Forum › Fantastyka › Inne sci-fi i pozostałe gatunki › Bohdan Petecki
Założyłem poświęcony mu temat na ST.pl:
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=4336
Ale nie chwycił (nie zdążył chwycić?). Spróbuję z kontynuacją - jest okazja, 90 rocznica urodzin pisarza:
https://www.fahrenheit.net.pl/aktualnosci/90-rocznica-urodzin-bohdana-peteckiego/
BOHDAN PETECKI Operacja Wieczność
Przeczytałem. Bohater to niby super-hiper kosmonauta z stabilna psyche a motywy samobójcze się przewijają przez całą pozycję i są nużące.
Wątek buntu maszyn jest potraktowany trochę po macoszemu jednak.
Wątek bliźniaków tożsamościowych - wyraźnie wzdraga się Autor przed przyznaniem wprost, że kopia jest kopią i co mi po tym, że kopię wskrzeszą skoro ja zginę?
Rubin nie odpowiada wyraźnie lepszy.
wyraźnie wzdraga się Autor przed przyznaniem wprost, że kopia jest kopią i co mi po tym, że kopię wskrzeszą skoro ja zginę?
Bo to w sumie jest paradoks - niby kopia nie ja, ale jednak moje wspomnienia będą w niej żyć. A z drugiej strony - będąc kopią WIEM, że nie jestem oryginałem, ale pamięć mi mówi, że jestem jednak (która to świadomość i na mój odbiór moich własnych - i cudzych - kopii będzie wpływać).
Rubin /.../ wyraźnie lepszy.
"Rubin..." IMHO jest bardziej serio. W "Operacji..." Petecki, mam wrażenie, poszedł nieco w kierunku lemowskich grotesek (tych z nurtu o Tichym, ale z sieriozniejszej części tegoż nurtu), tylko za słabo to zaakcentował.
Właśnie odwrotnie jest. Operacja jest na serio i jest to dramat tragiczny. Dlatego tego nie trawię, te samobóje co parę stron są nużące mocno. Niechby już dawno na początku walnął bohater baranka o ścianę i by był spokój.
Nie odnoszę też wrażenia, że autor świadomie stawia czytelnikowi wspomniane paradoksy. Tak sobie radośnie pierniczy. To jest problem bliźniaka nietożsamościowego jednak. Ważny jest tu moment wydania. Po czym to wyszło.
Właśnie odwrotnie jest. Operacja jest na serio i jest to dramat tragiczny.
Nie wiem, zapamiętałem z lektury dawno temu, że trudno to traktować całkiem serio (ale może to kwestia awanturniczej konwencji dość typowej dla autora?)... Chyba sobie kiedyś odświeżę i sprawdzę...
Nie odnoszę też wrażenia, że autor świadomie stawia czytelnikowi wspomniane paradoksy. Tak sobie radośnie pierniczy.
Mam wrażenie (z jw.), że jednak celowo, tylko b. od niechcenia. To jednak inteligentny pisarz był, tylko lubiący tworzyć rewolwerówki.
(Zauważ, że dylematy z "Rubina..." są również podane mimochodem, prawie między wierszami.)
To jest problem bliźniaka nietożsamościowego jednak.
Ale mającego bagaż wspólnych wspomnień jednak. To bardziej Tom Riker niż - za przeproszeniem - Shinzon.
Ważny jest tu moment wydania. Po czym to wyszło.
W każdym razie w roku 1975.
W każdym razie w roku 1975.
To po Bżutach z podróży 23.
Małoodkrywcze.
I rewolwery takie średnie właśnie tu są. Takie jojczenie głownie. A przecież była okazja jak bohater spotyka kopię swej lubej....
To po Bżutach z podróży 23.
Mnie to bardziej pachniało ardryckimi rezerwami z "...czternastej" (i może już dlatego widziałem tam groteskę?).
Małoodkrywcze.
Prawda, acz i tak lata przed Zachodniakami (W.J. Williams bawił się podobnymi wątkami kopiowania w opowiadaniach “Solip:System” i “Erogenoscape" - po naszemu "Transfer erogenny" z lat '89 i 91; Varley - w "The Ophiuchi Hotline"/"Gorącej liniii z Wężownika" - wcześniej - w 1977 - jednak wciąż po Peteckim).
Kogga z Czarnego Słońca
Tu mamy koncepcję godną wampira kosmicznego. Wyobrażenie Peteckiego o różnego rodzaju gwiazdkach jest żałosne. Czarnych karłów jeszcze nie ma a stygnąca gwiazda to nie jest planeta po prostu. Co on tu nawywijał? Wygląda jakby naoglądał się jednak Star Treka. Ta nadprzestrzeń i czas podróży międzygwiezdnej..... Łał.
Jednak Solaris zrobił na nim wrażenie.
2. Przy takich możliwościach wiadomo, że ludzie przylecą tam i zrobią rozróbę. Sfera Dysona - ciekawe z czego?
Czepiasz się szczegółów - i słusznie, należy błędy wytykać, choć sam Lem uznał po latach walki, że SF nigdy się z nich nie wyleczy, trud zatem to syzyfowy - a pomijasz sedno tej powieści, aktualniejsze dziś, niż w chwili jej powstania (pisałem o nim tyle razy, że dziś tylko autolinkowania dokonam 😉 ):
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=2935&page=2#msg247673
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=3631&page=0#msg271089
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=1523&page=5#msg268992
Groźna to prognoza/ostrzeżenie, wciąż mogąca się zmaterializować. Więc poza kiksami jest tam i geniusz.
Czarnych karłów jeszcze nie ma
Skoro o nich mowa:
https://en.wikipedia.org/wiki/Black_dwarf
Przy czym warto pamiętać, że w chwili, gdy powieść powstawała, nie tylko wierzono w ich (aktualne) istnienie, ale i czynnie ich szukano (bez skutku, z przyczyn, które dziś znamy):
https://academic.oup.com/mnras/article/205/1/39P/1221919
I jeszcze a propos: świeży, przekrojowy (w dwu znaczeniach 😉 ) tekst o ewolucji gwiazd:
https://przekroj.pl/nauka/skurczone-olbrzymy-puchnace-karly-piotr-stankiewicz
stygnąca gwiazda to nie jest planeta po prostu. Co on tu nawywijał?
Gdyby zatrudnić p. Thorne'a*, niedawnego Noblistę zresztą, ex-konsultanta naukowego "Interstellaru", pewnie i tu znalazłby jaki - przyzerowo prawdopodobny - listek figowy, mogący robić za alibi 😉 .
No to niech chłopak ma plusa.
Kolejny dowód, że ludzie Peteckiego do dziś czytają...
https://statekglupcow.pl/2017/10/16/petecki-na-zyczenie-tylko-cisza-strefy-zerowe/
https://statekglupcow.pl/2017/10/28/petecki-na-zyczenie-rubin-przerywa-milczenie-ludzie-z-gwiazdy-feriego/