Forum › Fandom › Opowiadania › Cykle opowiadań › dział tymczasowy › Nowe Światy - Inna Perspektywa - część 3
Tagi: Star Trek, Inwazja Borg, Federacja, Romulanie, Kardassia
USS Repulse. 35 Dzień inwazji. Biuro Kapitana
?Raczy sobie pani z nas żartować? Prawda?? Spytał żałośnie Kapitan. Siedział na swoim fotelu, za szerokim biurkiem i z pełną irytacji rezygnacją wpatrywał się w uśmiechniętą twarz Admirał Gharti ?Pani nie może wymagać od nas??
?Caep!? Wesołe iskierki w oczach kobiety przygasły na chwilę. ?Nie waż się mówić co mogę, a co nie!? Warknęła w nagłym przypływie złości. Sam Matthew uśmiechnął się w duchu, Gharti miała straszne kompleksy na punkcie swojej władzy. Admirałem zrobili ją chyba przypadkiem, ze względu na staż i teraz miała wręcz uczulenie na wszystkich niedoceniających jej pozycji. ?Za siedem godzin dotrzecie na wyznaczoną pozycję. Będzie tam na was czekała siedemnasta grupa patrolowa. Macie zająć się przechwytywaniem Borga i wszystkich innych okrętów wkraczających w naszą przestrzeń. To nie powinno być zresztą zbyt trudne??
?To nie? Burknął Kapitan. ?Współpraca z Klingonami, a i owszem? Czy naprawdę nie ma już więcej wolnych okrętów Floty, pani admirał? Przecież pamięta pani co się działo za każdym razem gdy musiałem współpracować z tymi? Z Klingonami. Za pierwszym razem poharatałem ich generała, za drugim ambasadora, a za trzecim sam dostałem w zęby? Czy to nie mogą być Volca? Wróć. Betazoidzi? Trillowie? Andorianie? KTOKOLWIEK tylko nie Klingonie?? Matthew dokończył żałośnie swoją wypowiedź. Naprawdę nie miał zbyt dobrych wspomnień? Nie znosił Klingonów i mógł śmiało powiedzieć że z wzajemnością - uważali go za honorowego, oczywiście jak na ich standardy, ale nie przeszkadzało im to szukać możliwości walki z nim. A na to, w obliczu inwazji Borg absolutnie nie mogli sobie pozwolić. Już wyobrażał sobie sfrustrowanego i znerwicowanego dowódcę jakiejś Vor?Chy tylko czekającego żeby okazać mu swoją ?wyższość?, nie przestrzegając rozkazów i narażając całą grupę?
?Obawiam się że nie, Kapitanie? Kąciki warg komandor Gharti lekko drgnęły gdy ta próbowała zamaskować uśmiech. Caep miał ciekawą opinię we Flocie. Choleryka, narwańca, paranoika? Co nie przeszkadzało mu w byciu bardzo groźnym przeciwnikiem dla wrogów Federacji - rzadko kiedy dowództwo miało okazje zobaczyć jak prosił o cokolwiek? Tym bardziej sprawiało to radość admirał Gharti. ?Zresztą, to tylko trzy Klingoskie statki. Gwiezdna Flota będzie stanowiła większość pańskich sił, więc jakoś sobie poradzicie. Mamy też dla was pierwsze zadanie.?
?A jakże? Ktoś mógłby powiedzieć, że powinniśmy się poznać z pozostałymi dowódcami? Poznać siłę jaką stanowią nasze okręty? Ale gdzie tam! Przecież to jasne, że zostaniemy gdzieś wysłani. Pewnie nawet nie zdążymy dolecieć do zgrupowania, bo pani powie że powinniśmy być od godziny w zupełnie innym miejscu? Czy kiedykolwiek Dowództwo Gwiezdnej Floty zacznie myśleć nad swoimi rozkazami?? Spytał z żalem Matthew. Miał dość sytuacji, w których wszyscy rozstawiali jego, jego załogę i wszystkich znajomych po kątach.
?Zapomina się pan, Kapitanie. Proszę robić co do pana należy? jam my wszyscy to robimy. Czy wyrażam się jasno??
?Tak, pani Admirał. Kiedy wreszcie dostanę dane grupy? Mamy jeszcze kilka godzin, a wolałbym się przygotować. Obsada mostka poradzi sobie beze mnie przez jakiś czas. Nawiasem mówiąc, mogłaby pani podesłać mi też najnowsze dane o aktywności Borga. Eric, mój nowy taktyczny ostatnio bez przerwy ćwiczy walkę z nimi - pewnie ucieszyłby się gdyby mógł przygotować nas do walki w oparciu o ich najnowszą taktykę.?
?Zrobię co się da, Kapitanie.? Admirał westchnęła przeciągle z czymś na kształt rezygnacji albo dobrowolnej kapitulacji. Była wręcz pewna, że Caep nie odpuści. Mimo że zazwyczaj był miły i towarzyski, to jeśli chciał coś dostać wychodził z niego niezły kawał drania. ?Proszę tylko pamiętać o swoim zadaniu. Borg nie może dostać się na nasze terytorium, to byłaby katastrofa. Gharti kończy.?
Mathew uśmiechnął się lekko po zakończeniu rozmowy. Lubił panią admirał, nawet bardzo. W końcu to ona udzieliła mu ślubu kilka lat wcześniej.. Ale dyskretna to ona nie była. Pewnie nie zdawała sobie z tego sprawy, ale właśnie zdradziła mu że Federacja pracuje nad czymś bardzo ważnym. Lub też po prostu bała się walki. Nie raz Caep zastanawiał się kto ją zrobił admirałem. Póki dowodziła Bazą Gwiezdną była jak najbardziej w porządku, szczególnie jako sprawny administrator a nie żołnierz. Teraz, kiedy od jej decyzji zaczął zależeć los wieku Matthew po raz pierwszy od dawna bał się nadchodzących misji. Szczególnie że Gharti nie zawsze doceniała przeciwnika. Była w tym względzie bardzo podobna do Janeway ale Caep liczył że jej decyzje nie będą miały takich tragicznych skutków. I że nie okaże się taką samą, zaślepioną własnymi ambicjami idiotką.
Zastanawiał się jakim cudem Voyager w ogóle wrócił z Delty, pod takim kapitanem jak Janeway. Straciła dziesiątki możliwości powrotu, w tym kilka które nikomu nie szkodziły. Jej prostoduszność i naiwność spowodowały śmierć wielu członków Floty Gwiezdnej. A teraz dowództwo zrobiło ją admirałem. Matthew rozumiał tą decyzję i to bardzo dobrze. Podobno jedynym miejscem skąd można nadal coś zdziałać jest fotel kapitański na mostku. Dowództwo bardzo skutecznie zapewniło sobie spokój od tej kobiety zdejmując ją z owego fotela i sadzając w jakimś sztabie gdzie nie będzie nikomu przeszkadzała.
Taak. Szkoda że nie można by jej wsadzić na jakąś Bazę Gwiezdną tak oddaloną od serca Federacji jak to możliwe. Wtedy, przy odrobinie szczęścia Borg nigdy by nie zaatakował. Zadowoliłby się ową kobietą, która zniszczyła Kompleks Transwarp. Kobietą, która sprowadziła Borga pałającego rządzą zemsty do kwadrantu Alpha.
== Korytarz. Pokład 2 ==
?A-łaaa?? Jęknął Eric leżąc na podłodze pod małym stosikiem padów które niósł do swojej kwatery. Raporty taktyczne, dane Repulse, informacje o uzbrojeniu? Jednym słowem mnóstwo rutynowej roboty. Szedł, jak zwykle zresztą, dość szybko. Ostatnie co zobaczył przed upadkiem była burza blond włosów. Teraz powolutku wygramolił się spod ?dokumentów? - powoli i ostrożnie, żeby nadto nie uszkodzić małych komputerków. Co prawda technicy Floty zapewniali że są bardzo wytrzymałe, jednak Keitel wolał nie ryzykować.
Winowajczyni całego zdarzenia była w niewiele lepszej sytuacji - wylądowała pod przeciwległą ścianą z dość zdumionym wyrazem twarzy. Drzwi zza których wybiegła na środek korytarza nadal były niedomknięte i widoczny był zza nich fragment ambulatorium.
?Ja? Ja przepraszam? Bąknęła kobieta patrząc ze strachem na przełożonego zbierającego się z podłogi. Jak zauważył Eric nie była zbyt wysoka. Jasno niebieskie oczy spoglądały w tej chwili na niego z nieskrywanym lękiem, a włosy opadały niesfornie na ramiona.
?Nic się nie stało, panno??? Porucznik spojrzał pytająco na kobietę zastanawiając się czy słyszała kiedyś pojęcie takie jak ?regulamin?. Bo zdecydowanie na to nie wyglądała, szczególnie że włosy były zbyt długie, mundur wymiętoszony a i łańcuszek widoczny na szyi nie pasował. Nawet nie wyobrażał sobie jakby ktoś taki miał brać udział w działaniach bojowych? Gdyby włosy plątały mu się o wystające gałęzie. Po chwili jednak i tak wzruszył ramionami - kobieta nosiła mundur sekcji naukowej i wychodziła z ambulatorium - więc zapewne od walk trzymała się tak daleko jak to tylko możliwe. Chociaż, z drugiej strony, Borg może jej nie pytać o zdanie.
?Anders. Magdalena Anders? Kobieta spojrzała nieśmiało na oficera. Jak zauważył Eric była niewiele młodsza stopniem, i wyglądała na jakieś dwadzieścia pięć lat. Filozoficznie wzruszył ramionami i wrócił do zbierania padów. Miał dużo roboty a był na tyle zmęczony ze nie miał ochoty wykłócać się o zderzenie na korytarzu. Ze zdziwieniem, gdy już się podniósł z zamiarem ruszenia w drogę, zauważył że kobieta nadal. Stoi w tym samym miejscu. A właściwie, stoi w tym miejscu na którym przed chwilą leżała.
?Mogę jeszcze w czymś pomóc, panno Anders?? - spytał oficjalnie. Naprawdę nie miał ochoty na rozmowy - Doskonale zdawał sobie sprawę ze powinien, prędzej lub później, poznać załogę. Ostatecznie, po za tym ze był oficerem taktycznym, odpowiadał za bezpieczeństwo. Ale chciał z tym poczekać, najlepiej do momentu gdy będą mieli nieco luźniejszy okres?
?Nie, panie poruczniku???
?Eric Keitel. W takim razie życzę miłego dnia.? Rzucił chłodno i ruszył w stronę swojego biura.
Musiał przyznać, że projektanci się postarali? Charleston był naprawdę duży, a i sam pokład pierwszy został znacznie powiększony, więc po za biurem Kapitana znajdowały się tam też pomieszczenia przeznaczone dla Pierwszego i Taktycznego. Tak, żeby mogli spokojnie pracować cały czas pozostając blisko mostka, swoistego centrum ważniejszych wydarzeń na okręcie.
Do biura dotarł dość szybko. Rzucił zniesmaczone spojrzenie na ?dokumenty? ułożone w dwóch równych kupkach na biurku i ułożył swój bagaż obok. Miał cztery godziny - i mnóstwo roboty. Wolał zacząć od razu?
== Holodek
?Nie, nie i nie! To ma być pod tamtą ścianą? Tutaj ustaw? Fontannę? Najlepiej z winem!?
Doktor uśmiechnął się radośnie patrząc na Beregha manipulującego przy konsoli. Holodek w ciągu kilku godzin zamienili w wielką salę, w której już niedługo miało odbyć się uroczyste przyjęcie.
A okazji mieli kilka. Przede wszystkim Szef dostał dowództwo nad całą grupą okrętów, co definitywnie należało oblać. Po drugie wreszcie chcieli jak należy powitać na okręcie nowego taktycznego, bo mimo ze Keitel przebywał tam już od jakiegoś czasu to jednak najwyraźniej integracja z załogą mu nie wychodziła.
Po trzecie świętowali, oczywiście całkowicie nieoficjalnie, odwołanie panny Shen ze stanowiska Pierwszego Oficera i wysłanie w diabły. A konkretniej do jakiegoś sztabu, gdzie przy odrobinie szczęścia po wszystkie czasy siedziała będzie za biurkiem.
?Zrób to lepiej!? Warknął poł-klingon posyłając doktorowi wściekłe spojrzenie.
?Przykro mi, ale nie zostałem zaprogramowany do wykonywania tak przyziemnych czynności.? Odparł z godnością doktor. ?Jestem najlepszym lekarzem w promieniu kilkunastu lat świetlnych i nie zamierzam tracić czasu na??
?Mówił ci już ktoś, że jesteś zadufany w sobie?? Mruknął Beregh wracając do wstukiwania komend na konsoli. Już po chwili we wskazanym przez doktora miejscu pojawiła się fontanna. Krótką chwilę później w powietrze strzeliły strumienie klingońskiego krwawego wina.
?Ah, niech zgadnę? Chcesz przetestować moje osławione umiejętności medyczne każąc mi leczyć pół załogi z zatrucia pokarmowego?? Mruknął z irytacją EMH zbliżając się do fontanny. ?Wiesz, krwawe wino naprawdę nie służy ludziom.?
?Służy czy nie służy, jest dobre!? Odwarknął w odpowiedzi.
Usłyszał tylko ciche westchnięcie doktora. Znali się od kilku lat i cały ten czas spędzali na kłótniach. O wszystko i o nic. Mimo ze jeden byłby gotów dla drugiego zaryzykować bardzo wiele to żaden z nich w życiu by się do tego nie przyznał?
== 36 Dzień Inwazjii Borg ==
?Raport? - Repulse właśnie wyskoczył ze sleapstream i znalazł się dokładnie w środku kosmicznej pustki.?
?Promieniowanie kosmiczne w normie. Nie wykrywam żadnych większych obiektów w promieniu trzech lat świetlnych. Nie wykrywam obecnoś??
?Dziękuję, T?Rea. Niech ktoś to przetłumaczy na angielski.? Dowódca przerwał potok informacji podawanej przez Volcańską oficer naukową.
?Pusto, szefie. Właśnie zabieram się do szukania zamaskowanych jednostek? Keitel pośpieszył z wyjaśnieniem.
?Nie ma mowy, taktyczny. Zmniejsz moc fazerów do powiedzmy? Trzech procent. Mają zacząć automatyczny ostrzał każdego demaskującego się w zasięgu okrętu.
?Rozumiem, sir? Mina Erica wskazywała ze nic nie rozumie. Ale uruchomił na swojej konsoli odpowiedni podprogram i wykonał polecenie kapitana.
?Matthew, wykrywam zbliżające się okręty. Cztery? Nie. Siedem. Przekraczają warp dziewięć koma dziewięć, w obecnym tempie będą tutaj za sześć minut. Wcześniej musiały chyba wyłączyć wszystkie systemy żebyśmy ich nie zauważyli?
?Czerwony alarm? Spokojnie oznajmił dowódca. ?Załadować torpedy transfazowe do przednich wyrzutni. Załadować torpedy tricobaltowe. Przygotować się do??
?Sir, zbliżające się okręty mają sygnaturę Federacyjną!? Beregh aż westchnął ze zdumienia, jednak na twarzach pozostałych członków załogi pojawiło się zrozumienie.
?Chyba nie tylko my lubimy się popisywać? Eric, skan tachionowy. Strzelaj do wszystkiego co wykryjesz. Potem nastraszymy nieco naszych?
?Aye?
Niewidzialne strumienie cząstek zalały przestrzeń dookoła okrętu - łatwo było je wykryć, ale załoga Repulse ani myślała się kryć. Sześć pomarańczowych smug fazerów w tym samym momencie przecięło przestrzeń trafiając w Klingoński krążownik i zmuszając go do ujawnienia się. Repulse jednak nie czekając na reakcję ?wroga? błyskawicznie odskoczył od Vor?Chy i zaatakował znowu. Jednak i Klingoni otworzyli ogień, bynajmniej nie używając trybu ćwiczebnego. Salwy pulsowych discruptorów uderzyły w prawy wspolnik gondoli warp i nieszkodliwie rozpłynęły się na przylegający do kadłuba osłonach.
?Wywołać go. Wcześniej złapcie namiar torped? Rzucił Caep na mostku. Z ironicznym uśmiechem wpatrywał się w okręt próbujący go uszkodzić, i zastanawiał się czy Klingoni są naprawdę na tyle głupi żeby nie wiedzieć ze pancernik Federacji będzie miał torpedy transfazowe na pokładzie? ?Tutaj USS Repulse. Wyłączyć uzbrojenie i silniki. To rozkaz? Rzucił autorytatywnym tonem. Był we Flocie wystarczająco długo żeby wiedzieć że nie należy iść na rękę Klingonom bo się to może źle skończyć.
?Tutaj klingoński krążownik Vor'nak!? Na ekranie pojawił się wizerunek dowódcy wywołanej jednostki. W tej chwili Klingon aż kipiał gniewem.?Jak śmieliście zaatakować sojuszniczą jednostkę?!?
?Proszę posłuchać, Kapitanie. Nie mam czasu na kłótnie z panem. Nienawidzę jak ktoś próbuje mnie wpędzić w zasadzkę żeby pokazać jaki to jest cwany. Zdobyłby pan honor, gdybym zaatakował pana naprawdę i torpedami wysłał w inny wymiar? W kawałkach wielkości atomów??
?Jeśli myślisz że??
?Że pokonam was w walce?! ? Caep przerwał bezczelnie wypowiedź dowódcy Vor?Naka. ?Czy że jestem lepszy od was?! Nie chcę walczyć z wami, ale z prawdziwym wrogiem. Każcie pozostałym okrętom zrezygnować z ataku. Już udowodniliście że nie potraficie zastawiać pułapek. Całe szczęście ze w walce ta umiejętność nie będzie nam potrzebna?
Odpowiedzi się nie doczekali. Klingon po prostu się rozłączył, ale zbliżające się szybko okręty nieco zwolniły i włączyły urządzenia służące identyfikacji. Szybko Repulse sklasyfikował je jako grupę bojową z którą mieli się spotkać. Załoga dziwiła się przede wszystkim temu, ze wszyscy posłuchali Klingona. W dzisiejszych czasach to naprawdę było dość osobliwe zjawisko?
Sala Konferencyjna. Dwie godziny później.
?Cisza!? Warknął Matthew. W tej chwili jego cichą i spokojną zazwyczaj sale konferencyjną wypełniał niemalże tłum. Trzech Klingonów, dowódców Vor?Chy i dwóch starusieńskich Bird of Preyów było dość cicho. Co nie było zbyt dziwne po tym jak człowiek przejrzał ich szyty grubymi nićmi podstęp. Pozostali obecni, bez wyjątku ludzie. Kapitanowie Gwiezdnej Floty mieli miny zbitych psiaków. Przyczyną była awantura którą im urządzono jeszcze przed przybyciem Klingonów na ?naradę?.
?Mamy do przedyskutowania nasze rozkazy. Podobno ich jeszcze nie znacie. Mamy patrolować granicę. I zniszczyć wszystko co ją przekroczy? Lub, jeśli okaże się ze to Borg? Caep uśmiechnął się lekko. ?Ładnie poprosić żeby spieprzał z naszych terenów. Naprawdę ładnie, a jak się nie zgodzi to odesłać go kolektywowi w kawałkach. Wsparcia nie dostaniemy, mamy to co widać i musimy sobie poradzić z takimi siłami. Pojedyncze jednostki, jakie by nie były, powstrzymamy. Moglibyśmy mieć jednak problem z powstrzymaniem większego zgrupowania statków wroga. Dlatego oczekuję po was posłuszeństwa. Całkowitego. Czy to jasne?!?
?Tak? Zgodny chór ponurych, pozbawionych entuzjazmu głosów odpowiedział mu po chwili. Nie miał ochoty widzieć ich już dłużej, to czego oczekiwał - Potwierdzenie posłuszeństwa - Już otrzymał.
?Świetnie. Pamiętajcie, wojna z Borgiem wybuchnie. Nie możemy im pozwolić żeby wtargnęli na nasze terytorium i poznali nasze tajemnice. Nawet za cenę własnego życia? W czasie walki używajcie wszelkich dostępnych wam środków. Oczywiście o ile dojdzie do walki. Wracajcie na swoje okręty, mój taktyczny skontaktuje się z wami w celu ustalenia wszystkich szczegółów czekającego nas zadania - a co istotniejsze synchronizacji naszych komputerów taktycznych. Musimy osiągnąć pełną efektywność w walce?
Żegnani skinieniem głowi Kapitanowie cicho szepcząc między sobą opuścili salę konferencyjną. Pozostał tylko jeden. Rosły i barczysty Klingon z przewieszoną przez ramię manierką sprawiał wrażenie nad wyraz dzikiego. Teraz najzwyczajniej w świecie śmiał się, obnażając przy tym żółte nierówne zęby.
?Myślałeś kiedyś o wstąpieniu do KSO, Caep? Spytał wciąż się śmiejąc. Niewinne pytanie przyprawiło Matthew?a o dreszcze, szczególnie gdy pomyślał ze dowództwo mogłoby go wysłać na wymianę? Znoszenie paru Klingonów, od czasu do czasu, mógł wytrzymać. Ale na dłuższą metę w tym smrodzie?
?Nie, kapitanie.? Powstrzymał się żeby nie dodać jakiejś kpiny. Ostatecznie z tym Klingonem miał współpracować nie wiadomo nawet ile?
?Szkoda. Nadajesz się. Do widzenia!? Klepnął urządzenie na piersi i rozpłynął się w mgiełce towarzyszącej teleportacji. Zostawiając Caepa samego.