Ja już jestem po lekturze i bardzo się zawiodłem. Nawet "Dziedzictwo przodków", które uważałem do tej pory za najsłabszą książkę z serii były lepsze.
Ewidentnie autorowi brakowało własnego pomysłu i wykorzystywał to, co już przewinęło się przez uniwersum, wliczając w to gry. Szarzy zamiast czarnych (i działający odwrotnie), telepatyczne zagrożenie. Dzieciak-bohater któremu towarzyszy doświadczony łowca "duch", jeden "szary" snujący się za grupą (coś z gier). Jedyną różnicą jest miejsce akcji.
Ba, jest nawet wielka bestia pod Kremlem, tfu, Wawelem (i też telepatyczna), chociaż jedynie o niej wspominają.