Forum › Fantastyka › Inne sci-fi i pozostałe gatunki › Firefly
O dalszych - pozaekranowych - losach Hands of Blue:
https://www.youtube.com/watch?v=UYIwAm3u4kg
I siostrzany temat phoenixowy:
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=275
Reboot Babylon 5 przełożony, tymczasem insiderzy wynoszą z Disneya informacje jakoby Favreau pracował nad rebootem Firefly.
rebootem Firefly
No, krążą takie plotki gdzieś od grudnia...
https://movieweb.com/heres-what-to-expect-from-the-firefly-reboot-from-disney-plus/
Favreau
Marvel, ST (ORV, znaczy), SW, podobno Firefly... Jeszcze mu DC do kolekcji brakuje 😉 .
Poniekąd na fali wiadomych doniesień powtórzyłem sobie "Objects in Space", uznawany często za najwybitniejszy epizod Firefly. Filleru tam tyle, że Piller wysiada, ale właśnie te interakcje między bohaterami budują niepowtarzalny klimat tytułowego serialu. Bo też mieszkańcy latającego domu klasy Firefly potrafią się okłamywać, widzieć w sobie zagrożenie (co jest szczególnie zauważalne w omawianym odcinku, w którym spora część załogi najchętniej pozbyłaby się z pokładu River, bo ta nieznanym sposobem zdołała dobrać się do broni Jayne'a), mieć przed sobą tajemnice, gadać bzdury (Cobb), wyzłośliwiać się (fakt, inteligentnie; Wash), pomiatać jedni drugimi (celuje w tym Mal, który - w stylu godnym osiedlowego byczka - b. lubi pokazywać Simonowi, że to on jest tu samcem alfa), czy zostawiać kolegów w potrzebie (Jayne, oczywiście), ale stanowią dysfunkcyjną, lecz niewątpliwie zzytą, rodzinę, mierzącą się - podobnie do bohaterów ST - z etycznymi, i nie tylko, wyzwaniami, i choć - w przeciwieństwie do posągowych herosów z GF - wiele z tych problemów generują sobie sami, w ostatecznym rachunku serca zdają się mieć po właściwej stronie.
Tym razem wyzwaniem zewnętrznym, które nadciąga gdy protagoniści zajmują się sprawą młodej Tam, okazuje się ewidentnie psychopatyczny, ale b. kompetentny i sympatyczny na swój sposób, bo lubiący - przypuszczalnie w ramach bawienia się przyszłymi ofiarami - rezonować, filozofować, a nawet podpowiadać racjonalne strategie przeciwnikom, łowca nagród, Jubal Early*, który - choć, jak wszystko wskazuje, studiował dossier wesołej gromadki z Serenity, nie wiedział z kim ma do czynienia, bo pokonany zostaje przez braterską determinację doktora Tama, kryjące metodę szaleństwo jego siostry i bezwzględność - wchodzącego znów w tryb Hana, co strzelał pierwszy - kapitana Reynoldsa, który najwidoczniej zaakceptowawszy ponownie River (primary target Early'ego) jako część swojej załogi, odpycha go od statku w Próżnię na pewną (?) śmierć**. Egzaminu nie zdaje natomiast Kaylee, która - przemilczając, że sama też jest zdolna do zabijania z zimną krwią - najpierw wkopuje koleżankę opowiadając, do czego ta była zdolna, potem zaś - zastraszona - wygaduje Jubalowi gdzie jej szukać. Jednak najwyraźniej nie psuje to na dłuższą metę jej relacji z wiadomym rodzeństwem.
(Aha: wypada też odnotować dwa fabularne postawienia kropki nad i, czyli oficjalne ujawnienia nie-księżowskiej przeszłości Booka i nadludzkich możliwości River, które jednak - z przyczyn oczywistych - doczekały się ciągu dalszego dopiero w filmie i w komiksach.)
Głębi na miarę klasycznego Treka czy B5 nie było, ale jak się oglądało! 🙂 Stanowczo 3,5/4, realizacyjnie może nawet pełna 4. Whedon w dobrej formie. Polecać nie muszę, bo pewnie wszyscy oglądaliście 😉 .
* Zabawny przypadek, bo czarnoskóry, a nazwany po Konfederacie:
https://en.wikipedia.org/wiki/Jubal_Early
** Oczywiście, mało kto w popkulturze ginie tak łatwo:
https://firefly.fandom.com/wiki/Jubal_Early
ps. Inni o w/w epizodzie:
https://www.astro.umd.edu/~avondale/Reviews/Firefly/objectsinspace.html
https://www.douxreviews.com/2002/01/firefly-objects-in-space.html
http://kethinov.com/fireflyepisodes.php?series=1&season=1&epnumber=15
Przypominając sobie thebesty sięgnąłem oczywiście po ""Out of Gas". Streszczać tu zasadniczo nie ma czego (nawet jeśli, jakimś cudem, nie znacie). Ot, ciężko ranny Our Mr. Reynolds 😉 idzie przez pokłady martwo wiszącej w Przestrzeni Serenity, opatruje swoją ranę, daje sobie (sam!) zastrzyk adrenaliny w serducho i naprawia uszkodzony element silnikowy, a potem mdleje, by na koniec zostać uratowanym i zbombardowanym miłością 😉 przez załogę (która, złamawszy rozkazy, wróciła na statek).
Jednak wplecione w tę szczątkową narrację piętrowe retrospekcje pozwalają widzowi nie tylko zorientować się jak do przedstawionej sytuacji doszło (zdarzyła się awaria, siadły m.in. systemy podtrzymywania życia, Zoë została przy okazji poważnie ranna, kapitan - by zmaksymalizować szanse ratunku - nakazał reszcie ewakuację promami w dwu przeciwnych kierunkach, a sam zwyczajem dawnych morskich dowódców został na Serenity czekając na cud - który prawie się zdarzył: przybyli piraci-szabrownicy chcący, pod pretekstem pomocy, przejąć tytułową jednostkę, ale Mal, choć postrzelony przez ich szefa, zdołał - grożąc mu bronią - przekonać go do wycofania się i zostawienia potrzebnego elementu), ale i dowiedzieć w jaki sposób dawny Browncoat nabył statek i zebrał załogę. I takim oto sposobem prawie kompletnie fillerowa historyjka, w której niemal nic się nie dzieje, staje się jednym z lepszych odcinków serialu (nie powtórzycie tego twórcy DISCO, nie dacie rady... 😛 ), przynoszącym w dodatku sporo, może nie aż istotnych informacji, ale smaczków, zwł. inwersji, pokazujących ewolucję bohaterów. Inara - ongiś grająca na swojej atrakcyjności dla kapitana, dziś jest mu b. oddana. Jayne, który kiedyś bez wahania zdradził swojego ówczesnego mocodawcę - Marco, dziś martwi się o swojego szefa na tyle, że szykuje dla niego na wszelki wypadek skafander (nie jest to zresztą jedyny dobry uczynek, którym Cobb tym razem zaskakuje, drugi to przerwanie kłótni Mala i Washa, z pragmatyzmu, by nie marnowali powietrza, ale zawsze). Kaylee, która kiedyś, z pozycji kompletnego samouka naprawiła zepsuty silnik statku, wygryzając tym samym swojego ówczesnego kochasia (nazwiskiem Bester; jak widzisz, kaimada, i tam mamy Bestera, nie tylko w B5 😉 ) z funkcji mechanika, dziś gryzie się, że nie wychwyciła nadciągającej usterki. Zoë, która od pierwszego wejrzenia znielubiła Hobana, dziś stanowi z nim zgrane stadło. A znów Wash potrafi wykłócać się Reynoldsem (który z kolei gotów jest zamiatać nim ściany), ale i umie porozumiewać się z nim bez słów, a nawet oddać krew, by go ratować. Mal natomiast, niby b. szorstki dla swojej załogi (choć nie dla wszystkich, Frye potrafi pocieszać), gotów jest oddać za nią życie (acz trochę nie-Malowe, że nie strzelił przez zamykającą się śluzę do dowódcy piratów, ale widać nie chciał marnować sił i czasu).
Solidne 3+/4 i tym razem. Może nawet z dwoma plusami, drugi za dość realistyczne (przebije to dopiero The Expanse) sceny kosmiczne, i za słowa sprzedającego Serenity, w których pobrzmiewa echo mccoy'owych z "Encounter at Farpoint", zaś towarzyszy im reynoldsowy zachwyt podobny do kirkowego z TMP.
ps. Inni o w/w epizodzie:
https://www.astro.umd.edu/~avondale/Reviews/Firefly/outofgas.html
https://www.douxreviews.com/2002/01/firefly-out-of-gas.html
http://kethinov.com/fireflyepisodes.php?series=1&season=1&epnumber=9
Oraz... Ciekawe, browncoatowskie, spojrzenie na Treka:
https://www.reddit.com/r/firefly/comments/aitsb7/showerthought_star_trek_is_basically_firefly_told/
Warta przytoczenia odpowiedź Fillona na b. często zadawane pytanie:
https://www.businessinsider.com/malcolm-reynolds-had-the-perfect-response-about-a-fight-with-han-solo-2015-10
Pytanie zawarte w ilustracji:
http://www.fireflyfans.net/bluesun.aspx?bid=25051
Pochodzącej ze znanej fanstrony FF/S (na którą chciałbym zwrócić Waszą uwagę):
http://www.fireflyfans.net/
Dziwna plotka o przyczynie cancelacji Firefly:
https://www.cheatsheet.com/entertainment/firefly-cancelled-for-weird-reason-nothing-to-do-with-ratings.html/
Kolejna ilustracja, pokazująca dlaczego lubię myśleć o Serenity jako o latającym domu 😉 (kiedyś wrzucałem ją na Phoenixa, ale przepadła, jest tylko kopia z Waybacka):
I jeszcze refleksja ogólna. Trudno się kłócić z samym Whedonem, ale trochę przesadził mówiąc, że jego serial jest o ludziach zwykłych, których Ent-D minąłby przelatując im gdzieś nad głowami. Owszem, załoga Serenity to nie jest ciesząca się powszechnym szacunkiem elita elit (jak bohaterowie TNG), ani - aż do finalnego filmu - herosi piszący na nowo historię Galaktyki (jak w SW); zresztą nawet gdy już ją napiszą, pozostaną w cieniu - jak pokazują komiksowe kontynuacje. Ale... nie są wcale byle kim (przeciwnie, bywają najlepszymi z najlepszych), tylko stali się przegrywami przez to, że nie zgodzili się na zło świata, z winy niesprzyjających okoliczności, albo... z własnego wyboru (jak bohaterowie którymi grywa się w Monastyra, nie przymierzając). Popatrzmy kogo tam mamy - ostatni wódz przegranej armii, jego (budząca nawet większy lęk niż on, co wprost z ekranu pada) prawa ręka, facet, który jest bohaterem narodowym całej planety, doskonały pilot mogący robić karierę w kosmonautyce cywilnej lub wojskowej, który przedłożył nad to miłość do żony, genialna autodydaktka, która dorastając na farmie zdołała nabyć zdolności technika rakietowego, doskonale wykształcony lekarz z milionerskiej rodziny (zdolny nadto włamać się do tajnego kompleksu i uwolnić z niego siostrę), chodząca maszyna do zabijania mająca w przy tym liczne nadludzkie moce no i emerytowany superagent w ubraniu księdza. To nie są leszcze (Stefan 😉 ), to są upadli tytani, którym brudne The Verse nie miało nic do zaoferowania, albo przeżuło ich i wypluło. I którzy na pokładzie tytułowego statku znaleźli - jak mówi czołówkowa piosenka - ukojenie*. Z jednej strony jest to b. realistyczne (niestety) - historia (także współczesna) zna wiele wybitnych jednostek, które na jakimś etapie swojego życia znalazły się w nędzy, lub na wygnaniu. Z drugiej - trudno nie spytać o wiarygodność przypadkowego spotkania tylu podobnych osób na jednym statku. No ale może we wszechświecie, którego prawa nijak nie przypominają naszej mechaniki planetarnej, i reguły prawdopodobieństwa są inne? 😉
* Tu wracamy do "Out of Gas" i żałobnego, zdaniem Simona, wydźwięku nazwy Serenity.
