Forum › Fandom › Sesje RPG, PBF i inne › Sesja RPG › "Oblicza Prawdy"
USS Merovingian
MOSTEK
-Komandorze, wyszliśmy z mgławicy.-powiedział sternik Chihuahua.
-Proszę wyznaczyć najbezpieczniejszy kurs w stronę centrum naszego terytorium i odlecieć na odległość 1 r.ś.
-Komandorze, ze względu na potencjalne zagrożenie zalecam podniesienie osłon taktycznych.-powiedziała T'Mol.
-Wykonać.-odpowiedział John Rastignac, oficer dowodzący i czekał co się stanie...
Po chwili na mostek wszedł kapitan pospiesznie.
-Status?
-Właśnie wchodzimy w warp, prędkość warp 9.-odpowiedział Pierwszy.
-Komandorze, jedna rzecz mi się w tym wszystkim nie podoba. USS Livingstone przyleciał do mgławicy i został prawdopodobnie unieruchomiony, a załoga poddana śpiączce. Być może natknął się na tą samą anomalię, przed którą ostrzegł nas komunikat?-spytała T'Mol.
Po wysłuchaniu jej zdania twarze obu oficerów dowodzących wyraźnie zrzędły. Nikt się nie spieszył by podzielić los załogantów Livingstone'a. Nawet hipotetycznie...
-Analiza danych z sensorów pomogłaby nam ustalić przyczynę katastrofy Livingstone'a-podpowiedział operacyjny.
-Nie mamy na to czasu.-uciął szybko kapitan.
-Może uda się znaleźć cokolwiek... Możemy nie zdąrzyć uciec przed anomalią.
-Dane zabhał ze sobą Livingstone.-odpowiedział zdenerwowany kapitan.-Steh, maksymalna wahp alahmowa. Cała możliwa moc do napędu!
-Kapitanie! Rdzeń warp sprawny!--Znakomicie. Pełna prędkość, lecimy do domu!--Tak jest, sir.
- Kapitanie, rejestruję gwałtowny wzrost zakłóceń...- BetleH opuścił mglawicę - padł meldunek taktycznego.Kal popatrzył na Shincar z zastanowieniem.- Co na to twoja logika?- Nic - wzruszyła ramionami białowłosa. - Za mało danych.- Stan osłon? - Se'Datha niczego nie zostawiał przypadkowi. Jeśli miał przed nosem coś, czego nie rozumiał, reagował zawsze tak samo...- Nominalny.- Utrzymywać je na tym poziomie... Kanał wywoławczy do betleH'a!Otwarty."Se'Datha do Coena. Rejestrujemy niezidentyfikowane zakłócenia. Nie wiemy, co to jest. Może pański naukowy ma więcej danych?"Kal czekał na odpowiedź...
Załoga na pokładzie Vornaka w napięciu obserwowała rozwój sytuacji………..- Mamy już jakieś odczyty z sond ?! - spytał zniecierpliwiony kapitan- Tak……… zakłócenie grawitacyjne wzrasta coraz szybciej…… to może spowodować załamanie normalnej przestrzeni które wywoła silna eksplozje - zasugerował wojownikNagle na mostku rozległ się sygnał ostrzegawczy informujący o zbliżających się okrętach. W jednej chwili jeden po drugim z odmętów mgławicy zaczęły wynurzać się federacyjne okręty które pospiesznie zaczęły wchodzić w warp oddalając się z systemu. Na samym końcu armady kapitan dostrzegł znajomą sylwetkę IKC betleH…………- Są ! - krzyknął- Kapitanie ! Okręty Gwiezdnej floty wycofują się z systemu, sugeruję zrobić to samo ! - zameldował Krug- IKC betleH wywołuje nas na kanale ogólnym ! - zameldował wojownik- Na główny ekran !>> Kapitan Coen do wszystkich okrętów klingońskich ! Wycofać się natychmiast na bezpieczną odległość ! To …… <<- Łączność została zerwana ! To te zakłócenia …… - zameldował KrugKapitan spojrzał jeszcze na mgławicę i kryjący się gdzieś tam prawdopodobnie romulański okręt poczym rozkazał………- Mazdek pełen zwrot ! Awaryjne wejście w warp. Krug osłony na maksimum !........ I spróbuj utrzymać łączność z sondami jak długo się da. Może zarejestrują przed zniszczeniem co wytwarza te zakłócenie……- luq ! Krążownik zaczął ostro skręcać uruchamiając jednocześnie główny napęd. Vor`Cha wraz z towarzyszącymi jej myśliwcami rozpoczęła manewr wchodzenia w warp…………
Po chwili Mariposa opuściła mgławicę.- Jesteśmy na zewnątrz- Dobrze, kurs na Pacyfike najpierw skok na odległość 1 ly a później zobaczymy, max warp.Gondole rozbłysły bielą i Mariposa weszła w warp osiągając 9 na skali, lecz czas się skończył a mały okręcik był ciągle w drodze.
