Forum Fandom Opowiadania Cykle opowiadań dział tymczasowy USS Tiger - 1 - Pazur śmierci

USS Tiger - 1 - Pazur śmierci

Viewing 1 post (of 1 total)
  • Author
    Posts
  • Coen
    Participant
    #1897

    Star Trek; Federacja; Wojna z Dominium; USS TigerPazur śmierciKapitan Donson upiła kolejny łyk cappuccino i po raz kolejny przejrzała dane misji zleconej U.S.S. Tiger i klingońskiemu wywiadowi, i po raz kolejny zapragnęła rzucić paddem o ścianę.'To wielkie ryzyko dla okrętu i załogi' - pomyślała opierając głowę o splecione dłonie. Wiedziała, że nawet w najlepszym wypadku 1/5 jej załogi nie wróci do domów. Nagle zapragnęła być gdzie indziej. W domu, na Ziemi. W objęciach męża. Jednak była kapitanem. Kapitanem najnowszego Intrepida. Wstała ciężko z fotela i wyszła z kabiny kapitańskiej.Na mostku panował spory ruch, jak zawsze miedzy misjami. 'Pierwszy' - powiedziała pani kapitan - 'jaki jest nasz stan?' 'Wszystkie systemy sprawne' - odpowiedział jej wysoki, barczysty Terranin. 'Ekwipunek i zapasy uzupełnione. Możemy ruszać w każdej chwili.' 'Dobrze, komandorze Matusz' - odparła Barbara Donson siadając na swoim fotelu. 'Kurs na punkt D-147. Maksimum warp.'Nagle na mostku dało się słyszeć charakterystyczny mechaniczny dźwięk, kiedy gondole warp podniosły się na 45 stopni. W tym samym momencie gwiazdozbiory widoczne na głównym ekranie zniknęły i po chwili zastąpiły je smugi cząsteczek tachionowych reagujących z polem warp, jakie można było obserwować, lecąc z tą prędkością.Kilka godzin później w sali narad zebrała się cała załoga mostka i kilka innych osób.'Nasza misja...' - zaczęła kapitan i nagle przerwała zastanawiając się czy to, iż jest niezwykle atrakcyjna, wpływało jakoś na posłuch i uwagę, jaką cieszyła się wśród męskiej części załogi, lecz szybko zaczęła kontynuować - '...ma polegać na wejściu głęboko w przestrzeń kardasiańską i zniszczeniu bazy zaopatrzenia Dominium.' Po tych słowach zapadła głucha cisza. Jedynie T'Chmi'elU, łącznik z klingońskim wywiadem pokiwał głową, gdyż to on dostarczył te rozkazy. 'Jeden statek?' - przerwał ciszę Kall Kozlew, niski, tęgawy Bolianin pełniący na U.S.S. Tiger funkcję oficera moralnego i od czasu do czasu kucharza okrętowego. 'To przecież samobójstwo. Gdyby wysłali za nami flotę, to może...' 'To tylko straty byłyby większe' - przerwał mu Klingon. - 'To zadanie typu uderz i uciekaj. Im mniej jednostek, tym mniejsze prawdopodobieństwo wykrycia, a o to właśnie chodzi i po to przywiozłem ze sobą mały prezent.' 'Tak...' - włączył się do rozmowy Michael Neuro, wysoki i szczupły El'Aurianin, główny mechanik. - 'Klingońskie zmodyfikowane urządzenie maskujące zostało już zainstalowane. Powinno zapewnić nam wystarczającą osłonę nawet przed skanerami Dominium.' 'Ale dlaczego ta baza zaopatrzeniowa jest tak ważna, że aż dają nam urządzenie maskujące?' - spytał pierwszy oficer. 'To coś więcej niż zwykła stacja zaopatrzeniowa czy fabryka ketracelu białego' - odpowiedziała mu kapitan Donson. - 'Ta baza to magazyn części zamiennych, torped i jakichś 80% zapasu jem'hadarskiego narkotyku.' 'A więc musi być dobrze broniona' - podsumował Arnold San, Terranin azjatyckiego pochodzenia odpowiedzialny za ochronę na Tiger, a także jego oficer taktyczny. 'Owszem' - odpowiedziała spokojnie kapitan. - 'Dlatego ochrona musi być w stanie najwyższej gotowości na wypadek abordażu, a osłony i broń ustawione na maksimum. Tak samo skanery' - zwróciła się do młodego Volkana o imieniu Vashar, który był jej oficerem naukowym i doradcą. - 'Chcę wiedzieć o każdym okruchu większym od 2 mikronów w promieniu 5 lat świetlnych. Ambulatorium niech się przygotuje na godziny szczytu'. Tihon, wysoki Terranin pełniący funkcję oficera medycznego pokiwał tylko głową. 'To wszystko. Jakieś uwagi?' Nikt się nie odezwał. Wszyscy jedynie pospuszczali głowy, bojąc się przyszłoci.Każdy czuł, jak śmierć przechadza się koło niego i delikatnie zahacza swoim pazurem...Kilka dni później U.S.S. Tiger przekroczył w kamuflażu granice Dominium w kwadrancie Alfa. Większość starszych oficerów spała smacznie, chcąc jak najlepiej wypocząć przed bitwą. Wyjątek stanowiła pani kapitan. Zawsze wolała aktywny wypoczynek, dlatego teraz przebywała w holodeku imitującym jakąś jałową skalną jaskinię razem z T'Chmi'elem. Parada, półpiruet, wyskok, cios, dextert, piruet, cios, parada, młyniec, poprawa uchwytu, cios i jeszcze raz w zmiennej kombinacji. Bat'leth zaczynał się już ślizgać w spoconych dłoniach, pot zalewać oczy, bawełniany szary podkoszulek przylepił się do ciała i przestał być odczuwalny, zaś obolałe mięśnie błagały o chwilę przerwy. Jedynym, co dodawało jej sił, był fakt, że Klingon wyglądał niewiele lepiej. Zamarkowała uderzenie w głowę, lecz wojownik nie dał się zwieść i sprawnie zablokował prawdziwy cios w dolną część brzucha. Korzystając z dogodnej pozycji, błyskawicznie wyrwał jej ziemię spod stóp tępą stroną Miecza Honoru. Kapitan zobaczyła nagle sklepienie jaskini i tylko instynkt ocalił ją, nakazując złożyć paradę. Ostrza zderzyły się z głośnym szczękiem, a nad nią pojawiła się sroga, nieprzyjemna twarz żołnierza Imperium, który naparł na oręż całą swoją siłą i ciężarem, chcąc go złamać. Nawet nie będąc zmęczoną wiedziała, że nie może się pod tym względem z nim równać, tak samo jak zresztą żadna kobieta nie może się równać pod tym względem z mężczyzną. Jednak nie była kapitanem ze względu na piękne oczy, lecz dlatego, że potrafiła wykorzystać wszystkie dostępne środki. Płynnym ruchem podcięła go jedną, a kopnęła druga nogą. Nikt nie utrzymałby równowagi, toteż T'Chmi'elU padł na ziemię jak szczapa drewna. Zanim zdążył się otrząsnąć, Barbara uklękła przy nim i przyłożyła mu ostrze miecza do szyi. 'Przegrałeś' - powiedziała z triumfalnym uśmiechem na twarzy. 'A więc oboje poszlibyśmy do Sto'Vo'Kor' - odparł Klingon, a kapitan poczuła, jak delikatnie kłuje ją coś w brzuch. Nie musiała patrzeć, aby wiedzieć, że to jedna z ostrych końcówek jego Bat'leth'u.Po chwili napięcia oboje wybuchnęli głośnym śmiechem, zbierając się z ziemi. Ciągle rozbawieni wyszli z holodeku i ruszyli powoli korytarzem w stronę swoich kwater. Zatrzymali się dopiero na najbliższym skrzyżowaniu. Wojownik spojrzał na nią i powiedział poważne: 'Do punktu docelowego mamy jeszcze ponad 5 godzin. Sugeruję, aby się pani wyspała. Później może być nieprzyjemnie.' 'Chyba tak zrobię' - odparła, po czym powoli ruszyła do swojej kwatery. 'Do zobaczenia' - powiedziała jeszcze. Klingon kiwną tylko głową, po czym ruszył w przeciwnym kierunku. W swojej kabinie Barbara nie zapalała światła. Nie chciała o niczym wiedzieć, chciała tylko wziąć prysznic i położyć się spać. Gorąca woda podziałała odprężająco i relaksująco, a łóżko przyciągało jak magnez. I chociaż nie przyznałaby się nikomu, lubiła taki aktywny wypoczynek, gdyż jak ktoś jest zmęczony, sen przychodzi od razu i nie trzeba na niego czekać. Jak tylko zamknęła oczy, natychmiast otuliła ją miękka ciemność.'Nie!' - krzyknęła zrywając się z łóżka. Szczegóły sennego koszmaru, w którym widziała oczy rodzin tych, którzy dzisiaj zginą. Oczy pełne bólu, złości i rozpaczy zaczęły się powoli zacierać, pozostawiając tylko nieprzyjemne wrażenie.'Kapitanie' - jakby na komendę doleciał z jej komunikatora głos porucznika Beneta. - 'Za 30 minut znajdziemy się w punkcie docelowym.' 'Dobrze' - odpowiedziała wstając powoli i idąc pod prysznic, by zmyć z siebie pot po koszmarze. - 'Będę za 20 minut.' Na mostku byli już najstarsi oficerowie i kiedy zasiadła na swoim fotelu, wszystko zdawało się być zapięte na ostatni guzik. 'Jestemy na wyznaczonej pozycji' - powiedział jeden ze sterników. - 'Wykrywam w sektorze 2 myśliwce i jeden okręt bojowy Jem'Hadar, a także jedną stację orbitalną.' 'Zaczynamy' - powiedziała kapitan zaciskając mocno dłonie na oparciach fotela. - 'Atak. Manewr Alfa.'Nagle w pustym punkcie przestrzeni zamigotał kształt, aby po kilku sekundach okazać się okrętem klasy Intrepid. Federacyjny statek wystrzelił nieomal natychmiast z przednich fazerów i wyrzutni torped. Promienie fazera zaczęły wycinać kształt w kadłubie nieprzygotowanej na nic stacji. Torpedy przeszły przez wycięty otwór, eksplodując wewnątrz. Otworzyły w ten sposób drogę dwóm kolejnym strzałom fazera, z których drugi przeszył nieomal na wylot rdzeń stacji.Kiedy ta eksplodowała, Tiger znajdował się już w atmosferze pobliskiej planety. Szybkie strzały fazerów uciszały działka obronne, zanim te zdążyły się porządnie uaktywnić. Federacyjny okręt przeleciał tuż nad powierzchnią, po czym skierował się w stronę próżni. Kiedy był tuż przy atmosferze, wystrzelił z obu tylnych wyrzutni. Małe białe gwiazdy pomknęły w stronę powierzchni, uderzając w skład paliwa i torped. Eksplozja była tak silna, że fale uderzeniowe miały promień kilkuset kilometrów. Jednak w próżni na U.S.S. Tiger czekał już okręt bojowy. 'Manewr unikowy Theta' - powiedziała spokojnie pani kapitan. Intrepid skręcił w bok strzelając z fazerów, a po chwili także z wyrzutni torped. Jedna z nich trafiła centralnie w gondole warp, powodując silną eksplozję. Jednak w tym czasie myśliwce już zaczęły ostrzeliwać okręt Federacji. Po jednym ze strzałów Tigerem silnie zatrzęsło. 'Wejść w warp i uruchomić maskowanie' - Barbara nieomal krzyknęła. Intrepid wystrzelił jeszcze dwie torpedy z tylnych wyrzutni, po czym nagle skoczył do przodu i zniknął w jasnym błysku. Torpedy trafiły jeden z myśliwców i jednostka Dominium zniknęła eksplodując. Wszyscy na mostku odsapnęli z ulgą, bo wychodziło na to, że wszystko dobrze się skończy. Lecz los bywa złośliwy... 'Pani kapitan' - nagle z komunikatora dało się słyszeć głos głównego inżyniera - 'urządzenie maskujące jest uszkodzone. Na razie jakoś się trzyma, ale za kilka godzin przepali się, jeśli nie wyłączymy go teraz, aby naprawić.' Na mostku zapadła głucha cisza. 'Nie wyłączać' - powiedziała po chwili kapitan. - 'Miejmy nadzieję, że zdążymy dolecieć do domu.'Kilka godzin później wydawało się, że wszystko dobrze się skończy, lecz los ponownie okazał się kapryśny. W najmniej odpowiednim momencie. Tak jak od zawsze miał w zwyczaju. Nagle jedna z konsol eksplodowała, ciężko raniąc pracującego przy niej pierwszego oficera. 'Zabrać go do ambulatorium' - rozkazała Barbara. - 'Raport!' Jakby w odpowiedzi rozległ się z komunikatora głos El'Aurianina: 'Urządzenie maskujące uszkodzone! Jesteśmy odkryci!' Wszyscy na mostku odczuli nagle deja vu z pazurem śmierci, które mieli na odprawie. Kapitan usiadła na swoim fotelu, kiedy tylko pierwszy został przetransportowany do ambulatorium. Na reakcje Jem'Hadar nie trzeba było długo czekać. Nagle, nie wiedzieć skąd, pojawił się klucz myśliwców i zaczął szybko się zbliżać. 'Manewry uchyleniowe, ogień wolny' - powiedziała spokojnie Barbara. Nie bała się już. Zresztą nikt z załogi się już nie bał, gdyż strach przychodzi, kiedy śmierć jest możliwa, nie kiedy jest pewna. Intrepid, mimo iż mniejszy i mniej wytrzymały od innych okrętów, miał nad nimi pewną przewagę, mianowicie zwrotnoć. Tiger wykorzystywał ją teraz w pełni, robiąc wąskie skręty, obroty i uniki, omijając większość biało - niebieskich promieni, sam odgryzając się pomarańczowymi wiązkami fazerów i białymi gwiazdkami torped.Walka trwała krótko, lecz była zażarta. Okręt Federacji zniszczył już dwa myśliwce i ciężko uszkodził trzeci, lecz Jem'Hadar nie mieli zamiaru dać za wygraną. 'Myśliwiec leci w naszą stronę!' - krzyknął sternik. - 'Chce nas staranować!' 'Torpedy!' - kapitan podjęła decyzję błyskawicznie. - 'Zmiećmy to z przestrzeni!' Jednak było już za późno. Pierwsza z torped trafiła myśliwiec zaledwie na kilkaset metrów przed dziobem Tigera, rozrywając go na 2 częci. Ta większa poszła w dół, skierowana tam siłą wybuchu, gdzie została zniszczona przez druga torpedę, lecz ta mniejsza nie zmieniła wysokoci ani kursu. Wstrząs rzucił wszystkich na kolana. Huk i zgrzyt miażdżonego i rozdzieranego kadłuba był ogłuszający, a eksplozje części konsoli i nieomal wszystkich świateł pogrążyły mostek w ciemnoci. Tylko główny ekran, który jakimś cudem ocalał, pokazywał nadal, co się dzieje. W przestrzeni jedyny ocalały myśliwiec wykonał właśnie nawrót i podchodził, aby zadać ostatni cios ciężko ranionemu Tygrysowi. Lecz nagle tuż nad Intrepidem pojawił się jakiś migoczący kształt, który po paru sekundach okazał się klingońskim okrętem klasy K'Tinga.Krążownik Imperium ostrzelał szybko myśliwiec z sieci dezruptorów, pozostawiając mu głębokie zgorzeliny na kadłubie, a żółta torpeda pogrążyła go w jasnym błysku eksplozji rektora warp. 'U.S.S. Tiger' - doleciał z komunikatora typowo klingoński, ochrypły głos - 'wynoście się stąd, póki jest pusto. Będziemy was eskortować.' 'Jaki jest nasz stan?' - spytała pani kapitan wstając z podłogi i pomagając wstać jednemu ze sterników. 'Prawe przednie fazery zniszczone' - zaczął wymieniać oficer naukowy - 'główny deflektor i lewa gondola warp uszkodzone, wycieki plazmy na wielu pokładach, wyrwy w kadłubie, w niektórych miejscach pola izolacyjne nie działają...' 'Czy możemy wejć w warp?' - przerwała mu Barbara. 'Potwierdzam' - odparł. 'Kurs na przestrzeń Federacji, maksymalna możliwa prędkość.' Intrepid skoczył ponownie przed siebie i zniknął w jasnym błysku. Klingoński krążownik zrobił to samo. Niecałe 24 godziny później oba okręty zacumowane były przy małej federacyjnej stacji naukowej.Kapitan stała i wysłuchiwała raportu swojego szefa ochrony: 'Zniszczyliśmy wszystkie zapasy na plancie, nie udałoby nam się, gdyby nie to, że właśnie mieli dostawę nowego ładunku i sprowadzali go do podziemnych bunkrów. Dzięki temu powstała reakcja łańcuchowa, która zniszczyła wszystkie ich struktury na planecie. Oprócz tego zniszczyliśmy jeden okręt bojowy i 5 myśliwców, no i tę stację.' 'A nasze straty?' - spytała Barbara beznamiętnym głosem. Arnold spuścił wzrok. 'Mamy 62 rannych, w tym tego Klingona, który był z nami... Straciliśmy 47 osób. Tutaj są nazwiska' - powiedział podając jej padd, po czym odwrócił się i odszedł. Pani kapitan zaczęła przeglądać padd, lecz szybko przestała. Czuła, że zaraz straci nad sobą panowanie, lecz nie mogła tutaj. Nie mogła gdzieś, gdzie mogli zobaczyć ja podwładni. Weszła do mijanego holodeku, nie sprawdzając nawet czy jest włączony. Oparła się o skałę za drzwiami, czując jak łzy napływają jej do oczu. Nie usłyszała go. Poczuła jedynie czyjąś ciepłą rękę na ramieniu i powoli obejmujące ją ramiona. W tym momencie pękła ostania bariera i wtuliwszy się w ramiona nieznajomego mężczyzny, zaczęła płakać jak małe dziecko. 'Komputer' - usłyszała głos nieznajomego. Był surowy, lecz jakby łagodny. - 'Zablokuj drzwi i nie wpuszczaj tu nikogo.' Komputer jedynie wydał dźwięk w odpowiedzi. Nieznajomy przejrzał pobieżnie padd, po czym pogłaskał ją lekko. Jedyne, co prócz tego zapamiętała, to długie, siwe włosy nieznajomego i jego silne, młode ręce kontrastujące z nimi jak ogień z wodą. Jak dotyk życia z pazurem śmierci.

Viewing 1 post (of 1 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram