Forum › Fandom › Opowiadania › Cykle opowiadań › dział tymczasowy › U Prapoczątków - część 2
Tagi: Obcy, Peter, Ellen, Prezydent USAMiałem trochę czasu, więc wrzucę już teraz drugi odcinek ;)Pomieszczenie bez okien w kształcie prostokąta, po środku ciągnie się długi, również prostokątny brązowy stół. Po prawej stronie przy jego końcu siedzi Ellen, po lewej stoją DeMill i Frakard. Przez chwilę widzimy zmieniające się kolejno slajdy ? spalone ciała, takie jak jak zdjęciach z poprzedniego odcinka. W końcu pokaz się kończy. DeMill mówi spokojnym tonem:- Pierwotnie wzięliśmy to za atak, bo takie wytłumaczenie było czymś oczywistym. Kiedy widzisz swoich rodaków spalonych na wióry, spalonych zapewne przez obce lasery, to uznajesz, że ktoś strzelał do nich jak do kaczek. Teraz jednak tak nie jest to już takie proste. To nie jest prosty atak. James, podaj proszę pani prezydent nasze analizy.Frakard podaje je mechanicznym ruchem.- Oczywiście są to działania wymierzone zapewne w nasz gatunek, ale atak ten...DeMill zamilkła, najwyraźniej szukając właściwego słowa.- Terraformowanie ? powiedziała nagle Ellen.- Tak ? niespodziewanie Frakard przejął pałeczkę - W analizach, których wyniki pani przekazaliśmy, a których z jakiegoś tajemniczego powodu nie chcemy opublikować ? tu znacząco spojrzał na DeMill ? znajdują się dane potwierdzające zmiany w strukturze, w strukturze, no cóż, całego świata. Powietrza, ziemi, ba nawet natężenia światła na kilometr kwadratowy.- To część zmian w atmosferze. ? stwierdziła DeMill.- Tak, oczywiście, bo oni atakują Ziemię, na słońce pewnie nie mają środków. ? w głos Frakarda wdarła się nutka ironii zmieszanej ze zniecierpliwieniem.- Sami przecież o tym myśleliśmy ? powoli stwierdziła Prezydent ? o zmianie naszego satelity, może także bliższych planet tak, by nadawały się do zamieszkania przez nas. Wpuszczeniu tam powietrza, roślin... o terraformowaniu.- A teraz sami padamy ofiarą takiego procesu. A raczej nasza planeta. Co więcej, nie wiemy, jak szybko będzie on postępował ? stwierdziła DeMill.- Ale... dlaczego w związku z tym palą ludzi?- Gdyby chciała pani włożyć do mrowiska kij, zapewne przy okazji musiałaby pani zabić kilka mrówek ? powiedział Frakard - A gdyby chciała zniszczyć mrowisko, by postawić dom na jego miejscu, zapewne zabiłaby pani je wszystkie.- To straszne...Po chwili Ellen wstała lekko podpierając się o swój fotel.- Dziękuję za przekazanie rządowi tych informacji. Był to z państwa strony akt wielkiego patriotyzmu. Patriotyzmu tak potrzebnego w naszej sytuacji ? i wyciągnęła rękę do DeMill.Ta uśmiechnęła się lekko.- Ellen, jeśli pozwolisz chciałabym jeszcze zamienić z tobą kilka słów. Na osobności.Ferkard skinął głową na pożegnaniu pani prezydent i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.Chwila ciszy, obie panie mierzą się wzrokiem.- Więc? ? pyta Ellen.- Skąd to wiedziałaś?- Co?- O terraformowaniu.- Z tego co mi powiedzieliście.- Nie. Moim ekspertom wpadnięcie na to zajęło długie godziny. A ty nie jesteś żadną ekspertką, jesteś prostą prawniczką. Więc, pytam, skąd wiedziałaś o terraformowaniu.- Nie wiem, Anastasia, to był przebłysk. Chwila olśnienia, ot co.- Ok., pozwól więc, że zadam ci jeszcze jedno pytanie. Kiedy masz zamiar zrobić cokolwiek?W odpowiedzi Ellen tylko podniosła brwi.- Kazałaś mi kłamać na temat całego tego upadku drabiny i ukrywać przed ludźmi prawdę na temat zwęglonych ciał. Tak długo, jak chodziło o stłumienia paniki, to było w porządku. Ale teraz już nie ma paniki.- Dzięki naszym wysiłkom.- Ale teraz już nie ma paniki, w związku z tym pytam ? kiedy masz zamiar zacząć cokolwiek robić, by nas chronić? By spróbować z nimi walczyć? Kiedy powiesz własnym ministrom prawdę i spytasz ich, co mogą ci doradzić?Panie patrzą sobie w oczy, nawet nie mrugając.- Anastasia... - to był szept.- Ellen, dlaczego ty nic nie robisz?- Wyjdź stąd, proszę.- Kim ty jesteś, Ellen?- Wyjdź...Ciecie ;)To samo pomieszczenie, slajdy i papiery na swoim miejscu, najwyraźniej od ostatniej sceny minęło co najwyżej kilka minut. Ellen siedzi na swoim fotelu. Ma zmęczony i smutny wyraz twarzy, jakby płakała, ale nie widać łez. Po chwili otwierają się drzwi i wchodzi Peter. Małżonkowie przez dłuższy moment małżonkowie patrzą się na siebie.- Źle spałaś.- Słucham?- W nocy bardzo się rzucałaś. Musiałaś mieć potworne koszmary.- Interesuje cię to?- Ellen, nawet jeżeli ze mną nie sypiasz, jesteś prezydentem i pokonujesz największy kryzys w dziejach ludzkości, wciąż jesteś moją żoną.- Mógłbyś tak nie szeptać? ? Ellen szybko wstała, podeszła do stołu i zaczęła zbierać pozostawione na nim dokumenty.- Kochanie...- Jeżeli cię obudziłam, to przepraszam, postaram się na przyszłość spać spokojniej ? nawet nie usiłowała ukrywać sarkazmu ? A jeżeli masz mi coś do powiedzenia, to po prostu powiedz, ale nie szepcz tak jak bojący się własnej dupy piesek, proszę.Peter obrócił się na pięcie i zaczął wychodzić. Nagle słyszy głos żony:- Peter, czy ty wiesz, kim ja jestem?Mąż zatrzymuje się i mówi poirytowany przez zęby:- Prezydentem i przywód...- Nie, nie o to mi chodziło. Czy ty wiesz kim ja tak naprawdę jestem?- Co? ? mąż patrzy się na nią zaskoczony.- Nie, nic. Słuchaj, muszę już iść. Spotkamy się wieczorem.Ellen szybkim krokiem mija męża i wychodzi z pokoju.Cięcie ;)Ładny, ciepły gabinet, drewniane klasyczne meble, ciemnoczerwony dywan. Przy biurku siedzi McTender. Drzwi otwierają się i wchodzi Ellen. Minister wstaje i panie całują się wzajem na przywitanie.- Jak odbudowa? ? pyta prezydent.- Niestety, gorzej niż się spodziewaliśmy. Początkowo wydawało się to proste. Zwyczajnie na nowo połączymy komputery, powstanie nowa sieć w miejsce starej. Teraz jednak... Wygląda na to, że to nie będzie takie proste. Tak jak by ci którzy zasypali nas tymi informacjami nie chcieli, byśmy odbudowali sieć. Jakby chcieli... Jakby to rzeczywiście był atak. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że być może podejrzenia Wateringa były prawdziwe.- Cóż, to przykre, niech twoje zespoły pracują więc dalej. Na razie przejdźmy do kwestii dalszego funkcjonowania szkolnictwa w...- Ellen, czy ty mi wszystko mówisz?- Słucham?- Czy powiedziałaś mi wszystko na temat ostatnich wydarzeń?- Tak, oczywiście, skąd w ogóle takie pytanie? Wiesz co, może jednak dokończmy tę rozmowę potem. Najpierw przygotuj mi jakieś konkretniejsze dane na temat odbudowy.- Ok.Prezydent wstaje i wychodzi z pokoju. Minister wyjmuje telefon i wykręca jakiś numer. Telefon odbiera idąca po ulicy DeMill. Minister mówi:- Miałaś rację. Jest zagubiona. Żeby jeszcze okłamywanie mnie czemuś służyło, ale nie służy... Ona totalnie nie wie, co ma robić.- Tak jak myślałam. Więc jak najszybciej musimy ujawnić światu prawdę.- I co mu powiecie, drogie panie ? mówi PeterOdjazd kamery od twarzy faceta, obiektyw wykonuje obrót, Ellen, DeMill, McTender i Peter są w pokoju o ciemnych ścianach, tylko z zakamarków między ścianami a sufitem i podłogą wyłania się blade światło.Przerwa na reklamy ;)Podczas tej sceny kamera przez cały czas wykonuje kółka, tzn. jeżeli chce przejść z twarzy np. Petera na DeMill, to musi wykonać pełen obrót w lewo, jak na karuzeli.- Co jest? Gdzie ja jestem? ? krzyczy DeMill?- Nie odpowiedziała pani na moje pytanie ? spokojnie odpowiada Peter.- Jesteś jedną z nich ? dziennikarka zwraca się do Ellen.- Nie... ja... nic nie rozumiem ? pani prezydent jest przerażona.- Co ma pani zamiar powiedzieć światu, Anastasio. Że pani wyczyny dziennikarskie, pani sława i rozrost pani fortuny wynikały z ciumciania się z prezydent? Że otrzymywała pani tajne informacje w zamian za umpa-umpa na jej biurku i moim małżeńskim łóżku?- A nawet jeżeli tak, to co? To moje życie prywatne, a ta kobieta, o ile naprawdę nią jest, zdradza cały swój gatunek.- Bzdura, ale też nie o to chodzi. Chodzi o to, że nikt pani nie uwierzy, redaktor Anastasio DeMill. Bo żeby wyznać tą prawdę będzie się pani musiała przyznać do całego morza kłamstw. Do kłamania w sprawie źródeł pani wiedzy o przesunięciach w łonie gabinetu, w sprawie akcji, które warto kupować na giełdzie, nawet w sprawie tak zwanej teorii drabiny. Ba, będzie się pani musiała przyznać do wyskubywania dupy wroga naszego gatunku, pierwszego złego ufoludka na planecie.- Ale...- Żadna z pań nic nikomu nie powie ? tu zwrócił się także do ignorowanej dotychczas McTender ? a wasz śmieszny spisek skończy się tylko tym, że obie wypierdolicie raz na zawsze z naszego życia.- Ale...- A teraz precz nam z oczu!Drzwi pomieszczenia otworzyły się i DeMill i McTender wyszły bez sprzeciwu.Cięcie ;)To samo pomieszczenie.- Czy to znowu sen, Peter?- Nie, w każdym razie nie bardziej niż reszta naszych dotychczasowych żyć.- Czy to... Gdzie one poszły? Gdzie my jesteśmy?- Spokojnie Ellen, one po prostu wróciły do swoich mieszkań.- A my?- W sumie to jesteśmy tam gdzie wszyscy jak na razie.- Peter, odpowiedz proszę, co się tutaj dzieje? Kim jesteś? I nie mów do mnie zagadkami! ? prezydent zaskakująco szybko przeszła od załamania i szoku do krzyku.- Oczywiście, że odpowiem. Jesteśmy pieprzonymi obcymi, Ellen. Jesteśmy pieprzonymi Obcymi. I zawsze nimi byliśmy. Od samego początku, Ellen. I najwyższa pora, byśmy o tym porozmawiali.CDN 😉