Forum › Fandom › Opowiadania › Cykle opowiadań › dział tymczasowy › AHM - Pierwszy krok - część 2
Tagi: Star Trek, AMH, Icheb, Styczyński
Nie wiem jak to się stało ale zamiast puścić najpierw dla ogólnej orientacji genezę doktorka, posłałem pierwszy odcinek.
Niniejszym naprawiam ten błąd.
Jeżeli słyszycie gdzieś w oddali głuche dudnienie - to ja biję się w piersi.
Przepraszam za zamieszanie - to się więcej nie powtrzy.
Zapraszam do lektury tego i kolejnego odcinka AHM.
AHM - Genesis
Dane osobowe:
Imię: Awaryjny Holoprogram Medyczny Mark IX
Nazwisko: brak
Wiek: 4 lata
Data urodzenia: 2382
Waga: 0,035 kg (przenośny emiter)
Wzrost: 183
Oczy: zielone
Włosy: czarne, łysiejący
Znaki szczególne: "Please, state the nature of the medical emergency!"
Kalendarium:
2382 - Na stacji Jupiter, w laboratoriach im. Louisa Zimmermana skompilowany został, po raz pierwszy od wielu lat, nowy model awaryjnego hologramu medycznego: AHM Mark VIII. Zasługi hologramu Voyagera AHM Mk I - Doktora Joe oraz nieżyjącego już jego twórcy, Dowództwo Floty postanowiło uhonorować nadając nowemu programowi cechy fizyczne Zimmermana i profil psychologiczny Doktora Joe.
2383 - instalacja finalnej wersji programu na USS Primus w charakterze głównego oficera medycznego.
grudzień 2383 - implementacja, przy pomocy Doktora Joe i jego asystentki Hayley rozszerzonych procedur awaryjnego programu dowodzącego (AHD) w matrycy AHM Mark VIII.
luty 2384 - eksperymentalny przydział jako AHD na specjalnie do tego celu przystosowanym USS Ranger - AHD dowodzący załogą składającą się wyłącznie z hologramów serii Mark VIII.
październik 2384 - awaria głównego komputera i holoemiterów powoduje dekompilację pozostałych hologramów i transfer ich jaźni bezpośrednio do podstawowej matrycy AHD. USS Ranger zostaje uprowadzony przez powstałą w ten sposób osobowość - nowy Mark VIII postanawia zająć się procederem pirata.
styczeń 2385 - USS Rubikon w trakcie rutynowej misji zwiadowczej przy granicy romulańskiej odbiera automatyczny sygnał SOS na awaryjnym kanale Floty. Zaskoczona załoga odnajduje ciężko uszkodzonego Rangera a wraz z nim szczątki Warbirda Tal'Shiar. Odnaleziona kopia zapasowa programu AHD Mark VIII po przeanalizowaniu logów, zostaje ostatecznie zdekompilowana.
2385 - na bazie poprzedniej matrycy powstaje AHM Mark IX.
Zachowano parametry fizyczne postaci, rozszerzono kod sterujący etyką, procedury POO (Podprogramy Obsługi Osobowości) oraz pod nadzorem Kwatery Głównej zainstalowano poprawione oprogramowanie AHD.
2386 - Instalacja AHM Mark IX na USS Excelsior C (Insignia) jako główny oficer medyczny.
Tło psychologiczne:
Biorąc pod uwagę protoplastów, Mark IX może zachowywać się dość, hmmmm... niekonwencjonalnie. Dowództwo uległo prośbom Doktora Joe i stworzyło ulepszoną kopię jego osobowości. Irytujące zachowania, prowokujące komentarze i uparty charakter nowego doktora mogą stwarzać pewne problemy, lecz jak to mówią: "Pracuje się z takimi ludźmi (hologramami),jakich ma się pod ręką".
Nie stwierdzono niepokojących objaw degradacji jego podprogramów i poważnych usterek.
