Forum › Fandom › Kluby i grupy › USS Silesia › [Raport] Trekowe Spotkanie Plenerowe 1.V.06
Spotkanie zaczęło sie około 12:15, kiedy to terenowy BSL przybył wraz z Sfinks, Coenem oraz Reydenem.Po tradycyjnym przywitaniu rozpoczęła się rozpałka grilla. Troszkę to trwało bo oprócz Reydena nikt nie lubi zapachu napalmu o poranku.W trakcie konsumpcji (pomijając walkę BSL'a o własną pierś... z kurczaka) były rozmowy ogólno-tematyczne dookoła szeroko pojętego tematu Sci-Fi. W rakcie kolejnych dysput, przybył McPepsi wraz z osobą towarzyszącą (Andżeliką). Gdy rozpadało się na dorbre, impreza przeniosła się na seans filmowy gdzie oprócz projekcji filmów "Wallace i Gromit - klątwa królika" oraz "Serenity" był uprawiany minigolf. Pod wieczór opuścił nas Coen, a przybył Drupi, który zainicjował golfa, w strugach deszczu na zielonej trawce (wzorując się na Brytyjczykach). Jego zmagania zachęciły Omegę, BSL'a i Lirannę. Spotkanie skończyło się po 20:00, kiedy to kolejni goście szli do kolejnych promów by odlecieć do swoich kwadrantów.
1 maja roku pańskiego 2006 był to dziwny dzień
W którym wiele znaków na niebie i ziemi zwiastowało rzeczy niezwykłe
Najpierw ciężkie deszczowe chmury napłynęły nad odwieczne polskie miasto Katowic
Potem dziwne indywidua zaczęły pojawiać się w jego murach...
W Katowicach, koło słynnej Żabki pojawiłem się koło 11. Reyden i BSL oczekiwali już tam na mnie i innych co mieli się zjawić w tym miejscu. Jak to wśród fanów S-F nieomal z miejsca zaczęły się rozmowy o serialach w których dominowały refleksje o Enterprise i chwalenie SG: Atlantis (już widzę dziką wściekłość na twarzach niektórych forumowiczów...). Przerwało nam jednak nagłe pojawienie się kwestii biletów autobusowych, których niżej podpisany nie miał, więc udał się z BSL jako przewodnikiem do kiosku, w którym powinny być, gdyż najwyraźniej w stolicy Śląska nie są one dostępne w każdym kiosku. Kiedy wracaliśmy okazało się, że w czasie naszej nieobecności pojawiła się jeszcze Sfinks. Planowo byliśmy, więc wszyscy mieliśmy jeszcze jednak sporo czasu do pojawienia się środka komunikacji miejskiej. Pojawiła się propozycja, aby zaczekać pod dachem, ale jakoś rozmowa, która rozgorzała na nowo tak nas wciągnęła, że zapomnieliśmy o tej propozycji szybko i tylko w odpowiedniej chwili udaliśmy się na przystanek. Chwilę później pojawił się wyczekiwany pojazd i rozpoczęliśmy długą podróż do ostatecznego miejsca naszego pobytu. Aby skrócić sobie czas rozmawialiśmy dalej, komentując czasem dla urozmaicenia mijane reklamy oraz politykę budowlaną władz miasta.
Do Liranny i Mata dotarliśmy zgodnie z planem i po przywitaniu się z gospodarzami oraz oczekującym już u nich Omegą musieliśmy podjąć decyzję czy grilla w ogóle robić, bowiem na polu/dworze/placu (skreślić niepasujące do regionu czytającego określenie świata poza ścianami) było chłodno i z nieba pokapywało zwiastując większy deszcz. Jednak nieugięta postawa przyciśniętego głodem BSL nakłoniła resztę, żeby jednak iść zgodnie z planem. Kiedy inni zaczęli szykować się do rozpałki, ja - niżej podpisany – skorzystałem z okazji i złożyłem Lirannie życzenia urodzinowe jako, że nie będzie mnie we właściwy dzień na zachodzie aby zrobić to osobiście.
