Forum Fandom Opowiadania Cykle opowiadań dział tymczasowy Star Trek Kang - część 3

Star Trek Kang - część 3

Viewing 2 posts - 1 through 2 (of 2 total)
  • Author
    Posts
  • Coen
    Participant
    #4113

    Tagi: Star Trek, Khuz'Ar, Sonia, Klingoni, FederacjaAutor: Grzegorz ?Coen? SkowyraTytuł: 1x03 - Echa przeszłościCykl: Star Trek KangWarunki prawne: opowiadanie może być rozpowszechniane bez zgody autora tak długo jak nie pobiera się za to żadnej opłaty. Próżnia nie jest tak naprawdę pusta. Jest w niej mnóstwo mikroskopijnych śmieci, pojedynczych cząsteczek w liczbie kilkunastu na metr sześcienny. Jednak jest to o wiele za mało, aby w próżni mógł rozprzestrzeniać się dźwięk. I dobrze, bowiem huk eksplozji, jaka nagle zaistniała w układzie Pa'drok w pobliżu granicy Imperium z Federacja i Tholianami, byłby w stanie ogłuszyć każdego w promieniu wielu kilometrów. - Jeden ze statków zniszczony ? Rannuf powiedział spokojnie, Ni'daq zaś szybko dodał - Brak ocalałych, wydaje się, że te ich krypy nie maja kapsuł ratunkowych... drugi statek zaczyna ładować silniki Warp. - Złap go wiązką holującą, następnie użyj dział dezruptorowych, aby zdjąć ich osłony ? rozkazał Khuz'Ar, podchodząc do konsoli taktycznej ? jak tylko opadną, przenieście całą ich załogę do odizolowanej ładowni, rozbrajając ich broń w procesie transportu. - Rozkaz ? czarnoskóry Klingon odparł dowódcy i nagle z olbrzymiego drednota wystrzeliła czerwona wiązka, przykrywając swoim płaszczem cały uzbrojony transportowiec i zatrzymując go w miejscu. Następnie z różnych miejsc na Drapieżnym Ptaku zaczęły strzelać zielone wiązki, cios za ciosem rozbijając osłony sporo mniejszego okrętu. Kiedy tylko ostatnia wiązka, przebiwszy się przez bańkę osłon grzmotnęła o kadłub, zapiszczał komunikator na mostku.- Przesyłowania do kapitana ? dobiegł z niego spokojny, młody głos ? załoga pirackiego okrętu jest już w ładowni drugiej. Dwadzieścia siedem osób z różnych ras, jest wśród nich jeden Klingon. - Już idę ? odparł Khuz'Ar, ruszając w stronę wrót prowadzących do turbowindy, zwracając się do swojego drugiego oficera ? przejmujesz mostek, Ni'daq, chodź ze mną.Klingon wstał szybko od swojej konsoli, podobnie jak Halidarianin, który szybko zajął centralny fotel. Nim pancerne drzwi prowadzące na mostek zdążyły się zamknąć ze zgrzytem, oficer taktyczny sprawdził standardowo odczyty z konsoli na obu oparciach. Dotarcie do ładowni numer dwa zajęło obu wojownikom ledwo chwilę. Czterej strażnicy przy prowadzących do niej wrotach oddali szybko honory dowódcom, nie opuszczając jednak dezruptorów nawet o milimetr. Khuz'Ar i Ni'daq odpowiedzieli tylko skinieniami głowy i weszli szybko do pomieszczenia. Ładownia numer dwa była stosunkowo dobrze oświetlona jak na klingońskie standardy, dzięki czemu każdy mógł bez trudu zauważyć kilkadziesiąt osób siedzących na podłodze, otoczonych przez kilkunastu dobrze uzbrojonych wartowników. Kapitan zatrzymał się na chwilę, po czym odetchnął głęboko, jakby z wysiłkiem i ruszył pomiędzy siedzących. Przedstawiciele najróżniejszych ras z Federacji i Imperium patrzyli na niego z wyraźną wrogością, niektórzy nawet z agresją, ale obecność strażników pod ścianami skutecznie usadzała ich miejscu. Kiedy jednak Klingon przechodził obok, jeden ze złapanych, krotko ścięty, mocno opalony Trill alfa w sile wieku wstał, zastępując mu drogę.- Jestem kapitanem tego frachtowca ? powiedział szybko, nim jednak zdążył dodać coś jeszcze, młody wojownik bezceremonialnie odsunął go na bok, idąc do interesującej go osoby.- Wstawaj ? rzucił przez zaciśnięte zęby do siedzącego na ziemi Klingona. Więzień wstał powoli, prostując się i dumne unosząc głowę. Był od dowódcy drednota zauważalnie starszy oraz bardziej otyły niż muskularny. Sczepione prostą spinką jasne włosy odsłaniały ciągnącą się z boku głowy głęboką bliznę zniekształcającą lewe ucho.- Jak się nazywasz? ? spytał Khuz'Ar, taksując swojego rodaka wzrokiem. - Aktuh, syn Karga ? odpowiedział zapytany, wytrzymując spojrzenie młodego wojownika.- Sądziłem iż takie Ha'DIbaH jak ty wyginęły w ciągu ostatnich wojen! ? warknął kapitan i błyskawicznie trzasnął Aktuha wierzchem dłoni w policzek z taką siłą, iż uderzony nieomal nie stracił równowagi. Dowódca zaś dorzucił- Tacy jak ty są obrazą dla całej naszej rasy!- Kapitanie! ? Trill krzyknął, podbiegając do nich ? umowa o statucie jeńców wojennych zabrania fizycznego znęcania się nad złapany...Głos uwiązł mu w gardle, kiedy Ni'daq złapał go za szyję i podniósł na parę centymetrów nad ziemię- Po pierwsze, owa umowa wchodziła w skład układu z Khitomer, który już nie obowiązuje ? w przeciwieństwie do dowódcy pierwszy oficer mówił całkowicie spokojnie i powoli ? po drugie, piraci nie są jeńcami wojennymi tylko bandytami, rabusiami, złodziejami lub terrorystami, w zależności, co kto woli. A tacy nie mają żadnych praw.Powiedziawszy to, odstawił kapitana uzbrojonego frachtowca na ziemię, jako że Trill zaczynał lekko zmieniać kolory z braku powietrza. Khuz'Ar patrzył jeszcze przez chwilę na swojego rodaka, którego uderzył, po czym ruszył do wyjścia. Doszedł jednak tylko do linii strażników, po czym się odwrócił.- Dnia dzisiejszego o 17:30 czasu centralnego odebraliśmy raport taktyczny od cywilnego transportowca mówiący o ataku dwóch pirackich statków ? powiedział do obecnych w ładowni ? Kiedy wyszliśmy z Warp, natknęliśmy się na wasz statek oraz inną jednostkę piratów kończące przełamywać osłony transportowca IKS Quch. Jak tylko pojawiliśmy się, oba wasze okręty odskoczyły i spróbowały uciec. Wasz kompan został zniszczony, wasz własny statek zostanie przekazany rodowi, do którego należał Quch, zaś ładunek, jeśli jakiś macie, zostanie zlicytowany i dochód przekazany Imperium. Zaś co do was... na mocy władzy udzielonej mi przez Wysoką Radę jako dowódcy okrętu w regionie pogranicza, na bazie niepodważalnych dowodów skazuję was za piractwo na pięć... siedem do czterdziestu lat ciężkich robót w asteroidzie więziennej Elora, bez możliwości wcześniejszego zwolnienia. Długość wyroku będzie zależeć od stanowiska zajmowanego na statku. To oświadczenie zostanie wpisane do dziennika pokładowego i przekazane odpowiednim organom. Wkrótce zostaniecie przeniesieni na okręt, który dostarczy was na Elora. Jeśli ktoś spróbuje uciec lub coś zacznie kombinować, wartownicy mają rozkaz strzelać. Nie dbam o to, czy was zabija, czy nie.Powiedziawszy to, wyszedł szybko z ładowni. Siwiejący wojownik ruszył za nim, zatrzymał się jednak na chwilę i powiódł wzrokiem po złapanych piratach. Jak zauważył, byli głównie przestraszeni perspektywą tego, co ich czeka, niektórzy wręcz przerażeni, a kilkoro dla odmiany całkiem spokojnych, jakby apatycznych. Jedno zachowanie odbiegało jednak od tej normy. Aktuh patrzył uważnie na niego, nie na strażników ani drzwi tylko na niego, jakby oceniając coś w jego wyglądzie. Pierwszy oficer również przyjrzał się temu więźniowi, jednak nie dochodząc do niczego, wzruszył ramionami i wyszedł. Jeśli coś miało się stać to i tak się stanie. Tak przynajmniej pomyślał.Verik Abandorin westchnął znużony, drapiąc się po niebieskim, gładkim policzku. Delikatne ruchy obu antenek jasno dowodziły, iż się denerwował. A zaiste nie podobało mu się to, co teraz się stanie.- Yonin ? zawołał, kiedy młody Andorianin wszedł przez drzwi wejściowe ich domu i zaczął kierować się w stronę swojego pokoju ? chodź tu, synu, musimy porozmawiać.Młodzieniec zatrzymał się w pół kroku, po czym powoli zaczął iść w stronę Verika. Był postawnym młodzieńcem, z posturą odziedziczoną po ojcu ? byłym oficerze ochrony w Departamencie Spraw Federacyjnych ? i wzrostem po matce ? zawodowej pływaczce, reprezentantce Andor na Interfederacyjnych zawodach pływackich w 2361. Yonin był dobrym uczniem, niezgorszym atletą oraz przede wszystkim miłym i śmiałym synem swojej lodowej planety. Każdy rodzic byłby dumny z takiego syna. To, co martwiło Verika było między innymi reprezentowane przez strój siadającego właśnie na przeciwko niego chłopaka. Składał się on z wysokich butów w kolorze khaki, od spodu zaopatrzonych w mocowanie dla kolców ułatwiających poruszanie się po lodzie; skórzanych spodni w plątaninę biało-błękitnych plam z wywiniętymi do góry osłonami maskującymi na buty oraz białej futrzanej kurtki, czyli typowy strój zwiadowcy z przed ponad 600 lat.- Domyślasz się zapewne, o co chodzi ? powiedział spokojnie, Yonin zaś pokiwał głową.- Pewnie o to, iż jestem przywiązany do tradycji naszego ludu ? odparł, siadając na przeciwko ojca na miękkiej sofie.- Można to tak nazwać ? były oficer ochrony przytaknął ? prędzej jednak określiłbym to jako zamiłowanie do barbarzyńskiej przeszłości, do mrocznego okresu w historii naszego ludu. Tak zresztą określają to podręczniki szkolne.- Co nie znaczy, że podręczniki nie kłamią ? odpowiedział poważnie młodzieniec.- Yonin ? ojciec popatrzył na syna spode łba ? jak nawet możesz tak mówić? Dobrze wiesz, że mówią prawdę, po co miały by kłamać?- Może po to, aby nasi ludzie zajmowali się nauką, sztuką i tak dalej i byli produktywnymi członkami wielkiej Federacyjnej społeczności zamiast kultywować własną tradycję i kulturę? ? Yonin odpowiedział pytaniem na pytanie, wkładając w drugą część wypowiedzi wyraźną dozę sarkazmu.- Przez dwadzieścia lat służyłem w Departamencie Federacji, chłopcze ? Verik siłą woli powstrzymał się od podniesienia głosu ? wiem jak Federacja działa, co zapewnia i co bierze w zamian. Federacja nie kłamie, nie oszukuje i nie mówi nikomu, co ma kultywować.- I to z tego powodu różnica między barbarzyństwem a tradycją jest grubości traktatu akcesyjnego do Federacji ? młodzieniec spytał nie tracąc sarkastycznego tonu ? i z tego powodu zdradza sojuszników?- Yonin! ? Verik w końcu nie wytrzymał i krzyknął na syna. Chłopak aż się sprężył w sobie, przyjmując bardziej obronna postawę, jakby spodziewając się ataku. To, że przygotował się na jego atak, zabolało byłego oficera ochrony bardziej niż cała ta rozmowa. W końcu nigdy nie uderzył syna, a ten zachował się jakby był lany regularnie. ? Przepraszam synu, nie chciałem na ciebie krzyknąć.- W porządku, ojcze ? chłopak odpowiedział spokojnie, prostując się z powrotem ? wiem, że trudno ci się z tym pogodzić, skoro całe życie poświeciłeś tej organizacji, ale Federacja....W tym momencie przerwała mu matka, wpadając gwałtownie do pokoju.- Musicie to zobaczyć ? powiedziała wysoka, andoriańska kobieta o krótko przyciętych, typowo białych włosach, po czym zwróciła się w stronę ekranu ? Włączyć kanał FAIi.Na pokazującym do tej pory miasto ekranie zastępującym jedno z okien pojawiła się twarz lekko otyłej bolianki.- ...e zdjęcia z miejsca tego aktu wandalizmu ? powiedziała i jej twarz zastąpiło nagranie z Ziemi pokazujące nową wersję Pomnika Weteranów, na którym ktoś wyciął przy użyciu broni energetycznej olbrzymi symbol Imperium Klingońskiego i napisał pod nim coś po klingońsku, a nad nim po angielsku "Nigdy nie zapomnimy". Pokazywano to jeszcze przez chwilę, po czym ponownie pokazano prezenterkę.- Godzinę temu kustosz parku, w którym znajduje się pomnik, dostał wiadomość od proklingonskiej grupy wywrotowców, którzy przyznali się do tego haniebnego czynu. Twierdzą oni, że Federacja zdradziła Imperium Klingonu, a ich akcje mają o tym ludziom przypomnieć ? kobieta przekrzywiła głowę, uśmiechając się z powątpiewaniem ? widać zapomnieli, że to kanclerz Martok zerwał sojusz...- Widzisz? ? spytał Andorianin, pokazując odbiornik synowi ? bylibyśmy tak samo kłamliwi i niszczycielscy, gdyby nie Federacja. Aby zbezcześcić pomnik weteranów...dranie...zdrajcy!- Spokojnie, kochanie ? kobieta usiadła obok gotującego się z wściekłości męża i objęła go ramieniem ? chodź do kuchni. Napijesz się czegoś to uspokoisz nerwy. A ty, Yonin ? zwróciła się do chłopaka, patrząc karcąco ? skończ te głupoty i weź się za coś pożytecznego.Najmłodszy z Abandorinów nic już nie odpowiedział, spuszczając wzrok, aby dodatkowo nie denerwować rodziców. Jednak, kiedy wyszli, spojrzał ponownie na włączony odbiornik, na którym ponownie pokazywano wycięty symbol Imperium i zamyślił się głęboko...Dźwięk uderzeń o skórę wymieszany z pobrzękiwaniem grubych łańcuchów nieomal nieprzerwanie przelewał się po siłowni oficerskiej. Mierzący blisko dwa metry wysokości i metr średnicy brązowy worek treningowy, wypełniony po brzegi piachem, po każdym ciosie nagich pięści odskakiwał w tył i pewnie kołysałby się zdrowo, gdyby nie drugi łańcuch mocujący go dodatkowo do pokładu. Khuz'Arowi to odpowiadało, bo mógł skupić się na samych uderzeniach, nie musząc ganiać za celem. A bardzo potrzebował teraz coś strzaskać. Jednak mimo długiego już treningu, który mocno odcisnął się nawet na jego klingońskiej kondycji, nadal nie potrafił zapomnieć.- Zdychaj! ? krzyknął nagle w nagłym przypływie dodatkowej furii i okręciwszy się na pięcie w typowy dla yab'etlh ? najstarszej z powszechnie obecnie używanych klingońskich sztuk walki ? sposób, drugą nogą trzasnął w worek. Choć nowy, to już mocno sfatygowany - a może posiadający jakąś wadę ? łańcuch szczęknął żałośnie i pękł, a nieskrępowany już od dołu worek treningowy odleciał swobodnie. Nie spodziewając się takiego obrotu sprawy, młody kapitan nie zdążył wyhamować kopnięcia i straciwszy równowagę, wyciągnął się na pokładzie jak długi. Obserwująca go od jakiegoś czasu kobieta wyszła pomału z cienia.- Nawet nie znając cię tak dobrze jak znam, byłabym w stanie powiedzieć, że coś cię trapi ? Klingon usłyszał dobrze mu znany i zawsze miły głos swojej kobiety. Bajoranka usiadła obok niego ze skrzyżowanymi nogami ? powiedz, o co chodzi.Kuz'Ar usiadł z wysiłkiem, oddychając ciężko i uspokajając serce i nerwy.- To ten cały Aktuh ? powiedział z typową dla swojej rasy szczerością ? Fek'lhr go nadał, cholera. A już zaczynałem sądzić, że udało nam się pozbyć takich zawszonych romulan jak on.Sonia przysunęła się bliżej i zaczęła odwiązywać opatrunek z jego lewego ramienia.- Dobrze wiesz, że to niemożliwe ? powiedziała spokojnie ? żadne społeczeństwo nie jest idealne, nawet nasze. Wszędzie są tchórze i malkontenci. Co jest ważne to to, że zdołaliśmy w ciągu ostatnich lat wyplenić większość z nich z naszego, a ci, co zostali, są poza nawiasem społecznym jako piraci lub inni przestępcy i nigdy już nie zyskają takiej pozycji, jaką mieli wcześniej.Kapitan pokiwał głową, nic nie mówiąc. Sam zdawał sobie z tego sprawę, miał jednak nadzieję na więcej... 'Cóż, jak się nie ma, co się lubi...' pomyślał, po czym popatrzył pytająco na kobietę, wskazując ruchem podbródka swoje ramię. Sterniczka przesuwała właśnie delikatnie palcami po skomplikowanym wzorze, jakim był symbol akademii wypalony na ramieniu jej mężczyzny.- Tavana poprosiła, abym sprawdziła jak to wygląda ? wyjaśniła ? po ostatnim chyba jeszcze ma do ciebie żal.- Ja tylko wyraziłem przecież swoją opinię na temat feminizmu ? odparł jej zdziwiony Khuz'Ar, ze zdziwieniem wzruszając ramionami ? w dodatku popartą faktami.- I zakończyłeś to rozkazem, aby poszła do kuchni coś upiec ? odparła mu kobieta, uśmiechając się zadziornie. Klingon wyszczerzył się rozbawiony- No, mogło mi się wyrwać.- Nie mogło, tylko wyrwało, dzieciaku ? odparła karcącym głosem, wykorzystując to, że była od niego trochę starsza.- Te, uważaj, bo ci jeszcze pokażę ? odpowiedział jej mężczyzna, grożąc palcem. Błyskawicznym ruchem złapała go za niego- Nie masz nic, czego bym już nie widziała ? odpowiedziała, doskonale zdając sobie sprawę, do czego zmierza ta dyskusja. Klingon mruknął tylko coś pod nosem, po czym jednym płynnym ruchem wstał i zarzuciwszy sobie Bajorankę na ramię, ruszył w stronę wyjścia z sali treningowej. Po drodze zgarnął jeszcze górną części swojego munduru w wolną rękę, w czym zupełnie nie przeszkadzała mu kobieta, udając, że próbuje się wyrwać.- Khuz'Ar do mostka ? rzucił, naciskając komunikator.- Tak, kapitanie? ? spytał Ni'daq, który z jakiegoś powodu był na mostku, pomimo że to nie była jego wachta.- O ile coś nas nie zaatakuje, nie wpadniemy na coś lub ogólnie nie będzie sytuacji alarmowej, nie przeszkadzajcie mi przez najbliższych parę godzin.Komandor wysunął do przodu dolną szczękę i spojrzał na stanowisko sterniczki, przy którym siedział teraz młody wojownik z drugiej zmiany.- Zrozumiałem, kapitanie ? rzucił w eter, domyślając się, o co chodzi.- Mów ? siwiejący wojownik rzucił do siedzącego na stalowym krześle współziomka zaraz po wejściu do niewielkiego, niemającego innych mebli ani okien pomieszczenia. Syn Karga spojrzał wymownie na dwóch uzbrojonych strażników stojących przy drzwiach. Ni'daq w lot zrozumiał, o co chodzi.- Zostawcie nas ? polecił. Strażnicy zasalutowali, po czym wyszli bez szemrania i zatrzaskując za sobą drzwi.- Mów - powtórzył starszy z Klingonów, podchodząc bliżej.- Musi się pan z kimś skontaktować ? Aktuch powiedział spokojnie, patrząc w oczy sporo od siebie potężniejszego mężczyzny ? ma on wam coś ważnego do powiedzenia.- Z kim? ? spytał szybko komandor, czując jak jeżą mu się włosy na karku. 'Nie, to niemożliwe...' przebiegło mu przez myśli.Jego rozmówca uśmiechnął się półgębkiem, po czym wyrecytował uroczystym tonem- I wzniósłszy Negh'Var wysoko nad głowę, BoghQm wydał rozkaz do szarży. Setki antygrawitacyjnych czołgów, plując ogniem, zaczęło zjeżdżać w stronę skołowanych dywizji Her'q. Pomiędzy nimi zaś kawalerzyści na czele z generałem, jak w minionych wiekach, grzejąc z broni krótkiej, wznosili miecze do ciosu... Kiedy Negh'Var wprawnie poprowadzony generalskimi, mistrzowskimi rękami BoghQma zdjął pierwszemu z Her'qów głowę z ramion, dolina rozpadła się i walczący spadli w dół, aby walczyć u wrót Gre'thor. Niebo znikło zasnute morzem ognia i krwi... Po bitwie zaś, wspierając się na swym mieczu, BoghQm spojrzał na obraz rzezi, jakiej dokonał i na swoich wiwatujących żołnierzy, po czym odetchnął głęboko, spojrzawszy zwycięsko w słońce...Pierwszy oficer warknął głośno, złapawszy gwałtownie mówiącego za ubrania, wyrwał go w powietrze i przenosząc nad głową, uderzył nim o ścianę, po czym zablokował go w tej pozycji, jedną ręką dociskając mu klatkę piersiową do ściany, drugą zaś utrzymując jego nogi nad sobą.- Kłamiesz ? rzucił przez zaciśnięte zęby do wiszącego teraz głową w dół młodszego Klingona.- Dobrze wiesz, komandorze, że to niemożliwe ? Syn Karga odparł, kaszlnąwszy mocno. Gdyby nie był Klingonem, siła tego ciosu zgruchotałaby mu co najmniej kilka kości. Ni'daq warknął ponownie, jednak już ciszej, p oczym wysunął się spod więźnia, pozwalając mu spaść na podłogę i ruszył do wyjścia.- I dobrze wiesz, co musisz zrobić ? usłyszał jeszcze za sobą, wychodząc. Wściekły nieomal do granic możliwości z powodu całej tej sytuacji komandor ruszył szybko w stronę swojej kwatery...- Wejść ? usłyszawszy to, pierwszy oficer westchnął głośno i przestąpił próg kapitańskiej kajuty razem z kroczącym u jego boku piratem. W pomieszczeniu było w miarę jasno, niechlujny strój młodego wojownika jak i skotłowana pościel na posłaniu jasno dowodziły jednak, że kapitana wyrwano z łóżka w czasie snu. Pierwszy oficer stanął w postawie zasadniczej obok biurka, przy którym siedział dowódca, pirat zaś oparł się o ścianę, splatając ramiona na piersi.- Czy ktoś zechce mi wyjaśnić, dlaczego dziesięć minut temu zostałem wyrwany ze snu przez pilną wiadomość od generała Mor'Ga ? zaczął kapitan, odchylając się na krześle i patrząc to na jednego, to na drugiego ? każącego mi wypełniać rozkazy zwykłego przestępcy?- O ile znam generała ? powiedział Aktuch ? to rozkazał wykonywać moje rozkazy bez zadawania zbędnych pytań.- Zgadza się ? młody wojownik odparł z wyraźnie wyczuwalną niechęcią.- Więc wyjaśnienia nie są konieczne ? Aktuch uśmiechnął się zwycięsko ? natychmiast aktywujesz maskowanie i udasz się w kierunku 007 na 358. Komandor Ni'daq i ja będziemy natomiast potrzebować pokoju przesłuchań z wyłączonymi rejestratorami. Rozumiesz?Khuz'Ar wstał powoli i podszedł do starszego od siebie rodaka, po czym wyzywająco spojrzał mu w oczy- Może i Mor'Ga kazał wykonywać twoje rozkazy ? wycedził przez zaciśnięte zęby ? nie dał ci jednak żadnej oficjalnej rangi. Nadal jesteś piratem, byłym więźniem, a w najlepszym wypadku zwykłym pasażerem. Będziesz więc zwracał się do mnie odpowiednio albo urwę ci wszystkie kończyny. Rozumiesz?- Tak, kapitanie ? odparł Aktuch stając w pozycji zasadniczej.- Pokój przesłuchań będzie gotowy, nim tam dotrzecie ? kapitan odwrócił się do nich plecami, wracając do swojego krzesła ? Pierwszy, zajmiesz się formalnościami związanymi z przesłuchaniem.- luq ? odparł siwiejący wojownik, po czym wyprowadził byłego więźnia z kapitańskiej kajuty. Szli w milczeniu w stronę turbowindy. Kiedy do niej dochodzili, na okręcie na moment przygasły światła i dało się słyszeć cichy szum towarzyszący maskowaniu się okrętu.- Grzeczny tarq ? Aktuch uśmiechnął się rozbawiony, po czym wszedł do windy i rzucił ? pokład ósmy.Jeszcze dobrze nie ruszyła, kiedy twarda pięść olbrzymiego pierwszego oficera posłała syna Korga na tylną ścianę. Warkną on tylko, aby winda się zatrzymała, wyprowadzając jednocześni prawego sierpowego, jednak były gladiator sprawnie zablokował jego cios swoją lewą ręką, po czym stara techniką unieruchomił prawicę Aktucha, a własną złapał go za gardło i podniósł nad ziemię, dusząc. Ten próbował wyszarpnąć się z wysiłku było to jednak ponad jego siły.- Może i jesteś oficerem wywiadu na ważnej misji ? powiedział Ni'daq spokojnie, patrząc w ziejące nienawiścią oczy domniemanego pirata ? nie daje ci to jednak prawa obrażać honorowych wojowników.- Ten dzieciak ma w sobie tyle honoru, co Ferengi ? Aktuch wysyczał przez ściśnięte gardło ? w jego wieku powinien być góra porucznikiem. Ma jeszcze mleko pod nosem!Siwiejący wojownik popatrzył na niego z niedowierzaniem, po czym z odrazą puścił rodaka- Wywiad schodzi na psy ? mrukną tylko, po czym, widząc pytające spojrzenie byłego więźnia, powiedział, patrząc mu w oczy ? ten Ferengi, jak go nazwałeś, skończył Zaawansowaną Akademię Strategiczno-Taktyczną z trzecim wynikiem w historii tej instytucji. Co więcej, już podczas pierwszej misji, ratując grupę zagrożonych dzieci, zniszczyliśmy romulański krążownik i to bez większego trudu. Mniejszy Klingon tylko popatrzył ze zdziwieniem- Nie wiedziałem... ? powiedział strapiony ? myślałem...- Wiem, co myślałeś ? przerwał mu pierwszy oficer ? za długo przebywałeś z obcymi, skoro sądzisz, że w Siłach Obronnych stanowiska może dostać i utrzymać ktoś nieodpowiedni.Powiedziawszy to, odwrócił się do drzwi i kazał windzie kontynuować podróż. Słowem się nie zająknął, że sam jeszcze niedawno myślał podobnie.Strzał z fazera posłał Volkankę w złotym mundurze Gwiezdnej Floty na ścianę. Dźwięk jej upadającego ciała spowodował, że jakaś kobieta w Gmachu Jedności w stolicy Alfy Centauri zaczęła krzyczeć z przerażenia. Inni cywile dołączyli do niej, kiedy spostrzegli grupę kilkunastu młodych ludzi w starodawnych klingońskich mundurach, z fazerami w dłoniach, wbiegających do głównego holu budynku. Kilku zaskoczonych strażników próbowało stawić im opór i powalili kilkoro z agresorów, pozostali jednak skutecznie ich ustrzelili.- Zabezpieczyć wyjścia ? powiedział wysoki, długowłosy Trill Alfa w mundurze z dystynkcjami pułkownika, a kilku innych przebierańców skoczyło, aby wykonać jego polecenie. Sam zaś podszedł do trzęsącego się w kącie Bolianina.- Panie ambasadorze ? powiedział spokojnie, stawiając niebieskoskórego, otyłego mężczyznę na nogi ? niech pan skontaktuje się ze swoim korpusem dyplomatycznym. Proszę mu powiedzieć, że został pan wzięty na zakładnika przez Ligę Pamięci. Jeśli w ciągu godziny nie zjawi się tu grupa reporterów z FAIi, to pan jak i inni zakładnicy zostaniecie zgładzeni. W ten czy inny sposób obywatele Federacji dowiedzą się o tym, co robi obecnie ich rząd...- To tu ? powiedziała spokojnie Sonia, przesuwając dłonią po swojej konsoli. Zakamuflowany Kang zwolnił do impulsowej dokładnie na współrzędnych dostarczonych przez przesłuchiwanych piratów. Przed jego dziobem zaczynało się rozległe pole asteroid, w którym stykały się terytoria Zjednoczonej Federacji Planet, Imperium Klingońskiego i Tholian. Była to ziemia niczyja, powstała w skutek masywnej eksplozji podwójnego układu słonecznego, która zniszczyła wszystkie planety.- Co pokazuje skan pola ? spytał kapitan. Ni'daq zbierał przez chwilę odczyty- Stado skał, głównie lodowych ? odpowiedział spokojnie dowódcy- Może wasz informator kłamał? ? spytał Khuz'Ar, patrząc na Aktucha stojącego obok stanowiska pierwszego oficera i również odczytującego wskazania z czujników- Na pewno nie ? były więzień pokręcił głową ? siedząc okrakiem na otwartym przewodzie plazmowym, nikt jeszcze nie kłamał. Nasz cel jest tam, kapitanie.- W porządku ? młody wojownik skinął głową ? Sonia, wprowadź nas w sam środek tego pola. Zachowaj jednak ostrożność, nie jesteśmy tak zwrotni jak inne Drapieżne Ptaki.Kobieta od razu przystąpiła do wykonywania rozkazu. Nikt nie zmuszał jej do mówienia, jaki wybiera kurs ani nie podawał go jej. Wszyscy uznali, że zna się na swojej robocie i nie ma co jej rozpraszać. Na ekranie taktycznym wszyscy mogli podziwiać, jak dzięki jej kunsztowi olbrzymi krążownik z gracją uchylał się przed wolno poruszającymi się bryłami, niektórymi kilkadziesiąt razy większymi niż sam okręt. Przy wyłączonych osłonach, gdyby któryś z tych asteroidów uderzył w okręt, nie byłoby to miłe doświadczenie. Czas dłużył się z powodu powolnego lotu i wyczekiwania zderzenia i większość osób na mostku denerwowała się lekko. Nagle okręt zaczął delikatnie wibrować, a obraz na głównym ekranie zafalował i rozmył się ostro- Jakieś pole ho... ? zaczął siwiejący Klingon, kiedy nagle drżenie ustąpiło, a okrętem szarpnęło ? wiele celów, ostrzeliwują nas!- Odskok, podnieść osłony ? zarządził dowódca i olbrzymia konstrukcja D'Taia falując, pojawiła się w próżni, jednocześnie składając się na skrzydło. Nim jednak otoczyło ją niewidzialne pole energii, kilka różnokolorowych wiązek smagnęło kadłub, zostawiając na buro-zielonym poszyciu czarne smugi.- Jesteśmy wywoływani ? powiedziała Sonia, jednocześnie wykonując manewry uchyleniowe.- Na ekran ? polecił kapitan, kobieta pokręciła jednak głową- Tylko fonia ? zakomunikowała i włączyła przekaz- Tu James T. Kirk.. ? dobiegło z głośników spokojnym, pewnym siebie głosem i ostrzał został przerwany. Wszyscy na mostku popatrzyli po sobie zdziwieni, legendarny dowódca zaś kontynuował ? ...do klingońskiego okrętu. Poddajcie się, a nie zostanie wam wyrządzona krzywda. Mamy nad wami olbrzymią przewagę liczebną, a nasze pola holograficzne nie przepuszczą na zewnątrz żadnych sygnałów, nie możecie więc wezwać posiłków. Za swoje zbrodnie zostaniecie osadzeni w koloni resocjalizacyjnej.- Nie jesteśmy na terenie Federacji ? odpowiedział Khuz'Ar, chcąc zyskać na czasie. Coś mu tu nie pasowało. Widział na ekranie taktycznym, że otacza ich kilka okrętów, a znacznie większy zbliża się do nich od dziobu, jednak okręty które pojawiały się w obiektywie kamery ze wszech miar do konstrukcji Federacyjnych nie należały. Podszedł więc do ciemnoskórego oficera taktycznego i sprawdził odczyty. Wymienili zdziwione spojrzenia, nie chcąc nic mówić przy otwartym kanale łączności. Mianowicie, nie licząc lecącego w ich stronę okrętu klasy Ambassador, pozostałe sześć pojazdów było przebudowanymi i uzbrojonymi frachtowcami pochodzącymi z różnych ras. Kirk w tym czasie kontynuował- Nie ma to znaczenia. Anektowałem ten obszar na mocy prawa przysługującego Gwiezdnej Flocie. Wasza obecność jest więc wtargnięciem na tereny Zjednoczonej Federacji Planet, więc albo się poddacie, albo zostaniecie zniszczeni. Macie dwie minuty na podjęcie decyzji, nie radzę jednak nic kombinować, gdyż będziemy cały czas mieli na was namiar. Kirk, koniec.- Kapitanie, niech pan popatrzy na to ? mruknął Ni'daq, koncentrując obiektyw kamery na Ambassadorze i powiększając jego obraz na głównym ekranie. Okręt faktycznie należał do tej klasy, wszyscy jednak dostrzegli wiele wyrw i uszkodzeń na jego kadłubie. Jego lewa gondola Warp miała rozerwany cały kolektor, nie gubiła jednak plazmy, co sugerowało, że uszkodzenie nastąpiło jakiś czas temu.- Hmm... ? młody wojownik podrapał się po brodzie w zamyśleniu ? możesz powiększyć przednią część jego spodka?- Jeśli znajdziemy się trochę nad nim ? odparł pierwszy oficer, w mig odgadując, o co chodzi jego dowódcy.- Sonia... ? zaczął kapitan, kobieta jednak kiwnęła tylko głową i delikatnym ruchem zmieniła pozycje Kanga. Na głównym ekranie pojawił się obszar mostka z widocznym numerem rejestracyjnym i nazwą okrętu. Był częściowo nieczytelny przez przecinające go czarne smugi, dało się jednak odczytać "NCC .... 556 USS Ja...T. Kirk"- Możesz to potwierdzić? ? spytał od razu Aktuch, jakby na coś wpadł. Komandor pokręcił jednak tylko głową- Nie mają transpondera ani identyfikatora sygnałowego ? powiedział, nagle jednak zmarszczył brwi ? to nie koniec niespodzianek. Na tym okręcie nie ma też w ogóle załogi!- Wszystkim steruje komputer ? odparł były pirat, zaś widząc na sobie pytające spojrzenie dowódcy, rzucił szybko ? ponad pół wieku temu Gwiezdna Flota eksperymentowała z okrętem zarządzanym przez komputer. Spartolili i stracili kilkaset osób. Według tego, co nam przekazali, zarzucili ten projekt.- Widać znowu kłamali ? kwaśno powiedział Ni'daq.- Co to dla nas oznacza? ? spytał szybko Khuz'Ar, podchodząc do konsoli naukowej- Bez załogi... ? Aktuch zawiesił na sekundę głos, jakby zastanawiając się, jak nazwać to coś, z czym się spotkali ? Kirk może wyłączyć wiele systemów. Chociażby podtrzymanie życia, grawitację, oświetlenie, replikatory...daje mu to wielkie zapasy energii, więc w dłuższej bitwie tak szybko mu jej nie braknie.Kapitan spojrzał na chronometr okrętowy. Zostało im jeszcze trochę ponad pół minuty z podarowanego czasu.- Co więcej, nie musząc polegać na załodze, jego czas reakcji będzie krótszy ? dorzucił Rannuf- Kapitanie ? były pirat podszedł do młodszego od siebie mężczyzny ? dekady temu komputer sterujący okrętem zwariował. Skoro ten przewodzi bandzie piratów, muszę uznać, że ten też podzielił jego los, nie można mu wierzyć. Co więcej, mam rozkaz doprowadzić do końca aktywności piratów w tym regionie, a generał rozkazał pomagać panu w mojej misji. Nie możemy się więc poddać.Wszyscy popatrzyli na niego zdziwieni, nawet Sonia odwróciła się, słysząc jego słowa- A kto ci powiedział... ? zaczął kapitan, taktyczny jednak nagle krzyknął- Otwierają ogień!Mimo że chronometr pokazywał jeszcze kilkanaście sekund, Kirk i towarzyszące mu jednostki posłały w stronę Kanga pełną salwę. Sonia błyskawicznie wróciła do swojej konsoli, uruchamiając silniki, ogień z wyrzutni torped federacyjnego krążownika dosięgnął celu i Drapieżny Ptak lekko zadrżał. Khuz'Ar zawarczał rozdrażniony- Dość tego dobrego ? warknął ? Alarm Ofensywny 1, dezruptory w jednostki pomocnicze, torpedy w KirkaOficerowie zawahali się przez moment, kiedy wydał polecenie alarmu, zdziwieni jego wyborem, bo przecież przeciwnik miał przewagę liczebną, zaraz jednak zaczęli wykonywać polecenia. Trzy wyrzutnie torped zabłysły na ułamek sekundy srebrną poświatą i oderwały się od nich śmiercionośne pociski. Znacznie zwrotniejszy niż zazwyczaj Ambassador momentalnie wykonał unik, dzięki czemu część ognia go nie dosięgła. Na nieszczęście dla towarzyszącego mu przebudowanego okrętu handlowego talariańskiej konstrukcji, ognia z dezruptorów nie dało się uniknąć. Słabe osłony niewielkiego okręciku zdołały wytrzymać kilka uderzeń z dział dezruptorowych, jednak sześć pocisków z olbrzymich Osiemnastek po prostu rozerwało piracki okręcik na strzępy. Jego kompani i dowódca cały czas zasypywali Kanga ogniem, jednak ich uzbrojenie nie czyniło na drednocie większego wrażenia. Owszem, osłabiało mu osłony, nim jednak ich moc spadła do siedemdziesięciu procent, kolejny przebudowany frachtowiec zmienił się w chmurę stygnących szczątków, a jeszcze następny, gubiąc plazmę z rozerwanego napędu Warp, oddalał się co sił. Kapitan obserwował dokładnie sytuację na ekranie taktycznym oraz głównym, podziwiając w duchu kunszt projektantów swojego okrętu. Pomimo swojej ślamazarności ? jak na klingońskie normy ? D'Tai nie miał pustych stref ostrzału i potrafił się obracać dość szybko, aby złapać przeciwnika w główne uzbrojenie. A kiedy ono przemówiło, siało śmierć i zniszczenie. Kiedy kolejny frachtowiec przeszedł do historii, dwa największe i najdroższe okręty gwałtownie zawróciły i zaczęły uciekać. Ich kapitanowie musieli uznać, że oddając się pod komendę komputera popełnili jednak błąd i nie zamierzając kontynuować tej bitwy, po prostu podkulili ogony. Kirk i ostatni wierny mu frachtowiec kontynuowały jednak walkę, dalej wykorzystując standardowy szyk myśliwski. Krążownik co chwilę zasłaniał sobą mniejszy okręcik, chcąc przyjąć na siebie większość ostrzału, frachtowiec zaś próbował sprowokować drednota do ataku torpedowego. Z jego manewrowością miał szanse uniknąć większości srebrnych pocisków. Khuz'Ar nie dawał się jednak na to nabrać a posłuszna mu załoga wstrzymywała dezruptory, kiedy nie dało się ostrzelać transportowca. Rannuf zaś trzymał palec na "spuście" wyrzutni torped. Taka zabawa trwała około minuty, kiedy nagle, wykorzystując nadarzającą się okazję, Kang wygarnął z umieszczonych na końcach skrzydeł dezruptorów pulsowych MK 18 do niewielkiego frachtowca. Efekt był taki sam jak poprzednio i Kirk został sam. Nieomal od razu w jego stronę pognały torpedy, na które odpowiedział własną salwą. Ponownie zwiększona zwrotność pomogła staremu krążownikowi uniknąć części torped, te, co go jednak dosięgły, poparte salwą z dezruptorów, mocno zredukowały moc osłon pirackiej jednostki. Po tym ciosie Ambassador wykręcił się o sto osiemdziesiąt stopni i posyłając w stronę przeciwnika salwę z tylnej wyrzutni, zaczął się oddalać.- Ucieka! ? krzyknął były pirat, uderzając pięścią w obudowę konsoli naukowej ? nie możemy mu na to pozwolić, inaczej zacznie gdzieś indziej swój piracki proceder.- Nigdzie nie ucieknie ? Rannuf pokręcił głową ? jego napęd Warp nie działa...Kolejna salwa z osiemnastek przebiła się przez osłony Kirka, dodając mu nową zgorzelinę na kadłubie, jednak w tym samym momencie spodek Ambassadora zaczął wnikać w holograficzną barierę i w mgnieniu oka zniknął za nim cały. Drapieżny Ptak podążył za swoją ofiarą. Jednak, kiedy tylko pokonali maskującą barierę, ich oczom ukazał się w pewnej oddali uciekający okręt, który nagle...eksplodował. Spowodowany autodestrukcją wybuch energii rozmienił na drobne kilkanaście pobliskich skał, pozostałe zaś zaczęły bardziej lub mniej zmieniać kurs pod wpływem krótkiego, ale intensywnego bombardowania szczątkami. Kapitan patrzył na to zdziwiony, Ni'daq zaklął zaś szpetnie- Unik! ? rozkazali jednocześnie, Sonia połapała się jednak we wszystkim równie szybko jak oni. Posłuszny delikatnym, ale szybkim ruchom jej dłoni mierzący blisko siedemset metrów długości drednot przechylił się na skrzydło i uniósł dziób. Nie zdołał jednak uniknąć wszystkich asteroid i kilka z nich grzmotnęło o osłony, wstrząsając cała konstrukcją.- Ogniowy, rozwal część tych kamieni! ? poleciał dowódca i działa dezruptorowe zaczęły ożywać ponownie. Nagle wszyscy zamarli, widząc, jak przed ich dziobem po ostrym zwrocie pojawia się olbrzymia skała o średnicy kilkudziesięciu kilometrów. Bajoranka zacisnęła zęby, zwiększając swoje wysiłki, w tym momencie żałując, że nie ma przydziału na ekstremalnie zwrotnego betleHa czy malutkiego B'Rela. Olbrzymi Kang robił co mógł, aby wykonać jej polecenia, skała zbliżała się jednak nieubłaganie. Nagle sterniczka postawiła wszystko na jedną kartę i wyłączyła główną dyszę, jednocześnie maksymalnie zadzierając nos okrętu ku górze. Kiedy Drapieżny Ptak był nieomal w linii równoległej z powierzchnią kosmicznej skały, ponownie włączyła główną dyszę i ustawiła ją na maksymalną moc. Odgadłszy jej pomysł, Khuz'Ar skierował do silników impulsowych zasilanie awaryjne i wyłączył osłony, aby zyskać kilka dodatkowych metrów. D'Tai minął krawędź asteroidy w odległości mniejszej niż przyzwoitość nakazywała...- Odłóż broń ? B'Elana Torres-Paris powiedziała spokojnie, stojąc przed budynkiem Gmachu Jedności. Nie miała ze sobą broni, a USS Arthur miał na nią namiar, gdyż stała poza zamontowanymi przez terrorystów rozpraszaczami transporterów. Jako pół-klingonnka była obecnie w federacji najbardziej powiązaną z Imperium osobą i władze uznały, że tylko ona może przekonać terrorystów do wypuszczenia zakładników. Wzięła więc głęboki oddech i powiedziała ponownie- Odłóż broń i wypuść zakładników. Nic w ten sposób nie uzyskacie.- Musimy pokazać ludziom prawdę ? dobiegło z wnętrza, a kobieta zobaczyła cień zbliżający się do otwartych na oścież drzwi ? musimy im pokazać, jak ich historia jest zmieniana tuż pod ich nosem- I robisz to, biorąc zakładników? ? spytała kpiąco. Nigdy nie była dobrą dyplomatką ? Gdyby był tu ktoś z Imperium Klingońskiego, pierwszy by cię zabił za tak niehonorowe zachowanie.- Co? ? widać było, że rozmówca nie spodziewał się takiego argumentu. Trzymając fazer wycelowany w B'Elanę, Trill podszedł do drzwi. Pani Paris od razu zauważyła, że jest amatorem i swoją wiedzę o walce opierał na sensacyjnych holoopowieściach. Westchnęła więc i zaczęła mówić- Twierdzisz, że musicie przypomnieć wszystkim o tym, ile zrobiło dla nich Imperium Klingońskie, co jakoby teraz jest fałszowane? ? mężczyzna już znacznie mniej pewnie pokiwał głową. Półklingona uśmiechnęła się ? i robisz to w jeden z niewielu sposobów, za jaki nawet Klingoni by cię potępili?Porażony jej słowami Trill zamyślił się na chwilę, delikatnie opuszczając broń. W tym momencie jasnożółty promień energii trafił go w pierś. Siła uderzenia z karabinu fazerowego popchnęła go do tyłu, a udar zapobiegł rozchlapaniu się krwi, B'Elana wiedziała jednak, że rana jest śmiertelna.- Co... ? zaczęła, odwracając się, kiedy nagle przed oczami zaczęły migotać jej niebieskie iskierki. Nim zniknęła, dostrzegł jeszcze jednego z milicjantów Alfy Centauri opuszczającego od ramienia karabin fazerowy. W kilka sekund po tym, jak półklingonka znikła z ulicy, budynek gmachu Jedności rozświetlił się oślepiającym błyskiem, który zgasł równie szybko jak się pojawił. Na mostku USS Arthur teleportowana na niego B'Elana obserwowała z przerażeniem, jak widoczny nawet z orbity grzyb zawisa nad miastem, a poruszająca się z wielokrotną prędkością dźwięku fala uderzeniowa zmiata wszystko na swojej drodze...[/quote]

    Zarathos
    Participant
    #64760

    Ogólnie rzecz biorąc uważam opowiadanie za poprawne stylistycznie, ale jeżeli chodzi o treść...Wolę się nie wypowiadać.

Viewing 2 posts - 1 through 2 (of 2 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram