Forum › Fandom › Sesje RPG, PBF i inne › Star Trek: PBF PL › PBF - Chorąży Rafenan
Tydzień temu zostałeś przeniesiony ze USS Swansea na stacje kosmiczna Deep Space 4 gdzie miałeś czekać na przejęcie dowództwa na USS Lexington-A NCC-14427-A fregaty klasy Trident której nazwa pochodzi od Exelsiora który użyczył swych części do budowy tej jednostki. Już lada moment USS Lexington-A zadokuję na stacji. Czekasz na niego w lokalnej kafejce. Nagle słyszysz głos komputera wywołujący że USS Lexington-A zadokował.
Z błyskiem w oku spojrzałem na okręt. No cóż do najnowszych on nie należał, ale był inny od wszystkich, był mój. Obserwowałam jak wlatuje do doku, spowalnia, aż całkowicie staje w miejscu. Zachwycając się tym widokiem stałem nieruchomo ok. 10 minut, czyli do czasu gdy jeden z bywalców kafejki nieostrożnie szturchnął mnie łokciem. Zacząłem wychodzić z stanu pełnego uwielbienia do maszyny i pomyślałem iż już czas wejść, na pokład i zapoznać się z załogą. Pośpiesznie i z zniecierpliwieniem skierowałem swoje kroki w kierunku śluzy.
Przy śluzie na USS Lexington-A Czeka już kilku kadetów i pierwszy oficer na ciebie witacie się i idziecie na mostek, tam witasz się z reszta załogi i idziesz do swojego gabinetu gdzie pierwszy oficer daje ci dwa pady jeden to spis załogi a drugi to szczegóły misja jakiej macie wypełnić. Której treść jest następująca. Po zapoznaniu się ze statkiem i załoga macie wziąć zapasy ze stacji i lecieć do układu Tarod i dostarczyć zapasy tamtejszej koloni górniczej i zabrać ładunek rudy do układu Typhon Sector który znajduje się na granicy federacji i Typhon Expanse. Podróż do Tarod będzie trwała 2 dni 11 godzin przy Warp 8,2.
Po zapoznaniu się z informacjami zawartymi w padach pomyślałem iż nadszedł czas na zapoznanie się z załogą mostka. Po kilku chwilach już byłem w turbowindzie, a po chwili postawiłem pierwsze kroki w centrum dowodzenia. Od razu dało się usłyszeć ?Kapitan na mostku?. Popatrzyłem przez chwile na twarze kadetów, wyraźnie dało się wyczuć zaciekawienie co do mojej osoby. Wśród nich rozpoznałem znajomą mi już twarz pierwszego. Rafenan: Witam panie Darren. Czy zechciał by mi pan przedstawić resztę załogi?Patrząc na niego podszedłem do fotela kapitańskiego.Darren: Ależ oczywiście kapitanie. Po pana prawej stronie stoi nasz taktyk, Cody.Cody: To zaszczyt pana poznać sir.Uścisnąłem mu dłoń. Darren po chwili kontynuował.Darren: Po lewej stronie znajduje się sternik, pan Lance.Lance: Cała przyjemność po mojej stronie.Darren: Ta urocza dama w oddali to pani Benita, nasz główny mechanik.Benita: Cieszę się że pana poznałam Kapitanie.Darren: Za panem znajduje się pani Serena, nasz oficer naukowy.Serena: Miło mi. Rafenan: Mi także bardzo przyjemnie witać was wszystkich. Razem wyruszymy w misje i na pewno przeżyjemy niejedno. Mam nadzieje że w pełni zasłużę na wasze zaufanie. Panie Darren, proszę przekazać stacji iż jesteśmy gotowi na przesłanie zapasów. W międzyczasie wszystkich zapraszam, na "śledzika" zapoznawczego do mesy. Rozejść się."Śledzik" trwał do późna, przyszła cała załoga. Zapoznałem się osobiście prawie z każdym jej członkiem. Następnego dnia o godzinie 8:00 statek był gotowy do wyruszenia na misję.MostekRafenan: Panie Lance proszę odcumowaćLance: Tak jest Kapitanie.Rafenan: Panie Darren proszę poprosić dowództwo o pozwolenie na rozpoczęcie misji.Darren: Oczywiście kapitanie, dowództwo przyjęło wiadomość i udziela pozwolenia.Rafenan: Panie Lance proszę ustawić kurs na układ Tarod, WARP 5.Lance: Współrzędne ustawione, wchodzimy w WARP za 5,4,3,2,1...
Lance: Kapitanie lot będzie trwał 12 dni 19 i pół godziny. Proponuje przyspieszyć.
Rafenan: To mi się podoba, szanuje ludzi którzy nie boją się zakwestionować zdania dowódcy. Zwiększ prędkość do 8,2Lance: Tak jest kapitanie.Rafenan: Darren przejmuje pan mostek. Jakby ktoś mnie szukał jestem u siebie w kajucie.Powiedziawszy to oddaliłem się do turbowindy.
Podróż do układu mija ci dość szybko, podczas lotu zaznajamiasz się ze statkiem i załogą. Do układu Tarod dolatujecie na czas, kolonia górnicza znajduje się na 2 planecie od słońca jest to planeta typu „K” a kolonia znajduje się blisko północnego bieguna nie jest tam za ciepło ale sama planeta jest zdatna do zamieszkania mimo małego poziomu tlenu, ale wystarczającego by ludzie mogli tam mieszkać a ruda która jest tu wydobywana jest na tyle ważna by ja wydobywać mimo takich warunków.
USS Lexington-A wychodzi z Warp na krańcu układu słonecznego i czekają na twoje rozkazy.
Szybkie rzucenia okiem na ekran główny. Dopiero teraz uświadomiłem sobie iż jest to pierwszy system który widzę na stanowisku kapitana. Duma mnie rozpierała, ale wolałem nie dać tego odczuć reszcie załogi.
Rafenan: Lance, wprowadź kurs na 2 planetę, maksymum impulsowej.
Lance: Wykonane.
Na ekranie było już widać Tarod 2 - faktycznie niezbyt przyjazne miejsce do zamieszkania.
Rafenan: Lance, wprowadź nas na orbitę.
Po krótkiej chwili statek już znajdował się nad Tarod 2.
Rafenan: Wywołać kolonie górniczą.
Wywołujecie kolonie od kilku minut bez rezultatu planetę przykrywa gęsta warstwa chmura z pod której nic nie widać. Po kilkunastu kolejnych minutach dalej nic się nie dzieję, aż nagle słyszycie odpowiedz, mocno zniekształconą tylko Audio.
„Okręt federacji jak to dobrze że jesteście, mam nadzieje że macie części zamienne do urządzenia teraformujacego pogodę, z ta pogoda na tej planecie długo nie przetrwamy. Jeśli możecie prześlijcie je na te współrzędne.”
Sprawdzasz czy na liście zapasów jest coś takiego i to nawet sporo takich części, od razu każesz je przesłać lecz po chwili próbowania naukowy mówi że nie możecie przesłać nic na te współrzędne bo panuje tam silna śnieżyca z wyładowaniami jonowymi.
Rafenan: Serena, jak długo może potrwać burza.
Serena: Niestety, kapitanie według moich obliczeń, ta burza skończy się najwcześniej za miesiąc.
Rafenan: Hmm....... Czy ktokolwiek ma jakieś sugestie?
Lance: Kapitanie, myślę iż mógłbym tam dolecieć wahadłowcem po zmodyfikowaniu osłon. Wystarczy przecież tylko kilka części do zreperowania tego cacka od pogody i reszta już powinna być prościutka.
Rafenan: Raczej nie mamy innego wyjścia. Benita czy jesteś w stanie odpowiednio zmodyfikować osłony by przetrwały wyładowania jonowe?
Benita: Myślę że tak, już idę z moim zespołem mechaników do hangaru.
Rafenan: I jeszcze jedno, znajdź jakiś sposób, aby odpowiednio wzmocnić kadłub, oraz moc silników, na tamtejsze warunki wszystko się przyda.
Benita: Zobaczę co da się zrobić.
Rafenan: Lance, czy jesteś pewien że chcesz to zrobić, wiesz że ryzykujesz życie? Może poślemy kogoś innego?
Lance: Kapitanie, mam najlepsze kwalifikacje do tej misji, jak ja tego nie zrobię to nikomu się nie uda.
Rafenan: A więc dobrze wyruszasz kiedy tylko skończą modyfikować wahadłowiec.
Niemieliście zbyt duzo czasu na modyfikację niestety, i jedynie co udało się z robic to przystosować osłony by były mniej wrażliwe na wyładowania jonowe. Trwało to niecałe 20 minut reszta modyfikacji potrwała by kilka godzin jeśli nie dni, a na to niemieliście czasu tamci ludzie byli w potrzebie i to nagłej potrzebie i od tych czesci zależało ich życie.
Przez ekran spoglądaliśmy jak wahadłowiec klasy 9 wyleciał i zaczął zbliżać się do Tarod 2.
Rafenan: Wywołać wahadłowiec.
Lance: Coś się stało kapitanie?
Rafenan: Nic, chciałem ci tylko jeszcze raz życzyć powodzenia. Życie tych ludzi zależy od ciebie.
Lance: Rozumiem, kapitanie, zrobię wszystko by wylądować
Rafenan: A i jeszcze jedno, jakbyś mógł to nie zwracaj się do mnie ciągle kapitanie
Lance: Dobrze kap...eee, dobrze Sir.
Rafenan: Powodzenia.
Jego sylwetka, jak również drugiego pilota, którego kazałem mu ze sobą zabrać, tak na wszelki wypadek, znikneły z ekranu na skutek zaburzeń sygnału. Dało się słyszeć tylko komunikaty audio. Całą załoga na mostku wsłuchiwała się w nie. Wyraźnie czułem wszechobecny niepokój.
Lance: Wchodzimy w atmosferę...............dobrze sensory działają.........(słychać wstrząsy)......osłony na 80%, rzuca nami jak papierowym samolocikiem............(słychać wstrząsy po dziesięciu minutach daje się słyszeć głos).........powoli tracimy osłony, gdyby nie to wzmocnienie było by już po nas.........(słychać wstrząs i trzask przewodów, oraz wyraźny dźwięk zwarcia).........To było coś silniejszego, kadet Mc`Kott dostał. Jest nieprzytomny, leży na podłodze, jak zaraz nie wyląduje będzie kiepsko.
Rafenan: Trzymaj się.
Lance:.........(trzask).........widzę jakieś zarysy, tak na sensorach wyraźnie rozpoznaje to lądowisko, chyba się uda.........(przerwa).........(słychać same wstrząsy)............
Rafenan: Lance odezwij się, jesteś tam
Lance:.......................
Rafenan: Lance!!
Ale nic nie usłyszałem. Głośnik głucho milczał. Strach ogarnął wszystkich dokoła. Na krótką chwile znieruchomiałem.
Serena: Kapitanie, możliwe że to burza jonowa całkowicie odcięły przekaz.
Rafenan: Miejmy taką nadzieje.
Nie wiedziałem co się dzieje z Lancem, powtarzałem sobie słowa Sereny. Nie wiedziałem czy jest przytomny czy nie, ale dzięki moim zmysłom byłem pewny jednej rzeczy, mianowicie iż na pewno żyje.
Mija 3 godzin, bez żadnych wieści z planety, strasznie się wszyscy na statku zaczynają denerwować. Nagle zaczyna coś pikać przy konsoli naukowej. Burza zaczyna się rozpraszać mówi. Po chwili z koloni wywołuje cię Lance i mówi że się udało.
Lance: Sir, udało się. Miałem drobne problemy, ale szczęśliwie wyszedłem tylko z kilkoma potłuczeniami. Kadet Mc`Kott miał mniej szczęścia. Leży nieprzytomny w ambulatorium, ale jego stan jest stabilny.
Na mostku dało się wyczuć ogólną radość. Atmosfera się rozluźniła. Sam byłem bardzo zadowolony z takiego obrotu spraw.
Rafenan: Lance, aleś nas wystraszył. Myśleliśmy, że już po tobie. Co się stało??
Lance: Ostatnie uderzenie zniszczyło komunikacje i uszkodziło sensory, ale szczęśliwie byłem już dostatecznie blisko lądowiska, Sir.
Serena: Burza się uspokoiła. Warunki się poprawiły, choć nie można mówić iż są idealne. Musiało być im ciężko.
Rafenan: Dobrze wywołać kolonie.
Dowódca kolonii: Jak dobrze że przybyliście. Jeszcze kilka dni i było by po nas. Uratowaliście nas wszystkich.
Rafenan: Macie jakieś straty?
D.K.: Nie na szczęście wszyscy są cali.
Rafenan: Dobrze przygotować się do transportu zapasów w wcześniej wyznaczoną pozycje.
Po krótkiej chwili.
Darren: Transport zakończony, kolonia potwiedziła otrzymanie, wszystkie zapasy przesłane. Lance i Mc`Kott są w ambulatorium. Lekarz mówi iż Lance może wrócić na mostek nie wcześniej niż za 2 dni. Stwierdził kilka złamań.
Rafenan: Bardzo dobrze. Proszę wywołać dowództwo Gwiezdnej Floty.
Admirał: Kapitanie
Rafenan: Misja zakończona pomyślnie. Zapasy zostały przesłane do kolonii. Wśród kolonistów, żadnych ofiar śmiertelnych, wśród załogi dwóch rannych. Czekamy na dalsze rozkazy.
Admirał spojrzał na ciebie dziwnym wzrokiem był już stary i chyba nie dowodził, po tym jak mu zacząłeś cos mówić zrozumiał że gada z kimś innym niż myślał na początku.
Admirał: Chorąży od spraw zaopatrzenia jest Komandor Michael Costeloe ze stacji DS4, proszę nie zajmować tak ważnego kanału takimi sprawami. Właśnie czekałem na wiadomość od kogoś.
Po tych słowach admirał się wyłączył, a pierwszy oficer wręczył ci pada i poradził go dokładniej przeczytać.