Forum › Fandom › Sesje RPG, PBF i inne › Sesja RPG › Wojna Federacyjno-Kardazjańska
Rozdział I
Data gwiezdna 24148.3398 Kwatera główna Centralnego dowództwa na
Cardassia Prime.....
- Panowie.... – zaczął Gul Jasad agent Obsydianowej Kasty - wywiad donosi iż Gwiezdna Flota zaczyna otrząsać się powoli z ciosu jaki zadaliśmy jej na początku wojny. Do tej pory nie odważyli się spróbować odbić zajęte przez nas kolonie w systemach Dreon i Dorvan jednak może to wkrótce się zmienić. Nasi agenci wykryli cztery zgrupowania okrętów wroga w systemie Betazed, przy Bazie gwiezdnej 375 i SB G-6 oraz przy Setlic III. Z wymienionych celów największe zagrożenie stanowi właśnie ta federacyjna kolonia. Liczba jednostek tam stacjonujących ciągle wzrasta może to oznaczać tylko jedno przygotowania do kontrofensywy…… której głównym źródłem będzie Setlic III......
- Jeśli chcą to niech przylecą.... – zaczął nagle Gul Macet dowódca drugiego Okręgu wojskowego okupującego podbite kolonie - W ostatnim okresie udało się nam umocnić nasze pozycje w tych systemach, wszelki opór został przełamany a ostatnie bojówki wytępione. Na orbitach planet zostały rozmieszczone platformy obronne które odeprą parę zbłąkanych okrętów zwłaszcza że w pobliżu są zawsze nasze okręty.....
- Typowe ! Ta pewność siebie zgubi kiedyś pana - odparł zgryźliwie Gul Jasad - W przypadku zmasowanego ataku zarówno platformy jak i nasze rozproszone okręty nie zdziałają wiele a i .......
- Niech tylko któryś z tych federacyjnych %$*^ spróbuje postawić stopę na planecie już moje bataliony się nim zajmą - odpowiedział przerywając Gul Macet
W sali obrad zaczął wzrastać zgiełk......
- Spokój ! Jasad ! Macet ! Siadajcie ! - rozkazał stanowczo Legat Kell.
Legat pełnił funkcję głównodowodzącego Cardassiańskich Sił Zbrojnych od ponad 5 lat. Był on doświadczonym strategiem mającym za sobą wiele kampanii stoczonych na peryferiach Unii. Gdy Centralne Dowództwo powierzyło mu zadanie podbicia przygranicznych kolonii Federacji przyjął on je bez wahania. Pewnie dlatego iż kochał wyzwania a właśnie tym dla niego była Federacja. Kolejnym wyzwaniem.... Rosły mężczyzna w sile wieku podniósł się energicznie z wygodnego fotela i podszedł do dużej konsoli zamocowanej na ścianie. Na ekranie widniał wyświetlony schemat przygranicznych obszarów Federacji wraz zaznaczonymi na niej pozycjami sił Gwiezdnej Floty i jej placówkami……
- Czas na debaty już dawno minął – zaczął po chwili – Musimy uderzyć pierwsi wyprzedzając działania przeciwnika zanim zdąży się zorganizować…. Nasze siły rozproszone są za bardzo wzdłuż granicy. Utworzymy trzy zgrupowania …. W systemach…. Avenal VII , Raka… i wokół Bajor. Dowództwo nad zgrupowaniami obejmą Gul Toran, Gul Macet i Gul Dunar . utworzymy dzięki temu trzy niezależne grupy uderzeniowe które wedrą się w przestrzeń Federacji dezoriętując tym przeciwnika.
Legat przerwał na chwilę obserwując reakcje sowich podwładnych...... wyglądali na zadowolonych, jedynie Gul Jasad miał poważną minę….. cóż Kastę Obsydianową ciężko zadowolić - pomyślał poczym kontynuował.....
- Naszymi pierwszymi celami będą Systemy Quatel, Marva, Artus i Setlic III ich zdobycie zapewni nam bezpieczeństwo dla podbitych wcześniej terenów......
- A zajęcie Setnik III zakłuci przygotowania Gwiezdnej Floty do kontrofensywy…. Gdy przejmiemy tamtejsze instalacje ..... - przerwał w końcu nie wytrzymując Gul Jasad......
Legat popatrzył na niego surowo..... Nie rozumiał podniecenia jakie wykazywał Jasad.......
- Tak.... będzie to uderzenie wyprzedzające zniszczenie tamtejszych okrętów i zajęcie bazy to główne zadanie dla Gula Macet… - kontynuował Legat
- Ale..... – chciał zaprotestować Jasad pamiętając niedawny konflikt z Macetem
- Dość ! – stanowczo nakazał Legat Kell
Gul Jasad skapitulował ....... Legat uspokoiwszy się rozkazał.....
- Koniec posiedzenia, jutro wyruszamy na front. Będę kontrolował poczynania floty z pokładu okrętu dowodzenia…. Przed odlotem otrzymacie dokładne rozkazy. Rozejść się !
Dowódcy okręgów spokojnie powstali i jeden po drugim zaczęli opuszczać sale obrad rozmawiając ze sobą o nadchodzących działaniach, natomiast Legat Kell wraz z ze swoim adiutantem Glinnem Parnem do późna na pokładzie C.S.U. Kraxon układali plany nadchodzącej ofensywy..........
Od MG : Posty zaczniecie pisać po wprowadzeniu Seldona
Od kiedy federacyjni inspektorzy dowiedzieli się o tym, iż Kardazjanie okupują planetę Bajor, zaś jej mieszkańcy są niehumanitarnie traktowani przez najeźdźców, stosunki dyplomatyczne pomiędzy Federacją a Unią zaczęły szybko się ochładzać. Nie było w tym nic dziwnego, wszakże u podstaw Federacji leżały prawa, które sąsiedzkie imperium łamało z dnia na dzień, sądząc, iż wynikające z tego konsekwencje nie obrócą się nigdy przeciwko nim. A wszystko to pomimo faktu, iż pierwszy raz w historii pierwszy kontakt z tak potężną rasą odbył się według założeń z 2161 roku. Przedstawiciele Federacji i Unii podpisali wzajemne umowy i wymienili się grzecznościami, jednakże była to tylko jedna, powierzchowna strona nowego sąsiada. Stosunki na Bajor były pierwszą dla Ziemi wiadomością, iż Kardazjanie są niebezpieczną i zmilitaryzowaną rasą, która niewątpliwie będzie dążyć do powiększania swojego terytorium poprzez agresję. Część polityków, przejęta nędznym losem autochtonicznej ludności Bajor, dążyła do wymuszenia na Kardazji odstąpienia od okupacji planety, inni głosili doktrynę "uderzenia wyprzedzającego", dzięki której Gwiezdna Flota miała pozbyć się zagrożenia z tej strony przed wzmocnieniem się floty kardazjańskiej i rozpoczęcia regularnej wojny, która zrujnowałaby gospodarkę planet członkowskich Federacji i spowodowała wiele ofiar.Wojna taka jednak zaistniała - siły kardazjańskie zaatakowały w początku lat 40. XXIV wieku kilka przygranicznych systemów i założyły tam swoje bazy wojskowe. Szczęśliwie na systemach tych nie było większych kolonii, więc ewakuacja cywilnej ludności przebiegła bezproblemowo. Niesprowokowany atak spowodował, że federacyjni dowódcy zaplanowali kontruderzenie, które jednakże nie zostało przeprowadzone. Sprawa kardazjańska została odsunięta na dalszy plan, kiedy oczy federacyjnych polityków skierowały się na granicę klingońsko-romulańską. Incydenty, takie jak zniszczenie USS Enterprise podczas obrony klingońskiego posterunku czy masakra na Kithomer, budzą obawy o stabilność sił w kwadrancie i zapowiadały rychło zbliżającą się wojnę pomiędzy imperiami, ktora jednak nie nastąpiła. W rok później, w 2347 roku spirala napięcia między Federacją i Unią, chwilowo rozluźniona, ponownie zaczęła niebezpiecznie się nakręcać. Stacje sensorów dalekiego zasięgu zaczęły notować niepokojące przemieszczenia wojsk za granicą, zaś wywiad donosił o grupowaniu jednostek floty kardazjańskiej na granicy z Federacją. Nie mogło to pozostać bez odpowiedzi ze strony Gwiezdnej Floty, która zaczęła na polecenie Rady Federacji zwiększać w tamtym rejonie swój kontyngent sił. Oprócz obecnej na granicy IV floty, która stacjonowała w okolicach Bazy Gwiezdnej 375, w niebezpieczny rejon przeniesiono V flotę, która znalazła swoje miejsce przy Bazie Gwiezdnej G-6. Ponadto Admiralicja poleciła w rejon skierować dodatkowo XI flotę, która zaczęła się reorganizować w okolicach Bazy Gwiezdnej 343, aby zostać przerzucona na granicę. Specjalistyczne korpusy zaczęły modyfikować instalacje w systemach przygranicznych, aby przystosować je do warunków operacyjnych. Starano się czynić to w jak najszybszym tempie, ponieważ wywiad Floty donosił o dużej ilości okrętów, które zalać miały przestrzeń Federacji. Admiralicja spodziewała się, iż nawet znaczna przewaga kardazjańska w jednostkach nie doprowadzi do przegranej stony federacyjnej, bowiem Flota dysponowała lepszą niż Unia technologią - dlatego też postanowiono posłużyć się jedynie grupowaniem wojsk jako środkiem dyplomatycznym. Doktryna "uderzenia wyprzedzającego", powszechna w XXI wieku jako "doktryna Busha", została odłożona na półkę i pokryła się kurzem z powodu swojej niezgodności z podstawowymi załodzeniami operacyjnymi Floty - głównie z jej funkcją obronną. Pewność wygranej w ewentualnym konflikcie nie umniejszała emocji z nim związanych, bowiem w nowoobranej Radzie Federacji przeważały pacyfistyczne tendencje. Wysłana na Kardazję delegacja federacyjnych dyplomatów nie wskórała absolutnie niczego w kwestii poprawienia stosunków pomiędzy Federacją i Unią. Sprawa okupacji Bajor przez wojska kardazjańskie stała się całkowicie marginesową.Orbita okołoziemska, Układ Słoneczny. Drzwi śluzy na promie zasunęły się z charaterystycznym szelestem i ten odbił się od kadłuba stacji McKinley, aby poszybować przed siebie. W środku oprócz pilota w stopniu porucznika siedziały trzy osoby - dwóch admirałów Floty i jeden admirał dwugwiazdkowy. Każdy z nich miał koło siebie padd z danymi, na temat których toczyła się dyskusja. Młodszy stopniem admirał zdawał się być najmniej zainteresowany toczącą się dyskusją, bowiem cały czas kreślił coś na położonym na paddzie papierze. - Avenal. Jak donosi nasz wywiad, jest to jedno z miejsc, gdzie grupują się okręty Unii. Dodatkowo mówi się o Rakal i Dorvan, chociaż ten ostatni mamy na dalekim nasłuchu i jeszcze nic nie wykryliśmy. - powiedział starszy już admirał Droudick. Uruchomiły się silniki manewrowe promu, który zaczął obracać się w kierunku stojącego w doku Excelsiora. Pasażerowie, dzięki zamontowanym tłumikom inercyjnym, nie mogli zauważyć obrotu inaczej niż dzięki zmianie obrazu za szybą. - A może Bajor? - zasugerował drugi admirał Floty, Andorianin Jued. - Dobrze położony system, poza zasięgiem naszych boi nasłuchowych i stacji sensorów. Może być doskonałą bazą wypadową na SB 375 lub zapoczątkować ofensywę przełamującą na Tagra. - Nie sądzę, admirale. - odezwał się Seldon. - Bajor jest planetą okupowaną przez Kardazjan. Gdyby postanowili tam organizować swoje siły, któryś z tamtejszych patriotów doniósłby nam o tym. Dlatego też formowanie tam floty byłoby co najmniej posunięciem nieodpowiedzialnym. - Poza tym po wykonaniu przełamania Kardazjanie musieliby jakoś wyeliminować SB 375, abyśmy nie zerwali im dostępu do zaopatrzenia i ich nie okrążyli. A atak na tą bazę musiałby odbyć się z wykorzystaniem dużej ilości jednostek, na co wroga raczej nie będzie stać. - powiedział kiwając głową Droudick. - Więc pozostaje Avenal i Rakal - Dorvan na razie pomińmy, bo nic tam nie zaoberwowaliśmy. Teoretyczny atak wyprowadzony z tego pierwszego systemu powinien zostać odparty przez V flotę. Gorzej jeżeli chodzi o Rakal, bo stamtąd może nadejść dużo silniejsze uderzenie. - A na tym odcinku formacja IV floty jest bardzo rozciągnięta. - dokończył za Jueda młodszy admirał. - Dlatego też tę lukę zapełni IX flota, która zmierza w tym kierunku. Za jakieś dwa dni powinna znaleźć się na miejscu, dodajmy jeszcze 12 godzin na reorganizację i ustawienie szyków - przez 60 godzin tamten odcinek będzie bardzo słaby, ale po tym czasie przesunięmy IV flotę bardziej w kierunku Bazy 375. - To chyba będzie najefektywniejsze rozwiązanie. - powiedział Seldon. - Tak, bo wtedy większość teoretycznego uderzenia pójdzie na V i IX flotę. A kto dowodzi IV? - zapytał Andorianin ironicznie, wznosząc teatralnie wzrok w górę.Baza Gwiezdna 375, granica federacyjno-kardazjańska. - A więc co oznacza przerzucanie w ten rejon następnego kontyngentu? Czyżby Gwiezdna Flota zwątpiła już w starania naszych dyplomatów o zachowanie pokoju? Po zadaniu kolejnego pytania Joan Brownson bystro przypatrywała się admirałowi. Siedzieli wraz z operatorem Kelvinem Santim w gabinecie na Bazie Gwiezdnej 375, gdzie znajdowała się kwatera główna IV floty. Stanti z ustawioną kamerą kręcił odpowiednie ujęcia oficjela Floty. - Jest to tylko reorganizacja naszych oddziałów. Takie operacje następują stosunkowo często, jednakże dziennikarze interesują się nimi jedynie w takich okolicznościach. Oczywiście, Admiralicja nie wątpi, iż działania naszej delegacji przyniosą zadowalający efekt, dzięki czemu będziemy mogli odwołać z tego rejonu pewną część wojsk. - W przeciągu kilku miesięcy ilość okrętów Floty wzdłuż granicy kardazjańskiej podwoiła się, a pewne źródła donoszą, iż ma jeszcze wzrosnąć o 50%. Czy używanie takiej ilości jednostek do ochrony granicy jest potrzebne? Z tego co wiadomo, Kardazjanie stoją na niskim poziomie rozwoju technologicznego i nie stanowią takiego dla nas zagrożenia, jak na przykład Romulanie. Dlaczego więc? - Gwiezdna Flota próbuje przeciwdziałać nieprzewidzianym akcjom, które mogą wydarzyć się na granicy, a które mogą zburzyć pokój. Wolimy, aby ewentuane agresywne akty, jakie mogą dotknąć personel Gwiezdnej Floty i ludność cywilną, zostały zneutralizowane w zarodku. - A projekty Rady Federacji dotyczące odesłania części stacjonujących tu jednostek na inne misje? - Nie wypowiem się w imieniu Floty, jednakże moim zdanie nie są one dostatecznie przemyślane. - Jakie kroki podejmie Gwiezdna Flota w przypadku wybuchu wojny, aby obronić ludność cywilną? - Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie i nie będziemy musieli nic robić. - Dziękuję za rozmowę. Admirał Michael Seldon - powiedziała wskazując na swojego rozmówcę. - i Joan Brownson z GNN, Baza Gwiezdna 375. Senti wyłączył sprzęt i zaczął go demontować, ale uprzednio dał znać dziennikarce, iż wszystko nagrało się doskonale. - Ma już pani swój wywiad. Zamierza pani zostać tutaj jeszcze? - zapytał admirał. - Tak. Jeżeli polityka zawiedzie, tutaj będzie się naprawdę dużo działo. A jako korespondent wojenny zawsze zbiera się dużo interesującego materiału. - Ale niejeden przypłacił to życiem. - zauważył Seldon.Brownson parsknęła. - Gdybym się bała, nie zbliżyłabym się do tego miejsca na mniej niż pół kwadrantu. Operator zebrał wreszcie całość sprzętu, znajdującego się w pomieszczeniu. - Gotowe, Jo. Możemy się zbierać. - Już, Kelvin. Do następnego spotkania, admirale. - powiedziała dziennikarka, podając dłoń. - Do następnego spotkania. - powtórzył trochę speszony Seldon. Przy Bazie Gwiezdnej 74 znajdowało się sześć okrętów Gwiezdnej Floty, należących do różnych klas. Baza znajdowała się przy samotnej gwieździe, pozbawionej systemu planetarnego. Baza ta stanowiła jednocześnie teren stacjonowania V dywizji II korpusu IV floty, który w tym czasie przechodził reorganizację struktur dowodzenia. Dowódcą dywizji był kapitan Styczyński z USS Wraith klasy Ambassador. Odpowiadał on za jednostki, które dowództwo IV floty dołączyło do jego dywizji, która początkowo liczyła jedynie pięć jednostek, nie licząc okrętu dowodzenia. Tymi pierwotnymi okrętami były USS Wolverine klasy Centaur, którego dowódcą był kapitan Coen, znany ze swoich taktycznych umiejętności, USS Precious klasy Miranda, dowodzony przez Floriana Fluorka, USS Drow klasy Cheyenne kapitana Kala Se'Dathy, który to okręt naukowy cieszył się mocno wątpliwą popularnością wśród dowództwa Gwiezdnej Floty, jak i opinii publicznej - wielokrotnie na jego przykładzie próbowano zaatakować siły zbrojne Federacji i udowodnić im nieudolność i brak dyscypliny, która niewątpliwie na Cheyenne szwankowała. Ponadto do V dywizji należały też Miranda cudownie ozdrowiałego kaptiana Mandeli - USS Olympus NCC-42305 - oraz USS Daredevil klasy Niagara pod dowództwem John McCaley. Obecnie jednak nie były to wszystkie okręty, które znajdowały się w dywizji - w wyniku rozkazów dowództwa dołączono jeszcze dwie jednostki klasy Niagara - dowodzony przez niezwykle tajemniczego Nezara Corvusa USS Princeton NCC-59804 oraz USS Wellington NCC-28473 kapitana Reydena. Zostały one już wykryte przez sensory stacji i znajdujących się na miejscu okrętów. W przeciągu minuty powinny one wyjść z warp przy federacyjnym posterunku i zameldować się u oficera dowodzącego, a będzie to jednoznaczne z tym, iż V dywizja II korpusu w całości znajdzie się na swoim posterunku.
Mostek USS Daredevil.- Kapitan na mostku - rozległ się krzyk jakiegoś nadgorliwego chorązego.- Spocznij - odpowiedział kapitan J. McCaley - Raport pierwsza.- Nic nowego kapitanie. Wszystkie systemy sprawne. Zapasy uzupełnione. Dlaczego dokujemy przy tej stacji już od paru dni i nic nie robimy?- Nie wiem. Ale podobno mamy zaatakować Cardassian i odebrać im nasze systemy.- Przecież to bez sensu. Te systemy nie mają strategicznego znaczenia dla GF.- Może dlatego... - odpowiedź kapitana przerwał sygnał komunikatora - Kapitan McCaley proszony jest do sali odpraw na stacji.- Widzisz pierwsza. Już się zaczyna. Wkrótce zatęsknisz za tym spokojem.
Jurek stał na promenadzie stacji i patrzył na swoje okrety przez olbrzymie okno widokowe. Stąd wygladały jak modele na sznurkach podczepione do gwiazd. Zupełnie jak dziecinne zabawki...Otrzasnął się. Te 'zabawki były śmiertelnie wspaniałymi okrętami, przeznaczonymi do badań cudów, jakie można znaleźć w kosmosie. Odkrywania nowych cywilizacji, nowych form zycia. A teraz miały posłuzyć do celów wręcz przeciwnych. Myśl o tym, że niedługo poprowadzi okręty do bitwy, za każdym razem wywoływałą cień strachu. I niechęci. Nie bał się śmierci. Bał się, iż jego dowództwo przyniesie śmierć innym. Jego podwładnym, i tym z którymi bedzie walczył. Niepodobało mu się to. Bardzo.Komunikator cicho bipnął. Już czas. Niedługo się zacznie.
Se'Datha obudził się z pulsującym bólem głowy. Wstał i podszedł do replikatora.- Woda. Zimna - zarządził zachrypnietym głosem. Po chwili pojawiła się szklanka wody. Kal wypił ją duszkiem i uśmiechnął się. Od razu lepiej...W tym samym momencie do kabiny weszła pierwsza oficer. Nie zawracała sobie glowy pukaniem, bo była to również jej kabina... Białowłosa Volkanka popatrzyła na człowieka i roześmiała się.- Wyglądasz jak półtora nieszczęścia - skomentowała.- Alex ma mocny łeb - mruknął Kal, zadowolony, że Shincar darowała sobie opr.- Doprowadź się do porządku, za pięć minut obejmujemy wachtę - przypomniała kobieta.- Co? - kapitan natychmiast zaczął się ubierać. Kiedy doszedł do zapinania pasa, zaczął kląć w żywy kamień.- Co za jełop taki stroik wymyślił....Volkanka odwróciła się, ukrywając uśmiech.
USS PRECIOUS
gabinet kapitański
Komandor Florian Fluorek siedział w swoim ulubionym fotelu i spoglądał przez okno na fragment BG74. Obawiał się, że ostatnie transfery okrętów są zapowiedzią większej akcji zbrojnej. Nie bał się walki jako takiej, ale wiedział, że zawsze towarzyszy jej cierpienie niewinnych.
Kilkanaście dni temu odbył rozmowę z admirałem Seldonem, który dziwił się z jego rozkazów personalnych - w związku z niewielkim doświadczeniem w warunkach bojowych na większych jednostkach szef biura kadr poprzedniego zgrupowania floty uznał, że awans na kapitana zostanie zawieszony aż do momentu, gdy Fluorek udowodni swoją wartość. Pomimo tych "zastrzeżeń" to właśnie Fluorek a nie kto inny został mianowany dowódcą USS PRECIOUS na miejsce po emerytowanym kapitanie Johnsonie.
Motywy admirała Heenktuorna z biura kadr były dla Fluorka dość oczywiste - na okręcie były jeszcze 2 osoby w randze komandora i także miały chrapkę na najwyższe stanowisko na Mirandzie. Za całą sprawą musiał stać jego pierwszy oficer komandor Levis Sshark - człowiek o wzorowej kartotece z odpowiednimi znajomościami na górze. Pierwszy będzie się starał robić wszystko żeby znaleźć okazję do własnego awansu i pogrążenia kapitana. Na jego drodze ku chwały stały dwie przeszkody: dopiero niedawno dostał awans na komandora, więc musiał się naprawdę wykazać czynami albo cierpliwością. Drugą przeszkodą był fakt, że w ostatnich latach USS PRECIOUS używany był do misji dyplomatycznych i badawczych nie zaś siłowych, zaś w subtelnych zagrywkach Fluorek, naukowiec z wykształcenia, był znacznie lepszy. Teraz jednak sytuacja zdawała się zmierzać ku gorszemu...
Jest jeszcze ktoś - bardzo ambitna szefowa ochrony, będąca w randze komandora niemal tyle samo co Fluorek, a więc potencjalna pretendentka. Z powodów ambicjonalnych była w konflikcie z Pierwszym, a więc może okazać się cennym sojusznikiem. Niestety posiada wadę wielu szefów ochrony - lubi wiedzieć wszystko i najchętniej wprowadziłaby ustrój totalitarny na okręcie.
Tak czy inaczej, na razie dowodził Fluorek, i chociaż nie posiadał zbyt wielkich ambicji na kapitana, to swoją służbę najpierw w departamentach naukowych (głównie astrofizycznym) a później w dowodzeniu traktował bardzo poważnie.
Fluorek kliknął komunikator:
-Tu kapitan, zebranie starszych oficerów o godzinie 15 w sali konferencyjnej. Proszę przygotować raporty gotowości okrętu.
Kapitan odetchnął i sięgnął po stojące na biurku zdjęcie oprawione w ramkę. Oddał się głębszym myślom, wpatrując się w fotografię jego partnerki.
sala konferencyjna
Fluorek stał przy stole i obserwował swoich oficerów.
Po jego prawej stronie siedział zamyślony komandor Levis Sshark, jego pierwszy oficer. Być może myślał o zbliżającej się potyczce i możliwościach wykazania się swoimi umiejętnościami - a w walce miał niemałe doświadczenie, gdyż niemal całą dwudziestoletnią służbę spędził za sterem i na stanowisku taktycznym. Sshark roztaczał wokół siebie aurę władzy, inni oficerowie albo go uwielbiali (zwłaszcza ci, którzy nie mieli zbyt wiele z nim do czynienia), albo nienawidzili. Potrafił jednać sobie ludzi i nawet jego najwięksi wrogowie czuli respekt. Wiele się na okręcie mówiło o jego rodzinie, zwłaszcza ojcu - admirale dowodzącym sektorem Alfa Centauri (skąd też obaj pochodzili). Do kapitana dochodziły głosy, że pierwszy potrafił załatwić za przysługę dogodne przeniesienie czy drobny awans, jednak równie dobrze mogły być to plotki rozsiewane przez liczne grono osób nie darzących go sympatią.
Po lewej stronie siedział komandor Stanley Magic - główny oficer medyczny - i bawił się paddem. Poczciwy Magik należał do gatunku ludzi, który zdawał się wymierać w GF - liczyła się dla niego tylko misja niesienia pomocy i praca. Złośliwi mówili o nim, że Magik będzie w zespole abordażowym i że wyleczy wszystkie rany jakie przeciwnikom zadadzą federacyjni żołnierze. Posiadał doskonałe referencje na lekarza i absolutne zero ambicji jeżeli chodziło o politykę - wydawało się, że nie zauważa nawet tych najbardziej jasnych i głośnych sporów w załodze.
Tuż za Pierwszym siedziała komandor porucznik Mona Stickers, terrańska xenobiolog pełniąca obowiązki głównego oficera naukowego. Fachowa i lojalna, chyba niezaangażowana w wewnętrzne przepychanki.
Naprzeciw szefowej departamentu naukowego siedziała komandor Alexandra Williams. 49-letnia Terranka, która pretendowała do tytułu najlepiej poinformowanej osoby na okręcie. Na pewno pomogło jej ostatnie wzmocnienie kadrowe departamentu związane z przewidywanymi walkami. Obecnie miała do dyspozycji 40 wyszkolonych żołnierzy, a w przypadku zagrożenia abordażem dochodziło jeszcze pospolite ruszenie. Użycie siły w nieodpowiedni sposób raczej nie groziło z jej strony, gdyż miała ona dziwny szacunek dla kapitana Fluorka, choć nie przeszkadzało to jej szpiegować go. Jej silna pozycja równoważyła efekty knowań Pierwszego w sposób wręcz wymarzony. Gdyby razem się sprzymierzyli mogłoby być krucho, jednak zdaje się, że Williams uważała Ssharka za karierowicza, który nie zasłużył na swoją pozycję. Fluorek w jej ocenie także nie był odpowiednią osobą, gdyż był naukowcem, jednak na jego korzyść przemawiał wiek - był starszy o 20 lat od Pierwszego i chyba właśnie dlatego go tolerowała.
Obok szefowej ochrony siedział podporucznik Nibosh Clausehkai - ktariański główny oficer operacyjny. Kolejny z 'normalnych', sam nie miał żadnych ambicji ponad podnoszenie własnych kwalifikacji i wykonywania swego powołania, którym z pewnością były systemy komputerowe. Od kilku lat Nibosh był w formalnym związku z szefową maszynowni, też Ktarianką, która właśnie siedziała naprzeciw niego.
Porucznik Ktell Maxfarouu, bo właśnie tak nazywała się druga połówka szefa operacyjnego, dowodziła w maszynowni od około 5 lat. W tej służbie starała się wzorowo spłacić kredyt, który otrzymała od Admiralicji kilka lat temu. Otóż niemal dokładnie 15 lat temu Ktell jako szef operacyjny brała udział w katastrofie USS PHANTOM. Nigdy nie wyjaśniono do końca dlaczego okręt został zniszczony i kto ponosi pełną odpowiedzialność, ale komisja admiralska zdecydowała się orzec częściową winę załogi, więc także i jej. Została zdegradowana do stopnia chorążego i z takimi papierami żaden kapitan nie chciał jej zaciągnąć, aż do momentu gdy spotkała Johnsona, który znalazł dla niej etat w maszynowni na jakimś podrzędnym stanowisku. Maxfarouu była bardzo pracowitym oficerem, ale wszelkie próby awansu spotykały się z oporami Admiralicji, która nie chciała powierzyć jej więcej odpowiedzialności. Dopiero po ponad 7 latach od katastrofy sprawa trafiła znowu na wokandę w związku z nowymi dowodami jakie pojawiły się w sprawie. Były one na tyle mocne, by oczyścić z zarzutów Ktell. Podobno jeden ze znajomych komandora Levisa pomógł jej w wymazaniu przykrych zapisów z akt personalnych. Po kilku miesiącach Maxfarouu została promowana do stopnia podporucznika maszynowni, bez większych sprzeciwów z góry, a niedługo po tym wyszła za mąż za swojego obecnego partnera Nibosha. Dziwić może jedynie to, że Ktell wyraźnie odnosi się z największą nienawiścią do komandora Ssharka tak jakby nie była mu wdzięczna za pomoc. Fluorek zastanawiał się, czy kilka lat temu Levis Sshark był zdolny do bezinteresownej pomocy koleżance z załogi i jaka mogła być ewentualna cena pomocy.
Za Maxfarouu siedział Bolianin, podporucznik Mektrua pełniący obowiązki oficera taktycznego. O nim samym niewiele dało się powiedzieć, gdyż był w załodze od niedawna. Jeszcze niezbyt dobrze orientował się w układach panujących na okręcie, ale było jasnym, że z pewnością poprze stronę silniejszą. Jak tylko ustali kto da mu większe szanse na zrobienie kariery.
Po drugiej stronie konferencyjnego stołu miejsce było puste. Czekało na porucznik Urzę Peterson, doradcę okrętowego. Na wspomnienie o niej Fluorek uśmiechnął się mimo woli. Ten kto sklecił z tych wszystkich oficerów załogę musiał mieć naprawdę spory ubaw. Porucznik Peterson była jedną z ostatnich osób, którym należało się zwierzać z czegokolwiek. Pozornie budziła zaufanie dzięki swemu atrakcyjnemu wyglądowi, jednak większość jej metod terapeutycznych polegała na sypianiu z pacjentami. Dość szybko stała się przedmiotem różnych opowieści w mesie, zwłaszcza w rozmowach pomiędzy nowymi członkami załogi. Dostała się na okręt dzięki staraniom kapitana Johnsona - podobno miał do niej sentyment. I choć Johnson był powszechnie lubiany przez załogę, to stałym tematem różnych plotkarskich teorii było to, czy Urza wzbudziła w Johnsonie ojcowski instynkt czy może ten drugi... Niepojęta tajemnica, zaśmiał się Fluorek.
Na drugim krańcu stołu, naprzeciw Fluorka siedziała chorąży Lira Gaarnaaks, Benzytka będąca szefem steru. W zasadzie nie należała rangą do starszych oficerów, ale była najlepszym sternikiem na okręcie. Minęło już prawie 8 lat od ukończenia przez nią Akademii, a jej promocja czekała tylko na rozpatrzenie przez komisję personalną. Niestety w związku z przeniesieniem okrętu do IV Floty, wszystkie papierki powędrowały do tamtejszego biura kadrowego i będą znowu oczekiwały na rozpatrzenie. Bycie trzydziestoletnim chorążym nieco ją irytowało, jednak radziła sobie z tym dość dobrze. Zresztą, jak zawsze powtarzał jej Fluorek, w wieku 30 lat on dostał się do Akademii, więc nie jest jeszcze stracona. Zazwyczaj skutkowało.
-Kapitanie.-odezwał się Sshark, przerywając rozmyślanie Fluorka.-porucznik Peterson twierdziła, że ma bardzo ważnego pacjenta i jak tylko skończy to do nas dołączy.
-Faktycznie nie będziemy dłużej czekać... A zatem proszę najpierw o raport o ilości załogi i sprawach personalnych.-kapitan Fluorek usiadł, zaś Pierwszy rozpoczął ogólnie referować stany personalne poszczególnych departamentów.
- ... 3,2,1. Wyszliśmy z warp, sir. – zameldował pilot – Stacja w zasięgu wizji.- Na ekran – odpowiedział spokojnie kapitan Corvus i zaczął oglądać stacje i otaczające ją okręty – Tom?- Wszystko w porządku , skipper. Identyfikacja stacji i okrętów potwierdzona. Jesteśmy na miejscu.- To dobrze. Status okrętu zielony. Tom przeprowadź diagnostykę uzbrojenia, nie chcę niespodzianek jak poprzednio. - Robi się.- Panie Shibar... – wielki czarny oficer operacyjny skinął głową – proszę przesłać pozdrowienia komendantowi stacji i kapitanowi Styczyńskiemu i poprosić o rozkazy dla nas.Scott ustaw nas na wewnętrznym perymetrze obronnym stacji. - Aye, aye kapitanie.- Tora... – Kapitan odwrócił się do swej pierwszej oficer – proszę wykonać 7-17.- Wiązka kierunkowa na stacje i podwójne maskowanie?- Tak. Ostrożności nigdy dość. Reszta ma mieć oczy i uszy otwarte. Nie chce żadnych niespodzianek. – odpowiedział mu tylko potwierdzający pomruk. - Sir... – zabrzmiał głęboki bas oficera operacyjnego – Wiadomość ze stacji. Jest pan proszony na zebranie, jak najszybciej.- Dziękuję, panie Shibar. Pierwsza mostek jest twój. – kapitan skierował się do turbowindy...
USS Wellington , mostek
Kapitanie - dolatujemy do stacji - zakomunikował sternik , porucznik Visalis
Wychodzimy z WARP , ustaw tuż przy stacji - rozkazałem .
Majestatyczna Niagara wyszła w WARP tuż przy SB 74 , a nastepnie się zatrzymała .
No dobra, czekamy teraz na rozkazy .
Jim - obruciłem się w keirunku głównego mechanika - niech twoi ludzie przeprowadzą diagnostykę 3 poziomu , niechce mieć żadncyh niespodzianek kiedy napotkamy kardachów ; reszta ma wnarazie wolne .
Logan siedział na ziemi po turecku, opierając sie o łużko. Kabina kapitańska nie była duża ani dobrze wyposażona, właściwie w porónaniu z kwaterami na takim latającym hotelu jak Ambasador to przypominała klatkę, jednak kapitanowi to nie przeszkadzało. Nawet to wolał. Skupiał się teraz na równomiernym, powolnym oddechu i zwolnieniu akcji serca. Klingońska sztuka leczniczek medytacji jaką zaobserwował w czasie dni kultury klingońskiej na Volkanie trzy lata temu niezmiernie go fascynowała. Zwalniała akcje serca do 1-2 uderzeń na minutę, zaś nieomal wszystkie siły ciała przekierowywała na regeneracje tkanek. Demonstrujący to klingoński wojownik w ciągu trzech godzin kompletnie zasklepił głębokie rozcięcie na dłoni, jakie nie raz było potrzebne przy klingońskich rytałach. Kapitanowi potrzeba było jeszcze wiele treningu. Nagle wyłyszał dzwonek do drzwi.- Wejść - powiedział wstając. Drzwi rozsuneły się i weszła młoda, wysoka kobieta o połomieno rudych włosach. Logan powitał ją skiniem głowy i pokazał krzesło przy stole zastawionym kromkami chleba, wędliną, serem, kostka masła, przyprawami, oraz filiżankami pwłnymi herbaty. Jean zawsze jadała z nim śniadania, jeszcze od czasu jak pomagała mu się pozbierać lata temu, potem przez jego służbe na Phenixie i teraz tu.- Jak mineła noc? - spytała biorąc jedna z kromek i zaczynając smarować ją masłem- Zaskakująco dobrze - odparł jej Logan - ten program jezzowy co napisałaś faktycznie pomaga się odpręzyć - Cieszę się iż zadziałał - odparła uśmiechając się. Jean nie była jedną z tych oszałamiajaco pieknych plakatowych piekności które zapomina się w kwadrans po zobaczeniu, nie, była ładna w ten nietypowy zapadajacy w pamięć, szczególny sposób. Zaś koronacją tego był własnie jej uśmiech. Najpiękniejsza rzecz jaką kapitan widział w życiu.- Jak nastroje załogi? - spytał patrzac kobiecie w jej intensywnie zielone oczy. Pierwsza oficer skrzywiła się lekko- Większosc się boji - powiedziała szczerze - nigdy nie widzieli prawdziwej walki, nawet nie zakładali że jest ona możliwa od czasu zniknięcia romulan i zawarcia sojuszu z Imperium Klingońskim. Starsi oficerowie zaś są przygotowani do ofnsywy, nawet sa niecierpliwi, chcąc odbić utracone planety.- Tak - odparł kapitan - powinniśmy zrobic to 7 lat temu.- I wszcząc kolejną wojne?- Przynajmniej moglibysmy wykorzystać te planety przez ten czas oraz umocnić siew nich, bo jak widac kolejna wojna zdaje się nieunikniona.- Zobaczymy czy dojdzie do walki czy tylko skonczy się na pokazie. - Racja, wkrótce pwinny przyjśc rozkazy...
MesaMiejsce na ogół pełne osób z załogi pragnących coś zjeść choć nie tylko teraz wiało pustkami, poza dwoma oficerami. - Miał pan tysiące powodów nieprzyjęci tego przydziału, nie rozumiem pańskiej decyzji....- Nie musisz i wolałbym abyśmy przeszli na ty, w naszym wieku nie mamy czasu na częstowanie się wzajemnie kapitanem czy podporucznikiem, nie pora na spory i pytanie w stylu dlaczego i nie rozumiem. Po prostu poza kosmosem nie czeka mnie w życiu już nic a do tego ten wypadek a właściwie cała seria przypadków, jaki admirał czy major uwierzy mi po raz kolejny jeśli temu okrętowi się cos przy darzy ze mną na pokładzie, wtedy to dopiero będę skończony. Ni mam rodziny i nie zanosi się aby ja kiedykolwiek założył zresztą która kobieta zechce się spotykać z półcyborgiem, zresztą po co ja wtedy hołdowałem zasadzie że kapitan schodzi i okrętu ostatni trzeba było wiać kiedy to było możliwe, a tak od pasa jestem zabudowany z metalu, plastiku i żywej skóry.Podporucznika a wcześniej kapitana Chaliego Moora przydzielono mi jako pierwszego oficera kilka dni temu i zdążyłem już go polubić, obaj zostawiliśmy wszystko za sobą choć w moim przypadku nie do końca. Charlie nie ma tego szczęścia choć zauważyłem że moja oficer medyczny przejawia pewne zainteresowanie jego osobą, ciekawe co ją ciągnie do niego. Moje rozmyślania przerwało pytanie Charliego- Mogę dostać dossier całej załogi, wole wiedzieć co w każdym siedzi również o tobie.- Jasne, wpadnij za pół godziny do mnie to dam ci te dane - sam się zacząłem sobie dziwić tak szybkiej znajomości.Naszą rozmowę przerwał Hank.- Wreszcie pana znalazłem kapitanie, mam prośbę aby pan zajrzał do maszynowni, mam parę spraw do omówienia, pana również zapraszam trochę z innego powodu. MaszynowniaObaj wstaliśmy i od razu udaliśmy się do serca naszego okrętu. Panował tam duży ruch; parę godzin temu doszło do małej awarii układów chłodzenia czyżby zaczął prześladować nas pech. Spojrzałem mimowolnie na Charliego- To nie ja - zaczął się bronićHank się uśmiechnął i wreszcie powiedział co jest nie tak- Akurat pan jest tutaj bez winy, to było spowodowane mała niedokładnością techników podczas budowy okrętu, wcześniej były z tym drobne problemy ale dawałem sobie z nimi radę, teraz niezwłocznie muszę wymienić pompę chłodziwa i parę przekaźników ale do tego muszę wyłączyć rdzeń inaczej będzie bum. Wiem że zmierzamy do stacji SB 74, będę potrzebował góra kilku godzin na naprawy i ponowną reaktywacje uśpionego rdzenia.- Zgoda, to załatwimy na miejscu, a reszta...Hank zaczął mówić nieco ściszonym głosem- Załoga słyszała plotki jako byśmy mieli stoczyć pojedynek z grupą kardazjańskich okrętów, a to nie jest zbyt dobra nowina- To fakt, wyprowadź ich z błędu, lecimy tam tylko jako straszak, nic poza tym, sam nie mam ochoty bić się z nieznanymi siłami tych szaroskórych barbarzyńców. Coś poza tym..Gdzie ja się nauczyłem tak kłamać, mówiłem to bez zająknięcia tak jakby to była naprawdę prawdą a wiem że tak nie jest, za długo służę we flocie aby wiedzieć czym się takie straszenie kończy. - Nie, jak coś to dam znać a i dziękuję za szczerość, morale załogi na pewno się polepszy, mogę na chwile porwać pierwszego- Jasne, widzimy się za pół godziny u mnie- ZgodaKilka godzin później na mostku- Sternik wychodzimy z warp, manewr podejścia do stacji na wektor – tu spojrzałem na panel po mojej prawej stronie – 0.50 wykonać, taktyczny zamelduj nas na stacji - Wykonane – odparli obajMiranda po kilku minutach zadokowała do zewnętrznego portu- Mam wiadomość ze stacji, proszą pana – tu porucznik Hilleboe zwróciła się do mnie – o natychmiastowe stawienie się na stacji- Dobrze, pierwszy mostek jest twój, dopilnuj aby przed moim powrotem wszelkie naprawy były zakończone, reszta osób poza załogą szkieletową ma wolne, te parę godzin przy się każdemu zalecam sen i dobry wypoczynek.Kończyłem to mówić prawie schodząc z mostka, później była już tylko krótka jazda turbowindą i dość długa do pokoju gdzie miała się odbyć narada.
Rozdział II
Cardassiański Okręt Dowodzenia C.S.U Kraxon opuszczający system Cardassia .....
Pierwsze promienie wynurzającego się z za planety słońca wpadające przez iluminator w kwaterze Legata Kella oświetliły pady leżące na stole. Legat przed godziną zwolnił swojego adiutanta pozwalając mu udać się na zasłużony odpoczynek jednak sam nie mógł zaznać snu. W jego głowie powstawały co róż kolejne scenariusze nadchodzącej kampanii. Legat czuł ciążącą na nim odpowiedzialność, niemniej jednak cieszył się z tego iż wreszcie Centralne Dowództwo zdecydowało się na kontynuację działań wojennych. Pomimo iż teoretycznie Federacja i Cardassia były od paru lat w stanie wojny żadna ze stron nie wykazywała inicjatywy w tym konflikcie. Dochodziło co prawda do sporadycznych potyczek ale to było wszystko, żadna ze stron nie chciała prowadzić długiej wyniszczającej wojny…….. aż do teraz.
Trudno powiedzieć co było przyczyną tak nagłej zmiany polityki……. Legat podejrzewał iż maczała w tym palce Kasta Obsydianowa….. jego przeczucia potwierdzał dodatkowo jeszcze przydzielony mu członek kasty Gul Jasad który na każdym kroku wywyższał się ponad innych Guli i ciągle z uporem maniaka namawiał do podjęcia ofensywy…… Coś w tym musiało być……. Widać kasta miała własny i tylko im jak na razie znany interes w wznowieniu konfliktu z Federacją………. – pomyślał Legat wzdychając ciężko.
Powoli podszedł do replikatora i zamówił Kanar, gęsty napój poprawił mu samopoczucie. Odkładając na bok kieliszek podniósł jeden z padów i szybko przejrzał zawarte w nim informacje……….
Zawierały one kopię rozkazów jakie godzinę temu otrzymali Gul Macet, Gul Toran i Gul Dunar. Dowódcy poszczególnych flotylli otrzymali szczegółowe dane dotyczące atakowanych przez nich systemów, przewidywaną siłę wrogich wojsk oraz dokładny czas w jakim atak ma nastąpić. Legat chciał uzyskać dzięki odpowiedniemu rozplanowaniu poszczególnych ataków przewagę nad Gwiezdną Flotą………
Jako pierwszy atak ma przepuścić Gul Toran dowodzący flotyllą 45 okrętów należących do Cardassiańskiej Pierwszej Floty. Zadaniem tych sił jest jednoczesne zdobycie układów Arthus i Marva. Z powodu niewielkiej odległości dzielącej oba układy Gul Toran postanowił podzielić swoje siły na dwie grupy uderzeniowe które w razie napotkania silnego oporu miały się nawzajem wspomagać. Według założeń Legata Kella atak na te dwa systemy wywoła panikę w szeregach Gwiezdnej Floty i skłoni je do nieskoordynowanego działania. Większość stacjonujących tym sektorze okrętów prawdopodobnie poleci na pomoc obu atakowanym koloniom ułatwiając tym samym zadanie dla Gula Maceta i Dunara……………
Drugi atak ma nastąpić jednocześnie na układy Quatel i Setlic III. Gul Dunar prowadzący okręty Cardassiańskiej Trzeciej Floty przepuści atak na kolonię w układzie Quatel niszcząc znajdujące się tam okręty i przeprowadzając zmasowany desant wojsk natomiast Gul Macet wraz z Cardassiańską Drugą Flotą zaatakuje siły gromadzące się według raportów wywiadu wokół Setlic III………….
Według Legata Kella Setlic III mógł być najtrudniejszym celem do osiągnięcia. Wywiad nalegał na jego jak najszybsze zajęcie natomiast Legat spodziewał się silnego oporu ze strony mających tam stacjonować wojsk. Dlatego na wszelki wypadek Gul Dunar otrzymał dodatkowy rozkaz aby w początkowej fazie bitwy trzymać część sił w odwodzie tak aby w razie konieczności mogły one wesprzeć Drugą flotę atakującą Setlic III……
Legat powoli odłożył pad na stół poczym uruchomił komunikator……….
- Kell do mostka…… raport o położeniu grup uderzeniowych ! - zażądał
- Według ostatnich przekazów wszystkie grupy znajdują się na wyznaczonych pozycjach i czekają na sygnał do rozpoczęcia ataku - zameldował młody głos.......
- Dobrze, idę na mostek…. Przygotujcie wszystko do wejścia w warp
- Tak Legacie - odparł Cardassianin wyłączając się…….
Kell poprawił mundur poczym prężnym krokiem opuścił swoją kwaterę udając się w kierunku turbowindy. Gdy zbliżył się do drzwi windy ze zdziwieniem zauważył idącego z przeciwka w jego stronę Glinna Parna. Młody Cardassianin pełniący funkcję adiutanta Legata bardzo sumiennie wykonywał swoje obowiązki, czasami nawet zbyt sumiennie - pomyślał uśmiechając się Kell.
- Paran…. Miałeś odpocząć – przypomniał Legat klepiąc adiutanta po ramieniu gdy wchodzili do windy……..
- Tak wiem Legacie ale pomyślałem że może będę panu potrzebny na początku ofensywy –odparł
Legat uśmiechną się tylko lecz w duchu był wdzięczny Parnowi za jego wrodzoną sumienność. Ten młodzieniec ma przed sobą ciekawą przyszłość – pomyślał…..
Drzwi turbowindy rozsuwając się ukazały wnętrze mostka. Oficerowie w pośpiechu przechodzili od jednej konsoli do drugiej zbierając ostatnie meldunki i doniesienia które natychmiast umieszczali na wielkiej mapie wyświetlającej cały obszar przygraniczny. Uwagę Legata przyciągnęły trzy pulsujące czerwone kropki obrazujące Cardassiańskie Floty czekające na sygnał do ataku…….
- A więc nadszedł już czas - pomyślał siadając na fotelu kapitana. Parn spokojnie staną za swoim przełożonym oczekując na dalszy rozwój sytuacji….
- Raport ! - rozkazał nagle Legat
- Opuszczamy system, eskorta potwierdza gotowość do wejścia w warp - zameldował sternik
- Gul Duran, Macet i Toran potwierdzają gotowość czekają na rozkaz do rozpoczęcia inwazji - zameldował oficer łączności…..
- Dobrze ….. obrać kurs na układ Arthus warp 7 i przesłać flocie rozkaz rozpoczęcia inwazji - rozkazał mocnym głosem Legat…….
Załoga bez słowa wykonała rozkaz i już po chwili C.S.U Kraxon wraz z towarzyszącymi mu dwoma okrętami klasy Galor zniknął w jasnym blasku…….
Parę minut później kilka lat świetlnych dalej trzy flotylle cardassiańskich okrętów przekroczyły niespodziewanie granicę Zjednoczonej Federacji Planet i zaatakowały przygraniczne kolonie. Wojna rozgorzała na nowo…………
Od MG : Posty zaczniecie pisać po wprowadzeniu Seldona
Admirał w zaciszu swojego nowego gabinetu na SB 375 przeglądał najnowsze informacje, zarówno zdobyte przez wywiad i dotyczące działań kardazjańskich za granicą, jak i przegrupowań w IV flocie. Z danych zawartych w paddzie wyraźnie wynikało, iż wyliczone przez Admiralicję 60 godzin na przylot i organizację IX floty było niemożliwą do spełnienia mżonką - ustalony czas był niewykonalny pomimo przedsięwzięcia wszelkich możliwych środków. Dlatego też Seldon zastanawiał się, w jaki sposób wzmocnić odcinek granicy w rejonie Badlands - w tamtym rejonie stacjonowały tylko trzy dywizje, a odcinek był dostatecznie rozciągnięty, aby nawet stosunkowo niewielka flota potrafiła go rozerwać. Wszystko to nie nastrajało pozytywnie. Wywiad donosił o coraz bardziej podejrzanych ruchach Kardazjan, zaś Flota nie mogła przygotowywać się do wojny. Pomimo że faktycznie Federacja znajdowała się w stanie wojny z Unią od siedmiu lat, Rada Federacji nie pokusiła się o uchwalenie odpowiedniej rezolucji, która sankcjonowała obecny stan. To ograniczało możliwości jej głównej siły obronnej niczym w czasach pokoju. - Admirale, jest pan proszony do centrum informacji bojowej. - oznajmiono przez komunikator z wyraźnym zdenerwowaniem. - Szybko. Seldon wstał i biorąc padd ruszył w kierunku turbowindy. Miał złe przeczucia, chociaż od kilku dni, czyli czasu objęcia stanowiska dowódcy IV floty, już kilkukrotnie był w taki sposób wzywany, aczkolwiek Kardazjanie nic nie uczynili. Jeszcze nie przyzwyczaił się do działania w ciągłym stresie, co było charakterystyczne dla osób pozostających przy granicy. Turbowinda wyjechała na górę stacji, a gdy tylko się zatrzymała i drzwi otworzyły się, na korytarzu admirała przywitał porucznik Dimanque - adiutant admirała, który od opuszczenia przez niego stacji McKinley nie odstępował go na krok. Młody, aczkolwiek błyskotliwy centauryjczyk nie przestawał zaskakiwać admirała, który wróżył mu świetlaną przyszłość. - Admriale, okręty kardazjańskie przekroczyły granicę. - powiedział, kiedy obydwoje zmierzali do centrum. - Znamy przybliżoną ilość tych okrętów, czy jak zwykle poruszamy się po omacku? Minęli dwójkę techników, manipulujących przy odsłoniętej grodzi. - Nasze boje nasłuchowe i stacje sensorów na Haedus I i Marva wykryły trzy zgrupowania, w sumie liczące około stu jednostek. - Nawet przy naszym rozciągnięciu sił mamy trzykrotną przewagę. Te trzy floty muszą... Admirał przerwał, kiedy rozsunęły się drzwi centrum informacji bojowej. W dużym pomieszczeniu uwijali się oficerowie Gwiezdnej Floty. Na wielkim, półprzeźroczystym ekranie widoczna była mapa granicy federacyjno-kardazjańskiej z naniesionymi zgrupowaniami Gwiezdnej Floty, oznaczonymi jej specyficznym symbolem. Dawało się wyczuć atmosferę zdenerwowania i niepewności - większość młodych ludzi pierwszy raz spotykała się z zagrożeniem takim jak wojna. Sam admirał nigdy nie brał w takich działaniach udziału, więc cóż można powiedzieć o innych. - ... stanowić pierwsze uderzenie. Wiemy, dokąd zmierzają? I gdzie przekroczyły granicę? - Jedna z flot w okolicach pomiędzy Badlands i Haedus, dwie pozostałe przy Setlik. Niestety ich przeznaczenia nie znamy. - Komandorze, jakie nasze jednostki znajdują się w tamtym rejonie, poza I dywizją III korpusu? - zapytał Seldon. - Tam nie ma praktycznie niczego - jedyny posterunek to SB 74 i V dywizja II korpusu. To jest uderzenie w najsłabszy punkt naszej obrony. - odpowiedział komandor Royi. - W takim razie proszę nawiązać kontakt z Bazą Gwiezdną 74 i I dywizją z Arthus i powiadomić ich o gotowości bojowej i zagorożeniu atakiem. To samo wyślijcie do wszystkich innych formacji. Siły Obrony Pogranicza zostaną dołączone do naszej floty, jak tylko przeprowadzimy ewakuacje ludności. W związku z tym powiadomcie Korpus Logistyczny i Inżynieryjny. - Admirale, w okolicy jest tylko 7 transportowców z Korpusu Inżynieryjnego - następne miały nadejść wraz z IX flotą. - zauważył Betazoid. - Słucham?! To jest niewystarczajce. Jeden z chorążych, obsługujących stanowisko komunikacyjne, zdjął z uszu słuchawki i odwrócił się na krześle w stronę dyskutującej trójki. - Przekaz z Setlik III na paśmie awaryjnym. - Na ekran. - rozkazał admirał. - Tam nie ma żadnego wojskowego obiektu. - wyszeptał komandor Royi. To, czy komandor faktycznie był zaniepokojony, czy tylko wyraził obawy oficerów w pomieszczeniu, było niewiadomą. W każdym razie nikt prócz niego nie chciał przyznać przed sobą, że Kardazjanie mogliby dopuścić się ludobójstwa. "Nawet na Bajor tego nie zrobili" - pomyślał Dimanque. Na ekranie pojawiła się sylwetka oficera Gwiezdnej Floty na tle gabinetu cywilnego administratora. Człowiek miał potargane włosy, jednak ani jego mundur, ani wygląd pomieszczenie nie nosił żadnych śladów walki. - Tu porucznik-komandor Wasyl Koruczow z Setlik III. Zostaliśmy zaatakowani przez kilkadziesiąt okrętów kardazjańskich. Przełamują barierę baterii orbitalnych i wysyłają na planetę oddziały żołnierzy. Żądamy natychmiastowej pomocy, nie wytrzymamy nawet godziny. Powtarzam: Tu porucznik-komandor Koruczows z Setlik III. Kardazjanie zaatakowali nas... Przełamali obronę orbitalną. W tym momencie przekaz urwał się. W centrum informacji bojowej zapanowała grobowa cisza. Nikt nie śmiał się odezwać. A więc wszystko zaczęło się od początku... - Najbliższe jednostki? - USS Rutledge z Obrony Pogranicza. Na ma w okolicy więcej naszych jednostek. - poinformował operacyjny Wolkan. - Niech udzieli pomocy. Jaki jest stan osobowy Setlik III? - 107 osób. - odpowiedział Betazoid. - Większość to cywile, zaledwie kilku należy do Floty. Za to znajdują się tam rodziny wielu naszych oficerów, w tym Maxwella. - komandor skinął głową. - Tak, z Rutledge. Jego słuchaczy przebiegł bardzo nieprzyjemny dreszcz. Adiutant cicho zaklnął. Wyglądało na to, że Kardazjanie zaczęli wojnę na poważnie, i nie wystarczało im już zajmowanie federacyjnych kolonii i atakowanie wojskowych okrętów. - Kapitan T'Pew z USS De Lamarck melduje, że Arthus został zaatakowany. Dwadzieścia pięć wrogich jednostek. - powiedzial oficer komunikacyjny Kirkegaard. - Stacja nasłuchowa na Marva zarejestrowała dwadzieścia innych jednostek, zbliżają się do instalacji. - Dajce to na mapę. Na mapie pojawiły się oznaczenia Unii Kardazjańskiej przy odpowiednich systemach z przewidywaną liczbą jednostek. Przy Marvie dwadzieścia, przy Arthus - dwadzieścia pięć na siedem Gwiezdnej Floty, przy Setlik III czterdzieści. - Rzucają na nas wszystko co mają. - powiedział komandor. - To dopiero początek. W Arthus mają przewagę 3:1 na I dywizją III korpusu. Przenieście - powiedział admirał zaznaczając na mapie. - V dywizję II korpusu z Bazy Gwiezdnej 74 na pomoc, po czym obydwie wycofamy do bazy i przegrupujemy. Słyszy pan, panie Kirkegaard? - Rozkaz, admirale. Oficer komunikacyjny założył słuchawki i pochylił się nad konsolą, wywołując USS De Lamarck i USS Wraith. Podczas gdy on przekazywał rozkazy, w systemie trwała już walka na śmier i życie z przeważającymi siłami przeciwnika. Odezwało się dwóch chorążych, którzy donieśli o utracie kontaktu z stacją nasłuchową na Marva i wkroczeniem do Quatal trzydziestu pięciu okrętów kardazjańskiej floty. Również Quatal nie miał znaczenia stricte militarnego - znajdowała się tam czterdziestotysięczna kolonia górnicza i zakłady przemysłu, które nie były jednak wykorzystywane na potrzeby wojenne. - Panowie, proszę o bezpieczne łącze. - powiedział admirał, po czym skierował się do gabinetu, znajdującego się obok centrum informacji bojowej. Kapitan Styczyński, dowódca V dywizji II korpusu, otrzymał od dowództwa IV floty rozkazy, według których miał udać się na pomoc atakowanym w systemie Arthus jednostkom Gwiezdnej Floty. Styczyński wiedział już, że wojna naprawdę rozpoczęła się, i że nie można już się cofnąć, zrezygnować z ofensywy. Po dotarciu na Arthus grupa Styczyńskiego miała przy najmniejszych stratach własnych uratować jak najwięcej okrętów I dywizji III korpusu i zniszczyć jednostek wroga, po czym wycofać się do Bazy Gwiezdnej 74 w celu przegrupowania. Akcja nie przedstawiała się zbyt optymistycznie, bowiem do tego momentu Kardazjanie posiadali liczebną przewagę 3:1 nad okrętami kapitan T'Pew, a poza Arthus zaatakowane zostały także Setlik III, Marva i Quatal V. Rozkaz był jednak rozkazem, a I dywizja III korpusu wykrwawiała się z każdą chwilą...
Jurek nie dotarł jeszcze do sali konferencyjnej, gdzie miał porozmawiać z oficerami ze swojej... floty, jak to szumnie nazywano, gdy odezwał się komunikator
- Sir, mamy połączenie z bazą 375, oznaczona kodem czerownym!
No to zaczęło się, powtórzył w myśli
- Przetransportujcie mnie bezpośrednio do mojego biura i przełączcie wiadomość.
Ze ściśniętym sercem słuchał wiadomości i rozkazów. Sprawa była pilna i nie było czasu na zadawanie pytań.
- Dobrze, startujemy natychmiast - odpowiedział tylko gdy Kirkegaard zakończył przekazywać informacje. Gdy zniknęła twarz oficera łączności bazy siedział jeszcze przez parę sekund nieruchomo na fotelu, starając się opanować żal za tych wszystkich, którzy odejdą w tej wojnie... starał się wyrzucić z siebie ludzkie emocje. I wątpliwości. Potem wyszedł na mostek.
- Komandorze Tee... przepraszam, komandorzez Derek, sygnał do okrętów floty, startujemy za 2 minuty, formacja marszowa, zakaz uzywania skanerow aktywnych i lacznosci poza komunikatorami osobistymi. Cel, układ Arthus. Sternik, wyprowadźcie nas z terytorium bazy, jak tylko grupa ustawi sie w szyk, warp 6.
- Aye sir...
- Poe, zorganizuj elekonferencje z pozostalymi kapitanami jak tylko wyruszymy. - nakazał operacyjnemu i usiadł wygodnie na swoim fotelu. Oaza spokoju. Zimny, niewzruszony kapitan. Tak powinna widzieć go załoga. Chocby był wysysany w próżnie, powinien mieć spokój na twarzy. Tak uczyli go w akademii. I miał teraz nadzieję, że przykładał się do nauki.
Niecałe półtora minuty później okręty ustawiały się w szyku marszowym.
"Przynajmniej nie spóźnieją się" pomyślał Jurek. Gdy wskoczyli w warp Poe poinformował go, że pozostali kapitanowie są gotowi do konferencji. Jurek przeszedł do siebie i pokrótce poinformował go o przyczynach wylotu, oraz ich zadaniu
{Mniemam, że wszyscy czytali wprowadzenie]
- W układzie będziemy za sześć godzin. Proszę przygotować swoje załogi do walki. Kapitanie Se'datha, pan ma najszybszy i najmniejszy okret. Poleci pan do układu przed nami, zbadać sytuację. Niech pan uzywa aktywnych środków wykrywania tylko w ostateczności. Przy odrobinie szczęścia nie wykryją pana. I żadnej walki. Ma pan omijać kłopoty z daleka. A w razie czego uciekać. To rozkaz!- Jurek zastanowił się ... - Jeżeli natkniemy się podczas przelotu na kardassian, to jeżeli nie będzie innych rozkazów, korzystacie z danych taktycznych przesyłanych przez moją jednostkę. Lot do celu kontynuują Olympus i Precious. Jesteście najwolniejsi, a z małą grupą reszta okrętów sobie poradzi. To wszystko. Pytania?
Dopinający mundur Kal wszedł wlaśnie na mostek, gdy stojący za konsolą Alex mruknął:- Mamy przekaz z Wraitha... Dwie minuty na odcumowanie. I formacja marszowa...- Dobra - przyjął komunikat Kal. Usiadł na swoim miejscu i wcisnął klawisz łącznosci ogólnej.- Alarm manewrowy... Załoga na stanowiska.Cheyenne rzucił cumy i chwile później ustawiał się już na swoim miejscu w formacji.Jakiś czas później..."- W układzie będziemy za sześć godzin. Proszę przygotować swoje załogi do walki. Kapitanie Se'datha, pan ma najszybszy i najmniejszy okret. Poleci pan do układu przed nami, zbadać sytuację. Niech pan uzywa aktywnych środków wykrywania tylko w ostateczności. Przy odrobinie szczęścia nie wykryją pana. I żadnej walki. Ma pan omijać kłopoty z daleka. A w razie czego uciekać. To rozkaz!- Jurek zastanowił się ... - Jeżeli natkniemy się podczas przelotu na kardassian, to jeżeli nie będzie innych rozkazów, korzystacie z danych taktycznych przesyłanych przez moją jednostkę. Lot do celu kontynuują Olympus i Precious. Jesteście najwolniejsi, a z małą grupą reszta okrętów sobie poradzi. To wszystko. Pytania?"Se'Datha czekał chwile, po czym powiedział spokojnie:- Przyjąłem. Proszę oczekiwać za kilka godzin sondy, zawierającej zebrane przez nas dane. Drow out.Przerwał połączenie. Popatrzył na Lornę.- Kurs wprowadzony?- Tak jest - potwierdziła kobieta.- Dobrze. Maksimum warp... Start.Okręt zwiadowczy wyprysnął z szyku i zniknął w bialym błysku.- Przygotować się do cichego zwiadu - polecił Kal. Taktyczny i naukowy wprowadzili sekwencje komend, wygaszające emisję okrętu do minimum. Czekały tylko na ich potwierdzenie, mające nastąpić zaraz po wejściu w układ docelowy.- Żadnych kłopotów - uśmiechnęła się Shincar.- Baaa...A co ja mogę na to, że kłopoty lubią mnie? - oficer ciągle jeszcze zwalczał kaca.Czterogondolowy okręt zmierzał do punktu docelowego...
John McCaley biegł do śluzy łączącej stację z jego okrętem. W biegu połączył się z Agnetą.- Pierwsza. Czerwony alarm. Ściągnij całą załogę na okręt. Ci, którzy nie dojda do śluz w ciągu 2 minut transportuj bezpośrednio na stanowiska. Zaraz będę na mostku.Pom chwili na mostku.- Kapitanie okręt gotowy do odlotu. Wszyscy obecni.- Doskonale pierwsza. Sternik kurs na układ Arthus. Wykonać- Tak jest.USS Daredevil zgrabnie jak na krążownik odbił od stacji i wraz z innymi okrętami obrał wybrany kurs.Tymczasem kapitan włączył komunikator na pasmo ogólne i skierował swoje słowa do załogi.- Tu kapitan Cardassianie zaatakowali na całej linii. Lecimy do układu Arthusa pomóc naszym. To będzie zacięta walka. Wróg ma przewagę 3:1 w okrętach. Jednak jestem pewny waszych umiejętności, więc damy Kardachom niezłe lanie.