Obejrzałem 1 odcinek, takie sobie.
Tak, pilot (zatytułowany "Serenity", jak film zamykający wątki serialu) jest taki sobie*, następujący bezpośrednio po nim odcinek - też. Wciągnięcie w serial następuje - jak już Przedpiścy 😉 zauważyli - gdy dłużej poobcujesz z bohaterami...
* O czym dawno temu pisałem:
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=275&page=3#msg242513
Hej,
Zapraszam fanów Firefly do dołączenia do naszej inicjatywy Browncoats of Poland, która istnieje już od ponad dekady.
Mamy kilkanaście fajnych akcji na koncie, spotykamy się nie tylko na konwentach fantastyki, no i wciąż lecimy 😉
Wybaczcie, że nie wrzucę linka do FB, ale nieładnie tak w pierwszym poście 🙂 Znajdziecie nas w sieci bez problemu.
PS. Jakim cudem nie trafiłem na ten wątek wcześniej...
Witamy, witamy 🙂 .
Mamy kilkanaście fajnych akcji na koncie, spotykamy się nie tylko na konwentach fantastyki, no i wciąż lecimy 😉
Słyszeliśmy o Waszych - w istocie fajnych - inicjatywach, słyszeliśmy 🙂 .
https://twitter.com/nathanfillion/status/288348720477642752
https://polter.pl/konwenty/Premiera-Swietlika-w-ciemnosci-c26430
Wybaczcie, że nie wrzucę linka do FB, ale nieładnie tak w pierwszym poście
Zatem wyręczę 😉 :
https://www.facebook.com/BrowncoatsOfPoland/
Jakim cudem nie trafiłem na ten wątek wcześniej...
W każdym razie - zapraszamy do niego częściej...
Z linkowanego już kanału dwie serie analiz dedykowanych Firefly:
https://www.youtube.com/playlist?list=PL-mqVHDNmR0fZ23iobsbf6pkRTuSUFd-o
https://www.youtube.com/playlist?list=PL-mqVHDNmR0eXAkUOluInm2pidMEBFmHL
Fanfilm Firefly "Shadows on the Wind":
(Nie wiem czy bardziej cieszyć się, widząc czyją córką jest bohaterka główna, czy irytować, że w The Verse wszystko - zdaniem twórców - po staremu...)
Obejrzawszy do końca cofam - z pewnym zawstydzeniem - słowa z poprzedniego posta. Pierwsza połowa filmu mnie zmyliła. Nie córka, a siostra, i musiało być po staremu, bo to prequel. Dość interesująca historia w każdym razie, skręcająca 😉 świat tytułowej serii w (post)cyberpunkowym kierunku i dorzucająca do niego (bragowato?) przegięte, ale dość ciekawe, wątki...* Fajna rzecz, jeśli można w ten sposób powiedzieć o tak mrocznej historii...
* Inteligentny wirus, który szalona naukowiec umieściła w ciele własnego syna. Nawet Whedon nie był tak radykalnie drastyczny (i wattsowato-SFowy przy tym). Ale jakoś to pasuje do tego versum 😉 .