WĄTEK SZPIEGOWSKI

fluor: Bardzo mi się podoba sposób, w jaki porucznik Ash Tyler jest wprowadzany do załogi. Co jakiś czas pojawiają się momenty, w których czujemy, że “coś jest na rzeczy” – teksty w stylu “walczysz jak Klingon”, “nie jesteś z Seattle” czy znaczący uścisk dłoni z Michael w mesie… Im więcej jest takich momentów i im bardziej są nasycone tym pozorowanym napięciem (to znaczy my jako widzowie wyobrażamy sobie jak szpieg powinien się bać wykrycia), tym bardziej zaczynam podejrzewać, że prowadzi się z nami jakąś podwójną grę i Ash Tyler wcale nie jest Klingonem, tylko zmyłką. Że gdzieś tam chyłkiem pojawił się na okręcie w ramach transferu oficerów jakiś John Vock, którego poznamy dopiero w kluczowym momencie.
Czy to już paranoja? 🙂

Finka: Chyba nie - te nawiązania i mini napięcia były tak oczywiste, że choć z początku myślałam “Ha, rozgryzione!”, to po chwili nastąpiło podejrzliwe “Zaraz, zaraz!” 😉

Piotr: To jest właśnie najlepsze, śledzimy wątek szpiegowski, którego może nie być. Jeśli tak jest, to zastanawiam się, jak daleko oszukiwanie widza mogło pójść. Bo nie jest tajemnicą, że mamy spore zastrzeżenia do scenarzystów po kilku skrótach i dziurach w fabule, jakie widzieliśmy. Będę miło zaskoczony, jeśli się okaże, że to zaplanowali. Na zasadzie "Zróbmy coś dziwnego z obsadą, trekerzy jak zawsze będą wszystko analizować, znajdą to i uznają za wpadkę, a my zrobimy coś innego". Byłaby to iście romulańska intryga.

Kasia: Nawet kardazjańska, rzekłabym. Chociaż za mało przesłuchań póki co :D.

W każdym razie dokładnie to się ze mną działo. Co jakiś czas pauzowałam, żeby przyjrzeć się kolejnemu smaczkowi, po czym zorientowałam się, że zaczynam wpadać w spiralę paranoicznej teorii spiskowej. Fuller już w Hannibalu robił niezłe numery, mam wrażenie, że to, co do internetu “wypłynęło”, mogło być umieszczone tam specjalnie. Coraz bardziej mi się to wszystko podoba, mimo kosmicznych niedoróbek w scenariuszu. C’est la vie!

PS. Tęsknię za Ripperem.

WOLKANIE I EMOCJE

Finka: Irytuje mnie, że tak inteligentna istota jak Spock dopiero w czwartym filmie właściwie akceptuje swoją ludzką naturę (tudzież jej część); Wolkanie robią wszystko, by przypadkiem nie wyszło na to, że czują - a przecież robią to, nawet jeżeli kierują się czystą logiką.

Wspominam o tym, dlatego że to jest również to, co mnie irytuje w Burnham - jest człowiekiem, więc oczywiście będzie przeżywała wewnętrznie to, co się dzieje, a jej siłą może być właśnie połączenie emocji i logiki. Mam wrażenie, że jej rozmowa z Tylerem pod koniec odcinka obrazuje pogodzenie się z tą dwojaką naturą - i dobrze. W ogóle cała ta rozmowa była w moim odczuciu bardzo wzruszająca. Proste słowa głęboko opisujące spektrum emocji.

fluor: Ja mam swoje zastrzeżenia co do głównej osi fabuły tego odcinka, ponieważ w treku bardzo mi przeszkadza to mambo-dżambo związane z telepatią. Oczywiście motywy telepatycznego oddziaływania wpisały się mocno w kanon, ale po prostu dokuczają mi i nie pozwalają cieszyć się w pełni odcinkiem.

Piotr: Ta nadświetlna telepatia to nie był najszczęśliwszy pomysł i od pierwszego odcinka nie zmieniłem o tym zdania. Wszelkie zabiegi kojarzące się z deus ex machina zawsze psują mi przyjemność z oglądania i trudno na to patrzeć inaczej. Rozumiem, że to narzędzie do opowiedzenia historii i bez tego fabuła musiałaby wyglądać zupełnie inaczej, ale… Weźmy nowy napęd. Może i jest mało wiarygodny z naukowego punktu widzenia, jednak ma jakieś zasady działania i wytłumaczenie, choć trochę zahaczające o naukę. A myśli Sareka jakoś tak znajomo otaczają bohaterów, przenikają ich i spajają galaktykę.

Nie zmienia to faktu, że wątek wolkański bardzo dużo wniósł do odcinka, nie tylko w kwestii relacji Michael i Sareka. Poznajemy nowe wcielenie Amandy, widzimy znajomą z serialu Enterprise arogancję Wolkan, wolkańscy ekstremiści to też ciekawy element. A sceny na planecie są miłą odmianą od wnętrz okrętów, które najczęściej widzimy. No i pojawiła się nadzieja dla postaci Michael.

Mnie też w niej irytowało to, że będąc człowiekiem, prawie nie była ludzka. Było to dla mnie niewiarygodne, bo przypominało mi zachowanie dziecka, które naśladuje dorosłych, by uzyskać ich akceptację i się dopasować. A przecież już od dawna dzieckiem nie była. Teraz być może będzie bardziej ludzka, ale zbyt nagła zmiana też może nie wyglądać wiarygodnie.

Kasia: Father.

Wiecie co, najciekawsze dla mnie było jednak faktyczne zaznaczenie tego, co przewija się w wielu scenach z Sarekiem, nie tylko w DSC. Mimo że kierował się logiką, to potrafił kochać, choć nie przyznał tego do samego końca (wyjątek w reboocie).
A ja kocham tę postać. Od “Journey to Babel” (TOS 2x15) nie mogę się nadziwić, jak można być jednocześnie tak sztywnym i tępym, a tak wrażliwym i delikatnym wewnętrznie. I trzymać to w sobie. Nie potrafiłabym. Dlatego wzbudza mój podziw.

No i miło jest czasem zobaczyć, jak Sarek popełnia błąd. Sam motyw z Grupą Ekspedycyjną, gdzie napsuł dla Michael, by w rezultacie Spock i tak nie wstąpił do niej, jest przepiękny.

Piotr: Nie zgadzam się, że napsuł czy źle postąpił. Nie mógł inaczej wybrać. Tak naprawdę ciągle nie wiemy, skąd wzięła się Michael, ale Spock to nie tylko jego syn, to też Wolkanin. Pół, ale zawsze. Sarek wybrał mniejsze zło, ale wybrał też logicznie.

Kasia: To by znaczyło, że uważał, że Spock miał większe szanse od Michael. Krzywdzące.

fluor: Logiczne…

Kasia: Dlaczego miałby uznać Spocka za logiczniejszy wybór?

Finka: Bo Spock jest bardziej Wulkaninem niż Burnham. Ale moim zdaniem to była emocjonalna decyzja. Wulkanie lubią podejmować emocjonalne decyzje, a potem je tłumaczyć logiką. Tym razem jeszcze bardziej wskazuje na to fakt, że omawiana decyzja powodowała u Sareka największe wyrzuty sumienia.

KAPITAN LORCA

fluor: Podłości kapitana Lorki, odcinek na pewno nie ostatni. Widzieliśmy już, że potrafi manipulować ludźmi, a teraz świadomie “spowolnił” akcję ratunkową admirał na końcu epizodu. Ironią losu to właśnie admirał Cornwell w poprzednim odcinku wysłała Discovery w misję odbicia kapitana Lorki z klingońskiej niewoli. I jeśli wtedy – jak mówiła – wrogowie mogli wydobyć z niego sekrety napędu sporowego, to jakim zagrożeniem dla operacji wojennych może być utrata admirała…

Finka: Wow, ja kompletnie nie odebrałam tego jako spowolnienie! Ja myślałam, że on tu przemianę przechodzi i teraz chce być porządniejszy! Czy zostałam… wylorcowana???

Kasia: PTSD (post traumatic stress disorder) robi różne rzeczy z ludźmi. Coraz to nowe oblicza kapitana zostają ujawnione. Niestety, balansuje na ostrzu noża i jeśli Cornwell przeżyje, to to się nie skończy dobrze. Ani dla niego, ani dla Burnham, którą w sumie chroni.

Natomiast bardzo podoba mi się, że cytaty ze scenariusza pasują do teorii spiskowej “ISS Discovery”:

- “You don’t remember?” (Nie pamiętasz?) - w odniesieniu do deszczu perseidów.
- “You are not the man I used to know!” (Nie jesteś mężczyzną, którego znałam!)

Piotr: Nie sądzę, że PTSD to dobre wyjaśnienie sytuacji na okręcie. Część zachowań Lorki da się tym wytłumaczyć, np. gdy zaatakował Cornwell po przebudzeniu czy jego nagła zmiana postawy, gdy admirał wychodziła. Reszta jednak nie wygląda na działania kogoś niezrównoważonego. Burnham i Tyler to nie są zwykli członkowie załogi, Lorca postępuje tak, by zdobyć ich lojalność. Podejrzewam, że bez znaczenia jest dla niego, czy wyniknie ona z dobrego traktowania czy tego, że będą mieli u niego dług. Gdy mówi “May the fortune favor the bold”, żegnając Cornwell, wiadomo, że nie życzy jej powodzenia. Lorca ma wyznaczony cel. Ma plan. Gdyby to nie był Star Trek, byłbym pewny, że jest Cylonem 😉

Kasia: Może być jeszcze ukrytą opcją kardazjańską...

SPOCK I ENTERPRISE

fluor: Jak Wasze reakcje na kolejne nawiązania do TOS – wspomnienie Spocka (z imienia, więc nie ma mowy o pomyłce, bo teoretycznie wcześniej mogli mówić o Syboku) i o Enterprise klasy Constitution? Póki co żaden kanon nie ucierpiał 🙂

Piotr: Kanon generalnie bardzo mocno nie cierpi w Discovery. Bardziej cierpią fani, którzy uważają, że kanon dobrze znają, a potem trzeba im przypominać, że Picard też miał romans z podwładną. W DSC kanoniczne są nawet solniczki w ambulatorium

Ciekawe, na jak duże powiązania z poprzednikami twórcy mogą sobie pozwolić. Wspomniano Spocka, Enterprise, wcześniej kilku znanych kapitanów, ale pomyślcie, jak fajnie byłoby zobaczyć klasę Constitution w nowym designie np. gdzieś w pobliżu bazy odwiedzanej przez załogę Discovery. Przecież aż się prosi o scenę, w której Tilly mówi “O, patrzcie! To będzie mój okręt”.

Kasia: Jak dla mnie to taki mały smaczek, żeby osadzić rzeczy w czasie. Fajne, miłe dla ucha, ale nic specjalnego.

SEKSUALNOŚĆ

Finka: Znów taką obyczajową kwestię poruszę, tym razem seksualności i wyglądu. Star Trek próbował pokazywać różnorodność, co do tego nie ma wątpliwości. Ale wciąż brakowało mi dwóch aspektów:

- Osób nie-szczupłych. Tak, pojawiają się jacyś dziwni ambasadorowie z innych planet, co mają spore brzuchy, ale mam na myśli istoty w GF. Chyba najmniej szczupłą kobietą, która mi teraz przychodzi do głowy, była Deanna Troi, a to też dopiero później, bo w pierwszych sezonach jej rozmiary były standardowe jak na GF, czyli… no, niewielkie. Zaraz się odezwą głosy, że przecież Gwiezdna Flota, paramilitarne, halo, sprawność i tak dalej - okej, ale czy naprawdę można być sprawnym wyłącznie mając rozmiary Nany Visitor (Kiry)? Dlaczego np. Kes jest młodziutka i drobniutka? Albo Ezri Dax? Odpowiedź - bo taką mamy kulturę, że pokazujemy w telewizji kobiety młode i szczupłe.

Kadetka Tilly nie jest szczupła. Jest normalna. I ma tak zwane “niedoskonałości” cery (czyli po prostu normalną skórę). Biega, jest w GF i na bank zostanie kapitanką w przyszłości. Kocham zarówno ją jak i twórców za to, że jedną z głównych ról kobiecych jest Tilly, która jest NORMALNA i odbiega od tych oklepanych standardów telewizyjnych. Propsy na maksa.

- Seksualność osób starszych. Pomyślmy, kogo na razie mamy? Deanna i Riker, ale oni są już “opatrzeni” i pierwotnie byli młodzi, tylko, oh well, nie mogli przestać kręcić tego TNG. Mamy też Lwaxanę Troi, ale zauważcie, że jej seksualność jest kompletnie przerysowana, zresztą raczej twórcy skupiają się na emocjach, nie na jej cielesności.

Do czego zmierzam - do fizycznej bliskości Cornwell i Lorki. Twórcy nie zamierzali Cornwell odmładzać - aktorka Jayne Brook ma 57 lat i sporo zmarszczek, Jason Isaacs 54. Na ogół w telewizji czy kinie, jeżeli facet ma ponad pięć dych, to jego partnerka jest ze dwie dychy młodsza. W każdym razie ogromnie mnie cieszy, że oto mamy partnerów w równym wieku (kobieta nawet jest ciut starsza). Jak na standardy telewizyjne to prawdziwy szok i niedowierzanie.

Piotr: Trendy w kinie i telewizji są oczywiście widoczne i dobrze, że DSC się ich nie trzyma, ale znów muszę to powiedzieć - Star Trek się spóźnił. I ponownie przywołam Battlestar Galactica z początku poprzedniej dekady. Jedna z głównych bohaterek do filigranowych nie należała, mieliśmy też dwie pary po 50-tce.

Z różnicą wieku ekranowych par zapewne długo się nie pożegnamy. Natomiast kobiecy wizerunek coraz częściej odchodzi od wymiarów sugerujących, że podczas zdjęć w trakcie wichury aktorkę lepiej do czegoś przywiązać. Weźmy za przykład The Expanse. Przy tamtejszej Bobby Draper nawet kadetka Tilly może wydawać się dość drobna, a ani jednej, ani drugiej urody czy formy odmówić się nie da.

Kasia: Star Trek się spóźnił, bo nikt go nie chciał robić po, bądź co bądź, pewnej porażce ST: Enterprise. W nim też były poruszane różne kwestie, np. trzecia płeć i dosyć ciekawe podejście do “co się stanie, gdy zaburzymy naturalny porządek rzeczy”. Trip wtedy nieźle namieszał.

A co do relacji Cornwell-Lorca: seks był kanoniczny. Podobny do sceny w TOSie, gdzie scena pocałunku prowadzi do sceny zakładania buta w “Wink of an Eye”. Co jest także na plus z tego względu, że do fabuły ciągle jest dodatkiem, a nie główną osią czy wypełniaczem.

Finka: Ogólnie to przedstawienie seksu jest dość smaczne. Zresztą może się tylko przytulali? Budzą się w ciuszkach. To nieistotne, zażyłość i cielesna bliskość została zaznaczona.

Piotr: Nie no, proszę, nie tak się zaczyna przytulanie. Już raz zostałaś wyrolcowana, nie daj się drugi raz. 😉

Kasia: W czasie wojny nie skupiamy się na tak czasochłonnych czynnościach jak zdejmowanie ubrań...