Pamiętacie te nerwowe kilka dni siedem miesięcy temu, gdy wyczekiwaliśmy kolejnych wieści o trwającej misji Rosetta? Wtedy to Philae, niewielki lądownik mający dokonać serii badań na powierzchni komety, przez niezbyt szczęśliwe lądowanie znalazł się w jej zacienionym miejscu. Z brak wystarczających ilości energii czerpanej z paneli słonecznych po kilkudziesięciu godzinach pracy przeszedł w stan hibernacji i przestał nadawać. Choć Philae wykonał większość zaplanowanych zadań, naukowcy liczyli, że działać będzie dłużej. Teraz jest na to szansa.
Po 211 dniach milczenia Philae nawiązał łączność z krążącą wokół komety 67P/Churyumov–Gerasimenko sondą Rosetta. Zrobił to już dwukrotnie, przesłał też część danych, których, jak się okazuje, zebrał całkiem dużo. Najwyraźniej był aktywny już wcześniej, ale nie udało mu się nadać sygnału. Sprawdziły się więc przewidywania, że wraz ze zbliżaniem się komety do Słońca Philae będzie otrzymywał więcej energii.
Z otrzymanych danych naukowcy wywnioskowali, że długie miesiące w niskiej temperaturze nie zaszkodziły lądownikowi. Philae ma się dobrze, ale nie można oczekiwać, że dokona cudów. Choć jego baterie słoneczne są oświetlone dwa razy dłużej niż w listopadzie, to jednak trwa to niecałe dwie i pół godziny na dobę. Nie jest to nawet połowa tego, co przewidywano w założeniach misji.
Ale to nie od Philae zalezą teraz kolejne sukcesy działań na powierzchni. Do dalszych prac potrzeba lepszej komunikacji z orbitującą sondą. Już teraz naukowcy obniżają jej orbitę, z 200km do "zaledwie" 180, by łączność mogła być nawiązywana częściej. Możliwe, że zdecydują się na jeszcze mniejszą odległość, chociaż może to narazić Rosettę na niebezpieczeństwo. Aktywność komety nadal będzie rosła, bo najbliżej naszej gwiazdy znajdzie się dopiero za miesiąc, 13 sierpnia. To oznacza strumienie pary i pył mogące uszkodzić sondę.
Misja Rosetta nieraz już przyniosła niespodzianki prowadzącej ją ekipie. Oby z kolejnymi też sobie poradzili.
Źródło: io9