Forum Fandom Opowiadania Cykle opowiadań dział tymczasowy Pierwsza Era - część 1

Pierwsza Era - część 1

Viewing 4 posts - 1 through 4 (of 4 total)
  • Author
    Posts
  • Corvus
    Participant
    #2891

    Tagi: Polska, Białoruś, Wojna

    TYTUŁ: Pierwsza Era - Pierwsza Wojna

    AUTOR: Karol ?Corvus? Piątkowski

    KOREKTA: Paweł 'Fluor' Dąbrowski

    KONTAKT: wielkiadmiral@poczta.onet.pl

    OCENA: tylko dla osób powyżej 16 roku życia, opowiadanie może zawierać elementy przemocy i seksu.

    PRAWA WŁASNOŚCI: TA HISTORIA MOŻE BYĆ DYSTRYBUOWANA BEZ ZGODY AUTORA TAK DŁUGO, JAK DŁUGO NIE WIĄŻE SIĘ TO Z UZYSKIWANIEM KORZYSCI MAJĄTKOWYCH W ŻADNEJ FORMIE.

    - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

    Ludzie pytają o wynik wojny, nie o przyczynę.

    Seneka ?Herkules furens?, 50 rok p.n.e.

    Biały Dom, Waszyngton, Stany Zjednoczone

    5 lipca 1995, 14:45 GMT (8:45 czasu lokalnego)

    Marquerite Daumier reprezentowała chyba całe społeczeństwo amerykańskie. W jej żyłach płynęła krew z 15 różnych plemion indiańskich z całej Ameryki Północnej. Do tego krew francuskich kolonistów z Luizjany, angielskich ze statku ?Mayflower? i hiszpańskich zmieszanych z krwią chińskich robotników z Kalifornii. Sama była Mulatką, ale z jasną karnacją skóry. Jej typ urody podobał się mężczyznom z każdej grupy rasowej; do tego miała 45 lat, ale wyglądała na 30.

    W rezultacie reprezentowała praktycznie całe społeczeństwo USA, jednak najważniejszy był fakt, że była prezydentem tychże Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, jedynego aktualnie supermocarstwa. Jednak wielu twierdzi, że nie jest to prawda? przynajmniej nie w całości.

    Jednak tego dnia roztrząsano zupełnie inny dylemat.

    - Może mi pan, generale, jeszcze raz wyjaśnić, jakim cudem całe to uzbrojenie zmieniło właściciela bez naszej wiedzy?

    - Z kilku powodów, madam prezydent ? zabrał głos Malcolm Cabot, aktualny wiceprezes do spraw operacyjnych Centralnej Agencji Wywiadowczej ? Po pierwsze, po rozwiązaniu NATO Niemcy niezbyt chętnie dzielą się informacjami. Po drugie, nasze satelity zostały przesunięte nad Białoruś i jej granicę z Polską. Po trzecie?

    W tej chwili do Gabinetu Owalnego nie tyle wszedł, a wpadł mocno spóźniony sekretarz handlu.

    - Przepraszam. ? bąknął na przywitanie. ? Dużo mnie ominęło?

    - Niewiele, Nikos. Malcolm właśnie się tłumaczył, dlaczego o transakcji dowiedział się w 3 tygodnie po fakcie.

    -Aha. ? odparł spóźniony, ale w jego oczach łatwo można było zauważyć iskierki rozbawienia. Dla nikogo nie było zresztą tajemnicą, że obaj panowie niezbyt się lubią.

    - Kontynuuj proszę, Malcolm.

    - Tak właśnie? - zaczął lekko zmieszany wiceszef CIA. ? Jak już mówiłem, po trzecie, tak Niemcy jak i Polacy dołożyli wszelkich możliwych starań by zachować całą sprawę w tajemnicy. To zresztą nie było trudne. W końcu składy, z których zabrano uzbrojenie były położone we wschodnich Niemczech, a po przekroczeniu granicy transporty rozjechały się po całej Polsce.

    - Wybacz, że ci ponownie przerywam Malcolm, ale czy mógłbyś mi przypomnieć ile było tego uzbrojenia?

    Zapytany już chciał odciąć się adwersarzowi, jednak zamiast tego przyjrzał się jego twarzy i bez słowa wyciągnął notatki.

    - No, więc tak: 24 samoloty Mig 29; 24 samoloty Mig 23; 24 samoloty Su 22; 30 śmigłowców transportowych Mi 8; 44 śmigłowce szturmowe Mi 24; 172 czołgi T 72 M; 740 transporterów BMP 1; 8 transporterów BRM 1K. Do tego trzeba doliczyć części zamienne i uzbrojenie? aha do tego jeszcze 15 transportowców C 160 Transall.

    - Jezu!? Tym można uzbroić małe państwo. ? z głębi sali ktoś jęknął, a oznaczało to, że ktoś nie przeczytał notatki, jaką CIA wysłała wszystkim obecnym. Jednak Cabot zamiast gromić delikwenta wzrokiem, puścił to mimo uszu zawzięcie obserwując twarz Nikosa. Ta po chwili zmieniła wyraz na taką, jaką mają ludzi, którzy dostali objawienia.

    - To by się zgadzało? - nie dokończył jednak zdania, bo z fotela najbliżej biurka prezydenckiego dobiegło wysoki alt.

    - Można by się dowiedzieć, dlaczego oni kupują taki złom??? Przecież Niemcy sprzedają też o wiele nowocześniejsze uzbrojenie!? ? po czym na Cabocie spoczął wzrok pani sekretarz obrony Dominika Santos. Kompletna ignorantka w sprawach wojskowych, ale żmija, jeśli chodzi o politykę, co pokazywała jej aktualna pozycja.

    - Dobre pytanie, Dominiko. Malcom może nam to wyjaśnisz. ? Marquerite spojrzała na podwładnego swoimi zielonymi oczami.

    - Na to pytanie lepiej odpowiedziałby gen.Edwards pani prezydent, ja nie mam potrzebnej wiedzy. ? z pozoru takie przyznanie się do niewiedzy może osłabić pozycje polityka, ale w tej chwili zdobycie poparcia generalicji mogło to zrównoważyć albo przeważyć?

    - A więc słucham gen.Edwards. - Marquerite rozsiadła się wygodniej w fotelu.

    - W sumie to sam niewiele mogę powiedzieć, pani prezydent. ? zaczął ostrożnie generał. ? Jak wszyscy wiedzą między Polską a Białorusią może wybuchnąć konflikt zbrojny. I prawdopodobnie stanie się to w najbliższym czasie, a to oznacza, że Polacy muszą zniwelować przewagę w ilości sprzętu będącą po stronie Białorusi.

    - To jasne, ale powracam do mojego pierwotnego pytania. Dlaczego nie kupują nowocześniejszego sprzętu? ? generała wstrząsnęło wewnętrznie z wściekłości. Już od roku próbował tej zołzie jej wyjaśnić podstawowe informacje o wojsku, ale jak widać nic to nie daje.

    - Bo związane to jest z wyszkoleniem obsługi. Polacy zdają sobie sprawę, że konflikt może wybuchnąć lada dzień. W związku z tym nie mogą sobie pozwolić na kupno nowoczesnego sprzętu, na którym przeszkolenie obsługi będzie trwało, co najmniej kilka miesięcy. Kupując rosyjski sprzęt, na którym już mają wyszkoloną obsługę mogą to pominąć. Tym samym będą mogli oni go użyć w kilka dni po dostarczeniu.

    - Rozumiem. ? odparła pani prezydent, chociaż niektórzy obecni nie byli pewni czy nie skłamała. Jedną z cech prezydent było to, że doskonale potrafiła ukryć swoje braki wiedzy z jakiejś dziedziny. ? Nikos wydawało mi się, że chciałeś cos powiedzieć?

    - Tak, chciałem ? w tym momencie nieprzyjemne spojrzenie powędrowało w kierunku pani sekretarz obrony. ? Chciałem powiedzieć, że nie był to jedyny kontrakt zawarty przez Polskę w ostatnim okresie. Nie będę, się rozwodził nad stroną polityczną i dyplomatyczną, gdyż od tego jest Mark. ? Nikos kiwną głową w kierunku sekretarza stanu. ? Ja tylko wspomnę o tym, co najważniejsze.

    - Tak, więc. W ostatnim roku Polska zawarła kontrakt z Norwegią na dostawy gazu z Morza Północnego, z opcją na gazociąg po dnie Bałtyku i przez Danię. Zawarli też w 1990 roku, a w tym roku sfinalizowali, umowę z Ukrainą na wspólną budowę i eksploatację ropociągu z Azerbejdżanu przez Gruzję i Morze Czarne na Ukrainę i do Polski. Nie będę wyjaśniał, że jest to próba, udana zresztą odcięcia się od dostaw tego surowca z Rosji. Do tego zawarli miliardowe kontrakty z Francją, Niemcami, Austrię, RPA, Włochami, Ukraińcami i innymi panstwami na dostawy najnowocześniejszego uzbrojenia. Od pistoletów przez czołgi i samoloty myśliwskie do na maszynach transportowych koncząc. O innych kontraktach nie będę wspominał jest ich za dużo?

    - I co w tym dziwnego? Po tylu latach naprawy swojej gospodarki, wreszcie na poważnie zajęli się armią i polityką międzynarodową. ? padły słowa szefa CIA.

    - Może i tak, ale nie wiem, skąd na to wezmą pieniądze. W każdym z kontraktów wpłacili zaliczki, poza pozyskaniem ruskiego sprzętu od Niemców, za który w zapłacili całość, a to oznacza, że kontrakty weszły w życie i muszą za nie zapłacić inaczej zostaną obarczeni gigantycznymi odsetkami za opóźnienia. ? odpowiedział sekretarz handlu, a w gabinecie zaległa cisza.

    - I co z tego? ? ponownie odezwała się pani sekretarz.

    - Tyle, że będą potrzebować, co najmniej 50 miliardów dolarów, prawdopodobnej wojny nie licząc, w ciągu najbliższych 10 lat na spłacenie tych kontraktów. Ja się pytam skąd oni je wezmą? ? przebiegł wzrokiem po zgromadzonych w gabinecie. ? Pomimo ?odrodzenia się? ich gospodarki, po prostu nie dadzą sobie rady z tym. Przecież oni jeszcze mają do spłacenia długi zaciągnięte przez komunistów. Mimo to zawarli te kontrakty więc muszą skądś wziąć pieniądze, bo nie są głupcami.

    - Dobra, wy możecie sobie zgadywać, co kombinują, ale ja musze za godzinę się spotkać z ich ambasadorem i nadal nie wiem, co mu powiedzieć. ? głos sekretarza stanu przerwał ciszę. ? A wiem, o co poprosi.

    - O co? ? głos należał do sekretarza skarbu.

    - O broń, pieniądze i pewnie żołnierzy.

    - Pieniądze na kontrakty? ? zapytał sekretarz skarbu Nathan Hall.

    - Wątpię. Gdyby tak było to już dawno by o tym z nami rozmawiali ? odparł szybko Nikos Papadopulos.

    -Tak czy inaczej, odpada ? odezwała pani prezydent. ? Po pierwsze nie mamy tyle pieniędzy na zbyciu. Na dostawy broni do zapalnego punktu w Europie nie zgodzi się Senat. Natomiast co do żołnierzy to i tak mamy ich za mało do zakończenia tej awantury w Iraku, nie wspominając już o wysłaniu wojsk do Europy. Przecież stamtąd zabraliśmy ich nad Zatokę. ? Malcom z uznaniem kiwnął głową ?Przynajmniej raz odrobiła pracę domową?.

    - Więc co mam mu powiedzieć, pani prezydent?

    - Nic poza moralnym poparciem dla ich sprawy. W najbliższym czasie Europa będzie musiała sama rozwiązywać swoje problemy?

    Pałac Prezydencki, Warszawa, Polska

    12 lipca 1995, 8:30 GMT (9:30 czasu lokalnego)

    Pani prezydent Elżbieta Koniecpolska obserwowała z rezygnacją jak 30 żołnierzy z Korpusu Łączności i Informatyki Wojska Polskiego pracuje nad sprzętem łączności. W atmosferze pozornego chaosu zmieniali stertę sprzętu zalegającego w sali bankietowej Pałacu Prezydenckiego w najnowsze centrum łączności w Europie Centralnej i Wschodniej. Centrum, jakiego nie powstydziłby się, amerykański Biały Dom, albo Pentagon. Myśl o Amerykanach wprowadziło panią prezydent w jeszcze większe przygnębienie?

    - Cholerni kretyni? - mruknęła do siebie.

    - Mówiła pani coś? ? dobiegł ją basowy głos.

    - Tak, marszałku Maruszewski, ale niestety to nie pomoże nam w niczym. ? po tych słowach wyszła kierując się do swojego gabinetu.

    Marszałek Dariusz Maruszwski odprowadził wzrokiem szefową do drzwi, po czym odwrócił się do otaczających go oficerów.

    - No, więc na czy stoimy panowie??

    - Jak można się było spodziewać nie mamy, co liczyć na żadną pomoc. ? zaczął generał Waldemar Gołacz, aktualny szef Wojskowych Służb Informacyjnych.

    - Sprecyzuj.

    - Amerykanie topią pieniądze i sprzęt w Zatoce Perskiej. W Europie zostawili tylko symboliczne siły, które nie zagroziłyby nawet Albanii. ? obecni uśmiechnęli się lekko. ? Co do Unii Europejskiej to jest jeszcze gorzej. Niemcy nadal maja problemy we wschodnich landach i zgodzili się tylko na dokładniejsze patrolowanie naszej granicy, na inną pomoc nie mamy, co liczyć. Podobnie z Czechami, tylko, że oni nie chcą się wychylać przed szereg przed przyjęciem do Unii. Węgry podobnie. Francuzi znajdują tysiące powodów, żeby się nie włączać. O reszcie nie ma, co nawet wspominać. Jedynie Słowacja stoi za nami, a Ukraińcy nam sprzyjają. Państwa nadbałtyckie siedzą cicho, bo się boją?

    - A co z Rosją i obwodem? ? padło pytanie ze strony kontradmirała Boguckiego.

    - Samą Rosja bym się nie martwił. Większość sił została wysłana na Syberię na granicę z Republiką Syberyjska. Cześć sił kontroluje republiki środkowoazjatyckie. Lwia część próbuje zaprowadzić porządek w Czeczeni, Osetii, Inguszetii i Dagestanie, jak wszyscy wiedzą na razie bez skutku. ? ponownie wśród obecnych pojawiły się uśmiechy. Marszałek zachował powagę. ? W tej chwili Białorusinom mogą przyjść na pomoc 3 dywizje, z czego 2 dopiero, co skadrowane i pełne poborowych bez przeszkolenia plus około 100 samolotów wątpliwej jakości. Wszystko, co najlepsze poszło na wschód. Co do obwodu Kaliningradzkiego to jak wiadomo jest cieniem tego czym był 5-6 lat temu. Trzy czwarte sprzętu przerzucono pod Moskwę, a później po całej Rosji. Pomimo to udało nam się zapewnić pewna dozę neutralności, jeśli zajdzie taka konieczność. Tak czy inaczej, jeśli wyrobimy się w planie, a Rosjanom nie damy szansę na reakcje to uda się nam.

    - Co z bronią atomową?

    - Minimalna szansa użycia. Rosjanie po prostu nie mogą sobie na to pozwolić, a poza tym Białoruś nie jest tego warta. Sam Bustik nie ma tu nic do gadania inaczej ruscy zjedliby go żywcem. My jak wiadomo nie posiadamy tejże broni, wiec nie ma, co się tu rozwodzić na ten temat. ? ostatnie zdanie zostało powiedziane specyficznym tonem, a i miny pozostałych wyrażały dziwnie śmiertelną powagę.

    Wszyscy jednocześnie spojrzeli się na marszałka.

    - Panowie wszystkie odziały mają być w stanie gotowości do północy.

    Na twarzach obecnych nie pojawił się nawet ślad zdziwienia, wszyscy zdawali sobie o tym sprawę już od jakiegoś czasu.

    - Czy pani prezydent już zaaprobowała atak?

    - Nie, ale jest realistką i wie, co trzeba zrobić.

    - Będziemy gotowi, panie marszałku. ? cała 6 oficerów zasalutowała.

    - Wiem.

    Pałac Prezydencki, Warszawa, Polska

    12 lipca 1995, 19:30 GMT (20:40 czasu lokalnego)

    - Pana, marszałku, chyba nie muszę pytać o opinię w tej sprawie.

    - Raczej nie, pani prezydent. Ja tylko czekam na decyzję pani i pana prezydenta Benesa. ? kiwnął w stronę wąsatego, starszego polityka siedzącego w fotelu obok. Prócz nich w gabinecie było jeszcze tylko 4 osoby.

    -Dobrze, więc podsumujmy. ? zaczęła Elżbieta. ? Pół roku wcześniej u naszych sąsiadów ze wschodu doszło do wyborów. Które po raz trzeci z rzędu wygrał nasz ukochany pan Lew Bustik ?

    - Wybory były sfałszowane, a Bustika można nazywać dyktatorem. ? wtrącił Josif Benes prezydent Republiki Słowackiej.

    - Zgoda, dyktator. Tak czy inaczej nie byłoby problemu, gdyby w kilka dni później w imię protestu nie zbuntowało się kilka oddziałów armii Białoruskiej. I nadal byśmy się przyglądali temu z boku, czekając na zmianę władze. Gdyby nie mały haczyk. Trzema z siedmiu zbuntowanymi oddziałami dowodzili Polacy z pochodzenia, a na okrasę buntowników szybko poparł ?Sojusz Polaków na Białorusi?. Co niestety nie pomogło zbytnio buntownikom, a wręcz spieprzyło nasze i tak marne kontakty z Białorusią. Bustik wykorzystał to twierdząc, że to Polska, najpierw przez agentów, a później buntowników chce obalić prawowity rząd i zmienić ich kraj w marionetkę?

    - Byłoby fajnie, gdyby tylko Rosja nie zrobiła tego przed nami. - rzucił jeden z oficerów.

    - Może i tak, ale oni się tego nie dowiedzą, póki nie zmieni się rząd. ? zmęczona kobieta łyknęła kawy. ? Tak czy inaczej wojska wierne Bustikowi rozbiły większość buntowników, choć nie wszystkich. Jednocześnie przerzucali wojska nad nasza granice, przy okazji dosłownie likwidując opozycję, by zabezpieczyć się przed naszą ?imperialistyczną interwencją?. I taka sytuacja trwa już od 4 miesięcy. My i oni ściągamy nad nią ciągle więcej wojska, zdarzają się utarczki graniczne zwłaszcza w powietrzu.

    - Z których wychodzimy zwycięsko.

    - Na razie, panie marszałku, na razie. Do tego wszystkie wysiłki dyplomatyczne z naszej strony poniosły klęskę do tego stopnia, że zamknęliśmy ambasadę i wszystkie przedstawicielstwa na Białorusi. Do tego wszystkie te organizacje międzynarodowe i mocarstwa także poniosły klęski próbując załatwić tę sprawę. I wiecie, co jest w tym wszystkim największą ironią? ? przebiegła wzrokiem po obecnych. ? A to, że będziemy musieli przeprowadzić tą cholerną ? imperialistyczną inwazję? by rozwiązać ten węzeł gordyjski.

    - Marszałku czy jesteśmy gotowi wywołać kolejną wojnę w Europie?

    - Tak jest, pani Prezydent. Atak zaplanowaliśmy na dzisiejszą noc.

    Kobieta szybko zerknęła na zegar i uśmiechnęła się do stojącego przed nią oficera.

    - Zna mnie pan zbyt dobrze, marszałku. Jak morale?

    - Można wręcz powiedzieć, że waha się miedzy bardzo dobrym, a doskonałym. Udało się nam to uzyskać między innymi dzięki kościołowi i tym zamieszaniem z przyjmowaniem kobiet do wojska 4 miesiące temu.

    Wszystkim Polakom na sali na twarzy pojawił się uśmiech po przypomnieniu sobie, w jakich to okolicznościach ustały masowe dezercje z jednostek Wojska Polskiego, a wielu dezerterów powróciło do jednostek.

    Uśmiechnięta pani prezydent spojrzała na drugiego prezydenta w tym małym gronie.

    - Josif, ja wiem, dlaczego my włazimy w to gówno, ale chciałabym poznać prawdziwe powody, dlaczego chcecie to zrobić wy.

    - Jest kilka powodów, ale dwa są najważniejsze. Po pierwsze moi rodacy są wdzięczni za pomoc, jakiej udzieliła nam Polska 4 lata temu. Wiem, że nie była to całkowicie bezinteresowna pomoc, ale faktem pozostaje to, że dzięki tej pomocy nie musieliśmy przechodzić przez to samo piekło, co wy 8 lat temu. Udało nam się to uświadomić naszemu społeczeństwu. Drugim powodem, może nawet ważniejszym, choć mało ludzi sobie to uświadamia jest to, że nie jesteśmy mile widziani w zachodnich organizacjach, a na wschód nikomu z nas nie jest po drodze. Pozostaje, więc teoretycznie najprostsze wyjście. Stworzyć coś samemu jednak, jeśli przychodzi do czegoś to problemy zaczynają się piętrzyć w postępie geometrycznym. Więc gdy przyszliście do nas z tym pomysłem uznałem go za najlepszy z możliwych.

    - Tyle, że tu będą ginąć obywatele waszego państwa, w nie waszej wojnie.

    - Filozoficznie mógłbym powiedzieć, że wszyscy kiedyś zginiemy. Znam jednak marszałka Matuszewskiego i wiem, że nie użyje naszych żołnierzy jako mięsa armatniego. Natomiast wspólna walka może między naszymi żołnierzami i krajami wprowadzić zaufanie i lojalność. Nie wspomnę już, że zwycięstwo przypieczętuje nasz sojusz i nasza Konfederację.

    - Jest pan niepoprawnym optymistą, Josif.

    - Staram się, pani prezydent. ? odparł z uśmiechem, obserwując sekretarzy wnoszących dwa dokumenty oprawione w skórę. ? Czy zdajesz sobie sprawę droga Elżbieto, że to dość osobliwa pora na podpisywanie dokumentu, który powoła do życia organizację polityczno-wojskową, która zachwieje równowagę, przynajmniej w Europie, a może i na świecie?

    -Tak, ale jak mówił marszałek zostało nam mało czasu i dlaczego może?

    - Bo nikt do tej pory niczego takiego nie próbował i nikt z nas nie wie co z tego wyjdzie.

    - Tak? chyba masz rację.

    - Pozostaje jeszcze jedna sprawa, pani prezydent ? odezwał się do tej pory milczący sekretarz personelu prezydenckiego. ? Do tego by Konfederacja naprawdę zaistniała, potrzebna jest zgoda ludności obu naszych krajów wyrażona w referendum.

    - Wiem. ? potwierdziła uśmiechnięta kobieta ? Dlatego postanowiłam że referendum odbędzie się po zaraz po naszym zwycięstwie za?. Marszałku jak szybko pan zwycięży?

    - Plan przewiduje 7 dni i tego chciałbym się trzymać, pani prezydent.

    - A wiec dobrze, referendum odbędzie się 19 lipca.

    - Wiesz oczywiście, że to czystej wody manipulacja, nie pojedynczymi ludźmi, ale prawie 45 milionami ludzi.

    - Uświadomiono mnie w tej materii. ? odparła poważnie pani Prezydent nowo powołanej Konfederacji Europejskiej odkładając pióro po podpisaniu dokumentu.

    - A więc stało się. ? po krótkiej chwili ciszy odezwał się Josif Benes.

    - Tak jest, panie prezydencie. My natomiast musimy się wziąć do pracy.

    - Oczywiście ? odezwała się prezydent Elżbieta Koniecpolska. ? Jeszcze jedna sprawa. Czy nasi ?Bezimienni? przyjaciele zgodzili się pomóc?

    - Tak. W ramach umowy, jaka podpisaliśmy wykonają swoja cześć zobowiązań, jeśli my wypełnimy swoją część.

    - O to mogą być spokojni. Konfederacja Europejska dotrzyma wszelkich zobowiązań. ? odparł prezydent Benes.

    - Tak, więc wszystko jasne. Marszałku Maruszewski, generale Bosnovic, czeka was trudne zadanie. Wiec już was nie zatrzymuję i życzę powodzenia.

    Obaj oficerowie zasalutowali i po kolei opuścili gabinet prezydencki.

    Pałac Prezydencki, Warszawa, Polska

    12 lipca 1995, 22:42 GMT (23:42 czasu lokalnego)

    Brzęczyk telefonu odezwał się trzykrotnie nim Marszałek Polski podniósł słuchawkę kodowanego aparatu.

    - Maruszewski przy telefonie. ? zabrzmiał spokojny głos oficera.

    - Witam ponownie, panie marszałku. ? głos w słuchawce był zniekształcony elektronicznie, ale dla Dariusza nie mało to znaczenia, gdyż na stole przed nim leżała teczka z dossier delikwenta? no może nie delikwenta ? Mam nadzieje, że chęć kontaktu z pana strony oznacza, że nasza mała umowa wchodzi w życie?

    - Dokładnie. Znacie termin ataku? ? było to bardziej stwierdzenie niż pytanie. Wiedział, że kilku z nich pracuje w jego sztabie, a jeden był nawet jego adiutantem.

    - Tak.

    - Chcę by punkty naszej listy zostały wypełnione do 2. Wykonalne?

    - Przewidzieliśmy to i jesteśmy gotowi. Proszę się nie martwić?

    - Ja się nie martwię, chcę mieć tylko pewność że wypełnicie swoja część . Mimo to wolałbym nie być w twojej skórze młoda damo, jeśli zawiedziecie? - odkładając słuchawkę nie dał szansy odpowiedzieć kobiecie.

    Po chwili podniósł wzrok i spojrzał na adiutanta w stopniu majora.

    - Robercie, czy pani prezydent śpi?

    - Tak jest, panie marszałku. Obudzić?

    - Nie, Robercie nie ma takiej potrzeby. Przekaż proszę generałowi Bosnovicowi, że zaczynamy.

    Adiutant szybko wybiegł z kwatery marszałka do sali łączności. Po chwili z Sali Bankietowej dobiegł go głos przyjaciela. Generał Milan Bosnovic odwrócił się do oficera łączności.

    - Daj na ogólny. ? odezwał się po polsku.

    - Tak jest, panie generale.

    Milan podniósł słuchawkę z mikrofonem. Spokojnymi ruchami umieścił słuchawki na uszach, a mikrofon przy ustach. Wziął głęboki oddech, dał znać operatorowi by zaczynał. Wystarczyło kilka przycisków by głos jednej osoby dobiegł, przez pośredników także, do blisko 400 tysięcy osób.

    - Do wszystkich oddziałów: Bogowie sprzyjają odważnym? powtarzam: Bogowie sprzyjają odważnym.

    Po chwili powtórzył wszystko po słowacku.

    Stacja nasłuchowa systemu ECHELON, gdzieś na Wyspach Brytyjskich.

    12 lipca 1995, 22:45 GMT (22:45 czasu lokalnego)

    Jeden z oficerów amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego siedział z notatnikiem przy aparaturze nasłuchowej, starając się sklecić kolejny rym w wierszu, gdy urządzenie zaczęło wyć. Operator szybko poprawił słuchawki na uszach i wybrał odpowiednie komendy na klawiaturze komputera. Po krótkiej chwili nasłuchiwania jęknął i rzucił przekleństwo?

    - O kurwa. ? wybrał numer telefonu i czekał na odpowiedz.

    - Co jest Jack? ? w słuchawce zabrzmiał szefa stacji pułkownika Neta Coxa.

    - Ja nie pierdole, szefie!! Mamy granat w gównie!!!! Radzę szybko zadzwonić do Białego Domu... ? zaczął szybko mówić operator.

    -Jack, Jack! Zwolnij i wytłumacz wszystko powoli i tym razem proszę bez ozdobników.

    - No wiec panie pułkowniku. Właśnie się dowiedziałem, że Polska idzie na wojnę? I tym razem to nie jest mój żart, sir.

    I. Thorne
    Participant
    #43453

    He he he...Teraz to MY będziemy pisac historię Europy...Konfederacja Europejska, trybunał na Butina. A potem Polska od morza do morza :)To opowiadanko bardzo podnosi na duchu, szczególnie w świetle naszych obecnych rządzących.

    Corvus
    Participant
    #43468

    Jak rany skleroza to skleroza. Zapomniałem napisać że jest to pierwsza z 3 cześci pierwszego opowiadania. Było po prostu było za długie i dlatego nie dałem go w całości. Do końca tygodnia pojawią się pozostałe dwie części. 😀

    Zarathos
    Participant
    #43481

    Czytalem kiedys cos podobnego, nazywalo sie chyba Kociol, tyle ze pralismy sie w druga strone. No bo awantury Pana Jana nie licze.Tak czy inaczej bardzo fajne toto, milo sie czyta.

Viewing 4 posts - 1 through 4 (of 4 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram