Forum › Fandom › Sesje RPG, PBF i inne › Star Trek: PBF PL › PBF - Chorąży Danzig
Siedziałeś w barze nie jakiego Quarka na stacji DS 9 może nie było by tak źle gdyby głupi Ferengi miał jakieś normalne holoprogramy do szermierki a nie tylko tą klingońską masakrę może i ambasador Wolf był dobrym oficerem ale w walce lubił typowo Klingoński sposób.Siedziałeś na tej stacji także z innego powodu miałeś objąć dowodzenie na okręcie własnym okręcie który przybędzie za 8 godzin USS Judgement nie wiedziałeś tylko jaka to klasa ponieważ komputer nie chciał tego powiedzieć bez podania numeru rejestracyjnego którego nie znałeś.Kiedy siedziałeś popijać którąś z rzędu szklankę syntholu podeszła do ciebie Orionka w mundurze kadeta GF - co ten Ferengi znowu wymyślił - pomyślałeś sobie patrząc na nią ale ona snanęła koło ciebie i powiedziała - Sir nazywam się Menina będę pańskim sernikiem czy mogę się przesiąść?
Menina... Orionka na pokładzie. Rzadko się ich widuje, a co dopiero w Gwiezdnej Flocie... Orionki... Nieźle się prezentuje w mundurze... Definitywnie robi wrażenie... Nie spodobało mi się dokąd te myśli zmierzały, a poza tym chyba zacząłem się gapić...-Witam... kadecie. Chorąży Hotoru Danzig. Proszę, oczywiście się przysiąść. Zrobiłem jej miejsce przy stoliku. Spojrzałem na blat, jedna, druga, ... szósta, siódma, ósma filiżanka kawy. Nie licząc innych trunków. Cud, że mój pęcherz nie odmówił jeszcze posłuszeństwa. Czemu te cholerne okręty zawsze przybywają tak późno? Spojrzałem na mojego nowego, zielono-skórnego sternika.- Kawy?Nie czekałem na odpowiedź.- Quark, przynieś tu dwie kawy! I pamiętaj już rozmawialiśmy o tym CO to jest PRAWDZIWA kawa i JAK się ją robi! Nie chcesz chyba, żebym znów Ci tłumaczył?Moje oczy musiały być już tak przekrwione, że nawet nie pomyślał o jakimkolwiek proteście. Zanim przybyła Menina miałem dużo czasu, za dużo. Stwierdziłem, że dobrze byłoby potrenować, nawet Worf był chętny jak się sprawdzi Bat'leth przeciwko Katanie. Te zabezpieczenia w holodeckach to jednak dobra rzecz, gdyby nie one, nam obydwu brakowałoby paru kończyn, Worf byłby bez głowy, a ja rozcięty w pół. Ale i tak, mimo nich, nadwyrężyłem sobie ramię. Nie zostało mi nic innego jak zejść do baru i pić... Po tym jak Quark zaserwował mi pierwszą kawę, postanowiłem chociaż dla zabicia czasu, "nauczyć" te uszaste skąpiradło jak powinno się robić prawdziwy trunek, taki z kofeiną. Po drugiej godzinie skapitulował i podał mi w końcu coś co nadawało się do picia, chociaż co jakiś czas próbował się wycwanić... Uśmiechnąłem się do Meniny. Jak ja muszę strasznie wyglądać... Siedzę w tym barze od paru godzin czekając i pijąc. Pewnie moje oczy są już czerwieńsze od słońca Andorii. Dowództwo nie mogło mi na ten czas załatwić na DS9 żadnych kwater, żebym chociaż przez ten czas się przespać. Menina patrzyła się na mnie, wydawała się troszkę przestraszona, zagubiona. Trochę to dziwne, jej rodacy dość rzadko pojawiają się w tych okolicach, ale biorąc pod uwagę ruch na DS9 mało kto się czuje to obco... W sumie to dobrze, Orionie to nie tylko syndykat, też muszą mieć jakieś uczucia. Jej wielkie, brązowe oczy spoglądały na mnie. Długie czarne loki z gracją spadały jej na ramiona. Duże, pełne usta nieśmiało się uśmiechały. Chyba znów zaczynam się gapić... Jestem zmęczony. O czym można porozmawiać z Orionką??