Forum › Fantastyka › Star Wars › Star Wars: The Force Awakens
Czuć faktycznie lekki, no dobra spory, remake IV części. Co do pojawienia się Hana dokładnie tak samo w idealnym momencie pojawił się Kenobi w IV i wszystko grało, ot nieznane są ścieżki Mocy ?
Mnie najbardziej nurtuje i niezbyt pasuje ciągnięcie dalej wątku Ruchu Oporu. Rebelia walczyła o odtworzenie Republiki, a ta w VII już istnieje więc przeciw czemu i dla czego teraz ten "bunt"?
Witam wszystkich jako debiutant na Forum.
Będzie spoiler.
W kinie podczas seansu był taki rozgardiasz, że mi trochę szczegółów umknęło - albo i nie dowierzam czasem temu, co widziałem. Więc zapytam. Może ktoś sobie ponowił wypad do kina.
1.Jakie właściwie planety były, że tak to ujmę, zatomizowane? Były ich migawki. Stolica też? Ile słońc jest w tym układzie? Jedno? Zgasło Waszym zdaniem na dobre?
2. Dobrze załapałem, że Republika w przedstawionym kontekście jest neutralna?
3. Co było po kolei w tej wizji dziewczyny, bo ma to znaczenie dla rozkodowania kontekstu ostatniej sceny, skrzynki itd - wiadomo?
4. Głos Bena jest w wizji czy go nie ma?
5. Co to za drewniana skrzynka była na schodach na wyspie? To taka na korzonki?
Dzięki.
No to zarzucę takim skromnym backgroundem dzięki któremu może trochę się rozjaśni sytuacja 🙂
Po zwycięstwie rebeliantów nad Imperium w VI części stworzono Nową Republikę. Wciąż jednak Imperium miało liczne siły, więc walki trwały jeszcze jakiś czas. W bitwie na Jakku (stąd wraki w filmie) pokonano ostatecznie Imperium, którego resztki uciekły w nieznane regiony galaktyki reorganizując się w First Order. FO stał sie czymś w rodzaju wojskowej junty dowodzonej właśnie przez Snoke'a i składającej się z doświadczonych oficerów Imperium. Republika się dość mocno rozbroiła uważając, że nie ma już zagrożenia, tylko Leia stworzyła swoją prywatną armie, czyli właśnie filmowy Resistance by śledzić ruchy First Order.
Zniszczona w filmie planeta była ówczesną stolicą Republiki. Nie było już stolicy na Coruscant, tylko rotacyjnie na różnych planetach. Także generalnie zadano odradzającej się Republice potężny cios, ale jej nie zniszczono.
Bardzo brakowało mi w filmie jakichkolwiek wątków związanych z Republiką, rzucenia jakiegokolwiek światła. Z chęcią przehandlowałbym cały przydługi i bezpłciowy motyw kantyny za to.
Dzięki. Ja również dołączam się z pytaniem o źródło. Jednak mi się wydaje, że migawkę starej stolicy widziałem. Jeśli nie, to czy są pomysły jaka to była tak zurbanizowana planeta? Podtrzymuje dalsze pytania.
Kantynę bym zostawił ale rzeczywiście poziom odpolitycznienia tej części był chyba przesadny. Rozumiem zamysł, aby to nie przypominało fabularnych pierwszych trzech części - ale poszło w drugie ekstremum.
Po drugim seansie, wady i niedociągnięcia zaczynają być wyraźniejsze. Rzeczywiście istnienie Republiki, First Order i Resistance jest dosyć dziwnym ukladem politycznym. Delikatme nakreślenie sytuacji byloby na miejscu. Drugie pytanie jakie przychodzi mi do glowy, to ile gwiazd jest w ukladzie w którym zbudowano Starkillera? Skoro do jednego wystrzału potrzeba energii całej gwiazdy? Poza tym, nawet jeśli Leia sama prowadzi ten Ruch oporu to naprawdę nie zwróciła się o pomoc do Republiki, aby zniszczyć Gwiazdę Śmierci (bo to nowa GŚ)? Resistance wiedział o tej broni, a Republika zupełnie nic? Serio? Zawsze też mnie wkurzało u Abramsa jużod pierwszego Star Treka jego skrótowość. Han i reszta naprawdę widzieli zniszczenie tych wszystkich planet? Mało prawdopodobne, by było to obrębie tego samego układu. Podobna sytuacja miała miejsce gdy Spock obserwował zniszczenie Volcana. Swoją drogą, J.J. lubi niszczyć gwiazdy, planety i unicestwiać miliardy żyć.
Jestem też potwornie, ale to bardzo potwornie zawiedziony zupełnym brakiem kapitan Phasmy która została sprowadzona do roli nie wiem nawet czego. Tak mocno promowany badass, a tu nic, zero, dwie, trzy kwestie. Myślę, że to jej należał się pojedynek z Finnem w czasie ataku na kantynę. Strasznie się zajarałem tą postacią. Ogromne rozczarowanie. Przekonuję się natomiast do Kylo Rena jako do postaci ogromnie skonfliktowanej wewnętrznie, który tak pragnie być Vaderem, a kompletnie tego nie potrafi.
Nie zmieniam jednak zdania. Force Awakens to fantastyczny powrót do korzeni.
Elvenking jakieś źródło dla tych informacji?