Zakończenie
Okręty zaczęły wydostawać się z mgławicy, popchnięte do tego kroku poprzez nieznane zagrożenie, które pojawiło się w tamtym rejonie. Zarówno dowódcy Gwiezdnej Floty, jak i Klingońskich Sił zadecydowali się na wylecenie do pustej przestrzeni i przygotowań do wejścia w warp.
Dowódcy USS Merovingian, USS Excalibur i USS Mariposa skierowali swoje okręty w przestrzeń Federacji, aby wyjść z warp w odległości jednego roku świetlnego od mgławicy, dzięki czemu ich okręty miały pozostać bezpieczne. Tak wynikało w każdym razie z ostrzeżenia, które główny komputer podał przed niecałymi pięcioma minutami. Po kolei trzy jednostki Gwiezdnej Floty zaczęły wchodzić w warp i znikać w charakterystycznym, jasnym błysku.
Okręty Imperium Klingońskiego również rozpoznali zagrożenie i ich kapitanowie podjęli odpowiednie środki. Pierwszy oddalił się od mgławicy IKC Vornak, dowodzony przez kapitana D’mega. Dwa pozostałe okręty pozostały jeszcze przez chwilę na granicy chmury gazowej.
Upłynęło już wyznaczone ostrzeżeniem pięć minut, a wewnątrz mgławicy zaczęło narastać zakłócenie grawitacyjne. Początkowo skupione w jednym punkcie, coraz bardziej zwiększało swoją intensywność, aby ostatecznie zamienić się w kulistą falę. W mgnieniu oka, z prędkością światła zaczęła ogarniać przestrzeń mgławicy, zagarniając coraz większe jej obszary. Każdy atom, każda cząstka, który znajdował się w sferze oddziaływania fali, był poddawany ogromnej sile – związki wodoru, helu i innych pierwiastków, różnorakie pyły miażdżone były przez nieprawdopodobnie silne ciążenie. Materia zebrana w najbliższej okolicy skupiała się u źródła fali, która teraz rozchodziła się we wszystkich kierunkach w przestrzeni. Jednak im dalej od źródła, tym mniej było materii i tym mniej wyrzucane było do środka. Wreszcie jednak, gdy zakłócenie grawitacyjne przebyło już kilkaset tysięcy kilometrów, dostatecznie skupione cząsteczki zaczęły łączyć się – wpierw po cztery atomy wodoru ze sobą. Przestrzeń skupionej w sobie mgławicy zaczęły rozjaśniać rozbłyski, wyzwalające wielkie ilości energii, która następnie wzbudzała następne cząsteczki albo była wyzwalana w przestrzeń kosmiczną śladem fali grawitacyjnej. Ta zaś dotarła już do krańca mgławicy, gdzie część materii popchnęła ku jądru, zaś niewielką resztę wypluła, otaczając powstały w centrum jasny punkt kulistą, cienką powłoczką gazów i pyłów.
Romulański Norexan wynurzył się z mgławicy, zaś dzięki staraniom jego głównego inżyniera wreszcie został przywrócony napęd warp i maskowanie. Gdy jednak po wkroczeniu do próżni sprawnie zaczęły działać sensory okrętu, załoga zobaczyła na nich zbliżającą się z prędkością większą od światła falę grawitacyjną. Nie było jednak już czasu na reakcję dla kapitana Thengela – jednostka niczym zabawka zmiażdżona została przez działające ciążenie i stała się częścią pasa wokoło protogwiazdy. Załoga nieszczęsnego okrętu, prócz oficerów mostka, nie była nawet świadoma końca swego istnienia, jaki spotkał ich na tej feralnej misji.
Jądro jaśniało wściekłym, białym światłem, charakterystycznym dla młodych, formujących się gwiazd. Temperatura osiągnęła odpowiednie rozmiary, aby stabilna reakcja termojądrowa utrzymywała się, dając gwieździe odpowiednią energię. Po mgławicy nie pozostały jakiekolwiek ślady, zaś zacierająca je fala grawitacyjna podróżowała dalej w przestrzeni kosmicznej, aż wreszcie rozproszyła się.
Na sensorach FTL oddalonych okrętów pojawiła się nowa gwiazda, powstała dzięki walce pomiędzy Imperiami i nieznanemu zagrożeniu, którego prawdziwą istotę skutecznie postarali się ukryć oficjele Zjednoczonej Federacji Planet. Jednostkami lekko zatrzęsło, co spowodowane było resztkami fali – widać bezpieczna granica wcale nie była taka bezpieczna. W kosmos wędrowało silne, wyzwolone przez protogwiazdę promieniowanie elektromagnetyczne – jednak to dotarłoby do tam dopiero w przeciągu roku, a i tak rozproszyłoby się dostatecznie, by nie wywołać żadnego skutku.
Sensory przetrwałych okrętów Federacji i Imperium wykryły zbliżający się z prędkością warp okręt – okręt Gwiezdnej Floty. Po chwili z podprzestrzeni wyszedł federacyjny Excelsior, oznaczony jako USS Columbus, którego numer identyfikacyjny oznaczony był jako NX – faktycznie, specyfikacja delikatnie różniła się od podtypu alfa, beta i delta. Zaraz też wywołał trzy bliźniacze jednostki.
Na ekranach głównych pojawiła się sylwetka kapitana Floty w niebieskim mundurze sekcji naukowej. Co dziwne, w erze zaawansowanej medycyny i farmacji nosił on staroświeckie okulary. Zaraz też odezwał się do kapitanów Fluoreaux’a, Reydena i Rheinharda.
- Witam panowie. Dobrze widzieć was w jednym kawałku, patrząc na to co tu się dzieje. Przysyła mnie Admiralicja i Federation Foreign Office. Jako że odnaleziony został USS Livingston z całą załogą, więc należy uznać, że wasza misja tutaj została wypełniona. Nie muszą panowie martwić się o zagrożenie ze strony romulańskiej, bowiem wobec mediacji naszego ministerstwa rząd na Romulusie odciął się od swoich byłych oficerów wywiadu, podobnie jak zrobił to w przypadku Prometheus’a. Wy zostajecie oddelegowani do najbliższej bazy gwiezdnej, gdzie macie oczekiwać na następne rozkazy i oczekiwać na transportowce, które zajmą się romulańskimi... „gośćmi”. – po czym dodał szyderczym głosem – W imieniu Floty dziękuję panu, kapitanie Fluoreaux, za tak delikatne rozwiązanie tej sprawy.
Kapitan Excelsiora przerwał połączenie, po czym nawiązał je z Klingonami. Zobaczywszy „białowłosego” delikatnie się żachnął.
- Witam. Panowie, z całym szacunkiem muszę poinformować, że w tamtym przyjaznym słoneczku zostały pogrzebane ostatnie ślady obecności romulańskiej w naszych granicach. Dlatego też sądzę, że mogą panowie spokojnie obrać kurs na terytorium Imperium Klingońskiego – jeżeli będzie to niezbędne, to zapewnimy wam eskortę.
Jak tylko dowodzący klingońskimi siłami kapitan Coen rozkazał formacji Imperium obrać kurs w macierzystą przestrzeń, zaczął, jednocześnie popijając klingońskie wino-krew, przeglądać przechwycone z romulańskiego okrętu naukowego dane wywiadowcze. Składały się na nie plany techniczne okrętów klasy Norexan, przechwycone ze stoczni romulańskich, dane o niektórych agentach romulańskich, którzy zakonspirowani zostali w wywiadach Zjednoczonej Federacji Planet i Imperium Klingońskiego, niektóre schematy organizacyjne wysokich instytucji romulańskich, a także tajne dane dyplomatyczne, dotyczące niezależnych kolonii i systemów, które bądź to chcą zwrócić się ku Federacji, jednak obawiają się romulańskiej interwencji zbrojnej, bądź tam proromulańscy radykaliści planują przewroty polityczne.
Kapitan Coen pociagnał mocno z butelki, gdy czytał kolejne strony zapisów. Nie stanowiły one nawet kilku procentowej części danych, jakie Rus'Sel przewoził na okręcie naukowym.
- Łączność, skontaktujcie mnie z generałem Ker'Takiem, najwyższy poziom zabezpieczeń.
Po chwili na ekranie pojawiła się poznaczona bliznami twarz klingońskiego oficjela.
- Coen, jak udała się akcja? - zapytał na wstępnie.
- Zniszczeniu uległo w sumie siedem okrętów romulańskich: trzy "Jak Jej Tam", trzy Warbirdy oraz jeden jakiś "Jak Jej Tam", jakiego nigdy wcześniej nie widziałem. Mamy dokładny zapis czujników tej jednostki. Stracilismy jednak kilkaset osób, głownie z załogi Vornaka - dokonczył z powagą.
- Rozumiem... Będziemy ich wspominać ze czcią, jaka należy się wojownikom. - odparł Klingon, spuszczając na chwilę głowę - A jak poszła misja przejęcia naszego agenta?
- Niestety - we wściekłością odrzekł człowiek - zginął, ale zabrał wiele romulańskich Ha'De'blah ze sobą.
- A więc misja się nie powiodła.
Coen uśmiechnął się.
- Nie powiedział bym - przegladam właśnie dane, które zdołalismy zgrać... - po czym kapitan wyliczył przechwycone dane wywiadowcze.
- Rozumiem......jest jeszcze coś.....dowiedziałem się, że Federacja rząda, abyśmy niezwłocznie wydali jeńców Romulanom, by załagodzić cały konflikt. Oni tak zrobia ze swoimi jeńcami.
- A takiego. - Coen chciał uczynić jakiś gest, jednakże powstrzymał się. - A my co zrobimy?
- Zatrzymamy, "przesłuchamy" i wyciągniemy co się da. Obecnie Wysoka Rada debatuje, czy nie rozpocząć ofensywy na granicy romulańskiej, bo za bardzo się panoszyć zaczęli.
- Apropos przesłuchania, dowódca tych Romulan jest, choć może się to wydawać nierealne, osobą odważną i honorową. Obiecałem mu, że jego ludzie nie będą torturowani, dlatego prosiłbym o użycie innych metod.
- Skany telepatyczne nie są tak pewne - zaczął Ker'Tak - ale dobrze, jestem ci coś winien za przełęcz B'Tar, więc żadnemu z Romulan włos z głowy nie spadnie.
- Dziękuje, generale. - Coen skłonił się nisko.
- Myślisz, że coś wie? – zapytał kapitan Excelsiora, zabierając się do picia herbaty w zaciszu swojego gabinetu.
- Wątpię. Fluoreaux zbytnio ceni swój tyłek, aby dać się złapać na czymś takim.
Kapitan spojrzał wrogo stojącego przy replikatorze oficera w czarnym, pochłaniającym energię fazerów mundurze.
- Rzeczywiście? A skąd ta pewność?
- Sprawdziliśmy go na samym początku – jakby było inaczej, to nie poprowadziłby tej misji.
- I przewidzieliście ten cyrk? – drwiąco spytał kapitan, na co twarz rozmówcy przybrała lodowaty wyraz.
- Nasz człowiek na Merovingian sprawdzi resztę.
Zapadła cisza. Dowódca USS Columbus spróbował napoju w filiżance.
- Gorące. Teraz lecimy do Steeda, jako przyjaciel muszę się zobaczyć z byłym podwładnym i kolegą.
- Cóż za troskliwość. – powiedział agent.
„Troskliwość. Tak... Naprawdę.” Pomyślał kapitan ze smutkiem.