Forum Fandom Sesje RPG, PBF i inne PBEM - Sojusznicy Archiwum USS Excelsior Dziennik osobisty - lt. cmdr. Thomas Kovalsky

Dziennik osobisty - lt. cmdr. Thomas Kovalsky

Viewing 4 posts - 1 through 4 (of 4 total)
  • Author
    Posts
  • Domko
    Participant
    #2350

    Dziennik osobisty, kom. por. Thomas Kovalsky, 31.06.2386, USS Fiscus

    Wstałem wcześniej niż zwykle. Wiedziałem, że dziś jest ten dzień. Dzień, w którym miałem zostać przeniesiony na nowy statek jako główny inżynier. Wiązało się to jednocześnie z awansem do stopnia komandora porucznika.

    Spojrzałem na drugą stronę swojego łóżka. Lena spała.

    To była nasza pożegnalna noc. Wiedziała o tym doskonale, jednak nie dała po sobie tego poznać. Zachowywała się tak, jak zwykle - była pełna energii, roześmiana...

    Jeszcze kilka lat temu wybrałbym ją rzucając karierę. Teraz byłem jednak innym człowiekiem. Nie mogłem odrzucić propozycji awansu i przeniesienia - gdybym tak zrobił, mógłbym zapomnieć o dalszym rozwoju w Gwiezdnej Flocie. Od czasu, gdy ją opuściłem na własne życzenie i po moich zatargach z kapitanami Devonem i Picardem, dostawałem zdecydowanie mniej korzystnych propozycji. Nie mogłem pozwolić na zatrzymanie się na drodze swojej kariery. Stała się dla mnie priorytetem.

    Pochyliłem się na Leną. Wyglądała na zmęczoną. Z pewnością była wyczerpana po ostatniej wachcie. Pisanie raportów o stanie taktycznym okrętu nie było prostym zadaniem.

    Postanowiłem jej nie budzić.

    Wstałem po cichu i szybko ubrałem się w mundur. Spojrzałem w lustro. Nity komandora porucznika pasowały do mnie. Miałem kilka wątpliwości związanych z faktem przewodniczenia grupie inżynierów, ale wiedziałem, że prędzej czy później dam sobie radę. Technika zawsze była moją mocną stroną.

    Otworzyłem swój bagaż. Szybko sprawdziłem, czy wszystko zabrałem.

    - Mostek do Kovalskiego - przerwał mi głos z komunikatora.

    - Słucham - odparłem, obserwując jak Lena powoli zaczęła się dobudzać na dźwięk komunikatora.

    - Kapitan chce się z panem widzieć.

    - Zrozumiałem, zaraz będę.

    Zamknąłem torbę. Tymczasem Lena podniosła się powoli i usiadła na brzegu łóżka. Spojrzała na mnie swoimi błękitnymi oczami.

    - Już wyjeżdżasz - spytała z lekką nutą niepokoju w głosie. Skinąłem potakująco głową. Siedzieliśmy tak chwilę patrząc na siebie.

    Po chwili podszedłem do niej i usiadłem obok. Wziąłem ją za rękę.

    - Lena, ja... - zacząłem, ale nie wiedziałem co powiedzieć. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.

    Po pewnym czasie wstałem. Próbowałem coś powiedzieć, lecz to ona pierwsza odparła:

    - Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze zobaczymy.

    Uśmiechnąłem się lekko. W całej tej sytuacji cieszyło mnie to, że nie miała do mnie pretensji.

    Zawiesiłem torbę przez ramię. Spojrzeliśmy sobie przez chwilę w oczy, a następnie szybko wyszedłem z pomieszczenia.

    Po kilku minutach dotarłem na pokład pierwszy i wszedłem do gabinetu kapitana.

    Theodor Barkov - dowódca tego okrętu - siedział za swoim biurkiem. Był to niemłody już mężczyzna pokryty siwizną. Znany był ze swej powagi w sprawach służbowych, lecz prywatnie był pogodnym człowiekiem, z którym można było kraść przysłowiowe konie.

    Kiedy wszedłem spojrzał na mnie i wskazał przeciwległy fotel. Usiadłem.

    - Komandorze - zaczął - Gratuluję awansu. Prom już czeka w doku. Zawiezie pana do Bazy Gwiezdnej 113, gdzie, według moich informacji, zadokował już Excelsior.

