Forum Fandom Opowiadania Cykle opowiadań dział tymczasowy USS Delirium - część 2

USS Delirium - część 2

Viewing 1 post (of 1 total)
  • Author
    Posts
  • Kaleh
    Participant
    #2636

    Tagi: Star Trek, parodiaA oto ciąg dalszy...........................na bezbronnego, bliżej nieznanego podoficera spadły promienie karabinów, uśmiercając go na miejscu...- Mówiłem o czymś!? - wykrzyczał Cobrah i wyszedł z pompą (która akurat stałą w pobliżu) z mesy....- Naprawdę mieliśmy o czymś pamiętać. - powiedział Gul Gul, po czym wstał i o dziwo przechodząc obok kosza perfekcyjnie umieścił w nim pustą puszkę po browarze....- Aaaarghhhh!!!!! - wykrzyczał Kaleh gdy poczuł że czasoprzestrzenne macki wciągały go z powrotem do jego rzeczywistości. - Nie!!! Nie chcę tam wracać! Jeszcze..... - Niestety nic nie mógł zrobić i został siłą wtłoczony z powrotem w swój świat. - Kto to jest? Czy ktoś go zna? - zadał pytanie dziwnie zmutowany ktoś z plecakopodobną narośląKaleh tylko przez chwilę patrzał na istotę która przypominała zmieszanie tostera, człowieka i phyrexiańskiego dokera. Nie myślał w tej chwili tylko kipiał żądzą zemsty, ustawił swój distruptor na spopielanie i upiekł żywcem biednego kadeta, którego i tak nikt by nie żałował. Romulanin wiedział kto maczał w tym palce i tylko zamierzał się w tym przekonaniu utwierdzić. DOMINIUM. Tego się obawiał, załoga pod rządami klingońskimi była zbyt zajęta musztrą aby przeciwdziałać inflirtacji, a jednak stary wyjadacz wywiadu nie był pewien czy aby zagrożenie nie tkwiło tu już wcześniej. Wszedł do mesy i zbliżył się do stojącego doń plecami Gul Gula. Nagle zauważył że morphuje się on w Kuyona. Wówczas wyciągnął modny romulański scyzoryk, otworzył widły i ruszył do ataku.- Stój, jeśli nie chcesz ujrzeć najokrutniejszej z mych twarzy! Wykonałem tylko robotę którą zlecił mi pewien znajomy mojego znajomego tzn. kapitana Picarda. Chodziło o jakąś panią więc zgodziłem się gdyż lubię pomagać ludziom w ich miłosnych sprawach. W zamian za to otrzymałem zmienno kształtność jakiej świat nie widział.- Giń potworze, wiedziałeś, że i tak zginiesz też w tym odcinku więc uciekłeś się do podstępu aby uzyskać jakąś dłuższą rolę? - Śmierć Ci! - ryknął Kuyon i ruszył do ataku zamieniając się w Wesley Foundera.- Aaaarggghhhh!!!! - ryknął Kaleh i odpalił broń którą ukradł raz pewnej pięknej Angozjance. Objęła ona bezbronnego już zmiennego i obezwładniła go. Następnie wyssała z niego całą moc i wysłała małą sondę do mózgu w celu zniszczenia jakichkolwiek wspomnień z tego zdarzenia. Były a kiedyś aktualny dowódca wstał i dokonał scalenia z maszyną co dodało do puli jego umiejętności jeszcze chwilową zmienno kształtność. Odwrócił się w stronę drzwi i pozwolił aby jego ręka powoli zamieniła się w dużą nabijaną ćwiekami maczugę. Uśmiechnął się pod nosem i krzyknął: - Cobrah! Idę po Ciebie!I w takim oto zaskakującym momencie żegnamy się z załogą dzielnego okrętu USS Delirium. Pozostaje nam tylko życzyć Kalehowi miłego polowania a Cobrze godnej śmierci. Nie bójcie się Wesley Foundera gdyż w gestii autora jest aby nie odzyskał on już swoich zadziwiających zdolności. A więc chwyćmy kufle/szklanki i wznieśmy toast za Kaleha, Cobrę, Lucas, Gul Gula, Mishę, Energyego, Xantypę, C-harcerkę, Zayeca..... oby im wszechświat obfitował w bezbronne ofiary i równie bezbronne jak samotne butelczyny szlachetnego, złocistego trunku...


    A teraz to co wydarzyło się po Kamehameha 2, które wkrótce zaprezentuje CoBrah 🙂 Właœciwie chyba jedno z najbardziej hardcorowych dokonań młodzieńczego umysłu zniszczonego maturš i trekiem 🙂


    USS Delirium VI "Strefa Pomroku"Autor: Subcommander Kaleh...ale mi się rymnęło - powiedział Co'Brah dokańczajšc swojš myœl sprzed pół godziny gdy zasiadał przed edytorem tekstu na swojej prymitywnej klingońskiej konsoli. Dziœ miał dobry dzień i chciał to wybitnie uwiecznić za pomocš swoich prozatorskich zdolnoœci. - Kaleh. Zginiesz - powiedział jeszcze swoje marzenie drżšc ze strachu że wszech potężny może to usłyszeć ( w końcu dopalał sobie detektory dŸwięku). Otworzył puszkę z cichym "pssst" i rozejrzał się za swoim ukochanym kufelkiem Pilsnera Urquella. Przypomniał sobie, że zostawił go wczoraj między stertami kart CCG i zbiorem notatek z języka polskiego. Wstał i już chciał iœć gdy zorientował się, że coœ jest nie tak. Czyżby miał deja vu? Ale przecież takie zachwiania tworzš "strażnicy"? Zamarł w bezruchu i spotkał się z czujnym wzrokiem jakiejœ zamaskowanej istoty która najwyraŸniej zamierzała buchnšć mu kufel. - Giń psie!!!! - krzyknšł Klingon i rzucił się na jak mu się wydawało słabszego przeciwnika. Ten jednak niespodziewanie uniknšł jego ciosu i rzucił w jego kierunku czymœ co przypominało niedomytš szklankę. Co'Brah też nie próżnował i treningi też na coœ się przydały więc nie tracšc kontaktu z podłożem uchylił się przed nadlatujšcym obiektem. Już miał zripostować wycišgniętym właœnie zza pazuchy methlethem ale potknšł się o coœ czego tu nie powinno być. Wycharczał tylko: - Kto tu postawił ten cholerny taboret!!!!!... kurczę co za dzień powiedział Kaleh i z cichym pssst.... otworzył Heveliusa, podobnie jak Co'Brah twierdził, że piwo z rana jak œmietana. Nie używał jednak kufelka więc nie wystšpiły problemy z taboretem. Podszedł do pulpitu i odpalił ze spokojem antycznš grę z serii Battleground. Jak zwykle unici mogli mu ...... a i tak by nie wygrali. Konfederaci górš! - krzyknšł gdy po raz niewiadomo który ubił Ulyssesa T. Granta w nierównej walce pod Pittsburgh Landing ( dla œcisłoœci œwieża brygada Johnsona wraz ze wsparciem samodzielnego pułku kawalerii zgniotła te kilka dział i wozów z zaopatrzeniem, miażdżšc przy okazji 11th Iowa Regiment - Unattached). Tak to już bywa, jedni wygrywajš inni przegrywajš. Nagle jednak poczuł znajome i niezbyt lubiane kurcze w żołšdku. Jego twarz wykrzywił grymas bólu. Nagle sobie przypomniał, że nie jadł już od kilku dni i żył tylko piwskiem więc żołšdek też czegoœ się domagał. Zwrócił się w stronę małej lodówki gdzie trzymał tajne racje żywnoœciowe z Romulusa. Coœ jednak było nie tak, nie było lodówki!!!!!! Wykrzyczał charkoczšc: - FIND HIM!!!! MAKE HIM PAY FOR ALL THOSE SINS!!!! SPILL HIS BLOOD ON THE ALTAR OF THE FORGOTTEN RITUALS!!!!!! CUT HIS HEARTH AND DRINK HIS PURIFIED BLOOD....... - kawałek stworzony specjalnie dla jego Zespołu Amatorskiej Muzyki I Piosenki Biesiadnej "Damned Forces of the Infernal Evil" w składzie Kaleh - wokal i gitara, Cthulhu - industrialny bas, Co'Brah - growlowane chórki, Zayec - gitara i ukulele, Klingońska Kompania Honorowa - bębny i instrumenty perkusyjne (pierwsza kaseta dostępna w przecišgu dwóch tygodni, możesz zamówić już dziœ, w specjalnej cenie 19.99 w klingońskich hipermarketach Gh'Eant, pytaj o tytuł "Dust to dust, pain to blood"). Poderwał się ze swego miejsca uskakujšc przed wychodzšcym z maskowania taboretem i porywajšc ciężki distruptor szturmowy wybiegł z kajuty poszukujšc ofiary.Po drodze z kajuty Klingon niósł ze sobš œmierć. Nie przeszedł obok niego nikt żywy i pozostawiał po sobie sterty mielonego mięsa. W końcu za pomocš węchu dotarł do małej, kiepsko oœwietlonej kajuty i wszedł do œrodka. Na okršgłym postumencie stał jego ukochany kufel. Co dziwniejsze, był absolutnie czysty, tak, że aż się błyszczał. W takim dobrym stanie nie był chyba od momentu jego wyprodukowania. Zbliżył się i ostrożnie podniósł swoje małe cudo. Nagle tuż przed nim zmaterializowała się niewiadomo skšd gigantyczna kula bršzowej włóczki i pomknęła w jego stronę. Co'Brah zaczšł biec, wiedzšc, ze walczy o swoje życie. Jednak coœ nie było tak jak powinno. Korytarz, który powinien cišgnšć się jeszcze dobre kilkadziesišt metrów, kończył się ciemnym zaułkiem. - Nie to nie może być tak! - wykrzyczał Co'Brah i w tym momencie potknšł się i wpadł do zsypu, jak się okazało, stojšcy w tym miejscu taboret uratował mu życie.Kaleh biegnšc cały czas przeklinał tego kto zwędził mu lodówkę, jednak po kilkunastu metrach rozejrzał się, uœmiechnšł, pocišgnšł łyczka żubrówki z manierki i pogwizdujšc poszedł do pokoju zwierzeń. Usiadł za weneckim luster i wezwał przez mikrofon: -SPRZĽTACZKA PROSZONA DO POKOJU ZWIERZEŃ.-Tak starszy bracie? - zapytała od razu gdy weszła-KTO ZABRAŁ MOJĽ LODÓWKĘ?-To ja starszy bracie, przepraszam, że ci nie powiedziałam, ale doszłam do wniosku, że była ona ostatnio czyszczona tydzień temu i należałoby jš zdezynfekować.....-STARSZY BRAT, NIE JEST ZADOWOLONY. NASTEPNYM RAZEM INFORMUJ.... JAK NA RAZIE, PRZEZ WZGLĽD NA NASZE POKREWIEŃSTWO ODPUSZCZAM CI WINY...-Dziękuję, starszy bracie, zaraz oddam lodówkę... - po tych słowach wybiegła szybko z pokoju, aby naprawić szkody zaszłe w wyniku tych zdarzeń...I tak oto rozpoczyna się ten przedziwny dzień. Wydawałoby się, że było już wszystko, a jednak póŸniejsze wydarzenia splatajš się w kolejnš, przejmujšcš strachem, mrożšcš krew w żyłach, lasujšcš wapno i rozpraszajšcš bezwodniki kwasowe, rodem ze "STREFY POMROKU"Przypomnijmy fakty: Co'Brah, Klingon œredniego wzrostu wyposażony w masę poukrywanych, ostrych, metalowych przedmiotów nie odnajduje swojego kufla na miejscu które poczeœnie zajmował na specjalnej, małej półeczce. Zostaje zaskoczony przez przetrzšsajšcš otoczenie niezidentyfikowanš istotš, która najwyraŸniej go buchnęła, czary goryczy przelał nieszczęsny taboret. Na szczęœcie odzyskuje swój skarb. Tego samego dnia Kaleh nie odnajduje swej lodówki i wyrusza na krucjatę przeciw złodziejowi. Obydwoje odzyskujš swojš własnoœć dostawszy w ten sposób kolejnš okazję do œwiętowania zawišzujš imprezowy sojusz. O godzinie 18 czasu lokalnego wszystko zaczęło się na holodeku (program "Wyspa Młyńska"), następnie impreza przeniosła się do mesy i lokalnego monopolu. Po godzinie 22 zaszedł nieprzewidywalny zbieg fatalnych w skutkach okolicznoœci, które najwyraŸniej doprowadziły do zaginięcia trzech wspaniałych oficerów floty.-Tego samego dnia o godzinie 22 Michał F. I Kacper A. Poszli jeszcze po dwa wina do pobliskiego sklepu monopolowego na Okolu okrętu. Zaœwiadczył o tym sprzedajšcy w nim Remoh, który powiedział:-Weszło takich dwóch i kupiło dwa "Regenty" nie było więcej na półce więc musiałem iœć na zaplecze... potem nadeszła wielka fala ognie, jej blask zalał całš okolicę, ostateczna zagłada!!! Apo....-Dziękujemy panu. Jednak co działo się wyżej w okolicy kajut nawigatora okrętu? To znamy tylko z mętnych wypowiedzi głównego mechanika i niejakiego MC SHRON-a z okrętu USS KaŸmierz Wielki. Próbowaliœmy jednak otrzymać dodatkowe informacje od subcommandora Kaleha, który również był œwiadkiem tych wydarzeń, jednak z tego co powiedziała nam jego sekretarka, jest niedysponowany. Oto zapis przesłuchania Energyego i MC SHRONa:-Co robiliœcie 9 maja bieżšcego roku od godziny 22.00 do około 23.15 kiedy to zaginšł niejaki pan Co'Brah, pierwszy oficer USS Delirium?-Otóż wracaliœmy właœnie z podziemnego klubu prowadzonego przez kompanie honorowš gdy Co'Brah zerwał się do biegu i rozpoczšł swojš wielkš ucieczkę. To było przerażajšce.....-Możecie to dokładniej opisać?-Wykrzyczał coœ w rodzaju "fhaoifhsnvodhvldghn!!!" i zaczšł uciekać przed niewiadomo czym. Obawialiœmy się, że coœ złego może mu się stać i zatrzymaliœmy go delikatnie i powiedzieliœmy mu, że obawiamy się o jego zdrowie. - powiedział Energy-Yo man! - powiedział Shron-Co w takim wypadku znaczš œlady krwi właœnie w miejscu tej delikatnej uwagi?-Tak, wiem to było straszne. Co'Brah wycišgnšł bath'leth i cišł mnie nim z dołu. Gdybym nie uskoczył odcišłby mi mojš godnoœć.-Yeah man!-Czyli tak jak rozumiem to Co'Brah zaatakował was niespostrzeżenie, opętany przez swojš klingońskš osobowoœć?-Tak to było straszne. Potem podbiegł do stojšcego nieopodal samochodu, oderwał mu tłumik i zaczšł nim okładać bezbronnego Kaleha.-I dowódca się nie bronił?-Owszem, wykonywał jakieœ uniki, ale prędzej robił takie ruchy dlatego, ze rozsypały mu się zapałki i nie miał od czego odpalić cygara.-I co stało się potem?-Man!!! Peace and love!!! Co'Brah rzucił się na Kaleha ukradkiem, ale on nie był takim dziadkiem, uskoczył w lewo zapalił fajeczkę, tak jak ten kot, znasz tš bajeczkę. Ruszył do biegu œcigany przez Klingona krzyczał "Ludzie królestwo za konia" potknšł się nagle, zaliczył glebę, Co'Brah z tłumikiem powiększył jego biedę. Walnšł go w żołšd on jednak stoi był podrasowany bólu się nie boi, zamaskował się od ręki, taki koniec męki.-No właœnie Shron trafnie zauważył, że Kaleh skupił na sobie furię pierwszego oficera i dał nam szansę na przegrupowanie. Zwišzaliœmy Klingona jednego (cytat) i prowadziliœmy w stronę kajuty Mishy.-Gdzie w tym czasie byli pozostali czyli Gill, Ali, Katarzyna S. I Ola K. oraz Misha? -Jeszcze nie wrócili, a Kaleh prosił ich aby przyszli jak najszybciej przybyli z odsieczš. Misha jako jedyny nie zapomniał phasera.-A kiedy Cobrę widzieliœcie po raz ostatni?-Po jakimœ czasie jego opętanie wzrosło do maksimum, wyrwał się w amoku i krzyczšc blood pobiegł w kierunku magazynów....-Dziękuję za rozmowę....-Remember peace brother!!!!-.....i zaraz porozmawiamy z.....-Yo funky brother!!!!-... Mishš, kolejnym œwiadkiem tego wydarzenia.-Dzień dobry panu.-Dzień dobry chciałbym od razu zaznaczyć, że nie jestem niczemu winien, to nie ja nielegalnie wypalałem te płytki to....-Ale my nie w tej sprawie....-A to przepraszam, co chcielibyœcie wiedzieć.-Kiedy ostatnio pan widział Cobrę?-Pamiętam było to w nocy z 9 na 10 maja br. Kiedy wracaliœmy grupš z pobliskiego lokalu ujrzeliœmy jeszcze tylko plecy szybko oddalajšcego się Klingona. Na rogu znaleŸliœmy częœciowo zmasakrowane ciała naszych przyjaciół. Na szczęœcie udało się ich uratować.-Sami państwo słyszycie. Wydaje mi się, że rozwišzanie tej sprawy bez kolejnych œwiadków będzie niemożliwe. Kto wie gdzie jest Co'Brah niech dzwoni na numer 345824430 i prosi wydział Ktokolwiek Widział Ktokolwiek Wie. Poza tym cišgłš zagadkš jest co się stało z Kalehem? Czy w wyniku odniesionych obrażeń zmarł w szpitalu czy też może jego udział w tej sprawie jest kluczowy? Telefony redakcji będš jeszcze czynne dwie godziny od zakończenia programu.END TRANSMISSION-Sami widzicie. Właœnie takie to słowa cisnš mi się na usta. Prawdopodobnie w wyniku nieznanego sabotażu utraciliœmy pierwszego oficera dowódcę, i buuuu....... ja tak nie mogę.... chlip.... paniš doktor...... - wypłakał Zayec-Niemożliwe...... ale przecież..... - wyjškał Energy, który wymagał dializy za kilkanaœcie godzin-Tak to prawda. Ogłaszam przejęcie władzy na okręcie przeze mnie.....-Veto! - krzyknšł ktoœ i nagle dookoła odcloakowało się kilkunastu romulańskich oficerów œledczych-Kto to powiedział?!!! Grrr..... - wycharczał Zayec, który może i kochał C-harcerkę, ale władza to władza i tylko to się liczy-Zgodnie z romulańskim prawem dziedziczenia to ja przejmuję władzę. - powiedziała stojšca teraz przed nimi zamaskowana Romulanka. - Od dziœ wprowadzam tu nowe zasady. Wszędzie ma być czysto! (Te słowa przypieczętowała uderzajšc mopem o podłogę), picie alkoholu jest dozwolone tylko w kulturalnych warunkach nowozałożonej karczmy romulańskiej do której obsługi oddelegowano już odpowiedniego oficera z Imperium, po trzecie na poszukiwania zaginionych oficerów należy wysłać USS SoloThurn z dwoma ochotnikami (te słowa przypieczętowała tupnięciem, na ten znak kilku Romulan weszło w tłum i pochwyciło szarpišcych się Bodzia i Kuyona), właœnie tymi (może poprzednie słowa wzbudziły niejakš trwogę, ale to każdy przyjšł z ulgš i radoœciš), po czwarte, okręt ma być od jutra remontowany. Należy pokryć zewnętrzny kadłub zielonš farbš przeciwrdzewnš i zmienić kolor żarówek na lekko zielony. Poza tym od jutra posiłki wydawane będš o regularnych godzinach, a codziennie rano krótka gimnastyka na pokładzie 9. Opornych będzie edukował kolega Zayec. - po tych słowach Zayec rozweselał ponieważ może i lubił władzę, ale indoktrynacja rulez. - Mamo! Wychodzę! - krzyknšł stojšcy przy drzwiach młody Romulanin- A kiedy wrócisz?- Żebym to ja wiedział. Jak będę to będę, dostałem przydział na okręt Federacji USS Defiant. Będę obserwował ich utarczki z niedobitkami Jem'Hadar- A distruptor wzišłeœ.- Miałbym zapomnieć o standardowym zestawie przetrwania?- Pamiętaj tylko abyœ się ciepło ubierał i nie podrywaj zbyt wielu panienek...- Dobrze mamo będę pamiętał. - odpowiedział trzymajšc za plecami skrzyżowane palce- A Teral'N chociaż wyczyœciłeœ nie pozwolę byœ prał brudnš halabardš nawet tych wrednych Klingonów i Dominiaków.....- Ale je jestem w Tal Shiar.... przecie lepiej pozostawać w cieniu i.....- Żadnych i lub ale....... nigdy nic nie wiadomo. Jeszcze po drodze cię napadnie syndykat adidasa i co będzie. Masz tylko mi wstydu nie przynieœ..... - Dobrze mamo.....- I nie pij zbyt wiele, jesteœ jeszcze młody, kariera przed tobš....- Ależ oczywiœcie pa...... - skończył czym prędzej i wybiegł z domu tak go już suszyło. Gdy tylko wyszedł czym prędzej otworzył zębami butelkę z markowym piwem "Złoty Strong" i oddalił się w kierunku pola startowego przed akademiš Tal Shiar.......Tymczasem na okrętowym holodeku dwaj niczego nieœwiadomi, nowi kadeci spokojnie bawili się w swój program Forgotten Realms. -Yahhuuuuu!!!!!!!!!! - wydał swój przecišgły okrzyk bojowy Durras (rasa Grazerite) gdy mieczem dŸgał stojšcego przed nim orka-Attttack!!!!! - ryknšł Kudłaty i zaszarżował na kolejnš bestię.Walczyli ramię w ramię odziani tylko w skórzane przepaski biodrowe, wycinajšc w pień kolejne zastępy (tak zginęli bydgoscy harcerze, przypomnienie redakcji) przeciwników. nikt nie wie po co poszli do gwiezdnej floty, ale pewnie dlatego aby móc sprawdzić możliwoœci tutejszych programów holograficznych. Dyszšc głoœno rozglšdali się za kolejnymi istotami do unicestwienia. W końcu zorientowali się, że nie zostało już nic i usiedli na pobojowisku z zamiarem upieczenia jednego czy dwóch zielonoskórych (orki, nie mylić z Romulanami). Był to piękny jesienny wieczór orki wesoło trzaskały na ognisku, a dookoła panowała tylko zwyczajna leœna cisza. -Tylko nie wracajcie bez kapitana!!!! - krzyknęła Xantypa i rzuciła w odlatujšcy promik niedopitš butelkš szampana.....-Dobra Xantypa, dobra, uspokój się, tak, już dobrze.... patrz co dla Ciebie tu mam, szampanik? Co nie chcesz???? Gardzisz? A może jednak.... chodŸ niech reszta sprzšta, a my tymczasem chyłkiem wymkniemy się na holodek.......Tymczasem mały okręcik z Bodziem i Kuyonem w œrodku odleciał w niewiadomym kierunku, ale kto by się nimi przejmował.......Na całym okręcie panował wzmożony ruch i wszyscy zgodnie z rozkazem rozpoczęli porzšdki ponieważ sprzštaczka, która kazała nazywać się Kh'Ael, a teraz stałš się TYMCZASOWYM dowódcš obiecała nacjonalizacje zasobów alkoholu znajdujšcych się w barze Remoh i powstanie GS-u z różnymi wyrobami Rolno-Przemysłowymi. Okręt zaczšł w końcu jako tako wyglšdać. W rogach nie było ani drobinki kurzu, no może poza jednym, bo Gul Gul zapetował papierosa, za co został wsadzony w dyby i wychłostany pejczem przez nadgorliwego Klingona, któremu gdy tylko Kardazjanin odzyskał wolnoœć poderżnšł mu gardło nożem do chleba i zapetował papierosa w oku, potem..... Ale wróćmy do opisu okrętu. Widoczny był już z daleka dzięki umiejętnemu podœwietleniu zewnętrznej częœci kadłuba i fosforescencyjnej zielonej farbie użytej do malowania. Usprawniony został system utylizacji odpadów dzięki zamontowaniu nowej trzystopniowej oczyszczalni œcieków, a w replikatorach zaprogramowano oprócz nowych 3 rodzajów piw (Redds, Cooler, Karmi), takie rarytasy jak ciepłe mleko, kakao, sok z marchwi........ W sumie nikt nie narzekał. Jednak kary za unikanie rozkazów były srogie. Przekonał się o tym Energy, który za to, że nie wyczyœcił wewnętrznej częœci rdzenia otrzymał kupon na wizytę w Zakładzie Poprawy i Nawrócenia, który powstał na dolnym pokładzie, a nad którym dowództwo otrzymać miał maniakalny morderca i eksterminator Filas, wraz ze wsparciem dwóch Nausiciaan. Biedny inżynier, otrzymał w ramach wyroku aplikację czopków nitownicš.... uhhhhh..... nie więcej nie mogę napisać bo to zbyt brutalne. Tak oto toczyło się życie na okręcie, które było zorganizowane jak nigdy dotšd....Tymczasem od strony Romulusa leci w stronę DS. 9 bliżej niezidentyfikowany romulański prom. Zostawia za sobš bardzo wyraŸny œlad w postaci pustych butelek po piwie i winie, poza tym gdy cicho przelatuje przez te kosmiczne bezmiary pozostawia za sobš doœć wyraŸny dŸwięk, który œwiadczy o muzykalnoœci pasażera. WejdŸmy więc na pokład u ujrzyjmy co to za osobistoœć...... Na całym pokładzie istna burza, jakiœ młody Romulanin słucha na maksymalnš głoœnoœć ostatniej płyty Bestii z Quonos i obala browca za browcem, zapijajšc piwem. Tak to on. Ostateczny przeciwnik, indoktrynator USS Defiant z powołania. Tak to już jest. W końcu wolny od rodzicielskiej zależnoœci sunie przez galaktykę na automatycznym pilocie. Jednak co to kolejny okręt? Z oddali widzimy już charakterystyczny kształt federacyjnej klasy Brander. Tak, to chyba USS Kamikaze z Bodziem i Kuyonem na pokładzie. Ale co oni robiš!? Przecież lecš prosto na niczego nieœwiadomego Romulanina. Jednak najwyraŸniej tego nie zauważajš...... -Rzuciłeœ 6! Przecież widziałem - krzyknšł Kuyon-Ayyuoikjjjlll????? -Mówię , że oszukujesz!!!! Zaraz wypruję ci twš wštrobę! - zapędził się Kuyon, który najwyraŸniej zbyt długo przebywał z Cobrš.-Yuasfhsdnkblsdbil....... - nie dokończył Bodzio bo komputer przerwał jego nieartykułowanš wypowiedŸ...-Kolizja za 18 sekund...17....16....15.... - recytował powoli komputer-To wszystko przez Ciebie i twoje RPG! Zaraz zginiemy!!! - krzyknšł półklingon i szarpnšł za stery w ostatniej próbie ratowania swego marnego życia. Udało mu się odchylić trochę okręt, ale na szczęœcie za póŸno, za póŸno...... Okrętem Cthulhu szarpnęło mocno, a komputer wybełkotał coœ o spadku mocy silników o 5%, ale pogršżony w alkoholowych urojeniach Romulanin już niczego nie słyszał. Na małym promiku było jednak znacznie gorzej. Wszędzie coœ iskrzyło i syczało, a komp poinformował o utracie spójnoœci kadłuba za 24 sekundy. Kadeci pomyœleli od razu o skafandrach i szybko jak na nich je przywdziali, do tego na dobrš stronę i w ostatniej sekundzie teleportowali się poza wybuchajšcy właœnie okręcik.Œpišcych barbarzyńskich kadetów obudziło jakieœ głoœne ni to chrapanie, ni to rzężenie dochodzšce zza pobliskich drzew. Przestraszyli się myœlšc, że to jakiœ nasłany przez program gigant jednak byli na tyle nieinteligentni aby wzruszyć tylko ramionami wzišć duże spiżowe maczugi i ryczšc pobiec w tamtym kierunku. Wyskoczyli zza zwartej warstwy drzew nie dajšc przeciwnikowi żadnej szansy na reakcję. Zaczęli na oœlep uderzać swoimi morderczymi zabawkami raz po raz jakby chcšc zrobić z przeciwnika mielone. Razy zadawane nie zrobiły jednak najmniejszego wrażenia na ofierze..... Co'Brah spał dalej.........Tymczasem na holodeku nr.2 odbywała się inteligentna rozmowa między Lucasem a Xantypš:-Xantypa ty brutalna istoto!!!! Zostaw moje uchoaaarghhh!!!! - wykrzyczał Lucas-Byłeœ niegrzeczny Lucas, przykro mi, musi spotkać cię kara. A masz, a masz!!! - Xantypa kontynuowała okładanie pejczem biednego naukowca-Aleaaarrrgghhhh!!!!! Ja nie chciałem spojrzeć na tš pielęgniarkę i nie musiałaœ jej rozrywać na strzępy....-Nic z tego nie wymigasz się, a masz klapsa. No już dosyć chyba masz....-Ale ja tak lubię gdy mnie bijesz..... totalna dominacja to jest to.....-Skoro tak twierdzisz, a masz, a masz.......-Aaaaarghhhhhhh!!!!!! Tak, jeszcze mocniej, jeszcze raz......Tymczasem w kosmicznej przestrzeni dryfujš pozostawieni na pastwę losu dwaj kadeci.....-Po co wzišłeœ ten cholerny podręcznik??? - wykrzyczał Kuyon do przekaŸnika-Ayyooiooopppppaaaakooooooeetiiii? -Nie, nie wzišłem kostek.....-Chlip.... aertkkjisasddfd......-ta, ta już wybaczyłem...... Kurczę chyba nas przycišga ta planeta!!!!-Artivnlzhjgkblsbhnn!!!!!??????-Zginiemy!!!! Mamusiu ja nie chcę umierać, jestem jeszcze za młody na to. Tyle rzeczy jeszcze przede mnš........-Nnadfnvlnbdlkbdlnkljnn....-Co????? Nigdy nie mówiłeœ mi, że....-Nlvbhelb./;xjnlovecjnlsnvlzn...-Teraz już rozumiem......-Sfvnvnbksnkjndjb....... - wysyczał cicho Bodzio i "podpłynšł" w stronę Kuyona-Tak, ja też Cię kocham, najwyżej zginiemy razem..... - po tych słowach objšł drugiego kadeta i polecieli razem na spotkanie czekajšcej na nich powierzchni planety.....Tymczasem na dnie szalupy ratunkowej numer 7-Kaleh ty brutalu... wszystko rozumiem, ale siedem razy pod rzšd!?-...-Nie nic nie mów... wróćmy do poprzedniej kwestii... ooo taaak.... właœnie tak jest najlepiej....-...-Co? Bo niewyraŸnie słyszę........ hej!!! Nie tak ostro...... Jesteœ zupełnie inny od Zayeca.... tak teraz już wiem, że tylko ty się dla mnie liczysz...... te twoje szpiczaste uszy i przeœwitujšce przez skórę dodatkowe wszczepy... tak.... ty wiesz jak to należy robić...... Co czy mam kogoœ poza tobš? Ależ nie głuptasku liczysz się tylko ty, Zayec jest wyłšcznie pionkiem.... Hej, nie gryŸ mnie tu... hej!!!! No nie jesteœ zupełnie jak ten Co'Brah............Wróćmy jednak do jakże dzielnych barbarzyńców którzy po kilkunastominutowym myœleniu jak tu uderzać zamyœlili się nad kolejnš kwestiš. Dlaczego okładajš swojego przełożonego.-Eeeee..... Durras? Nie wiem jak ty ale ja nie chciałbym tu być gdy się obudzi......-Eeeee...... wiesz co znam takš dobrš kryjówkę na pokładzie ratunkowym idziesz?-Ty... on chyba się budzi....... - krzyknšł Kudłaty jednak nie powiedział nic więcej, gdyż koœcista ręka Klingona utorowała sobie drogę przez jego włosy i dotarła do jego szyi. Kręgosłup jednego z kadetów złamał się z cichym trzaskiem, a Co'Brah wstał i z cichym mlaskaniem zabrał się za opróżnianie niewielkiej puszki mózgowej martwego już załoganta... Drugi kadet czym prędzej wybiegł z holodeku i krzyczšc oddalił się w stronę ratunkowego pokładu.....-Tak Bodzio zawsze pragnšłem być z tobš i tylko z tobš....-hrrmmphfff..... - szepnšł Bodzio i tylko mocniej się wtulił w szerokie ramię swojego ukochanego-Zginiemy razem, od dziœ jesteœmy już na dobre i na złe....W tym momencie znaleŸli się już w atmosferze planety i rozpoczęli opadanie i pewnie byliby zginęli gdyby nie przelatujšcy nieopodal romulański satelita szpiegowski, który złagodził opadanie i skierował ich na dogodniejszš trajektorię. Nasi najnieulubieńsi kadeci z głoœnym "czuchhhhh" wlecieli w œnieżnš zaspę...... -A teraz wszyscy mówimy Dzień-do-bry..... - Kh'Ael kontynuowała lekcję dobrego wychowania dla Klingońskiej Kompani Honorowej-AaaargghhH!!!!Po takiej zniewadze, jej twarz napuchła, oczy uciekły w głšb czaszki i jak nie ryknęła:-Do jasnej cholery jak mi się tego zaraz nie nauczycie to każę zaaplikować wam czopowanie i solidne płukanie żołšdka. Chcecie tego? Czy może wolicie to? - i po tych słowach pokazała im œwieżo wyrwane serce Tharga, jeszcze bijšce i nienaruszone zbytnio, tak jak to lubiš Klingonie. Reakcja była natychmiastowa:-Dzień dobry, dobranoc, proszę, dziękuję........-Aaaaaaaaa!!!!!!!! - krzyczšcy Durras wbiegł na pokład ratunkowy i już miał wskoczyć do szalupy numer 7 gdy nieoczekiwanie wyłonił się z niej jakiœ cień i z nadgarstka posłał w jego stronę serię morderczych pocisków z distruptora, po czym krzyknšł:- YOU PAY FOR YOUR PETTY EXISTENCE, YOU LOST THIS FINAL GAME AND I WILL DRINK YOUR BLOOD OR DAMN IT INTO ALCHEMICAL LABORATORY TO....Jednak ten wywód przerwał jakiœ najwyraŸniej niecierpliwišcy się głos:-Kaleh. Skończ już z tym i skończ to co zaczšłeœ zimno mi tu......-Żyjemy! - krzyknšł z radoœciš Kuyon do Bodzia-Fs;jbjnhbjtrnghgue;kgm/gk.....-Tak rozumiem musimy znaleŸć jakieœ ciepłe miejsce na noc, poza tym musze Cię poznać bardziej "dogłębnie niż dotychczas....-Nonghnbushtb.ns.nbnkikeowrlmgk.....-Oh... Bodzio, ty œwintuchu......Wstali i oddalili się w stronę pobliskiej gigantycznej zaspy. Po przedarciu się przez zamarznięte trawy odnaleŸli tunel wykopany w œniegu. Na ten widok Bodzio spojrzał na Kuyona, a w jego oczach zapłonęła żšdza.... Kuyon uœmiechnšł się tylko i razem wpełzli do tej niby jaskini........ I pomyœleć jaki może być wkurzony niedŸwiedŸ jeżeli go się obudzi w œrodku zimowego snu....Zaniepokojony odgłosem strzałów na pokładzie Zayec wraz z ekipš ruszył w stronę z której doszedł go ten nietypowy dla tak uporzšdkowanego okrętu odgłos. Gdy doszli do drzwi ujrzeli napis: POKŁAD RATUNKOWY - OTWIERAĆ TYLKO W RAZIE POTRZEBY-Dobra, załogo. Poczekajcie tu a ja pójdę na zwiad! - zakrzyknšł szef ochrony który od momentu zaginięcia C-harcerki usilnie szukał œmierci. Powoli wszedł do zaciemnionego pomieszczenia i włšczył œwiatła.-Ka...ka....ka...leh? Ale co ty tu robisz?-No więc.....-I ty też???? - zdziwił się jeszcze bardziej bo nie wiedział co myœleć o tej dziwnej sytuacji patrzšc na pozbawionych odzienia oficerów-No więc.... Kale... znaczy kapitan zasłabł i musiałam reanimować....-Ale ty jesteœ naga????? - zauważył poniewczasie oglšdajšc paniš medyk w całej okazałoœci-Heh.... nasz dowódca został porażony przez pršd o silnym natężeniu... i gdy go dotknęłam częœć ładunku ugodziła mnie.....-Ale nie ma Cię od dwóch dni?...... - zadawał co raz to nowe pytania zaniepokojony oficer-Dwa dni? Zaraz 139...140....141... a tak to by się zgadzało.... ermmm... co? Aha... no więc, w wyniku tego wypadku straciliœmy przytomnoœć....-Ale dlaczego jesteœ pogryziona?-To komary, a ty przecież wiesz że w moim życiu istniejesz tylko ty. - po tych słowach mrugnęła porozumiewawczo do Kaleha, który szybko przywdział kolczugę i ewakuował się z pomieszczenia.....-Ale?...... - chciał o coœ zapytać jeszcze Zayec, ale uniemożliwiła mu to C-harcerka, która skoczyła na niego ciasno go objęła i zaczęła zdejmować z niego koszulę. Szef ochrony który nie wiedział do tej pory czy być wkurzonym czy też cieszyć się ujrzał w swej skorumpowanej głowie wielki żółty napis: CIESZYĆ SIĘ!!!! UŻYWAĆ!!!!! Po czym zagłębił się w doznania z zupełnie innej natury po słowach pani medyk: -No Zayec! No już, pokaż że jesteœ facetem! -Ale ta czaszka mnie deprymuje... - ostatnie jego niezwierzęce częœci próbowały się bronić-Walić czaszkę......-Jak sobie życzysz. - powiedział Zayec i zaczšł swojš ulubionš grę.... w "bata"W międzyczasie Co'Brah wytoczył się z holodeku i udał się po Red Bulla do swojej kajuty. Łyknšł trochę tego orzeŸwiacza i spoczšł na tapczanie opierajšc nogi o w końcu do czegoœ przydatny taboret. Na stole o dziwo leżała gazeta i z niej dowiedział się czegoœ przez co prawie udławił się czerwonym bykiem. "KALEH WCIĽŻ NIEODNALEZIONY ŻYWY" głosił napis który dał mu wielkš nadzieję na awans. Snifnšł jeszcze szybko trochę "Gawcia" i pobiegł z głoœnym "Quapla" w kierunku mostku. Po drodze zdziwiła go jeszcze jedna rzecz. Wszędzie było okrutnie czysto, jednak wniósł niejaki chaos do tego porzšdku dajšc ulgę swojemu pęcherzowi w okolicy zsypu nr. 324. WyobraŸcie sobie jego zdziwienie gdy tylko znalazł się na mostku. Na gigantycznym, antycznym tronie z napisem Rex Romulanensis siedział nie kto inny jak Subcommander i w ciszy i skupieniu regenerował siły po niedawnych przygodach. Klingon jednak nie stracił zimnej krwi i szybko wezwał swojš kompanię honorowš. Zdziwił się po raz kolejny gdy nie zareagowali na jego wezwanie, a w jego oczach zabłysły łzy gdy nie kto inny jak "nieistniejšca" według niektórych zamaskowana sprzštaczka podeszła do pulpitu i powiedziała: DRUŻYNA SZTURMOWA PROSZONA NA MOSTEK. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi, a zza nich doszedł głos: -Przepraszam szanownej pani, ale czy możemy wejœć na mostek? - Tego Cobrze było za dużo i zemdlał na œrodku mostka. Kaleh wstał i podszedł aby pogratulować siostrze i wysłać jš na jakšœ misję bo przywracanie statku do poprzedniego stanu pochłonie mu mnóstwo czasu.... (w końcu kto jak kto, ale on do pracowitych i uporzšdkowanych się nie zaliczał). Wydał więc rozkaz:-Mam dla Ciebie ważne zadanie. Poszukasz mi Bodzia i Kujona abyœmy mogli dać jakiœ cel treningowy dla naszej drużyny. Dobra?-Tak jest starszy bracie. Tylko utrzymuj tu porzšdek i pamiętaj JESZCZE TU WRÓCĘ!Gdy tylko kapitan odprowadził swojš siostrę do doków i pomachał rękš przez okno odetchnšł z ulgš i wydał rozkaz za pomocš komunikatora: -Droga załogo czas na IMPREZĘ!!!!!!Miał już odejœć gdy jego wzrok przykuł jakiœ mały Romulanin wychodzšcy z sšsiedniej œluzy i trzymajšcy się œciany . Zatoczył się i ulżył żołšdkowi w kolejnym rogu. Kaleh uœmiechnšł się i skwitował ten obraz jednym słowem "swój". Podszedł do nowoprzybyłego i zapytał:-Co tu robisz przyjacielu?-Mam rozkazy czy to USS De....de.....de.....-Tak to USS Delirium trafiłeœ bezbłędnie. Karczma romulańska już na Ciebie czeka. No nie mazgaj się i masz browca.W ten sposób załodze przybył jeszcze jeden Romulanin, a wszyscy mogli się na powrót pogršżyć we wszechobecnym chaosie. Pierwsza jednak o wszystkim zapomniała kompania honorowa, która oddała się kilkutygodniowemu pijaństwu aby zabić komórki nerwowe przechowujšce pamięć o minionych i jakże okrutnych wydarzeniach.Co'Brah obudził się dopiero po tygodniu wœród zaœciełajšcych podłogę mostka stert odpadków. Wyczuł kwaœny zapach przetrawionego piwa i uœmiechnšł się wypowiadajšc słowa: -W końcu u siebie. - Może trochę wszystko było inne, przybył jakiœ nowy nabytek, którego można zawsze było spotkać œpišcego na ławie w nowo otwartej karczmie. Może Kaleh był trochę weselszy niż zwykle, a Kasia trochę bardziej roztrzęsiona. Może i Energyego trochę bardziej niż zwykle bolał tyłek, a w piwnicach istniał jakiœ tajemniczy dział indoktrynacji.... może i naukowy był nieco bardziej poobijany, a jednak....... wszędzie dobrze ale na swoich œmieciach najlepiej......***I takim oto przesłaniem kończymy kolejny odcinek przewspaniałego i okrytego sławš USS Delirium. Dużo się zmieniło, zmieni się jeszcze więcej. Ale na pewno na lepsze. Fanów Kh'Ael uspokajamy, że nie był to jej ostatni występ ponieważ pokrewieństwa zniszczyć się nie da, a poza tym jest skutecznš kartš przetargowš w rozmowach z Klingonami. A więc wznieœmy kufle lub szklanki z czym tam lubimy i wypijmy za zdrowie wszystkich członków załogi USS Delirium oby przestrzeń była wcišż dla nich otwarta i obfitowała we wszystko co tylko da się wymyœlić wypaczonemu autorowi.....


    KONIEC


    To by było na tyle dokonań - jakże dawnych Kaleha i spółki.... może kiedyœ jeszcze wrócimy 🙂

Viewing 1 post (of 1 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram