Jestem właśnie na świeżo po obejrzeniu naszego najnowszego serialu wojennego. Misja Afganistan już od jakiegoś czasu wywoływała u mnie spore nadzieje, ale i obawy. Wiadomo, bywa u nas bardzo ciężko ze zrobieniem seriali choćby dobrych, choć na szczęście ostatnimi czasy sytuacja ta się poprawia (Pierwsza seria Oficera, 1920, Czas Honoru, Ranczo).
Jak więc jest w przypadku MA?
Cóż, na razie średnio, niestety.
Realia wojska oddano z mojego punktu widzenia dość dobrze. Żołnierze są charakterni i pyskaci, uparci i mający swoje zdanie. Jednocześnie ciągle jest to puszenie się nad formą (baczność! Równaj w prawo! Baczność! Na prawo patrz! - itd, itp, czyli rzeczy najbardziej przydatne w ewentualnych działaniach). Dokładnie tak to zapamiętałem z mojego krótkiego epizodu z WP.
Postacie nakreślone są dość ciekawie, zwłaszcza Koniasz, Zbój i Mamut. Reszta niestety nie dostała jeszcze dość czasu antenowego, aby móc powiedzieć o nich coś więcej. Jako, że to dopiero dwa odcinki z czego w od drugiego siedzą w Afganie, pozostaje mieć nadzieje, że reszta postaci również dostanie dość czasu ekranowego. Szczególnie liczę tutaj na etatowego „złego porucznika”, oraz obowiązkową porcję estrogenu. Liczę, że właśnie wyrosną z tych zaszufladkowań.
Akcja niestety kuleje, jak zwykle w naszych serialach. Brakuje dynamicznej pracy kamery, zwolnień, artystycznych zdjęć. Przynajmniej mi. Obawiam się bowiem, że to jest właśnie o wiele realniejsze podejście do tego jak wygląda walka. Wojna niestety nie przypomina tego co widzimy w grach komputerowych czy filmach. Przynajmniej większości z nich. Ktoś mądry powiedział, że wojna to tygodnie nudy, poszatkowanej sekundami grozy - i mniej więcej tak to wygląda. Nikt tu nie urządza samotnych szarż na pozycję wroga, siejąc setkami pocisków z jednego magazynka. Co więcej te są zmieniane i to pomimo faktu, że wojacy w końcu kontrolują spust (no dobra, tak naprawdę nie kontrolują, tylko ustawili selektor, ale tam...).
Tak więc to co dla mnie jest minusem, dla sporej ilości osób, może być zaletą.
Kolejną zaletą jest realizm warunków. Afgańczycy mówią po swojemu, jak mówią po Polsku to słychać obcy akcent. Nie ma tu również demonizowania, ani narodu ani wiary. Chrześcijaństwo również się nie panoszy, choć miło jest zobaczyć serial bez wojujących ateistów.
Nie dostrzegłem również elementów propagandowych. Owszem, flaga narodowa zostaje podniesiona na maszt i zostaje jej poświęconych kilka sekund, ale chyba czas wyleczyć się z kompleksów na tym punkcie.
Zostaje wspomniane, że trzon naszej powietrznej floty transportowej to 40-sto letnie Herculesy, które i tak lepiej się sprawdzają na takim dystansie niż Casy, widzimy Rosomaka z urwanym kołem, czy żołnierza cieszącego michę z super-kamizelki, którą musiał sobie kupić za własne pieniądze.
Ponownie plus za realizm.
Minus za to za muzykę. Jest ona wybitnie niejaka, co więcej to co słychać to jest głównie po angielsku. Nie wiem czemu, nie wiem po co. Wiem, że jest i do tego jest średnie.
Tak więc, gdyby to był serial zagraniczny to raczej by mnie nie porwał tymi paroma odcinkami. Jednak, jako że jest nasz, a takich ze świecą szukać - z niecierpliwością oczekuje kolejnych odcinków.
A jakie jest Wasze zdanie, jeśli widzieliście już ten serial?
Zapraszam do dyskusji.