Forum Fandom Opowiadania Cykle opowiadań Star Wars: The Clone Wars by ElaineSkywalker PL

Star Wars: The Clone Wars by ElaineSkywalker PL

Viewing 7 posts - 1 through 7 (of 7 total)
  • Author
    Posts
  • ElaineSkywalker
    Participant
    #7232

    Główni bohaterowie:

    Anakin Skywalker

    Ahsoka Tano

    Obi-wan Kenobi

    Padme Amidala

    Hrabia Dooku

    Autor:

    ElaineSkywalker (on trek.pl)

    IgusS (on blogspot)

    Tytuł:

    "Star Wars: The Clone Wars by ElaineSkywalker PL" (on trek.pl)

    "Star Wars: The Clone Wars by IgusS" (on blogspot"

    Nowe rozdziały najszybciej ukazują się na moim blogu http://www.my-version-star-clone-wars.blogspot.com

    Pomysł na FF jest w zupełności mój. Proszę, o niekopiowanie mojego FF 😀

    1. "Początek kłopotów."

    Młody jedi Anakin Skywalker po kolejnej bitwie wrócił do domu. Znów udało im się wygrać. Walczył u boku swojego dawnego mistrza - Obi-wana Kenobiego. Sam mistrzem był stosunkowo od niedawana. Ale to nie przeszkodziło mistrzowi Yodzie w przydzieleniu mu padawana - młodej Ahsoki Tano. Z początku nie chciał jej uczyć, ale po lepszym poznaniu jej uznał, że podejmie się tego zadania.

    Zaraz po powrocie na Corusant i złożeniu raportu z bitwy Radzie Jedi Anakin udał się do Senator Amidali z Naboo. Wprawdzie powinien zostać w świątyni na noc w swoim pokoju, ale już długo nie widział się z Padme.

    Skywalker i Amidala skrywali pewną tajemnicę. A mianowicie byli małżeństwem. Pobrali się gdy Anakin był jeszcze padawanem, zaraz po tym jak w walce stracił prawą dłoń. Ich małżeństwo było wielkim sekretem ponieważ jedi nie mogą się przywiązywać. Tak głosił kodeks. Skywalker bardzo sznaował kodeks, ale jednej z pięciu zasad nie potrafił przestrzegać. Konkretniej chodziło o zasadę "Nie ma namiętności (pasji) – jest pogoda ducha." . Gdyby nie ta jedna zasada jego życie zapewne wyglądało by inaczej, a na pewno nie musiałby wtedy okłamywać mistrza Kenobiego, który był dla niego jak starszy brat, a nawet ojciec.

    Skywalker po złożeniu raportu pożegnał się z Obi-wanem, Ahsoką i Rexem, a następnie udał się na długo oczekiwane spotkanie ze swą żoną Padme.

    Ledwo wszedł do domu już zauważył swoją ukochaną. Stała na tarasie, który był połączony z salonem, odwrócona do niego tyłem, obserwując ruchliwe ulice Corusant.

    - Panienko Padme. Przyszedł mistrz Ani. - usłyszał głos C-3PO, droida protokolarnego, którego złożył jeszcze jako dziecko. Senator odwróciła się. Gdy zobaczyła swojego męża uśmiechnęła się szeroko. Skywalker również się uśmiechnął.

    - Dziękuję C-3PO. To już wszystko na dzisiaj.- Zwróciła się do droida.

    - Jest pani tego pewna?

    - Tak C-3PO. Możesz już iść.

    Droid wyszedł, a oni zostali sami. Anakin podszedł do Padme, chwycił ją w pasie podniósł do góry i okręcił wokół własnej osi. Postawił ją na ziemi i mocno przytulił.

    - Tęskniłem. - powiedział.

    - Ja za tobą też. - odpowiedziała.

    Usiedli na kanapie. Cały czas trzymali się za ręce.

    - Ile czasu możesz zostać tym razem? - spytała.

    - Całą dzisiejszą noc i najprawdopodobniej cały jutrzejszy dzień. - powiedział z uśmiechem. Rzadko kiedy mieli dla siebie tyle czasu, a przynajmniej połowa ich spotkań miała charakter służbowy. Złożył na jej ustach pocałunek.

    - Naprwadę? - spytała. - Nawet nie wiesz jak się cieszę.

    ***

    Zanim poszli spać rozmawiali jeszcze bardzo długo na wiele różnych tematów. Spali jak zwykle razem w wielkiej sypialni.Anakinowi śnili się wszyscy, którzy odgrywali w jego życią jakąś ważniejszą rolę: Padme, Obi-wan, Ahsoka, Rex, R2D2, C-3PO i jego nieżyjąca matka Shmi Skywalker. Gwałtownie się obudził wyczuwając poprzez moc jakieś niewielkie skupisko energii, którego wcześniej tu nie było. Ponieważ Padme była do niego przytulona i miała głowę położoną na jego piersi musiał bardzo ostrożnie się wyswobodzić. Udał się do salonu, bo właśnie stamtąd wyczuwał energię. Okazało się, że na stoliku ktoś położył nadajnik. Rozejrzał się, ale nikogo ani nie zauważył, ani nie wyczuł poprzez moc. Włączył odtwarzanie wiadomości. Jego oczom ukazał się hrabia Dooku.

    - Witaj generale Skywalker. Od niedawna wiem o czymś czego boisz się ujawnić. - powiedział hologram. Po chwili obraz się zmienił. Anakin widział nagrania przedstawiające jego i senator Amidalę. Było to same sceny ich prywatnych chwil, m.in. ich wczorajszego powitania i pocałunku. Po paru scenkach znów pojawił się Sith.

    - Jak sądzę Anakinie nie chcesz by ktokolwiek się o tym dowiedział. Daję Ci dwa wyjścia: albo będziesz wykonywać moje rozkazy, które wkrótce otrzymasz, albo dowie się o tym cała Republika. - na te słowa Hrabia zaśmiał się gorzko. - Żegnaj młody Skywalkerze. Mam nadzieję, że podejmiesz mądrą decyzję.

    Nagrana wiadomość dobiegła końca. Anakin usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach. Nie wiedział co powinien zrobić. Przez moc wyczuwał, że Padme nadal spokojnie śpi, nie świadoma wiedzy Dooku.

    2. "Wyjaśnienia"

    Padme nadal spała w sypialni nie świadoma niczego. Anakin chodził nerwowo po salonie zastanawiając się co powinien zrobić. Nie mógł przecież wykonywać rozkazów Hrabiego Dooku. Przecież to wiązało się z przejściem na ciemną stronę mocy, a jeśli naprawdę był wybrańcem mogło się to naprawdę źle skończyć. Nie mógł też pozwolić by Dooku zdradził ich tajemnicę. Gdyby to zrobił zostałby wykluczony z zakonu Jedi, a Padme straciła by poparcie zarówno w senacie jak i wśród ludu Naboo. A dlaczego? Przez ukrycie prawdy, uznano by, że skoro ich okłamała to nie można jej zaufać. Żadna z tych opcji nie była ciekawa... chociaż... gdyby mógł tym ochronić Padme... wcale nie musiałby przechodzić na ciemną stronę mocy... miał tylko wykonać parę poleceń wydanych przez Dooku... przecież to nie mogło być aż tak straszne...

    NIE... STOP... Przecież nie może myśleć w ten sposób. Jeżeli wykona choć jeden rozkaz Hrabiego, bez dwóch zdań zostanie Sithem. Ale co w takim razie powinien zrobić? Jest zdany tylko na siebie. Normalnie poradził by się Obi-wana, ale w tej sytuacji nie mógł tego zrobić. Musiałby wtedy wyjawić mu tak długo skrywany sekret. Zwłaszcza, że wiedział o tym, że Obi-wan w młodości pałał silnym uczuciem do Satine Kryze. Jednak mistrz Kenobi nie dał się uczuciu.

    Anakin chodził po pokoju cały w nerwach. Po jakimś czasie znów usiadł na kanapie. Wpatrywał się w niebo za oknem, które robiło się coraz jaśniejsze. Miał coraz mniej czasu na obmyślenie jak powie o tym wszystkim swojej ukochanej. Może nie powinien jej nic mówić? Nie. Musi jej powiedzieć, tylko jak to zrobi. Nie miał pojęcia ile tak siedział, ale nagle zorientował się, że niebo jest już błękitne.

    Wyczuł przez moc, że Padme się obudziła. Po chwili wyszła z sypialni. Spojrzał w jej stronę. Wysilił się na lekki uśmiech. Ona także się uśmiechnęła. Podeszła do niego.

    - Witaj generale Skywalker. - powiedziała siadając mu na kolanach. Przytuliła się do niego.

    - Witam Pani Senator. - pocałował ją w czubek głowy.

    - Jak się spało? - spytała. Anakin milczał, więc spojrzała na niego.

    - Ani?

    - Padme... musisz o czymś wiedzieć... - powiedział w końcu. Kobieta przyglądała mu się uważnie. Jedi zamknął oczy.

    - Wiedzą o nas...

    - Ale.. Jak to? Skąd?- nie wierzyła w to co usłyszała.

    - Nie mam pojęcia jak się o tym dowiedziano. Sądzę, że nikt z Republiki jeszcze o tym nie wie..

    - W takim razie kto?

    - Dooku... - powiedział cicho. Sięgnął po nadajnik. Puścił nagranie od nowa. Padme oglądała nagranie z szeroko otwartymi oczami. Anakin najchętniej zatrzymał nagranie przed wyborem danym mu przez Hrabiego, ale nie chciał jej okłamywać.

    - Co masz zamiar zrobić? - spytała cicho wpatrując się w podłogę. Mistrz chwycił ją za podbródek zmuszając by spojrzała mu w oczy.

    - Rozważałem tę pierwszą opcje.Nie chce narażać Ciebie. Mogą mnie wykluczyć z Zakonu Jedi. Mogą mnie wygnać za to na Zewnętrze Rubierza.albo kazać wracać na Tatooin. Najważniejsze, żebyś ty była bezpieczna. Żebyś nadal mogła być senatorem. - powiedział patrząc jej w oczy.

    - Ani.. ja... - Padme nie miała pojęcia co powiedzieć. Obydwa wyjścia przecież były nie do wykonania.

    3. "Tajemnicza wiadomość"

    - Ani.. ja... - Padme nie miała pojęcia co powiedzieć. Obydwa wyjścia przecież były nie do przyjęcia.

    - Ja nie mogę Ci na to pozwolić. - powiedziała.

    - A co mam zrobić? Pozwolić, żeby się dowiedzieli? Nawet nie chodzi mi o zakon jedi. - rzekł Anakin na jednym wydechu.

    - To w takim razie o co? - spytała nie do końca rozumiejąc.

    - O ciebie. O senat.

    - Ani wiem, że mogę stracić poparcie w senacie, ale Dooku będzie Cię tym szantażował do końca życia. Nie możemy mu na to pozwolić. - powiedziała dotykając jego policzka. Anakin westchnął. Niby co miał jej teraz powiedzieć. On i tak już podjął decyzję i nic tego nie zmieni. Najważniejsze było, żeby Padme była bezpieczna. Nikt nie możę się dowiedzieć. Nic go nie obchodziło co ktoś może o nim pomyśleć czy, że mogą go wyrzucić z zakonu jedi. Nie. Obchodziło go tylko to, żeby ona była szczęśliwa. Żeby nadal mogła robić to co kocha.

    - Porozmawiamy o tym później. - powiedział w końcu.

    - Niech Ci będzie.

    Pocałował ją w policzek i poszedł się przebrać.

    Założył szatę jedi [tę zwykłą, a nie "bitewną"], a do rękawiczki, którą nosił na mechanicznej protezie prawej dłoni, przyczepił swój komunikator. Gdy już był przebrany zszedł na dół na śniadanie.

    ***

    Ahsoka obudziła się bardzo wcześnie. Szybko się ubrała i medytowała jakiś czas. Gdy uznała, że już jest w miarę normalna pora wyszła ze swojego pokoju i skierowała się w stronę pokoju jej mistrza. Co prawda miał on dzisiaj "dzień wolny", ale chciała z nim omówić plan jutrzejszego treningu. Zawsze trenowała pod jego czujnym okiem. Czasem towarzyszył im też mistrz Kenobi. Anakin pomagał jej ćwiczyć moc i posługiwanie się mieczem świetlnym [oczywiście w czasie treningu używali tych "sztucznych" mieczy, żeby czasem się nawzajem nie zranić]. Gdy doszła do jego pokoju znalazła pod drzwiami nadajnik z nagraną wiadomością i doczepioną kartką "dla Anakina Skywalkera - do rąk własnych". Podniosła nadajnik otworzyła drzwi. Zazwyczaj o tej porze [jeśli byli w świątyni, a nie na jakiejś bitwie] medytował w swoim pokoju, dlatego wiedziała, że może wejść bez pukania.

    - Mistrzu, znalazłam to... - zaczęła, ale zorientowała się, że nie ma go w pomieszczeniu. Wydało jej się to dziwne, bo zawsze o tej porze tu był. Pomyślała, że pewnie wyszedł gdzieś na chwilę. Położyła nadajnik i kartę na biurku i usiadła na jego łóżku. Czekała godzinę, ale on nadal nie przychodzić. Zaniepokoiło ją to. Postanowiła poszukać Obi-wana, możliwe, że mistrz Skywalker jest razem z nim. Mistrza Kenobiego znalazła w jego pokoju.

    - Witaj Ahsoko.

    - Dzień dobry mistrzu. - przywitała się.

    - Co Cię tu sprowadza? - spytał.

    - Szukam mistrz Skywalkera. Widziałeś go może dzisiaj? - spytała z nadzieją.

    - Może to trochę dziwne, ale nie. Nie przejmuj się. Dosyć często po powrocie z bitwy znika na parę godzin.

    - W takim razie poszukam go jeszcze w paru miejscach, a jak go nie znajdę to po prostu poczekam. - powiedziała wychodząc. Szukała w bibliotece, sali do medytacji, hangarach, centrum komunikacyjnym i paru innych miejscach, ale go nie znalazła. Powiedziała mistrzowi Kenobiemu, że cierpliwie poczeka, ale cierpliwość była jedną z rzeczy, którą powinna jeszcze poćwiczyć. Postanowiła skontaktować się z nim przez komunikator.

    ***

    Skywalker i Amidala byli już po śniadaniu. Siedzieli w salonie, kiedy odezwał się komunikator Anakina. Odebrał.

    - Mówi Skywalker.

    - Tu Ahsoka. Mistrzu gdzie jesteś? - usłyszał głos swojej padawanki Tano. Zerknął na padmę.

    - Eeee... musiałem coś załatwić. Stało się coś?

    - Właściwie to chyba nic takiego. Szukałam Cię od jakiegoś czasu. Znalazłam nadajnik z doczepioną karteczką z napisem "Anakin Skywalker - do rąk własnych". - wyjaśniła.

    - Zaraz tam będę. - powiedział szybko.

    4. "Odwlekanie"

    - Zobaczymy się póżniej. - powiedział i pocałował Padme w policzek. Prawie że wybiegł z budynku. Wsiadł do swojego myśliwca i czym prędzej poleciał do świątyni Jedi. Był skazany na całkowite sterowanie ręczne, ponieważ wczoraj musiał zostawić R2-D2 w świątyni. Gdyby wziął go ze sobą zapewne wzbudziło by to podejrzenia. Leciał najszybciej jak mógł, ale bez astro-droida było to trudne. Miał nadzieję, że Ahsoce czasem nie przyjdzie do głowy, żeby obejrzeć wiadomość zostawioną dla niego. Normalnie nie miałby nic przeciwko, ale podejrzewał, że może być to rozkaz od hrabiego Dooku. Trochę bał się tego co Dooku mógłby mu rozkazać, ale już podjął decyzję. Nie mógł pozwolić, żeby ktoś dowiedział się o nim i Padme. Kochała to, że była senatorem i mogła w ten sposób walczyć o prawa i wolność swojego ludu. Gdyby to straciła załamałaby się, a on nie zniósłby jej smutku. Anakin wylądował i wprowadził myśliwiec do hangaru. Wbiegł do świątyni i pobiegł stronę swojego pokoju. Gdy był już blisko zwolnił i wszedł do pomieszczenia spokojnym krokiem. Ahsoka siedziała na jego łóżku. Gdy go zobaczyła od razu wstała.

    - Witaj mistrzu. - powiedziała podchodząc do niego. Podała mu nadajnik.

    - Hej smarku. - zmierzwił jej pieszczotliwie włosy* i zabrał urządzenie. Położył je na biurku.

    - Nie obejrzysz? - spytała zdziwiona.

    - Później. Nie sądzę, żeby to było aż takie ważne. - uśmiechnął się do niej. Próbował zachowywać się jak najswobodniej i nawet dobrze mu to wychodziło. Wątpił, żeby Ahsoka w ogóle coś zauważyła.

    - Jak sądzę rano przyszłaś tu w konkretnym celu. Mogę wiedzieć co to takiego było? - spytał.

    - Ehmmm... Chciałam omówić plan jutrzejszego treningu. - powiedziała z lekkim wahaniem.

    - No to siadaj. Na czym chciałabyś się skupić najbardziej?

    ***

    Rozmawiali bardzo długo. Gdy wyszła od Skywalkera było już późno. Na niebie świeciły gwiazdy, a księżyc stał wysoko. Idąc do swojego pokoju zastanawiała się nad zachowaniem jej mistrza. Niby cały czas się uśmiechał, ale wyczuła w tym nutkę sztuczności. Przynajmniej z początku, bo potem już się rozluźnił. Zdziwiło ją to, że nie obejrzał zostawionej wiadomości od razu. Przecież zawsze tak robił. Niezależnie od tego czy był sam czy z nią. Otworzyła drzwi i weszła do środka. Położyła się na łóżku i wlepiła wzrok w sufit. Czyżby jej mistrz coś ukrywał? Nie, to przecież niemożliwe. Nie on. Na pewno uważał tak jak powiedział, że to nic ważnego. Albo były to jakieś rozkazy od rady i nie mógł odtworzyć nagrania w jej obecności. Przecież 'rycerzyk' nigdy by jej nie okłamał. Miała co do tego pewność. Ahsoka była już bardzo zmęczona. Obróciła się na bok, twarzą w stronę ściany i natychmiast usnęła. Nawet nie zdążyła przebrać się w piżamę. Tuż przed tym jak sen zmorzył ją zupełnie miała wrażenie, że umknął jej jakiś istotny szczegół. Coś dzięki czemu znałaby odpowiedź na to dlaczego Anakin był na początku taki spięty. Jednak to uczucie szybko minęło, a zaraz potem odpłynęła.

    ***

    Gdy Ahsoka wyszła wziął do ręki nadajnik. Przez chwilę przekładał go z jednej ręki do drugiej.Odłożył urządzenie z powrotem na biurko. Położył się na łóżko. Po chwili wstał, przebrał się w piżamę i znów się położył. Po chwili znowu wstał. Stanął przy oknie, otworzył je i spojrzał na niebo. Żałował, że nia ma go teraz z Padme, że nie może się do niej przytulić, dotknąć jej kasztanowych włosów i spojrzeć w jej duże, brązowe oczy. Zamknął oczy, a od razu zobaczył swoją ukochaną.Westchnął i otworzył oczy. "Co się stanie jeśli obejrzę nagranie dopiero jutro?" - pomyślał. Ale jutro mogło być już za późno.Usiadł przy biurku i włączył nagranie na nadajniku. Nie pomylił się. To była wiadomość od Hrabiego.

    - Witaj młody Skywalkerze...

    5. "Pierwszy rozkaz"

    - Witaj młody Skywalkerze - powiedziała hologram.

    - Skoro oglądasz tę wiadomość oznacza to, że podjąłeś właściwą decyzję. Mój pierwszy rozkaz brzmi następująco: masz się postarać abyś to ty dowodził następną bitwą. Ty i żaden inny Jedi nie może Ci towarzyszyć. Ewentualnie twoja padawanka. Dobrze by było gdyby nie towarzyszył Ci też żaden za dobrze doświadczony admirał, ale to już jest mniej ważne. - ciągnął dalej Dooku. - Najważniejsze jest to, że bitwa ma się zakończyć klęską dla Republiki, a planeta i sektor mają należeć do Separatystów. O jaką planetę mi chodzi dowiesz się wkrótce. Niedługo przekazany zostanie Ci komunikator, przez który powiadomisz mnie, czy pierwszy etap twojego zadania się powiódł. Żegnaj Anakinie. - hologram zamigotał i zgasł. Skywalker schował nadajnik do szuflady biurka i znów podszedł do okna. Spojrzał na ciemne, usiane licznymi gwiazdami niebo. Zastanawiał sie, o którą planetę chodziło Hrabiemu Dooku.

    - Czy mogę pozwolić by Republika Galaktyczna straciła jeden z systemów tylko dlatego, że nie chcę by ktoś dowiedział się o mnie i Padme? A jeśli tak to co jak wyślą mnie na inną misję? Albo jeżeli rada uzna, że ma mi towarzyszyć Obi-wan lub co gorsza mistrz Windu? - pomyślał. Nie znał odpowiedzi na żadne z tych pytań. Normalnie pewnie zacząłby medytować, ale był już zmęczony, a jutro czekał go jeszcze trening Ahsoki. Położył się do łóżka, ale jeszcze długo nie mógł zasnąć. Cały czas zastanawiał się czy podjął dobrą decyzję.

    ***

    Zobaczyła twarz Hrabiego Dooku, błysk czerwonego ostrza i upadek Skywalkera.

    Usłyszała śmiech. Odwróciła się i znów zobaczyła Dooku.

    - Teraz jest już mój! - powiedział Sith.

    Czuła coraz większą panikę.

    Czerwone ostrze zanurzyło się w ciele Skywalkera dokładnie tam gdzie było serce,

    a ona nie mogła nic zrobić.

    - Mistrzu! - obudziła się z krzykiem. Rozejrzała się. Była w swoim pokoju i siedziała na łóżku. To był tylko sen? Nie, było zbyt wyraźne jak na zwykły koszmar. Wizja? Bardzo możliwe. Chwyciła swój miecz świetlny i pobiegła do pokoju Anakina. On wyczuwając, że coś jest nie tak obudził się, zerwał z łóżka i sięgnął po miecz. Już miał go włączyć gdy zobaczył kto przyszedł.

    - Ahsoka? Co ty tutaj robisz? - usłyszała pytanie. Widząc, że jej mistrz, który był dla niej jak starszy brat a nawet jak ojciec, żyje i nie ma żadnego zagrożenia wyłączyła swój miecz świetlny.

    - Mistrzu ja... ja chyba miałam wizję. - powiedziała lekko zawstydzona. Anakin usiadł na łóżku i poklepał miejsce obok siebie.

    - Opowiedz. - poprosił. Usiadła obok niego i opowiedziała mu swój sen. Twarz Skywalkera wyrażała skupienie.

    - Skoro pamiętasz tyle szczegółów to faktycznie mogła być wizja. Będę uważać. - powiedział gdy skończyła. Uśmiechnął się lekko, ale ten uśmiech nie obejmował oczu. Wydawało jej się, że on wie coś więcej, ale wolała nie pytać. Bała się odpowiedzi.

    - A teraz idź spać. Czeka Cię przecież trening. - dodał po chwili.

    - Dobrze. Dobranoc mistrzu.

    - Dobranoc Ahsoko. - nie nazwał jej smarkiem co wydało jej się trochę dziwne. Wyszła na korytarz i poszła do swojego pokoju. Jednak długo nie mogła zasnąć.

    ***

    Czekał na swoją padawankę w sali treningowej.

    - Hej smarku. - powiedział podając jej treningowy miecz świetlny.

    - Cześć Rycerzyku. - odpłaciła mu się pięknym za nadobne.

    - Dwieście powtórzeń formy Niman na poziomie pierwszym. - rozkazał. Ahsoka otworzyła szeroko oczy.

    - Za co?

    - Za nazwanie mnie rycerzykiem w miejscu publicznym. - uśmiechnął się ironicznie. Jednak ten uśmiech obejmował także oczy, a oznaczało to, że był w lepszym humorze niż w nocy. Tano rozejrzała się. Faktycznie poza nimi w sali trening odbywało jeszcze parę innych osób.

    - Trzeba było siedzieć cicho. - mruknęła i włączyła swój miecz treningowy.

    - Każdy cios ma być perfekcyjny Ahsoko. Identyczny. Skoncentrowany w mocy. Nie spiesz się. Nie rób nic po łebkach. Wczuj się w rytm ćwiczenia. - włożył rękę pod tunikę i wyciągnął komdroida. - Nagram Cię, żebyśmy mogli potem ocenić twój styl i technikę.

    - Nie zostaniesz popatrzeć? - spytała rozczarowana.

    - Będę w pobliżu. Masz być skoncentrowana w mocy, pamiętasz? - włączył trutnia, który miał nagrywać padawankę, póki nie wykona ćwiczenia.

    - Zaczynaj. - polecił i odwrócił się. Poszedł w kierunku tarasu widokowego, na którym wcześniej dostrzegł swojego dawnego mistrza, Obi-wana. Po drodze przyglądał się treningom innych padawanów. Doskonale wiedział jak się czują. W końcu sam niedawno nim był. Westchnął i wszedł po schodach na taras.

    – Ma wielki potencjał, Anakinie – odezwał się Obi-Wan, zerkając na niego. – Wiesz, ci mali i zadziorni często okazują się najlepsi.

    Czy to był typowy dla Obi-Wana komplement? Zawoalowany? Rzucony od niechcenia? Nigdy nie był wylewny, więc chyba tak.

    – Poradzi sobie – burknął Anakin. – Chociaż wciąż nie rozumiem, dlaczego Mistrz Yoda przysłał ją do mnie. Tym bardziej że ty nie znalazłeś jeszcze nowego ucznia.

    – Z tym nie ma pośpiechu – powiedział Obi-Wan, skrywając kolejny uśmiech. – Ciągle jeszcze dochodzę do siebie po ostatnim.

    Anakin wywrócił oczami.

    – Bardzo śmieszne – mruknął. – Tego bym się nie spodziewał.

    Obi-Wan zachichotał cicho.

    – Naprawdę? A powinieneś.

    – Już wiem – odparł Anakin, również pozwalając sobie na odrobinę sarkazmu – powinienem teraz wyznać: ojej, Obi-Wanie, nie wiedziałem, jak było ci ciężko, kiedy mnie szkoliłeś. Ale teraz już rozumiem. Teraz wszystko stało się jasne.

    – No właśnie – powiedział Obi-Wan i uśmiechnął się szerzej.

    Anakin westchnął.

    – Tak... No cóż... chyba już rozumiem.

    Zapadło między nimi milczenie, ale bez napięcia. Anakinowi się to podobało – żarty, wesołość, niewymuszone braterstwo. Zaraz po Geonosis, kiedy dochodził do siebie po tragicznych przejściach, wydawało się, że ich przyjaźń zawisła na włosku. Ocaliła ją tylko zdecydowana reakcja Obi-Wana, który nie dał się odepchnąć, zaakceptował gniew swojego padawana, jego żal, jego rozgoryczenie, nie biorąc tego do siebie. A było w nim tyle gniewu! Tak dużo żalu! Nawet teraz pobrzmiewały w nim jeszcze echa tamtych uczuć. I tak miało być już zawsze. Nie mógł uwolnić się od wspomnień tej chwili na pustyni Tatooine, kiedy patrzył, jak jego matka umiera. Czuł, jak umiera. Nie mógł też uwolnić się od tego, co stało się potem – od brutalnej masakry pod gwiazdami. Obi-Wan nic o tym nie wiedział. Nie mógł wiedzieć. Obi-Wan był wzorowym Jedi. Nigdy nie zrozumiałby tej przemożnej potrzeby zemsty na kimś, kto zabił ukochaną osobę.Po tym, jak stracił rękę i jego równowaga w Mocy została bezpowrotnie zaburzona, wiedział, że bez Obi-Wana nigdy nie mógłby ponownie zaufać swoim umiejętnościom. Nigdy nie poradziłby sobie z koszmarami, w których co noc przeżywał na nowo swój krótki i wstrząsający pojedynek z Dooku. Swoją porażkę. Swoje okaleczenie. Nigdy nie odnalazłby tej radości, która płynęła z bycia Jedi. A była to niezwykła radość. „To była moja wina, Mistrzu – przyznał po powrocie z Naboo, kiedy wypełnił zadanie zbudowania dla siebie nowego miecza świetlnego. – Swoją arogancją omal nie doprowadziłem cię do śmierci. A przez niecierpliwość sam poniosłem porażkę. Nie chciałem cię słuchać. Przepraszam”.

    Był wtedy przygotowany na nieunikniony wykład, drobiazgową analizę jego niezliczonych wad. Tymczasem Obi-Wan z trudem się uśmiechnął. „Z radością ci to wybaczę, Anakinie, jeśli ty wybaczysz mnie, że zlekceważyłem twoje sny o matce – odparł nie całkiem pewnym głosem. – Uratowałbym ją dla ciebie, gdybym mógł”.

