Forum › Fandom › Sesje RPG, PBF i inne › Star Trek: PBF PL › PBF - Chorąży Mandela
- Piiiiiiiiiii!!!Obudził ciebie ostry pisk. Zerwałeś się z miejsca i uderzyłeś w podstawę łóżka powyżej. Otumaniony z powrotem upadłeś na to twarde coś, co podobno jest łóżkiem.Powoli przypominałeś sobie gdzie jesteś. Nie był to ani twój pokój na Ziemi, ani kwatera w akademiku przy Akademii Gwiezdnej Floty. Rozejrzałeś się po kajucie. Ciemnozielony kolor ścian pozwolił ci odgadnąć, gdzie jesteś. Byłeś na IRS Dvarian, romulańskim okręcie klasy D'deridex.- Wstawaj chorąży! - ryknął na ciebie porucznik z górnej pryczy. - Nie po to zabraliśmy was z Ziemi byście sobie wygrzewali tyłki w łóżeczku. Ubierać się i na wachtę!
- Tak jest - odpowiedziałem, rozcierając dłonią czoło, chciałem go zpowymyślać ale się powstrzymałem. Ledwo się zwlokłem z pryczy, bo trudno nazwać coś co jest twarde jak deska łóżkiem i poszedłem do łazienki załatwić swoje potrzeby fizjologiczne i całą resztę. Przez chwilę zaczałem się zastanawiać w jakie to ja bagno wdepnąłem. Mam stopień chorążego a czuję się tak jakbym był na pierwszym roku w akademii, czyli jednym słowem samo dno. Może ndchodzące chwilę polepszą mi nastój ale szczerze w to wątpię.
Myjąc się przypomniałeś sobie ostatnie chwile przed odlotem. Promocja na oficera, przyrzeczenie otrzymania dowództwa na okrętem szkolnym. I niesamowita propozycja romulańskiego negocjatora, który zaoferował możliwość zabrania swoim okrętem ciebie i kilku innych kadetów do układu Draken, gdzie przyrzeczony okręt był remontowany.- Ruszaj się panienko! - do łazienki wszedł romulański porucznik. - Co tak długo? Twoja dzisiejsza wachta jest na pokładzie 15. Macie pilonować, aby nikt niepowołany tam się nie kręcił. Karabin odbierzecie w zbrojowni numer 2! - porucznik, nie czekając co odpowiesz, wyszedł.
Jednak miałem rację. Niechcąc narażać się bardziej przełożonym sprężyłem się jak mogłem i udałem do zbrojowni po odbiór karabinu. Jeszcze lepiej, mam używać czegoś od czego bym najchetniej trzymał się z daleka. Cóż służbna nie wakacje i wykonać trzeba ją będzie. Idąc korytarzami starałem się zwracać jak najmniejszą uwagę. Zielono to, zielone tamto, jednak federacyjni inzynierowie mają lepszy zmysł gustu. Bardziej odpowiedni byłby kolor niebieski. Trochę mi czasu zabrało dotarcie do celu. Stojąc przed drzwiami zbrojowni poprawiłem mundur poczym wszedłem do środka - Chorąży William Mandela zgłasza się po odbiór karabinu - wyrzuciłem z siebie jednym tchem.
- A to wy... - mruknął żołnierz. Odwrócił się i podał ci jeden z szafy. - Zwrot najpóźniej za 8 godzin i 15 minut. Możecie udać się na miejsce warty.
Niechętnie wziaałem karabin, przewiesiłem go przez ramię poczym udałem się na pokład który na którym miałem odbyć dzisiejszą wachtę. Wolałbym siedzieć w warsztacie lub labolatorium a nie patrolować pokład z bronią w dłoniach. No cóż psia służba, trza ja odbębnić. Z takim negatywnym nastawieniem udałem się na odpowiedni pokład. Po drodze zastanawiałem się co miało znaczyć "Macie pilonować, aby nikt niepowołany tam się nie kręcił."
Stałeś na straży przed przydzielonymi ci drzwiami. Nikt się nie pokazywał. Po kilkudziesięciu minutach światła lekko przygasły, a suchy głos komputera powiadomił:- Uwaga, został włączpny generator maskowania.
- Piknie, po prostu piknie - powiedziałem cicho sam do siebie. Przy zmniejszonej widoczności wzmożyłem czujność, przecież nie jestem kotem, chociaż po paru chwilach przypomniało mi się jedno ze szkoleń w akademii. A mianowicie, działania w pomieszczeniach przy małej ilości światła lub jego braku. Jeden z instruktorów ciągle nam wpajał aby zawczasu zapamiętać jak największą ilość szczegółów, przy zmniejeszonej widoczności mózg sam dopasuje wzrok i odpowiednio to przetworzy. Pastępując zgodnie z instruktażem zrobiłem to samo. Broń mocniej ścisnałem w dłoni tak aby przypadkowo mi nie wypadała.
Oczekiwanie przedłużało się. Na szczęście niedaleko twej pozycji był bulaj. Przez niego mogłeś widzieć kawałek kosmosu. Po zamaskowaniu sąsiednich jednostek bylo widac tylko smugi gwiazd. Po kilku minutach okrętem szarpnęło. Poczułeś jakiś gwałtowny manewr. W bulaju zauważyłeś dwa Griffiny i dwa Raptory trzymające wiązkami trakcyjnymi jakąś małą jednostkę.
Gdy okrętem szarpneło instynktownie próboałem złapać się czegokolwiek tak aby nie stracić równowagi i nie upaść. Poczynania Griffinów i Raptorów wzbudziły umnie duże zainteresowanie toteż spoglądając co chwila na końce korytarza podszedłem do bulaja aby lepiej widzieć co dzieje się na zewnątrz.
Zauważyłeś, że kolejne 4 romulańskie jednostki trzymają promieniami podobną jednostkę.- Uwaga mówi admirał Braden. Za chwilę do cel zostanie przetransportowanych 97 piratów. Za każdą próbę oporu karać śmiercią.Usłyszałeś zbliżające się kroki oddziału żołnierzy.
Natychmiast wróciłem pod drzwi które miałem pilnować, wzrok skierowałem w stronę z której słyszałem odgłosy kroków i czekałem. Mam zabić człowieka od tak sobie, nie ja tak nie postepuje, najpierw będzie kolba później ogłusznie, tylko maksymalnie opornych potraktuje ustawieniem na pewną smierć.
Za rogu wyłoniła sie grupka obcych różnych ras eskortowanych przez kilku żołnierzy. Prowadził ich porucznik.- Oto nowe rozkazy podpisane przez admirała Bradena. - podał ci padd. Na szczęście tekst był w zrozumiałym dla ciebie języku. - Od tej chwili masz pilonować piratów, którzy będą przebywać w tej kwaterze. - odwrócił się i ryknął na piratów. - Dalej wsioki! Do środka bo stracę cierpliwość!Piraci potulnie weszli do kajuty. Jak zdążyłeś zauważyć, wcześniej nic w niej nie było, nie licząc dwóch łóżek. Musiało się nimi podzielić dziesięciu.Porucznik wskazał na dwóch żołnierzy i zablokował drzwi kodem. Jeden z wyznaczonych stanął z drugiej strony drzwi, a drugi na końcu korytarza.- W razie buntu wszystkich zabić. - rozkazał porucznik i odszedł.
Odpowiedziałem tylko - Tak jest - choć chciałem powiedzieć coś więcej nie odważyłem się, zrobię dokładnie to co do mnie należy ale napewno nikogo nie zabiję.
Na szczęście nie musiałeś sprawdzać czy romulańskie karabiny są skuteczne na bliski dustans. Pojmani piraci byli nad wyraz spokojni - chyba wiedzieli, że Romulanie z nimi nie będą się patyczkować.Po kilku godzinach nowy strażnik zajął twoje miejsce. Odstawiłeś karabin do zbrojowni. Miałeś 4 godziny wolnego czasu przed capstrzykiem dla twej wachty.