Forum › Trek.pl › Newsy › Fantastyka › Nowy film Mortal Kombat
Jednak fanowanie czemuś za młodu miało ten swój niepowtarzalny urok. 🙂
A i fanować było łatwiej, bo lepsze rzeczy powstawały. Widzisz samodzielny* kultowy potencjał (taki na masową skalę, nie - niszowy**) w czymkolwiek tworzonym dziś?
* Zatem The Mandalorian, "Rogue One" i ORV z LD wycelowane w istniejące już fandomy się nie liczą. MCU też niekoniecznie, bo przyciągając masami nową widownię na starych komiksach bazuje.
** Jak GB 2016 wśród części lesbijek.
Widzisz samodzielny* kultowy potencjał (taki na masową skalę, nie - niszowy**) w czymkolwiek tworzonym dziś?
Z jednej strony nie widzę, ale z drugiej też nie za bardzo się rozglądam, bo mało marek powstałych "od zera" w ostatnich latach znam. Ale czy te różne Gry o Tron i takie tam nie mają jednak takiego potencjału? 🙂
Jak GB 2016 wśród części lesbijek.
Ale to też odgrzewany kotlet, więc się nie liczy. 🙂
Ale czy te różne Gry o Tron i takie tam nie mają jednak takiego potencjału? 🙂
Oryginalna powieść Martina jest z roku 1996 i kult otaczający ją (i dwa lata młodsze "Starcie...") serial zrodził 😉 . Zostaje The Expanse - tu i pisany pierwowzór jest w miarę nowy - z 2010 (choć zawarta w nim wizja wewnątrzukładowej kolonizacji pochodzi jeszcze ze Złotego Wieku SF 😛 ).
choć zawarta w nim wizja wewnątrzukładowej kolonizacji pochodzi jeszcze ze Złotego Wieku SF
W zasadzie to wszystko z czegoś pochodzi. Pomysł turnieju walk, jaki mieliśmy w (grze) Mortal Kombat to też żadna nowość. Niezliczone filmy pokazywały to przed nim. A cofając się jeszcze bardziej, pewnie byśmy w końcu doszli do starożytnych olimpiad, gdzie też się bili. I to jeszcze nago (i tu przypominają się plotki o Nudality, które rzekomo było w którejś tam części gry 🙂 ).
Po prostu w MK podali to tak ciekawie i jak na tamte czasy nowatorsko (digitalizowane postacie aktorów w grze, fatalities), że zrobiło furorę trwającą do dziś. Zresztą warto zaznaczyć, że ta cała koncepcja turnieju w obronie Ziemi przed obcą inwazją powstała dopiero w drugiej części gry (poniekąd przez retcon), a rozwinięto ją w dalszych. MK1 to była po prostu bijatyka, turniej zorganizowany "bo tak", o czym przypomina ten screen z czołówki (łącznie z główną nagrodą 🙂 ):
W zasadzie to wszystko z czegoś pochodzi.
Prawda, jednak w naszych młodych latach wszystko* było jakoś świeższe, oryginalniejsze, lepiej podane, i nie sadzę by był to tylko** subiektywnoerażeniowy 😉 wynik tego, żeśmy młodsi, mniej wybredni, wyrobieni i do dobrego przyzwyczajeni, wtenczas byli...
* Jasne, retoryczna przesada, że wszystko, ale wiele rzeczy jednak.
** W części - zapewne, ale nie w całości.
turniej zorganizowany "bo tak"
...bo w "Wejściu smoka" też się na wyspie naparzali 😉 .
(Skądinąd z tą nagrodą to był fajny powiew zdrowego cynizmu 😉 .)
...bo w "Wejściu smoka" też się na wyspie naparzali
Tak, pierwszy MK był bardzo Wejściem Smoka inspirowany (zresztą Street Fighter również). Poza tym, żadna to tajemnica, że Liu Kang miał być takim "podrabianym" Brucem Lee (i - paradoks - sam stał się na tyle ikoniczny, że to jego potem różne konkurencyjne bijatykowate gry podrabiały). Zresztą w MK1 chyba każda postać była kimś inspirowana i to bez większych ogródek - Johnny Cage to Van Damme, Kano częściowo Terminator (to czerwone oko), a Sonya była np. inspirowana niejaką Cynthią Rothrock. No i Goro - Bolo z "Wejścia".
