Forum › Fandom › Sesje RPG, PBF i inne › Sesja RPG › Stargate › RPG - SG 33
Spojrzał na jednego i drugiego. - To chłopaki może powiecie mi co tu się dzieje... Albo wiecie co puścicie mnie mam w portfelu parę dolców... - Jego głos, drżał. Był zdenerwowany ale trzeba odwrócić ich uwagę.Gdy tak szli kilka minut, Gorwin gadał do nich non stop. I nagle w pustym korytarzu krzyknął. - Patrzcie! Kolejny oficer! - Nie zwarzając czy tamci się przejęli czy nie, spróbował się wyrwać. Jeśli mu się udało rzucił się szybko w pewien wolny korytarz i uciekał.
Oszustwo podziałało i wyrwał się zaskoczonym ludziom. Zaczął biec, ale nagle usłyszał dziwny dźwięk, a nastepnie był juz tylko ból, ból i ból.- Doświadczyłeś działania zata, bardzo interesującej broni. Boli prawda? Nie chcesz chyba drugi raz zostać postrzelonym, tym bardziej że drugi raz zabija.James nie mógł wykonac żadnego ruchu, więc jeden z nich zarzucił go na ramiona jak worek i zaczął nieść. Widział tylko jego koszulę, o którą miarowo się obijał.Został wrzucony do ciemnej furgonetki i skrępowali mu ręce. Dosiadł się do niego świecący.- Naprawdę jesteś głupkiem, Gorwin. Nie wiem czemu Astarte chce akurat ciebie, a nie kogoś innego? Nie nadajesz się do poznania prawdy...Samochódf ruszył, a naukowiec odzyskał sprawnośc poruszania sie i mówienia, choć każdy ruch odczuwał jak torture.
Nie odzywał się całą podróż. Nie mógł uwierzyć w to czego doświadczył. Czuł się jakby wrzucili go do jakiegoś... powinien pomyśleć kiepskiego, ale w brew rozsądkowi całkiem interesującego filmu kryminalnego z gatunku'Kto zabił Kennedy-ego?'. Może skoro wojsko się nim interesowało to go odbiją. Chociaż życie nie jest tak piękne jak film. Znając życie wyciągną coś z niego, zabiją a potem zakopią w lesie. Tylko czego chcą od bogu ducha winnego naukowca. Co się do cholery dzieje?Siedział tak i nie odzywał się... Czekał na rozwój wypadków.
Jechali tak z pół godziny, a świecący patrzył na niego cały czas kpiąco.Wreszcie zajechali do jakiegoś magazynu. Tam wywleczono go i poprowadzono do jasnego pokoju. Usadzono na krześle i kazano patrzeć w ekran.Pojawiła się na nim piękna, młoda kobieta. Choć piekna to za mało powiedziane. Bez problemu mogłaby wygrać dowolny konkurs piekności. Miała długie, kręcone, kruczoczarne włosy, które luźno opadały jej na plecy. Lekko oliwkowa cera otaczała szmaragdowe oczy, podkreślone makijazem w tym samym kolorze. Nosem miała mały i kształtny, zaś karminowe usta były stworzone do pocałunków. Cała twarz była regularna i nie można było zauważyć jakiekolwiek niedoskonałości.- Jestem Astarte. Zapewne znasz moje wizerunki znalezione w Izraelu czy Tunezji. Jestem boginia i wykonasz dla mnie określona pracę. W pomieszczeniu, gdzie się znajdujesz jest pewne urządzenie. Jego instrukcja zapisana jest w jakimś dziwnym języku, pobocznym do celtyckiego. Masz odczytać jak je włączyć. Jeśli ci się uda to zostaniesz wypuszczony, jesli nie to pomniesiecz srogą karę.
Patrzył na nią osłupiale, ledwo słysząc jej słowa. Jednak gdy powiedziała, że jest boginią jakby się ocknął. - Boginią? Pff... A ja jestem Jezus Chrystus... Bardzo zabawne... - Ugryzł się w język... Cholera... Jeszcze Cię zabiją zamknij się przetłumacz tekst i spadaj stąd - z karcił się w duchu.- Eee... Wybacz... Jeśli mnie rozwiążą od razu zajmę się tekstem. - rozejrzał się po pomieszczeniu.
Na wspomnienie oczy Astarte błysneły tak samo jak świecącemu.- Nigdy więcej nie wymieniaj imienia tego wyrzutka! - warkneła. - A teraz działaj.Obraz na ekranie zamigotał i zgasł. Świecący zdjął ci więzy i pokazał na biurko.- Tam jest urządzenie. Jest duzo warte, więc je nie uszkodź. Jeśli będziesz próbował uciekać to znowu dostaniesz zatem. Po takim czasie raczej nie zginiesz, ale porządnie cie potrzepie.
Bez słowa podszedł do urządzenia i dokładnie je obejrzał. Znalazł wszelkie inskrypcje i zrobił co mógł by je przetłumaczyć narazie dla siebie. A to jaką wiedzą podzieli sie z resztą to inna sprawa.Jasny gwint... Ciekawe co to... raczej nie stary artefakt, przynajmniej na taki nie wygląda. Pomyślał w duchu.
Urządzenie wyglądało jak dość duża gruszka w kolorze srebrnomatalicznym z kilkoma wypustkami. Z boku była tabliczka z inskrypcjami w kilku językach. Jeden wygladał jak zniekształcona łacina, inny był tym dziwnym celtyckim, a jaki był trzeci t Gorwan nie miał pojęcia.Inskrypcja po celtycku brzmiała:"Tylko kobieta w ciele kobiety może użyć prawdziwej magii'
-Przepraszam. - Zrócił sie do jednego z pilnujących go ludzi.- Tutaj jest napisane "Tylko kobieta w ciele kobiety może użyć prawdziwej magii'. Czy to wam wystarczy i mogę już hmm... sobie pójść? - zapytał z nadzieją w głosnie.
- Hej, Gorwan. Podejź tutaj. Mówią o nas!Gdy wszedłeś do drugiego pomieszczenia na kanapie siedził świecący i popijał piwo. Spikerka mówiła:"Nieznana liczba osobników wtargneła dziś na uniwersytet w Berkeley. Prawdopodobnie planowali dokonać napadu na dużą skalę, jednak natkneli się na dwóch oficerów sił powietrznych. W wyniku strzelaniny dwóch sprawców zgineło, reszta uciekła. Niestety jeden z oficerów zginął na miejscu, drugi w ciężkim stanie walczy o życie w szpitalu. Ndal poszukiwany jest pojazd, którym..."Świecący wyłączył pilotem telewizor i popatrzył na naukowca.- Widzisz, nawet nie wiedzą,że cie nie ma. Nikt cię nie szuka James. Więc bierz się do pracy! Instrypcję o magii znamy, jest prosta jak drut do odczytania. Lepiej zajmij się drugą stroną. Tam jest reszta. Rusz się!!!
- Nazywam sie GORWIN... Chyba ze nie wiesz nawet kogo porywasz... - Powiedział do jednego z drabów po czym spojrzał na świecąco okiego. - Tak, zajmę się dalej tymi waszymi inskrypcjami... Nie obrażę się jeśli powiecie mi jeszcze dla kogo pracuję? Wiecie, ludzie ze świecącymi oczyma i dziwnym głosem rzadko pytają mnie o pomoc....Podszedł do inskrypcji i zajął się tłumaczeniem drugiej strony. Tak jak poprzednio na razie tylko dla siebie, a później zobaczy co powie napastnikom. Rozgląda się także za jakimiś drzwiami, bronią... Czymkolwiek co pozwoli mu stąd uciec. Nieźle się wpakowałem, mam nadzieje że tym z Sił Powietrznych na mnie zależy i mnie stąd wyciągnął... Byle w jednym kawałku a nie plastikowym worku...
- Chcesz nać trochę prawdy? Dobrze, 21 czerwca 2011 roku nastąpi Dzień Sądu. Maszyna nazywana SKYNET wypowie wojnę ludzkości. Jesteśmy... - zaczął się śmiać. - Ups, to fabuła jednego z waszych filmów, zresztą całkiem fajny... To zaczniemy jeszcze raz. Nie jestem z Ziemi. Kiedyś, dawno temu na waszą uroczą planetkę przybyli moi bracia i wzieli sobie ludzi na nosicieli. Zostali ich bogami i takie postacie jak Ra czy Baal są prawdziwe, a nie mitologiczne. Niestety zbuntowaliście się i zakopaliście Wrota, nasz jedyny łącznik z waszą planetą. To że potem wróciliśmy statkami to inna sprawa... Kosmos jest wielki i jesteśmy na dziesiątkach światów, które zależą tylko od naszej woli. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?Gdy świecący mówił to odczytałeś troche inskrypcji. Sam początek był bełkotem, za to końcówka była bardzo zastanawiająca "wyprodukowano w ludowym państwie środka".
- No tak mogłem się domyślić... - Mruknął pod nosem słysząc słowa świecącego.- Hmm... Co do waszej inskrypcji... Początek to jakiś bełkot... Na końcu jest wzmianka o jakimś ludowym państwie środka... W wolnym tłumaczeniu to będzie brzmiało... "Zrobiony/ Wytworzono w ludowym państwie środka."Popatrzył jeszcze na chwile by upewnić sie, że nic nie pomieszał.- No to jestem wolny tak? Mogę już iść?
Oczy świecącemu znowu sie zaświeciły.- Co ty sobie jaja robisz? Chcesz znowu dostać? Nie mówisz mi chyba, że zrobiono to w Chinach! - złapał Gorwina za szyję.
- Po-poco miałbym kła-kłamać... - powiedział krztusząc się. - Mówiłeś, że jesteś kosmitą... Może to wyprodukowano na innej planecie... A ludzie tam mieszkający nazwali się Ludowym Państwem Środka?! - nie dowierzał własnym słowom, ale trzeba chwytać się każdej możliwości... Może to coś da... - Mogę jeszcze raz zerknąć na inskrypcje ale wątpię żebym się pomylił. - znów się zakrztusił lekko.Jeśli ktoś ma mi pomóc to najwyższy czas... Wątpię żeby puścili mnie tak jak obiecują... Pomyślał, po czym zobaczył czarne plamki przed oczyma. Zaczyna już chyba brakować tlenu, albo nerwy puszczają...