- Kawa nam się przyda. Nie wiadomo jeszcze ile będziemy czekać. USS Judgement to zapewne twój pierwszy przydział, zgadza się?Nie byłem pewny czy mówienie jej na "ty" jest w tym momencie odpowiednie. Regulamin nie mówi jak dowódca powinien zwracać się do podwładnych... Przynajmniej żaden, który czytałem.- Tak. Pierwszy. Dotąd brałam udział w symulacjach w akademii i kontrolowanych zadaniach na orbicie. Jednak przed przyjściem do akademii służyłam przez pewien czas na frachtowcach.Jej słowa były jak... czekolada. Czekolada? Muszę być, bardzo zmęczony. Kiedy ja ostatni raz spałem? Chyba zanim dorwałem ten bajorański koprocesor tribitowy. Bajor... Gdyby nie rozkazy, że mam siedzieć na DS9 może poleciałbym na Bajor i odwiedził dziadków i matkę? Chyba jednak dobrze, że mam takie rozkazy. Nie widziałem jej już ile? ... Trudno już zliczyć... Poza tym...- Sir?- Tak kadecie? ... Przepraszam... musiałem się zamyślić. Bajor to moja rodzinna okolica ... w pewnym sensie.Od kiedy ja jestem taki wylewny?- Na jakich frachtowcach służyłaś?- Na Andoriańskich, Vulcańskich i przez pewien krótki czas na statku Risyjskim.- Cieszę się, że będziemy mieli sternika z doświadczeniem.Zastanawiam się jak to się stało, że Orionka poszła do Akademii Gwiezdnej Floty. Nie. To jej sprawa. Może zapytam innym razem.- Orientujesz się może jakiej klasy jest USS Judgement? Nie mam jego numeru, więc komputer nie chciał podać. Nie byłem dawno w sektorze 001, więc nie mam żadnych informacji ze stoczni.- Nie sir.- Miło by było gdyby to był się jakiś Oberth, albo Nova. Na okrętach naukowych są całkiem ciekawe misje.Kiedy ja ostatni raz byłem taki rozgadany? To pewnie kofeina działa. Chyba jednak nie powinienem zwracać się do niej na "ty". Cóż poprawię to na pokładzie... Zresztą to bardzo dobre pytanie, co to za okręt, ten Judgement? Nazwa dobra dla jakiegoś Niszczyciela albo Pancernika, ale to nie wchodzi w rachubę. Pewnie to okaże właśnie jakiś Oberth, Miranda, New Orleans albo Springfield. Może Nova, chociaż wątpię, żeby dali chorążemu, który ma jeszcze mleko pod nosem, dowództwo nad tak nowoczesną jednostką. Zresztą to również całkiem ciekawe dlaczego akurat mi dali dowództwo nad jednostką. Niby za "wzorową służbę", ale to jakieś oushikoso. Jestem inżynierem, informatykiem, nie oficerem mostkowym. No cóż dowiem się za... osiem godzin. Jeszcze dużo kawy przede mną i przed Meniną też...- Jeszcze dużo czasu kadecie. Jak się czujesz przed pierwszą misją?Trzeba zabić jakoś czas. Może się dowiem czegoś ciekawego o niej?
- Zdenerwowana sir nawet bardzo moim ostatnim przydziałem była stacja komunikacyjna na granicy z unią Cardassiańską ale byłam tam tylko przez miesiąc nie mogłam wytrzymać z moim współ lokatorem - powiedziała i wzięła łyk kawy przyniesionej przez Ferengi obserwując jak ochrona wynosi pijanego Klingona który usilnie chciał wyzwać na pojedynek jakiegoś Bolianina.W tej chwili zdarzyło się kilka rzeczy drugi Klingon rzucił się na ciebie z nożem przestraszona Menina wypuściła kubek z kawą oblewając jakiegoś Bajoranina który wściekł się i zaczął wywrzaskiwać jakieś obelgi w jej stronę a także do baru wpadło 2 Jem'hadar eskortując Vortę do stolika przy okazji wywalając Bajoranina na Menina która spadła z krzesła i uderzyła głową w krzesło obok.Bezradny Quark tylko próbował wszystko uspokoić z marnym skutkiem
Podrywam się z krzesła jednocześnie wylewając Klingonowi gorącą kawę w twarz i chwytając krzesło drugą ręką. Gdy Klingon przez chwilę jest oszołomiony gorącym płynem i fusami, które dostał mu się do oczu, uderzam z całej siły krzesłem w rękę Klingona trzymającą nóż, starając się wytrącić go i w miarę możliwość jego rękę złamać. Przewidując, że będzie chciał mnie uderzyć drugą ręką, robię znany mi unik wyćwiczony u ojca, wskakując za jego plecy. I z całej siły kopię w rękę, którą przed chwilą sponiewierałem krzesłem. Wiedząc, że jak klingon dojdzie do siebie nie mam szans w bliskim starciu staram się wskoczyć na najbliższy stół, jak najdalej od przeciwnika. Ze stołu staram się wypatrzeć czterech rzeczy, czy Klingon dochodzi do siebie, co się dzieje z Meniną, co robią Jem'Hadar i rozglądam się za potencjalną bronią. Ze stołu zadziornie krzyczę.- Kocha koi!!
Klingon wytarł twarz rękawem i rzucił się na ciebie z pięściami jego rękę od złamania uchronił tylko mundur wzmacniany wstawkami z metalu. Jak zauważyłeś Menina leżała nie przytomna na podłodze a wściekły Bajoranin był wynoszony z baru przez jednego z Jem'hadar po tym jak zaczął wrzeszczeć na Vortę.Jedyną bronią jaka był widoczna był fazer leżący na podłodze należał on do jednego z oficerów ochrony którzy próbowali zaprowadzić porządek w całym tym rozgardiaszu.
Wskakuję za bar. Po wylądowaniu biorę wszystkie pełne butelki, które wpadną mi w ręce i rzucam w Klingona. Wycofuję się powoli w stronę najbliższego replikatora. Gdy dochodzę mówię.- Replikator, standardowy iskiernik.Szybkim ruchem biorę urządzenie i oczekuję nadejścia, złego, pijanego i mokrego Klingona. Synthetol może nie działać tak mocno na głowę, może aż tak nie śmierdzieć jak alkohol, ale mają jedną cechę wspólną - obydwa są łatwo palne.Gdy dochodzi do mnie Klingon piruetem unikam jego ciosu lewą ręką, Klingoni nawet na pięści walczą jakby mieli Bat'leth, i wbijam mu rozżarzony iskiernik prosto w przemoczone włosy. Mówię przez zaciśnięte zęby.- Sukatoro!
Klingon momentalnie stanął w płomieniach miotając się dziko ale po kilku sekundach zadziałały systemy gaśnicze i klingon został ugaszony tymczasem podszedł do ciebie oficer ochrony i mimo twojego sprzeciwu zabrał do aresztu.ARESZTSiedziałeś w celi razem z Bajoraninem który darł się na Meninaę a w celi obok siedziało 2 klingonuw jeden totalnie zalany a drugi z którym walczyłeś wpatrywał się w ciebie gniewnie.Jak ci powiedział oficer ochrony który cię tutaj umieścił za bójkę w barze posiedzisz 24 godziny i doradzał się przespać.
Usiadłem na przeciwko Bajoranina. Jeszcze gdzieś w tle słyszałem krzyk płonącego klingona. Smród spalonych włosów ciagle nie chciał odejść. Westchnąłem, za osiem godzin miał się pojawić mój statek, a ja mam przez 24 godziny gnić z tym nadpobudliwym gościem. Szanse, że mnie wypuszczą wcześniej były raczej niewielkie, no ale cóż, zawsze można spróbować. Przypominałem sobie powoli wydarzenia. Klingon zaatakował mnie od tyłu. Potem kawa, krzesło. Potem mgiełka i klingon płonie... Cudownie...Trzebabyło coś zrobić. Wezwałem kogoś, żeby przyszedł. Trzeba parę spraw wyjaśnić. Po dłuzszym wołaniu pojawił się chorąży. Był ewidentnie rozdrażniony i znudzony. Coż, to chorąży Gwiezdnej Floty, może się dogadamy.- W czym mogę pomóc?Jega mina ton głosu zdawał się krzyczeć "Zapytaj się mnie czy puścimy cię wcześnie, a osobiście cię przerobię na Gagh."- Mam parę próśb. Po piersze chciałbym się dowiedzieć co z Orionką, która straciła przytomność w Barze. To moja podwładna, więc jest to dla mnie istotne. Po drugie, potrzebuję czegoś do pisania. Po trzecie chciałbym porozmawiać z szefem ochrony, nie zajmę mu dużo czasu, a to dość ważne.Przecież nie będę z nim negocjował wypuszczenia, on i tak nic nie może.- Szef...- To BARDZO ważne. Nie zajmę mu dużo czasu. Proszę nie rób mi więcej problemów niźli mam. I proszę dowiedz się co z tym kadetem, nazywa się Menina.- Dobrze zobaczę co da się zrobić.Podał mi PADD i wyszedł. Ochrona nawaliła straszliwie. Nie byli w stanie zareagować dopóki nie podpaliłem tamtego Klingona. On miał nóż, zaatakował mnie, a ja trafiłem do aresztu, cudownie... Spojrzałem na Klingona w drugiej celi. Cały czas się na mnie patrzył. Miał lekkie poparzenia i osmolony mundur. Wyglądał jak postać ze starych kreskówek, tych z królikiem, czy inną myszą. W dodatku był cały łysy. Miałem nadzieję, że Klingoni nie mają takiego stosunku do włosów jak samuraje, w przeciwnym wypadku obawiałem się, że będzie mnie ścigał aż któryś z nas nie zginie. Uśmiechnąłem się uprzejmie i pomachałem mu. Wiedziałem że go to rozzłości. Krzyknął coś po ichniemu i pogroził mi ręką. Oparłem się o ścianę celi. Usiadłem wygodnie. Pora użyć tego PADDa. Ochrona nawaliła, ja siedzę w areszcie. Postanowiłem złożyć na nich skargę, może to troszku przyśpieszy sprawy.- Jak się nazywa ten ich dowódca?Bajoranin nie odpowiedział, spał. Z resztą i tak mówiłem do siebie. Zacząłem pisać."Dziś w godzinach popołudniowych w barze u Quarka czekałem na okręt - USS Judgement, który został mi powierzony. Siedziałem przy stole popijając kawę razem z moim nowo poznanym sternikiem Kadetem Meniną. Nie sprawialiśmy kłopotów ani nie zwracaliśmy uwagi na nikogo w barze. W pewnym momencie jeden z Klingonów obecnych w barze rzucił się na mnie z nożem. Kaddet Menina wypuściła kubek z kawą oblewając pewnego Bajoranina, który zdenerwował się i zaczął wywrzaskiwać obelgi w jej stronę. W tym samym momencie do baru weszło dwóch Jem'hadar eskortując Vortę do stolika, którzy przy okazji wywrócili Bajoranina na Kadet Meninę. Kadet spadła i uderzyła głową w krzesło obok tracąc przytomność. Nie mająć innych opcji, byłem zmuszony do obrony wskutek ataku Klingona i braku reakcji ze strony służb porządkowych Deep Space 9. Postarałem się rozbroić atakującego mnie Klingona używając do tego kawy i krzesła. Z powodu faktu, że rzeczony Klingon cały czas stanowił zagrożenie, ciągłej braku reakcji ochrony i faktu, że nie mogłem usunąć się z miejsca, zakładając, że