Forum › Fandom › Sesje RPG, PBF i inne › Star Trek: PBF PL › PBF - kapitan Qumos
Sprawdziłem ile czasu naszym okrętom zajmie transport kolonistów na planetę,Jeśli potrwa ponad godzinę pytam dziewczyny czy chciały by odwiedzić kolonię.
Mimo, że Istala miała swoje luksusowe futro to nawet i ona nie wykazała chęci zbadania tych lodowych pustkowii.Poczekałeś dwie godzinki bo jeszcze rozlokowywano chętnych na lot do Sfery po wszystkich statkach i byliście gotowi na kolejny lot. Tym razem trwający ponad 4 dni, gdyż mieliście po drodze odebrać jeszcze trochę nastepnych chętnych. Na szczęście byli rozlokowani na swoich statkach, więc ścisku nie bedzie większego.Plan obejmował Movirrę VI, Tarassę Prime, Kolbat III i Oglibok IIa.
Pobrałem na padda dane o koloniach a także wysłałem informacje do Istali aby grzała łóżko ponieważ niedługo się pojawię.
Następne dni były nudne jak flaki z olejem, więc często korzystałeś z łóżka. Przelot, postój, przelot, postój... Raz udało się przewieźć troche częsci z jednej kolonii do drugiej przy okazji zarabiając kilka sztabeczek.
Kolnie niczym się nie wyróżniały. Nie były położone na Żelaznej Ścieżce, szlaku kardazjańskich planet bogatych w złoża mineralne, raczej przypominały wysuszone kawałki skał, w sam raz dla Kardazjan. Tarassa Prime była kiedys światem rodzimych Tarassian, ale wygineli oni w globalnej zarazie jakieś 120 lat temu. Nawet medyczne służby Federacji, które badały ta sprawę jeszcze za czasów prze woja federacyjno-kardazjańską w latach 50 XXIV wieku nie znaleźli dowódów, że wirus był sztuczny.
Mozesz te dni sobie opisać jak chcesz.
Qumos dziennik osobisty Nuda nudą ale skoro już byliśmy na orbicie planety pokrytej niemal w całości pustynią postanowiłem zobaczyć jak to wygląda z bliska. Na planetę zabrałem niezbyt chętną młodą ale nie miała z byt wielkiego wyboru, a całą wycieczkę skwitowała stwierdzeniem że to największa plaża jaką w życiu widziała. Na jej świecie nie ma chyba pustyń, zresztą na Ferenginarze też więc chyba nie jest to niczym dziwnym. Osobiście uważam że widok był zapierający dech w piersiach a kąpiel w niewielkim stawie i jej śmiech kiedy skakała do wody był bardzo odświeżający. Z bardziej ciekawych epizodów pragnę odnotować to że Istala znalazła w bazie danych piękną futrzastą bieliznę z genialnymi frędzelkami. Uw wdzianko pochodzi chyba z Andori ale nie byłem wtedy zbyt zainteresowany słuchaniem więc nie jestem pewny. Zapytam następnym razem jak je będzie zdejmowała, a i kupie jej jakieś świetne perfumy pochodzące z lodowej planety kiedy tylko będzie okazja. Po za tym postanowiłem że Borea powinna się nauczyć jakiejś sztuki samoobrony, dlatego urządziłem zawody w walce wręcz zwycięzca dostanie nagrodę w wysokości 100 sztabek i będzie uczył młodą walki, ale tej ostatniej części nie podałem do publicznej wiadomości aby nie odstraszyć potencjalnego mistrza. Jestem bardzo ciekawy kto zwycięży, sam postawiłem już 20 sztabek na Dra'homa w końcu kto jak kto ale on na pewno umie się bić, może nawet ta cała nagroda mi się zwróci kto wie. A i jeszcze jedno, ta Cardassiańska ryba, nigdy nie chce jej widzieć na oczy ponownie. Kosztowała niemal fortunę a smakowała jak plazma z reaktora. Nigdy więcej. Ale przynajmniej części załogi smakowała, dobre i to.
Czas powoli mijał, a grupa statków powiększała się o kolejne. Widać, że Sfera była rajem dla tych co mieli dość ostatnich wydarzeń, wojny, konfliktów po niej, napadów piratów itd...Turniej trochę się przedłużył, bo o te 100 sztabek nieźle lali sie najemnicy, tak że kilku trzeba było odstawic do ambulatorium na dłuższe leczenie. trzeba było wymyslić jakieś reguły, bo niektórzy zawodnicy za bardzo wzieli sobie do serca maksymę "za wszelką cenę", wnosząc na arene nawet broń palną.Zbliżaliście się do Sfery, zostało jeszcze z 12 godzin, gdy na skanerach pojawiły się pierwsze patrole Izby. I to nie zwykłę Hideki czy Noriny, od razu kilka cięższe jednostki z zmodernizowaną K'Tingą na czele.- Kapitanie, jesteśmy wywoływani. Żądają kodów, zezwoleń od Izby na przylot i pełnej identyfikacji każdego statku.
- Przedstaw nas i podaj jakie tylko oni sobie tam kody żądają. - odpowiedziałem obserwując ex Klingoński okręt na głównym ekranie.
Kody zostaly szybko wyslane, a wam zezwolono na przelot, ale tylko okreslonym korytarzem.Zblizaliscie sie do Sfery, a kontaktow na skanerach przybywalo. Wreszcie pojawily sie wieksza: jeden, trzy, siedem, a potem...- Kapitanie, to jest tak potezne, ze...
- Tak wiem a pomyśl ile tutaj okazji do zarobku - odpowiedziałem czując mrowienie w uszach. - Swoją droga ciekawe jak wygląda od środka - powiedziałem właściwie do nikogo rozmyślając na tym jak potężna i bogata musiała być rasa która zbudował coś takiego i to w liczbie mnogiej.
Pamietales, ze czytales o tym jak odnalezliono ta Sfere, o Tolakach, ktorzy sprzedali ja IHF i o tym, ze jest niedokonczona od wewnatrz. Ale opis to jedno, a ujrzec to calkowcie inna rzecz.Sfera miala 176 milionow kilometrow promienia do slonca ukrytego w niej, a przyblizona ilosc powierzchni zdatnej do zamieszkania wynosila okolo 165 000 swiatow klasy M. Jednak miala jeden minus - kompletny brak zasobow naturalnych, poza darmowa energia ze slonca. Co gorsza, nie zostala ukonczona, wiec duza czesc nie nadawala sie jeszcze do zamieszkania. I co z tego? Przeciez nie ma 200 bilionow chetnych kolonistow...Wokol Sfery ustawione byly stacje kosmiczne i przeladunkowe, a mrowie statkow latalo tam i z powrotem. Przez otwarte wrota wlatywaly wciaz transportowce, inne wypluwaly puste, ktore zbieraly sie w konwoje i odlatywaly.Patrzac na ilosc zgromadzonych tu sil byles pewny, ze nawet flota Borga mogla pomazyc o zdobyciu tego miejsca z marszu. Nie tylko statki i stacje tworzyly nieprzeniknione pasy ochrony, na samym pancerzu Sfery zamontowano potezne stacjonarne dezruptory planetarne i tysiace wyrzutni torped.Twojemy konwojowi kazano czekac. Po jakis 10 minutach upchnieto was w kolejke do wrot numer 14. Przed toba staly transportwoce z woda, skalami i innymi materaialmi, za wami Tonga wiozaca replikatory przemyslowe.
Włączyłem interkom i powiedziałem - Tutaj Kapitan za 10 minut będziemy wlatywać do sfery Dysona, dla wszystkich zainteresowanych jej wewnętrznym wyglądem udostępnię obraz z głównych czujników na wszystkie konsole koniec transmisji - kiedy wyłączyłem interkom ustawiłem obiecany feed z czujników po czym wziąłem padd i zacząłem obliczać ile zarobię na tej misji.
Poczekaliście troszke dłużej, gdyż każdy statek dokładnie skanowano w poszukiwaniu kontrabandy i nielegalnych imigrantów. Na szczęście nikt nieupowazniony nie był na twoim okręcie, ale w kilku transportowcach już tak.Odesłano je na dalszą kontrolę, zaś was wpuszczono do środka. Przelecieliście kilkadziesiąt kilometrów najpierw panerza zewnętrznego, potem płaszcza "planetarnego" i na końcu wartwę zdolną do podtrzymania życia. I wreszcie zajasniało. Jednak od powierzchni odzielały was przezroczyste ściany komina, gdzie nie było grawitacji. Dopiero 10 kilometrów nad powierzchnią wzlecieliście w niebo.Wokół statku stały na orbitach stacjonarnych dziesiątki innych statków. Wokół nich uwijały się ladowniki i holowniki. Odbierały pasażerów, materiały i gotowe produkty potrzebne na budowę Sfery. A pod nimi stały juz gotowe budynki miast i stosy prefabrykatów. Zieleniły się pola i lasy, odbijały promienie żółtego słońca jeziorka i rzeczki. Zapewne w laboratoriach juz klonowano tysiące zwierząt i roślin by zasiedlić nowe połacie gruntu. Jakieś 30 kilometrów na wschód jaśniały na ziemi i w powietrzu ostrzegawcze światła. Gdy przybliżyłeś obraz to sielanka nagle się urywała, widziałeś tylko bure kształty sklanych hałd. Nad nimi latały holowniki, a z kontenerów wyrzucano tysiace ton zwyczajnej ziemi, piasku i kamieni.
Odkładając padd wydałem rozkaz aby ustawić nas na wyznaczonej pozycji lub jeśli takiej nie ma gdzie jest wolne i przygotować naszych pasażerów do opuszczenia pokładu.
Statek zostal ustawiony, ale co dziwne otrzymaliscie zakaz uzywania teleporterow. Po chwili okazalo sie, ze w Sferze obecne sa jakies zaklocenia i szansa niezmaterializowania sie po transporcie wynosi az 0,02%.Dlatego do Galora polaczono gietka rure, ktora okazala sie winda antygrawitacyjna. Pasazerowie zaczeli po kolei zjezdzac jak w parku rozrywki, choc nie mogli przekroczyc niebezpiecznej predkosci. Innych zabraly promy.Troche bylo zamieszania, jakis dzieciak sie zgubil, dziadek zawieruszyl sie w kibelku i powiedzial, ze stamtad sie nie ruszy, ale ochrona spacyfikowala "zamachowca" puszczajac gaz rozweselajacy do toalety i zasmiewajacy sie staruszek dal sie grzecznie prowadzic przed synowa i wnuka.wszystko to trwalo kilka godzin, a ty pilnujac by wiecej problemow sie nie pojawili uswiadomiles sobie, ze za chwile zacznie sie twoj urlop na Xildzie V. Tylko trzeba bylo sie tam dostac.
Kiedy wszyscy pasażerowie zeszli z okrętu a wszystkie odwiedzane przez nich sekcje zostały przeszukany na wypadek gdyby ktoś zgubił coś wartościowego usiadłem ponownie w moim fotelu i zacząłem przeglądać wszystkie dostępne metody dostania się na plażę.Szczególną uwagę zwracałem na wszystkie konwoje lecące w tamtym generalnym kierunku.