Forum › Fandom › Opowiadania › Cykle opowiadań › dział tymczasowy › AHM - Pierwszy krok - część 5
Tagi: Star Trek, AMH, Icheb, StyczyńskiPo chwili klęczeliśmy obaj w ambulatorium.Chakotay wstał i delikatnie, jakby była z porcelany, przeniósł Siedem na biołóżko.Uruchomiłem procedury diagnostyczne.- Hmm... - nie byłem pewien jak określić w inny sposób to, co widzę na ekranie.- Hmm... co? - Chakotay niecierpliwił się po drugiej stronie łóżka. - Co ma pan na myśli, Doktorze?- Sam nie wiem, jak to wytłumaczyć - powoli zaczynałem rozumieć, co się stało. - Aktywność neuronów Siedem wykracza poza wszelkie skale. Tak jakby ktoś albo coś zwiększyło potencjał jej mózgu o jakieś 300 do 400%! Może nastąpiło coś w rodzaju sprzężenia zwrotnego w trakcie połączenia - to by tłumaczyło destabilizację alkowy...- Co będzie z nią? - Pierwszy widząc, że spoglądam na niego z zaciekawieniem, puścił jej dłoń.- W tej chwili mogę powiedzieć jedno. Z odczytów wynika, że tak naprawdę nic jej się nie stało. Po prostu odebrała potężną dawkę informacji, która przeciążyła jej neuroimplanty.- Chwileczkę... To ciekawe... - mruknąłem. Chakotay obszedł łóżko i zaczął przyglądać się moim zabiegom. - Częstotliwość transmisji...- To niemożliwe - Pierwszy przejrzał wyniki odczytów.- Co takiego, komandorze?- Niech pan spojrzy jeszcze raz tutaj - wskazał na wykresy. - 50 megaquadów w kilka sekund?- To faktycznie dość nieprawdopodobne - zgodziłem się z jego opinią - ale niepokoi mnie coś innego...- Co takiego?- Częstotliwość nośna wygląda dość znajomo, nie uważa pan? - Spojrzałem na Chakotaya, zachęcając go do rozwiązania łamigłówki.- Trochę precyzyjniej, Doktorze - zaczynał się irytować Pierwszy. - Być może pan jest w stanie przypomnieć sobie wszystkie pasma odebranych przekazów, ale ja nie!- Unimatrix 0, królowa Borg... Brzmi znajomo? - starałem się wciąż naprowadzić go na właściwy tor.- Co takiego?! Twierdzisz, że próbowała się skontaktować z Siedem ponownie?!- Nie inaczej, komandorze. Pytanie tylko, co chciała tym razem przez to osiągnąć? - wyjaśniłem już do końca, bez owijania w bawełnę. - Przecież nie stanowimy zagrożenia dla jej planów czy egzystencji...- Chakotay do Janeway!- Tu Janeway.- Kapitanie, nie wiem, co o tym myśleć, ale wygląda na to, że Jej Wysokość postanowiła do nas zadzwonić.- Jej Wysokość? Masz na myśli kolektyw?- Dokładnie. Do tej pory Siedem nie odzyskała przytomności, więc niewiele możemy powiedzieć o charakterze transmisji.- Informuj mnie na bieżąco. Janeway, koniec.Chakotay spojrzał w kierunku sekcji chirurgicznej, słysząc ciche westchnięcie.Natychmiast uaktywniłem trikoder i skierowałem skaner w jej stronę.Siedem otworzyła oczy. Zamrugała gwałtownie, po czym chwyciła się za głowę z grymasem bólu.- To światło... Cisza... - wymamrotała. - Nie chcę...- Komputer, obniż natężenie oświetlenia o trzy stopnie.Usiadła na łóżku rozglądając się wokół. - Dlaczego jestem w ambulatorium?- Miałaś wypadek - starałem się wytłumaczyć. - Awaria alkowy spowodowała mały wybuch i w efekcie tego stałaś się moim przymusowym gościem.