
https://www.youtube.com/watch?v=BcZ1LNY8-Xk
Oraz krajowa pochwała ORV:
https://www.youtube.com/watch?v=ht_oiMP3wtQ
Nadto The Orville jako beztroska komedia (czyli: tak się to robi, panie Kurtzman):
https://www.youtube.com/watch?v=rW1_VxAnVKQ
Z kontynuacją pokazującą jak humor ORV wynika z humoru ST:
https://www.youtube.com/watch?v=l4qGXpUTck8
Gdzie ostatnia scena tejże doczekała się samodzielnego bytu:
https://www.youtube.com/watch?v=82u9j7XMmuA
ps. 2. No i pochwalę się jeszcze, że zwróciłem się (anonimowo) do Majora Grina tymi słowy:
Major, and what about Janeway's "We're Starfleet officers. Weird is part of the job."/Malloy's: "We are, without a doubt, the weirdest ship in the fleet."/Ransom's "we're the funniest joke in all of Starfleet..."?
And Prodigy's lt. Frex similarities to DISCO's Sahil and - also panicked, and quick to phasering - Lower Decks' Ron Docent?
Ciekawe czy mi to zmontuje? 😉
4 sezon?
https://youtu.be/gMaCNEkKHbM
Plotki
Plotki
Wolałbym w końcu oficjalne obwieszczenie....
ps. Poza ledwo wspomnianym odcinkiem DSC*, zdążyłem też sięgnąć po ORV "A Tale of Two Topas". Jak tam twórcy nie potrafią wykorzystać tego, czym dysponują, tak tu od pierwszych scen zasypują nas nadmiarem, jakby chcąc zarazem pokazać ile klasycznego Treka zmieści się w ORV, a znanych elementów SF (i nie tylko) w klasyczno-Trekowej konwencji (co idzie w kierunku moich starych rozważań o tym, że do ST wszystko da się wrzucić**). I tak, kolejno, pojawiają się na ekranie: latający stwór rodem z "Avatara", piramida jak z Yavin 4, skarb (i zagradzające drogę do niego pułapki - dzięki czemu Isaac ma okazję robić za powtórką z Daty, którego strzały potrafiły się i imać, i nie imać 😉 , co stanowi dość rzadki w tym sezonie zabawny żart) podobny poszukiwanym przez Indianę Jonesa i późnego MacGyvera (twórcy DSC pozazdrościli, i stąd taki, a nie inny, sezon 5? 😉 ), ale i będący - wraz z towarzyszącymi mu dialogami - echem archeologicznych pasji Picarda, Mercer piszący (i tym samym nas i swoją ex- za serce łapiący) niewysłany list do córki, nowy greenshirt-porucznik (historyk, oczywiście), Kelly przerywająca typowo Trekowy dialog archeologiczny, jak kiedyś John - monolog (byśmy nie zapomnieli, że to jednak The Orville), Topa próbujący, czy raczej próbująca, przejść własną wersję Kobayashi Maru, i chcąca wstąpić do Floty jak Nog, i łatwotlukące się, nawet jak na holodeck, konsole (co irytuje, niczym zarysowania statku Mandalorianina, acz były precedensy, w ST VI i DS9). Potem dziecko Bortusa i Klydena zaczyna robić za szkolącego się Wesley'a 😉 przy boku Kelly 😉 i tu dostajemy - o czym była mowa - wolkański gest wykonany przez jednego z załogantów, problem kulturowy (nie dość, że egzotyczny jak w B5/CRU, to jest nim chodzenie nago, jak w Swiftwindzie) którego rozwiązanie stanowi część codziennych trudów rutynowej slużby, i wreszcie wyznanie Grayson, że wstąpiła do Floty, bo lubi opiekę nad innymi i odpowiedzialność. Potem widzimy jeszcze naradę kapitana z doktor, przerwaną przez Kelly, która troszczy się o Topę - zasadniczo jest to wszystko psychoanalizowanie w stylu DSC, ale jakoś zgrabniej zrealizowane - i dopiero wtedy wchodzi na plan pierwszy centralny Problem epizodu jakim jest odkrywanie przez wspomnianego moclańskiego dzieciaka swojej (utraconej) tożsamości. Przy czym Seth i spółka dokonują sporej sztuki, bo wątek ów rozgrywany jest w sposób wiarygodny psychologicznie zarówno in-, jak i out-of-universe, metaforyzuje przy tym nawet kilka poważnych problemów realnego świata (o których już było, i będzie, pod koniec, raz jeszcze), powoduje, że z bohaterów wychodzą znane już, lub nieznane, cechy (widzimy jak Klyden rozpacza z powodu tego, kim się urodził; dowiadujemy się, że XO ECV-197 stanowi wzorzec dla Topy, itd.), a wplecione są w to naturalnie elementy zarówno z innej parafii - rekonstrukcja wyglądu wymarłych Obcych (tych od skarbu), choroba Gordona b. a la neoKirk, czy procedura antysamobójcza (którą Isaac realizował po rozmowie wiadomo z kim), jak i wzbogacające motyw przewodni - choćby, godne thrillera szpiegowskiego, sceny w gdy Kelly, a następnie Bortus (który monitorował funkcje statku jak Manual TNG przykazał) naprowadzają Topę na prawdę o jej tożsamości, klydenowy - stanowiący efektowną pętelkę do pierwszego sezonu - zarzut, że Grayson uważa się nadal za Boga, stanowiące katharsis i dla oglądającego, momenty gdy najpierw Kelly, a potem Isaac (który najwidoczniej wyrobil się w kontaktach z ludźmi), pokonują bortusowego małżonka, rozkładając go i fizycznie, i intelektualnie (czemu jednak towarzyszy nutka uszlachetniającej goryczy - córka tak potraktowanego musi być tego świadkiem); Heveena z holodecku; poruszająco pokazane/zagrane cierpienie drugiego z ojców, który nie umie już być stoicki i okazuje głębię swoich uczuć; z rillajfa wzięta dyskusja jaki wiek jest stosowny do przeprowadzania podobnych operacji. Z tym, że od pewnego momentu robi się bardziej standardowo trekowo (w nienajlepszym tego słowa znaczeniu), bo sprawa trafiła aż do Rady i admiralicji, które - tradycyjnie - przedkładają rachuby polityczne nad dobro jednostki (nic się nie zmieniło od czasów cogenitora i Lolani), co jednak stanowi okazję by Ed miał w końcu możliwość nazwać po imieniu problem z Moclanami, którzy narzucają UFP Unii swoje opresyjne normy; a Claire chciała odejść z Floty by móc pomóc Topie (czy nie jest znaczące, że kiedyś, nawet dwa razy, rozważał podobne odejście Sisko? 😉 ). I oczywiście wszystko skończy się happy endem (mającym jednak swoją cenę - Klyden opuści rodzinę po zlych słów do córki wygłoszeniu, gniew Moclan skieruje się ku Kaylonom, przeradzając w narastającą agresję do nich) - Isaac zgodzi się (do czego jest zdolny dzięki swojej maszynowej perfekcji) zastąpić ukochaną (czego kolejnym skutkiem będzie, że - choć uczyni zastrzeżenie, iż zrobił to nie dla Topy, a z - godnej GOLEMa XIV? 😉 - kalkulacji - pani doktor zaprosi go na obiad) i przeprowadzi operację biobedem (kolejny miły smaczek), w czasie gdy Bortus dawał będzie - dla odwrócenia uwagi - występ wokalny (z Ty'em Finnem w roli akompaniatora), b. w tradycji tych z TNG i danhauserowego neoTASu***. I - oczywiście - kapitan z Pierwszą zbiorą za to solidny opieprz od admirał, ale taki w tradycji kirkowo-siskowej, wygłoszony krzykiem, ale bez przekonania, a zakończony czymś w stylu wyrazów solidarności. Całość zaś zamknie efektownie nakręcona afirmacyjna scena w najlepszej tradycji ST z młodą Moclanką, która odzyskała swoją płeć, w kapitańskim fotelu - piękny ukłon jednocześnie w kierunku kobiet, transseksualistów i przerabianych wbrew swej woli dzieci (zarówno interseksualnych, jak i wspominanego Davida Reimera).
I sam nie wiem czy dać 3+, lub nawet 4/4, ze względu na potężny przekaz, silne emocje i imponującą narracyjno-realizacyjną sprawność, czy jednak 3 z drobnym minusikiem, bo morały są oczywiste (acz niestety nie dla wszystkich, i w fikcyjnym, i w realnym świecie), i nazwany kiks się trafia. Niemniej... Powiedzcie szczerze, czy oglądało się Wam równie dobrze coś +/- Trekowego od czasów DS9/B5/najlepszych odsłon VOY?
* https://trek.pl/forum/topic/star-trek-discovery-2/page/66/#post-250912
** http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=2&topic=3999
*** BTW. Zdaje mi się, czy wśród udających się na ten koncert par byli i geje?
Mamy tu jednak 2 stronę medalu czyli kobietofobię środowisk homoseksualnych pokazaną. Płeć nie jest kulturową i takie tam. Czym się różnią mężczyźni od kobiet u Moklan dalej nie wiemy. 4/4
Mamy tu jednak 2 stronę medalu czyli kobietofobię środowisk homoseksualnych pokazaną.
Owszem, biorąc wprost - tak, nasuwającą zresztą skojarzenia z pewnymi mędrcami antyku, jak parę razy pisałem. Przy czym nie robiłbym z tego bata na gejów - tym bardziej, że byłoby to sprzeczne z ideałami ST/ORV, raczej - jak już pisałem - pokrewną temu, co widzieliśmy u Le Guin czy w odcinku DS9 "Duet", uniwersalizację problemu, że oto każda dyskryminacja na płciowym tle jest zła i głupia, ktokolwiek byłby dyskryminującym, lub dyskryminowanym. I to jest dopiero dojrzałe postawienie tematu. Jednoczesne pokazanie uciskającym, że mogliby wyladować w roli ofiary, co fajne by nie było, i uciskanym, że gdyby swoją niedolę zamienili na status katów, to byłoby to przegięcie w drugą stronę stronę, nie - sprawiedliwość (na dłuższą metę w każdym razie), przy czym jest to morał b. popularny w obecnym Treku (poza tym dostajemy go - już bez płciowego kontekstu - jeszcze na przykładzie Ba'ul i Kelpian oraz Kaylonów i istot biologicznych), widać jest dziś szczególnie potrzebny, przynajmniej zdaniem twórców.
Płeć nie jest kulturową
Kiedy moclański obyczaj narzuca (męską, w ich tego słowa znaczeniu) płeć kulturową b. silnie, i jest to jeden z licznych problemów z nim.
Czym się różnią mężczyźni od kobiet u Moklan dalej nie wiemy.
Niestety. A chętnie bym w końcu posłuchał tego techno- czy raczej biobełkotu.
Moclański obyczaj może sobie narzucać ale stoi w opozycji z naturą, która uczyniła płeć elementem obiektywnym. I ja nie twierdzę że to wszystko jest intencjonalne. Tak im wyszło bokiem.
stoi w opozycji z naturą, która uczyniła płeć elementem obiektywnym
Każdą płeć - męską, żeńską, wszystkie odmiany interseksualizmu (w tym być może i transseksualizm, jeśli potwierdzą się - robiące solidne wrażenie - hipotezy o jego genetycznym podłożu*).
* https://www.hawaii.edu/PCSS/biblio/articles/2015to2019/2016-transsexualism.html
ps. Wracając bezpośrednio do ORV - jeszcze składanka przypominająca CGI z minionego sezonu:
https://www.youtube.com/watch?v=lIbNYL8eY04
I Kelly Grayson a Bobbi Morse, agentka S.H.I.E.L.D.:
https://www.youtube.com/watch?v=kkFYZRfpOmQ
Przyznam że jestem w szoku, że aktywny użytkownik tego forum, oceniający kolejne iteracje Star Treka nie oglądał jednej z najlepszych - a wg mnie najlepszej* - wersji ST czyli Deep Space Nine. Toż wszystko jest bezproblemowo w kraju dostępne, nic tylko oglądać.
A naprawdę ciężko bez znajomości DS9, oceniać nowe Treki, czy Orville, z pozycji fana ST.
* Dla mnie zawsze najważniejsza była budowa świata, a tę najlepiej robi właśnie DS9.
Babylon 5 dużo ciężej w Polsce zobaczyć, choć to z kolei dla mnie najlepsze SF w historii.
Wracając do tematu ORV - skończyłem wczoraj 7. odcinek. Dobrze pokazana geneza Kaylonów, choć odcinek jako jeden z tych gorszych. Nie wyobrażam sobie żeby miało nie być czwartego sezonu, to jest po prostu zbyt dobry serial...
Przyznam że jestem w szoku, że aktywny użytkownik tego forum, oceniający kolejne iteracje Star Treka nie oglądał jednej z najlepszych - a wg mnie najlepszej* - wersji ST czyli Deep Space Nine.
Cóż, zakładałem, że S.E. taki - po lemowsku (choć sam Mistrz oglądał 😛 ) wybredny - ale po tym, z oglądania czego zdał sprawę na Lem.pl-u
https://forum.lem.pl/index.php?topic=2245
...nie ma już alibi 😉 .
Dla mnie zawsze najważniejsza była budowa świata, a tę najlepiej robi właśnie DS9.
Dla mnie znów akurat w ST (w przeciwieństwie do SW czy LOTR, gdzie stawiam ją na planie pierwszym) nigdy nie była szczególnie istotna, ale zgodziliśmy się dawno temu z Queerbotem, że DS9 robiło świetny worldbuilding*:
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=8&topic=3762&page=0#msg282597
* Przynajmniej dla innych kultur, bo UFP z naciskiem na Ziemię (Klingonów też, zasadniczo) zdefiniowały już TMP z TNG.
Dobrze pokazana geneza Kaylonów
W duchu Asimova, ale bez jego błędów (że się powtórzę 😉 ).
Nie wyobrażam sobie żeby miało nie być czwartego sezonu, to jest po prostu zbyt dobry serial...
Miejmy nadzieję, że władze Disney'a też sobie nie wyobrażają 😉 .
BTW. Wiecie co - IMHO - jest największą zaletą ORV (a czasem i LD, gdy nie przegną)? Fakt, że - ponieważ łatwiej utożsamić się z mniej doskonałymi bohaterami - oglądanie go (ich, miejscami) jest jak możliwość uczestniczenia w pokerowej grze z finału TNG. Tj. jak zaproszenie widza do świata ST (a przynajmniej na wizji ST zbudowanego).
Dobra, ale w szoku jestem ze można uznać iż Power Rangersi w księdze Boby Fetta byli lepsi od Andora i Kenobiego?
Kenobi jest dramatyczny, ale nadal lepsze to niż kitowcy w Fecie... No i Boba popsuty jeszcze bardziej niż Ben.
Tak na marginesie tylko dodam.
Też nie rozumiem utrzymania się sympatii S.E. do TBoBF powyżej pewnego etapu, choć Kenobi był dla mnie nieoglądalny (przynajmniej w oryginalnym, oficjalnym, montażu)*.
* Inna sprawa, że miał na to wpływ również ten fakt, że zasadniczo jestem starokanonista 😉 (acz nie fanatyczny - dobre rzeczy z nowego zawsze przyjmę, zwł. jeśli się z dawnym EU nie gryzą). Jak też to, że John Jackson Miller zawiesił dość wysoko poprzeczkę następcom chcącym opowiadać o latach ukrytego życia Obi-Wana.
Trochę materiałów z kanału Talking The Orville:
- żartobliwe montaże:
https://www.youtube.com/watch?v=qA8Z5eO3tQ8
https://www.youtube.com/watch?v=ibHyRmmfCC4
- rozważania renewalowe:
https://www.youtube.com/watch?v=Kyj1baq3KvE
- ciekawostki:
- rozmowa z Reną Owen (Heveena):