agresywny Klingon stanowił zagrożenie dla nieprzytomnej Kadet Meniny, postanowiłem unieszkodliwić agresora. Jedyną szansą dla mnie, przeciwko Klingonowi, który góruje nade mną wielkością, siłą i przygotowaniem do walki bezpośredniej, było użycie brutalnych środków. Biorąc pod uwagę bardzo małą ilość czasu jaką dysponowałem postanowiłem, użyć przedmiotów znajdujących się w barze, a dokładniej trunków i iskiernika, który udało mi się w ostatniej chwili zreplikować. Ochrona pojawiła się dopiero po zajściu.Chciałbym oficjalnie złożyć skargę na zachowanie ochrony stacji Deep Space 9. Nie zareagowała wystarczająco szybko na powstałe zajście, stawiając mnie, Kadet Meninę i obecnych gości baru w sytuacji zagrażającej życiu. W dodatku zostałem pozostawiony w areszcie, będąc potraktowany jak agresor, a nie osoba poszkodowana, którą w istocie jestem. Ponadto akcje, które podjąłem, podjąłem z zamysłem zminimalizowania zagrożenia dla wszystkich. Byłem pewny, co w istocie zostało potwierdzone, że system gaśnic zareaguje automatycznie w przeciwieństwie do członków ochrony DS9, którzy zjawili się dopiero po zakończeniu zajścia.Dodatkowo, biorąc pod uwagę wypisane przeze mnie fakty zwracam się z prośbą o jak najwcześniejsze zwolnienie, gdyż w ciągu paru godzin przybędzie okręt, na którym mam objąć dowództwo i regulamin rząda abym zjawił się na nim punktualnie. Jest to niemożliwe jedynie wskutek nieprawidłowego zachowania ochrony stacji Deep Space 9.z poważaniemChorąży Hotoru Edon Danzig"Przeczytałem jeszcze raz moje wypociny. Podrapałem się po głowie. Bajoranin spał, a Klingon cały czas się na mnie gapił. Śmiesznie wyglądał taki łysy. Pomachałem mu serdecznie, miałem cichą nadzieję, że wybuchnie ze złości. Cóż mi też nie było do śmiechu. Gdy tak droczyłem się z Klingonem przyszedł chorąży, z którym wcześniej rozmawiałem. Wstałem. Gdy podszedł podałem mu PADDa.- Proszę, na tym PADDzie jest pismo do Twojego dowódcy. To oficjalne pismo, więc musi być doręczone niezwłocznie. Masz jakieś wiadomości odnośnie Kadet Meniny?- Tak...
- Kadetka powinna za kilka minut wyjść z ambulatorium co do spotkania z moim dowódca zjawi się w ciągu godziny ponieważ zatrzymały go sprawy służbowe - wyrecytował chorąży patrząc na ciebie i zastanawiając sie na jakie sposoby można by cię zabić przez jakąś bójkę w barze będzie teraz chłopcem na posyłki - w czymś jeszcze pomóc - dodał wymuszonym miłym głosem a Klingon patrzył na ciebie ze śmierciom w oczach bo po za włosami stracił także brodę a to było nie wybaczalne.
- Dzięki, po prostu przekaż to dowódcy.Starałem się mówić miłym i spokojnym głosem, ale moje oczy dawały mu do zrozumienia, kto tu jest w gorszej sytuacji... Nie pozostało nic innego jak czekać. Myślałem przez chwilę, żeby porobić głupie miny do Klingona, ale stwierdziłem, że może już dość kłopotów jak na jeden dzień. Usiadłem, oparłem się o ścianę. Bajoranin spał jak zabity, ale szczęśliwie nie chrapał... Pójście do paki to cudowny sposób na rozpoczęcie nowego etapu swojej służby. W celi było straszliwie nudno. Nie miałem nic do czytania, wszystkie panele na ścianach były mocno pozamykane, zresztą zabawa nimi byłaby uznana za próbę ucieczki. W kieszeniach nawet nie miałem łamigłówki, ani nic co mogłoby robić za rysik. Nuda... Położyłem się, wpatrywałem się w sufit. USS Judgement niedługo będzie dokował. Ciekawe jaka jest? Ciekawe dokąd mnie zabierze... Powoli moje oczy robiły się bardzo ciężkie. Zapadłem w sen...
Ze snu wyrwał cię ryk - Pobudka chorąży wasz okręt zaraz dokuje macie się natychmiast stawić u dowódcy stacji - darł się starszy Bajoranin w mundurze ochrony po czym dodał - ruchy pani pułkownik nie lubi czekać - Klingon również zbudzony z drzemki wyszczerzył do ciebie zęby w uśmiechu który nie zwiastował nic dobrego.
Otworzyłem jedno oko. Chyba ktoś do mnie coś mówił.- Kawa.Tylko jedna myśl zaprzątała moją głowę.- Mówiłeś coś chorąży?!Nad moją głową pojawił się złowiesczy grymas Bajorańskiego oficera ochrony.- Kawa?- Jaka kawa?! Wstawaj! Pani pułkownik na Ciebie czeka!Ta wiadomość uderzyła mnie niczym grom, więc jednak nie miałem dostać kawy. A dopiero co się obudziłem... Podniosłem się, spuściłem nogi na dół. Powoli, powoli dochodziło do mnie co się stało zanim zasnąłem. Ciekawe ile spałem. Nic nie poradzę już po prostu mam takie powolne poranki, mimo, że nie wiedziałem nawet jaka jest pora.Wstałem, przeciągnąłem się. Wszystkie kości i mięśnie bolały mnie jakbym jeszcze nie dawno bił się z jakimś Klingonem. Co zresztą wiele tłumaczyło. Spojrzałem się na niego. Jeszcze tam był szczerzył się tymi swoimi brudnymi zębami. Uśmiechnąłem się do niego serdecznie. Po chwili do mnie doszło.- Pani pułkownik... USS Judgement... Dokuje... Nie lubi czekać... Spojrzałem jeszcze nie do końca ostrym wzrokiem na Bajoranina.- To proszę prowadzić.
Bajoranin popatrzył na ciebie i pokręcił głową klnąc na czym świat stoi aby on musiał niańczyć jakieś dzieci ale zaprowadził cię na wieże prosto do gabinetu dowódcy poczekał aż wejdziesz i zwrócił do turbowindy.Za biurkiem siedziała Bajoranka pułkownik Kira jak powiedział ci oficer ochrony który cie tutaj prowadził zmierzyła cię wzrokiem i powiedziała - Masz szczęście gdyby nie rozkazy że masz wyruszyć w ciągu godziny siedział byś nadal w celi a teraz słuchaj twój okręt właśnie dokuje za godzinę masz wyruszyć federacja straciła kontakt z jedną z baz gwiezdnych a potem z sabrem który został wysłany aby zbadać sprawę tutaj masz dokładany opis misji a teraz jesteś wolny tylko nie zbliżaj się do Quarka siedział tutaj przez 2 godziny wyliczając listę szkód które spowodowałeś pogadamy o tym jak wrócisz - po czym otworzyć drzwi przyciskiem na biurku i podała ci padd.
- Masz szczęście...A więc to była Major Kira Nerys. Trochę się o niej mówiło, szczególnie podczas wojny z Dominium i zaraz po. - ... twój okręt...Wydawała się zimna, zmęczona i zła. Nie chciałem być wtedy jej podwładnym, o nie.- ... z jedną z baz...Czułem się już lepiej. Krótki spacer mnie rozbudził. Miałem godzinę. Trzeba było się zebrać.- ... siedział tutaj przez...Cały czas byłem zły za ten incydent u Quarka, dlaczego mnie pociągali do odpowiedzialności? Przecież nie miałem wyjścia, owszem mogłem użyć tego fazra, tylko czy by mi się nie pomyliły ustawienia podczas walki?Major skończyła mówić. Przez moment chciałem zaprotestować w związku z incydentem u Quarka, ale spojrzenie pani Pułkownik sugerowało, że są bardziej humanitarne sposoby na napytanie sobie biedy. Nie było wyjścia wziąłem PADDa.- Tak jest pani pułkownik!I wyszedłem.Różne myśli krążyły po mojej głowie. Zastanawiałem się jak wygląda USS Judgement. Jaka jest... Zastanawiałem się jaką przydzielili mi załogę. Poznałem już sternika, ale co z resztą? Nie jestem najlepszy w zarządzaniu ludźmi. Miałem tylko nadzieję, że służba obędzie się bez zgrzytów...Poszedłem w miejsce, gdzie pozwolono mi zostawić swoje bagaże. Czułem się paskudnie. Trzeba było wziąć prysznic... Oficer dyżurujący wskazał mi drogę do najbliższych instalacji sanitarnych. Soniczne prysznice... Tak tęskniłem za wodą...Gdy wróciłem przygotowałem wszystko. Spiąłem dokładnie. Spojrzałem jeszcze na mój miecz przytroczony do torby."Wygnawszy zaś człowieka, Bóg postawił przed ogrodem Eden cherubów i połyskujące ostrze miecza, aby strzec drogi do drzewa życia." Ojciec mi kiedyś to opowiadał. Drzewo Życia, Eden, Miecz Sprawiedliwości, którym przyjdzie sądzić... Po ciągłych kłótniach między rodzicami znienawidziłem te bzdury, ale nigdy nie potrafiłem pozostać na nie obojętny. Spojrzałem na PADDa. USS Judgement... Spojrzałem na miecz... Sparingi z ojcem, z Worfem. Bójki w knajpach. Potyczki z piratami... Wszystko na dobrą sprawę zabawa, połamane kości, urażona duma. Nic więcej Judgement... Nie wiedziałem dokąd ścieżka, którą wtedy podążałem, mnie zaprowadzi. Było tysiące, miliony możliwości. Ale wiedziałem jedno nadchodziła zmiana.Wziąłem do ręki miecz w pochwie. "Pamiętaj, nigdy nie wyjmuj miecza bez potrzeby." Te zasady ojca, nigdy ich nie złamałem. Miałem tylko nadzieję, że prawdziwa potrzeba nie zajdzie.Podniosłem resztę rzeczy, zarzuciłem na siebie i wyruszyłem w stronę pylonu do którego miał dokować mój okręt. Nie chciałem używać transportera. Ciężar rzeczy pomagał mi poczuć, że się przeprowadzam.Gdy doszedłem miałem jeszcze jakieś pół godziny. Zacząłem się zastanawiać co ze sobą począć, kiedy sobie przypomniałem.- Cholera. Misja!Spojrzałem na PADDa. Muszę poznać szczegóły misji. Może będą tam też informacje o okręcie i załodze. Zacząłem czytać...
Na paddzie zobaczyłeś wypunktowane szczegóły misji.1.Objąć dowództwo na USS Judgement który o godzinie 20 przybędzie do stacji DS9.2.W ciągu godziny wyruszyć do układu WR2239 aby zbadać sprawę milczącej BG i zaginionego okrętu na czas misji dowództwo GF wyraża pozwolenie na przekroczenie ograniczeń prędkości warp.3.Po dolocie do celu co godzinę wysyłać meldunki do DS9.Niestety na padzie nie było nic o załodze ani klasie okrętu było tam jeszcze tylko położenie układu przy maximum warp dotrzesz tam za 6 godzin.****Po nie całych 30min do układu wleciały 2 okręty oberth i new orleans którego z zachwytem oglądałeś w zdumienie wprawił cię szczegół że oberth zadokował gdzieś na górnych pylonach a do twojej śluzy zaczął podchodzić USS Judgement NCC-85254 klasy new orleans jak odczytałeś na podświetlonej powierzchni kadłuba.