W tle kryzysu na jednej z federacyjnych kolonii Riker poddawany jest próbie przez Q. Czy uda mu się zachować człowieczeństwo?

Na federacyjnej kolonii Quadra Sigma III dochodzi do katastrofy w części odpowiedzialnej za operacje górnicze. Awaria jest na tyle poważna, że liczbę potencjalnych rannych szacuje się całą ludność placówki – 504 osoby.

Życie na kolonii jest bardzo niebezpieczne. Nie wiemy, ile osób pracowało bezpośrednio przy kopalni oraz w jej otoczeniu, ale ta liczba zapewne jest bliska całej populacji planety, skoro oficerowie Gwiezdnej Floty przygotowują się na przyjęcie tylu pacjentów.

Po przybyciu załoga spotyka bardzo zróżnicowaną wiekowo grupę kolonistów, jednak osób rannych jest niepokojąco mało w stosunku do poprzednich doniesień. Czyżby Enterprise przybył za późno?

Symboliczna staje się śmierć małej dziewczynki, ale jej obecność w miejscu wybuchu (dzieci raczej nie powinny być wpuszczane do kopalni czy do stref zagrożenia) sugeruje, że siła eksplozji dosięgnęła także tereny mieszkalne lub rekreacyjne. Także demografia grupy ocalałych (bardzo zróżnicowana: mamy kobiety i mężczyzn, osoby starsze i dzieci) pokazuje, że wszyscy zostali dotknięci przez katastrofę.

Gdyby przyjąć liczbę widocznych ocalałych (około 9 osób) jako jedynych, którzy przeżyli, to by oznaczało, że zginęło 98% populacji. Możliwe, że przy dokładniejszym przeszukaniu i dotarciu do miejsc odciętych przez gruzowisko odnaleziono by więcej żyjących, ale wciąż skala wypadku jest ogromna i będzie oznaczała likwidację kolonii lub potrzebę założenia jej na nowo.

Dość często obserwujemy sytuację, w której okręt kolonistów zostaje przekształcony w pierwszą bazę na powierzchni planety. To bardzo racjonalne zachowanie w sytuacji, w której gospodarujemy bardzo ograniczonymi zasobami i nic nie powinno się zmarnować.

Dlaczego właściwie ludzie (to, że nie widzimy przedstawicieli innych ras wśród kolonistów nie oznacza, że ich tam nie ma, ale można przypuszczać, że ludzie są tam dominującym gatunkiem) godzą się na życie na koloniach, w warunkach niebezpiecznych i z dala od cywilizacji? Przecież mogliby żyć na jednej z wielu rozbudowanych i zaawansowanych technologicznie planet należących do Federacji. Picard podpowiada, jaka może być motywacja kolonistów przy okazji rozmowy z bogiem-stacją Edo (w odcinku TNG 1x08 Justice):

“We found that world uninhabited. The life forms we left there had, had sought the challenge. At least, that is the basic reason. Had sought the challenge of creating a new lifestyle, a new society there. Life on our world is driven to protect itself by seeding itself as widely as possible.”
– Świat ten był niezamieszkały. Formy życia (koloniści), których tam zostawiliśmy, szukali wyzwania… Przynajmniej taki był podstawowy powód. Podjęli je, by stworzyć nową społeczność i kulturę. Istoty żywe na naszym świecie chronią się poprzez rozprzestrzenianie się tak szeroko, jak to możliwe.

W świecie, w którym nie rządzi pogoń za łatwym zarobkiem (bo jak wiemy z wielu źródeł, pieniądze nie są obecne w ówczesnym społeczeństwie członków Federacji) to właśnie poszukiwanie odmiany i przygody w życiu mogło być największym motywatorem do szukania kariery w Gwiezdnej Flocie lub – dla mniej uzdolnionych – do ciężkiej pracy na koloniach, z dala od cywilizacyjnych wygód.

