Forum › Fantastyka › Gry › Gry Star Trek › Monopoly - Klingon Limited Edition
Po 1,5 miesiąca spędzonym w kontenerze na statku i w różnych urzędach dotarł do mnie spóźniony prezent gwiazdkowy 🙂 Nie miałem jeszcze okazji zagrać, ale postanowiłem podzielić się zdjęciami i ogólnymi przemyśleniami.
W grę Monopol, albo jakiegoś jej klona (np. Eurobiznes) grał chyba każdy. A jeżeli nie grał to przynajmniej widział. Dlatego też nie będę się rozpisywał nad ogólnym opisem gry, a skupię głównie na elementach czyniących to wydanie „edycją specjalną“.
Pudełko nie zaskakuje - rozmiary są standardowe, materiał również - sztywna tektura. Grafika w tle przywodzi na myśl klingońskie wnętrza. Nie mogło oczywiście zabraknąć wizerunku bat’lethu i trójramiennego emblematu Imperium. Zgodnie z zapowiedziami napisy są dwujęzyczne: angielskie i klingońskie. Warto zwrócić uwagę, że część klingońskiego tekstu zapisano pIQaDem, a część w pomocy transkrypcji na alfabet łaciński. Podobny zabieg zastosowano także wobec innych elementów zestawu, ale o tym za chwilę.
Wnętrze pudełka również nie odbiega od „monopolowych“ standardów. Znajdziemy w nim planszę, broszurkę z zasadami gry oraz przegródki na karty i figurki używane podczas gry. Broszurka wydrukowana jest tylko po angielsku. Mechanika gry przeniesiona jest wprost z oryginału, zmieniono jedynie nazewnictwo, a więc tak samo jak w innych wydaniach tematycznych. Tak więc tym razem zdobywamy nie ulice, miasta czy kraje, a całe planety! Jeszcze przed premierą pojawiały się wątpliwości czy grę opierającą się na symulacji biznesu da się w ogóle pogodzić z klingońską kulturą. Wszak waleczny lud z pomarszczonymi czołami lekce sobie waży wszelką dzialalność nastawioną na zysk. Twórcy gry wybrnęli z problemu jedynie połowicznie. W grze nie występują pieniądze jako takie, ich miejsce zajęły „siły“ (w oryginale „forces“). Trzeba przyznać, że pomysł jest ciekawy, wiemy bowiem z seriali, że w rozgrywkach między rodami niebagatelną rolę odgrywa liczba okrętów jakie jest on w stanie wystawić. Dzięki siłom można też podbijać planety. Rozwiązanie to nie zostało jednak rozwinięte, a w instrukcji co i rusz pojawiają się wzmianki o „kupowaniu“, „sprzedawaniu“, „zastawach“ itp. Na kupionych planetach stawiamy placówki („outpost“), a potem stolice.
Topologia planszy: liczba i rozmieszczenie pól jest taka sama jak pozostałych wydaniach. Jak już wspominałem rolę nieruchomości przejęły planety. Planety pogrupowane są w kolory przynależne poszczególnym mocarstwom: Sojuszowi Ferengi, Dominion, Unii Kardazjańskiej, Imperium Romulańskiemu, Federacji oraz Imperium Klingónskiemu, przy czym zarówno Federacja jak i Klingoni mają przyporządkowane po dwa kolory. Z punktu widzenia zasad (pobieranie opłat, stawianie placówek) „kolor“ jest autonomiczną jednostką i posiadanie nieruchomości tej samej afiliacji, ale różnych kolorów nie daje graczowi żadnych dodatkowych korzyści. Nie trzeba chyba dodawać, że najdroższą nieruchomością jest Kronos.
Na środkach krawędzi mamy cztery pola reprezentujące okręty: Raptor, Negh’var, K’t’inga i Vor’cha. Sektor energetyczny reprezentują kopalnie na Rura Penthe oraz kompleks energetyczny na Praxis. Oprócz nieruchomości na planszy znajdują się pola bitwy i honoru na których gracze ciągną karty z odpowiednich stosów. Nie mogło też zabraknąć parkingu oraz więzienia. Wszystkie pola są opisane po angielsku oraz pIQaDem, wyjątkiem s ą pola w narożnikach, które opisano pismem w transkrypcji.
Funkcję waluty pełnią wspominane wcześniej siły, reprezentowane przy pomocy banknotów. Banknoty wydrukowane są na cienkim kolorowym papierze. Kolor papieru odpowiada nominałowi, sam druk zaś jest czarno biały. Każdy banknot ozdobiono podobizną Kahlessa Niezwyciężonego. Aż prosi się, żeby każdy nominał posiadał podobiznę innego wielkiego Klingona, projektanci nie wpadli jednak na ten pomysł. Nominały banknotów są zapisane cyframi arabskimi oraz słownie w pIQaDzie.
Pozostałe karty wydrukowano już na tekturkach i w kolorze. Nazwy nieruchomości na kartach hipoteki, podobnie jak na planszy zapisano pIQaDem, pozostałe informacje zapisano już alfabetem łacińskim, podobnie jak instrukcje na kartach honoru i walki - jedynie w ich tytułach wykorzystano klingoński alfabet. N kartach oddano perypetie jake przeżywa klingoński wojownik każdego dnia: przegrana bitwa, karmienie targa, wezwanie na Kronos, wyjście z więzienia, itp.
Figurki placówek i stolic wykonano ze zwykłego plastiku. Na p;us trzeba policzyć, że nie wyglądają jak domy i hotele, co niestety zdarzało się w innych wydaniach. W tej wersji ich kształt nawiązuje do piramidalnego stylu budynków pokazanego w serialach w migawkach z Kronosa. Pionki dla graczy odlano już z metalu. Poszczególne figurki przedstawiają: bat’leth, nóż d’k tagh, fotel kapitański, statek bird of prey, sędziowski młotek i ręczny disruptor. Mimo niewielkiego rozmiaru figurek postarano się o dokładne odwzorowanie detali.
Do wydania kolekcjonerskiego dołączono także bonus: replikę kościanej laski kanclerza Gorkona. Opis na pudełku (tylko po angielsku) zapewnia, że wykonano ją w skali 1:6. Replika wygląda na wykonaną z drewna pomalowanego białą farbą, podstawka zaś to zwykły czarny plastik. Całość ma zaledwie kilkanaście centymetrów, ale może stać się ozdobą biurka, czy też półki.
Podsumowując: Klingońska edycja gry Monopoly to solidnie wykonana wariacja tematyczna. Należy szczególnie docenić zaangażowanie Marca Okranda i Instytutu Języka Klingońskiego w warstwę lingwistyczną - fakt nie do przecenienia dla osób zainteresowanych językiem klingońskim. Co prawda nieskomplikowany aspekt taktyczny gry z pewnością pozostawi niedosyt u zapalonych fanów gier towarzyskich, jednakże dobrze sprawdzi się jeżeli wśród graczy będą początkujący, gdyż zasady zna prawie każdy. Poza tym partia będzie świetną okazja do podłapania nowych słówek, bądź zabrylowania wśród znajomych nienagannym akcentem.