Plugawa wizja Piekary nie może doczekać się zakończenia bo się nie da.
Cóż, opowiastki o Madderdinie, choć:
1. widać wyraźne - a b. potężne - inspirowanie się wczesnym Sapkowskim,
2. oraz kokietowanie antyklerykalizmem, z którego w sumie fabularnie niewiele wynika, i - niby strasznym, a jakoś ugrzecznionym, bo sprowadzonym do funkcji ludycznej - okrucieństwem;
a i:
3. krytyce wygłoszonej przez Kasię Babis trudno odmówić celności,
są w sumie niezłą prozą rozrywkową. Tyle, że Piekara chce na niej zarabiać jak długo się da, stąd będzie międlił te same schematy (z czasem czyniąc je coraz bardziej ogranymi i nudnymi) jak długo czytelnicy się znajdą*.
* Inna sprawa, że gdyby postanowił zakończyć i poszedł w fabularne syntezy nie musiałoby być lepiej. W końcu skoro sam A.S. nie zdołał spuentować swojej Sagi tak, by ludzie nie sarkali, tu by się finał mógł okazać jeszcze większym rozczarowaniem (zwł., że bez teologizowania i filozofowania, które nie każdemu wychodzą, by się nie obeszło).