Skądinąd z tą nagrodą to był fajny powiew zdrowego cynizmu
W sumie jak teraz na to spojrzeć, to owa nagroda "Your continued existence" w kontekście późniejszych gier i filmów może być odczytana jako dalsze istnienie "was" (w sensie ludzi, tych co to czytają), i wtedy zgrać się z późniejszą ideą walki dla obrony przed siłami zła. 🙂 Niemniej wtedy o to na 100% nie chodziło, ta cała mitologia nastała później. Chodziło wyłącznie o "własny" tyłek. 🙂
Johnny Cage to Van Damme
Który również na wyspie kopał i boksował 😉 - kłania się - młodszy od MK - "The Quest"*.
* Skądinąd mieliśmy w nim następnie turniej w iście mortalkombatowej scenerii, malowniczą międzynarodowością uczestników przypominający znów Street Fightera.
Nawiasem... Skoro przy nim i grach-bijatykach jesteśmy... Tak się zastanawiam czy duet Ken & Ryu nie jest aby zainspirowany opowieściami o tym jak to mistrz ninja Senzo "Tygrys" Tanaka miał trenować - granego przez van Damme'a w "Krwawym sporcie" Franka Duxa razem ze swoim synem Shingo?
https://en.wikipedia.org/wiki/Frank_Dux
https://en.wikipedia.org/wiki/Bloodsport_(film)
Choć niby Ryu to Mas Oyama, a Ken - Joe Lewis był:
https://en.wikipedia.org/wiki/Mas_Oyama
https://en.wikipedia.org/wiki/Joe_Lewis_(martial_artist)
Z Mortal Kombat kojarzy mi się jeszcze seria filmów Best of the Best - Najlepsi z najlepszych, gdzie też walki potrafiły się kończyć zabiciem przeciwnika.
https://en.wikipedia.org/wiki/Best_of_the_Best_(1989_film)
Przy czym o ile jedynka powstała przed pierwszą grą MK, o tyle sequele (do czwórki) już po, także tu inspiracje mogły być czerpane w obie strony. 🙂 Ja szczególnie pamiętam dwójkę lecącą gdzieś w polskiej TV - natrafiłem na to przypadkiem i jak zacząłem oglądać to wręcz się zastanawiałem, czy to nie jakaś "cicha" ekranizacja MK (coś jak dziś ORV dla Star Treka 🙂 ) - tyle podobieństw tam było.
Zatem jeszcze a propos filmów, wracając do pierwszego MK... Rozmawialiśmy chyba, jeszcze na Phoenixie, że Mortal Kombat zaczynał jako pomysł na grę z van Damme'm, inspirowanym filmami z nim. I chyba stąd to podobieństwo i do innych tytułów osadzonych w tej samej konwencji, na które zwracasz uwagę słowami:
wręcz się zastanawiałem, czy to nie jakaś "cicha" ekranizacja MK
Zwł., że w jedynce elementy fantastyczne, choć - oczywiście - widoczne (Goro, cyborgizacja Kano, bogowie, supermoce, niektóre scenerie) nie wysuwały się jeszcze na plan pierwszy.
Wracając jeszcze do Wejścia Smoka, pamiętam jak tuż po ukazaniu się pierwszego filmu MK, inny polski magazyn o grach - Top Secret - zamieścił jego recenzję, skrupulatnie te podobieństwa wyliczając. I chwaląc film pomimo nich. 🙂 Ale też trzeba patrzeć jakie to były czasy, filmy oparte o gry dopiero raczkowały, sam fakt że w ogóle jakiś się ukazał był wydarzeniem. 🙂 Zresztą MK - jak już pisaliśmy na Phoenixie - był czwartą z rzędu ekranizacją gry i wówczas zdecydowanie najlepszą.
Zwł., że w jedynce elementy fantastyczne, choć - oczywiście - widoczne (Goro, cyborgizacja Kano, bogowie, supermoce, niektóre scenerie) nie wysuwały się jeszcze na plan pierwszy.
To prawda, przede wszystkim nie było tych portali międzywymiarowych i skakania między światami, co stało się normą od dwójki wzwyż. Wszystko działo się na Ziemi, o innych światach nikt nie słyszał.
Poza tym, jak już wspominałem na tamtym forum, Raiden nie był wcale szlachetnym obrońcą Ziemi, jak w późniejszych grach i filmach, a raczej najpaskudniejszą postacią nie licząc złych bossów, przekonaną o swej wyższości nad zwykłymi śmiertelnikami. Jego zakończenie po przejściu nim gry było wręcz katastrofalne "dla nas":
Przy okazji widać tu inną ciekawostkę - w jedynce smok z loga miał zazwyczaj łeb skierowany w odwrotną stronę, niż w kolejnych częściach. 🙂
Top Secret - zamieścił jego recenzję, skrupulatnie te podobieństwa wyliczając. I chwaląc film pomimo nich. 🙂 Ale też trzeba patrzeć jakie to były czasy
IMHO słusznie chwaląc, i bez brania poprawki na czasy. W końcu MK (cała franczyza) tak silnie osadzony jest w tradycji i mitologii sztuk walki, a "Wejście..." miało (na szeroko pojętym Zachodzie) tak wielkie znaczenie dla budowanego wokół nich nurtu (pop)kultury*, że sięgnięcie do niego jako do wzorca należy uznać raczej za świadome, więc inteligentne, nawiązanie, dumne przyznanie się do korzeni (i złożenie im hołdu) wręcz, niż za plagiat, czy twórcze lenistwo, które można wybaczyć prekursorom (ekranizacji gier).
* Pamiętasz zapewne gry różnych rodzajów mające "Bruce Lee", albo pojęte odpowiednio słówko "Dragon"/"Smok" w tytule i dziecięce zabawy w Bruce'a L. Zresztą czy i w/w smok w logo MK nie stąd się wziął?
raczej najpaskudniejszą postacią nie licząc złych bossów, przekonaną o swej wyższości nad zwykłymi śmiertelnikami
Taką... nietzscheańską. I tu znów powiew zdrowego nihilizmu mamy... 😉
I tu znów powiew zdrowego nihilizmu mamy...
Co ciekawe, to "Have a nice day" pojawiło się jeszcze minimum raz, w zakończeniu Shang Tsunga w MK2, gdzie ziemian czekał podobnie nieciekawy los (kolejny dowód, że Raiden był początkowo z podobnej gliny ulepiony).
Skądinąd wynika z tego, że Shang Tsung jest (jeszcze) gorszy od swojego szefa (tylko nie ma okazji tego zademonstrować w praktyce). Dość częste dla ambitnych Dragonów* u boku Big Bada 😉 .
* W innym, niż tu przytaczane, znaczeniu:
https://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/TheDragon
Shang Tsung jest bardzo potężny, i owszem bardzo łotrowaty, o czym szczególnie traktuje gra MK: Deadly Alliance.
tylko nie ma okazji tego zademonstrować w praktyce
I tak, i nie... Właśnie we wspomnianej grze Shang Tsung do spółki z Quan Chi morduje swojego "szefa", co później zostało zretconowane w ten sposób, że to była jakowaś jego podróbka, jakieś złudzenie czy inne licho, a prawdziwy Shao Kahn żyje, wedle starej zasady, której i MK się trzyma, że nikt nie umiera na zawsze (a w MK tych ożywieńców jest wyjątkowo sporo).
Właśnie we wspomnianej grze Shang Tsung do spółki z Quan Chi morduje swojego "szefa", co później zostało zretconowane w ten sposób, że to była jakowaś jego podróbka, jakieś złudzenie czy inne licho, a prawdziwy Shao Kahn żyje
No, z czasem* się wyrobił (podwójnie, bo i rządził jakby rozsądniej). Ale nawet wtedy - jak widać - choć bardzo się starał 😉 , i kumpla do pomocy miał, szefa wykończyć jednak nie zdołał** 😉 .
* Przedtem mówiliśmy o samych początkach, DA to znacznie dalszy etap.
** Retcon, nie retcon, zawsze część kanonu 😉 .