Starwarsowa wiki ze źródłami zarówno w filmach, grach, jak i książkach i reszcie kanonu. Całkiem przyzwoite źródło http://starwars.wikia.com/wiki/Main_Page
Background filmu głównie pod tymi hasłami:
http://starwars.wikia.com/wiki/New_Republic
http://starwars.wikia.com/wiki/First_Order
Dzięki za źródła. Im głębiej się tam w coś wczytuję, tym jestem bardziej załamany. Czasem na coś był pomysł, ale w filmie zostało to uproszczone. Źródła nowego kanonu to jakieś Lego opowieści i książka oparta na fabule filmu. I będzie się trzeba z tym zapoznać... 🙂
Z tą nową Gwiazdą Śmierci to mam te same kłopoty logiczne, co przedmówcy. Jak ona powstała na jakiś "nieznanych antypodach" galaktycznych i została zbudowana na jakiejś planecie (drzewka tam były i lasek) to rzeczywiście w wyniku ładowania jakieś słońce "się wypaliło" i w takimże systemie zniknęła planeta. I nikt nic nie zauważył! Po drugie, co to za technologia, że FO może sobie przemieszczać spore ciało niebieskie i to w takim tempie, że się nikt nie skapnął, że w systemie ze stolicą w której jest siedziba Senatu i Flota (bo jak zrozumiałem noworepublikański rząd ma siedzibę gdzie indziej), nagle się ten Starkiller i to naładowany pojawił. To już nie księżycowe maleństwo. Potem ciach ciach i padło kilka planet. To się tu na prawdę dzieje?
Pani złodupczyni Phasma to wyszła na jakąś blond-idiotkę, której tajemnicą jest to, że nie wiadomo czy nie jest łysa, jak jakaś członkini rodu Molari z B5. To już lepiej wyszedł meta dowcip z Bondem Szturmowcem.
Syn po złej ścieżce mi się dla odmiany również bardzo podoba. Przy pomnikowo zdeterminowanym niepokalanie poczętym Anakinie z epizodu 1 to ogromny postęp. KR to dorosły dzieciak z mentalnością pięciolatka i ego dziadziusia. Rewelacja. Jest to i zabawne i makiaweliczne zarazem ze scenariuszowego punktu widzenia.
Nie wiem jak Wy, ale im bardziej się zastanawiam nad fabułą siódemki to ewidentnie przywołuje mi się film Iron Sky. Imperium upadło. Jakieś resztki przejęły zasoby wiedzy i naukowców i w totalnym odizolowaniu rozwijały swoją straszliwą technologię i jakimś cudem (mimo mniejszych zasobów niż Imperium) przewyższają je po klikudziesięciu latach technologicznie i to w przedbiegach. Potem paralela jest gorsza. W Iron Sky mieliśmy się pośmiać w humorze rodem ze Szklanką po łapkach. Tu było na serio. Wyssali niby słońce, strzelili a w układzie i tak było widno.
Najbardziej niesamowite jest to, że i tak mi się to bardzo podoba. Co by sobie na DżejDżeja nie złorzeczyć, to sztuka z reanimacją kina nowej przygody mu się udała. Ja, stary chłop, znowu poczułem Moc i ubyło mi chyba zarostu w paru miejscach, bo się poczułem znowu zasmarczonym chłoptaśkiem.
Po drugim seansie nadal masy rzeczy nie rozumiem i widzę więcej niedorzeczności - nadal jednak bardzo i się ta nowa odsłona GW podoba.
Pojawiły się pewne spoilery odnośnie ep. VIII i mam takie niejasne przeczucie że właśnie dopiero tam, przynajmniej częściowo zostaną wyjaśnione pewne kwestie "kto, z kim i za ile". Mnie osobiście film się podobał, można oczywiście przyczepić się do pewnych luk i błędów w fabule, ale realizacja i ogólny zamysł jest bardzo na plus. Na przykład efekty specjalne są w tle opowieści, a nie fajerwerkami które ogląda się zamiast filmu. Podobało mi się też to że trailer kierował domysły w złym kierunku (przynajmniej większość), przez co pewne delikatne zaskoczenia w czasie oglądania filmu były - fajnie by było żeby w nowym Star Treku też tak było.
Właśnie wróciłem z seansu. Owszem, klimat Gwiezdnych Wojen, te sprawy... ale generalnie to odgrzany pieróg. Znowu robot ucieka z ważną informacją, znowu znajduje go ktoś, kto "nie chce, ale musi", znowu jakaś kantyna, znowu baza rebeliantów z biegającymi bez sensu osobnikami, znowu trochę pustyni i trochę zimy, znowu pogmatwane relacje rodzinne, znowu jakaś "gwaizda śmierci", znowu atak na nią myśliwcami, znowu ratowanie niewiasty...
Do tego przesyt irytujących żarcików i kuriozalna scena z panną, która pierwszy raz trzyma miecz w dłoni i zamiata szkolonego typa (zdaje się, że Luke dość długo musiał być uczony przez mistrza mistrzów by cokolwiek osiągnąć). Zawód.
Właściwie to nurtuje mnie jedna sprawa. Kogo w tym filmie grał Max Von Sydow? Nie ma nawet ćwierć sylaby na ten temat w filmie. A wydało się, że sporo wiedział o Kylo Renie.
Dzięki. Czyli potrzebowali znanego nazwiska, by zagrał dokładnie nic.