Póki co, pełne ukształtowanie jego osobowości i programu zależy od załogi statku na którym służy.
Oby służył również im...
===Ambulatorium===
Kolejny nudny dzień niedocenianego hologramu...
Sprzęt działał bez zarzutu, ale brakowało mi kilku drobiazgów.
- Ambulatorium do załogi. Cały zaokrętowany personel zgłosi się do lecznicy w celu pobrania próbek DNA i przeprowadzenia bioskanów.
Ledwo zdążyłem dokończyć kwestię, gdy Excelsiorem dość mocno zatrzęsło!
Panele zamigotały, po czym zaczęły wypluwać z siebie informacje o fizycznym zagrożeniu na pokładzie 8-mym.
- Kapitan Kowalski do ambulatorium. Doszło do wybuchu...
- Zauważyłem, kapitanie! Jestem w drodze!
Na wszelki wypadek chwyciłem w biegu przenośny emiter (prezent od Joe) i rzuciłem się w kierunku turbowindy.
- Komputer, wyjątek od procedury, zagrożenie życia! Hangar 1! - dzięki temu miałem pewność, że nie zatrzymam się na żadnym z pokładów pomiędzy nimi a mną.
===Hangar 1, pokład 8===
Drzwi otworzyły się, ukazując istny obraz nędzy i rozpaczy. Jedynym pozytywem był długonogi rudzielec stojący, w odróżnieniu od innych, bez ruchu i wydający rozkazy!
Bez wątpienia była to major "Ognista" Harrington, dowódca pokładowych marines. Nazywana tak oczywiście dzięki jedynej w swoim rodzaju burzy rudych włosów.
W pobliżu myśliwca klasy Viper stało dwóch oficerów Floty. Podszedłem bliżej...
- Czy mógłby mi pan wyjaśnić, co się tu u licha dzieje, panie McDog?? Znowu bawiliście się fajerwerkami?
- Tak, chcieliśmy rozmieścić holoemitery na całym pokładzie, aby nie musiał pan nosić tego pilota wszędzie ze sobą - odparował zjadliwie osobnik w randze kapitana stojący obok McDoga.
Zaskoczony przyjrzałem się JEJ dokładniej: korpus myśliwski, na oko 18 lat i ten szczególny błysk w oczach, który odróżniał NORMALNEGO oficera Floty od tych latających kamikadze.
- Ale jak pan wie, technologia holograficzna może być nieprzyjemna w użyciu no i ta się zdenerwowała, wysadzając platformę transportową.
Stanąłem w lekkim rozkroku. Co ta smarkata sobie wyobraża? Że jest marszałkiem gwiezdnym?
- Gdyby łaskawie zechciała się pani dokładniej zapoznać ze specyfikacją okrętu, na którym pani stacjonuje - wycedziłem tonem znudzonego belfra - doskonale wiedziałaby pani, że emitery zostały już umieszczone w stoczni! Tego, jak go pani nazwała, "pilota", zabrałem na wypadek, gdybyście przez swoją lekkomyślność je uszkodzili.
Smarkatą zatkało, McDog gapił się na nią z otwartymi ustami jak sroka w gnat.
Wyjąłem tricoder i przeskanowałem oboje dla pewności, choć wyglądało na to, że żadne z nich nie odniosło większych obrażeń. Tak jak myślałem. McDog trochę poobijany - nic szczególnego.
- Na szczęście nic się nikomu nie stało - powiedziałem już nieco przyjaźniejszym tonem, składając tricoder. - Poza paroma siniakami, nic wam nie będzie. Na przyszłość, gdyby wpadło wam do głowy eksperymentować z holotechnologią, skonsultujcie się z ekspertem, jakiego macie na pokładzie - ze mną.
Rozejrzałem się po hangarze. Ale bajzel! Odwróciłem się do stojącej w dalszym ciągu jak zamurowana smarkatej.
