Forum › Fandom › Sesje RPG, PBF i inne › Star Trek: PBF PL › PBF - Komandor McMillan
Wysłałem mojemu głównemu inżynierowi jedną krótką wiadomość "Przykro mi, nie mamy tyle czasu. Przerwij procedurę i zajmij się monitorowaniem rdzenia. Zacznę od warp 1 jeżeli coś niedobrego by się działo, powinieneś sobie z tym poradzić". Po jej wysłaniu i potwierdzeniu odbioru wszedłem na mostek i udałem się na miejsce zarezerwowane dla kapitania-Przygotować procedurę wyjścia z doku - załoga zaczęła się uwijać przygotowując swoje stacje robocze. Większość oficerów zrobiła się lekko blada, ja siedziałem spokojne. Będzie co ma być, a ta misja była cenniejsza niż jeden okręt-Gotowe sir - zameldował sternik -Odejść od stacji 1/4 impulsowej - rozkazałem a okręt zaczął powoli oddalać się od Utopii-Przyspieszyć do 1/2 impulsowej - powiedziałem gdy osiągnęliśmy odpowiednią odległość -Przyspieszyć do pełnej po osiągnięciu pozycji Jowisza i przygotować się do wejścia w warp na granicach układu - Pierwszy oficer popatrzył na mnie lekko zdziwiony, zdawało mi się, że przełknął ślinę -Jeżeli jest pan religijny to dobry moment, żeby zacząć się modlić ... przygotować się do wejścia w warp. Zacząć od 1 i przyspieszać co 5 minut -
Lot mijał spokojnie. Okręt co prawda wpadał w lekkie drgania co jakiś czas, ale twój główny mechanik wyjaśnił spokojnym głosem że to nówka i jeszcze parę części musi się dotrzeć. Bez problemów osiągnęliście warp 8 zanim nie przestaliście przyśpieszać, nie chcąc zwracać na siebie zbytniej uwagi - oficjalnie wieźliście w końcu dyplomatów do jednego z tysięcy nieistotnych sporów - mknąc z maksymalną prędkością zaalarmowalibyście każdą stację nasłuchową na swojej drodze. Powoli zaczęły też napływać raporty o które prosiłeś. Tak jak się spodziewałeś, taktyczna nic nie znalazła. Zasugerowała jedynie, że zmiany w systemach ktoś mógł wprowadzić wcześniej, zanim gotowe podzespoły w ogóle zamontowano na okręcie. To zwiększało wykładniczo liczbę potencjalnych sabotażystów. Okręt funkcjonował dobrze, nie było żadnych dalszych problemów. Wyglądało prawie tak, jakby ktoś chciał was tylko odrobinę spowolnić. Z obecną prędkością, miałeś prawie sześć dni przed sobą. Nawet dodając jeden dzień na dotarcie na miejsce, już po charakteryzacji, miałeś całą dobę rezerwy w stosunku do zakładanego planu.
"Oczywiście jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem" powiedziało gdzieś tam pewne sceptyczne ja i szybko dodało "A czy kiedyś poszło?". Wstukałem na klawiaturze kilka komend -Za 15 minut spotkanie w pokoju narad - tak brzmiała wiadomość wysłana do szefów wszystkich departamentów i szefa załogi. Kiedy nadszedł odpowiedni czas jako ostatni wszedłem do ciasnego pokoju przy mostku i zająłem miejsce u szczytu stołu -Witam wszystkich to spotkanie jest stricte organizacyjne. Po pierwsze chciałem życzyć nam wszystkim jak najlepszej współpracy, w końcu spędzimy z sobą trochę czasu, wypada więc mieć o sobie jakieś pojęcie - po tych słowach uśmiechnąłem się lekko, z moim poziomem dostępu taka wiedza była na wyciągnięcie ręki -Po drugie zebrałem tutaj wszystkich ponieważ trzeba ustalić pewne szczegóły dotyczące prowadzenia okrętu. Po pierwsze, będziemy działali na 4 zmiany. Z mojego doświadczenia wynika, że dają załodze więcej czasu na odpoczynek, a i mniej doświadczeni członkowie trochę dzięki temu okrzepną. Wiem, że nie jesteśmy okrętem szkoleniowym, ale wysoki poziom załogi trzeba utrzymywać, szczególnie w związku z sytuacją po wojnie z Dominium. To płynnie sprowadza nas do kolejnej sprawy: szkolenia i treningi. Chcę by każdy szef departamentu opracował cykl szkoleń. Załoga nie może się nudzić, a poza tym może to kiedyś uratować nam życie. Kolejna sprawa to system awansów, nagród i kar. Proszę się go trzymać, wiem że czasami szkoda tracić dobrego członka załogi, ale trzymać wyróżniającą się osobę, tylko dlatego, że na okręcie będzie za dużo etatów a po awansie ją nam zabiorą, nie jest dobrą sprawą. Poza tym taki system podnosi poziom zdrowej konkurencji --Tytle tytułem wstępu. Jeżeli ktoś ma jakieś pytania, propozycje to teraz jest najodpowiedniejszy moment -
Oficerowie spojrzeli najpierw na siebie, a potem z powrotem wszyscy skierowali swoją uwagę na ciebie. Najwyraźniej, nikt nie miał żadnych uwag. Na dobrą sprawę, nic dziwnego - jeszcze cię w większości nie znali, a każdy punkt swojego przemówienia przekonywująco umotywowałeś. Teraz pewnie czekali na rozkazy na najbliższe dni.
-Udajemy się do stacji Varen 3 i jak wszyscy wiemy przez najbliższe 6 dni mamy wolne. Oznacza to możliwość a raczej konieczność rozpoczęcie szkoleń jak najszybciej. Poza tym daje wszystkim możliwość lepszego poznania okrętu. Cóż jeżeli to wszystko nie będę was odciągał od pracy. Na zakończenie powiedziałbym, że moje drzwi zawsze są dla was otwarte, ale boję się, że ktoś mi zabierze piwo z lodówki - po tych słowach uśmiechnąłem się dając znak, że to żart-Cóż sugeruję, żebyśmy wszyscy przeznaczyli ten czas na jak najlepsze poznania siebie nawzajem i reszty załogi. Im szybciej zaczniemy działać jak jeden sprawny mechanizm, czy jakoś tak tym lepiej. Jeżeli nie ma pytań, to dziękuję wszystkim - Nie było wszyscy spokojnie opuszczali pomieszczenie udając się do swojej roboty. Ja też miałem jedną do wykonania, czas zapuścić korzenie w fotelu na mostku ...
Na mostek wszedłeś powoli. Twarze twoich oficerów natychmiast zwróciły się w twoją stronę, mimo że przed chwilą cię widzieli. Bez zbędnego ociągania zająłeś swoje miejsce - ostatecznie, już wcześniej miałeś okazję się z nim zapoznać. Główny monitor przedstawiał jasne smugi mijane przez krążownik. Widok był po prostu piękny. Przywodził na myśl wszystko, o czym każdy kadet marzy wstępując do akademii. Przyszłość malowała się w naprawdę ciekawych barwach.
Masz cztery dni do opisania. Potem dopiero zacznie się coś dziać. Po Twojej odpowiedzi, usunę tą informację
Służba nie drużba, zawsze tak powtarzali ... kto tak zawsze powtarzał? Kazała mi zapytać moja sceptyczna część osobowości. No tak, wiele osób. Poczynając od instruktorów, po byłych dowódców. Oni żyli jednak w innych czasach, które już odeszły i nie powrócą. Federacja, Gwiezdna Flota zmieniły się. Wojna nas zmieniła, wojna nas osłabiła. Byliśmy silni ... nadal pozostawaliśmy supermocarstwem, a przy stratach naszych sojuszników, w tym kwadrancie mógłby się wyłonić system bipolarny ... chociaż kto wie? Przerwałem te płonne rozmyślania, bo chociaż pozwalały zabić czas, nie napawały optymizmem, a podobno trochę optymizmu na tym stanowisku może się przydać. Zresztą jakoś sobie nie wyobrażałem, żeby ktoś taki jak miał trafić jako wzór do jakiegoś magazynu, chyba że z podpisem: Poszukiwany. Uśmiechnąłem się z tego żartu ... Służba na mostku przeleciała bez żadnych przykrych niespodzianek. Idąc korytarzem do swojej kajuty zauważyłem podwyższony ruch. Widać zaczęto wprowadzać szkolenia, to dobrze im szybciej ta załoga się zgra, tym lepiej dla nas. Otworzyłem swoje drzwi i wszedłem do przestronnej kajuty kapitańskiej. Szybko się rozpakowałem, bo zbyt wielu rzeczy nie miałem, po czym postanowiłem rozpocząć swoje codzienne ćwiczenia. Zawsze tak robiłem na okręcie, zabijało to czas wolny. Jakoś nie miałem zbyt wielkiej ochoty bratać się z wieloma innymi osobami, strata ich bardzo bolała. Tak to łatwiej było się od tego wszystkiego odciąć. Najpierw strzelnica. O tej porze nie było nawet w niej zbyt dużego ruchu. Potem siłownia, trzeba było ćwiczyć, nigdy nie wiadomo kiedy to się przyda. Na sam koniec przyszedł czas na zabawę z workiem treningowym. Boks w takiej formie jeszcze nikomu na złe nie wyszedł. Po takim intensywnym wysiłku wróciłem do swojej kwatery. Trzeba było się umyć i z powrotem przebrać, w coś bardziej "odpowiedniego". Cóż zawsze przestrzegają przed rutyną, ale na okręcie trudno było w pewien jej rodzaj nie popaść. Obiad zjadłem w kapitańskiej mesie, obsługiwany przez swojego stewarda. Nadal ciężko było się do tego przyzwyczaić. Szczególnie kiedy steward był młodą, praktycznie dopiero co zaczynającą służbę, 20 letnią dziewczyną. Jasne wywiad ją z pewnością bardzo dobrze sprawdził, ale nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że przydzielając ją tutaj, ktoś tam na górze chciał mi zrobić żart. Oprócz posiłków i ćwiczeń resztę dnia spędzał na jakiekolwiek rozrywce. Raz holodeck, raz czytanie zaległych "lektur" w kajucie ... i tym sposobem nawet nie zorientowałem się, kiedy minęło 4 dni.