Forum › Fandom › Opowiadania › Cykle opowiadań › dział tymczasowy › Mroczny sojusz - rozdział 1
Star Trek; USS Enterprise-A; Kirk; Chang8 lipca 2293 roku miał stać się pamiętną datą. Tego to bowiem dnia na pokładzie flagowego okrętu Gwiezdnej Floty USS Enterprise spotkały się delegacje dwóch zwaśnionych od ponad 80 lat potęg. Lecz nie to miało się stać powodem wagi dnia. Stał się on ważny, bo był to dzień powrotu...- Szekspira prawdziwie zna tylko ten, kto czytał go w oryginale ? powiedział Gorkon uważnie lustrując twarze zebranych przy stole kompanów i niedawnych wrogów. ? Po klingońsku. Chang już miał przytoczyć odpowiedni cytat ze swojej ulubionej księgi, kiedy nagle zapiszczał interkom pokładowy.- Kapitanie Kirk ? dobiegł z niego głos porucznik Valeris. ? Przed nami ujawnia się Klingoński Drapieżny Ptak klasy B?Rel.- Ki czort ? rzucił Chekov.- Wywołują nas ? powiedziała Valeris, a po odsłuchaniu wiadomości szybko dorzuciła. ? Dowódca B?Rela informuje, że ma bardzo pilny raport dla Generała Changa i Kanclerza. Prosi o zgodę na wejście na pokład.- O co chodzi? ? spytał Kirk patrząc podejrzliwie na Klingonów, głownie na generała.- Dowiemy się, jak powie, o co mu chodzi. Proszę go wpuścić na pokład, kapitanie ? odpowiedział spokojnie Gorkon, po czym dorzucił, widząc zaciętą minę federacyjnego bohatera: ? Polecę mu, aby był sam i nieuzbrojony... Jeśli tylko pozwoli mi pan skorzystać z waszej komunikacji. - Dobrze ? powiedział twardo kapitan, jednak widząc gromiące spojrzenie swojego pierwszego oficera, szybko dodał grzeczniej wskazując na interkom: ? Proszę. Kanclerz wspomagając się kościaną laską podszedł żwawo do urządzenia na ścianie i po uzyskaniu połączenia powiedział coś szybko po klingońsku. W odpowiedzi usłyszał tylko krótkie ?luq?.Chwilkę potem główny inżynier Enterprise usłyszał przekaz z mostka od porucznik Valeris. - Klingoński oficer gotów do przesłania. Start. Stary Szkot westchnął ciężko. Była tylko jedna rzecz, której nienawidził bardziej niż Klingonów. Byli to Klingoni na jego okręcie, a teraz kolejny miał się tu znaleźć. Mimo jednak swojej niechęci wykonał rozkaz, przesuwając suwaki konsoli kontrolnej, i na płycie przy charakterystycznym dźwięku jasnoniebieskie iskierki szybko złożyły się w postać dowódcy Drapieżnego Ptaka. Jednak Scotty nie spodziewał się tego, co zobaczył. Przybysz był niski jak na klingońskie standardy, ale masywny, miał typowe długie włosy i zarost na twarzy, jednak ułożony w dwa bujne bokobrody. Na tym jednak jego klingonska regulaminowość się kończyła. Miał bowiem dość jasną skórę oraz nie miał żadnych fałd na czole! Wszystko to powodowało, iż wyglądał nieomal... ludzko. Scotty jednak nie miał czasu dłużej się dziwić, bo przybysz zszedł od razu z podestu transportera i spytał: - Gdzie są Kanclerz Gorkon i Generał Chang? ? miał nieprzyjemny, szorstki glos. - Jak ostatnio sprawdzałem, byli w sali konferencyjnej w oczekiwaniu na pana ? odparł kapitan. ? Zaprowadzę pana... - Nie trzeba ? odparł mu szybko długowłosy. ? Studiowałem dokładnie plany okrętów klasy Constitution na Hoodzie. Scotty?emu z wściekłości aż zadrgały mięśnie szczęki na dźwięk tej nazwy, wywołując wspomnienia sprzed ponad 10 lat. USS Hood doznał wtedy awarii systemów lokacyjnych, przez co zagłębił się w przestrzeń Klingońskiego Imperium, a na jego sensorach nadal był po federacyjnej stronie granicy. Kiedy napotkali klingoński transportowiec wojenny, dowódca Hooda volkański kapitan T?Ran dokonał logicznej oceny sytuacji, z której wywnioskował, iż Klingoni musieli się szykować do wyrzucenia desantu na którejś z granicznych kolonii. Uznał, że transportowiec leciał sam, aby nie zostać wykryty. Złapał więc szybko transportowiec wiązką holującą, krótkimi salwami przebijając osłony i niszcząc systemy uzbrojenia. Transportowiec nie miał nawet najmniejszych szans w konfrontacji z krążownikiem bojowym. Niestety, właśnie wtedy Gwiezdna Flota miała się zetknąć z najnowszą zabawką klingońskiej floty ? urządzeniem maskującym. Nagle wokół Hooda ujawniły się klingońskie okręty bojowe, 2 krążowniki i 4 niszczyciele i szybko obezwładniły Constitutiona. Jak tylko osłony opadły, na mostku i w maszynowni zmaterializowali się Klingoni, odcinając T?Ranowi możliwość aktywacji samozniszczenia, mimo iż sekwencja była już w połowie. Imperium internowało statek, a jego załogę przewiozło w bezpieczne miejsce. Federacja od razu rozpoczęła negocjacje w celu odzyskania swojej własności i obywateli, jednak Klingoni wiedząc, jaki skarb wpadł im w ręce, opóźniali rozmowy, aby zdobyć jak najwięcej informacji, badając Hooda i ?przesłuchując? załogę. Jako iż dyplomacja nie dawała rezultatów, admiralicja Gwiezdnej Floty po ustaleniu miejsca przetrzymywania okrętu postanowiła odbić go siłą. Niestety, Klingoni ponownie wykorzystując urządzenia maskujące przygotowali się na taką ewentualność, dzięki czemu zdołali odeprzeć federacyjną grupę uderzeniową, po czym kategorycznie zerwali pertraktacje w sprawie zwrócenia okrętu. Federacja jednak pod groźbą wojny zażądała uwolnienia załogi i przesłania ich z powrotem. I Klingoni przesłali wszystkich. Od szyi w górę.Kiedy tylko przybysz wszedł do sali konferencyjnej, od razu podszedł do klingońskiej delegacji i zasalutowawszy podał generałowi małe zawiniątko. Kirk i reszta jednak tego nie dostrzegli, bo byli całkowicie skupieni na lustrowaniu dziwacznego przybysza. Wszyscy za wyjątkiem Spocka, który był już w takim wieku, że w zasadzie nic go nie dziwiło. Chang rozwinął zawiniątko: w jego środku znajdował się mały sześciokątny dysk z danymi. Popatrzył na przybysza pytającym wzrokiem, a ten tylko skinął głową. Chang westchnął, gdyż miał nadzieję, iż wywiad się mylił. - Kapitanie ? zwrócił się do Kirka. ? Czy mogę to odczytać tutaj? - Oczywiście ? odparł zdziwiony Kirk. Skoro było to na tyle ważne, że aż przerwało ich misję dyplomatyczną, to musiało być tajne, a tu chcą odczytywać to na jego okręcie, gdzie miałby możliwość zrobić kopię. Chang zaś usłyszawszy zgodę, podszedł do jednego z zamontowanych na ścianie monitorów i wetknął weń dysk węższym końcem. Kirk już się szykował, aby usiąść w celu obejrzenia nagrania, jednak jak zawsze nienaganny w sprawie manier Spock powiedział:- Wyjdziemy na czas odczytywania danych. Jednak nim oficerowie Gwiezdnej Floty zdążyli zebrać się do wyjścia, dowódca B?Rel powiedział:- Sądzę, iż przedstawiciele Gwiezdnej Floty i Federacji powinni zobaczyć to nagranie. Może ono dotyczyć w równej mierze ich, jak i nas.Chang i Gorkon popatrzyli na siebie i pokiwali tylko głowami, po czym ten pierwszy włączył odtwarzanie. Na ekranie zaczęły się pojawiać obrazy toczonej w kosmosie bitwy. Kirk bez trudu rozpoznał romulańskie Drapieżne Ptaki, jednak jednostki, które je atakowały, były dla niego kompletnie nieznane. Jednak sądząc po reakcji Klingonów, oni chyba je rozpoznali.Gdyby dowódca Enterprise miał oczy z tyłu głowy, zobaczyłby, iż na kamiennej zwykle twarzy jego półvolkanskiego przyjaciela również czaił się cień rozpoznania. Przybysz zaś od razu zaczął wyjaśniać:- Okręty, które tu widzicie, atakują właśnie romulańską kolonię Soryak, znajdującą się 63 lata świetlne od naszej wspólnej granicy. Kontynuują tym samym swój przemarsz od ?północnej? granicy terytorium Gwiezdnego Imperium, zmierzając w nasza stronę. Według naszego ambasadora w Imperium Romulanie zamierzają wycofać wszystkie siły z atakowanego terytorium i okopać się wokół kluczowych wewnętrznych systemów, przepuszczając agresorów, jako iż w ponad 30 bitwach i potyczkach nie zdołali ich zatrzymać. - Nie ma jednak żadnej pewności, że to na pewno oni. Nie posiadamy dokładnych obrazów z tamtych czasów, a okręty o podobnym kształcie mogła zbudować jakakolwiek rasa ? powiedział Chang.Dowódca Drapieżnego Ptaka tylko przewinął kawałek nagrania do momentu, kiedy widać dokładnie jeden z atakujących okrętów. Był on stosunkowo niewielki, może 140-150 metrowej długości, jednak szerszy niż dłuższy. Jednobryłowa konstrukcja była w podobnej kolorystyce jak okręty Gwiezdnej Floty, tylko na ?skrzydłach? miała wymalowany jakiś symbol. To właśnie na niego zrobione zostało powiększenie, tak iż po chwili symbol ów był wyraźnie widoczny. Nie mówił on jednak nic Kirkowi, a kojarzył się tylko z lufą staroświeckiego pistoletu, pod którą ktoś zamontował pomarańczowy celownik laserowy. Jednak Klingoni musieli go rozpoznać, bo Gorkon aż wsparł się mocniej na swojej lasce. Kirka zdziwiła ta reakcja, jednak Spocka nie. Jego lud również znał ten symbol i w sercu półvolkana zaczynał gościć strach. Klingon zaś odetchnął głośno i wypowiedział tylko jedno słowo:- Hur'q...