    Nigdy więcej nie rozmawiali o tamtych wydarzeniach. A napięte przedtem relacje między uczniem a Mistrzem łagodnie ewoluowały w niewymuszoną i nieoczekiwaną przyjaźń, która umacniała się w trakcie niezliczonych godzin spędzonych na ćwiczeniach z mieczem świetlnym podczas przygotowań do wojny. Działo się to, zanim został pasowany na Rycerza Jedi, który, podobnie jak Obi-Wan, nigdy nie został poddany formalnej próbie. Zaczynał myśleć, że w gruncie rzeczy wiele ich łączy. Oczywiście wciąż zdarzały się między nimi spięcia. Czasami Obi-Wan zapominał, że Anakin jest jego „byłym padawanem”, i zaczynał go pouczać albo strofować. Zapominał, że teraz obaj są Rycerzami Jedi i generałami, w równym stopniu odpowiedzialnymi za życie ludzi służących pod ich rozkazami. To było... irytujące. Czasem Anakin zastanawiał się, czy Obi-Wan kiedykolwiek znacznie go postrzegać jako równego sobie. Zwykle jednak nie dopuszczał do siebie takich myśli, bo to mogłoby zepsuć ich relacje, a tego nie chciał. Siedem tygodni po bitwie o Geonosis – niecałe trzy tygodnie po tym, jak Anakin bez żalu pożegnał swój warkoczyk padawana – dowodzone przez Dooku siły Separatystów przypuściły brutalny, wielotorowy atak na Republikę. Anakin i Obi-Wan walczyli ramię w ramię, broniąc najpierw Anoth, a później Bakury. Wtedy po raz pierwszy zetknęli się z potworem, jakim był Grievous. A potem nadeszło Christophsis... i wszystko się zmieniło. Patrząc wstecz, Anakin zrozumiał, że Christophsis, a także późniejsze misje z Ahsoką na Teth i na Tatooine były katalizatorem, którego potrzebował, żeby zakończyć swoją przemianę z padawana w Rycerza Jedi.

    Zerkając teraz kątem oka na Obi-Wana, przypomniał sobie powściągliwą, ale płynącą z głębi serca pochwałę swojego byłego Mistrza po tej misji i poczuł ukłucie winy. Szkoda, że nie mogę powiedzieć mu o Padme, pomyślał. Jedi nie mają racji. Miłość nas nie osłabia. Ona nas wzmacnia. Szkoda, że nie możemy mu z Padme tego udowodnić. On jest bardzo samotny.

    – Co jest? – spytał Obi-Wan. – Mam muchę na nosie?

    Anakin pokręcił głową.

    – Zastanawiałem się po prostu, jak długo będziemy sterczeć tutaj, na Coruscant, podczas gdy każdego dnia Jedi, klony i zwykli ludzie walczą i giną za Republikę. Za wolność. Minął już ponad tydzień i to nie jest w porządku, że siedzimy tu sobie bezpiecznie, kiedy tam tyle się dzieje. Jak długo jeszcze Dooku, Grievous i inni Separatyści będą bez skrupułów przelewać niewinną krew?

    – Rozumiem cię. – Obi-Wan położył rękę na ramieniu Anakina. – Jeśli to cię pocieszy, ja też się niecierpliwię. Im szybciej pokonamy Dooku i jego kompanów, tym szybciej my, Jedi, będziemy mogli wrócić do naszego właściwego zadania... stania na straży pokoju.

    – Więc nie wiesz, co teraz będzie?

    Obi-Wan opuścił rękę i uniósł brew.

    – Jeśli pytasz, czy wiem, kiedy i dokąd wyruszymy z kolejną misją, to muszę cię rozczarować. Ale niech ci się tak nie spieszy do wyjazdu, Anakinie. Im dłużej potrwa ta wojna, tym rzadziej będziemy mogli sobie pozwolić na chwile wytchnienia w domu. Ciesz się Coruscant, póki możesz, młody przyjacielu. Coś mi mówi, że już wkrótce będziemy tylko gośćmi w Świątyni.

    Dreszcz niepokoju przebiegł Anakinowi po plecach. Opuszczenie Coruscant oznaczało opuszczenie Padme... a wydawało się, że minęło ledwie parę chwil, od kiedy się znów połączyli. Kiedy zamykał oczy, czuł jej subtelne perfumy, czuł jej palce na swojej skórze i jej skórę pod własnymi palcami, czuł smak jej łez radości. Tęsknota za nią była agonią, a rozstanie torturą. Nie znaczyło to, że niechętnie spełniłby swój obowiązek. Wszystko, co powiedział przed chwilą Obi-Wanowi, było prawdą – nie mógł się doczekać zwycięstwa Republiki nad Separatystami. Ta wojna go przygnębiała. A im dłużej trwała, tym obficiej płynęły rzeki krwi. Nie powinniśmy pozwolić, żeby sprawy zaszły tak daleko, myślał. Gdybyśmy zebrali większe siły, Separatyści nie staliby się tacy odważni. Powinniśmy byli ich powstrzymać. To nasza wina. Jaki jest pożytek z Jedi, jeśli nie wykorzystujemy naszej potęgi w słusznej sprawie? Po co nam w ogóle ta potęga, jeśli nie wolno nam z niej w pełni korzystać? Obi-Wan trącił go łokciem.

    – Twoja uczennica skończyła swoje zadanie, Mistrzu Skywalker.

    Anakin się skrzywił.

    – Nie nazywaj mnie tak. To dziwnie brzmi.

    Obi-Wan zachichotał, Anakin zaś spojrzał na salę treningową i zobaczył Ahsokę, która rzeczywiście wykonała swoje dwieście powtórzeń formy Niman na poziomie pierwszym. Stała zziajana, w wilgotnej od potu tunice, z włączonym cały czas mieczem treningowym, i patrzyła z nadzieją w kierunku tarasu.

    – Nie, żebym chciał cię pouczać, jak masz szkolić swojego padawana – dodał Obi-Wan – ale chyba wystarczy jej tego na dziś. Co powiesz na to, żeby dać jej pokaz bardziej zaawansowanych technik?

    Anakin się uśmiechnął. Nic nie sprawiało mu większej przyjemności niż sparing. Zwłaszcza z Obi-Wanem, znanym jako jeden z najznakomitszych i najbardziej uzdolnionych fechmistrzów w Świątyni. Po latach krzyżowania mieczy świetlnych dla sportu tak już się ze sobą zgrali, że w pewnym sensie było to jak walka z samym sobą.

    – Znakomity pomysł, Mistrzu Kenobi – odparł. – Chodźmy.

    Bez zbędnych dyskusji, z jednakowym uśmiechem, obaj przeskoczyli lekko nad balustradą tarasu i, amortyzując upadek Mocą, wylądowali u stóp zaskoczonej Ahsoki.

    – Twój miecz treningowy, padawanie – powiedział swoim najłagodniejszym tonem Obi-Wan, wyciągając rękę. – Powinnaś chyba poszukać sobie jakiegoś bezpiecznego miejsca.

    Zdumiona, ale i podekscytowana Ahsoka oddała swoją broń treningową. Rzuciła aroganckie spojrzenie swojemu nauczycielowi i przy użyciu Mocy wskoczyła na taras widokowy.

    – Ech – westchnął Obi-Wan. – Co za brak powagi, Anakinie. Ciekaw jestem, skąd wziął się u niej ten paskudny zwyczaj.

    – Nie mam pojęcia, Mistrzu. – Anakinowi wymknął się dawny tytuł, ale nie zabrzmiało to niestosownie. To nigdy nie brzmiało niestosownie. Odpiął od pasa swój miecz treningowy, zapalił go i instynktownie przyjął czujną postawę, która poprzedzała każdy pojedynek.

    Obi-Wan podążył za nim z tym swoim dyskretnym uśmieszkiem.

    – Gotów?

    Anakin kiwnął głową.

    – Zawsze.

    I rozpoczęli swój taniec.*

    _____________________________________________________________________________

    *Fragment treningu Ahsoki i rozmowy Obi-wana z Anakinem w większości pochodzi z książki "Dzika Przestrzeń" autorstwa Karen Miller

    _____________________________________________________________________________

    6. "Sparing i przemyślenia Ahsoki"

    Kiedy Mistrz Yoda powiedział jej, że została przydzielona jako uczennica do Anakina Skywalkera, Ahsoka nie wiedziała, śmiać się czy płakać. Żadnego Jedi w Świątyni nie otaczała taka aura, żaden nie był obiektem tylu pogłosek, tylu spekulacji. Opowieści o jego wyczynach z biegiem czasu stawały się coraz bardziej nieprawdopodobne. Znali go wszyscy... a jednak nikt tak naprawdę go nie znał. Oczywiście poza Mistrzem Obi-Wanem, ale on wydawał się równie zagadkowy, jak jego legendarny były padawan.

    Wybraniec? Wybraniec ma być moim Mistrzem? – nie dowierzała Ahsoka. O nie. Nie, to niemożliwe. To musi być jakaś pomyłka. Wybrali nie tego ucznia.

    Tyle że czcigodny Yoda się nie mylił.

    Tak więc z duszą na ramieniu poleciała na Christophsis, żeby spotkać człowieka, który miał z niej zrobić Rycerza Jedi. Ogólnie rzecz biorąc, ich spotkanie było... ciekawe.

    Okazał się bardziej ludzki, niż się spodziewała. Tyleż błyskotliwy, co nieprzewidywalny. Bardziej niecierpliwy, a jednak w jakiś sposób bardziej tolerancyjny. Fakt, parę razy zbliżyła się niebezpiecznie do krawędzi. Sama się prosiła o reprymendy, których jej hojnie udzielał. Ale to wynikało z nerwów. Z chęci zaimponowania mu. Pokazania, że trafił mu się odpowiedni uczeń. I tak koniec końców nie wypadła najgorzej. W każdym razie nie wydawał się rozczarowany. Nie pobiegł prosto do Yody po ich powrocie do Świątyni, żeby poprosić o innego padawana, jakiegokolwiek padawana, tylko żeby zabrali mu z oczu tę Ahsokę!

    Tak więc, od tamtej pory stanowili zespół. Zawsze latała razem z nim na misję. Wydawać by się mogło, że minęło dużo więcej czasu niż w rzeczywistości. Miała nadzieję, że dzięki treningom odbytym ze swoim mistrzem kiedyś będzie prawie tak dobra jak on.

    Oczywiście nigdy nie będę tak dobra jak on. Nie tylko dlatego, że jest wybrańcem. On mam w sobie to coś. Coś czego żaden inny Jedi nie zna. Może to dlatego, że do świątyni trafił dopiero w wieku 9 lat? Możliwe. Nauczył się normalnego życia. Nie jako Jedi. Chciałabym chociaż sprostać jego oczekiwaniom. - pomyślała. Westchnęła i stanęła na palcach, żeby lepiej widzieć sparing swojego mistrza z jego byłym mistrzem.

    Patrząc, jak jej mentor, posługując się Mocą, skacze ponad głową Mistrza Obi-Wana z gracją tarchaliańskiej gazeli, Ahsoka zastanawiała się, czy on myśli o tym, co wydarzyło się na Geonosis. O tym, jak otarł się o śmierć. Skoro zdarzyło się to raz... mogło przytrafić się znowu. Czy się bał? Jeśli tak, to nigdy tego nie okazywał.

    Pomyślała o prawej ręce Skywalkera. Tej która jest tylko mechaniczną protezą. Czasami zastanawiała się co on czuje. Czy on w ogóle myśli o tej jego części, która jest maszyną? Czy raczej stara się o niej zapomnieć? W jego ruchach nie szło zauważyć, żeby ta część jego ciała nie była jego prawdziwą całością. Gdyby ktoś nie wiedział o tym, że to mechaniczna proteza nie poznałby, że to nie prawdziwa ręka. Chyba, że jej mistrz nie miał by akurat swojej rękawiczki. Ale on nosił ją zawsze.

    Może to pomaga mu nie zwracać uwagi, że to mechanizm? Może w ten sposób w mniejszym stopniu odczuwa żal z powodu utraty ręki? - zastanawiała się. Ale nie mogła znać odpowiedzi. To zawsze było dla niej zagadką.

    Padawanka Tano po chwili wróciła myślami z powrotem do sali treningowej i znów przyglądała się sparingowi Anakina i Obi-wana. Na tarasie, na którym stała było już mnóstwo innych obserwatorów. Trochę jej to przeszkadzało, w końcu to była jej sesja treningowa, ale nie dała nic po sobie poznać.

    Pozorowany pojedynek trwał dalej. Cios za cios, atak i kontratak; susy, obroty, cięcia i uniki. Biegali i skakali, tworząc jedność z Mocą. Od czasu do czasu rozlegało się głośne parsknięcie śmiechem, łagodny docinek albo pochwała za sprytne uderzenie. Obi-Wan klepnął Anakina mieczem świetlnym po plecach, a Anakin udał, że jęczy z bólu. Na to Ahsoka, a także inni znajdujący się na tarasie wybuchnęli śmiechem. Dla innych było to tylko zwykłe przedstawienie. Wygłupy typowe dla Skywalkera podczas sparingów z Kenobim. Jednak dla niej było to coś więcej. To ona była jego padawanką i tego nikt nie mógł jej odebrać. Dla niej nie był to zwykły popis. Ona wiedziała, że jej mistrz nie tylko w czasie sparingów potrafi się tak wygłupiać, ale także w zwykłym codziennym życiu.

    Mimo, że 'walka' i tak była już chaotyczna to mistrzowie jeszcze zwiększyli prędkość. Miecze treningowe migały zbyt szybko, żeby można było dostrzec ich ruch gołym okiem. Ahsoka wciąż jednak potrafiła wychwytywać poszczególne ruchy; jej togrutańskie dziedzictwo obdarzyło ją zmysłami bardziej wyostrzonymi niż u człowieka czy u wielu innych ras. Wstrzymując oddech patrzyła, jak dwóch najświetniejszych Jedi w Świątyni daje pokaz swoich niezrównanych umiejętności.

    Cios – blok – parada – unik – odbicie – obejście – kontruderzenie – zwarcie i równoczesne wycofanie – natarcie Mocą – obrona Mocą – finta – salto – powrót do pozycji... i od początku.

    Kiedy Obi-Wan wbiegł po ścianie na sufit i zbiegł z drugiej strony, a Anakin pobiegł za nim, wszyscy wiwatowali, chociaż nie było to zgodne z nakazywaną Jedi powściągliwością. W końcu nawet Obi-Wan i Anakin nie mogli utrzymywać takiego tempa w nieskończoność. Zmęczeni, zakończyli pojedynek. Ciężko dysząc i ociekając potem, wymienili uprzejme ukłony. Obi-Wan wyciągnął rękę i dotknął przelotnie policzka Anakina. Ahsoka zobaczyła ruch jego ust. Wyczytała z niego: „Dobra robota”. A wyraz twarzy Skywalkera po tych dwóch krótkich słowach doprowadził ją niemal do łez.

    Rycerze Jedi i padawani, którzy byli z nią na tarasie widokowym zaczęli powoli odchodzić. W końcu została na nim sama. Czekała na swojego Mistrza. Mówił coś szeptem Obi-Wanowi, ale nie mogła odczytać słów. Obi-Wan pokiwał z uśmiechem głową, po czym podniósł wzrok.

    – Twój miecz treningowy, padawanko – powiedział z galanterią i rzucił jej pożyczoną broń. – Dziękuję za pożyczenie. Mistrz Kenobi opuścił salę, a Anakin chwycił trutnia, który wcześniej nagrywał ćwiczenia Ahsoki i posłał ją mocą w stronę swojej padawanki. Zdziwiło ją to. Nie sądziła, że kiedyś będzie się tak swobodne zachowywać w stosunku do niej. Instynktownie złapała droida.

    - Teraz znajdziesz jakąś pustą salę i poszukasz dziesięć najgorszych i dziesięć najlepszych rzeczy jakie zrobiłaś podczas ćwiczenia. - nakazał i skierował się w stronę drzwi.

    - Mistrzu dokąd idziesz? - spytała doganiając go.

    - Ja... muszę coś załatwić. - usłyszała odpowiedź. Skywalker skręcił zostawiając ją samą. Obserwowała jak odchodzi, póki nie skręcił w następny korytarz. I znów gdzieś zniknął bez możliwości szybkiego zlokalizowania go. Ahsoka ze spuszczoną głową ruszyła korytarzem. Kazał znaleźć jej 10 błędów i najlepszych ciosów. Ona znajdzie po 20. Może zobaczy w jego oczach tak rzadko okazywaną dumę z niej. Może dostanie podobną pochwałę, którą Anakin dostał dzisiaj od swojego byłego mistrza. Tak bardzo chciała by się na niej nie zawiódł. By okazała się godną padawanką dla wybrańca.

    7. "Rozwiązanie mocy"

    Odchodząc czuł na sobie odprowadzający go wzrok Ahsoki. Zawsze w takim momentach czuł się podle. Okłamywał ją. Swoją padawankę, która była dla niego jak młodsza siostra. Może i z początku nie chciał mieć padawana, ale polubił ją. Zżył się z nią tak mocno, że nie był pewny czy jak już przyjdzie czas będzie potrafił się z nią rozstać i pozwolić jej iść własną drogą, żyć własnym życiem. Na szczęście miał trochę czasu. Tano miała dopiero 14 lat. Miała być jego uczennicą jeszcze conajmniej 6 lat. Ale to oznaczało też, że prze ten czas nadal będzie musiał ją okłamywać.

    Westchnął skręcając w następny korytarz.

    Okłamywał nie tylko ją, ale też swojego dawnego mistrza. Obi-wan był dla niego jak brat, a właściwie nawet jak ojciec. Okłamywał ich obu. Czuł się z tym okropnie, ale co miał zrobić? Powiedzieć im? Co by sobie pomyślał Kenobi? Jaki to przykład dla Ahsoki?

    Wreszcie dotarł do hangaru. Wziął swój żółto-srebrny myśliwiec, a także Artoo. Tym razem nie leciał do Padme i miał zamiar wrócić na noc do świątyni, dlatego też mógł wziąć droida astromechanicznego bez wzbudzania podejrzeń.

    No właśnie...

    Nie leciał do domu, więc w pewnym sensie nie okłamał Ahsoki... Chyba... Raczej nie. Przecież powiedział, że musi coś załatwić, a 'załatwić' oznaczało w tej chwili przemyśleć pewne rzeczy z dala od wszystkich.

    Tylko w takim razie czemu czuł, że źle zrobił? Może powinien choć raz zabrać ją ze sobą. Pokazać jej swoje "magiczne" miejsce, w którym były cisza i spokój. Gdzie jego umysł oczyszczał się i mógł na pewne rzeczy spojrzeć z większym obiektywizmem. Tak, kiedyś zabierze tam swoją padawankę i pokaże jej jak taki miejsca mogą wpłynąć na światopogląd...

    Anakinie nie myśl o tym teraz. Masz przecież ważniejsze rzeczy na głowie! - upomniał się w duchu.

    Na Courusant był niezamieszkany fragment planety. Właściwie to był zamieszkany, ale przez różne zwierzęta. Małe, leśne zwierzątka. Nikt prócz niego nigdy nie zagłębiał się w te tereny.

    Skywalker wylądował myśliwcem na polanie. Tą że polanę i wzgórze obok niej otaczały drzewa. Las mieszany. Wszedł na pokryte trawą wzgórze i usiadł po turecku. Pozwolił by lekki wiatr, który mierzwił mu włosy, wywiał z jego głowy wszystkie ciemne myśli. Następnie zanurzył się w mocy. Głęboko. Miał nadzieję, że moc pomoże mu w rozwiązaniu sprawy z Dooku. Szukał długo. Naprawdę długo. Tak, że kiedy już wynurzył się z mocy słońce chyliło się nad horyzontem. Jadnak opłacało się. Znalazł rozwiązanie. Musi sprawić by to jemu przypadła misja, o którą chodziło Dooku. Musi wypełnić swoje zadanie. Jeżeli sama moc mu to nakazała to musi to zrobić. Musi posłuchać Dooku. Właściwie to moc mu tego nie nakazała, tylko zasugerowała i nakłaniała do zrobienia tego, ale i tak na jedno wychodzi.

    Zbiegł ze wzgórza i szybko wskoczył do kokpitu [czy jak to się tam zwie]. Mimo wcześniejszego postanowienia skierował się w stronę apartamentowca Padme. Nawet nie przejmował się, że ktoś może zauważyć brak Artoo lub jego myśliwca. Była to ostatnia szansa by spędzić z nią czas zanim zrobi to co musi zrobić. Po tym mogą się już więcej nie spotkać. Tak samo jak pewnie nie dane będzie mu zabranie Ahsoki w jego "magiczne" miejsce i będzie musiał rozstać się z nią dużo wcześniej niż zakładał. Ale przynajmniej Padme będzie bezpieczna, a Ahsoka pewnie dostanie na nowego mistrza Obi-wana.

    Byłby dla niej dużo lepszym nauczycielem niż ja. - pomyślał. To najlepsze rozwiązanie z możliwych. Muszę to zrobić.

    ***

    Znów obudziła się z krzykiem. Tak samo jak zeszłej nocy miała koszmar/wizję. Tak samo jak ostatnio chodziło o śmierć jej mistrza. Tym razem to nie Dooku go zabił... Chyba... Nie była pewna co się tak do końca wydarzyło. Najpierw widziała twarz Hrabiego. Potem były jakieś błyski i dym, a Skywalker biegł w stronę samego ich centrum. Tam byli ludzie. Chciał im pomóc. Obok Anakina nastąpiła eksplozja i wielki budynek zaczął się na niego przewracać.... i wtedy się obudziła. Jednak tym razem nie pobiegła bezmyślnie do jego pokoju. Posłała tam wiązkę mocy... ale go nie wyczuła. Pomyślała, że może jest z mistrzem Kenobi. Sprawdziła pokój Obi-wana, ale on już spał. Tym razem posłała wiązkę mocy po całej świątyni, ale nadal nie mogła znaleźć swojego mistrza. Powinno było ją to zaniepokoić, ale była na tyle zmęczona dzisiejszymi ćwiczeniami, a także wizję, że... zasnęła.

    8. „Planeta”

    Obudziły ją promienie słońca wpadające przez okno. Uśmiechnęła się widzą jego twarz tuż obok swojej. Oczywiście już nie spał. Jak zawsze obudził się przed nią, a ona zaraz po przebudzeniu tonęła w jego niebieskich oczach.

    - Dzień dobry kochanie. – powiedział posyłając jej uśmiech.

    - Lubię jak tak mówisz – przyznała – a nie to oficjalne „Pani Senator”.

    - Jak chcesz mogę tak do Ciebie mówić zawsze… kochanie. – uśmiechnął się ironicznie. Wywróciła oczami.

    - Taaaaaaak…. Ciekawe co na to reszta świata.

    - Dla mnie liczysz się tylko ty. Ty i nasza miłość. – powiedział głaszcząc kciukiem jej policzek.

    - Czyżby? – spytała unosząc jedną brew.

    - Dobra, masz mnie. Są jeszcze Ahsoka, Obi-wan i Rex. Jednak oni to już dalszy plan. To ty jesteś najważniejsza. Jesteś centrum mojego wszechświata.

    - Annie… - westchnęła. – Teraz jeśli pozwolisz muszę wziąć prysznic. Mam ważne spotkanie w senacie i nie mogę się spóźnić. – powiedziała wstająć.

    - Ale ja też się spieszę. – rzucił szybko także wstając. – To co? Kto pierwszy pod prysznicem? – uśmiechnął się łobuzersko.

    - Annie ja naprawdę się spieszę.

    - Jasne… Będę grzeczny. – zrobił minę niewiniątka i podniósł dłonie na wysokość ramion.

    ***

    Po zjedzeniu śniadania ponowiła swoje poszukiwania. Wysłała nić mocy na przeszukiwania świątyni. Tym razem go znalazła. Zresztą trudno byłoby nie zauważyć jego obecności w mocy. Jaśniał bardziej niż ktokolwiek inny. Nawet mistrz Yoda nie wyróżniał się tak swoją obecnością. Ale w końcu mistrz Skywalker był wybrańcem. Tym, który miał przywrócić równowagę w mocy i galaktyce. W jego krwi było więcej midichlorianów niż u jakiegokolwiek Jedi w historii. Jednak on uważał, że to bzdura i że nie jest żadnym wybrańcem. Używał tego tylko jako wymówki gdy mistrz Yoda, nie chciał puścić go na misję uważając, że jest zbyt niebezpieczna. Ten wtedy wypominał, że jeżeli przepowiednia jest prawdziwa i to on jest tym wybranym to przecież nie zginie. Tym samym zwykle wytrącał z rąk argumenty mistrzowi Yodzie .

    Ahsoka czym prędzej pobiegła do hangaru. Jej mistrz rozmawiał właśnie z kapitanem Rexem – klonem dowódcą, kapitanem legionu 501, zwanego też kompanią Potok, a zarazem przyjacielem Anakina. Byli nie daleko myśliwca Skywalkera. Odniosła wrażenie, że stosunkowo niedawno był jeszcze w ruchu. Gdy jej mistrz ją zobaczył czym prędzej pożegnał

    się z Rexem i podszedł do niej.

    - Hej Ahsoko. O czym chciałaś ze mna porozmawiać? – spytał . Spojrzała na niego zdziwiona.

    - Musisz się w końcu nauczyć wyczuwać, że ktoś sonduje Cię mocą Smarku. Poza tym sam wyczułem, że mnie szukasz. – uśmiechnął się zawadiacko.

    Pacnęła się w czoło. Jak mogła o tym zapomnieć.

    - No tak. – znów na niego spojrzała. – Mistrzu… ja chyba znowu miałam wizję. Nie tak wyraźną jak ostatnio… Teraz jednak wyglądała inaczej. Co prawda znów widziała Dooku, ale tylko przez momencik. Biegłeś pomóc jakimś ludziom, ale coś wybuchło i spadł na Ciebie budynek.

    Pokiwał głową ze zrozumieniem.

    - I szukałam Cie… Właściwie to wysłałam moc na poszukania, ale nie mogłam Cię wychwycić… Martwiłam się…

    - Ahsoko, mówiłem przecież, że muszę coś załatwić. – przerwał jej. – Byłem po drugiej stronie Coruscant. Zajęło mi to naprawdę dużo czasu, więc zostałem na noc u znajomego. Dopiero wróciłem. – wyjaśnił.

    - Aha.. – mruknęła. – Mistrzu, jest coś jeszcze… Zanim poszłam na śniadanie byłam w twoim pokoju i znowu przy drzwiach znalazłam nadajnik. Tym razem był też komunikator. – powiedziała podając mu urządzenia. – Rycerzyku… Czy.. Czy stało się coś złego? No bo zwykle odtwarzałeś wiadomości od razu, przy mnie. A teraz…

    - Po prostu pomagam znajomemu w pewnym małym śledztwie i bezpieczniej będzie dla Ciebie jeżeli o niczym się nie dowiesz. – znów jej przerwał. – Dziękuję za przekazanie. – powiedział wkładając rękę pod tunikę i chowając urządzenia w kiszeni przy spodniach.

    - To już wszystko Rycerzyku. A teraz jeśli pozwolisz to umówiłam się z Barris.

    - Jasne, leć. – powiedział posyłając jej uśmiech. Wsiadła do windy i wcisnęła guzik z numerem piętra, na którym miała się spotkać z przyjaciółką. Zastanawiała się co jej mistrz przed nią ukrywał. Powiedział jej, że pomaga w śledztwie, ale albo oprócz tego było coś jeszcze, albo to zupełnie nie było prawdą. Musiała się dowiedzieć o co chodzi, ale nie mogła uwierzyć, że Rycerzyk mógł ją okłamać.

    ***

    Kłamstwo na kłamstwie, kłamstwem pogania. Czując żal do siebie, że znów to zrobił wsiadł do drugiej windy o pojechał na piętro z pokojami. Prawie wszystko co jej teraz powiedział było kłamstwem. Wszedł do swojego pokoju i usiadł przy biurku. Położył na nim nadajnik i włączył wiadomość.

    - Witaj Anakinie. – poruszyły się usta hologramu Dooku. – Już wkrótce rada postanowi wysłać kogoś na misję. Mam szczerą nadzieję, że będziesz to ty. Planeta, o której wcześniej wspomniałem to Ord Mantell.

    Hologram zgasł. Skywalker zdziwiony zastanawiał się po co Separatystom Ord Mantell. Ta planeta jest położona na Odległych Rubieżach.

    Jest to piąta planeta systemu "Jasny Klejnot”. Ord Mantell została zasiedlona około 12 tys. lat przez bitwą o Yavin, przez Corelliańskich kolonistów. Tym samym, została najbardziej wysuniętą placówką militarną Starej Republiki. Z powodu tego, że władze Republiki nie interesowały się szczególnie tą planetą, stała się ona centrum wolnego handlu. Pomocne w rozwoju tej planety były też na pewno liberalne prawa, oraz niezbyt wysokie podatki. Jak grzyby po deszczu wyrosły tam bary, kasyna i inne miejsca służące rozrywce. Niestety, po pewnym czasie na tą planetę zaczęli przybywać także przestępcy. Ord Mantell była znana głównie ze złomowisk, na których można było kupić nawet krążownik gwiezdny (w częściach oczywiście). Poza tym, od ponad 100 lat odbywało się tam "Derby Łamaczy Blokad".

    Anakin sam nigdy nie był na tejże planecie, ale kojarzył ją z opowiadań Obi-wana, który był tam będąc jeszcze padawanem wraz ze swoim mistrzem Qui-Gonem Jinnem.

    Będą jeszcze małym chłopcem lubił słychać tych opowiadań. W ciągu tej krótkiej znajomości zżył się z Mistrzem Jinnem i lubił słuchać o jego i Obi-wana wyczynach.

    Skywalker w żaden sposób nie mógł pojąć po co ta planeta była potrzebna Separańcom.

    Stang! – zaklnął w myśli. Długo się nad tym głowił. Przypominał sobie wzmianki o Ord Mantell z podręcznika. Jednak nie nie przypominał sobie nic pożytecznego co mogłoby mu pomóc w rozwiązaniu tej zagadki, tylko takie podwstawowe rzeczy jak np.: „Planeta ma dwa naturalne księżyce. Jej krajobraz natomiast jest zdominowany przez równiny. Dziwnym zjawiskiem pogodowym występującym w tym świecie są gęste chmury. Te chmury, w świetle niebieskiej gwiazdy, wydają się fioletowe (gdy patrzy się z powierzchni.”

    Tak długo się zastanawiał, że w końcu zaniepokojony jego nieobecnością Obi-wan przyszedł zobaczyć co się dzieje. Anakin dał się namówić, że powinien coś zjeść i razem poszli na późny obiad.

    9."Zaskoczenie"

    Minęły dwa dni. Anakin faktycznie dostał przydział do Ord Mantell. Rada tak samo jak i on nie miała pojęcia dlaczego separatystów zainteresowała ta planeta. Skywalker i Tano mieli wziąć Rexa wraz z legionem 501. a także dwa krążowniki: "Nieposkromionego" i "Niebo Coruscant". Miał z nimi lecieć też Yularen.

    Zaraz po przekazaniu Hrabiemu Dooku wiadomości, że pierwsza część planu przebiegła pomyślnie, zniszczył i wyrzucił komunikator. Nie chciał mieć żadnego kontaktu z tą "szumowiną".

    Anakin był właśnie w hangarze i dopilnowywał załadowywania statków. Był tak zaabsorwowany przygotowaniami, że nie zauważył przybycia mistrza Kenobiego.

    - Anakinie! - usłyszał.

    - Tak Obi-wanie? - spytał zaskoczony odwracając się w stronę przyjaciela.

    - Właśnie otrzymałem najnowsze ustalenia dotyczące Ord Mantell. - powiedział starszy Jedi. Anakin uniósł jedną brew/

    - Jak to? Zwołali na ten temat radę i nie powiadomili mnie o tym? - spytał zdziwiony.

    - Nie... nie zwoływali rady. Mistrz Yoda sam podjął tę decyzję. - wyjaśnił Kenobi.

    - Cóż... Może Ci się to nie spodobać, ale... Mam wziąć "Pioniera", komandora Cody'ego, jego ludzi i polecieć z wami. - oznajmił.

    Stang! - zaklnął w myśli młodszy Jedi. Oprócz mnie nie miało być żadnego innego Jedi... Chociaż... Może to i dobrze, że Obi-wan leci. - Skywalker nie dał po sobie poznać, że choć przez chwilę się zawahał. Jego przyjaciel nawet nie wyczuł tego w mocy.

    - W takim razie... Witamy na pokładzie, mistrzu Kenobi. - stwierdził z uśmiechem. Obi-wan uniósł jedną brew.

    - Przyjmujesz to ot tak sobie? Myślałem, że będziesz zły i pomyślisz, że mistrz Yoda boi się puścić Cię samego.

    - Niby czemu? - spytał retorycznie. - Pewnie i tak miałby rację. Przynajmniej będzie ktoś kto powstrzyma moje "improwizowane plany" jeśli będą nazbyt szalone.

    - A Ahsoca albo Rex? Myślisz, że by Cię nie powstrzymali? - spytał starszy Jedi ciekawy odpowiedzi.

    - Cóż... Rex trochę za bardzo wierzy w moje plany, a Ahsoca... jeśli by nawet próbowała to pewnie i tak bym jej nie posłuchał. - powiedział i wzruszył ramionami.

    - No to mnie przekonałeś. Już się mnie nie pozbędziesz, generale Skywalker.

    - To sama przyjemność walczyć u twojego boku, generale Kenobi.

    Obydwoje uśmiechnęli się do siebie i zajęli się załadowywaniem krążowników.

    ***

    Była w swoim gabinecie w budynku Senatu. Siedziała odwrócona w stronę okna, tyłem do biurka i drzwi. Przez wielkie okno obserwowała ruchliwe niebo Coruscant. Zaraz... Czy tam przypadkiem nie leciał tak dobrze jej znany żółto-srebrny myśliwiec? Nie... Chyba po prostu jest przewrażliwiona. Jednak Anakin nie odzywał się już od dwóch dni, a przecież był na Coruscant. Wiedziała to. Zresztą zawsze gdy miał gdzieś lecieć informował ją. Nawet gdy nie mógł powiedzieć dokąd leci to oznajmiał, że opuszcza Coruscant. Poza tym wczoraj widziała się z Ahsoką.

    Niedługo wydarzy się coś złego. Czuję to. - pomyślała z żalem. Nagle ktoś zasłonił jej oczy dłonią. Chciała krzyknąć, ale ten ktoś szybko zasłonił jej usta, uwalniając jednak zmysł wzroku. Zerwała się na równe nogi. Nieznany osobnik pod wpływem nagłego ruchu upadł na ziemię. Budowa ciała wskazywała na to, że to mężczyzna. Miał na sobie prosty, brązowy płaszcz, a twarz zasłaniał kaptur. Senator automatycznie chwyciła pierwszą cięższą rzecz z biurka, żeby ogłuszyć przeciwnika. Napastnik odruchowo zasłonił się rękoma. Jednak nawet zanim to zrobił Amidala rozpoznała go. Pomogła mu wstać, a następnie zsunęła z jego głowy kaptur.

    - Annie... Czy następnym razem mógłbyś mnie nie straszyć tylko normalnie zapukać i wejść jak każdy inny? - spytała patrząc w jego błękitne oczy.

    - To jest kolejka? Przepraszam, nie wiedziałem. To ja zaczekam na zewnątrz. - powiedział powstrzymując uśmiech i odwrócił się w stronę drzwi.

    - Nie ma żadnej kolejki. - powiedziała ze śmiechem i chwyciła go za rękę. Młody Jedi z powrotem obrócił się w jej stron. Objął ją w pasie i pocałował z miłością. Senator objęła męża za szyję odwzajemniając pocałunek.

    - Kocham Cię. - wyszeptała.

    - Jesteś moim życiem. - odszepnął gładząc jej policzek. Pochylił się by znów ją pocałować. Padme odwzajemniła pocałunek, jednak po chwili go przerwała.

    - Annie... nie możemy... nie tutaj...

    - Masz rację... - mruknął odsuwając się trochę od niej.

    - Przyjdź wieczorem. Zrobię na kolację twoje ulubione danie. - powiedziała dotykając policzek ukochanego. Zauważyła, że posmutniał.

    - Nie mogę. - powiedział. - Jutro wcześnie rano odlatuję z Coruscant. Dzisiaj muszę dopilnować, żebu wszystko było dopięte na ostatni guzik.

    Ona także posmutniała.

    - Czyli nic z tego. - powiedziała z westchnieniem. Znów miał gdzieś lecieć i możliwe, że już nie wrócić, jednak starała się nie dopuszczać do siebie tej myśli.

    - Kiedy wrócisz? - spytała.

    - Sam chciałbym to wiedzieć. - pokręcił smutno głową.

    Muszę mu powiedzieć. Teraz, albo możliwe, że nigdy. - pomyślała.

    - Annie, muszę Ci coś powiedzieć. - spojrzała mu w oczy. - Jestem... jestem w ciąży.

    Lo'Rel
    Participant
    #110361

    TEKST OBJĘTY JEST PRAWAMI AUTORSKIMI. Jeśli znajdę go zamieszczonego na jakiejkolwiek stronie przez kogoś innego to może się to źle skończyć dla tego kogoś.

    O, po przeczytaniu tej groźby wycelowanej wprost w czytelnika to nawet nie chce mi się przechodzić do tekstu głównego. Dziwne podejście. Idę stąd.

    swgs1994
    Participant
    #110382

    Nie chcę się z tobą sprzeczać ElaineSkywalker ale nie masz jakichkolwiek praw autorskich do nazwy Star Wars, albo imion postaci z wojen klonów. Całość praw do nich posiada obecnie Disney w tym Lucasfilm oraz Lucasart, więc pisząc o prawach autorskich, a tymbardziej grożąc konsekwencjami z tytułu używania twojej twórczości jst niezbyt dobrym krokiem, ponieważ jak widzisz w poście wyżej zniechęcasz czytelników (najlepiej takie informacje umieszczać na koniec a nie na początek. Dla lepszego zabezpieczenia twojej twórczości radzę zamieścić ją jeszcze na Bastionie Fanów Star Wars (umieszczone tam prace są pewnym zabezpieczeniem przed plagiatorstewm, bo będziesz posiadać trzy żródła: to, blog i forum Bastionu).To wszystko z mojej strony.Podpisano: Mistrz Jedi swgs1994 😉

    ElaineSkywalker
    Participant
    #110385

    Nie chcę się z tobą sprzeczać ElaineSkywalker ale nie masz jakichkolwiek praw autorskich do nazwy Star Wars, albo imion postaci z wojen klonów. Całość praw do nich posiada obecnie Disney w tym Lucasfilm oraz Lucasart, więc pisząc o prawach autorskich, a tymbardziej grożąc konsekwencjami z tytułu używania twojej twórczości jst niezbyt dobrym krokiem, ponieważ jak widzisz w poście wyżej zniechęcasz czytelników (najlepiej takie informacje umieszczać na koniec a nie na początek. Dla lepszego zabezpieczenia twojej twórczości radzę zamieścić ją jeszcze na Bastionie Fanów Star Wars (umieszczone tam prace są pewnym zabezpieczeniem przed plagiatorstewm, bo będziesz posiadać trzy żródła: to, blog i forum Bastionu).

    To wszystko z mojej strony.

    Podpisano: Mistrz Jedi swgs1994 😉

    O tych "prawach autorskich" chodziło o pomysł na FF 😀

    Ale dziękuję za spostrzeżenie, a takżę za radę co to Bastionu, my Master 😀

    Podpisano: ElaineSkywalker

    swgs1994
    Participant
    #110389

    Sorry mój błąd z tymi prawami, masz wszelkie prawa publikacji bez uzyskiwinia jakichkolwiek korzyści materialnych (oto mi chodziło) ale pomysł na fan fiction jest ciekawy i życzę powodzenia w tworzeniu. Pamiętaj, że sumą miary talentu piasrza jest nie ilość ale i jakość.Możesz się skupić także na losach Ashoki i ukazać jej przygody w świątyni zanim została padawanką Anakina bo jest spore pole do popisu które nie zostało uzupełnione historiami.

    Zarathos
    Participant
    #110390

    Ja mam jak Lo'rel. Nie podoba mi się założenie z góry, że ktokolwiek czytający FFy może być złodziejem. Tym bardziej, że ani postacie, ani czas w jakim dzieje się opowiadanie nie są niczym oryginalnym. Jeżeli mam być szczery to pierwszy raz spotykam się z czymś takim. Jeżeli ktokolwiek umieszczał informacje tego typu to zazwyczaj po to, żeby poinformować do kogo należą prawa do świata z jakiego skorzystał do napisania FFa i poinformować, że nie czerpie z nich żadnych korzyści. No, ale co kto lubi. Straciłaś potencjalnego czytelnika bo lubię FFy, a i SW całkiem całkiem.I poszukaj sobie kogoś do korekty stylistycznej. Początek aż kłuje w zęby.

    Zarathos
    Participant
    #110408

    Dobra, sam piszę i oczekuję komentarzy, więc wstyd samemu nie dać.

    Jadyma:

    Młody jedi Anakin Skywalker po kolejnej bitwie wrócił do domu. Znów udało im się wygrać. Walczył u boku swojego dawnego mistrza - Obi-wana Kenobiego.

    Streszczenie lektury szkolnej? Bo inaczej tego nie da się określić. Trzy zdania rzucone ot tak, bez ładu, składu i celu. No wracał. Wcześniej walczył. Walczył u bok Obiego. I co z tego wynika?

    Jak już koniecznie chciałaś poinformować, że Whinner skądś wracał to może lepiej było to... ja wiem... opisać? Np. tak:

    Za oknem taksówki przewijała się panorama Coruscant. Wysokie, lśniące wieże, upstrzone reklamami, między nimi przycupnięte lądowiska co bogatszych obywateli. Czasami pojedynczy apartament przedstawiciela egzotycznej rasy wyróżniał się kształtem i kolorem. Pomiędzy tym wszystkim uwijały się setki, tysiące pojazdów - niczym mrówki w mrowisku. Coruscant żyło. I jakże inne było od zrujnowanych kryształowych miast Christophsis. Skywalker odwrócił głowę od okna i westchnął. Ile jeszcze będzie musiał lecieć. Nie dość, że musiał zdać raport z bitwy Radzie (jakby Yoda albo Obi-Wan nie mogli tego zrobić - w końcu też tam byli), to jeszcze teraz musi przebijać się przez korki. Godzina szczytu. Mógł wziąć pojazd ze światyni... nie, nie mógł. Jedi nie mogli się dowiedzieć o jego związku z Padme. - Nie można szybciej - pochylił się w stronę kierowcy. Aqualish odwrócił się do niego i odburknął pokazując na tłok przed nimi. - Widzę, widzę - młody Jedi zrezygnowany opadł na siedzisko. I jeszcze przydzielili mu padawana, nkę. Należało mu się. Był w końcu najlepszym Jedi w Świątyni. Ale teraz? Jest wojna, a taka szalona głowa jak Snips będzie go ciągle pakować w kłopoty. I tak omal go nie zabiła aktywując te piekielne droidy. "Ups" powiedziała. No, ładne ups to to było. Ale fakt faktem, walczyła całkiem nieźle. No i lepiej, żeby trafiła do mnie niż Obi-Wana. Co by nie mówić jest trochę zbyt... zasadniczy. - Nie można....

    Sam mistrzem był stosunkowo od niedawana. Ale to nie przeszkodziło mistrzowi Yodzie w przydzieleniu mu padawana - młodej Ahsoki Tano. Z początku nie chciał jej uczyć, ale po lepszym poznaniu jej uznał, że podejmie się tego zadania.

    Piszesz FFa. FFa o znanych, wręcz wyeksploatowanych postaciach ze światka. Takie streszczenie na początku jest zupełnie zbędne. Każdy kto interesuje się GW będzie wiedział kto zacz whinning-Anie i kim jest Ahsoka. Ci, którzy nie wiedzą i tak nic na tych paru zdaniach nie zyskają. Poza tym jak wyżej - suche informacje to do encyklopedii. A nie do opowiadania.

    Skywalker po złożeniu raportu pożegnał się z Obi-wanem, Ahsoką i Rexem, a następnie udał się na długo oczekiwane spotkanie ze swą żoną Padme.

    Pisałaś wyżej, na początku akapitu, że są małżeństwem. I napisałaś gdzie idzie/leci/czołga się (bo tego nie opisałaś) Anakin.

    Anakin podszedł do Padme, chwycił ją w pasie podniósł do góry i okręcił wokół własnej osi. Postawił ją na ziemi i mocno przytulił.

    To musiało ciekawie wyglądać. Znaczy podniesienie Padme i okręcenie jej wokół jej własnej osi.

    Złożył na jej ustach pocałunek.

    Złożyć to można petycję. Ew. pocałunek na dłoni. Żonę się po prostu całuje.

    Zanim poszli spać rozmawiali jeszcze bardzo długo na wiele różnych tematów. Spali jak zwykle razem w wielkiej sypialni

    No, to żeś nas oświeciła. Rozmawiali na wiele tematów? Widocznie niezbyt interesujących, skoro tej rozmowy nie opisałaś. Ale skoro tak, to po co nam ta informacja?

    Co do sypiania, to jak zwykle powinni sypiać osobno. Rozdzieleni przez pół galaktyki. Bo zwykle, to ona rozbijała się w senacie, a on walczył o jakąś dziurę gdzieś tam daleko.

    Anakinowi śnili się wszyscy, którzy odgrywali w jego życią jakąś ważniejszą rolę: Padme, Obi-wan, Ahsoka, Rex, R2D2, C-3PO i jego nieżyjąca matka Shmi Skywalker. Gwałtownie się obudził wyczuwając poprzez moc jakieś niewielkie skupisko energii, którego wcześniej tu nie było.

    Wszyscy mu się śnili. Łoł. A potem się obudził? Powód pobudki może być ok, ale... może lepiej byłoby opisać, jak ten powód wpłynął na jego sen? Albo co? Bo tak to brzmi jak... spał, śnił, a potem wziął i się obudził. Chociaż nie, bo skoro coś czuł przez Moc (nazwa własna, z wielkiej litery) to musiał czuwać?

    Nagrana wiadomość dobiegła końca. Anakin usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach. Nie wiedział co powinien zrobić. Przez moc wyczuwał, że Padme nadal spokojnie śpi, nie świadoma wiedzy Dooku.

    No bez jaj! Wiem, że masz żonę. I jak nie zdradzisz Republiki (więc wszystkiego, w co wierzy i o co walczy żona), plus kolegów z zakonu plus milionów niewinnych którzy zginą jak zdradzisz to... wszyscy się dowiedzą. A ten nie wie co zrobić?

    Znaczy - ok, to pasuje, bo Anakin idiotą wielkim był i w końcu zrobił dokładnie to (plus zaciukał własną żonę którą zdradził, żeby ją uratować przed śmiercią). Ale... żeby aż tak ten fakt podkreślać w FFie?

    Ogólnie całość jest w tym stylu. Zdecydowanie za mało opisów, a za dużo dialogów. Nic nie wiadomo o otaczającym bohaterów świecie, nic nie wiadomo o myślach postaci (poza jakimiś zdawkowymi fragmentami). Za dużo encyklopedycznych notatek (które ewidentnie mają zastąpić opisy).

    Sam pomysł... no pasuje do Anakina i jego charakteru (oraz wątłych władz umysłowych). Ale ogólnie mi się nie podoba. Podobnie jak dobór i wykorzystanie postaci. FFów o Anakinie, Padme i Ahsoce (dowolna kombinacja) jest mnóstwo. Kolejny ma małe szanse na bycie oryginalnym czy w ogóle przebicie się. Co prawda oddanie postaci Anakina i spółki nie jest trudne, bo trudno być bardziej papierowym niż postacie z filmów i kreskówek SW (są wyjątki, ale głowni bohaterowie nimi nie są).

    Stworzenie własnych, oryginalnych postaci zawsze wychodzi FFowi na lepsze.

    No, to tyle ode mnie. Nie podobało mi się. Ani pomysł, ani wykonanie. Czy może być lepiej? Może. W końcu piszesz te opowiadania, co samo z siebie jest plusem. Po prostu staraj się dawać więcej bogatych opisów które robią to, na co nazwa wskazuje - opisują. Świat dookoła, bohaterów, muchę na ścianie, Ventress skradającą się, żeby podłożyć komunikator Anakinowi i walczacą z chęcią odcięcia mu głowy...

    I staraj się nie oddawać zbyt wiernie postaci. To, że Anakin był płaczliwą łajzą (i idiotą) w filmie, nie znaczy że musi być taki w FFie 🙂

Viewing 7 posts - 1 through 7 (of 7 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram