To pierwszy odcinek, w którym główną rolę odgrywa Data; mamy go nawet w podwójnej ilości, bo scenarzyści sięgnęli do prastarej kliszy serialowej, znanej z oper mydlanych – złego brata bliźniaka. Mieliśmy już to w Star Treku wcześniej – można tak kwalifikować odcinek ze światem lustrzanym, a także klasyczny The Enemy Within (TOS 1x04 - kapitan Kirk na skutek awarii transportera pojawia się na okręcie w dwóch przeciwstawnych postaciach - jedna symbolizuje jego pasywne, rozważne cechy charakteru, natomiast druga jest uosobieniem akcji i najniższych instynktów). Chyba nigdy jednak nie pojawia się ten wątek w tak klasycznej formie - dwóch braci, jeden dobry a drugi zły.
Już sam początek odcinka pokazuje, że Data będzie najważniejszy – Enterprise jest w trakcie wykonywania innych zadań, ale niejako przy okazji kapitan decyduje o tym, że warto odwiedzić miejsce, z którego pochodzi jeden z jego najważniejszych oficerów. Z planetą Omikron Theta wiążą się dwie zagadki: pierwsza to odkrycie, skąd tam się wziął Data, a druga to tajemnicze zniknięcie ziemskich kolonistów, którzy ją zamieszkiwali.
Tuż przed wysłaniem misji zwiadowczej jesteśmy świadkami dyskusji Picarda i Rikera, w której kapitan nieco droczy się ze swoim pierwszym oficerem – przyznaje, że chciałby bardzo sam uczestniczyć w wyprawie na powierzchnię, ale zdaje sobie sprawę, że to niebezpieczna sytuacja i w rezultacie wysyła Pierwszego. Riker dobiera sobie całkiem solidny skład, bierze szefową ochrony, a także Geordiego i Worfa.
Obserwowanie scenografii i malowanego tła może współczesnego widza męczyć (a głowa androida wcale nie jest podobna… czy nie mogli się chociaż nieco postarać?), ale sam odcinek – fabuła, sposób w jaki odkrywamy poszczególne etapy zagadki, tempo prowadzenia - jest całkiem fajny i nie ma mowy o zbędnych dłużyznach. Gdy akcja zwalnia w jakiś sposób, to właśnie po to, by znów skupić się na Dacie – naszym głównym bohaterze – i jest to wykonane umiejętnie.
Podobała mi się scena składania androida, gdzie podczas operacji współpracowały zespoły lekarzy i inżynierów. Wrócił także na chwilę komandor porucznik Argyle, pełniący obowiązki szefa maszynowni, który prosi Datę o dość niezwykłą pomoc – aby złożyć odnalezionego androida w jedną całość inżynierowie potrzebują zajrzeć do “wnętrza” działającej jednostki. Przyznaję, że to zaskakujące – w jaki sposób nieatestowany, działający na niespotykanych nigdzie indziej zasadach Data, został dopuszczony do służby w Gwiezdnej Flocie, na flagowym okręcie. Czy dla odkrywców i naukowców z Enterprise Data nie wydał się na tyle ciekawym przypadkiem, aby chociaż rozważyć dokładniejsze zbadanie go? A co jeśli Data z jakiegoś powodu przestałby działać, zepsuł się albo zbuntował? Lore nie mógł się nadziwić głupocie albo naiwności ludzi i w jakimś stopniu go rozumiem.
Załoga szybko, zdecydowanie zbyt szybko przyjmuje Lore’a jako swojego. Pamiętamy, ile musiał się nacierpieć i nawysilać Wesley, żeby wywalczyć sobie prawo do wstępu na mostek. Lore zostaje zaproszony do zajęcia miejsca za konsolą steru i Geordi z Wesleyem tłumaczą mu zasadę wyznaczania kursu w kosmosie. Riker zezwala na to spoufalanie się, ale jest bardziej podejrzliwy, bo zadaje podchwytliwe pytanie, na które Lore zbyt pospiesznie odpowiada. Gdy android orientuje się, że to była pułapka, z odsieczą przychodzi Data, zmieniając temat konwersacji. Gdyby był człowiekiem, mógłby zapytać “Co tu się właśnie... dzieje”, ale grzecznie zwraca uwagę, że na prawo pobytu na mostku trzeba zasłużyć. To uwaga do Lore’a, ale myślę, że to pozostali obecni na mostku powinni wziąć ją do siebie, bo Enterprise jest ich odpowiedzialnością.
Ludzie reagują jednak jak zauroczeni widząc alter ego swojego znajomego androida, które w tak doskonały sposób wchodzi w interakcje z człowiekiem. Szczególną umiejętnością Lore’a była chęć prawienia komplementów i ogólnie bycia miłym dla ludzi - coś, co było bardzo daleko na liście priorytetów, a także kompetencji Daty. Jak to możliwe, że ktoś tak uprzejmy mógłby zachowywać się niegodziwie?
Lore jest bardzo dobrze dostosowany do kontaktów z ludźmi, być może aż za dobrze. Tuż po reaktywacji, jeszcze zanim zdążył się porządnie przedstawić, sprzedał wszystkim kłamstwo. Stwierdził, że został stworzony po Dacie, jako swego rodzaju upgrade. Było odwrotnie oczywiście, a jego psychotyczna (czy może po prostu nieludzka) megalomania sugeruje, że historia o tym, że koloniści kazali go wyłączyć z zazdrości o to jaki jest wspaniały, także mija się z prawdą.
W rozmowie sam na sam z Datą Lore jest bardzo zdziwiony, że android może chcieć dążyć do człowieczeństwa, stawiać sobie niepotrzebne ograniczenia, takie jak na przykład wieloletnie studiowanie w Akademii Floty, służba na okrętach…
Wiemy doskonale, że androidy uczą się bardzo szybko, więc podstawy teoretyczne z pewnością opanował szybciej niż jakikolwiek organiczny student. W przypadku Daty mógł zadziałać mechanizm naśladownictwa. Odkryli i “uratowali” go oficerowie Gwiezdnej Floty, więc chciał się stać taki jak oni. Nie ma specjalnej ścieżki rekrutacyjnej dla androidów albo istot nadludzkich, więc musiał przejść całą ścieżkę kariery tak jak wszyscy inni.
Zaufanie ze strony załogi ma jak widać swoje granice, bo podejrzliwa Tasha Yar śledzi każdy krok nowego androida na pokładzie. Zadaje także dość niezręczne pytanie kapitanowi, w obecności większości obsady mostka, o to, czy mogą ufać Dacie (drugiemu oficerowi na okręcie, czyli trzeciemu pod względem starszeństwa). Picard jest absolutnie pewien swojego podwładnego, ale komplementuje szefową ochrony za czujność – tak jakby w zachowaniu szczególnej ostrożności w podobnej sytuacji mogło być coś złego. Po reakcji Tashy możemy wnioskować, że ona sama nie do końca czuła się pewnie i wsparcie Picarda było potrzebne.
To, czego kapitan nie wie, to że Data nie ma wbudowanego mechanizmu ostrożnościowego i z łatwością zostaje oszukany przez Lore’a. Dzięki temu zwrotowi akcji dowiadujemy się, że Lore poza umilaniem ludziom czasu konwersacją ma także inne hobby – uwielbia istotę krystaliczną i z radością nakarmi ją załogą Enterprise. Najwyraźniej kryształ jest o wiele lepszym kompanem dla androida niż nudni i biologicznie ograniczeni ludzie. Zresztą ten sposób wywyższania się jest u niego bardzo wyraźny. Możliwe, że w dotychczasowych interakcjach z trudem się hamuje. Oczywiście jest androidem i jest po prostu lepszy od ludzi w wielu aspektach – posiada większą wiedzę, jest silniejszy, prawie niezniszczalny, nie wymaga snu, nie musi oddychać…
Lore do zdradzenia swojego brata wykorzystuje bardzo sztampową technikę – zatruty drink – i następnie robi to, co każdy zły brat bliźniak, czyli przybiera tożsamość tego drugiego.
Picard (i nie tylko) daje popis swoich ograniczeń i krótkiej pamięci, gdy lekceważy Wesleya, który stara się im objaśnić, że coś jest nie tak. Kolejny raz chłopiec widzi więcej niż inni i zostaje zignorowany. Najpierw jego podejrzenia zostają odrzucone, później Riker daje się nabrać Lore’owi; w znanej scenie kapitan każe Wesleyowi się zamknąć, a w końcu to samo robi jego matka. Zdenerwowany całą sytuacją Wesley prosi o możliwość opuszczenia mostka i udania się do kwater, na co kapitan bardzo chętnie się zgadza, przy okazji odsyłając z nim Beverly. Bardzo się jej nie podoba sposób, w jaki syn jest traktowany, ale chyba jeszcze bardziej to, że Picard ją odsyła ze stanowiska. Oczywiście to młody Crusher jest mądrzejszy i szybko pojmuje, że dorośli (i dość ograniczeni) oficerowie nie wezmą go na poważnie, dopóki nie rozwiąże za nich całej sytuacji.
Rozwiązanie akcji jest nad wyraz dynamiczne; Lore daje popis swoich skłonności i jak prawdziwy czarny bohater pozostaje groźny aż do samego końca. Tak naprawdę nie zostało wyjaśnione, co się z nim stało po tym, jak został odesłany z okrętu, ale załoga Enterprise jest przekonana, że to już koniec (oczywiście kiedyś wróci, jak przystało na złego brata bliźniaka).
Odcinek poza zajmującą i całkiem zgrabnie zrealizowaną fabułą porusza kilka ciekawych zagadnień. Po tym, jak części Lore’a zostały zabrane na Enterprise, starsi oficerowie naradzają się na temat tego, co dalej z tym zrobić i dochodzi do intrygującego dualizmu. Kiedy mówią o “duplikacie”, odnoszą się do niego jak do przedmiotu, rzeczy nieożywionej i w jakiś sposób mniej wartościowej. Zresztą sam Picard rozpoczyna w tym tonie: “Bringing it up here was the right thing to do, Number One” - sprowadzenie tego na okręt było dobrym pomysłem.
Jest jakaś mocna niezręczność i niestosowność w tym, że traktuje się jednego androida jako przyjaciela, zasłużonego i sprawdzonego członka załogi, natomiast drugiego androida, praktycznie identycznego, widzi się jako rzecz, a nie osobę (możliwe, że ta rozmowa sprawiła później, że Lore otrzymał tak ciepłe powitanie od znacznej części załogi). Kapitan sam zauważa ten zgrzyt i w końcu reaguje, tłumacząc, że pomijając pewne różnice, wszyscy jesteśmy maszynami, tylko trochę inaczej zbudowanymi.
Druga sprawa, na którą chciałbym zwrócić uwagę, to pokazanie dwóch bliźniaczych androidów oraz ekstremalnie różnych dróg, które wybrali. Lore został stworzony jako pierwszy i najwyraźniej miał być androidem doskonałym. Wiemy, że potrafi być miły dla ludzi, ale wydaje się, że robi to tylko w sytuacjach, kiedy może na tym skorzystać. Jest doskonałym manipulatorem i nie zamierza narzucać sobie organicznych ograniczeń. Czuje się lepszy niemal pod każdym względem i faktycznie tak jest, więc myślę, że nie był zbyt dużą pomocą dla kolonistów z Omikron Theta. Z nieludzką logiką realizuje swoją zemstę na kolonistach, sprowadzając kryształową istotę, która miała ich zgładzić.
W porównaniu z Lore’em widzimy, na czym polegało usprawnienie w konstrukcji Daty. Data nie posiada negatywnych cech charakteru, nie potrafi kłamać, nie ma ambicji, nie posiada kompleksu wyższości. Wygląda trochę tak, jakby Lore był jednostką wyzwoloną, w zasadzie pozbawioną ograniczeń (w tym – moralnych), a Data był konstrukcją roboczą, jego funkcją było bycie przydatnym dla innych. Społeczność kolonistów Omikron Theta wykorzystuje Datę jako bank pamięci i wgrywa w niego swoje badania naukowe tuż przed atakiem kryształowej istoty. Data zostaje wyłączony i dzięki temu udaje mu się przetrwać katastrofę. Gdy zostaje po pewnym czasie reaktywowany przez oficerów Gwiezdnej Floty z USS Tripoli, przyjmuje ich za swoją nową rodzinę i wstępuje do Akademii, kontynuując przy tym swoją wielką misję – odkrywanie, w jaki sposób może stać się bardziej ludzkim.
Autor tekstu jest członkiem stowarzyszenia TrekSfera.