Forum › Fandom › Opowiadania › Cykle opowiadań › dział tymczasowy › Fatalne Pomyłki - TOS - część 2
Tagi: Star Trek, Gwiezdna Flota, Styczyński
USS Rogue, 02.11.2310
- Co jest? - zapytał kapitan Styczyński wchodząc na mostek.
Parę minut temu wyrwano go ze snu, co zresztą było widać po zarośniętej twarzy i niezbyt wesołej minie. Relatywnie niezbyt wesołej, bo od ostatniej rozmowy z dowództwem kapitan był w takim humorze, że bez długiego kija nie podchodź.
- Odebraliśmy wezwanie o pomoc od HMS Queen Mary.
- A ten co tu robi?
- Tura po obrzeżu. Zmierz się z zagrożeniami i pięknem koloni zewnętrznych na pokładzie najnowszego liniowca ?Star Tours.? - Zaintonował oficer łączności. Reszta załogi roześmiała się z dość udanej parodii reklamowego tekstu tej największej firmy turystycznej.
- Że co?
- Nie czytał pan tego? Reklamówka była w rozdzielniku. - zdziwił się operacyjny.
- Kasuje bez czytania. - kapitan wzruszył ramionami. - Pierwszy, nie zasiedziałeś się? - zapytał, gdy pierwszy oficer nie zdradzał chęci ustąpienia miejsca na fotelu kapitańskim.
- Oh.. faktycznie. Całkiem wygodny, sir. Całkiem wygodny. Nie tak jak mój...
- Odbija ci na starość. - Podsumował dowódca i usiadł. - Czego ten liniowiec chce? Szampana im zabrakło?
- Podobno zostali zaatakowani przez klingoński okręt. Kontakt urwał się sześć minut temu, dwie minuty po odebraniu sygnału.
- Pierwszy?
- Już lecimy z maksymalną warpową. Dolecimy za sześć minut.
- To B'rel, sir. - zameldował oficer taktyczny.
- Żartujesz, Steve?
- Nie, sir. Znowu.
Styczyński skrzywił się. Od wypadku z Oberonem klingońscy dowódcy stawali się coraz bardziej zuchwali. B'rel był klingńskim odpowiednikiem Excelsiora Mk II, tyle że w przeciwieństwie do Federacyjnej maszyny, przystosowany był do 'nowej' taktyki promowanej przez KSO ? walki w realnej przestrzeni.
Jurka nie bardzo dziwiło, że Klingonie budowali swoje okręty w ten sposób. Już K'T'Ingi były jednostkami do walk w realnej przestrzeni, a nie w warp, a z każdym rokiem przewaga Federacji w dziedzinie napędów warp powiększała się, zostawiając KSO daleko z tyłu. Zmiana taktyki przez KSO wyrównała tą przewagę. Przynajmniej w teorii. Ich okręty stały się wystarczająco zwrotne w realnej przestrzeni, a sensory i broń wystarczająco celne żeby móc skutecznie walczyć z okrętami w warp ? coś co jeszcze 20 lat temu było nie do pomyślenia. No, ale technika idzie do przodu.
Excelsior Mk I nie był w ogóle przystosowany do walk w warp, nie bardziej niż Constitution Mk II i III które, podobnie jak większość galaktyki, były wyrazem 'spowolnienia' walki. Excelsior Mk III miał, dzięki napędowi TW zyskać przewagę nad nowymi okrętami KSO i super-manewrowymi okrętami innych ras z powrotem przenosząc walki do podprzestrzeni. Ale projekt został skasowany i Styczyński miał głupie wrażenie, że Excelsiory Mk II były ostatnimi maszynami budowanymi z myślą o walkach warp.
To będzie ciekawa walka, uznał w końcu kapitan. Starcie starego z nowym. Przewaga, i to gigantyczna, prędkości i zwrotności w warp kontra super-manewrowość podświetlna. Torpedy kontra disruptory. Ten konkretny B'rel przekona się, że Excelsiory nie są łatwym celem. No, w każdym razie wersja właśnie przeznaczona do złomowania. Mk I nie powstrzyma na wpół sprawnego B'rela, nie mówiąc o...
- Minuta.
- Czerwony alarm. Załoga na stanowiska bojowe. - nakazał pierwszy oficer.
- Sensory, co mamy?
- Jeden B'rel, z opuszczonymi polami, najprawdopodobniej przetransportowali wojowników na pokład QM... tak, osiemnaście klingońskich form życia na pokładzie liniowca.
- Zwyczajne złodziejaszki. - Ze sporym zdziwieniem skonstatował pierwszy oficer. Nie było to niczym dziwnym, w końcu Imperium miało historię obfitującą w piratów i korsarzy, ale rody które stać na okręty takie jak B'rel raczej piractwem się nie trudnią. A regularna KSO jest za bardzo zdyscyplinowana, żeby sobie takie wypady urządzać. No i ten B'rel zachowuje się jak ślepy. Aż tak się rozzuchwalili po ostatnich starciach?
- Sternik, zwolnić do warp 1.2 - nakazał Styczyński. - Skan szerokopasmowy. Szukać zagęszczenia plazmy napędowej.
- Sir?
- Są za spokojni. Powinni się już rozpędzać i szykować do manewrów. Może to są barbarzyńcy, ale z pewnością nie głupi. I doświadczeni w walce skoro mają takie okręty.
- Jeszcze jeden. - zrozumiał nagle pierwszy. Styczyński tylko pokiwał głową.
- Piętnaście sekund do zasięgu.
- Sternik, przygotować się do uników w warp. Na mój rozkaz ostro na sterburtę i maksymalna warpowa.
- Sir.
Styczyński lubił walczyć w warp ? wykorzystywać przewagę prędkości i zwrotności nad większością przeciwników. Szczególnie piratami. I wiedział, jakie zagrożenie niesie za sobą walka w warp przeciwko podświetlnym celom. No i jakie są ich ograniczenia.
- Taktyczny, zaprogramować torpedy na samodzielne manewrowanie, odpalić bez dalszych rozkazów jak tylko będziemy w zasięgu. Maksymalna moc, zero rozproszenia. Cel...
- Sir, mamy ślady plazmy!
- Podać taktycznemu!
- Jesteśmy w zasięgu!
- Uniki!
Jednocześnie zdarzyły się trzy rzeczy. Drugi, schowany dotąd B'rel zaczął zdejmować maskowanie i aktywować uzbrojenie. Oficer taktyczny odpalił torpedy we wskazany cel praktycznie nie celując, a sternik federacyjnego krążownika rozpoczął gwałtowny manewr unikowy.
Excelsior zwinął się z gracją nieosiągalną dla niego, i większości okrętów Federacji w realnej przestrzeni i wystrzelił naprzód korzystając z każdego dżula energii dostarczanego przez rdzeń warp. Dystans między pozycją w jaką wycelowane było uzbrojenie drugiego B'rela, a relatywną pozycją Excelsiora wzrósł do rozmiarów jakich żadna korekta trajektorii lotu przez torpedy nie była w stanie zniwelować. Co nie miało większego znaczenia, bo szansa Klingonów na odpalenie czegokolwiek została przekreślona w momencie, gdy wyrzutnie Rogue wypluły cztery torpedy fotonowe.
Lecące z prędkością dwóch warp pociski miały minimalne pole manewru ? ograniczone przez prędkość i czas w jakim przebyły dystans do wrogiego okrętu. Jednak lot w warp dawał im, podobnie jak ich macierzystemu okrętowi, manewrowość jakiej nigdy nie osiągnęłyby w realnej przestrzeni. Dzięki temu tylko jedna chybiła. Pozostałe trzy wbiły się w kadłub klingońskiego krążownika niecałe 74 setne sekundy po odpaleniu. Energia uderzenia była wystarczająco wielka, aby rozerwać nie chroniony jeszcze przez pola osłonne okręt na strzępy. Detonacja niecałego miligrama antymaterii paliwowej umieszczonego w każdej torpedzie anihilowało B'rela. Jedyne co po nim zostało to chmura rozpraszających się powoli atomów i ślad w podprzestrzeni mający przez najbliższych parę dni znaczyć grób krążownika.
- Świetnie. - Pogratulował swojej załodze Styczyński. - Odpalić rufową wyrzutnię. Sternik, nawrót, maksymalna warpowa, aż do 100 kilometrów od celu, wtedy przejść w warp 1.
- Aye, sir.
- Taktyczny, odpalić pełną salwę jak tylko będziemy w zasięgu. Maksymalne rozproszenie 12 kilometrów, ustawić zapalniki na detonację na punktach w jakich ten drań może się znaleźć. Dwie ostatnie mają iść łukiem, powrót na kurs na obecną pozycję B'rela 1500 kilometrów od celu. Jak tylko nad nim przejdziemy, wal z rufowej, bez dalszych rozkazów. Łączność ? poinformujcie QM, że jak tylko mogą, mają stamtąd wiać jak szybko się da.
Załoga potwierdziła otrzymane rozkazy i Excelsior ponownie skierował się na pole bitwy. Tym razem nie miało być tak łatwo. B'rel oddalił się od okrętu pasażerskiego i szykował się do uników.
- Pełna moc na przednie osłony. - nakazał pierwszy. Kapitan skinął głową i uśmiechnął się lekko. Pierwszy wiedział co do niego należy, nie pytał się o pozwolenie. Dobra załoga, szkoda, że ich rozłączą.
- Wchodzimy w zasięg, odpalam.
Cztery dziobowe wyrzutnie Excelsiora zaczęły wypluwać torpedę po torpedzie. Jedna co sekundę, trzy torpedy w magazynku. Potem musieli przeładować. Dwanaście torped, gdyby trafiło, zniszczyłoby każdy okręt, może poza pancernikami. Kapitan, podobnie jak reszta obsady mostka obserwował bieg pocisków na ekranie taktycznym. B'rel rzucił się we wściekłe uniki, jednak nie przewidział, że dwie z torped, pozornie tak samo rozproszonych jak pozostałe, miały wrócić do punktu centralnego. Gdy torpedy zaczęły wybuchać na zaprogramowanych pozycjach, kapitan okrętu KSO wrócił do punktu z którego wystartował i skierował uzbrojenie na nadlatujący z oszałamiającą prędkością okręt Federacji. Chwilę później dwie ostatnie torpedy uderzyły w cel.
Zielone impulsy z disruptorów pomknęły w przestrzeń. Przez parę sekund nie było widać czy trafiają i tylko dochodzące do sensorów B'rela wzrosty emisji energii okrętu Federacji świadczyły, iż przynajmniej część była celna. Gdy okręt GF był już na tyle blisko, że unik, czy jakakolwiek inna reakcja były niemożliwe, krążownik KSO odpalił torpedę. Jednocześnie Excelsior jakby stanął w miejscu, zwalniając na zaprogramowanej wcześniej pozycji do warp 1. Torpeda i kolejne impulsy disruptora przeleciały przed jego dziobem. Sekundę później przemknął nad B'relem strzelając ze wszystkich fazerów i gdy go minął ? odpalając torpedy z rufowej wyrzutni. Trafienia przeładowały nadwyrężone pola. Uszkodzony B'rel wszedł w warp kierując się ku granicy klingońskiej.
- Odlatuje, sir. Chyba ma dość.
- Status? - zapytał kapitan, odganiając jednocześnie natrętne smużki dymu. Mimo zwycięstwa Excelsior nie wyszedł ze starcia bez szwanku. Czarne plamy na kadłubie i uszkodzone systemy najlepiej świadczyły o przewadze jaką KSO zyskiwało nad Flotą Gwiezdną.
- Pola dziobowe na czterdziestu sześciu procentach, te ich nowe disruptory są piekielnie mocne. Mamy uszkodzony rdzeń, ale nic poważnego, możemy latać, pod warunkiem, ze go zbytnio nie przeciążymy. Uszkodzenia poszycia na pokładach dziobowych od 4 do 7. Dwudziestu siedmiu rannych, czterech ciężko, ale nikt nie zginął. Raport o czasie napraw będzie za dwie godziny.
- Świetnie. Kiedy pojawi się wsparcie?
- Dwa Akyazi ze służby patrolowej, za osiemdziesiąt minut.
- Będę u siebie. - Kapitan wstał. - Pierwszy, koordynuj pomoc dla tego liniowca. Jak przylecą te Akyazi, przekaż im akcje i każ odeskortować QM do najbliższej bazy. A nas wprowadź na kurs na poprzedni cel. I poinformuj Bajkonur, że się spóźnimy.
EAS Youth America, 05.11.2231
Załoga Americi była w wyjątkowo kiepskim humorze. Dwa dni temu doszła do nich wiadomość, że Sojusz został uwikłany w wojnę z Dilgarem. Wszyscy wiedzieli, że rzeczy stoją źle ? Dilgar wybijał planetę za planetą i Liga wręcz błagała o pomoc, ale nikt z załogi nie sądził, że Sojusz włączy się do tej walki. A raczej, że zostanie włączony. Podobno jednego z kapitanów za bardzo swędział palec na spuście i zniszczył parę okrętów Dilgaru. Aiien nie chciałaby być teraz na jego miejscu. Jak go nie powieszą za jaja, to ona zacznie wierzyć w cuda.
- Dwadzieścia sekund. - głos nawigatora przerwał ponure milczenie. Myśli o wojnie błyskawicznie wyparowały z głowy komandor Teer. Za dwadzieścia sekund mieli wyskoczyć do niezbadanego dotychczas przez ludzi układu. Podobno pustego. I podobno będącego, dawno temu, kolonią jakiejś potężnej cywilizacji która miała pecha i została rozgnieciona przez but historii.
- Dziesięć sekund.
Układ nie miał wrót skokowych, więc ich zadaniem było je założyć i wstępnie zbadać, a potem oddać w ręce IPX ? o ile będzie tego warty.
- Silniki skokowe naładowane... dwa, jeden... jesteśmy.
- Skok. - nakazał kapitan. Nakaz przejścia do rzeczywistej przestrzeni w nieznanym układzie był przywilejem dowódcy okrętu ? i niczyim innym. Aiien miała nadzieję, że kiedyś ona będzie mogła się nim poszczycić.
Potężny okręt zanurkował w pomarańczowy wir, stanowiący bramę między nadprzestrzenią a rzeczywistą przestrzenią. Załoga wstrzymała oddech, patrząc w mroczne oko wiru ? mimo nowoczesnych technologii, wielokrotnych kalkulacji, takie skoki zawsze były wielką niewiadomą. Mogli wpakować się choćby w jakiś przerośnięty kamyczek, co nie skończyłoby się wesoło.
Tym razem obyło się bez wypadków.
- Przeszliśmy.
- Skan systemu. Co my tu mamy?
Przez chwilę załoga w milczeniu czekała na raport oficera taktycznego. Wszyscy mieli nadzieję, że będzie tu coś ciekawego. Coś, co da im sławę, gdy wrócą do domu ? kiedyś.
- Kupa wraków w pobliżu czwartej planety... nie ma żadnych pól asteroidów aż do orbity siódmej planety... czwarta planeta ma ślady życia roślinnego, bogate.. nie mam nic co by świadczyło o pobycie zwierząt na planecie... ślady energii wśród wraków... wow!
- Co jest?
- Coś się zaczęło ruszać... tak, mam pozytywne odczyty energii.
- Co to jest?
- Nie wiem, ale jest szybkie... wzrost emisji!
Potężnym okrętem szarpnęło. Po chwili jeszcze raz i nagle przez moment na monitorze pojawił się ślad niebieskiego okrętu ? na ułamek sekundy, zanim zniknął.
- Atakują nas! Dziobowe 2 i 3 zniszczone. Ten skur... mam następne dwa ślady ruchu!
- Aktywować sieć obronną. Namierzyć ich i otworzyć ogień! - nakazała Aiien trzymając się kurczowo fotela, gdy kolejne trafienia wstrząsały okrętem. Na ich szczęście, zniszczenie takiego olbrzyma jak Explorer, mimo braku ochrony czy grubego pancerza, nie było łatwe.
- Odcięli nam silniki!
- Nie mogę ich namierzyć. Gdyby nie te dziwaczne emisje napędu i uzbrojenia nie wiedzielibyśmy, że w ogóle tu są!
- Strzelaj w ich kierunku, może uda się trafić.
USS Rogue, ten sam czas
- Sir. Dwie sekundy do przejścia. - zameldował oficer nawigacyjny okrętu. USS Rogue miał być pierwszym okrętem Federacji, jaki przeleci przez ten korytarz i pierwszym, który znajdzie się tak daleko ? w kwadrancie Delta.
- Trzymać się mocno. - parsknął Styczyński i mimowolnie sam mocno chwycił oparcia swojego fotela. Sondy z Bajkonura meldowały o bezproblemowym przejściu przez korytarz, ale 2 metrowa sonda to nie paruset metrowy krążownik.
Mimo obaw, przejście było bezproblemowe i gdy tunel wypluł okręt, załoga natychmiast ruszyła do pracy. Według załogi Bajkonura, tą stronę korytarza zamieszkiwały raczej agresywnie nastawione istoty które nie życzyły sobie, żeby obcy zwędrowali się po ich podwórku. Nie, żeby ktoś się dziwił ? nikt nie lubił. Co dziwiło załogę, tak Rogue, jak i Bajkonura, były rozkazy Styczyńskiego nakazujące przekroczyć korytarz. Nie było to najłatwiejsze ? wymagało przerobienia emiterów pól osłonnych i ich emiterów oraz sporych wydatków energetycznych na otwarcie korytarza. Gdyby nie eksplozja na drugim końcu która otworzyła korytarz, pewnie nikt nigdy by się nie dowiedział, że to draństwo tu siedzi ? pod samym nosem Federacji.
- Sir, potwierdzam dane z sond. Zamieszkana czwarta planeta, rozległa sieć satelitów, najprawdopodobniej uzbrojonych, wokół planety. Duża liczba okrętów wokół planety.
- Jakaś reakcja na nasze przybycie?
- Na razie żadna. Zupełnie jakby nas nie widzieli. Może to, co meldowały sondy to była część jakieś wojny?
- Maskara stu okrętów przez niecałe trzydzieści? Atakujący musiałby być idiotą, żeby atakować przy takiej przewadze technologicznej drugiej strony.
- Co robimy? - zapytał pierwszy oficer. Nie uśmiechało mu się siedzenie w środku ewentualnego terenu wojny. A jeszcze mniej w środku terenu rasy która atakowała wszystko co obce. Taka ksenofobia nie była niczym nieznanym w ich części galaktyki. Tholianie byli najlepszym tego przykładem.
- Skan pełno zakresowy całego systemu. - spokojnie nakazał Styczyński, chociaż wszystko się w nim gotowało.
- Sir?
- Słyszałeś, naukowy.
- Aye, sir. - oficer naukowy niechętnie pochylił się nad swoimi instrumentami.
- Sto dwadzieścia siedem platform obronnych wokół planety, drugie tyle w pasie asteroidów w pobliży ósmej planety. Osiemdziesiąt okrętów różnych rozmiarów wokół planety, największy ma półtora kilometra. Stanowią połączenie technologii z żywą tkanką.
- Cybernetyczne okręty? - przerwał raport pierwszy.
- Zgadza się. Co prawda znamy rasy stosujące biotechnologię w konstruowaniu okrętów, jednak są to zazwyczaj albo organiczne okręty, ale tylko biologiczne części jak pancerze. Cyborgizacja okrętów ? tego jeszcze nie było, sir.
- Człowiek uczy się nowych rzeczy na każdym kroku. Coś jeszcze, Vic?
- Tak, na obrzeżu układu wykrywam cztery cyborgi i jeden, bardzo duży okręt. Innej konstrukcji niż okręty tubylców. I diablo przerośnięty.
- Przerośnięty?
- Około sześciu kilometrów długości... mam odczyty emisji energetycznych, diablo silnych. Te okręty ze sobą walczą.
- No i pięknie. Sternik, warp 1.2, kurs na tego behemota. Może zapobiegniemy choćby tej tragedii. Łączność, spróbujcie wywołać te okręty.
- Aye, sir.
Excelsior zawrócił i przyspieszył powoli, po parunastu sekundach wchodząc w warp. Na całym okręcie zawyły syreny alarmowe. Co prawda kapitan nie miał zamiaru rozpoczynać walki jeżeli nie będzie musiał, ale po tym, co zobaczył i po tym co widział teraz, miał wielką szansę na to, że wcale nie będzie do tego zmuszony.
- Sir, dwie minuty od celu.
- Łączność?
- Nic, sir. Nie mamy łączności ani z jednym okrętem, ani z drugim.
- Próbowaliście innych sposobów niż radio podprzestrzenne?
- Tak sir. Wszystkiego poza standardowym radiem EM i resztą podświetlnych metod, ale na to jesteśmy za daleko.
- Jak tylko wyjdziemy z warp, próbuj. Sternik, granica zasięgu fazerów od tego dużego. Taktyczny?
- Ten duży strzela wysokoenergetyczną plazmą, a te małe skupionymi wiązkami neutronów. Jeszcze czegoś takiego nie widziałem.
- To znaczy?
- To draństwo ma średnice dwóch, trzech neutronów i wystarczającą energię aby zapoczątkować reakcję rozszczepienia w duranium. Ten duży jest po prostu krojony na kawałki.
- Zagrożenie dla nas?
- Minimalne. O ile w ogóle jakieś. Przy tak małej średnicy pewnie deflektory wystarczą do odchylenia wiązki, jak nie to pola pochłoną energię uderzenia bez problemu. To broń do krojenia grubych pancerzy, nie do walki z polami.
- Może mają coś i na pola. Uważaj na nich.
- Minuta trzydzieści.
- Sir, nie zdążymy. W tym tempie, ten okręt będzie wrakiem gdy tam dotrzemy.
- Przyspieszyć do warp 7.
Excelsior przyspieszył i zostawiając za sobą długą smugę zaburzeń podprzestrzennych pomknął przez układ słoneczny. Styczyński słyszał, że Federacja ma zakazać lotów z nadświetlnymi w układach słonecznych i zacząć budować tańsze wersje deflektorów. Podobnych do tych, jakich używają pozostałe rasy. Flota schodzi na...
- Wychodzę z warp.
- Wywołuje ich... wszystkie znane języki, wszystkie znane częstotliwości... mam, radio EM, 125 Thz. To ten duży... wygląda na sygnał automatyczny, według translatorów są okrętem badawczym i przylecieli tu badać... proszą cyborgi o odstąpienie... i o pomoc wszystkich w okolicy. Wykrywam małe zaburzenie podprzestrzenne wokół źródła sygnałów, ale nie mogę go zidentyfikować.
- No, ładne radyjko. Nadajcie do maszynek, że prosimy o możliwość mediacji i zażegnania konfliktu.
- Aye, chyba nie mają...
- Sir, dwa okręty kierują się na nas... strzelają!
Dwie zielone wiązki uderzyły w kadłub Rogue. A raczej uderzyłyby, gdyby nie chroniące go pole osłonne. Cały kadłub w okamgnieniu pokrył się wyładowaniami, gdy sieć energetyczna próbowała rozprowadzić energię trafienia. Co nie było problemem. Nieduża prędkość obcej broni oraz praktycznie zerowa ilość energii podprzestrzennej przenoszonej przez wiązkę tylko to ułatwiła i wyładowania zniknęły po niecałej sekundzie. Jednak uderzenie przez broń cząsteczkową o tak dużym zagęszczeniu neutronów była generowały większy stres, niż nieprzygotowane na to systemy inercyjne były w stanie zneutralizować. Potężna maszyna zatoczyła się niczym pijany człowiek. Kolejne ciosy tylko dalej odpychały maszynę. Załoga, bezpieczna przed ciosami wrogiej broni, była niczym zamknięta w puszce kopanej przez olbrzyma.
- Co... to.... jest! - zapytał dowódca kurczowo trzymający się podstawy fotela, żeby nie powędrować śladem swojego oficera naukowego, który rozbił sobie głowę o drzwi do windy i teraz latał jak szmaciana lalka po całym mostku.
- Inercja nie wyrabia! - odpowiedział krzykiem oficer taktyczny próbujący dostać się do swojej konsoli. Odpowiedzieć ogniem i zniszczyć te małe, namolne...
- Zostaw to. - Pierwszy oficer, rozpłaszczony na głównym ekranie i trzymający się jakiegoś wystającego kawałka kadłuba, miał inny pomysł. - Systemy inercyjne. Zwiększ moc inaczej nas wykończą nie ruszając okrętu.
- On ma racje, zostaw to i podkręć inercje!
- Aye... aye... o rzesz... - Kolejne trafienia przerzuciły okręt z jednej burty na drugą. Oficer taktyczny wylądował tam gdzie chciał ? na konsoli naukowej. To był jedyny plus, bo te trafienia kosztowały okręt oficera naukowego który z obrzydliwym chrupnięciem złamał sobie kark uderzając z barierkę. Oficer taktyczny połamał sobie obie nogi, ale w końcu mógł zwiększyć moc systemów tłumiących inercję. Następne ciosy, mimo iż nadal wstrząsały okrętem niewspółmiernie do efektów jakie odnosiły, były już dość znośne.
- Alarm medyczny na mostku. - rzucił kapitan gdy tylko dał radę wstać i uruchomić komunikator.
- I pewnie wszędzie indziej. - dodał pierwszy sarkastycznie, zbierając się z podłogi. Gdy zobaczył wystającą z nogawki taktycznego spodni kość, podbiegł do niego i zabrał się za opatrywanie rany. Kapitan podszedł do martwego oficera naukowego i twarz wykrzywił mu grymas wściekłości. Przeszedł do konsoli taktycznej i namierzył atakujący ich okręty. Obce jednostki były diabelnie zwrotne, ale nie stanowiły zagrożenia. Narazie. Sygnalizatory stresu kadłuba oscylowały na końcu skali. Każde trafienie wywierało na systemy inercyjne stres którego neutralizacja zabierała coraz więcej mocy.
- Czas z tym skończyć. - spokojnie powiedział i nacisnął przycisk 'Ognia'.
Czerwone impulsy szybkimi seriami pomknęły w stronę okrętów przeciwnika. W przeciwieństwie do broni neutronowej ich energia kinetyczna była prawie zerowa. Co nie zmniejszało ich zabójczych zdolności. Każde trafienie egzotyczną materią sprawiało, że fragmenty trafionego kadłuba po prostu znikały, otwierając czerwonym pociskom drogę do wnętrza celu. Okręty obcych przemknęły wzdłuż burty Rogue, znaczone eksplozjami trafień z fazerów.
Taka odpowiedź zwróciła uwagę dwóch pozostałych jednostek. Styczyński skrzywił się. Nie wiedział jak 'ratowany' przez nich okręt wytrzyma bliską eksplozję torpedy fotonowej więc wolał nie ryzykować. Ale były inne sposoby.
- Sternik, wchodzimy w warp. Warp 1, manewry bojowe. Zero uników, utrzymaj cele w zasięgu fazerów.
- Aye, sir.
EAS Youth America, ten sam czas
Aiien podniosła się z podłogi na którą rzucił ją wstrząs po ostatnim trafieniu. Odkąd na Explorerach zaczęto stosować sekcje rotacyjne, pasy bezpieczeństwa poszły w zapomnienie. Co akurat nie było najlepszym pomysłem. Otarła ściekającą jej na oczy krew i rozejrzała się szybko. Sądząc z widoków rodem z rzeźni jaki się dookoła niej roztaczały, miała raczej sporo szczęścia, że przeżyła. Oprócz niej na przytomnego wyglądał jeszcze jeden oficer.
- Hej, Josh, żyjesz?
- Jeszcze. - odpowiedział jej przytłumiony głos. - Coś mi blokuje nogi. W ogóle ich nie czuje.
- Możesz dostać się do sensorów?
- Aha... już. Nic. Moment, ślady energii oddalają się. Najwidoczniej te diabły znalazły sobie ciekawszy cel niż my.
- Bogu niech będą dzięki. A co to za jeden ten inny?
- Nie wiem. Mam tylko odczyt broni tych diabłów i krótkie skoki energii gdzieś pomiędzy nimi, ale na sensorach nie ma żadnego innego okrętu.
- Na wiwat nie strzelają. Jeszcze żyjemy. - mruknęła komandor i przepchnęła się przez zwały złomu do konsoli nawigatora. Odsunęła zmiażdżone do połowy ciało i wcisnęła parę przycisków na pulpicie. Odpowiedziała jej martwa cisza.
- Szlag! - wrzasnęła i uderzyła w pulpit sterowniczy. Silniki, ani jonowe ani napęd skokowy, nie działały. Po chwili przypomniała sobie meldunek o odcięciu im sekcji napędowej przez tych obcych. Spróbowała się z kimś połączyć, ale najwidoczniej systemy komunikacyjne też nie działały.
- Przynajmniej żyjemy. Josh, jak tam?
- Nijak. Mógłby mnie ktoś spod tego złomu wyciągnąć.
- Niedługo dotrą tu brygady ratunkowe. Jak tam sensory?
- Działają, chociaż nie wiem jakim cudem.
- Sekcja dziobowa ma własne zasilanie. - wyjaśniła Aiien i usiadła na podłodze. Objęła głowę rękoma i z całych sił starała się nie rozpłakać. Nie chciała zabierać nadziei Joshowi, ale wyglądało na to, że okręt jest martwy. I że szanse na to, że ktokolwiek im pomoże, są raczej znikome. No chyba, że jakimś cudem Siły Ziemskie odebrały ich wezwanie i wyślą pomoc. Co było mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę jak daleko od sieci nawigacyjnej byli.
Pozostawało czekać na cud, a biorąc pod uwagę, że tubylcy najwyraźniej atakowali wszystko co się rusza, a co nie jest ich, szanse na
- Ma'am, coś nowego pojawiło się tuż obok naszej burtyyyyy....
Raport zmienił się w krzyk, do którego dołączyła Aiien gdy poczuli dziwaczne mrowienie, a świat zaczął znikać, zasłaniany przez błękitną mgiełkę...
Gdzieś w czasie
Przetransportowanie załogi EAS Youth America na pokład USS Rogue stanowiło jeden nieskończonej ilości punktów zwrotnych w historii. W przeciwieństwie do większości tych punktów, ten obejmował nie tylko przyszłość, ale także przeszłość. I to w dwóch uniwersach. Podprzestrzeń podzieliła się na nieskończoną liczbę nowych warstw, generując nowe uniwersa i nowe linie czasowe właściwe jednemu z wyborów podjętych przez załogi obu okrętów. W jednej z nich nieświadomi zaburzeń, jakie spowodowali, załogi okrętów Sojuszu Ziemskiego i Federacji rozmawiali ze sobą, podejmowali decyzje co do dalszych losów i pierwszego kontaktu a potem szli w przyszłość.
Inna, stworzona jako wariacja powyższej była tak różna od oryginału, iż nikt nie powiedziałby, że obie rzeczywistości są w sumie jednym i tym samym.
Kontakt dwóch okrętów zmienił ich przyszłość, a ponieważ od tej przyszłości zależała przeszłość ? zmienił i ją. Jedna rzeczywistość, ta która nie odczuła zmian, miała być 'generatorem' zmian w drugiej.
Druga...
Bardzo dobre. Ale mam kilka uwag.1. Jaką moc ma broń w uni B5 by odrzucać EXC siłą bezwładności niczym zabawkę do tyłu ? Przecież to jest chyba broń DET a nie NDF.2. Podobała mi się walka z B'relami 🙂 , ale po co zabawa w warp strifing ? EXC mógłby strzelać niczym latająca platforma obronna. Nie przeceniasz mocy klingońskich dizruptorów ?3. Te przejście jest to kwadrantu delta czy tylko załoga Rogue tak myśli ?
1. Jaką moc ma broń w uni B5 by odrzucać EXC siłą bezwładności niczym zabawkę do tyłu ? Przecież to jest chyba broń DET a nie NDF.
Broń ST ma relatywnie niską moc, tylko dzięki nadzwyczajnym własnościom powodują tak duże zniszczenia. Broń B5, szczególnie broń młodych ras, takich jak ludzie czy Narn działa na takiej samej zasadzie jak współczesne uzbrojenie - brutalna siła albo przepala (broń plazmowa), albo tnie i topi (lasery), albo rozrywa (broń cząsteczkowa). Do tego trzeba gigantycznej siły. Broń oparta o efekty Trekowe (NDF - nie cierpie tego skrótu) może mieć pare kilowatów mocy a dawać wyniki rzędu miliardów terawatów. Broń B5 musi mieć moc tych milionów terawatów.
Pierwsze Cywilizacje i niektóre młodsze rasy nie potrzebują tego - korzystają z różnych 'technoblablastycznych' efektów jak broń Trekowa. Ale większość jednak używa prostej broni.
2. Podobała mi się walka z B'relami smile.gif , ale po co zabawa w warp strifing ? EXC mógłby strzelać niczym latająca platforma obronna. Nie przeceniasz mocy klingońskich dizruptorów?
3 B'rele, czy raczej ich wersja z alternatywnego uniwersum - K'Vort, były w stanie zagrozić klasie Galaxy. 2 z nich w zupełności wystarczyłyby do pokonania Excelsiora, nawet jeden miałby spore szanse biorąc pod uwagę zwrotność okrętów KSO (chociaż akurat B'rele nią nie grzeszą).
I nie sądzę żebym przeceniał moc ich broni. 2 działa muszą im zrekompensować moc ognia parunastu a często parudziesięciu fazerów i wielu wyrzutni torped na okrętach Federacji.
3. Te przejście jest to kwadrantu delta czy tylko załoga Rogue tak myśli ?
Odmawiam odpowiedzi na to pytanie.
Czyli broń z treka ma małą moc ale energia którą dostarcza działa jak energia wiązania na poziomie atomu i niżej -> stąd taka efektywność ?
Wg TNG:TM broń ST (fazery w każdym bądź razie) przenoszą materię do innego wymiaru. Jakim cudem przenoszenie do innego wymiaru może zadziałać jako podgrzewarka etc to nie wiem. Faktem jest że w zasadzie nie ma efektow ubocznych 'znikania' materii, czasem dywan sie osmali. A gdyby zdezintegrować czlowieka (zamienić materie w energie) to by wysadzilo w pizz..... ten tego caly okret. 😀
Na razie interesująco się rozwija. Czekam na porządną jatkę (u mniepowoli dokańcza się jatka w Black Cluster 🙂 ).
Nie uważam, żeby zakaz jego używania to była słabość, szczególnie, że maskowanie, jak było widać w DS9 poza akcjami specjalnymi i szpiegostwem nie na wiele się przydaje.
Z tym nie mogę się zgodzić. Maskowanie to ogromna przewaga. Tylko nie jest widowiskowa i dlatego tak rzadko pokazaywana jest w treku. Pomyśl jak wyglądałaby pierwsza bitwa o DS9 gdyby z tyłu pojawiło się z 30 klingońskich statków? Tam gdzie odlatywały uszkodzone statki Dominium. Mając maskowanie zawsze zadajesz pierwszy cios i martisz się tylko czy przeciwnik przeżył.
I.Thorne zgadzam się co do tego że masowanie to duża przewaga. Jednak odnosi sie to tylko do dzialań tuż przed bitw. W samej bitwie używanie maskowania jest tylko przeszkoadą. Dopiero maskowanie z Scimitara stało się użyteczne w bitwie.Parafrazujac stare powiedzonko; "Logistyko to matka bitew" i do tego maskowanie nadaje sie idealnie. 😀
A nie można po oddaniu salwy ponownie się zamskowć? I podejść do kolejnego skrytego ataku? Taka taktyka to idealna dla małych jednostek przeciwko ogromnym i mało zwrotnym kolosom bo one nie uciekna przed torpedami.
Thorne przy osłonach na pełnej automatyce nic ci to nie da. A taki kolos jak wystrzeli serię torped -> zaprogramowanych na zapalniki zbliżeniowe + fazery i po tobie. Chyba , że masz b. dobre systemy walki elektronicznej i zwrotność -> Def i Regency. 😀
Bez obrazy panowie, ale źle patrzycie na problem. Przy maskowaniu jest czas i pobór energii. Zanim okręt wyłączy maskowanie mija co najmniej 3 sekundy. Przez ten czas energia z systemów maskowania przekierowywana jest do osłon i uzbrojenia. Póki proces sienie skończy okręt nie strzeli. Te same 3 sekudy pozwalają atakowanemu pierwszemu strzelić i trafić w nieosłonięty okręt.
Corvus ja miałem na myśli automatykę okrętu atakowanego a nie atakującego. To co napisałeś jest raczej oczywiste. 😉