tagi: Babylon 5, B5, Sojusz Ziemski, Konsorcjum MiędzyplanetarneJak zwykle - mozecie sie powyzywac :)Nie wiem jeszcze, czy bede z tego cykl robil, wiec tekscik tutaj.
Był rok 2253, gdy pod czerwonymi piaskami Marsa firma Ekspedycje Międzyplanetarne (IPX) znalazła coś. Pierwsze skany nie wykazały wiele, w sumie tylko tyle, że to coś było bardzo stare, i że leżało w relatywnie młodych warstwach geologicznych - liczących sobie mniej więcej tysiąc lat. To mogło oznaczać tylko jedno - obcą cywilizację.Kolejne skany wykazały więcej. IPX znalazło skarb przy którym skarby Montezumy i fortu Knox razem wziętych wyglądały niczym malutki kawałeczek złota głupców. To był okręt. Wielki, olbrzymi okręt, czarny niczym noc i przerażająca niczym pająki które przypominał. Ekspedycje rzecz jasna od razu położyły łapę na znalezisku i z poparciem rządu Sojuszu Ziemskiego - na terenach leżący wokół. Ostatecznie nie wiadomo, czy okręt nie ma zakopanego w pobliżu brata bliźniaka. Odebranie gruntów Marsjańskim właścicielom nie było najmądrzejszą decyzją - przyciągnęło uwagę 'terrorystów' jak Sojusz nazywał bojowników o niepodległość Marsa. Ci udowodnili, że zasługują na swoje miano i rozpoczęli serię zamachów, z którymi ochroniarze IPX nie byli w stanie sobie poradzić.Wezwano na pomoc Siły Ziemskie (EF) które przydzieliły placówce, dość ważnej z ich punktu widzenia, ochronę żołnierzy. Ci poradzili sobie dość sprawnie i w ciągu następnych paru tygodni liczba ataków spadła do zera. Ale szkoda była już wyrządzona. Świat dowiedział się o marsjańskim znalezisku. Mimo to wykopaliska ruszyły naprzód i w niecały miesiąc okręt był całkowicie odkryty.Rzecz jasna, IPX miała swoje własne problemy. Głównie z megakorporacjami, ale Korpus Psioniczny i Biuro 13 - niezbyt mile do świata nastawione organizacje, zaczęły zwracać uwagę na działania IPX. Ekspedycje cieszyły się poparciem rządowym i wsparciem marynarki więc otwarte działania nie wchodziły w grę. Za to zakulisowe jak najbardziej. A w tych obie organizacje były mistrzami. Co prawda kierowały się różnymi celami: Biuro chęcią zapewnienia Ziemi bezpieczeństwa za wszelką cenę, a Korpus chęcią zachowania tej, w końcu niebezpiecznej technologii z dala od rąk przeciętniaków którzy mogli sobie krzywdę zrobić - ale z jakichś powodów zaczęli współpracować.Współpraca szła im na tyle dobrze, że zarząd IPX potknął się na skórce od banana i albo zginął w tragicznych wypadkach, albo odszedł z firmy z niewiadomych powodów. Ich miejsce zajęli ludzie obu organizacji i zaczęła się realizacja wielkiego planu. Miał on polegać na umieszczeniu wewnątrz okrętu nadajnika, a następnie, za pomocą telepaty - zmuszenie go do nadania sygnału o pomoc. B13 i Psi-Corp liczyły, że po okręt przylecą jego właściciele i zabiorą go ze sobą, a oni będą mogli poznać lokalizacje tego miejsca. A potem polecieć tam i obrabować je z czego się da.Nigdy im się nie udało. Wywiad Sił Ziemskich (EFNI) zdołał dowiedzieć się o knowaniach telepatów i pseud-szpiegów i wysłał swoje siły by zabezpieczyły znalezisko. Co prawda EFNI nigdy nie planował o zajmować się tą sprawą bezpośrednio - woleli pozostawiać kopanie i brudzenie sobie rączek komuś innemu. Jednak dopuszczenie, by telepaci i wpół-legalna organizacja wywiadowcza, cywilna na dodatek, położyła swoje łapy na największym znalezisku wszech czasów było niedopuszczalne. Szczególnie, że taka akcja pozbawiła by Siły Ziemskie dostępu do technologii tego okrętu.Wywiad zabezpieczył okręt i przeniósł go do tajnej placówki badawczej niedaleko Plutona, gdzie najlepsi specjaliści Sojuszu oraz wybranych megakorporacji mieli zająć się badaniem okrętu i przystosowywaniem jego technologii do wykorzystania przez Sojusz. Jednocześnie na Ziemi rozpoczęła się wielka, chociaż tajna, czystka. EFNI rozpoczęło polowanie na telepatów i członków Biura 13 zakończone pół roku później rozwiązaniem obu organizacji. Ku, o dziwo, radości większości społeczeństwa Korpus Psioniczny przestał istnieć. Telepaci byli wolni, nie różnili się niczym od zwykłych ludzi.Była to pierwsza rewolucja, jaką ludzkości przyniósł czarny okręt.Druga nastąpiła trzy lata później, w roku 2256. Był to rok, w którym badania obcego okrętu przyniosły wymierne rezultaty. Co prawda EFNI nie dostało tego, co chciało czyli zaawansowanych systemów bojowych, ale rezultaty eksperymentów i tak służyły społeczeństwu. A to było najważniejsze. Siły zbrojne dostały tylko zaawansowane sensory pozwalające - w teorii - na skuteczne namierzanie minbariskich krążowników. Jednak głównym efektem badań były przełomy w dziedzinie medycyny. Bio-nanity pozwalały na wyleczenie w zasadzie każdej wady czy choroby znanej ludzkości. Chorzy którym wcześniej nie dawano najmniejszej szansy n przeżycie byli leczeni z łatwością. Śmiertelne rany były zasklepiane, a ranni praktycznie zdrowi parę godzin po zastosowaniu kuracji. Wyglądało to przepięknie, tym bardziej, iż koszt produkcji nanitów był niższy niż aspiryny - po prostu same się mnożyły w korzystnym środowisku. Wydawało się, że czasy chorób minęły na Ziemi.Wydawało się. Już pierwsze próby pokazały, że prawie dwadzieścia procent ludzkości reaguje na nowe lekarstwo śmiertelną alergią, a ponad 60% lżejszymi alergiami. Stosowanie przerwano i zaczęto szukać przyczyny. Znaleziono ją przez przypadek - okazało się, iż większość ludzi posiada 'znaczniki' w niektórych fragmentach kodu DNA. Bliższe badanie tych fragmentów ujawniło coś, co wstrząsnęło badaczami - DNA ludzkości zostało sztucznie zmienione. Jedna tych zmian miała na celu wywołanie alergii na technologię rasy która zbudowała czarny okręt. Dokładne badania porównawcze, które trwały jeszcze ponad rok wykazały, że zmiany DNA sięgają znacznie głębiej - część powoduje telepatię, część wpływa na zachowania ludzi, a część - i to było najgorsze - odpowiadała za powoli zmniejszającą się płodność ludzi. Jak odkryto, płodność gatunku ludzkiego spadła o 1,2% w ciągu ostatniego tysiąca lat i o ponad 19% od najstarszego odnalezionego przypadku tej mutacji - czyli od około czterotysięcznego roku przed naszą erą. Jeszcze bardziej interesujący był fakt, że bio-nanity obcych próbowały nadpisać zmiany w kodzie genetycznym, a sądząc po ich agresywności w ludzkiej wersji - oryginalnym z całą pewnością by się udało. To przyniosło pytanie, czy Vree eksperymentujący z ludzkością na początkach XX wieku byli pierwszymi, czy też ostatnimi z listy obcych pozwalających sobie na eksperymenty z ludźmi?Krótko po tych odkryciach informacje "przeciekły" do prasy wywołując największe w historii Sojuszu Ziemskiego zamieszki. Objęły ona w sumie wszystkie kolonie, posterunki i bazy gwiezdne i wszędzie skierowane były przeciwko obcym. Zniszczenia były niewielkie, ale szkoda dla sojuszu olbrzymia. Zginęły tysiące obcych - tak dyplomatów jak i handlarzy. Śmierć Londo Mollariego na Babilonie 5 zakończyła ponad stulecie dobrych stosunków Ziemi z Republiką Centauri. Na szczęście ochronie stacji udało się obronić ambasador Deleen z Federacji Minbarskiej - gdyby ona zginęła nikt na Ziemi nie miał wątpliwości, że wojna między ludźmi, a Minbari rozgorzała by na nowo. Wszystko to powodowało tylko coraz większy wzrost nastrojów ksenofobicznych, a co za tym idzie - wzrost poparcia dla polityków głoszących hasła "Ziemia dla Ziemian" czy "Precz z obcą dominacją". W takich nastrojach ludzkość zaczęła świętować otwarcie czegoś, co miała pozwolić im i obcym na pokojowe rozwiązywanie problemów stacji Babilon 5. Rządowi wydawało się, że stacja oznaczać będzie powrót do normalności, coś, co przypomni ludziom, że warto żyć dobrze z obcymi. Stało się inaczej.Zatruty przez nieznanego sprawcę ambasador Vorloński Kosh został przeniesiony do ambulatorium stacji i mimo protestów Imperium Vorlońskiego podjęto próbę leczenia. Ponieważ medycy nie byli w stanie wyodrębnić trucizny, postanowiono użyć nowej technologii. Sądzono, że przedstawiciele rasy tak potężnej jak Vorlonowie nie będą posiadali alergii na bio-technologię. W sumie medycy mieli rację. Nie wiedzieli, że biotechnologia czarnego okrętu i Vorlonowie nie pasują do siebie. Nanity w oka mgnieniu zaczęły atakować osłabione ciało Vorlona, dosłownie pożerając je. Dlaczego i jak to się stało nie wie i najprawdopodobniej nie dowie się nikt - parę sekund po zaaplikowaniu lekarstwa ciało ambasadora eksplodowało, zabierając ze sobą sporą część sekcji medycznej stacji i omal nie powodując upadku Babilonu na planetę nad którą orbitował. Parę godzin później w przestrzeń stacji wleciała vorlońska armada i nakazała wydanie dowódcy stacji - komandora Jeffreya Sinclaira. Sojusz, nie chcąc ryzykować wojny z Imperium Vorlońskim oddało komandora. Od tej pory słuch o nim zaginął.Ta zgoda stanowiła gwóźdź do trumny umiarkowanych polityków. Opinia publiczna, umiejętnie podburzana, zaprotestowała żywiołowo. Swoje niezadowolenie okazali pod koniec roku gdy w wyborach prezydenckich poparli mało znanego senatora: Morgana Clarka. Clark głosząc hasła nawołujące do pozbycia się obcych z przestrzeni Sojuszu oraz pokazania im, gdzie ich miejsce, zdobył miażdżącą przewagę sześćdziesięciu procent głosów przed Marie Crane która uzyskała dwadzieścia jeden procent i Louisem Santiago który otrzymał dziewiętnaście procent głosów. Clark z miejsca zaczął wprowadzać swoje obietnice wyborcze. Mając poparcie senatu Sojuszu rozpoczął reformy mające podnieść bezpieczeństwo zarówno wewnętrzne jak i zewnętrzne Ziemi oraz zapewnić ludziom pracę. Ruszył potężny przemysł stoczniowy a na badania przeznaczono gigantyczne kwoty. Początkowo Clark zwiększył podatki, jednak gwałtowne ożywienie gospodarki, a szczególnie gałęzi związanych z wojskiem i nowymi technologiami przynosiło budżetowi olbrzymie kwoty i po niecałym pół roku Clark mógł obniżyć je o połowę. Połowę stanu sprzed wyborów. Przyniosło mu to niesamowity wręcz wzrost poparcia. Na początku 2259 roku Clarka popierało ponad dziewięćdziesiąt procent obywateli Sojuszu.W tymże, 2259 roku, przyszła trzecia rewolucja, tak wypatrywana przez wojskowych. Odkryto kolejny okręt - tym razem na księżycu Jowisza. Dzięki niemu badaczom EFNI udało się rozwiązać tajemnicę bio-silikonu i rozpoczęto opracowywanie nowego okrętu mającego stanowić zwieńczenie dotychczasowych wysiłków. Projekt Warlock, gdyż tak miała się nazywać nowa klasa okrętów miał być jednostką przeznaczoną do jednego celu - niszczenia minbarskich krążowników wojennych klasy Sharlin. Jego budowa była prosta: seria stalowych pudeł w których mieściły się wszystkie niezbędne mechanizmy, kwatery załogi etc; reaktory i napęd oraz broń składająca się z olbrzymiego działa elektromagnetycznego oraz serii mniejszych, klasycznych laserów cząsteczkowych. A dookoła tego wszystkiego metry biologicznego silikonu mającego wprost fenomenalne zdolności pochłaniania energii. Plany zmieniano wielokrotnie w ciągu roku - wraz z pojawianiem się nowych i nowych technologi. Ostatecznie pod koniec roku ustalono ostateczny projekt i zbudowano szkielet okrętu który miał stanowić chlubę sił Sojuszu. Potem rozpoczęto hodowlę pancerza. Hodowla miała potrwać rok, dlatego zdecydowano o rozpoczęciu masowej hodowli ponad stu Warlocków a przez ten czas pokryciu pozostałych okrętów cienką warstwą wzmacniającą bio-silikonu oraz wymianie broni. Operacja miała potrwać niecałe trzy miesiące. Gdy pierwszy z ulepszonych okrętów: EAS Agammemnon pod dowództwem kapitana Johna Sheridana opuścił dok, okazało się, że to co wydawało się łatwe, wcale takie nie jest. Pancerz i systemy bazujące na technologii obcych były śmiertelnie groźne dla załogi - z tego powodu nakazano rozpoczęcie poszukiwania lekarstwa na alergię. Znaleziono je dość szybko: korzystając z mumii pochodzących z najstarszych okresów w historii ludzkości stworzono łańcuch DNA pozbawiony wad genetycznych. Przeprogramowane bio-nanity miały po postu wykonać swoją pracę i przepisać DNA ludzi poddanych zabiegowi. Nie było to idealne rozwiązanie: śmiertelność wynosiła prawie 15%, ale zdecydowano się na ten krok. Kuracja była obowiązkowa wśród członków sił zbrojnych i dobrowolną wśród reszty ludności. W ciągu pierwszego miesiąca kuracji poddano prawie 100% członków EF oraz 10% cywili. W 2261 pierwsze okręty z 'czystymi' załogami zostały oficjalnie wprowadzone do służby. I rozpoczęły się, nieprzewidziane, problemy natury politycznej. Konkretnie z Minbari i Vorlonami, chociaż i niektóre z bardziej zaawansowanych ras Ligi protestowały przeciwko wykorzystaniu tej technologii na Babilonie 5. Minbari i Vorlonowie posunęli się wręcz do 'ostrzeżenia' ludzi przed zgubnymi skutkami stosowania takiej techniki. Sojusz Ziemski jednak nie dał się przekonać i Babilon 5 powoli zaczął pokrywać się czarnym, matowym pancerzem. Dało mu to olbrzymie możliwości ochronne, jednak pozbawiło największego atutu - zaufania. Krótko po odmowie Sojuszu tak Minbari jak i Vorlonowie wycofali się z projektu Babilon i ich ambasadorowie opuścili stację. Jednocześnie wystosowali ultimatum do ludzi - każdy okręt Sojuszu złapany w przestrzeni któregoś z imperiów lub przestrzeni neutralnej miał być niszczony. Ludzie nie pozostali dłużni i ogłosili to samo Minbari i Vorlonom. Rozpoczęła się zimna wojna między tymi rasami.Część światów Ligi, przerażona iż mogłaby się znaleźć w ogniu nowej wojny Ludzko-Minbarskiej także się wycofała i projekt Babilon nagle stracił na znaczeniu. Pozostali tylko przedstawiciele mniejszych i w sumie nie liczących się światów Ligi oraz Narnowie i Centauri - w sumie chyba tylko po to, żeby mieli się gdzie brać za łby.Pod koniec roku, gdy przebudowa stacji była zakończona, odejście największych zwolenników projektu dało się bardzo we znaki Sojuszowi i innym rasom. Centauri, rozjuszeni Narneńskim atakiem na jedną z ich kolonii przygranicznych powiedzieli "dość" i wypowiedzieli Narnom wojnę. Parę dni później obie rasy wycofały swoich ambasadorów ze stacji. Jakby tego było mało, Draal, strażnik Wielkiej Maszyny, nakazał ludziom odlot z jego przestrzeni pod groźbą zniszczenia stacji. Nie chcąc pozostawić Babilonu 5 w rękach obcych sojusz odholował stację w głęboką przestrzeń i zniszczył ją. Ludzie stracili dużo czasu i sporo rakiet aby upewnić się, że nie pozostał najmniejszy ślad po ich stacji. Myśl, że któraś z obcych ras mogłaby dostać w swoje ręce ich technologię była niedopuszczalna.Krótko potem w kwadrancie 45, graniczącym z terytorium minbarskim ludzie zaczęli budować nową stację - tym razem mającą służyć zupełnie innym celom niż Babilon 5. Babilon 6 - jak nazwano nowy obiekt, był stacją stricte bojową, jej głównym zadaniem było zapewnienie bezpiecznego portu dla okrętów patrolujących granicę minbarską. Urażeni takim krokiem Minbari postanowili wprowadzić swoje ultimatum w czyn i dokładnie 1 stycznia 2262 minbarski krążownik Fenal'tha zaatakował ludzki konwój zmierzający do przestrzeni Vree. Niedługo potem ludzie zrewanżowali się, wysyłając małą flotę okrętów X które zniszczyły minbarskie fregaty patrolujące granice Federacji. W ciągu kolejnych miesięcy ludzi i Minbari wymieniali ciosy, a reszta galaktyki wstrzymała oddech czekając na wybuch nowej wojny. Fakt, że ludzie byli w stanie niszczyć okręty Minbari sprawiał, że każdy wzdrygał się na samą myśl o jatce, jaką będzie kolejny konflikt tych ras.Do wojny jednak nie doszło. 25 maja 2262 jedna z kolonii minbarskich została zaatakowana przez tajemniczą rasę z dawnych czasów znaną jako Drakh. Minbari, nie chcąc ryzykować walki na dwóch frontach poprzestali na granicznych utarczkach. Sądzili, że po pokonaniu Drakhów pokonanie ludzi będzie kwestią czasu. Szczególnie, iż Vorlonowie udostępnili im biotechnologię i ze stoczni wartkim strumieniem wylatywały Białe Gwiazdy i Valerie - okręty przeznaczone do walki z technologią Cieni. Nie wiedzieli, że inwazja tajemniczej rasy jest początkiem tego, co przepowiadał ich wielki mistrz Valen. Wojny Cieni. Ten rok przyniósł ludziom kolejną rewolucję. Pod koniec roku sztuczną macicę opuścił pierwszy bio-okręt. Pajęczy statek, lub hybryda jak go czasami nazywano, nie był okrętem okutanym w silikonowy pancerz lecz prawdziwą, żywą maszyną. Sterowany przez pilota połączonego z mózgiem okrętu maszyna miała być ludzką odpowiedzią na Białe Gwiazdy. Niewiele większa od tego okrętu w przeciwieństwie do minbarskiej konstrukcji zasadami działania i załogą przypominała bardziej myśliwiec niż fregatę jak okręt Minbari. Jednocześnie ludzie zaczęli hodowlę o wiele większego okrętu mającego przytłumić siłą ognia i Warlocki i Valerie. Według planów hodowla pierwszej partii miała być zakończona do końca 2263 roku.Tymczasem sytuacja galaktyki przedstawiała się coraz gorzej. Drakhowie parli w głąb nieprzygotowanej do walki Federacji Minbarskiej i w połowie roku zagrozili światom wewnętrznym. Najbardziej wysunięte rajdy sięgały aż do rodzinnego świata Minbari. Minbari zdołali skłonić parę starszych ras Ligi pamiętających Drakhów i ich terror do współpracy, jednak wsparcie nie na wiele się zdało. Najwięcej sił wysłali Vree których niewielkie, ale zwrotne okręty rozsiewały prawdziwy terror między okrętami Drakhów. Hyach i Yolu także wysłali parę okrętów, ale samotnicze rasy nie były zainteresowane walką u boku Minbari. Sprawa wydawała się przegrana, gdy w grudni 2262 do wojny włączyli się Vorlonowie.Połączone floty minbarsko-vorlońskie zaczęły atakować już nie okręty czy floty, ale wręcz bazy i punkty zbiórek Drakhów. Vorlońskie armady przetaczały się po jednostkach Drakhów niczym walec, niszcząc setki jednostek. Minbari pełnili rolę sprzątaczy - niszcząc to, co pozostawało po przemarszu ich sojuszników. W niecały miesiąc udało się odzyskać stracone tereny i zanieść wojnę na terytorium Drakhów. I wtedy nagle sukcesu koalicji się skończyły. Zaginęły dwie floty, i to całkiem dosłownie. Weszły w nadprzestrzeń i już jej nie opuściły. Tajemnicze siły zaczęły atakować posterunki vorlońskie i minbarskie floty niszcząc wszystko i nie pozostawiając ani jednego świadka. Wyglądało to tak, jakby ręka jakiegoś potężnego boga niszczyła Minbari i ich sojuszników. Po miesiącu ataki ustały, jednak tajemnicze siły osiągnęły swój cel. Vorlonowie wycofali się z walk. Na każdą prośbę Minbari odpowiadali jednakowo: "To jeszcze nie nasz czas."Wykrwawieni Minbari i Drakhowie leżeli po obu stronach granicy pilnując się, jednak starcia ograniczały się do niewielkich potyczek. Urażona duma pokonanych minbarskich wojowników szukała czegoś, na czym mogłaby się wyładować. I znalazła - ludzi. Nieustannie trwające potyczki graniczne zajmowały sporą część sił minbarskich i ci postanowili je uwolnić i przerzucić na front walki z Drakhami. Nie zrobili tego jak każda inna rasa - prosząc o pokój albo chociaż zawieszenie broni. Po prostu zaatakowali ludzkość.Spotkali się jednak z niemiłą niespodzianką. Ich Białe Gwiazdy spotkały się z niewielkimi, przypominającymi pająki okrętami które, mimo niewielkiej liczby stawiały im dzielnie czoła. Liczebność zmierzyła się z jakością i przegrała. Ludzkie hybrydy, które dorobiły się nazwy Niszczycieli Gwiazd (Star killer), mogły na równych warunkach potykać się z trzema, czasami czterema Białymi Gwiazdami. Ludzkie okręty, głównie klas X, nie miały tyle szczęścia, ale braki technologiczne nadrabiały liczebnością. Czasami na jeden okręt Minbari przypadało pięć - sześć okrętów Sojuszu i wojna zmieniła się w rzeź. Zmuszeni do delegowania coraz większej liczby okrętów z drugiego frontu aby tu móc utrzymać tempo ofensywy Minbari zostali postawieni przed alternatywą - pokonają ludzi i sami zginą pod butami Drakhów lub poproszą o pokój. 25 listopada 2263 roku flota minbarska poddała się ludziom - po raz drugi. Podobnie jak wtedy oba imperia powróciły do stanu sprzed wojny. Minbari mogli skoncentrować się na wojnie z Drakhami.W 2264 wojna między obiema starymi rasami wybuchła na nowo. Tym razem to Minbari zaatakowali, kierując znaczne siły w stronę głównej bazy Drakhów. Atak Minbarskiej flotylli był miażdżący. Nieprzygotowani Drakhowie zostali pokonani a rozzuchwaleni Minbari parli dalej i dalej. W połowie roku zbliżyli się na siedem lat świetlnych do Z'Ha'dum - prastarej ojczyzny Cieni i, jak podejrzewano, domu Drakhów. Na drodze do ostatecznego zwycięstwa stała im na drodze flotylla Drakhów, o dziwo nie wspierana przez, jak Minbari się obawiali - Cieni. Wyglądało na to, że starożytna rasa zapomniała o galaktyce, albo wręcz z niej odeszła. Minbari odetchnęli z ulgą. Musieli tylko pokonać Drakhów.Pod koniec roku licząca ponad dwa tysiące okrętów ze wszystkich minbarskich kast oraz prawie tysiąc okrętów sojuszniczych flotylla zaatakowała Z'Ha'dum. Walka przypominała starcie tytanów, gdy najstarsze z młodych ras obrzucały się nawzajem energią w ilościach wystarczających aby stopić planetę. Bitwa trwałą prawie sześć godzin jednak ostatecznie wygrali Minbari. Jak się przekonali, Z'Ha'dum nie był martwy - systemu obronne nie dopuszczały do planety nikogo - ani ich ani Drakhów. Jakby ich panowie odwrócili się od nich karząc ich tak za porażkę. Wojna wydawała się wygrana. W tym samym jednak czasie ponad tysiąc okrętów Drakhów zaatakowało Minbar. Ponieśli olbrzymie straty, jednak bombardowanie planety zabiło prawie połowę jej ludności, połowa z tych, którzy przeżyli miała umrzeć w ciągu następnych tygodni. Lawa z roztopionych kontynentów, olbrzymie ilości radioaktywnego pyłu, coraz mniejszy poziom tlenu - ci którzy przeżyli bombardowanie mieli teraz powoli umierać na zniszczonej planecie. Drakhowie odpłacili się za przegraną wojnę. Obie strony straciły większość wysłanych do walki sił. Obie strony były osłabione jak nigdy, wystawione na łup padlinożerców już zbierających się nad dogorywającymi ciałami obu Imperiów.A obie rasy nie wiedziały, że to dopiero preludium do tego, co miało przejść do historii pod mianem "Ostatniej Wojny Cieni." I że główną rolę odegrają nie Minbari czy Drakhowie, ale młoda, dumna rasa chcącą odzyskać swoje miejsce pośród gwiazd i swoją dumę. Rasa która miała zająć miejsce wśród mitów o prastarych bogach. Bogach śmierci i zniszczenia. Wokół jednej z minbarskich planet-protektoratów otworzyły się punkty skokowe przez które zaczęły wylatywać dziesiątki okrętów. Po chwili pomiędzy okrętami armady zafalowała przestrzeń i pojawiły się czarne niczym noc okręty. Nadchodziły czasy terroru.Rozpoczęła się Wojna...