Forum › Fantastyka › Komiksowe światy i ich ekranizacje › Spider-Man
Wszystko to już w tej czy innej formie było.
Było, ale na papierze, teraz będzie szansa zobaczyć to na ekranie (a "Watchmen" i "Sin City" pokazały, że film według komiksów nie musi być oryginalny, czasem dobre odtwórstwo wystarczy by wzbił się ponad przeciętność).
Poza tym fajnie zobaczyć Gwen i Mary Jane podobne do pierwowzorów
Tak, zwł. M.J.* wygląda zupełnie jak w starych komiksach, czego nawet u Raimiego nie uświadczyliśmy.
* Gwen mniej mnie obchodzi, przyznam, choć jestem świadom jej legendarnego statusu...
Tak, zwł. M.J.* wygląda zupełnie jak w starych komiksach, czego nawet u Raimiego nie uświadczyliśmy.
Prawda, przypomina rysunki Saviuka, obu Romitów... Dali jej najbardziej klasyczny z możliwych image. Gwen zresztą też, ta grzywka itd.
Gwen mniej mnie obchodzi, przyznam, choć jestem świadom jej legendarnego statusu...
Mam to samo. Dla mnie kobieta Petera = Mary Jane. Pewnie kwestia wychowania na komiksach TM-Semic, gdzie Gwen już dawno nie żyła, a my oglądaliśmy tę właśnie dwójkę, i to przez większość czasu już jako małżeństwo.
Choć nie ukrywam, że miałem kiedyś okres w którym uważałem, że Peter powinien rozstać się z MJ i wrócić do Black Cat, tworząc z nią parę i w kostiumach, i w cywilu. Rozwiązując w ten sposób problem zostawianej wiecznie w domu żony bojącej się, czy mąż wróci żywy z kolejnej potyczki. Felicia nie miałaby tego problemu bo mu by po prostu towarzyszyła. 🙂
Na marginesie to przypomina mi się, jak to po wymazaniu małżeństwa Petera i MJ twórcy przez jakiś czas (pewnie wedle jakiegoś odgórnego przykazu) w kolejnych numerach forsowali Gwen jako miłość życia Petera - zaczął ją wspominać częściej niż kiedyś, pojawiać się na jej grobie przy byle okazji itd. Ewidentnie próba pomniejszenia wartości MJ i trochę wymazania jej z historii - co wielu fanów tylko jeszcze bardziej rozsierdziło - już byli źli na samo skasowanie małżeństwa, a tu jeszcze im w ten sposób dołożyli...
Pewnie kwestia wychowania na komiksach TM-Semic, gdzie Gwen już dawno nie żyła, a my oglądaliśmy tę właśnie dwójkę, i to przez większość czasu już jako małżeństwo.
Pewnie tak. Aczkolwiek oglądaliśmy ją tam głównie w wydaniu McFarlane'a i Larsena (co budziło we mnie pewien dysonans, bo na jedno ładniejsza, bardziej seksbombowata*, na drugie - mniej do dawnej siebie** podobna).
* Zazdrościłem mu też wówczas tak oddanej żony.
** Rzucającej pierwszym TM-Semicowskim "tygryskiem".
Choć nie ukrywam, że miałem kiedyś okres w którym uważałem, że Peter powinien rozstać się z MJ i wrócić do Black Cat, tworząc z nią parę i w kostiumach, i w cywilu.
Ja również (jak w sumie już napisałeś wydawali się ulepieni z jednej gliny). Natomiast, przyznam, nie widziałem nic erotycznego w relacjach Petera z Silver Sable, a podobno tam też iskrzyło...
w wydaniu McFarlane'a i Larsena (co budziło we mnie pewien dysonans, bo na jedno ładniejsza, bardziej seksbombowata*, na drugie - mniej do dawnej siebie** podobna
Cóż, o tym pisałem kiedyś na Phoenixie, że w wykonaniu tych rysowników MJ była po prostu dojrzalsza niż w numerze "ślubnym" choćby. Podobnie i Peter, i ciotka May... Mi się to podobało bo dodawało realizmu - bohaterom przybywało lat... A że potem część rysowników zaczęła ich znowu rysować "młodo"... Cóż, cały Marvel.
nie widziałem nic erotycznego w relacjach Petera z Silver Sable, a podobno tam też iskrzyło...
Serio? Pierwsze słyszę o tym. Dla mnie oni byli zawsze w relacji przełożona-pracownik (najemnik czy jak tam zwał).
Mi się to podobało bo dodawało realizmu - bohaterom przybywało lat...
Mi też...
A że potem część rysowników zaczęła ich znowu rysować "młodo"... Cóż, cały Marvel.
Cały późny Marvel (czyli ten, jaki poznaliśmy). Za czasów Stana Lee, i właściwie aż do Inferno (którego odprysk za młodu obaj mieliśmy w rękach), a miejscami (np. w X-seriach Claremonta) i dłużej, MU miało ponoć konsekwentnie rozwijaną chronologię, początkowo powiązaną z rzeczywistą w skali 1:1, potem nieco na jej tle spowolnioną (taki był początek Marvel Time), ale utopienie jej w wiecznym teraz datuje się dopiero od lat '90, jak twierdzą fachowcy...
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=1119&page=24#msg345524
Serio? Pierwsze słyszę o tym.
Był nawet What if...? w którym - po jego uprzednim ślubie z Felicią(!) - skończyli jako stała para.
Cały późny Marvel (czyli ten, jaki poznaliśmy)
Wtedy, tj. za czasów Larsena i innych, to była co najwyżej niekonsekwencja między rysownikami. Ale prawdziwa obsesja Marvela na punkcie niestarzenia się Petera, MJ a nawet May zaczęła się już w XXI wieku. Za czym poszło m.in. anulowanie małżeństwa, żeby MJ i Peter sprawiali wrażenie młodszych, a w wypadku May wręcz odwrotnie - jej zamążpójście za ojca J.J. Jamesona, coby pokazać że nie taka jeszcze stara. 🙂
to była co najwyżej niekonsekwencja między rysownikami
Co i tak stanowiło poważny kłopot dla starszych, niż my, fanów, przywykłych do kompletnej spójności...
Ale prawdziwa obsesja Marvela na punkcie niestarzenia się Petera, MJ a nawet May zaczęła się już w XXI wieku.
Tak, im później - tym gorzej, i jeszcze się zaczęły - zapożyczone z DC - resetujące universum eventy...
Co ciekawe, cała ta sprawa z "niestarzeniem" się bohaterów komponuje się dość hmmm... dziwnie z tym, co aktualnie słychać u Pająka.
Otóż po zakończeniu tej całej - moim zdaniem niepotrzebnej - historii z Beyond, gdzie Peter (znowu) został chwilowo zastąpiony przez swojego klona Bena, nastąpił chyba szósty już relaunch Amazing Spider-Mana od numeru 1 (acz ze starą numeracją również pokazaną - w której za chwilę dojdziemy do numeru 900). No i mamy tu skok do przodu o 6 miesięcy, i wiemy na razie tyle że przed tymi 6 miesiącami Spidey zrobił coś, co spowodowało odwrócenie się od niego innych superherosów, oziębienie kontaktów z May i (kolejny raz) także z MJ. Co się dokładnie stało - ma być to wyjaśnione.
Natomiast MJ jest w związku z jakimś tajemniczym Paulem i okazuje się, że... ma dzieci. 🙂
To też ma zostać wyjaśnione (możliwe, że odpowiedzi na wszystkie pytania dostaniemy właśnie w jubileuszowym numerze 900). W każdym razie, gdyby to były faktycznie dzieci MJ, ich wiek wskazywałby, że wychowywała je od dłuższego czasu w tajemnicy. Nie sądzę aby tak było, tym bardziej biorąc pod uwagę wspomniane podejście Marvela w temacie wiecznej młodości bohaterów. Więc są to albo dzieci owego Paula z dawnego związku, których MJ została "przyszywaną" matką, albo... no cóż, to Marvel więc wszelkie klony/iluzje/bioroboty itd. też są oczywiście możliwe. 🙂
Więcej na ten temat:
https://www.gamesradar.com/amazing-spiderman-relaunch-spoilers/
https://www.cbr.com/amazing-spider-man-reboot-reveals-mary-jane-mj-two-kids-children-marvel/
MJ jest w związku z jakimś tajemniczym Paulem
Peter, Paul...* Gdyby kultura Zachodu była dziś mniej sekularna widziałbym w tym jakiś apostolski trop...
* Pieterpaweł:
https://bajka.umk.pl/slownik/lista-hasel/haslo/?id=176
No cóż, obejrzałem sobie w odstępie kilku dni Spider-Man Far From Home (w końcu), a zaraz potem No Way Home...
Ten pierwszy... Peter dostaje cudowne okulary Starka, które potrafią przywołać całą armię dronów z orbity okołoziemskiej. Te drony mają chyba napęd warp, bo dolecenie do ziemi zajmuje im ile, z minutę? No i skoro te okulary to taka super rzecz, to dlaczego nikt ich nigdy jak dotąd nie używał?
Podoba mi się pomysł z "mobilnym holodekiem" Mysterio, bo nawet fajnie rozwija jego komiksowe talenty, choć od strony technicznej strasznie to zaburaczone. To nie może działać na zasadzie samych projekcji świetlnych, bo światło musi na coś padać. Ale niech im będzie, w sumie stopień nierealności podobny jak z hologramami w ST.
Tylko że Mysterio jak już zdobywa okularki, to używa tych dronów do zwiększenia skali swoich iluzji, tylko niby jak, skoro te drony służą do strzelania? Skąd by niby miały posiadać holo-emitery czy jak tam to zwać...
Pisałem kiedyś na Phoenixie:
film z Mysterio, w którym ciągle nie wiemy co jest prawdą a co fikcją, a na końcu dowiadujemy się, że cały czas jako widzowie byliśmy oszukiwani - coś jak TNG "Ship in a Bottle" albo DS9 "The Search" - to bym chciał zobaczyć
I w sumie parę takich momentów było, gdzieś w środku filmu, zanim Spidey wylądował w Holandii. Nie trwało to długo niestety. A potem była już standardowa naparzanka.
Teraz No Way Home. Uff, no mam duży problem z tym filmem. Chcieli pokazać stare postacie. OK i fajnie że je widzieliśmy. Tylko że sposób w jaki się to stało... No naprawdę można było bardziej ruszyć głową. Zdecydowanie za dużo w tym magii. Peter dostał od Strange'a jakieś urządzonko, którym szast-prast każdego kogo chce jednym kliknięciem teleportuje do celi. I całe to szukanie kolejnych zbirów-uciekinierów z innego wymiaru i pakowanie ich do owych cel to już w ogóle nie wyglądało jak film, a jak gra komputerowa, gdzie masz kolejne "questy" do wykonania...
Pojawianie się starych pajączków... No tak, Ned ma pierścień i może otwierać portale. Znowu magia. I ci starzy Spider-Mani przeskakują do MCU i tak bez problemu ujawniają swoją podwójną tożsamość, jakby spotkali starych kumpli. Jeszcze obaj coś wspomnieli o tym, że mieli wizje tego miejsca zanim doń przeskoczyli. Jakie wizje, skąd wiedzą że mają ufać Nedowi, Michelle Jones (jak ja nie znoszę tego imienia...) i reszcie, że mogą paradować przy nich bez masek i się wygłupiać? Czekałem na jakieś wyjaśnienie tego wątku i się nie doczekałem.
I potem znowu gra komputerowa, czyli cudowne stworzenie lekarstw dla wszystkich obecnych superłotrów i podawanie ich jednemu po drugim. A logika kompletnie umarła. Tacy przykładowo Norman i Otto zostali wessani do tego świata na chwilę przed swoimi śmierciami - odpowiednio w filmach Spider-Man 1 i 2. Ale już sam Peter z ich świata pochodzi z czasów o wiele późniejszych - bo wspomina Venoma, pamięta wydarzenia z całej swojej trylogii. Analogicznie Spidey-Garfield. A część z tych łotrów wcale nie umarła (Lizard, Sandman), to z jakiej daty zostali oni ściągnięci? Na jakiej zasadzie robiona była selekcja, kto pochodzi z jakich czasów? 🙂
No i skoro taki np. Norman został "wyleczony" to jak rozumiem wróci do swojego świata w momencie, w którym zniknął, czyli nie zginie, bo już nie jest złoczyńcą, nie będzie walczył ze Spidey'm i nie zabije się swoją "lotnią". I cała reszta trylogii Raimiego od tego momentu zostaje anulowana tak? No bo przecież jeśli Norman żyje na końcu Spider-Mana 1, to Spider-Man 2 potoczyłby się zupełnie inaczej.
Jednym słowem - fanservice. Tylko i wyłącznie. Twórcy wiedzieli że widownia oszaleje z ekstazy, jak im się da postacie z dawnych serii filmowych, to je dali. A że przy okazji zabili wszelką logikę, także dawnych filmów? Jak widać nikomu to nie przeszkadza, bo film był wielkim sukcesem.
No i końcówka... Jako się rzekło, jak wół inspirowana komiksem One Moment in Time. A samo "magiczne poświęcenie" związku Petera z MJ - choć bez wątku małżeńskiego - także nawiązujące do One More Day. Tylko że w One Moment in Time - choć mocno wówczas krytykowane jako naciągane - zostało to zrobione z większym sensem. Bo wszyscy wówczas zapomnieli, że Peter jest Spider-Manem, a nie, że Peter w ogóle istniał. Ci, którzy znali Petera, dalej go znali, nie wiedząc wszakże o jego sekrecie. A tutaj jak mamy to rozumieć? Że taki choćby Ned nie pamięta, z kim siedział w szkolnej ławce przez parę lat? A może pamięta, że z jakimś chłopakiem, ale nie pamięta twarzy ani imienia, i owa dziura w pamięci mu nie przeszkadza? I tak dalej, i tak dalej.
Podsumowując - oba filmy to rozrywka, miła dla oka, ale absolutnie wymagająca wyłączenia mózgu. A jednak te dawne filmy Raimiego mózg też angażowały. 🙂
Uff, no mam duży problem z tym filmem.
Witaj w klubie 😉 .
oba filmy to rozrywka, miła dla oka, ale absolutnie wymagająca wyłączenia mózgu. A jednak te dawne filmy Raimiego mózg też angażowały. 🙂
I tu widać różnicę pomiędzy dawnymi (z najstarszych nowożytnych 😉 ), a obecnymi marvelowskimi filmami, a zarazem aktualny stan MCU (którego wcześniejsze odsłony były zasadniczo bardziej ostentacyjnie rozrywkowe, niż produkcje Singera czy Raimiego, ale przynajmniej część z nich miała wewnętrzną logikę i skłaniała do myślenia).
Co ciekawe, rozmawiałem z dwoma znajomymi parę dni temu o No Way Home i doszliśmy do wniosku, że największy sens miałoby, gdyby ci "starzy" Spider-Mani i ich wrogowie to nie byli dokładnie ci z dawnych filmów, tylko jakieś ich "bardzo podobne, ale nie identyczne" wersje z innej odnogi multiwersum. No albo że wydarzenia tego filmu utworzyły nową odnogę, jak nie przymierzając w Star Trek 2009. Tzn. nową Earth-ileś tam, a nawet dwie (po jednej dla każdego z dawnych pająków). No bo jak inaczej tłumaczyć ewidentne zmiany, jakie ten film wprowadził "lecząc" wszystkich superłotrów?
byli dokładnie ci z dawnych filmów, tylko jakieś ich "bardzo podobne, ale nie identyczne" wersje z innej odnogi multiwersum.
Ta, załatwiająca pewne - ale nie wszystkie - problemy z "No Way Home" wersja nie jest tylko Waszą hipotezą, ale i oficjalną interpretacją, jak się zdaje...
https://marvel.fandom.com/wiki/Spider-Man:_No_Way_Home
(Zwróć uwagę na numery Ziem przypisane w/w panom pod linkiem.)
Zwróć uwagę na numery Ziem przypisane w/w panom pod linkiem
Fakt, ale tak samo powinni przypisać inne numery Ziem obu pająkom, a jednak traktują ich jako ich wersje "podstawowe". Przecież zmiana życiorysu takiego Normana niechybnie zmieniła także wydarzenia w życiu Petera. 🙂