Forum › Fandom › Opowiadania › Cykle opowiadań › dział tymczasowy › I.K.C. betleH - Rozdział II
Star Trek; Imperium Klingońskie; KSO; betleH; Coen; D'meg; Liranna; Wolf
Lodowate powietrze głębokimi chałstami było wciągane do płuc, wydychana z powrotem zaś para osiadała na otwartych ustach i nosie i brodzie przez co zimna i wilgotna skóra w tych miejscach dużo dotkliwiej odczuwała zimny wiatr. Bose stopy zapadały się po kostki w grubej warstwie śniegu, zaś gdyby nie szybkość biegu zapadały by się po kolana. Ponad dwudziesto stopniowy mróz był tak odczuwalny przez naga skórę, że powodował dotkliwy ból podobnie jak przemożne uczucie głodu. To właśnie głód pchał go do przodu, musiał znaleźć cos do jedzenia, musiał znaleźć ofiarę. Zielonożółte oczy bacznie lustrowały cały biały krajobraz upstrzony rzadkimi drzewami wypatrując chodź by najmniejszych śladów życia. Zaczął biec ostrożniej nie chcąc spłoszyć zwierzęcia którego świeży trop właśnie wypaczył. Jednak podobne do łosia stworzenie zdołało go usłyszeć, lecz było już za późno. Skoczył z biegu spadając na pokryte fioletowoczarnymi łuskami cielsko a nie wiadomo kiedy wydobyty nóż zaczął uderzać szukając gardła biegnącego już w dzikim pędzie zwierzęcia. W końcu błyszcząca chromowana klinga trafiła w tętnicę szyjna a biały śnieg zaczęła znaczyć ciemnoczerwona posoka. Oszalałe z bólu zwierze natrafiło jedna z sześciu nóg na jakąś ukryta w śniegu przeszkodę bo zakwiczało przeciągle zagłuszając w ten sposób trzask łamanej kości. On zaś zsuną się z ciała zwierzęcia i poleciał jak kamień lądując w śniegu i turlając się w nim aby wytrącić prędkość. Śnieg który go oblepił zaczął powoli odrętwiać jednak głód ponownie zmitingował go do działania. Wstał szybko i pobiegł do umierającego zwierzęcia. Dopadłszy go rozkroił sprawnie od obojczyka do końca jamy brzusznej i zaczął wyrzucać parujące wnęczności szukając tego co zarazem zagasi pragnienie i zabija początkowy głód. W końcu odnalazł durze mięsiste serce dokonujące kilku ostatnich skurczów i wyrwał je z ciała martwego już "łosia" poczym zatopił w nie zęby. Słona, metaliczna w smaku krew wlała się do jego gardła jak ambrozja zabijając uporczywa suchość w gardle zaś spore kawałki mięśnia szybko zaczęły zaspokajać początkowy głód. Sięgną nożem do jednej z nóg chcąc wykroić sobie kolejny kawałek mięsa kiedy nagle poczuł paraliżujący ból promieniujący z nasady czaszki. Wrzasną padając na plecy jak długi. Przez czerwona mgłę cierpienia widział biało szary prom ładujący na śniegu nie wzbijając w powietrze ani jednego płatka. Z wnętrza wyszło kilku mężczyzn i jedna kobieta. Wszyscy odziani w grube futra chroniące przed zimnem. Kobieta nacisnęła jakiś guzik na swojej lewej piersi i ból ustał jednak on ciągle nie miał siły się ruszyć. Nikt by nie miął po czymś takim. Dwaj mężczyźni, wysoki ciemnowłosy murzyn i trochę niższy andorianin podnieśli go ze śniegu i zaczęli ciągnąć w stronę promu którym przybyli. Jak przez ścianę słyszał słowa kobiety wypowiadane do starszego szczupłego mężczyzny 'Jak pan widzi admirale, obiekt wykazał się zdolnościami w zdobyciu pożywienia i przetrwania w ekstremalnych warunkach dla ludzkiego ciała, kto by przypuszczał, że projekt inspirowany komiksem z przed ponad trzech wieków będzie tak owocny?' spytała na koniec uśmiechając się pięknie zarówno swoimi pomalowanymi czerwona kredka ustami jak i zielonymi azjatyckimi oczami. Lecz widząc iż zaczął się ruszać spoważniała 'Ehhh... uodparnia się' westchnęła a widząc pytające spojrzenie starca wyjaśniła 'dawniej taka dawka bólu pozbawiała go przytomności teraz prószę, nawet za bardzo nie może go unieruchomić' powiedziawszy to nacisnęła guzik podobny do starodawnego symbolu Gwiezdnej Floty różniącego się jednak tym iż gwiazda, a może raczej kometa na środku nie była biała tylko czarna. Poczuł nowa fale ogarniającego go bólu...
Zerwał się z łóżka, jak praktycznie co noc, zlany zimnym potem oddychając szybko. Coen przetarł rękami zaspane oczy pacząc na zegarek. 'Czwarta, jak zwykle' zaklął cicho pod nosem kładąc się z powrotem w zmiętą pościel, choć wiedział ze raczej już nie zaśnie. Wyjrzał przez okno z którego roztaczał się piękny widok na planetę w wokół której orbitowała baza i potrójny system doków. Właśnie w jednym z nich kończono ostatnie kosmetyczne sprawy na jego nowym okręcie. Coen uśmiechną się i wstał ruszając do łazienki. Skoro nie mógł już zasnąć to postanowił, że przynajmniej weźmie kąpiel i zje porządne śniadanie przed odprawa u Chat'Iego. 'Trzeba w końcu jako tako wyglądać na pierwszym spotkaniu z nowym dowódca' pomyślał nalewając wody do wanny i wrzucając czerwona kulkę. Na wspomnienie dziewczyny która pierwsza mu je pokazała uśmiechną się mimowolne idąc przyrządzić śniadanie w czasie potrzebnym aby kulka się rozpuściła w gorącej wodzie.
'Usiądź' powiedział Chat'I przeglądając jakiś padd w komnacie narad swojego okrętu I.K.C. bortaS. Coen zajął miejsce po drugiej stronie prostego metalowego biurka przyglądając się swojemu dowódcy. Chat'I ciekawił go szczególnie z trzech powodów, po pierwsze dowodził pierwszym Vor'Cha który został poddany modernizacji. Co prawda obecnie kilka kolejnych już przeszło modernizacje a kilkadziesiąt jest im poddawanych ale to właśnie bortaS był pierwszy. Coen zastanawiał się jaka potęga ten okręt naprawdę teraz dysponował, według niektórych był dwa razy potężniejszy od federacyjnego okrętu klasy Galaxy i sądząc po tym jak okręt ten sprawował się do tej pory chyba można było dąć temu wiarę. Po drugie, Chat'I był jednym z bardzo niewielu klingonów którzy używali katan jako głównej broni, a po tym jak zdrajca Duras użył jej w walce z Worfem straciła dodatkowo wielu użytkowników, dlatego ujrzenie klingona z tą jakże podobna do swojej ziemskiej odpowiedniczki bronią było nielicha rzadkością. A po trzecie Kapitan Floty był jego dowódca. Coen więc przyjrzał się mu uważnie. Chat'I był nieomal typowym klingonem nie licząc bladej karnacji i braku brody, był też trochę szczuplejszy. Po chwili odłożył padd i przyjrzał się terraninowi marszcząc brwi i jakby zastanawiając się jak zacząć. 'Trzy dni temu straciliśmy kontakt z dwoma okrętami patrolującymi przestrzeń przy granicy z tolianami.' powiedział w końcu podając Coenowi przeglądany wcześniej padd z danymi 'To pewnie problemy z nadajnikami bo wątpię aby tolianie się ruszyli czy cos, w każdym jednak razie będzie to dobry sprawdzian tego waszego prototypu.' ostatnie słowa wypowiedział z nieudolnie ukrywaną ironią. Coena to nie zdziwiło, wiedział iż wielu klingonów nie darzyło jego okrętu, opracowanego przez obcego zbyt dużym poważaniem, dlatego tym bardziej musiał udowodnić jego wartość w przyszłych misjach. Chat?I odchrząkną przerywając w ten sposób zamyślenie terranina i powiedział ?Wyruszasz za 5 godzin, radzę się przygotować.? Coen ponownie skina głowa i nic nie mówiąc wstał i wyszedł. Klingnon popatrzył na zamykające się drzwi i zastanowił się już po raz setny komu nadepną na odcisk z musiał niańczyć tego człowieka.
?Zaraz zaraz? zaczął Wolf wstając z fotela po usłyszeniu od swojego dowódcy na czym ma polegać ich misja ?chcesz powiedzieć ze nasz wielki chrzest bojowy po pełnym opuszczeniu doku ma polegać na znalezieniu i sprowadzeniu do domu dwóch zbłąkanych owieczek?!? Coen nic nie odpowiedział tylko popaczył na niego i wrócił go pielęgnacji ostrza swojego póltoraręcznego, szerokiego miecza. Pół romulanin westchną tylko poczym już z większym entuzjazmem powiedział ?cóż przynajmniej nie poskrobią nam lakieru na pierwszej misji.? Terranin uśmiechną się rozbawiony poczym powiedział ?nigdy nic nie wiadomo, wiesz ze w KSO walka czeka nieraz na każdym kroku.? ?Oby? odpowiedział Wolf ?Czas w końcu udowodnić tym pataH którzy go odrzucili co betleH jest wart.? Coen wziął do ręki kufel poczym stukną nim o kufel swojego głównego inżyniera ?aż im gacie pospadają z zachwytu? powiedział poczym obaj upili pokaźnego łyka. Coen odstawił kufel z sokiem jabłkowym i wrócił do swojego zajęcia, Wolf zaś usiadł z powrotem ?kiedy ma być reszta oficerów?? spytał od niechcenia. ?Za około pół godziny, chyba ze Jod?mos znowu wyskoczył do tego baru koło portu bo jeśli tak to poczekamy ze 2 tygodnie? powiedział mu Coen śmiejąc się pod nosem. ?Przypomnij mi jeszcze raz dlaczego taka załogę wybrałeś dobrze?? poprosił Wolf pijąc kolejny łyk wina. ?Liranne wybrałem z powodów osobistych, znam ją jeszcze z czasu mojej służby na I.K.C. K?mpec? zaczął Coen uśmiechając się do wspomnień o starym dobrym K?T?Inga gdzie służył jako pierwszy oficer nim.... mina mu momentalnie zrzedła gdy przypomniał sobie co się potem stało, o swojej śmierci i o tym co było po niej. Chrząkną przesuwając natłuszczona szmatka po ostrzu ?D?mega wybrałem ze względu na rodzinę, znałem jego ojca, jak i nasze rody są zaprzyjaźnione od setek lat, a po stracie Vornak?a potrzebował on czegoś co by odciągnęło go od tych wspomnień. Na szczęście odnaleźliśmy Vor?Che jego ojca i D?meg jest teraz znacznie szczęśliwszy, ale na szczęście postanowił zostać z nami, i dobrze bo potrzeba nam jak najwięcej dobrych oficerów aby pokazać innym ze z Imperium nie można zadzierać.? ?Amen? dorzucił Wolf ponownie stukając się ze swoim dowódca kulami. Coen opróżnił swój jednym porządnym łykiem odetchnąwszy wrócił do opowieści ?Zaś Jod?mosa wybrałem bo był najlepszy w akademii a pilot i sternik nam potrzebny. Co do reszty to...? w tym momencie zabrzęczał komunikator i dało się słyszeć młody, chropowaty głos, który obaj momentalnie skojarzyli z chorążym Lu?Marem, młodym lyraninem który miał teraz służbę w doku. ?Kapitanie? doleciało z komunikatora ?prom z oficerami właśnie przybył.? ?Doskonale? powiedział terranin odkładając przyrządy do konserwacji ostrza i wsuwając miecz do pochwy i wstawszy przytroczył ja do pasa ?powiadom załogantów z promu ze maja się stawić na mostku? polecił jeszcze. ?Tak jest? odparł Lu?Mar kiedy Coen i Wolf wychodzili z kabiny dowódcy. Obaj skierowali się do swoich domen, Coen na mostek, Wolf do maszynowni.
Kiedy trójka pasażerów promu dotarła na mostek Coen już tam na nich czekał. Delikatnie ujął i pocałował dłoń pół klingonki wywołując tym zdziwione spojrzenia nowych załogantów, i delikatny rumienić na twarzy zainteresowanej. Przypomniało jej się jak spotkała białowłosego po raz pierwszy, wtedy też ją tak przywitał wywołując tym atak śmiechu u oficera ogniowego na K?mpec, który siał się nieomal histerycznie dopóki terranin nie złamał jego głowa ciężkiego drewnianego stołu w mesie. Kapitan uścisną podane mu prawice D?mega i Jod?mosa poczym wszyscy zajęli swoje miejsca. ?Kontrola doku melduje ze mamy pozwolenie na start? zameldował sternik przebiegając palcami po swojej konsoli. ?A wiec wyprowadź nas, z niego? powiedział Coen pacząc uważnie w główny ekran na którym dało się widzieć kosmos i końcówki brązowoczarngo żebrowatego doku ?następnie włączyć maskowanie, wyznaczyć kurs na granice Toliańska, Warp 7.? ?Tak jest? odparł Jod?mos wykonując polecenia. Długi na około dwieście pięćdziesiąt metrów czarno-brązowo-zielony okręt wypłyną gładko z kosmicznego doku i złożył sę na skrzydło skręcając by już po chwili zniknąć migocząc. Tego jak skoczył w Warp nikt ni zdołała już zobaczyć. Wszyscy na mostku mogli natomiast obserwować jak czerń kosmosu przez chwile migocze niebieskimi, fioletowymi i białymi wstęgami by już po chwili obraz ten zastąpił typowy dla lotów w podprzestrzeni efekt podobny do białego powolnego deszczu padającego z czarnego nieba. Wolf i reszta osób w maszynowi oglądali za to z zachwytem jak rdzeń Warp przepompowywuje coraz szybciej czerwona plazmę...
Niecałe 48 godzin później lecąc z prędkością Warp 3 betleH patrolował granice miedzy Imperium a Tolianami. Coen siedział spokojnie w fotelu kapitańskim w centrum mostka przeglądając padd z wynikam symulacji bojowych. Pokiwał z zadowoleniem bo załoga była dobra w tym co robiła. Wołał by co prawda skrócić czas reakcji o jeszcze pół sekundy ale to z czasem, wiedział ze niema sensu załogi przemęczać. Kiedy pomyślał o przemęczeniu jego własny organizm zaczął mu przypominać iż siedzi na mostku już drugą wachtę i najwyższy czas do łóżka. Już miał wstawać kiedy lyranin zastępujący na tej zmianie Jod? mosa odwrócił się do niego i powiedział ?Kapitanie, wykrywam 2 okręty, współrzędne 832 na 428, w odległości półtora roku świetlnego.? ?Główni oficerowie na mostek? polecił szybko kapitan klepnąwszy w komunikator i zapominając o zmęczeniu. Już po chwili swoje miejsca zajęli wyrwani ze snu oficerowie. ?Potwierdzam kontakt? powiedziała Liranna powstrzymując ziewniecie ?Są to 2 klingońskie okręty...nasze zguby, I.K.C. Ge?Tang, krążownik bojowy klasy Vor?Cha i I.K.C. Kronos, Drapieżny Ptak klasy K?Vort? ?Jesteśmy w zasięgu wizualnym? powiedział Jod?mos zaraz jak tylko skończyła. ?Na ekran? rozkazał od razu. Na durzmy sześciokontnym, kranie pojawiły się dwa wiszące sobie spokojni bok siebie okręty do których zbliżał się powoli betleH. ?Wyjść z Warp i zdjąć kamuflaż? poleciał kapitan i zaraz po jego komendzie w do tej pory pustym miejscu falując przez chwil pojawił się mniejszy od obu szukanych okrętów betleH. ?Kapitanie, wykrywam jakieś szczątki wokół obu okrętów? powiedziała Liranna ?jak i zgorzeliny na kadłubie, musiały one stoczyć ciężką walkę, hmmm...są też jakieś dziwne odczyty z ich pokładów, temperatura wewnątrz wynosi ponad 200 stopni Celsjusza mimo iż na każdym okręcie jest odczyt wyraźnych form ży...? Nagle przerwał jej alarmujący głos D?mega ?Ge?Tang i Kronos podniosły, osłony i ruszyły w nasza stronę...ładują broń.? ?Alarm bojowy? powiedział natychmiast Coen odwracając się do oficera taktycznego ?jeśli wezmą nas na cel, rozpocznij manewry uchyleniowe? ?Tak jest? odparł D?meg pracując w ciemnym czerwonym świetle alarmu bojowego na swojej konsoli. ?Kapitanie!? krzyknęła nagle Liranna z wściekłością w głosie ?te szczątki to ciała...setki klingońskich ciał.? ?Grrr? Coen warkną głośno i już miał cos powiedzieć kiedy D?meg powiedział ?Namierzają nas, rozpoczynam manewry uchyleniowe...otwierają ogień!? Z przednich wyrzutni torped Vor?Chy i K?Vort wyleciały czerwone gwiazdki szybko zmierzając w stron betleH?a który błyskawicznie poderwał się w gór przyspieszając i po kolei wymanewrowywując kolejne torpedy za co oba wrogie okręty otworzyły do niego ogień z dezruptorów. O ile pociski z pulsowych dezruptorów Kronosa dało się wymanewrować o tyle wiązek z głównego dezruptora Ge?Tanga żaden okręt uniknąć by nie zdołał. ?Bezpośrednie trafienie, osłony trzymają? powiedział D?meg po kolejnym strzale, po wysłuchaniu czego Coen ze złością w głosie poleciał ?Dosyć tego dobrego, wykonać nawrót i odpowiedzieć ogniem, torpedy fotonowe i dezruptory pulsowe w Vor?Cha, wiązkowe w K?Vort, i potem skupić się na nim.? BetleH wykręcił ładnie po łuku i zaczął opadać w stronę wrogich okrętów plując ogniem jak prawdziwy drapieżny ptak spadający z nieba na swą ofiarę. Wrogie jednostki odsunęły się od siebie próbując uciec, ale dobrze rozdzielony ogień uniemożliwił im to. Kiedy betleH opadł w przestrzeń miedzy nimi ładnie wyrówna lot i strzelając z przednich dezruptorow ruszył za uciekającym Drapieżnym ptakiem. ?Osłony Kronosa 40%, Ge?Tanga 80%? zameldował oficer taktyczny D?meg po kolejnej serii pocisków z dezruptorów pulsowych która trafiła uciekającego I.K.C. Kronos. Jako ze główny dezruptor wiązkowy strzelał prawie co chwil dane te szybko ulegały zmienię. K?Vort usilnie próbował wymanewrować młodszy okręt lecz nie zdołał tego zrobić, podczas gdy tym czasem kolejne serie zielonych pocisków i wiązek rozbijały się o jego osłony. W końcu w trakcie następnej 20 dociskowej serii osłony Kronosa nie wytrzymały i pierwsze pociski łupnęły w jego kadłub rozsadzając dysze napędowa i siłą uderzeń zmuszając okręt do obrotu w prawo i do góry. ?Odpalić torpedy, poczym unik, w lewi i w dół? polecił szybko Coen obserwując wszystko na głównym ekranie. Z dziobu Drapieżnego Ptaka klasy betleH wystrzeliły dwie czerwone gwiazdki i pomknęły w stronę wrogiej jednostki. Obie uderzyły centralnie w środek statku który targany kilkoma wewnętrznymi eksplozjami został rozerwany na strzępy. W tym monecie betleH?em mocno wstrząsnęło ?Ge?Tang złapał nas wiązka holująca? wyjaśniła błyskawicznie Liranna, D?meg zaś zaalarmował ?ładuje torpedy!? ?Załadować torpedę polaronową do rufowej wyrzutni, i kiedy będzie gotowa, rozwalcie im ten emiter wiązki holowniczej? W czasie ładowania wyrzutni miedzy okrętami trwała zażarta wymiana ognia dezruptorów, kiedy nagle z rufowej wyrzutni Drapieżnego Ptaka wystrzeliła srebrna gwiazdka i bez trudu przechodząc przez osłony Ge?Tang?a i uderzył w kadłub powodując durzą wyrwę. Uwolniony z wiązki betleH wyrwał do przodu robiąc błyskawiczny nawrót po łuku i strzelając do wrogiej jednostki z wszystkich przednich dezruptorów. ?Wykrywam cztery zbliżające się okręty? powiedziała Liranna odwracając się do kapitana .?Swój czy obcy?? spytał ten od razu rzeczowo swojej pierwszej oficer i oficer naukowy. ?Obcy? odparła Liranna ?Nadlatują z przestrzeni toliańskiej.? ?A wiec musimy to szybko zakończyć? powiedział Coen ?załadujcie torpedy jonowe do przednich wyrzutni? polecił Coen. BetleH skręcił po raz kolejny zakręcił łuk wystrzeliwując kolejne salwy pocisków i wiązek a po chwili wystrzelił dwie żółte gwiazdki z przednich wyrzutni. Obie trawiły w próbującego się wznieść Ge?Tanga niszcząc osłony i uderzając w kadłub rozrywając prawie całe prawe skrzydło. Tylko dzięki doskonałości klingonskich konstrukcji, nawet prawie trzydziestoletnich jaką był Ge?Tang, jeden z pierwszych zbudowanych Vor?Cha i nie poddany na szczęście jeszcze modernizacji, skrzydło nie odpadło zupełnie. BetleH podleciał do uszkodzonego mocno okrętu na pełnej impulsowej strzelając z działek pulsowych pełna 20 pociskowa seria robiąc w jego pokładzie wiele dziur, poczym wleciał nad niego i przelatując tuż nad kadłubem Ge?Tanga z bardzo małej odległości strzelił z dezruptora wiązkowego w nadbudówkę zaraz nad głównym dezruptorem Vor?Chy niszcząc ja dokumentnie, poczym odbił w górę i po chwili wystrzelił z rufowej wyrzutni torped. Czerwony pocisk uderzył w kadłub okrętu który nieomal w tej samej chwili znikną w jasnej eksplozji rdzenia Warp. ?Oba okręty zniszczone, 4 toliańskie jednostki wyszły z warp i z włączonymi osłonami oraz bronią zmierzaj w nasza stronę...namierzają nas? zakomunikowała Liranna przeglądając dane. ?Nasz stan?? spytał rzeczowo kapitan i D?meg zaczął szybko relacjonować ?Wszystkie systemy sprawne, osłony 20%, minimalne uszkodzenia kadłuba.? ?Dobrze? powiedział z drapieżnym uśmiechem Coen ?kurs na jednostki tolian, pełna impulsowa i namierzyć ich, ale nie strzelajcie dopóki oni tego nie zrobią? Drapieżny Ptak ruszył na spotkanie 4 stożkowatym, ciemno szarym okrętom. Kiedy betleH podleciał na odległość niecałego kilometra od wrogich jednostek wystrzeliły z nich po jednym jasno niebieskim promieniu zatrzymującym się na osłonach klingońskiego okrętu, który odpowiedział własnymi, ciemnozielonymi wiązkami lekkich, przyskrzydłowych dezruptorów wiązkowych. Okręty minęły się przelatując blisko siebie i zaczęły nawracać, betleH dodatkowo poczęstował jeden z wrogich okrętów wiązką z sieci dezruptujacej zamontowanej na rufie. Mimo iż toliańskie okręty były mniej zwrotne od Drapieżnego Ptaka ich niewielki rozmiar w pełni wyrównywał tę różnice i już po chwili okręty znowu się okładały ogniem, lecz tym razem betleH mógł skorzystać z całego przedniego uzbrojenia. Osłony jednego z toliańskich okrętów, potraktowane pełną salwa z dezruptorów pulsowych i kilkoma strzałami z głównego wiązkowego puściły jak stare szwy i kolejna wiązka przebiła stożkowaty okręt na wylot doprowadzając do wewnętrznej eksplozji która go zniszczyła. Pozostałe 3 rozpierzchły się we wszystkie strony jak wróble uciekające przed jastrzębiem, lecz Coen nie miał zamiaru im odpuścić ?Trzymać się jednego z nich i wykańczać po kolei? zakomenderował. BetleH założył się na skrzydło i plując ogniem i po chwili takiej zażartej kanonady drugi okręt znikł w jasnym błysku. Na widok tego dwa pozostałe rzuciły się do ucieczki, lecz nim zdołali skoczyć w Warp dosięgła je salwa z niszczyciela. Pierwszy trafiony dwudziestoma zielonymi pociskami, 3 wiązkami i jedna czerwona torpeda eksplodował szybko, drugi zaś, trafiony tylko torpeda skoczył w Warp wracając do domu. ?Wprowadzić kurs pościgowy?? spytał z podnieceniem w głosie Jod?mos. ?Nie? zawiódł jego oczekiwania Coen ?musimy jak najszybciej przekazać raport o tym wydarzeniu dowództwu dlatego też włączyć maskowanie i kurs powrotny, maksimum Warp.? ?Tak jest? odparł niezbyt zadowolony sternik ustalając kurs. BetleH skręcił płynnie i znikną falując uprzednio delikatnie. ?Raport po bitwie?? spytał Coen D?mega kiedy już lecieli do domu. Klingon zebrał dane poczym powiedział ?Moc osłon 12%, wszystkie systemy sprawne, minimalne uszkodzenia kadłuba, dwóch lekko rannych, natomiast zdołaliśmy zniszczyć w sumie 5 okrętów i jeden uszkodzić.? dokończył z dumą w głosie. Coen uśmiechną się poczym ziewną głośno. Teraz kiedy adrenalina opadła zmęczenie dało o sobie znać. Kapitan wstał wiec i ruszając w stronę drzwi powiedział ?Obudźcie mnie gdyby trzeba było ratować świat.?
Coen odniósł wrażenie ze ledwo zamkną oczy rozległ się dźwięk alarmu bojowego, zaś komunikator uporczywie go wzywał jak kat męczący swą ofiarę. Zgramolił się z pryczy wiszącej pod iluminatorem i klepną komunikator ?Co jest?? wymruczał do niego. ?Odbieramy wezwanie pomocy, to I.K.C. bortaS? usłyszał głos Lu?Mar?a. ?Już idę? odpowiedział mu i szybko naciągnąwszy na siebie spodnie, wsuną stopy w wysokie, mocne buty i zasznurował je, poczym zabierając resztę ubrania wypadł z kajuty. Kiedy dotarł na mostek wiązał już włosy, zaś reszta głównych oficerów już na niego czekała. ?Na ekran? polecił siadając na swoim fotelu, zaś Jod?mos bez słowa wykonał rozkaz. Na głównym ekranie pojawiła się blada twarz kapitana floty ?I.K.C. bortaS do wszystkich jednostek imperium w zasięgu, zostaliśmy zaatakowani przez 4 okręty Gornów i potrzebujemy pomocy...? w tym momencie wiadomość zaczęła się powtarzać. ?Ustalić kurs, maksimum Warp.? Zakamuflowany Drapieżny Ptak bez jakiegokolwiek widocznego z zewnątrz śladu skręcił i ruszył nowym kursem. Na miejscu byli po paru minutach i kiedy wyszli z podprzestrzeni załodze ukazał się widok krążownika bojowego klasy Vor?Cha związanego walką z 3 okrętami Gornów, dwoma ciężkimi krążownikami i jednym niszczycielem. Mniej więcej w połowie drogi miedzy walczącymi a nowo przybyłym okrętem w próżni dryfował mocno pokiereszowany wrak drugiego niszczyciela należącego do Konfederacji Gornów. ?Załadować torpedy polaronowe i namierzyć ten pozostały niszczyciel, kurs zbliżeniowy, kiedy będziemy dostatecznie blisko zdejmiemy kamuflaż i wypalimy ze wszystkiego co mamy, przelecimy nad nimi i strzelimy z tylnich wyrzutni? powiedział Coen błyskawicznie oceniajc sytuacje, a D?meg i Jod?mos momentalnie zaczęli wykonywać rozkazy. Jednostka wroga właśnie robiła nawrót aby ponownie strzelić do bortaS?a torpeda plazmowa kiedy nagle od jego lewej burty zaczął się ujawniać szybko zbliżający okręt klasy betleH. Nim gadzia załoga niszczyciela zdołała zareagować z Drapieżnego Ptaka wystrzeliła salwa zielonych pocisków i wiązek a po chwili także dwie srebrne gwiazdki i pomknęły w stronę wrogiego okrętu. O ile okręt tylko zachwiał się od pocisków o tyle torpedy przeniknęły przez osłony wyrywając silnymi eksplozjami spore dziury w jego kadłubie. BetleH przeleciał nad uszkodzonym okrętem i oddalając się wystrzelił z tylnej wyrzutni torped. Trafiony z drugiej strony w śródokręcie niszczyciel eksplodował, zaś części rozsiało we wszystkich kierunkach. ?BetleH do bortaS?a, co u was?? spytał Coen na otwartym kanale. Na ekranie pojawiła się twarz Chat?Iego ?Osłony 14%, drobne wyrwy w kadłubie? powiedział szybko chciał powiedzieć cos jeszcze ale Liranna wpadła mu w słowo ?Kapitanie, okręty Gonrów próbują uciec!?. Faktyczne, dwa ciężkie krążowniki zaczęły się oddalać szykując do wejścia w Warp. Oba klingonskie okręty wystartowały do przodu plując ogniem w stronę uciekinierów, ci zaś nie pozostali im dłużni odpalając w ich stronę po jednej torpedzie plazmowej. BetleH bez trudu wyminą je beczką, jednak większy, i mniej zwrotny krążownik nie miał tyle szczęścia i jeden z zielonych kometowatych pocisków przebił się przez osłony i uderzył w kadłub w miejsce gdzie na rufie łączyło się skrzydło z kadłubem. Uszkodzonym Vor?Cha zarzuciło mocno w bok, zaś z wyrwy w kadłubie buchną ogień, stłamszony momentalnie brakiem powietrza. W akcie zemsty za sojusznika betleH wykręcił ostro i lecąc od dołu w stronę wrogiego krążownika odpalił dwie torpedy jonowe. Pociski rozłupały osłabione już osłony okrętu jak młotek skorupkę jajka i uderzyły w pancerz akurat tam gdzie znajdowała się gondola Warp. Gornowie nie zdołali już zatrzymać startującego silnika i okręt został rozerwany w skoku zasiewając swoimi szczątkami spory obszar. ?Jeden krążownik zniszczony, drugi kieruje się w stronę granicy z prędkością Warp 9,3.? Powiadomiła ich Liranna. ?Wyznaczyć kurs pościgowy?? momentalnie spytał Jod?mos, jednak kapitan nie odpowiedział mu od razu, najpierw spytał swoją pierwsza oficer ?Jaki jest stan bortaS?a?? Liranna szybko sprawdziła odczyty ?Osłony nie działają, podobnie jak uzbrojenie rufowe, silniki impulsowe sprawne w 30%, łączność nie sprawna, maskowanie nie sprawne, uszkodzone podtrzymywanie życia, wyrwa w kadłubie.? Zakończyła wyliczanie uszkodzeń poczym wydała swoja opinie ?Powinni wytrzymać, ale wolała bym ich nie zostawiać samych.? Coen analizował szybko to co usłyszał poczym wydał rozkaz kląc pod nosem że ponownie da wrogom uciec. ?Jod?mos zbliż nas do bortaS?a, niech zespoły medyczne i inżynieryjne prześlą się na pokład krążownika, kiedy tylko go trochę połatają odeskortujemy Vor?Che do doku w celach naprawy.? ?Tak jest.? Powiedział średnio uradowany sternik wykonując polecenia. Dopiero potem przyznał przed samym sobą iż jego kapitan postąpił słusznie...
Coen wyszedł z kajuty dowódcy i podszedł do czekających na niego oficerów. Minę miał nie za ciekawa. ?Co powiedział?? pierwsza nie wytrzymała Liranna i zadała nurtujące wszystkich pytanie. ?Widząc osiągi okrętu, rada zrewidowała swoje wcześniejsze wypowiedzi i przyznała się do błędu. Produkcją jednostek klasy betleH dla KSO zajmą się stocznie na Moch?Tu, Na?Fil i Gi?Roku.? Oficerowie zaśmiali się radośnie gratulując sobie odniesionego dodatkowego sukcesu, jedynie ich kapitan nie przyłączył się do ogólnej wesołości. ?Co jest?? spytał ostrożnie Wolf zauważywszy to. Coen odetchną głęboko, jak ktoś niezwykle zmęczony ?Rząd Toliański jak i Konfederacji Gornów odmówiły złożenia wyjaśnień w sprawie tych incydentów, dodatkowo wycofali od nas swoich reprezentantów zrywając kontakty dyplomatyczne.? Inni zrozumieli teraz przyczynę kiepskiego humoru Coena, gdyż takie działania były często działaniami poprzedzającymi wojnę, a jeśli dodać do tego śmierć tych wszystkich osób...przyszłość nagle wydała się dużo mroczniejsza. ?Wolf, jaki jest status betleH?a?? spytał Coen przerywając cisze. ?Wszelkie naprawy i uzupełnienia już zakończono, a co?? odparł mu półklingon. ?Za godzinę ruszamy z misja, mamy dokonać głębokiego zwiadu wzdłuż granicy miedzy tolianami a gornami...?
Tak jak obiecałem opowiadanie jest gotowe do konca tygodnia:)