To właśnie ta energia i chęć pokonywania wyzwań sprawiły, że ludzkość ponownie znalazła się w polu zainteresowań Q, czemu daje dowód w rozmowie z Rikerem:

Q: We discovered instead that you are unusual creatures in your own limited ways. Ways which in time will not be so limited. (Odkryliśmy natomiast, że jesteście niezwykłymi stworzeniami, na swój ograniczony sposób. Ograniczenia te z czasem będą zanikać.)
Riker: We're growing. Something about us compels us to learn, explore. (Rozwijamy się. Nasza natura każe nam uczyć się i odkrywać nowe.)
Q: Yes, the human compulsion. And unfortunately for us, it is a power which will grow stronger century after century, aeon after aeon. (Tak, to ludzkie dążenie… Niestety dla nas, ta siła będzie wzrastać stulecie po stuleciu, eon po eonie.)

Wnioski z obserwacji ludzkiej natury i dążenia do rozwoju skłaniają Q do ponownego poddania ludzi próbie. Tym razem to nie jest przytłaczający proces sądowy w opresyjnym środowisku, lecz zachęta pozytywna. Riker otrzyma od Q nadludzką moc i wyzwaniem będzie to, w jaki sposób ten niespodziewany talent zostanie wykorzystany.

Jednym z najbardziej znanych przykładów, gdy członek załogi staje się nadczłowiekiem, jest epizod TOS 1x03 “Where No Man Has Gone Before”. Przemianę sternika Gary’ego Mitchella inicjuje wypadek związany z przekraczaniem granicy galaktyki przez Enterprise. Gary stopniowo rośnie w siłę i coraz mniej przypomina zwykłego człowieka, przez co staje się zagrożeniem dla okrętu. Na ilustracji przykład wykorzystania supermocy – człowiek nie musi sięgać po kubek z wodą, ponieważ może go sobie przyciągnąć za pomocą telekinezy.

Picard zostaje wykluczony z eksperymentu Q i śledzi jego efekty tylko dzięki relacjom pozostałych członków załogi oraz własnej interpretacji zdarzeń. W jakiś pokrętny sposób Jean-Luc zostaje mimo wszystko powiązany z wydarzeniami rozgrywającymi się na fikcyjnej planecie stworzonej do gry, ponieważ wiele elementów scenograficznych zostało zainspirowanych jego wspomnieniami. Kapitanowi zdarzało się już przejawiać delikatne nuty patriotyzmu, gdy jest mowa o Francji lub języku francuskim, więc wybrany okres historyczny wojen napoleońskich, gdy naród ten kontrolował niemal całą Europę, wydaje się nieprzypadkowy. To jeden z wielu przykładów przewrotności Q.

Q tworzy coś w rodzaju innego wymiaru, do którego przenosi część oficerów z mostka Enterprise. Nieznana planeta jest strefą walki, w której ludzie zmierzą się z fantomami z napoleońskiej epoki. Kontrolowane przez wszechmocnego środowisko to podstęp Q, mający oswoić Rikera z nabytymi przez niego zdolnościami. (Podpis do obrazka: Wesley, uważaj!)

Kapitan Picard jest postrzegany przez Q jako osoba o ograniczonym potencjale, ponieważ jego przekonania są już mocno ugruntowane. O wiele lepszym obiektem badania jest Riker, który może mieć bardziej otwarty umysł i być podatnym na pokusy korzystania z dodatkowych zdolności. Pierwszy oficer potwierdza te przypuszczenia, gdy podczas rozmowy w namiocie sztabowym przysiada się do Q ubranego w mundur marszałka i razem piją lemoniadę. Podejrzewam, że Picard nie pozwoliłby sobie na tego rodzaju spoufalanie się z oponentem (a na pewno nie tak chętnie).

Cała symulacja, jaką aranżuje Q na planecie, ma na celu jedno: doprowadzić do sytuacji, w której Riker samodzielnie podejmie decyzję o użyciu specjalnej mocy. Nie chodzi tylko o odesłanie załogi z powrotem na okręt, ale o sprawę większego kalibru: ocalenie życia Worfa i Wesleya. Dopiero ten gest pokazuje wszystkim, że pierwszy oficer nie jest do końca człowiekiem. To nie przypadek, że Q zaprosił także Picarda, by był świadkiem tej dramatycznej sceny.

Tasha: It is so frustrating to be controlled like this! (To takie frustrujące być pod zupełną kontrolą takiej istoty!)
Picard: Lieutenant. Tasha, it's all right. (Poruczniku… Tasha, już dobrze)
Tasha: What the hell am I doing? Crying? (Co ja robię do cholery, płaczę?)
Picard: Don't worry. There's a new ship's standing order on the Bridge. When one is in the penalty box, tears are permitted. (Proszę się nie martwić. Mamy nową zasadę na mostku: gdy ktoś jest na karnej ławce, można się smucić)
Tasha: Captain. Oh, if you weren't a captain. (Kapitanie… gdyby nie był Pan moim dowódcą…)
Kwestie porucznik Yar są napisane i zagrane w tak nieodpowiedni i nieumiejętny sposób, że podejrzewam, że umyka mi coś oczywistego, bo to przecież nie może być aż tak złe. Oficer Gwiezdnej Floty, silna kobieta, która stawała do walki na śmierć i życie po porwaniu przez Lutana (w TNG 1x04 The Code of Honor) rozkleja się zupełnie z powodu bycia zakładniczką Q.
Warto przypomnieć, że Tasha uczestniczyła wcześniej w procesie sądowym (w TNG 1x01-02 Encounter at Farpoint), gdzie jej wojownicze zapędy i stanowcze zabieranie głosu sprawiły, że została zamrożona. To zdarzenie nie spowodowało powstania traumy, ponieważ w trakcie obecnej misji oficerka także zachowuje się zdecydowanie, usiłując nakłonić Q do przerwania gry.

Po powrocie na mostek Picard namawia Rikera do odpowiedzialnego korzystania z nadludzkich możliwości, co oznacza w praktyce – powstrzymywanie się od wszelkiej ingerencji. To dodatkowe zobowiązanie jest konieczne, aby umożliwić pierwszemu oficerowi dalszą służbę w ramach załogi.

Dla wszystkich jest jasne, że Willa nie można do niczego zmusić – wciąż pozostaje człowiekiem, tyle że z dodatkowymi mocami, których zgodnie z obowiązującymi w Gwiezdnej Flocie zasadami nie powinien używać. Mimo wszystko godząc się na niesprawiedliwość (np. śmierć niewinnych) dokonuje świadomego wyboru, żeby temu nie zapobiegać, a więc bierze część odpowiedzialności za świat taki, jakim jest.

W krytycznej chwili okazuje się, że to zbyt dużo do zniesienia, nawet dla tak dojrzałego i doświadczonego oficera. Pojawiają się wątpliwości co do tego, w jaki sposób uratowanie dziecka mogłoby być złe. Także z drugiej strony: czy świadomie rezygnując z wykorzystania swoich zdolności, nie staje się jeszcze gorszy. Picardowi łatwo mówić, że tak należy działać, ale kapitan nie miał szans na uratowanie dziewczynki, natomiast Riker – jak najbardziej.

Czy podejście kapitana w stosunku do mocy Q było jedynym możliwym? Jeżeli Picard faktycznie wierzy w ludzkość, w dążenie do dobra i doskonałości, to czy nie powinien pokładać więcej zaufania w kręgosłup moralny i etyczne zasady wykształconego i sprawdzonego oficera Gwiezdnej Floty? Któż lepiej by się nadawał na promocję do roli istoty nadprzyrodzonej niż komandor Riker.

Podczas rozmowy ze strażnikiem portalu (w TNG 1x05 The Last Outpost) Riker występował jako rzecznik ludzkości, przekonując o tym, że nasza cywilizacja jest dorosła albo przynajmniej ambitniej aspiruje do dojrzałości – mówi, że nie jesteśmy jak ci Ferengi, ale oni też powinni mieć okazję, żeby nauczyć się i zrozumieć, co jest naprawdę ważne. Dar od Q może być swego rodzaju sprawdzianem, czy te słowa mają jakieś pokrycie w rzeczywistości.

Wydaje się jasne, że komandor Riker nie mógłby funkcjonować wśród załogi przy zachowaniu swojej mocy. Dlaczego Enterprise miałby spędzać kilka godzin lecąc prędkością nadświetlną z misją ratunkową na planetę, kiedy Will mógłby jednym pstryknięciem przenieść okręt w odpowiednie miejsce? Po co ratować ofiary katastrofy, jeżeli można je ożywić – a może nawet lepiej: cofnąć czas i nie dopuścić do wypadku?

Wyzwania i życie, jakie toczy istota o możliwościach Q, muszą być zupełnie innego rodzaju niż te, które są pisane śmiertelnikom, ale na pewno znalazłby sobie coś do roboty, chociażby bronienie Enterprise przed efektami działania innych wszechmocnych. Riker mógłby być także czymś w rodzaju ambasadora ludzi przy Kontinuum - w końcu Q otwarcie poprosił go, by pomógł im zrozumieć naturę ludzkości. Kapitan Picard zdaje się nie dostrzegać żadnych szans i możliwości związanych z przemianą swojego pierwszego oficera, widzi jedynie zagrożenie, jakie może przynieść galaktyce kolejny wszechmocny.

Riker dostaje zgodę, by obdarować każdego ze swoich przyjaciół z załogi, spełniając ich najskrytsze, nawet niemożliwe do realizacji w innych okolicznościach, życzenia. Mimo wszystko zdecydowana postawa dowódcy sprawia, że oficerowie kolejno odmawiają ich przyjęcia.

Riker wszechmogący

Na przykład największą bolączką Wesleya jest fakt, że dorośli nie traktują go poważnie, nawet jeśli ma rację. Nieważne w jaki sposób chłopak nie zasłuży się dla uratowania sytuacji, po pewnym czasie znów jest lekceważony. Słynna scena z dialogiem “Shut up, Wesley!” (Wesley, zamknij się!) jeszcze przed nami. Riker uznaje, że najprostszym sposobem rozwiązania tego problemu jest przemiana go w dorosłego. Niestety, w ten sposób chłopak traci istotną część swojego życia, przeskakuje przez fazę wchodzenia w dorosłość i kształtowania charakteru. Kwestia nietraktowania Wesleya na poważnie mogła być rozwiązana w sposób nieodwołujący się do nadprzyrodzonych zdolności – na przykład poprzez zorganizowanie serii szkoleń dla oficerów Gwiezdnej Floty, w wyniku których mogliby dostrzec faktyczną wartość wkładu intelektualnego chłopaka.

Data jest pierwszym, który stanowczo odmawia przyjęcia daru od Q. Potwierdza, że jego pragnieniem jest stać się człowiekiem, ale jednocześnie zastrzega, że taka sytuacja byłaby dla niego czymś sztucznym. Wygląda na to, że najważniejszą wartością dla niego jest być sobą, a więc androidem w nieustannej pogoni za zrozumieniem człowieka.

Życzenie Geordiego nie jest specjalną tajemnicą – jest niewidomy i pragnie znów widzieć tak jak wszyscy. Dla Rikera spełnienie tego pragnienia to żaden problem. La Forge dość szybko odmawia i prosi, by przemienić go na powrót, gdyż twierdzi, że cena, jaką należałoby zapłacić, jest zbyt wysoka. O ile w przypadku Wesleya i Daty spełnione życzenie nie realizowało w istocie ich celu (Wesley – dążenie do dorosłości i szacunku; Data – chęć poznania natury ludzi) tak Geordi po prostu chce widzieć, więc jego rezygnacja jest najbardziej kosztowna. Uznaje jednak, że ponad własne dobro liczy się opinia kapitana, który – jak można się domyślać – spodziewa się takiego, a nie innego zachowania swoich ludzi.

Ostatnim życzeniem, jakie Riker spełnia, jest to niewypowiedziane przez Worfa. Klingon na pokładzie okrętu cierpi na samotność, dlatego remedium ma być partnerka, specjalnie dla niego stworzona. Klingońska kobieta jest zupełnie inna od tych, które go otaczają, ponieważ seks po klingońsku zawiera elementy walki fizycznej i wymaga większej siły i wytrzymałości. Odrzucenie tego prezentu przez Worfa jest o tyle proste, że widzimy przy wielu okazjach nienawiść, jaką Klingon okazuje Q – by daleko nie szukać, to właśnie on wylał napój otrzymany od wszechmocnego w prezencie i rozbił kieliszek podczas pobytu na fikcyjnej planecie. O ile w przypadku Geordiego chodzi o poparcie swoich kolegów z załogi, tak tutaj powodów do rezygnacji z realizacji marzenia jest aż za wiele.

Obraz Klingonów w pierwszych odcinkach pierwszego sezonu TNG będzie różnić się nieznacznie od tego, który poznamy później. W jednej z wypowiedzi Q z tego odcinka usłyszymy, że Federacja pokonała Klingonów, później dowiemy się także o Klingonach, którzy dołączyli do Federacji. Dopiero późniejsze sezony ustalą jasno, że Imperium Klingońskie jest osobnym państwem – sojusznikiem Federacji. Jak można przeczytać w zaleceniach dla scenarzystów TNG, Gene Roddenberry chciał skupić się na zupełnie nowych antagonistach, stąd tak wiele razy pojawiają się Ferengi.

Wspominałem już pewnie o tym, ale być może warto powtórzyć – nie za bardzo przepadam za odcinkami z udziałem Q, ponieważ zazwyczaj obecność i interwencje istoty nadprzyrodzonej przybliżają całokształt odcinka do fantasy, a nie science-fiction. Wystarczy zamiast Q wstawić potężnego czarodzieja Merlina i efekt będzie w zasadzie bardzo podobny.

Mimo wszystko uważam, że ta historia jest całkiem udana, chociaż mam pewne zastrzeżenia dotyczące realizacji pierwszej części związanej z akcją na planecie. Bestie w mundurach wyglądają bardzo tanio pod względem wykonania, a zachowanie i taktyka walki oficerów Gwiezdnej Floty sprawiają naprawdę żałosne wrażenie. Wspomnę tylko o scenie, gdy Riker testuje, czy działają fazery, i strzela w głaz znajdujący się w okolicy Worfa. Powinien go uprzedzić przed wykonaniem strzału, a przede wszystkim nie strzelać w okolicy, gdzie może znajdować się ktoś z jego ludzi. Słowne potyczki Picarda i Q, czy to przekomarzanie się, czy zażarte dyskusje o naturze ludzkości, wynagradzają jednak te niedociągnięcia.

Najważniejszą różnicą pomiędzy Q i ludźmi jest zmienność tych drugich. Egzystencja Q jest nielinearna, stąd być może brak zrozumienia dla ludzkich pragnień i tego, co uważamy za najcenniejsze. Człowiek może chcieć się napić lemoniady, ale największą przyjemność odczuje w momencie picia napoju, a nie gdy kieliszek będzie już opróżniony. Tak samo kapitan Picard chciałby odkryć nowe światy, ale gdyby Q mógł sprawić, że wszystkie światy zostałyby magicznie odkryte, to zdecydowanie by protestował. To proces odkrywania, spotykania kolejnych zagadek i (czasem) niebezpieczeństw czyni go ciekawszym.

Autor tekstu jest członkiem stowarzyszenia TrekSfera.