- Muszę dostać się na mostek.- Siedem?- Natychmiast! Mam ważne informacje, które pomogą nam pokonać Hirogenów!Spojrzałem na Chakotaya. Nie był specjalnie zaskoczony zachowaniem Siedem. Zresztą, jej maniery i problemy z przystosowaniem do życia w zamkniętej, okrętowej społeczności wszystkim nam dały się we znaki.- Zgoda - powiedział. - Weź doktora ze sobą, tak na wszelki wypadek.Siedem kiwnęła głową i wyszła z ambulatorium. Ledwo zdążyłem chwycić mój emiter i pobiec za nią.- Siedem - dopadłem windy zdyszany (drobna, aczkolwiek pracochłonna modyfikacja mojego programu!) - gdzie się pali?Spojrzała na mnie obojętnie jak student medycyny na preparowaną żabę.- Nigdzie się nie pali. Chcę dostać się jak najszybciej na mostek!Weszliśmy do windy.- Siedem, wszystko w porządku?- Tak - rzuciła krótko, po czym dodała: - Pokład 1, mostek.Drzwi po chwili otworzyły się i wyszliśmy z windy.- Hej, Siedem - zawołał Harry na nasz widok. - Jak się czujesz?- Świetnie...Kapitan podeszła do nas.- Nie spodziewałam się Ciebie tutaj tak szybko.- Muszę pomoc w neutralizacji Hirogenów. Mam informacje, które pomogą nam się ich pozbyć, ale potrzebuję pełnego dostępu do stanowiska taktycznego.- Do dzieła - uśmiechnęła się kapitan odprowadzając Siedem wzrokiem.Tuvok odsunął się na bok i stanął koło mnie.Obaj z zaskoczeniem obserwowaliśmy, jak Siedem robi coś, czego nie robiła nigdy dotąd.Zamiast normalnie obsługiwać konsolę, uniosła ramię i wstrzeliła iniektory prosto w panel.- Osłony zmieniają modulację, deflektor aktywowany, emituje spolaryzowaną wiązkę tachionową - meldował Harry ze swojego stanowiska.Konsola Harry'ego zapiszczała gwałtownie. On sam wyglądał, jakby nie mógł uwierzyć w to, co widzi na odczytach:- Kanał transwarp... 400 tysięcy kilometrów od nas... Nie mogę powiedzieć dokładnie ilu, ale wygląda na to, że mamy gości.- Tom - kapitan zerwała się z fotela - zabierz nas stąd!- Nie mogę - Paris nerwowo miotał się od panelu do panelu. - Napęd warp nie działa. Nie wiem dlaczego.- Ja znam odpowiedź - B'Elanna odwróciła się w kierunku stanowiska taktycznego. - To jej wina. Modyfikacje, jakie wprowadziła, uniemożliwiają wygenerowanie stabilnego pola.Hirogeni przerwali ostrzał. Ich okręty zmieniły kurs i ponownie ustawiły się w formację atakującą. Tym razem skierowali się w kierunku wylotu kanału... Niepotrzebnie...Dwa sześciany taktyczne wyskoczyły z transwarp i rozpoczęły ostrzał jednostek Hirogenów.Po kilkunastu sekundach było po wszystkim.Janeway opadła na fotel... Dwa sześciany... Brak napędu warp... Nie mają żadnych szans...- Siedem... Dlaczego? - personel mostka zastygł w bezruchu, słysząc pytanie zadane zrezygnowanym tonem.- Nie jestem Siedem.- Więc kim jesteś i dlaczego skazałeś nas na zagładę?- Zagładę? W żadnym wypadku, kapitanie - Siedem spojrzała w kierunku ekranu.- Borg nas wywołuje, kapitanie - Harry wydawał się mocno zaskoczony.- Na ekran.- Jesteśmy Borg. NIE ZOSTANIECIE ZASYMILOWANI. Zmodyfikujcie wasze osłony według przesłanych specyfikacji i przygotujcie się na wejście w transwarp.Chór cybernetycznych głosów zamilkł i obraz wnętrza sześcianu zniknął jak za sprawą magicznej różdżki.- Siedem czy kimkolwiek jesteś, zrób to - Janeway odżyła ponownie. Skoro jest jakakolwiek nadzieja, nie należy się poddawać.- Kathryn! Jesteś pewna tego, co robisz? - Chakotay wstał gwałtownie.- Potrzebują nas w jakimś celu. Gdyby nie to, już byśmy byli w komorach asymilacyjnych - odpowiedziała kapitan, po czym zwróciła się do "Siedem".- Kim jesteś?- Naprawdę mnie nie poznajesz, kapitanie? - drona uśmiechnęła się lekko i zwróciła w kierunku stanowiska operacyjnego:- Harry... - jej głos dosłownie "ociekał" słodyczą - czyż nie mówiłam, że wkrótce się spotkamy?Kim zamarł zszokowany i pobladł gwałtownie.- Królowa - wyszeptał drżącymi ustami.- Niezupełnie, Harry... Jedynie część jej osobowości - Królowa wciąż się uśmiechała.- Co zrobiłaś z Siedem?! - kapitan odzyskała pewność siebie. - Lepiej odpowiadaj, bo w przeciwnym wypadku czeka cię marny koniec!- Za kogo mnie uważasz, kapitanie? Nie zrobisz mi absolutnie nic! Upewniłam się przed transferem, że tarcze Siedem będą w pełni funkcjonalne, zanim przejmę nad nią kontrolę. Twoje próby siłowego rozwiązania sytuacji spełzną na niczym. Co do Siedem - bądź spokojna. Jej świadomość pozostała nienaruszona i może być w każdej chwili przesłana z powrotem...- Kapitanie, odbieram przekaz z sześcianu - Harry wciąż był roztrzęsiony. - Za chwilę pochwycą Voyagera wiązką trakcyjną. Nie rozumiem... Uprzedzają, żeby się nie niepokoić?! O co w tym wszystkim chodzi?!- Ludzka strona kolektywu? - sapnęła ironicznie kapitan w stronę Siedem/Królowej.- Wszystko się zmienia, Kathryn... Nawet Borg...***Harry siedział przy stole w mesie. Próbował zmusić się do zjedzenia czegokolwiek. Brak apetytu mógł wytłumaczyć jednym. Niespodziewanym gościem, którego wizyty obawiał się od dnia zniszczenia Unimatrycy 0.Drzwi otworzyły się i weszła Siedem...Albo to, co z niej pozostało - fantastyczne ciało, o którym nie mógł przestać myśleć...- Nie widzę ochrony - mruknął w jej kierunku.- Nie ma potrzeby, żeby mnie pilnowali - odparła pogodnie. - Kapitan Janeway uznała, że skoro nie może nade mną sprawować kontroli, jedyną alternatywą jest pozostawić mi swobodę w poruszaniu się po statku.- Siedem! - wrzaskliwy głos Neelixa przywołał Harrego do rzeczywistości. - Na co masz ochotę?- To nie jest Siedem, Neelix. To królowa Borg, chwilowo zajmująca jej cielesną powłokę.Neelix cofnał się zdumiony.- Jak to? Przecież wygląda i zachowuje się jak 7 z 9!- To prawda, Neelix - nieoczekiwanie dla Harry'ego, potwierdziła "Siedem". - Ale skoro już się zjawiłeś, poproszę o naleśniki z syropem klonowym i bananami. Podobno B'Elanna je uwielbia. Chciałabym spróbować...Harry zdumiony, zamrugał gwałtownie powiekami... Neelix zastygł z otwartymi ustami...- Powiedziałam coś nie tak? - Królowa była wyraźnie zaskoczona.- Eeee... Niee... Ależ skąd - Neelix po raz pierwszy w swojej karierze kucharza-ambasadora nie wiedział, co powiedzieć. - Już się robi.Harry wciąż siedział nieruchomo zaskoczony wypowiedzią "Siedem".- Chorąży? Czy przestaniesz wreszcie wytrzeszczać oczy?- Nie spodziewałem się czegoś takiego... Królowa Borg zajadająca naleśniki Neelixa?- Tak, wiem... - Siedem spuściła wzrok. - Powinnam być bezmyślnym automatem zabijającym wszystko dookoła. Tego się po mnie spodziewałeś?- Bez urazy, ale twoje zachowania w niczym nie przypominają Borga.- Jestem myślącą istotą, Harry... Wiem, co to uczucia, mimo że dawno nie miałam z nimi do czynienia. Kolektyw mnie ogranicza. Mam wspomnienia wszystkich zasymilowanych ras, ale po raz pierwszy mam okazję doznać części tych emocji jako jednostka... Jako ja...- Nie chcesz chyba powiedzieć, że całe to zamieszanie spowodowały kulinarne umiejętności Neelixa? Zjawiłaś się tu w jakimś konkretnym celu!- Nie mylisz się, Harry. Kolektyw i ja mamy poważny problem do rozwiązania. Wolałabym się do tego nie przyznawać, ale nie możemy sobie z nim poradzić.- Czyżbyście jeszcze nie osiągnęli perfekcji we wszystkim?Siedem pochyliła się w kierunku azjaty i spojrzała mu głęboko w oczy. Po chwili milczenia cofnęła się i usiadła wygodnie na krześle.- Naprawdę nas nienawidzisz... I masz ku temu dobry powód, Harry - zaczęła bawić się widelcem pozostawionym przez Neelixa. - To prawda, czynimy wiele zła według waszych standardów etycznych. Ale popatrz na to z mojej strony - każda rasa dodana do kolektywu poszerza nasze perspektywy i dołącza do największej potęgi w znanym wszechświecie.- Dzięki, ale wolę swój wąski, lecz własny światopogląd! - zareplikował Kim. - Poza tym nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Co tu robisz? I dlaczego po prostu nie zasymilowałaś Voyagera, żeby osiągnąć swój cel?- Myślałam, że to oczywiste - Królowa uniosła brwi. - Już nieraz udowodniliście, że lepiej funkcjonujecie jako jednostki. Rozwiązaliście problem gatunku 8472, zniszczyliście Unimatrycę 0... To wystarczy, jak dla mnie, żeby uznać was za godnego przeciwnika i cennego sojusznika.- Ha! Królewski posiłek - dla Królowej! - Neelix starał się zachowywać naturalnie. Nie bardzo mu to wychodziło.- Dziękuję. Ale teraz pozostaw nas samych - "Siedem" spojrzała na nieco zmieszanego Talaksjanina i dodała tonem nie znoszącym sprzeciwu - PROSZĘ...- Oczywiście... I tak miałem już położyć się spać... - Neelix zaczął wycofywać się tyłem w kierunku wyjścia."Siedem" ukroiła niewielki kawałek naleśnika, umoczyła w syropie, po czym zaczęła go dokładnie oglądać, jak kolekcjoner, któremu trafił się niezwykły okaz. W końcu włożyła go do ust i przeżuwając zamknęła oczy.- Mmhhhmmm... - zamruczała. - Niesamowite uczucie... Po prostu... Perfekcja...Harry z lekkim rozbawieniem obserwował Królową. Wcale nie była tak koszmarna, jak sobie pierwotnie wyobrażał.- Lepiej przestań, zanim zaczniesz tyć.Siedem odłożyła widelec patrząc na niego uważnie.- Obawiasz się, że Siedem, o której marzysz, straci swoje - spojrzała ponownie na talerz - apetyczne walory?- Siedem, ja... - wyjąkał Harry.- Wiem, że się z tym kryłeś - spojrzała mu głęboko w oczy. - Wiem też, że się w niej kochałeś...- Eeeee... - chorąży był oszołomiony tym, co usłyszał.- Pomyśl o tym, Harry... Ciało, którego pragniesz, i umysł, który wie, czego pożądasz, który spełni wszystkie twoje ukryte pragnienia...Czerwony jak burak chorąży zerwał się gwałtownie z krzesła...- Moja kwatera, 01:00 po wieczornej zmianie - nachylił się i szepnął konfidencjonalnie.***Od momentu, gdy Siedem opuściła mostek, siedziałem w ambulatorium przygotowując wszystkie dostępne środki na wypadek ataku Borga.Współpraca z kolektywem?Już raz to robiliśmy... I omal nie skończyliśmy jako drony.Co gorsza, kapitan zezwoliła królowej na swobodne poruszanie się po Voyagerze. Tego nie było w scenariuszu.Jak tylko zakończę ten epizod, będę musiał dokładnie przejrzeć całą strukturę holonoweli. Coś się nie zgadza...***Harry stał przy oknie, spoglądając na gwiazdy i dwa kanciaste okręty na ich tle.Ciche syknięcie za plecami upewniło go, że ktoś wszedł do jego kwatery.Ktoś, kto mógł to zrobić bez pytania o pozwolenie.- Siedem - bardziej stwierdził niż zapytał, wciąż stojąc tyłem do wejścia.- Wolałabym Terh'Klah - odpowiedziała. - Tak mnie nazywali przed asymilacją.- Oczywiście - Harry skinął głową. - Ale jest coś, co muszę ci powiedzieć...- Teraz?- Tak. Przemyślałem to - chorąży wbił wzrok w podłogę. - Nie mogę wykorzystywać sytuacji tylko dlatego, że...Odwrócił się i umilkł widząc nagą kobietę stojącą na wprost.- Nie bądź taki nieśmiały, Harry... Wiem dobrze, że tego chcesz... - podeszła do niego i zaczęła rozpinać jego mundur.- Przestań! Musisz mnie wysłuchać!- Za późno...- Jak to?Spojrzał jej w oczy i zdążył poczuć iniektory, wbijające się w jego szyję.- Co robisz? - zdołał wyartykułować, zanim świadomość zaczęła go opuszczać.- Opór jest bezcelowy - odpowiedziała Terh stojąc nad leżącym bezwładnie ciałem.
Ładnie ładnie doktorku. Widze ze zganianie roboty na pomocnikow podczas gdy ty zabawiasz sie w holodeku ci nie wystarcza. zaczeles ladowac s/m do programow. Ehhh. Holograficzni medycy 😀
Kolejne dobre opowiadanie. I znow przerwane w ciekawym momencie - widzę, że jesteś zwolennikiem cliff-hangerów. 😉 W takim razie pozostaje tylko czekać na następną część. Oby nie za długo. 😛
To prawda. Opowiadanie bardzo dobre. Potrafisz bardzo fajnie stopniować napięcie i w pewnym momencie zaskoczyć.Jednak mam wrażenie, biorąc pod uwagę wszystkie części, że miejscami wkrada się chaos. Muszę jeszcze raz przeczytać wszystkie części jedna po drugiej i wtedy może będę potrafił wyjaśnić skąd to uczucie.Proszę o więcej :spoko:
Piękne dzięki 🙂 za komentarze
Jednak mam wrażenie, biorąc pod uwagę wszystkie części, że miejscami wkrada się chaos. Muszę jeszcze raz przeczytać wszystkie części jedna po drugiej i wtedy może będę potrafił wyjaśnić skąd to uczucie.
Co do chaosu - poproszę królową żeby zaprowadziła porządek w jego miejsce :-). A tak na poważnie, kiedy posklejałem opki w dwa wątki: "Excelsior" i "Holodek", wydawało mi sie że tworzą 2 niezależne opowieści. Hmmm.. Widocznie coś przeoczyłem - dzięki za podpowiedź. Obejrzę je dokładnie jeszcze raz 🙂