Wkrótce potem przy dużej liczbie komentarzy, pstrykania aparatów oraz sporej dawce humoru rozpoczął się proces smażenia kiełbasek i mięsa. Każdy przyniósł sporą ilość prowiantu, więc jasne się stało, że grillować będziemy na kilka zawodów. Wtedy okazało się jednak coś strasznego: najgłodniejszy z nas BSL miał tylko jedną pierś! Na szczęście Mat stanął na wysokości zadania i podzielił się swoimi, i do końca smażenia ta dwójka bawiła się piersiami. Zapewne rewanżując się za te przyjemność BSL wziął na siebie obowiązek pilnowania ogniska grillowego i doglądanie smażonego prowiantu, pomimo kapiącego mu na głowę deszczu. Wkrótce potem pojawiły się dwie kolejne osoby: McPepsi wraz ze swoją kobietą, Andżeliką. Z nowymi twarzami w grupie rozmowa zyskała jeszcze na intensywności wkrótce jednak przeniosła się na temat piw zapewne, aby technobełkotem nie straszyć Andżeliki.
Niedługo potem, po usmażeniu ostatnich mięs zaczęliśmy zwijać żagle i przenieśliśmy się z powrotem do domu. Tam rozpoczęła się rozmowa, jaki film czy serial odpalić, która zakończyła się odpaleniem Serenity. Po drobnych problemach sprzętowych na dwóch ekranach mogliśmy podziwiać przygody pewnej ekscentrycznej załogi. Jednak, jako że niektórzy z nas już ten film widzieli, pojawiła się również propozycja, aby rozłożyć domowego golfa co też uczyniono i rozpoczął się turniej pomiędzy Liranną, Omegą, dorywczo BSLem oraz niżej podpisanym. I tu musze podzielić się pewnym wnioskiem: prościej skutecznie wywijać mieczem niż kijem do golfa. Ma to pewnie coś wspólnego z tym ze człowiek to większy cel niż kombinacja piłka-dołek. Nikt, co prawda nie zapamiętał punktacji z gry, ale grało się przyjemnie...
Potem niestety musiałem się ewakuować i nie znam z pierwszej ręki dalszych wydarzeń, dlatego napisanie zakończenia tego raportu pozostawiam komu innemu.
Coen
Naszła mnie ochota podzielenia sie z innymi swoimi wrażeniam ze spotkania, było to moje drugie trekoweplenerowe spotkanie, czyli u Lir i Mata. Pierwsze odbylo sie rok temu w słoneczny dzień i mimopopołudniowej pory udalo mi sie "zabrac" stamtad opalenizne 😉 . Tym razem pogoda nie dopisala, ale tylkopogoda... Okolica piękna, urokliwa i nawet ta pogoda z lekka siąpiąca nie odebrala jej uroku, a i my mielismy atrakcję 😉 , ponieważ nas nie mało było, a taras na którym siedzieliśmy był troszkę mały, wiec zawsze ktos z nas nie co wystawał na zewnątrz, ale jak mówię humory nam dopisywały, wiec nikomu to nieprzeszkadzało 🙂 Pogoda trochę nam pokrzyżowała szyki, ale Ci uparci 😉 jej na przekór zagrali na zewnątrz podczas deszczu w golfa :), w domu była później kontynuacja gry czyli minigolf. A ja nie sądziłam, że to taka niebezpieczna gra 😉 , ale nam przewodzący BSL sam sie "podłożył" i zaryzykował własnym zdrowiem, a nawet życiem 😉 , oszczedzajac przy tym nas 😉 , co jest udokumentowane na fotkach...Sądzę, że spotkanie było udane, niech żałują ci co ich nie było 🙂 Chcę jeszcze tylko podziękować Lir i Matowi, że nas ugościli, a więc wielkie dzięki :)Sfinks