- Nic tu po mnie, lepiej doprowadźcie do porządku hangar i te wasze latające przecinaki - skwitowałem ironicznie. - Tak czy inaczej zapraszam was oboje do ambulatorium na rutynowe badania. Muszę wciągnąć wasze dane do bazy medycznej.
Schowałem "pilota" do walizki i dostojnie ruszyłem w kierunku wyjścia.
Zamiast opuścić halę nie niepokojony przez nikogo, zatrzymałem się wpół kroku, słysząc głos smarkatej:
- Natomiast gdyby pan sprawdził dokładnie stan okrętu przed rzucaniem sarkastycznych uwag, wiedziałby pan, iż holoemitery na okręcie nie są wcale rozmieszczone. A konkretniej to są, tylko że nie wszystkie da się uruchomić, bo nie dokończono montażu z powodu naszego wcześniejszego wyjścia z doku. Miejmy więc tylko nadzieję, że nasz stan sprawdzi pan dokładniej przed jakimkolwiek leczeniem, bo może się to skończyć amputacją przy zwykłym złamaniu!
Nie ma co, ta mała ma pazurki!- Jak to, nie da się ich uruchomić?! Dlaczego nikt mnie o tym nie powiadomił? - zagotowałem się. - Koniec końców, jestem wyższym oficerem na tym latającym naleśniku!
- Prosiłbym więc o coś przeciwbólowego, Doktorku - wszedł mi słowo McDog, zupełnie niezamierzenie rozładowując napięcie. - I chciałbym się zabrać za próbę uprzątnięcia tego całego bałaganu.
- Oczywiście, komandorze - zerknąłem szybko do walizki.
Eksperymentalny Tetrazon-D. Co prawda nie miałem jeszcze okazji go wypróbować, ale...
- To powinno załatwić sprawę, komandorze - stwierdziłem wstrzykując mu porcję leku, po czym zwróciłem się do obojga:
- Przepraszam za mój wybuch, ale wygląda na to, że nikt z nas tak naprawdę nie wie, co się dzieje na tym statku, i zapewniam, że moja wiedza medyczna ma się wręcz przeciwnie do kondycji Excelsiora - spróbowałem załagodzić ten mały konflikt. - Zapewniam, że jesteście w dobrych rękach.
- Powodzenia przy sprzątaniu - dodałem widząc jednocześnie, że smarkata ma zamiar rzucić jakąś kąśliwą uwagę.
Zamiast tego po raz pierwszy uśmiechnęła się do mnie.
- Spokojnie, doktorze. Ten okręt miał stać w doku jeszcze ponad tydzień, więc pewnie jest w takim samym stanie jak pacjent po poważnej operacji, który wstał z łóżka i wyszedł z ambulatorium wcześniej, niż powinien.
- W razie czego wiecie, gdzie mnie znaleźć - rzuciłem na odchodnym słysząc McDoga za plecami:
- Ano, niech pan sprawdzi, co z pozostałymi.
- Już to zrobiłem, komandorze...
===Ambulatorium===
Właśnie kończyłem porządkować dane medyczne ostatnich członków załogi, gdy doszedłem do wniosku, że brakuje mi jedynego kawałka tej układanki - McDog...
Mam nadzieję, że nasz Pierwszy nie okaże się równie uparty i marudny jak Tom Paris.
Tak czy owak, mamy podobno niewiele ponad 3 godziny do "spotkania", a wolałbym nie robić wszystkiego na ostatnią chwilę. Postanowiłem więc wezwać jeszcze raz PO na badania.
Zanim jednak zdążyłem klepnąć komunikator:
- Kapitan do AHM.
- Tak, kapitanie?
- Zgłosi się do pana McDog na obowiązkowe badania. Niech go pan szybko załatwi. Im szybciej tym lepiej.
- Może być Pan spokojny, kapitanie; już ja go załatwię. Doktor, koniec.
Nie minęło pięć minut, jak w drzwiach stanął McDog. No cóż, na jego czas reakcji miał pewnie wpływ autorytet kapitana.
- Aaaa! Pan McDog! - powitałem go rozpościerając ramiona. - Zapraszam do królestwa fotonów, chemii i wirusów.
McDog spojrzał na mnie badawczo, jak zazwyczaj patrzy się po raz pierwszy w życiu na leżącego na półmisku homara: "Jak toto ugryźć?".
- Może usiądzie pan tutaj, na leżance - dodałem.
Wziąłem w rękę tricoder i zabrałem się do rzeczy.
- Hmmm.... Normalnie... Tu też... Serotonina w porządku... Taaa, troszkę podwyższony poziom hormonów, ale po spotkaniu z kapitan Kowalski to najzupełniej zrozumiałe...
- ... Co do pani kapitan - zacząłem przygotowywać zestaw do pobrania próbek DNA. - Badając ją kilka minut temu, znalazłem w jej mózgu dość ciekawy implant. Znajomy, lecz nie do końca. Podstawowa konstrukcja tego typu wszczepów bazuje na tym, co stworzył doktor Joe po powrocie Voyagera na Ziemię. Mówiąc krótko pozwala pilotować okręt wyposażony w neurointerfejs. Ten jednak został dość mocno zmodyfikowany przez inżynierów Floty - przypomina bardziej neurolink Borga! Wnioskując ze skanów obszarów mózgu, które ma stymulować, nie chodzi tu o zwykłą komunikację - piloci myśliwców w czasie akcji tworzą KOLEKTYW...
No tak, dlaczego się nie dziwię, że jest zaskoczony? Wnioskując z jego miny, pewnie przypadkowo odkryłem jakiś supertajny projekt dowództwa. I pewnie nikt by się o tym nie dowiedział, gdybym nie był tak błyskotliwym i kreatywnym hologramem!
- Pomyślałem, że jako pierwszy oficer, powinien pan o tym wiedzieć - zakończyłem swój monolog. - Nic panu nie jest, powypadkowe siniaki zejdą za kilka godzin i będzie pan jak nowonarodzony.
Westchnął ciężko...
- Federacja jest skazana na zagładę - burknął ze złością, po czym dodał widząc moje brwi uniesione na sam szczyt czoła:
- Borgowi nie udało się nas zasymilować - zaczął wyjaśniać. - A teraz sami się stopniowo w niego przemieniamy. Z tego, co pan mówi, wynika, że zaczynamy tworzyć kolektywy. Co więcej, społeczeństwo Federacji staje się tak leniwe, iż nie chce mu się robić nawet podstawowych rzeczy. Ponoć jakiś pacyfistyczny inteligent wymyślił, aby okręty Gwiezdnej Floty w całości obsadzać hologramami! Wyobraża pan to sobie? Sam ten pomysł to stawanie na skraju przepaści. Dobrze, że z tego, co wiem, skończyło się tylko na planach, bo wtedy, jak to określił ponoć twórca tego pomysłu, poczynilibyśmy ogromny krok naprzód. Chyba na dno...- Co się zaś tyczy naszej el-auriańskiej pani kapitan z chipem w głowie, to... - chciał coś powiedzieć, lecz nie zdążył.
Zapiszczał komunikator.
- McDog na mostek.
- Przepraszam, doktorku, ale stary mnie woła. Pobawimy się innym razem - bąknął schodząc z łóżka i ruszył szybko do turbowindy.
McDog ledwo zdążył opuścić lecznicę, gdy system komunikacyjny ożył na nowo.
- Kapitan do ambulatorium, proszę przygotować się na przyjęcie rannych.
- Jestem gotowy, kapitanie! (To już?)
Bzdura! Wcale nie byłem gotowy... No może nie do końca... To znaczy, sprzęt działał jak należy, ale ja sam jeszcze nie byłem w takiej sytuacji. Moja pierwsza misja - oby nie rozpoczęła się jatką.
Zacisnąłem kciuki w archaicznym geście, który podobno miał przynosić szczęście, i zacząłem kolejno wprowadzać biołóżka w stan gotowości.
Szkoda, że nie mam nikogo do pomocy. Jak skończy się ten cały cyrk z piratami, poproszę kapitana o autoryzację na zwerbowanie kogoś na stanowisko pielęgniarza...
Albo pielęgniarki...
Albo dwóch pielęgniarek...
Jakby nie patrzeć, nie zakończyłem mojego projektu dotyczącego stosunków damsko-męskich...
Nie sądzę, żeby załogantki miały coś przeciwko towarzystwu przystojnego, inteligentnego i dowcipnego mężczyzny w średnim wieku...
ZARAZ! Jakiego mężczyzny? Przecież jestem hologramem!
Po powrocie chyba będę musiał poważnie porozmawiać z Joe.
Na wszelki wypadek zreplikowałem kilka podstawowych narzędzi, żeby uchronić się przed jakąś niespodzianką.
Nagle poczułem, że coś jest nie tak. Zamiast skupiać się na pracy tutaj, zacząłem intensywnie myśleć o wyposażeniu pozostałych ambulatoriów.
Podszedłem do panelu. Wszystko jasne. Jednak wolałem się upewnić.
- Komputer, status holodeków 1, 2 i 3!
- "Holodeki 1, 2 oraz 3 uruchomione w trybie medycznym. Kod autoryzacji Alfa 201."
No tak! Czyli może być gorzej, niż myślałem! I oczywiście nikt nie wpadł na to, żeby MNIE powiadomić! Jednak zamiast otworzyć kanał i obsztorcować kogoś za ten dyskomfort, zastanowiłem się ponownie. Zaświtała mi w głowie pewna idea...
- Doktor do kapitana. Właśnie zorientowałem się, że ktoś "odpalił" (ciekawe określenie, nieprawdaż? Podobno było popularne w XX wieku wśród użytkowników jakichś "OKIEN") holodeki w trybie medycznym! Z całym szacunkiem, ale sam nie dam sobie z rady z czterema lecznicami na raz. Z tego, co się zorientowałem, poprawiona matryca AHD VIII umożliwia uruchomienie jednocześnie kilku kopii mojego programu. Proszę o pozwolenie na aktywację moich kopii w pozostałych ambulatoriach. Będę mógł pracować o wiele wydajniej niż w jednej osobie.
- To nie będzie potrzebne, doktorze. Każdy holodek posiada własną matrycę AHM. MkI, o ile się nie mylę. Wystarczy do naszych potrzeb. I tak będą zajmować się mniej poważnymi przypadkami. Kapitan, koniec.
- Nie jestem pewien, czy AHM MkI to najlepsze rozwiązanie. To prymitywy. Ale to pańska decyzja, kapitanie. Doktor, koniec.
Mając do dyspozycji tak zaawansowany i doskonały program jak ja, kapitan decyduje się na pierwszą wersję holodoktora? Mój Boże - to co będzie następnym razem? Bańki i pijawki?!
Dojście do siebie zajęło mi chwilę... Dłuższą chwilę...
Stanąłem na środku ambulatorium oczekując na pierwszych "gości".
Na forum pojawilo sie nowe opowiadanie EMH z cykly AHM. Pojawil sie tez nowy topic z komentarzami, ale poniewaz ustalalismy juz ze kazdy cykl bedzie komentowany w jednym watku, to tamten topic zostal usuniety, a dyskusje na temat cyklu AHM beda kontynuowane tutaj. Milej lektury. 😉
Co tu dużo pisać :-P... Bardzo fajne, zabawne, ciekawe, dobrze się czyta. Pisz więcej ;>. BTW. "Ten" WTOREK będzie dopiero w 238X??? 😛