Powtórzyłem sobie aktorskiego "Yattamana" z roku 2009. Kto zna anime*, ten wie czego się spodziewać - ten sam groteskowy humor, te same wszechobecne seksualne aluzje, te same schematy, identyczne piosenki nawet**. Właściwie animacja przełożona na język kina detal po detalu, nie zmieniona w żadnym szczególe (no, w prawie żadnym - szefowa bandy Drombo nie świeci regularnie biustem, jak miała w zwyczaju 😉 jej rysowana wersja). Powstał więc film równie głupi i kiczowaty, co oryginał, ale zarazem genialny jako adaptacja*** i pokazujący, że przy odpowiedniej kreatywności da się w zasadzie dowolne rozwiązania z kreskówki czy komiksu przenieść na duży ekran****. (Przynajmniej jeśli się jest Takashim Miike 😛 .)
Dorzucę recenzję z Tanuki: https://anime.tanuki.pl/strony/anime/2312-yatterman-2009/rec/1680
I jeszcze jedną: http://artpapier.com/index.php?page=artykul&wydanie=97&artykul=2256