Forum › Fandom › Sesje RPG, PBF i inne › Sesja RPG › RPG - Gul Taren
Rok 2346 ... 36 lat od odbicia Cardassi Prime z rąk Terran. Trwa największa wojna jaką do tej pory widział kwadrant. Imperium, które do tej pory było najpotężniejszym państwem, powoli acz nieubłaganie traci swoje wpływy. Jednakże losy tej wojny nie zostały jeszcze rozstrzygnięte. Sojusz Klingońsko - Cardassiański, mimo odniesieniu wielu wspaniałych zwycięstw, nie może być pewny co do ostatecznego zwycięstwa. Co miesiąc obie strony tracą wiele okrętów i żołnierzy, Terranie bronią się dzielnie. Polityka wprowadzona przez Sojusz na podbitych przez nich terenach nie pomaga w utrzymaniu spokoju, co więcej powoduje, że wiele innych ras, zaczęło wstępować do Gwiezdnej Floty, która nadal jest groźnym przeciwnikiem, która nawet od czasu do czasu jest w stanie przeprowadzić skuteczną ofensywę. Walka trwa o każdy system, każdy układ, każdą planetę, każdy metr ziemi ...
W tym zamęcie pojawia się Gul Dain Taren, obejmujący dowództwo nad CUS Antharama klasy Galor - 13 wybudowanym okręcie tego typu ...
Legat Mar był twoim przełożonym, dowódcą Pierwszej Kasty, jak również członkiem Centralnego Dowództwa. Wiedziałeś, że będziesz w końcu musiał się z nim spotkać. Rehabilitacja była długa, tak samo jak urlop, który otrzymałeś po jej zakończeniu. W końcu minęły już prawie 4 miesiące od zniszczenia Na'Tali. Wiedziałeś co ciebie czeka, już wcześniej otrzymałeś stosowne polecenia na piśmie. Obejmiesz dowództwo nad najnowszym dzieckiem Cardassiańskiej myśli technicznej - Galorem. Były to najpotężniejsze okręty we flocie i było ich do tej pory jedynie tuzin, a teraz to ty otrzymasz dowództwo nad najnowszym, 13. Wiedziałeś, że to oznacza powrót na front, ale chciałeś odpłacić Gwiezdnej Flocie za utratę swojego okrętu i śmierć wielu z twoich podwładnych.
Gabinet Legata urządzony był skromnie. Wielkie okno wychodziło na jeden z głównych placów stolicy, na którym ciągle trwał ruch. Pod kolejną stało małe biureczko, barek i para foteli, służące zapewne do relaksacji, lub przyjmowania mniej oficjalnych gości. Mar siedział przed swoim biurkiem, na którym panował niesłychany porządek, wszystko było ułożone w równej linii. Plotki o zbytnej pedantyczności twojego przełożonego zapewne były prawdą. Jednakże nie można mu było odebrać zmysłu strategicznego i ogromnych zdolności organizacyjnych, zresztą ktoś kto by ich nie posiadał, nigdy nie został by dowódcą 1 Kasty. Stałeś chwilę w milczeniu gdy Legat odkładał kolejne paddy, na starannie już ułożoną kupkę. Wiedział, że przyszedłeś ale nie odezwał się do tej pory. W końcu podniósł wzrok z nad swojej pracy i skinieniem dłoni zaprosił cię do zajęcia miejsca przed nim. Gdy tylko to zrobiłeś uśmiechnął się do ciebie
-Gulu Taren, jak dobrze pana widzieć. Obawiam się, że nie mieliśmy okazji się jeszcze poznać. Jednakże Gul Kamar pański bezpośredni przełożony, wypowiadał się o panu w samych superlatywach. Z pewnością wie pan dlaczego się tutaj znalazł, dlatego przejdę od razu do rzeczy. Dowodzenie Antharamą to wielki zaszczyt, jak i wielka odpowiedzialność. Mamy jedynie 13 takich okrętów i są one bardzo potrzebne w wojnie z Terranami. Niestety w ostatnim czasie mieliśmy pewne problemy, jakimś cudem udało im się zorganizować kontrofensywę i odbić kilka ważnych systemów. Musieliśmy się również wycofać z paru innych w celu ustabilizowania linii frontu. Obecnie zatrzymaliśmy ich natarcie i szykujemy się do wznowienia naszej ofensywy. Obawiam się, że nie dostanie pan zbyt wiele czasu, nim będziemy musieli pana wysłać na front - Mar mówił nad wyraz spokojnym, wręcz monotonnym tonem. Być może musiał referować to już tylu osobom, że cały ładunek emocjonalny, jakie niosły takie wiadomości gdzieś uleciał, a może nigdy nie posiadały one dla niego wartości emocjonalnych? Ten spokój jaki emanował od Legata, był kolejną rzeczą wartą zapamiętania.
Po tym krótkim wstępie Cardassianin sięgnął do biurka i wyjął z niego kilka paddawów, zawiniętych w jedną paczkę i podał tobie. Ma pan tam wszelkie informacje jakie potrzebuje o okręcie, załodze, a także raporty dowódców innych Galorów, z którymi powinien się pan zapoznać. W bazie danych znajdują się informacje o sytuacji na froncie, powinien się pan z nimi zapoznać. Ma pan dwa dni na załatwienie i zamknięcie wszystkich swoich spraw tutaj, potem musi pan się zgłosić na pokład swojego okrętu, gdzie będą na pana już czekały rozkazy. Czy ma pan jakieś pytania?-
- Nie, Legacie. - odparł krótko.Miał dwa powody mało mówiąc. Po pierwsze nie miał pytań, pytań takich jak Legat oczekiwał. Na te które chciał zadać odpowiadali Terranie wrzeszcząc i błagając o litość. Po drugie jego odbudowane kości twarzy nie do końca się zrosły i nie poruszał szczęką częściej niż to należało.Radość z otrzymania tak nowoczesnego okrętu przytłumiała jego wściekłość i nienawiść na swą żonę. Ta suka, kiedy zrozumiała, że nie zdoła utrzymać związku, zaczęła wykorzystywać swe znajomości i działać na jego szkodę. Ale przeliczyła się, nie wiedziała ilu on zna jagulów, Legatów i Prefektów. Odbierze jej nie tylko dzieci, nie tylko dom, nie tylko jej ruchomości. Zniszczy ją całkowicie!Na szczęście Dain znalazł już sobie inną kobietę. Erin Takal, absolwentka Ba'Kolmoir, jedna z najlepszych uczennic nie tylko dobrze spisywała się w przedmiotach ścisłych, ale i sztuce miłości. Była też całkowicie oddana gulowi, wiedząc, że to jego pieniądze zapewniły jej wykształcenie. Bez nich tyrałaby na polu lub zabawiała żołnierzy w domu rozpusty. A teraz miała zostać oficerem naukowym na CSU Antharma, a jeśli dowódcy nie będą dowodzić za długo to kto wie?Przypominając sobie ostatnią noc z Erin, Taren uśmiechnął się, ignorując ból. Życie jest piękne, zarówno w chwilach rozkoszy, jak i krwawej zemsty. Czekał teraz na znak Legata by odejść. Miał 2 dni wolnego i sporo spraw do załatwienia.
Legat zmierzył wzrokiem swojego podwładnego, aż ciężko było uwierzyć, że ktoś może zachowywać aż taki brak emocji. Ciężko nawet było powiedzieć o czym w tej chwili Legat myślał. W końcu po długiej chwili skinął głową -Dobrze Gulu, w takim razie nie będę was już dłużej tutaj zatrzymywał - przeciągał każde słowo, jakby zastanawiał się co ma powiedzieć, albo jakby chciał zyskać na czasie. W końcu gdy Taren dochodził już do drzwi, odezwał się -Jeszcze jedno Gulu ... jeżeli będzie pan służył dobrze obsypie pana zaszczytami, jestem jednak osobą, która nie toleruje błędów, dla pańskiego dobra, będzie lepiej, jeżeli się pan ich ustrzeże. Jestem w stanie każdego strącić w niebyt - było to zapewne prawdą, ale najgorszy był sposób w jaki Legat wypowiadał te słowa, ton jego głosu się nie zmienił, Dain był pewien, że Legat tym samym czyta swoim dzieciom bajki na dobranoc i tym samym tonem głosu skazuje na śmierć wrogów Unii. Szybko opuścił budynek Centralnego Dowództwa, zostały mu dwa dni zanim będzie się musiał zgłosić na swój nowy okręt.
- Będę o tym pamiętać. - odparł nim opuścił gabinet Legata.Po wyjściu z budynku stłumił w sobie chęć udania się do hotelu, gdzie czekała na niego Erin. Miał inne rzeczy na głowie. Na początku sprawdził kto będzie służył na Antharmie.Pierwszym na liście był Aresh Antire, oficer taktyczny. Nie wiadomo dlaczego, ale nienawidził religii. Wystarczyło, że któryś żołnierzy wspomniał o bogach, a dostawał 100 batów. Uwielbiał też strzelać do terrańskich kapsuł ratunkowych.Rante Deleb, Pierwszy Oficer. Dziwkarz i pijak, zdradzający swą żonę, Amprię z każdą kobietą, która była w zasięgu jego wzroku. Podobno żona nie była mu dłużna. W CD huczały plotki o jej gorącym romansie z gulem Mantisem, jednym z nielicznych dowódców posiadających Galora.Daina Nare, główny mechanik. Opryskliwa i denerwująca, ale dobra w swym fachu. Gamreth Edon, lekarz, jeden z nowych, bo lekarz z Na'Tali wypadł w kosmos, gdy urwało całą sekcję. Targenor Kretar, szef ochony, dobry w swym fachu. Miejsce sternika było puste, ten co miał przybyć miał podobno twarde lądowanie na jedym zćwiczeń.Ostatnim ważnym oficerem była Erin, boska Erin. Teraz nie będzie musiał czekać na przepustki by z nim była.Dain Taren wraca do walki. Pokaże każdemu kto mu się przeciwstawi kim naprawdę jest! Teraz trzeba to było opić. Ruszył do najbliższego baru.
Niedaleko sztabu znajdował się bardzo popularny wśród żołnierzy bar. Ciężko było go nazwać dyskretnym, nie należał też jednak do molochów. Nastawiony na odpowiednią klientelę, którą według właściciela byli członkowie, a przede wszystkim oficerowie sił zbrojnych. Nie ważne o której godzinie do niego się zaglądało, zawsze można było znaleźć tłumek żołnierzy - przybyłych na urlop, kończących swój urlop, lub czekających na przydział. Sam bar urósł w pewną legendę, podobnie jak jego właściciel, były kapitan, jeden z tych którzy odbili Cardass Prime z rąk Terran. Pod sufitem podwiesił modele okrętów Sojuszu, nie byle jakie wykonywane ręcznie, osobiście przez niego samego, każdy z tych okrętów miał swoją historię, każdy czymś się wsławił, lub którego imię stało się sławne. Każdy dowódca chciał aby reprezentacja jego statku zawisła pod sufitem "Legata". Jednak prawdziwy zaszczyt spotykał tych spośród klientów, których holo-zdjęcia wisiały za barem. Wszyscy w towarzystwie właściciela, uśmiechnięci. Prawdziwa galeria gwiazd, Legatci, członkowie Centralnego Dowództwa, bohaterowie Sojuszu, zarówno Klingoni jak i Cardassianie. Nie było ich wielu, ale każdy znał ich twarze i oni wszyscy tutaj kiedyś pijali. W pierwszej sali siedziało kilka grupek żołnierzy i oficerów, trochę dalej znajdowało się przejście do drugiej bardziej kameralnej, gdzie najczęściej spędzali swój czas wyżsi oficerowie, była również możliwość zajęcia miejsca w "ogródku".
Od razu skierował się ku drugiemu pomieszczeniu. On, gul nie pijał z pospólstwem, ani się z nim nie bratał. Każdy powinien znać swe miejsce w szeregu i nie wysuwać się. Nie lubił nawet polityki awansu społecznego za zasługi wojenne, chłopstwo miało być piechotą, a nie dowodzić!Miał nadzieję, że spotka któregoś ze znajomych. Może ktoś wiedział dlaczego posłano go właśnie na Thetę Cygni. Wiadomo, że to był przyczółek i Terranie go odbiją za wszelką cenę. Czy odpowiedzialna była za to Inara, by się go pozbyć i zagarnąć cały majątek? Jeśli tak, chciał wiedzieć kto uległ jej namowom.
Sala dla oficerów była właściwie pusta, a wśród tych kilku twarzach, które tutaj się znajdowały, nie było żadnego znajomego Tarena. W związku z tym zajął jeden z pustych stolików i sięgnął po kartę. Gdy ją studiował usłyszał nad sobą ruch i do jego stolika przysiadł się bez zapowiedzi Cardassianin w średnim wieku. Nosił cywilne ubranie i uśmiechał się lekko, Dain chciał już coś powiedzieć, wyrzucić go, ale nieznajomy odezwał się szybciej-Gul Taren, dowódca CUS Antharama, mąż Inary i kochanek Erin Takal - mówił cicho, ale informacje które przedstawił zaskoczyły Gula, skąd on mógł to wiedzieć? Widząc jego zaskoczoną minę nieznajomy uśmiechnął się jeszcze szerzej-Jeżeli jest pan głodny to polecam stek, ale może zjemy go na dworze, pogadamy w spokojniejszych warunkach?-
Po chwili zdenerwowania odetchnął głębiej. Te dane znało niemało dowódców z Kast, do tego Obsydianowa czy Jadeitowa na pewno. Mógł porozmawiać z nieznajomym, nikt w publicznym miejscu nie mógł go bezkarnie zabić, a nowe znajomości zawsze mogą się przydać.Spokojnym głosem zamówił stek i powiedział, że zje na zewnątrz.- Lubie jeść na wolnym powietrzu. Pobudza to apetyt.
Nieznajomy zamówił piwo, chwilę przypatrywał się przechodniom oraz Tarenowi. Nie odzywał się, a przedłużająca się cisza, zaczęła denerwować dowódcę. Gdy w końcu przynieśli stek, na jego twarzy ponownie zagościł szeroki uśmiech. Poczekał, aż Dain zacznie w końcu konsumować swój posiłek, dopiero wtedy zaczął mówić, tonem "normalnej" konwersacji-Cóż Gulu, cieszę się, że nie robi pan problemów. Jestem przekonany, że oboje możemy zyskać na naszej znajomości. Z tego co czytałem lubi pan konkrety, dlatego od razu przejdę do meritum. -Nieznajomy wziął jednak solidny łyk piwa, nim zaczął ponownie kontynuować-Ma pan kłopoty, co nie jest tajemnicą. Pańska żona, może okazać się większym kłopotem niż pan sądził - Cardassianin spojrzał na Tarena, nie uśmiechał się już, był całkowicie poważny, można by rzec profesjonalny. -A jeżeli zaoferuję panu układ? Coś co może nam obu wyjść na zdrowie. Wie pan jak to jest ręka, rękę myje, a wysokie znajomości pomagają. Może być pan pewien, że mam wiele do zaoferowania panu ... tak jak pan mi - Cardassianin znowu napił się piwa, wbijając wzrok w dowódcę, teraz milczał. Widocznie czekał na jego odpowiedź i nie miał zamiaru ujawniać swoich kart wcześniej.
Teraz Dain zainteresował się bardziej posiłkiem niż nieznajomym. Po minucie rzekł:- Mówi pan, że lubię konkrety, co jest prawdą. Ale na razie nie otrzymałem żadnych, tylko bliżej nieokreślone korzyści. Znajomości zawsze się przydadzą, szczególnie, że Inara nie żywi przyjaznych do mnie uczuć. Ale co mogę oczekiwać i co pan za to chce? Są ważniejsze sprawy niż rozwód oficera i proszę pamiętać, że służę Kardazji, a nie samemu sobie i to o jej dobro podstawowo dbam.
Nieznajomy wzruszył ramionami i napił się swojego piwa, dopiero po chwili odpowiedział na pytanie Tarena-Dain, skoro chcesz znać konkrety to powiem ci. Zaszedłeś całkiem wysoko, jesteś jednym z 13 dowódców, który ma Galora. Na takich stanowiskach zazwyczaj zaczyna wkraczać polityka, pojawiają się wrogowie, o których możesz nawet nie mieć pojęcia. A ja jestem tobie w stanie pomóc, mogę cię informować o nowych przeciwnikach wewnątrz wojska, jak i poza nim. - wyjął podkładkę spod piwa i czymś co nie widywałeś, zbyt często poza muzeum - ołówkiem, napisał na niej nazwisko:"Gul Lamaren" - pokazał tobie, po czym schował je pod ubranie-To taki prezent Dain ... a co ja bym chciał wiedzieć? No cóż od czasu do czasu mógłbym poprosić ciebie o przysługę ... albo o pewne informacje.-
"Gul Lamaren? Nigdy o nim nie słyszałem. Ale usłyszę." - pomyślał.- Wreszcie mówi pan konkretnie. Taka umowa na pewno będzie korzystna dla obu stron. W końcu pan jak każdy Kardazjanin ma swoich wrogów. Wymiana informacji ułatwi nam życie. A teraz... Sporo pan o mnie wie, a ja o panu nic. Może być pan terrańskim agentem, to prawie niemożliwe, ale tak juz w przeszłości bywało. Jeśli nasza znajomość ma się rozwijać to muszę wiedzieć z kim się przyjaźnię.
-W sumie czemu nie Dain? Nazywam się Brun Mellak i jeżeli chcesz wiedzieć, jestem agentem Obsydianowej kasty, chociaż pewnie zacząłeś się tego domyślać, w końcu inteligentny z ciebie facet. Jak dobrze zauważyłeś każdy ma wrogów, a ta współpraca z pewnością wyjdzie nam na dobre- Cardassianin uśmiechnął się i zostawił na stole leki w rozliczeniu za swoje piwo -Gdybyś czegoś potrzebował, nie powinieneś mieć problemów, żeby mnie odnaleźć, chociaż mam nadzieję, że nie będziesz tego nadużywał. Jestem pewien, że dobrze sobie poradzisz w tej nowej rzeczywistości - podniósł się od stolika i popatrzył prosto w oczy Tarenowi -Jeżeli nasza przyjaźń będzie się dobrze rozwijać , to nie będziesz musiał przejmować się pogróżkami Legata - po tych słowach odwrócił się i spokojnym, dostojnym krokiem wmieszał się w tłum spacerujący po placu, po chwili Gul stracił go z oczu ...
- W takim wypadku naszą nzajomość możemy uznać za zawartą. - rzekł gul z uśmiechem.Nieznajomy, niejaki Brun Mellak, agent Obsydianowej Kasty. Może tak, może i nie. Dain popatrzył na parę monet. To zdarzało się bardzo rzadko by ktoś w tych czasach płacił gotówką, wszystko odbywało się za pomocą przelewów. Choć w tym wypadku zapewne specjalnie zapłacił gotówką. Na monetach było jego DNA, które potwierdzi jego tożsamość.Mimo tego Taren zabrał pieniądze. Skończył stek i zapłacił za posiłek i piwo Bruna przyciskając palec do czytnika.Skoro miał monety, należało je sprawdzić. Był wysokim oficerem Pierwszej Kasty i szeroki dostęp do akt. Dlatego też skierował się do najbliższej wojskowej placówki Kasty. Był to punkt werbunkowy, jakich setki były na każdej z planet Unii. Służba w armii nie była obowiązkowa od czasów rozpoczęcia kontrofensywy i zepchnięcia Terran na ich ziemie, ale i tak miliony Kardazjan zaciągały się. Dawało to pieniądze, prestiż sławę i możliwość awansu społecznego. Tylko w armii chłop mógł zdobyć majątek potrzebny do rozkręcenia biznesu, bo na roli ledwie wiązał koniec z końcem.W punkcie zamierzał sprawdził trikorderem kod DNA z monety, a potem powtierdzić tożsamość agneta Obsydianowej Kasty.
Siwy Glinn, który zajmował się rekrutacją w punkcie, nie robił Tarenowi, żadnych problemów, z skorzystaniem, ze sprzętu znajdującego się w placówce. Był to stary wojskowy, który mocno utykał, zapewne coś z czym nawet dzisiejsza medycyna, nie mogła sobie poradzić, zdarzały się niestety takie sytuacje, protezy nie zawsze były w stu procentach skuteczne. Dain mógł również zauważyć, całkiem sporo młodzieńców, którzy odwiedzali punkt, glinn okiem fachowca, oceniał tych, którzy tylko "przyszli popatrzeć", od tych, którzy byli gotowi na szybką zmianę kariery, albo rozpoczęcie nowego życia. Właśnie za cel, obrał sobie dwóch młodzieniaszków, wyglądających na maturzystów, zaczął im opowiadać o plusach służby i zaszczytach, jakie można w niej osiągnąć. Gul stracił jednak zainteresowanie, DNA na monetach było z pewnością Cardassiańskie, trzeba było teraz odnaleźć Bruna w bazie danych, westchnął bo mogło to zająć dużo czasu.Usiadł przy stacji roboczej i rozpoczął wyszukiwanie, tu czekało go kolejne zaskoczenie Brun Mellak, nie był byle kim - to wicedyrektor wydziału bezpieczeństwa, z liczby raportów o nim, wydawał się bardzo aktywny. To było ciekawe, Taren wiedział, że na czele Obsydianowej Kasty stoi jej dyrektor, wspomagany przez wicedyrektora, a sama kasta podzielona jest na 3 główne wydziały: wywiad, kontrwywiad i bezpieczeństwa, z tych trzech najmniej ważny był kontrwywiad, gdyż jego zadania nakładały się na dwa inne i wychodził na tym najgorzej. Wywiad miał sporo sukcesów, ale to bezpieczeństwo budziło największy strach, ciekawe co ten Mellak tak naprawdę chciał?