Forum › Fandom › Sesje RPG, PBF i inne › Star Trek: PBF PL › PBF - Chorąży Jabłoński
Jesteś na pasażerskim transportowców od kilku dni lecisz na DS9 gdzie masz przejąć dowodzenie NCC 57295 USS Rutledge fregacie klas New Orlean . Stoisz akurat przy oknie gdy transportowiec wychodzi z warp tuż koło stacji, nagle ją dostrzegasz przy górnym drugim pylonie. Po chwili statek którym przybywasz dokuje, idziesz prosto na USS Rutledge. Wchodzisz do śluzy tam stoi dwóch techników naprawiających coś, mijasz ich szybkim krokiem oni w zasadzie to nie zauważyli cię, wchodzisz do turbowindy i mówisz Mostek. Po chwile jesteś już na Mostku.
USS Jenolen podlatywał z minimalną impulsową do pylonu stacji Deep Space 9. Przy szybie jednej z kwater stał młody oficer i spoglądał na gwiazdy. To one pchnęły go w kosmos. Ich piękno. I potęga. Uśmiechnął się lekko i odwrócił głowę. Do jednego z górnych pylonów byłej Kardaskiej stacji przycumowany był niewielki okręcik. W sumie, pomijając wielkość, stanowił coś pośredniego między Galaxy a Nebulą. Trzy olbrzymie wyrzutnie torped psuły smukłą sylwetkę, ale mimo wszystko Jerzy Jabłoński uważał okręt za skończoną piękność. Ostatecznie to był jego okręt. Patrzył na szarą sylwetkę jeszcze przez parę chwil, a potem odwrócił się od okna. Zdecydowanymi krokami podszedł do łóżka, wziął leżący tam stary, poszargany marynarski worek i wyszedł ze swojej kwatery. Okrągłe drzwi śluzy rozsunęły się i młody chorąży wypadł na zewnątrz. Szybkim, zdecydowanym krokiem skierował się na przeciwległy koniec stacji. Co prawda Promenada kusiła, szczególnie rozmieszczone na niej kramy, ale chorąży chciał jak najszybciej usiąść na kapitańskim fotelu. Parę minut później wszedł do śluzy łączącej stacje z jego okrętem. Obrzucił spojrzeniem pracujących w niej techników i wszedł na okręt. Poczekał, aż otworzą się wewnętrzne drzwi okrętowej śluzy i zatrzymał się na progu. Po drugiej stronie zatrzymał się najwidoczniej zaskoczony widokiem oficera kadet. Wysoki, szczupły chłopak wyprężył się na baczność. Patrzył na chorążego i modlił się, aby w niczym nie uchybić protokołowi. A w przerwach między słowami modlitwy klął na czym świat stoi i zastanawiał się, czego ten typek chce.- Kadecie – Jurek uśmiechnął się – proszę o pozwolenie wejścia na pokład.Kadet zgłupiał. Dopiero po chwili odpowiedział- Zezwalam, sir- Dziękuje – chorąży przekroczył próg śluzy, nabrał głęboko powietrza i uśmiechnął się szeroko – Milusio to. Którędy na mostek?- Tędy – kadet wskazał środkowy korytarz- Dzięki – Jurek podał kadetowi worek – bądź tak miły i zanieś to do mojej kwatery- Panie chorąży?- Ach. Racja. Przepraszam. Chorąży-kapitan Jerzy Jabłoński. Dowódca tego okrętu.- Panie kapitanie! – chorąży wyprężył się jeszcze bardziej. Jurek rozbawiony pokiwał głową i ruszył we wskazanym kierunku. Drzwi turbowindy otworzyły się. Jurek wyszedł z niej i rozejrzał się ciekawie. Niewielki, ale zgrabny mostek okrętu przypominał mostki starych jednostek klasy Constitution. Okrągły, ze stanowiskami rozmieszczonymi dookoła centralnie umieszczonego fotela kapitana. Tuż obok fotela kapitana znajdował się jeszcze jeden fotel – pierwszego oficera.Chorąży stał tak jeszcze przez chwilę, zanim ktoś go zauważył. - Chorąży? – podeszła do niego młoda Terranka. Była niezbyt ładna, niska i krępa, ale w jej oczach błyszczała inteligencja.- Kadecie – skinął jej głową – Chorąży-kapitan Jerzy Jabłoński. Dowódca okrętu.- Kapitan na mostku – natychmiast krzyknęła kobieta. Wszyscy oderwali się od swoich zajęć i wyprężyli na baczność.- Spocznij – kadeci wrócili do pracy, ale jednocześnie ciekawie zerkali na swojego dowódcę. Rutledge nie był nowym okrętem, ale dla nich stanowił pierwszy kosmiczny dom. A teraz pojawiła się głowa tego domu. Niewiadomo, która zastąpi dobrze im znaną koleżankę. Jurek popatrzył na kobietę, która go powitała – Jesteś Jean Firre, nieprawdaż. - Tak. I pana pierwszy oficer.- Oczywiście.Jean podeszła do konsoli naukowej i wzięła jeden z leżących na nim paddów. Podała go kapitanowi. Jurek wziął go i przez chwilę studiował dane. - Okręt jest w pełni sprawny. Zapasy zebrane ... mamy pełen ładunek torped, maszynownia nie zgłasza usterek ... Czyli okręt jest gotowy do wylotu?- Tak, chorąży.- Miło. – podniósł wzrok na pierwszego oficera – I wyjaśnijmy sobie coś. Jestem może człowiekiem starej daty, albo może mam sentyment do angielskiego stylu, ale chcę, aby na tym okręcie używano stopni funkcyjnych. Pomijając mnie i szefa maszynowni, jesteście wszyscy kadetami, a nie chcę nieporozumień. - Tak, chor ..?- Kapitanie. Kadeci mają podział na stopnie. Pani, z racji stanowiska, będzie komandorem. Reszta ma takie stopnie, na jakie wskazują ich oznaki kadeckie – wskazał na kołnierz. – I zmieńcie mundury na mundury Floty. Nie chcę, żeby jakiś komandor nabijał się z nas widząc mundury kadetów.- Aye, aye.- No. – uśmiechnął się – To jedna sprawa wyjaśniona. Co z załogą?- Większość jest na pokładzie stacji. Dałam im dwadzieścia cztery godziny wolnego. Miał pan przybyć ...- Wiem – machnął ręką – Niech pani dopilnuje, żeby znaleźli się na pokładzie o czasie. – zastanowił się – idę do maszynowni. Panie tu rządzi.- Aye.Jurek jeszcze raz obrzucił wzrokiem mostek i wszedł do windy. Parę chwil później drzwi otworzyły się i po krótkim marszu korytarzem wszedł do niewielkiej maszynowni. Rdzeń warp pulsował powoli. Chorąży rozejrzał się i gdy zobaczył niską, szeroką postać bosmana skierował się ku niemu. Bosman, gdy tylko go zauważył wyprężył się na baczność. - Spocznij – chorąży podał mu rękę- Pan jest naszym nowym kapitanem? – bosman obrzucił go uważnym wzrokiem.- Zgadza się.- Witam na pokładzie. Bosman-mat Jack Daimon. - Chorąży-kapitan Jerzy Jabłoński.- Chorąży-kapitan? – zdziwił się podoficer- Chorąży dowodzący okrętem. Stopień realny i funkcyjny. – uśmiechnął się lekko – Stara angielska tradycja. - Ah ... Jak pan chce, chorąży-kapitanie.- Kapitanie wystarczy. Bosman-macie- Bosmanie.- Ok., szefie. Jak tam kociołek? – Jurek spojrzał na rdzeń warp- Sprawny. Możemy startować w każdej chwili. To kawał maszyny. Skoro te dzieciaki go nie rozwaliły – wskazał na kręcących się po maszynowni kadetów – to nic nie zdoła.Jurek roześmiał się. Pokiwał głową bosmanowi.- Za 16 godzin kończy się ostatnia przepustka. Chcę wylecieć dokładnie za szesnaście godzin i pięć minut.- Się zrobi – bosman skinął głową.- Dzięki – Jurek wyszedł i pojechał z powrotem na mostek. Gdy tylko wszedł na mostek jakiś potężny głos wrzasnął mu nad uchem- Kapitan na mostku! – wszyscy wyprężyli się. - Spocznij – podobało mu się to. Poszukał wzrokiem Jean – Komandorze. Proszę zorganizować spotkanie z oficerami mostka za dwie godziny. Będę u siebie.- Aye – skinęła głową komandor. Jurek przeszedł przez mostek i wszedł do pokoju kapitańskiego. Tak jak reszta okrętu i on nie był zbyt duży, mieścił niewielkie, czarne biurko, wygodny fotel i małą kanapę. Jeszcze okno na całą ścianę i replikator. Kapitan podszedł do niego i zażądał czekolady na gorąco. Gdy maszyna wykonała polecenia, wziął kubek i usiadł na fotelu. Podobało mu się to. Podobało mu się bycie kapitanem. Uruchomił konsolę komputera i wywołał akta oficerów mostka.Dwie godziny później wszedł do sali konferencyjnej. Dookoła owalnego stołu siedziało pięciu oficerów. Pierwszego oficera i szefa maszynowni już znał. Siedzieli po lewej i prawej stronie pustego kapitańskiego fotela. Pozostałych trzech oficerów jeszcze nie widział, ale czytał ich akta. Obok Jean siedziała Aiien, El-Aurianka pełniąca rolę głównego oficera naukowego, po przeciwnej stronie stołu siedział niski, wyjątkowo chudy pół-romulanin, Ferron Gee – oficer taktyczny. Ostatnim oficerem był człowiek, rudy, potężnie zbudowany Szkot imieniem Magnus McCoulan. Był szefem sterników. Jurek skinął im głową i usiadł na swoim miejscu.- Cóż panowie i panie. Jestem chorąży kapitan Jerzy Jabłoński i mam przyjemność dowodzić tym okrętem. Jean powinna wam już przekazać moje postanowienie odnośnie stopni – pokiwali głowami – więc przejdźmy do konkretów. Proszę o raporty dotyczące państwa sekcji. Może Aiien pierwsza ...
Zebranie oficerów poszło gładko wszystkie systemy były sprawne i mieściły się w normie. Załoga mimo że byli kadetami już była obeznana ze statkiem i chciała wyruszyć jak najszybciej na swoją misję. Rozkazów z floty jeszcze nie było, po zebraniu które trwało 2 godziny, poszedłeś do swojej kwatery, wchodzisz do turbowindy, nagle widzisz jakiegoś kadeta i rozpoznałeś swój worek na jego plecach. Podchodzisz do niego i rozpoznajesz w nim kadeta któremu dałeś na samym początku worek. Nie mógł wejść do kwatery ponieważ nie miał tam upoważnienia na wejście i stał tak od tamtego momentu.
... El-Aurianka uśmiechnęła się nieznacznie i wzięła w rękę leżący przed nią Padd. Cichym melodyjnym głosem zaczęła referować sytuację w jej sekcji. Ogólnie rzecz biorąc nie było problemów, pomijając braki w aparaturze badawczej. No ale okręty tej klasy były bardziej platformami badawczymi dla nowych systemów, niż normalnymi okrętami Floty. Jurek wiedział, że gdyby nie wojna, już dawno przestano by je produkować. - Postaram się o te nowe skanery, Aiien. A na razie wepniemy was w główną sieć taktyczną. Te sensory mają mniejszy zasięg niż badawcze, ale są znacznie bardziej dokładne.- Dziękuje – Aiien uśmiechnęła się ciepło do młodego kapitana. Gdy po chwili odłożyła Padd, odezwał się Daimon- Kociołek sprawny, sir. Systemy EPS, napęd impulsowy, warp – wszystko jak w zegarku. – bosman nie miał zamiaru rozwodzić się nad tym co miał, a czego nie. Był zawodowym starszym podoficerem i przez lata służby we Flocie Gwiezdnej nauczył się, że Flota daje ci tylko to, czego potrzebujesz i ani krztyny więcej. Był więc zadowolony z tego co ma. Następny odezwał się Ferron Gee. Jego mowa nosiła znamiona romulańskiego akcentu. Lekko przeciągając stwierdził ze spokojem iż uzbrojenie i systemy obronne są sprawne. Sekcja ochrony jest gotowa do działania. Mówił to z takim spokojem jakby to była oczywistość. Dla niego była. Ostatecznie był romulaninem. A oni nie zawodzą swoich dowódców. Jego przeciwieństwo, wysoki i potężny rudzielec, McCoulan basowym głosem ogłosił, że on i jego ludzie są gotowi przelecieć choćby przez ucho igielne. Holując za sobą wieloryba, rzecz jasna. Patrząc na niego Jurek miał wrażenie, że ten potężny mężczyzna faktycznie mógłby tego dokonać. Choćby musiał przenieść i okręt i walenia na własnych ramionach. Gdy wszyscy zdali raporty, rozpoczęła się luźna rozmowa. O ile rozmowę oficera z kadetami można uznać za luźną. Przeciągnęło się to do niemal dwóch godzin. W końcu Jurek wstał i pożegnał oficerów. Miał zamiar odwiedzić którąś z restauracji na Promenadzie stacji, a potem przespać się. Do wylotu pozostało nieco ponad czternaście godzin.Jurek przeszedł przez mostek, teraz, gdy okręt był ostatecznie gotowy do lotu, niemal pusty i wszedł do turbowindy.- Poziom szósty. Kwatera kapitańska. – rozkazał i winda z cichym szumem zawiozła go do celu. Gdy jej drzwi rozsunęły się, zobaczył stojącego pod drzwiami jego kwatery kadeta. Zdziwiony kapitan podszedł do niego i nagle rozpoznał kadeta, którego spotkał tuż po wejściu na okręt. I marynarski worek zwisający mu z ramienia. - Sir! – wyprężył się kadet.- Spocznij ... Poruczniku – spokojnym głosem zapytał – co wy robicie przed moją kwaterą?- Czekam na pana, sir ... poruczniku? – zapytał zbyt zdziwiony, aby móc się powstrzymać. Jurek dotknął swoich oznak stopnia – Stopień funkcyjny. Szefowie sekcji wam później przekażą o co chodzi. A dlaczego pan na mnie czeka?- Kazał mi pan zanieść worek do kwatery – Jurek skinął głową – ale ja nie mam autoryzacji aby do niej wejść.- Aha. A dlaczego pan mnie o tym nie powiadomił?- Sir?- No, wie pan, poruczniku, Interkom, komunikator ...- Nie chciałem panu przeszkadzać.- Aha. Jak długo by pan tu sterczał?- Aż by pan przyszedł.- Aha – po raz trzeci powtórzył Jurek, jednak tym razem w jego głosie pobrzmiewała złość. – Czyli jakbym udał się na stację i przebywał tam aż do wylotu, pan sterczałby tu przez szesnaście godzin?- Sir ... tak sir – niepewnie potwierdził kadet.- Bogowie! Gdzieś ty był jak rozum dawali? – kadet patrzył na swego dowódcę przerażony. Wyprężył się na baczność. – Przeszkadzać nie chciał. Bałwan. – wziął od kadeta worek i otworzył drzwi – Ma pan cofnięte wszelkie przepustki aż do odwołania. Nauczcie się myśleć poruczniku. Bo kiedyś, przy dużej dozie szczęścia, może zostaniecie oficerem. A wtedy albo będziecie myśleć, albo będą ginąć ludzie. Nawet pomijając wrogów, kosmos sam z siebie jest wystarczająco zabójczy. – popatrzył na kadeta – Selekcja naturalna. Wszedł do kajuty pozostawiając załamanego porucznika za drzwiami. Pokiwał głową, najpierw ze złością a potem z rozbawieniem i rzucił worek na łóżko. Nie miał w nim dużo rzeczy. Ot trochę książek, samodzielnie wykonaną kuszę i niewielki holo-model pulsara, który po uruchomieniu zaczął powoli pulsować energią rozświetlając ciemną kwaterę jasno-pomarańczowym światłem. Szybko porozmieszczał swój skromny dobytek na półkach i stołach i wyszedł. Po paru minutach krążył po Promenadzie szukając knajpy, która by mu odpowiadała. Ostatecznie zdecydował się na niewielką ludzką knajpkę. Nigdy nie miał przekonania do obcych dań. Ku swemu zdziwieniu w karcie znalazł przyrządzane ze świeżych produktów danie ze swego kraju – schabowy z kiszoną kapustą. Przez chwilę zastanawiał się skąd tu świnie, żeby nie wspomnieć o kiszonej kapuście, ale ostatecznie postanowił cieszyć się chwilę. Zamówił danie, razem z litrowym kuflem piwa i rozkoszował się ostatnim na wiele tygodni, może miesięcy, świeżym jedzeniem. Skończył, wstał od stołu i lekko klepiąc się po wypełnionym brzuchu powędrował z powrotem na okręt. Gdy tylko przybył do kwatery, rozebrał się i opadł na łóżko błyskawicznie zasypiając.
17 letni kadet z bardzo smutna mina odchodzi w swoja stronę, ponieważ już skończył służbę nie miał nic do roboty wrócił do swojej kajuty i zaczął myśleć nad swoim błędem.
Po obudzeniu się o 7 rano ubierasz się szybko i idziesz na mostek tam już czekają niektórzy kadeci, mijasz ich idziesz do swojego gabinetu do odlotu zostało jeszcze 2 godziny. Nagle słyszysz wywołanie z mostka,
- Chorąży-kapitanie przyszła do pana wiadomość z dowództwa.
Każesz kadetowi by ci ja szybko przesłał.
Otwierasz ta wiadomość. Jest dość krótka.
Macie natychmiast wylecieć do bazy 375, gdzie otrzymacie dalsze rozkazy.
Podróż ta będzie trwała około 4 dni 2 godzin przy Warp 9,2
BEEEP BEEEP BEEEP BEEEP- Bogowie … - BEEEP BEEEP BEEEP – Zamknij się! – BEEEP BEEEP – Komputer. Wyłącz budzik. Irytujące brzęczenie zamilkło. Kapitan Jerzy Jabłoński powoli zwlekł się z łóżka i poszedł pod prysznic. Gdy parę minut później wyszedł z kabiny czuł się mniej więcej jak człowiek. Ubrał się szybko i przez chwilę stał przed replikatorem. Ostatecznie jednak zdecydował, że śniadanie zje u siebie w biurze. Wyszedł więc z kwatery. Szybkim krokiem szedł do turbowindy, odpowiadając na pozdrowienia kadetów lekkimi skinieniami głowy. Gdy w końcu dotarł na mostek, okazało się, że dzieciaki zaspały. Dwie godziny do odlotu, a mostek prawie pusty. „Ech, dzieciarnia” westchnął ciężko i poszedł do swojego biura. - Komputer. Herbata, Earl Grey, gorąca. Do tego standardowe śniadanie kontynentalne. Bez kawy. – komputer potwierdził cichym piśnięciem i po chwili w replikatorze stały zamówione produkty. Jurek przeniósł je na biurko i powoli jedząc zaczął czytać raporty o gotowości okrętu. - Mostek do kapitana – sygnał komunikatora wyrwał go z zamyślenia.- Kapitan – odpowiedział uruchamiając swój komunikator.- Przyszła do pana wiadomość z dowództwa.- Hmm ... odbiorę ją u siebie.- Aye – kanał komunikacyjny umilkł. Jurek przysunął panel komputerowy i uruchomił go. Szybkie kliknięcia uruchomiły odczyt wiadomości. Była krótka. Dowództwo floty nakazywało natychmiastowy wylot do bazy 375. Jabłoński uśmiechnął się i wyszedł z biura. Mostek nadal był dość pusty, jednak Jean już była. - Kapitan na mostku! – tradycyjne powitanie sprawiło, że Jurek uśmiechnął się.- Spocznij. Jean, ilu jeszcze jest poza okrętem?- Jedenastu sir.- Sprowadź ich tu, natychmiast. Użyj transporterów. – usiadł na swoich fotelach i słuchał jak jego pierwszy oficer wydaje rozkazy. Pięć minut później wszyscy kadeci i ich bagaże były na pokładzie. - Gotowe sir. Cała załoga na pokładzie.- Znakomicie. Oddokowujemy. – Jean spojrzała na niego zdziwiona. – Mamy natychmiast udać się do bazy 375. - Aye. - Kliknęła w swoją konsolę – USS Rutledge do Ds9. Proszę po pozwolenie na oddokowanie.- Rutledge, to DS9. Macie zgodę. Zwalniamy szczęki dokownicze. Miłego lotu.- Dziękuje Ds9. Rutledge koniec. Sternik – uniosła głowę – silniki manewrowe. Mała moc. Odepchnijcie nas od stacji ... Impulsowa, mała naprzód ... impulsowa, cała naprzód. Kurs na bazę 375. Pełna Warpowa po gotowości. Wykonać.Mały okręcik powoli zaczął odlatywać od stacji. Gdy wyleciał poza obręb pola gwałtownie przyspieszył okrążając stację. Gdy dziób wskazał odpowiedni kurs maszyna gwałtownie przyspieszyła aby po sekundzie zniknąć w rozbłysku energii, gdy siła napędu warp przełamała prawa fizyki ...
4 dni spędzasz na zaznajamianiu się z załogą i statkiem. Podróż dobiega już praktycznie końca w sumie się już cieszysz bo się już chciałeś wypróbować swój nowy stateczek w jakieś misji.
I nadszedł ten moment wychodzicie z nadświetlnej kilkanaście milionów kilometrów od stacji wokół stacji jak zawsze tłoczno jest. Na ekranie widzisz trzy Akiry, dwa Interpidy 4 Stemrunnery, kilka fregat i Nebula. Nagle wywołuje się jakiś komandor ze stacji mówi że masz się zgłosić do niego po nowe rozkazy twój statek parkuje koło stacji nie cumuje. Teleportujesz się na stację i idziesz do Komandora po ich odbiur.
„Dziennik kapitański, Jerzy Jabłoński, data 22.04.2378Nasz lot do bazy 375 wreszcie się kończy. Jeszcze piętnaście minut i dowiemy się, czego chce od nas Flota Gwiezdna. Nie żeby ta podróż nie była potrzebna i zajmująca. Poznałem większość załogi. Miłe dzieciaki, ale miałem nadzieję na coś więcej niż okręt szkoleniowy. Teraz już wiem jak czuł się kapitan Kirk, gdy kazali mu piastować dzieciaki. Mam tylko nadzieję, że nie natknę się na swojego Khana ... Nieważne. Daimon jest geniuszem. Będziemy na miejscu parę godzin szybciej: udało mu się wycisnąć na tym dystansie warp 9.23, 0.03 powyżej normy. No i poznałem resztę oficerów. Szkoda tylko, że jedyną osobą, oprócz Daimona, z którą można normalnie porozmawiać jest doradca. Doradczyni. Shinta Ferriu, Bajoranka. Miła, ładna i w moim wieku. Jeszcze żeby było wiadomo, kiedy rozmawia się z nią jak z prywatną osobą, a kiedy z panią psycholog ... Dolatujemy. No, czas najwyższy na jakąś akcję. Jabłoński: koniec”Jurek dezaktywował komputer i wstał. Podszedł do konsoli replikatora, zamówił gorącą czekoladę i z kubkiem w ręku wyszedł na mostek. - Kapitan na mostku! – przez te cztery dni zawsze ten sam głos anonsował jego wejście na mostek, ale nigdy nie przyuważył, kto to. Uśmiechnął się- Spocznij – usiadł na zwolnionym przez Jean fotelu i spojrzał na monitor. - Sir – zameldował sternik – zbliżamy się do bazy.- Zwolnić do impulsowej. Znajdźcie nam gdzieś miejsce koło tej stacji. - Aye – chorąży szybko wstukał serię poleceń i smugi energii widoczne na ekranie zmieniły się w pole gwiazd z olbrzymią, szaro-białą bazą zawieszoną pośrodku monitora. Obok niemal nieruchomo wisiały inne okręty Floty Gwiezdnej. Jabłoński naliczył trzy Akiry, dwa Intrepidy, cztery Steamrunnery i parę fregat, głównie Mirand. Nad tym wszystkim górowała olbrzymia Nebula. - Niezły tłok – mruknęła do kapitana Jean- Tia ... ciekawe ... Akiry, i to aż trzy ... ciekawe co tu robią okręty bojowe ...- Sir – zameldował oficer taktyczny – baza wywołuje nas- Na monitor ... – po chwili na ekranie pojawiła się sylwetka rosłego, ciemnowłosego komandora.- Witam, kapitanie. Spodziewaliśmy się was za parę godzin.- Mam niezłego inżyniera.- Aha ... Cóż. Proszę zając miejsce w wyznaczonym sektorze przestrzeni – Jurek spojrzał na sternika który kiwnął głową, że dane zostały przekazane – i zgłosić się do mnie. Mamy dla pana rozkazy. – powiedział komandor i przerwał połączenie. - Jean, przejmujesz mostek. Zobaczymy, czego od nas chcą – Jurek skinął jej głową i poszedł do turbowindy. Zjazd na poziom z transporterami osobowymi zajął mu kilkanaście sekund. Młody szeregowy obsługujący transportery był wyraźnie zdenerwowany i przez chwilę Jurek zastanawiał się, czy nie wziąć promu, jednak ostatecznie wszedł na platformę.Baza 357 była zupełnie inna niż DS9. Jasna, czysta – aż miło patrzeć. Jednak nie wiadomo dlaczego kapitan wolał starą kardasską stację. Może dlatego właśnie, że tak nie błyszczała. Bazy Federacji były czasami za sterylne ... Zatrzymał się przed drzwiami do biura komandora i wcisnął przycisk dzwonka ...
Komandor: Proszę wejść . A to pan to dobrze że jest pan tak szybko, pańskie pierwotne rozkazy miały dotyczyć przydzielenia pana do kontyngentu zaopatrzeniowego lecz na razie musi to poczekać, ściągnęliśmy już tu prawie wszystkie okręty z sektora. 11 godzin temu odebraliśmy sygnał SOS od transportera kolonialnego z 3000 tysiącami obywateli federacji. Potem sygnał z niego zanik niewiadomo co się z nim stało, niemozna było go zlokalizowąć. Pański okręt dołączy do grupy poszukiwawczej teren jest rozległy i w dodatku w dużej bliskości Bedlands poleci pan razem z USS Macintosh i USS Nokia do tych współrzędnych w poszukiwaniu rozbitków. Wylot za 90 minut jak tylko dolecą ostanie statki. To by było na tyle jest pan wolny.
Po tych słowach wychodzisz z gabinetu, czytasz pada Który dostałeś od komandora w nim są szczegóły obszaru poszukiwań i dane USS Macintosh i USS Nokia, Macintosh to okręt klasy Miranda a Nokia Centaur lecisz z nimi ale w zasadzie po dotarciu na miejsce i tak rozdzielacie się więc wasza grupa niema wspólnego dowódcy wszyscy podlegacie Komandorowi.
Dzwonek jeszcze nie przebrzmiał gdy rozległo się zaproszenie. - Proszę wejść.Jurek wszedł do biura komandora i skinął mu głową- Kapitan Jerzy Jabłoński – sytuacja była trochę dziwna. Stopniem funkcyjnym teoretycznie Jurek przewyższał komandora – jako dowódca okrętu miał prawo do tytułu kapitana. Z drugiej strony...- A, to pan, kapitanie. Znakomicie – uśmiechnął się krzywo i spojrzał przez okno. Machnął ręką w stronę paru okrętów transportowych widocznych poza stacją - Miał pan zostać przydzielony do jednego z konwojów – Jurek jęknął w duchu. Niańczenie transportowców, nawet w pobliżu granicy z Kardassią, to nie było zadanie o jakim marzył – Ale 11 godzin temu odebraliśmy sygnał SOS od transportowca kolonialnego. Po paru minutach sygnał zanikł i nie wiemy co się z nimi stało. Najbliższe okręty zameldowały brak szczątków, więc prawdopodobnie okręt nie został zniszczony, jednak nie możemy go zlokalizować.- Będziemy go szukać? – z nadzieją zapytał Jabłoński- Zgadza się kapitanie. – komandor podał mu PADD. – Tu są pana rozkazy odnośnie tej misji. – Jurek chwycił PADD i spojrzał pytająco na komandora- To wszystko, kapitanie.- Dziękuje – skinął głową Jabłoński i wyszedł. Od razy skierował się do najbliższego transportera, czytając dane misji. Przydzielono mu do towarzystwa dwa inne okręty, USS Mcintosh i USS Nokia – Mirandę i Centaura. Co prawda mieli działać w osobnych sektorach poszukiwawczych, ale miło jest mieć kogoś pod ręką ... wylot za dziewięćdziesiąt minut ...Nawet nie zauważył, jak wszedł do transportera i został przeniesiony na Rutledga. Poszedł na mostek, przegrywając dane z PADDa do komputera pokładowego- Kapitan na mostku! – okrzyk wyrwał go z zamyślenia.- Spocznij – uśmiechnął się – Sternik, proszę przygotować jak najskuteczniejszy system przeszukania przestrzeni. Współrzędne i inne dane znajdzie pan w komputerze, plik JP-1.- Aye. - Jean, Aiien, proszę do mnie. Gee, przejmuje pan mostek. Proszę nam jeszcze ściągnąć Daimona.- Aye sir.Cała trójka weszła do biura kapitana. Poczekali na Jacka Daimona i Jurek w skrócie przedstawił im zadanie. Okazało się, że największym problemem są sensory. Co prawda New Orleans miały całkiem niezłe, jak na tej wielkości okręt, ale w pobliżu Badlands większość ich możliwości pójdzie sobie na urlop.- Połączyliśmy już systemy sensorów naukowych z taktycznymi – powiedziała Aiien. – Teoretycznie możemy wykorzystać sensory astrometryczne do poszukiwań.- Mają za małą rozdzielczość – zaoponowała Jean. – Poza tym bez sensorów taktycznych będziemy na wpół ślepi – pijany Ferengi zdoła nas podejść.Wywiązała się dyskusja, której kapitan przysłuchiwał się z uśmiechem. Jego młodzi kadeci zachowywali się jak normalna załoga. Zaczynał ich lubić, mimo że czasami byli takimi formalistami. Spojrzał na Daimona. Oczy bosmana śmiały się, więc i on pewnie doszedł do takich wniosków. Uśmiechnął się do kapitana i wstał- Ja mam pomysł – Aiien i Jean spojrzały na niego. – Ponieważ nie chciałem bruździć w systemach taktycznych, połączyłem całą sieć taktyczną z systemami naukowymi. – kapitan popatrzył na niego zdziwiony. Nie dawał zgody na taką operację. Z drugiej strony bosman sądził że mu to ujdzie na sucho ... Miał rację. Ostatecznie najważniejsze, że działało. – Możemy wykorzystać sieć osłon do generowania impulsów podprzestrzennych. - Działałyby na podobieństwo podwodnych sonarów aktywnych – dokończyła Aiien głosem mówiącym: Dlaczego ja na to nie wpadłam.- Problem polega na tym, że w razie czego będziemy potrzebowali około minuty na przełączenie pól osłonnych na normalny tryb działania.Jurek zastanowił się. Ryzyko było spore, tym bardziej że nie wiedzieli co stało się z tym transportowcem. Z drugiej strony - Jak bardzo zwiększy to wydajność sensorów?- Około 25%. – odpowiedział bosman- W porządku. Wykonać. – skinął im głową – Dziękuję.Wszyscy wstali.- Bosmanie, proszę zostać na moment – Jean i Aiien wyszły, a Daimon popatrzył na kapitana- Sir, wiem że to połączenie ...- Nieważne bosmanie, że to nieregulaminowe i co tam jeszcze. To mnie nie obchodzi, tak długo jak nie wysadzi pan siebie, co akurat też nie bardzo mnie obchodzi, ale co gorsze mnie w powietrze. Że już o załodze i okręcie nie wspomnę. – bosman popatrzył na niego zdziwiony – Tylko następnym razem proszę mnie informować o tym, co pan robi. Inaczej będziemy musieli się pożegnać. A nie chciałbym stracić takiego fachowca jak pan, szefie.- Aye sir ... i przepraszam. – Jurek skinął głową. Bosman nie pytając się o pozwolenie wyszedł z biura.Dziewięćdziesiąt minut później- Kapitan na mostek! – Jurek wstał i wyszedł- Mamy wiadomość z Bazy.- Na monitor ...
Tajemniczy komandor na kanale ogólnym do całej floty.
Komandor: Fregaty proszę dołączyć do swoich grup i wyznaczyć kurs na wcześniej ustalone współrzędne zawarte w waszych rozkazach.
Po tych słowach podleciały do USS Renegade dwa okręty USS Macintosh i USS Nokia.
Po chwili wydąłeś rozkaz o wylocie waszej grupy Warp 6.
Jeszcze wasze statki nie zdążyły wejść w warp kiedy to dowódca USS Macintosh wywołuje cię.
Tu chorąży Zakarian pełniący obowiązki dowódcy USS Macintosh proponuje by pan panie Jabłoński i Pan Soynan dowódca USS Nokia polecieli na miejsce z maxymalna Warp jaka pozwalają wasze silniki. I tak poszukiwania zaczynamy w różnych miejscach więc jak wy będziecie tam wcześniej to przeszukacie większą cześć terenu by się postaramy jak najszybciej dowlec na miejsce. Zakarian Out.
Przy prędkości warp 9.2 będziesz na miejscu za 3 dni i 14 godzin.
- Uwaga grupy poszukiwawcze. Fregaty proszę dołączyć do swoich grup i wyznaczyć kurs na odpowiednie koordynaty. Powodzenia.Jurek obserwował na monitorze taktycznym jak dwa okręty, USS Nokia i USS Mcintosh zajmują miejsca na skrzydłach Rutledga. Gdy tylko oba okręty zajęły swoje miejsce kapitan odwrócił się w stronę Jean- Sygnał do grupy. Kurs na wyznaczone współrzędne, warp 6.- Aye sir ... grupa potwierdza - Jurek kiwnął głową Jean. Ta uśmiechnęła się – Sternik, kurs na współrzędne zero, warp sześć. Skok po gotowości.- Tak jest – potwierdził Magnus. Jurek uśmiechnął się widząc olbrzymiego sternika ledwo mieszczącego się za malutką konsolą. Okręty zgrabnie zatoczyły szeroki łuk. Ich silniki rozbłysły błękitem i okręty jednocześnie skoczyły w warp.- Kapitanie, Mcintosh wywołuje nas. – powiedział lekko zaskoczony Ferron, oficer taktyczny – chorąży Zakarian- Monitor – na głównym ekranie pojawiła się wąska, drapieżna twarz chorążego Zakariana – Kapitanie?- Chorąży. – Zakarian skinął głową – Niech pan poleci na miejsce poszukiwań razem z Nokią na maksymalnej warpowej. My dołączymy do was tak szybko jak zdołamy. W ten sposób najszybciej zbadamy największy obszar. Zakarian, koniec. Jurek popatrzył zdziwiony na Jean. Ten knypek najwyraźniej sądził, że jest dowódcą grupy. Pokiwał głową- Jak sądzisz, Jean? - O nim? Czy o jego propozycji? – zapytała z uśmiechem.- O propozycji.- Rozsądna. Faktycznie w ten sposób przeszukamy maksymalny obszar w minimalnym czasie. Ta Miranda bardzo nas będzie hamowała, zresztą te stare graty się do niczego nie nadają.- Fakt ...- Ale z drugiej strony to tylko upewni tego gnoj ... – zawahała się, ostatecznie ona była jeszcze kadetką, a Zakarian już oficerem. Jednak kapitan się tylko uśmiechnął - ... ek może pomyśleć, że będziemy wykonywać jego rozkazy. – dokończyła.- Tia ... No nic. Najbardziej liczy się nasza misja. Sternik, poinformujcie pana Soynana i przyspieszcie do warp 8,5.- Tak, sir.New Orleans gwałtownie przyspieszył, tuż za nim utrzymywał się Centaur. Już po paru minutach Miranda została daleko z tyłu. Jurek westchnął i zajął się żmudną ale niezbędną pracą: czytanie raportów, wypisywaniem nakazów, rozkazów, przeglądaniem danych. Gdy w końcu czas służby minął, Jurek podniósł się ciężko z kapitańskiego fotela, uśmiechnął się do zmienników, dwóch młodych kadetów czwartego stopnia i wyszedł z mostka. Zanim drzwi turbowindy zamknęły się do kabiny wbiegła Jean- Możemy porozmawiać, kapitanie?- Pewnie, Jean, zawsze. A po służbie jestem Jurek. - Dobrze ... Jurek – Jean lekko uśmiechnęła się. - To może czegoś się napijemy?- Komputer, salon. – turbowinda z cichym szumem ruszyła. Po paru minutach zatrzymała się parę sekund później. Oboje wysiedli z windy i skierowali się do dużych, przeszkolnych drzwi salonu. W środku było pustawo. Kadeci nie wiedzieć czemu od przybycia nowego dowódcy omijali kasyno szerokim łukiem. Barman pod postacią kadeta pierwszego stopnia uśmiechnął się lekko - Co podać?- Dżin z tonikiem – poprosiła Jean- Gorącą czekoladę – uśmiechnął się Jurek. Nie cierpiał syntoholu, a miał za słabą głowę na normalnego drinka. - Gorącą czekoladę? – zapytała z niedowierzaniem Jean.- Mam słabą głowę – odpowiedział Jurek i skinął głową w kierunku jednego ze stolików. Gdy usiedli pociągnął łyk czekolady - Więc?- Więc co?- O czym chciałaś ze mną porozmawiać?- Prosto do celu, hmm? – uśmiechnęła się nieśmiało Jean – Chciałam porozmawiać o Krisie.- Krisie?- Kadecie, któremu dałeś zakaz opuszczania okrętu do odwołania.Jurek zastanowił się. Dopiero po chwili przypomniał sobie incydent z pierwszego dnia pobytu na okręcie. Roześmiał się- Zapomniałem ... jasny gwint, zapomniałem- Zapomnialeś? – z niedowierzaniem zapytała Jean – Zapomniałeś! - No tak jakoś ...- Zapomniałeś! – Jean wrzasnęła – Jak mogłeś – dodała już ciszej – ten biedak popłakał się! Bał się, że to już koniec jego kariery we Flocie, a ty zapomniałeś?!- Przepraszam, ale jakoś wyleciało mi z głowy. Ale jak już mi przypomniałaś – przerwał widząc groźne spojrzenie Jean - Ty chyba sądzisz, że jak jesteśmy kadetami, to możesz z nami robić co chcesz?! – wściekła pani komandor wstała i wymaszerowała z salonu. Jurek westchnął i powoli dopił czekoladę. - Komputer, zlokalizuj Jean Firre.- Komandor Firre znajduje się w swojej kwaterze.Jurek powoli poszedł do kwatery pierwszej oficer. Drzwi otwarły się po pierwszym dzwonku- Przepraszam, Jean. Naprawdę. – ona tylko skinęła głową – po prostu nie pomyślałem. Zdarza mi się czasami zapomnieć, od czego mam mózg. - No dobrze. - Zorganizuj Krisowi ...- O’Connely- Krisowi O’Connely małą sesję treningową na holopokładzie – pomyślał chwilę – Jaka jest jego specjalność?- Botanika.- Szlag – kapitan pomyślał chwilę – no dobra. Poproś Aiien o pomoc i zorganizujcie mu jakąś sesję treningową. Jak przejdzie powyżej średniej, to dostanie pochwałę do akt.Jean uśmiechnęła się, aż podskoczyła do góry - Dzięki Jurek! – roześmiała się. Przez moment kapitan nie wiedział czy ta mała kadetka przez cały czas nim manipulowała, ale w końcu uznał, że jeżeli tak, to w dobrym celu. Skinął jej głową- Do jutra.
3 Dni mineły ci dość szybko tym bardziej że twoja pierwsza oficer ciągle się koło ciebie kreciła. W końcu docieracie na miejsce skąd mieliście zacząć poszukiwania, USS Nokia dawno juz zniknoł z czujników bliskiego zasięgu i był widoczny jedynie na skraju zasięgu czujników dalekiego zasięgu. Z warp wychodzicie na skraju systemu słonecznego. W tym układzie znajduje się 7 palnet. Czujniki pokazuja że ostanie 2 to skały bez admosfery i całe zabarżniete i nic więcej a dalej 3 planety to tylko gazowe giganty, i najbliżej słońca dwie skalne planety dość małe niewieksze od marsa czy venus lecz z bardzo cienką admosferą. Nagle na czujnikach pojawia się niezidentyfikowany sygnał z pobliża 3 planety największego z gazowych gigantów.
Dziennik kapitański, USS Rutledge, kapitan Jerzy Jabłoński„Za parę minut powinniśmy wejść w granice przydzielonej nam strefy poszukiwawczej. Nokia już dawno zniknęła z sensorów a McIntosh ... McIntosh jeszcze w ten zasięg nie wleciał. Kadeci jak na razie spisują się dobrze, podróż nie była zbyt obfita w niespodzianki. Kadet O’Connely przeszedł test ze średnia 4,67 i otrzymał pochwałę z wpisem do akt. Fajny dzieciak i pewnie niezły botanik, ale niezbyt roztargnięty. Jean ...”- Kapitan na mostek! – odezwał się komunikator- Idę – odpowiedział Jurek i podniósł się z fotela. Kilka kroków i wszedł na mostek.- Kapitan na mostku! – na dźwięk tych słów oficerowie wyprężyli się, a ci, którzy mogli wstali i obrócili w jego stronę.- Spocznij. Sytuacja – zapytał Jean.- Wlecieliśmy do układu. Skanery nie wykryły niczego nadzwyczajnego. Ot parę skał, trochę gazowych gigantów i nic więcej. – Jurek usiadł na swoim fotelu i zamyślił się.- Nic podejrzanego?- Nie kapitanie – odpowiedziała Aiien. – Sensory nie wykryły... – konsola cicho zapikała – Momencik kapitanie ... chyba ... hmmm. Dziwne. - Aiien?- Sir. Mam na czujnikach dziwne odczyty. Pochodzą z okolic trzeciego księżyca trzeciej planety tego układu.- Dziwne? A może byś tak sprecyzowała?- Nie bardzo mogę – odparła niezrażona sarkazmem kapitana Aiien. – Są najprawdopodobniej sztucznego pochodzenia. Zbyt regularne na sygnały naturalne. No i nie pasują do spektrum w jakim można by się spodziewać anomalii albo czegoś takiego.- Anomalie zazwyczaj są tam gdzie nikt ich się nie spodziewa. Dlatego są anomaliami – mruknął Jurek. Aiien coś odpowiedziała, jednak nie usłyszał jej. Miał głupie wrażenie, że ktoś go tutaj robi w balona. A tego bardzo nie lubił...- Panie McCoulan, da pan sobie radę z wewnątrz systemowymi manewrami warp?Sternik uśmiechnął się szeroko niczym dziecko, któremu podarowano wymarzony prezent- Oczywiście kapitanie!- To dobrze. Niech nas pan zabierze najbliżej jak to możliwe tego sygnału. Aiien poda panu namiary. - Tak jest... wytyczam kurs ... ustawiony. Sir?- Żółty Alarm! – nakazał kapitan i skinął na sternika – ruszamy.
Po chwili Wychodzicie koło planety z Warp, Jean się troche patrzyła krzywo bo w sumie niebyło sensu wchodzic w warp, wystarczyło max Impulsowa i po chwili byscie tam byli. Koło tego gazowego giganta wykrywasz 7 ksieżyców najdalsze 3 to lodowe całkowicie planety potem jest jedna z wulkanami aż nastepna to ta z której wyszedł sygnał jest to zwykły skalisty księżyc skanujesz powieszchnie nic niewykrywasz żądnych zabudowań ani statków kompletnie nic na powieszchni tej skały.