w Cixinie nie jest to na siłę.
Eetam... Bezinteresowne zło, równie infantylne, co bezinteresowne dobro w (np.) "Bliskich spotkaniach..." Spielberga, podniesione do rangi wszechświatowego constansa.
Przeciętny gangus z podrzędnej dzielnicy ma więcej rozumu niż cixinowe cywilizacje kosmiczne, on bowiem - jeśli ma choć trochę pożyć - wbrew pozorom szybko uczy się, choć prymitywny i krwiożerczy, i na nieobliczalnego pozuje, że atakowanie na oślep wszystkiego co żyje może go tylko zaprowadzić w ekspresowym tempie do dołu w środku lasu, albo na dno rzeki, a one traktują to jako panaceum, nawet gdy płacą cenę podobnego myślenia (czy raczej bezmyślności).
To jest szokowanie na siłę, może i na swój sposób odświeżające, ale w sumie równie tanie, co stary numer Delany'ego, który postanowił - lata temu - zepatowć publikę robiąc z kosmonautów prostytutki.
Przy czym: oczywiście, nie znamy historii Wszechświata na tyle dobrze, by z pewnością jaka się marzy metafizykom wykluczyć cixinowy scenariusz. W tym sensie jego wyjaśnienie sławetnego Silentium jest - jako pomysł bazowy SF - uprawnione*. Ale gdyby było prawdziwe, oznaczałoby, że między gwiazdami żyją/żyli więksi idioci niż - statystycznie - na Ziemi.
* Aczkolwiek... Emitujemy radiowo od ponad stulecia, a nie widać by w efekcie ku nam coś zabójczego od gwiazd gnało...
ps. Wygląda na to, że mister Liu w dobroczynne działanie przemocy i w realnym życiu wierzy:
https://www.newyorker.com/magazine/2019/06/24/liu-cixins-war-of-the-worlds
https://twitter.com/jeannette_ng/status/1301631547590803462