    Kapitan wyciągnął rękę po padda, który leżał na stole i wręczył mi go.

    - Oto informacje o załodze i samym statku. Radzę zapoznać się ze szczegółami technicznymi, jeśli chce pan być dobrym głównym inżynierem.

    Wziąłem padda do ręki, a on kontynuował:

    - Pańskim dowódcą będzie kapitan Styczyński. Miałem okazję go poznać osobiście i myślę, że będzie się wam dobrze współpracowało.

    Barkov wstał, więc uczyniłem to samo. Podał mi rękę mówiąc:

    - Powodzenia.

    Odwzajemniłem uścisk.

    - Odmaszerować - powiedział uśmiechając się. Skinąłem głową w podziękowaniu za te wspaniałe lata spędzone na pokładzie jego statku, po czym opuściłem gabinet.

    Po kilku minutach wszedłem do doku. Podszedł do mnie niewysoki mężczyzna w stopniu chorążego i zasalutował.

    - Chorąży Jonathan Bow, sir. Będę pilotował pański prom.

    - Spocznij - odpowiedziałem z lekkim uśmiechem. Sytuacja zaczynała mnie bawić. Od momentu, gdy wstałem, ludzie mi salutowali i gratulowali. To był szalony dzień.

    Zachowałem jednak powagę i ruszyłem za chorążym do wnętrza promu.

    Gdy znaleźliśmy się w środku, odłożyłem swój bagaż i usiadłem na miejscu pasażera. Po krótkiej chwili promem lekko zatrzęsło i ujrzałem jak powoli opuszczamy statek. Odwróciłem się.

    USS Fiscus klasy Intrepid prezentował się majestatycznie na tle gwiazd. Był to piękny statek, którego z pewnością będzie mi brak. Wiedziałem jednak, że bardziej niż za nim będę tęsknił za Leną.

    Domko
    Participant
    #24812

    Dziennik osobisty, kom. por. Thomas Kovalsky, 31.06.2386, prom

    Lot promem nie był zbyt ciekawy. Miałem do wyboru - wpatrywać się w gwiazdy, albo próbować rozmawiać z niemrawym pilotem, który umiał tylko mówić "tak jest, sir". Wybrałem to pierwsze.

    Wziąłem do ręki padda i zacząłem go studiować. Czytając, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że kapitan Barkov zażartował sobie ze mnie. Doskonale wiedział, że przeszedłem prawie dwumiesięczny kurs inżynieryjny dotyczący statków klasy Insignia, jakim niewątpliwie był Excelsior, a w przeglądanej bazie danych znajdowało się mnóstwo detali technicznych pisanych językiem prostym jak dla dziecka. Specyficzne poczucie humoru mojego byłego dowódcy było czasami zaskakujące.

    Ciekawszymi danymi okazały się informacje o załodze - przyjrzałem się szczególnie kadrze dowódczej. Z obowiązku zapoznałem się też z krótkimi notatkami na temat ważniejszych osób w maszynowni. Moim zastępcą miał zostać Wolkanin Senak - doświadczony inżynier pracujący od lat na statku Excelsior. Ciekawym faktem było to, że nie wybrano go na szefa maszynowni, lecz postawiono na mnie. Nie miałem jednak zamiaru pytać nikogo o powody takiej decyzji. Było mi to obojętne - najważniejszym faktem było zdobycie tej posady.

    Kolejną ciekawostką był fakt, że lekarzem pokładowym był hologram. Miałem już do czynienia z EMH Mark I na USS Fiscus, lecz ten z Excelsiora był ulepszonym modelem - aż o osiem klas. Postanowiłem bliżej zainteresować się tą sprawą szczególnie, że zaczęły mnie interesować technologie holograficzne.

    Pozostali członkowie załogi też byli dosyć nietypowi. Wystarczy wspomnieć szefową ochrony, którą miała być Zmienna.

    Odłożyłem padda. Moje myśli wróciły na pokład statku USS Fiscus. Czy zrobiłem dobrze opuszczając Lenę? Czy powinienem był przyjmować nowy przydział? Pogoń za karierą okazała się dla mnie ważniejsza niż miłość mojego życia. W takiej sytuacji trudno pozbyć się wątpliwości.

    Wiedziałem jednak, że kolejne dni dadzą mi odpowiedź na te pytania...

    Domko
    Participant
    #28074

    Dziennik osobisty, kom. por. Thomas Kovalsky, 31.06.2386, Baza Gwiezdna 113

    Po kilku godzinach nudnego lotu nasz prom zadokował w Bazie Gwiezdnej 113. Gdy procedura została zakończona wziąłem szybko swój bagaż, pożegnałem się chłodno z pilotem krótkim "do widzenia" i wszedłem na pokład stacji.

    Jak można się było spodziewać, panował na niej duży ruch. Od razu rzucało się w oczy, że to stacja Gwiezdnej Floty, ponieważ prawie każdy nosił charakterystyczny mundur, a na ścianach roiło się od paneli z systemem LCARS.

    Zawiesiłem torbę przez ramię i ruszyłem przed siebie. Po przebyciu kilku kroków zrozumiałem jednak, że nie wiem, gdzie znajduje się dok, w którym powinien przebywać mój nowy statek.

    Podszedłem do najbliższej konsoli.

    - Komputer - odezwałem się, a gdy usłyszałem charakterystyczne piknięcie kontynuowałem - Czy statek USS Excelsior-C juz zadokował?

    - Potwierdzam.

    - Mapa.

    Na panelu został wyświetlony plan z aktualnym położeniem statku. Szybko zlokalizowałem miejsce dokowania statków kosmicznych, które znajdowało się niedaleko mojej aktualnej pozycji. Miałem więc do przebycia krótką drogę. Uśmiechnąłem się i ruszyłem przed siebie.

    Kiedy szedłem korytarzem stacji trzymając torbę ze swoimi rzeczami na ramieniu, z komunikatora odezwał się głos informujący mnie, że kapitan statku Excelsior chce mnie widzieć.

    "To dobrze. I tak tam miałem wpaść" - pomyślałem. Jednocześnie zaczęły mnie nachodzić wątpliwości co do nowego dowódcy. Pamiętałem jeszcze swoje zatargi z kapitanami na USS Rutledge i USS Enterprise. Liczyłem jednak na to, że kapitan Barkov, z którym doskonale się rozumiałem, nie mylił się co do kapitana Styczyńskiego i współpraca z nim będzie się układała.

    Wszedłem na pomost łączący statek z dokiem w bazie. Przez przezroczyste aluminium dostrzegłem ogrom statku. Wyglądał inaczej niż jednostki, na których do tej pory służyłem, ale sprawiał wrażenie solidnej konstrukcji.

    Poczułem przypływ adrenaliny. Wiedziałem, że ta służba to szansa zapoznania sie z najnowszymi technologiami Federacji. W końcu klasa Insignia była jedną z najbardziej zaawansowanych w Gwiezdnej Flocie.

    Uśmiechnąłem się i ruszyłem przed siebie. Wszedłem na pokład i rozpocząłem przygodę swojego życia...

    Domko
    Participant
    #28685

    Dziennik osobisty, kom. por. Thomas Kovalsky, 31.06.2386, USS Excelsior-C

    Szybkim krokiem wszedłem na pokład statku i udałem się prosto do gabinetu kapitana.

    Po chwili stanąłem przed drzwiami. Wziąłem głęboki oddech. Pierwsze rozmowy z dowódcami zawsze mnie napawały obawami - czasami uzasadnionymi.

    Pełen wątpliwości, wcisnąłem przycisk dzwonka.

    - Wejść - usłyszałem głos z wnętrza pomieszczenia i wszedłem do środka.

    W niewielkim gabinecie siedział kapitan. Był to mężczyzna mojego wzrostu z rozpuszczonymi włosami. Przypomniałem sobie, że regulamin Gwiezdnej Floty zabrania noszenia tego typu fryzury, ale postanowiłem nie odzywać się w tej sprawie.

    Kapitan Styczyński wstał i wyciągnął do mnie rękę.

    - Komandor Kovalsky, jak mniemam? - zapytał, lecz zanim odpowiedziałem, dodał:

    - Witam na pokładzie. Niech pan siada.

    Usiadłem naprzeciwko niego. Kapitan spokojnie spoczął również na swoim miejscu. Wziął do ręki leżącego przed nim padda i zaczął przeglądać jego zawartość.

    - Nie mam zbyt wielu danych na pański temat - zaczął - Raczej suche fakty. Mówią niewiele o panu, a chciałbym dowiedzieć się więcej.

    Kapitan na chwilę przerwał. Po chwili podniósł oczy znad padda.

    - No i jeszcze jedno - dodał - Ponieważ załoga jest już na pokładzie, w ciągu 24 godzin startujemy. Dlatego chciałbym, żeby przetestował pan przed wylotem nowe moduły bojowe. Nie chcę żeby znów eksplodowały nam w twarz jak będa potrzebne.

    Kapitan uśmiechnął się lekko.

    - Ale to potem - dodał - Na razie niech pan opowiada o służbie na poprzednich okrętach.

    Zabrzmiało to dla mnie jak przesłuchanie, choć kapitan lekko uśmiechał się rozmawiając ze mną. Zacząłem sie zastanawiać czy opowiedzieć mu o moich konfliktach z dowódcą USS Rutledge czy o niesnaskach z kapitanem Picardem.

    Chrząknąłem niepewnie. "Może powinienem skłamać" - pomyślałem, ale rozsądek mowił mi, że wszystko to już ma w aktach. "Więc dlaczego mnie o to pyta?". Nie znałem odpowiedzi.

    - Moja służba w Gwiezdnej Flocie - zacząłem mówić do kapitana Styczyńskiego - rozpoczęła się w 2377 roku. Służyłem wtedy na USS Rutledge. To był dobry statek.

    Spojrzałem na kapitana, lecz on wyraźnie czekał na dalszy ciąg.

    - Potem przerwałem służbę, przemyślałem pewne sprawy i wróciłem do Floty. Były jeszcze statki Enterprise i Fiscus. A teraz mam nadzieję, że służba na USS Excelsior-C okaże się... - szukałem odpowiedniego słowa - ciekawa.

    Uśmiechnąłem się i spojrzalem na reakcję kapitana. Milczał przez chwilę przyglądając mi się uważnie, po czym zmarszczył lekko brwi.

    - Chińskie przekleństwo brzmi: obyś żyl w ciekawych czasach. Niech pan uważa, komandorze, czego pan sobie życzy - kapitan skinął głową z lekką dezaprobatą - Mam nadzieję, że znajdzie pan na tym okręcie to, czego pan szukał. I że przy moim następnym spotkaniu z Jean-Luc'iem pańskie imię będzie brzmiało wyłącznie w dobrym kontekście. Odmaszerować.

    Wstałem z fotela i opuściłem pomieszczenie.

    Byłem lekko zdenerwowany. Moje niesnaski z dowódcami poprzednich okrętów były opisane w aktach. "Mogłem to przewidzieć" - pomyślałem.

    Przypomniałem sobie, że kapitan chce, abym dokonał przeglądu uzbrojenia. Postanowiłem jednak najpierw odłożyć bagaże do swojej kajuty. Jej numer i położenie znałem z padda, którego studiowałem zanim wszedłem na pokład. Dotarcie tam zajęło mi kilka minut.

    Gdy do niej wszedłem, rozpakowałem swoje bagaże i udałem się do maszynowni.

    Po pewnym czasie znalazłem się w maszynowni. Ujrzałem pokaźną grupę inżynierów pracujących przy reaktorze warp. Reszta pracowała przy rozmieszczonych niemal w całym pomieszczeniu konsolach.

    - Proszę o uwagę - powiedziałem głośno - Jestem komandor porucznik Thomas Kovalsky. Od dziś pełnię obowiązki głównego inżyniera. Mamy już pierwsze zadanie - przegląd uzbrojenia.

    Przerwałem. Obsada maszynowni patrzyła na mnie uważnie i zauważyłem, że słuchają tego, co mówię. Kierowanie tak dużą liczbą osób było dla mnie nowym doświadczeniem.

    - No to do roboty - powiedziałem i sam też zabrałem się do pracy.

    "Służba na tym statku będzie chyba jednak ciekawa" - pomyślałem i uśmiechnąłem się do swoich myśli.

Viewing 4 posts - 1 through 4 (of 4 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram