Forum › Fandom › Opowiadania › Cykle opowiadań › dział tymczasowy › Demony - Rozdział 2
Babylon 5; Sojusz Ziemski; Republika Centauri
TYTUŁ: Demony
AUTOR: Jerzy ?Zarathos? Jabłoński
KONTAKT: zarathos1@poczta.onet.pl
OCENA: ŻÓŁTA ? PG-13
PRAWA WŁASNOŚCI: TA HISTORIA MOŻE BYĆ DYSTRYBUOWANA BEZ ZGODY AUTORA TAK DŁUGO, JAK DŁUGO NIE WIĄŻE SIĘ TO Z UZYSKIWANIEM KORZYSCI MAJĄTKOWYCH W ŻADNEJ FORMIE.
Pełen spis praw własności nie należących do autora zostanie umieszczony na końcu opowiadania. Chciałbym tylko zaznaczyć, że nie jestem właścicielem żadnej rzeczy umieszczonej w tym opowiadaniu, a będącej pod ochroną praw autorskich któregokolwiek ze studiów. Tylko część postaci oraz technologii należą do mnie i biorę za nie pełną odpowiedzialność.
TO STWIERDZENIE MUSI POZOSTAĆ W NIEZMIENIONEJ FORMIE PODCZAS DYSTRYBUCJI OPOWIADANIA.
Rozdział 2
EAS Midwinter zadokował przy stacji Delta-Psi-6. Niewielka staja badawcza była raczej mało znana, mimo iż nie była na liście obiektów tajnych. Po prostu nikt nie interesował się laboratorium do badania metod hodowli kryształów w warunkach nieważkości. Dla większości okrętów EAF stacja DP-6 służyła za coś w rodzaju punktu przesiadkowego. To tutaj najczęściej mniejsze okręty patrolowe zatrzymywały się, gdy jeden z oficerów musiał opuścić pokład okręty podczas patrolu. DP-6, zbudowana na obrzeżach systemu Sol nadawała się do takich akcji wręcz idealnie.
Kapitan Jerzy Styczyński wyszedł ze śluzy łączącej okręt i przez chwile przyzwyczajał się do nowego dla siebie stanu ciążenia. Midwinter miały co prawda systemy kół grawitacyjnych pozwalające na sen w warunkach ciążenia, ale większość czasu spędzało się w nieważkości. Stały grunt pod nogami był miłą, aczkolwiek dziwną odmianą.
- Sir?
Styczyński obrócił się powoli w stronę, z której doszedł go głos. Obraz potwierdził opinię kapitana na temat jego właściciela. A raczej właścicielki. ?Ładna. I z miły głosem. Sądząc po uśmiechu pewnie całkiem miła.? Jurek westchnął cicho ?Ciekawe, dlaczego ja mam takiego pecha i pewnie zaraz będę musiał odlatywać?
- Tak, poruczniku?
- Kapitan Styczyński?
- Tak. Czym mogę służyć?
- Może pan potwierdzić swoją tożsamość?
- Bogowie Asgardu? - kapitan podniósł oczy ku górze ?Jednak nie taka miła. Sądząc po nie najrozsądniejszych pytaniach ? kobita-szpieg. Współczynnik pecha chyba u mnie gwałtownie rośnie.? Kapitan pogrzebał po kieszeniach i wyciągnął kartę-ID ? może być? ? sarkastycznie zapytał podając kobiecie? w zasadzie jeszcze dziewczynie, kartę.
- Tak, sir. ? sprawdziła kartę dokładnie po czym oddała ją Styczyńskiemu ? proszę za mną, sir.
- Za panią? A to pani nie jest bramką kontrolną tego super-tajnego obiektu? ? z zabójczą doza ironii zapytał kapitan.
- Nie sir. Nie jestem. Jeżeli pan skończył swoje docinki, proszę za mną.
- Hmm? nie.
- Sir?
- Nie. Przynajmniej nie od razu. Najpierw mi pani wyjaśni, o co chodzi.
- Sir?
- Pani porucznik ? Jurek był coraz bardziej wytrącony z równowagi ? ja rozumiem, że ma pani poczucie misji. Że ktoś kiedyś wydał pani rozkaz i tak dalej. Ale moje rozkazy mówią, że mam się udać na Ziemię. Samemu. I nic nie wspominają o pani towarzystwie. Więc dopóki moje rozkaz się nie zmienią, mam zamiar poczekać na następny okręt lecący na Io.
- Sir?
- Nie, kiełbasa ? mruknął po polsku Styczyński i podnosząc torbę powędrował w stronę sekcji mieszkalnej stacji. Musiał załatwić sobie jakąś?
?
- Moja głowa ? jęknął Styczyński budząc się ze snu. Przez chwilę usiłował sobie przypomnieć, gdzie tak wczoraj zabalował, ale znajomy uścisk pasów zero-g mówił mu, że nie znajduje się już na stacji. Ani na okręcie, który wiózłby go na Io. Więc gdzie do?
- A to kurwa! ? zaklął głośno. Ten kurdupel w spódnicy musiał mu strzelić w plecy. Niech no on się do niej dorwie. Kapitan rozpiął gwałtownie pasy i już miał odepchnąć się w stronę przejścia, gdy jego wzrok padł na leżącą na podłodze torbę. Podleciał do niej i szybko przejrzał zawartość. Niczego nie brakowało. Nawet jego ulubionego scyzoryka, den?boka jaki kiedyś znalazł na polu walki i nikomu się do niego nie przyznał (sobie też nie, po tym jak mało zębów sobie nie powybijał przy pierwszych próbach użycia go) i zapasowego PPG. Chwycił PPG w rękę, sprawdził, czy jest naładowany i trzymając w lewej dłoni złożony den?bok poszybował w stronę przejścia do kabiny pilotów. Lot małym, choć najwyraźniej przerobionym promem nie mógł zabrać go zbyt daleko od bazy. Już on się dowie, co jest grane. A potem postawi kurdupla przed sąd wojenny?
Drzwi rozsunęły się z cichym sykiem. Kapitan nie zdziwił się, widząc przed nosem lufę PPG.
- Sir, nie chcę znów do pana strzelać, ale jeżeli? uhhhh ? kobieta zgięła się w pół, gdy rozkładający się den?bok uderzył ją w żołądek. Strzał z PPG ustawiony na ogłuszanie odesłał panią porucznik w ramiona Morfeusza. Kapitan szybko owinął ją w te samy pasy zero-g, których ona użyła wobec niego, tyle, że upewnił się, że nie wydostanie się z nich, zanim jej na to nie pozwoli. Potem przeszedł do kabiny pilotów i zaczął kląć. Prom był w nadprzestrzeni i to w dość głębokiej sądząc po braku odczytu sygnału nawigacyjnego. Co ciekawsze, komputery były zablokowane na jednym kursie i miały wprowadzone wszelkie poprawi toru lotu potrzebne na tej trasie. Najwidoczniej ktoś zadbał, żeby się nie zgubili.
- Dziwnie, coraz dziwniej ? mruknął pod nosem i przeszedł do kabiny pasażerskiej. Zawisnął przed hamakiem i wpatrując się w, co tu kryć, atrakcyjną panią porucznik czekał aż ta się obudzi. Albo aż dolecą tam gdzie mają dolecieć?
?
Dolecieli zanim porucznik się obudziła. A raczej ktoś doleciał do nich, sądząc po wiszących obok nich kadłubach. Jurek nie widział jeszcze nowych okrętów Sojuszu, ale te wirującej sekcji niszczyciela klasy Omega trudno nie rozpoznać. Zresztą wiszące tuż obok Omegi dwa szare krążowniki klasy Midwinter też były dość łatwo rozpoznawalne. Te były ciut zmienione. Nowe dysze wylotowe silników świadczyły, iż były to okręty z systemami sztucznej grawitacji. Idealna eskorta dla Omegi.
- Witch do P-9. Możesz dokować, Ann.
- Eee? jakby to ująć, Witch, pilot odsypia balangę.
- Balangę? Kto? Kapitan Styczyński?
- We własnej osobie. Można wiedzieć, co tu jest grane?
- Ann nie powiedziała panu?
- Milusińska strzeliła mi w plecy.
- A? eee? no tak. To do niej podobne. Może pan wylądować? ? najwyraźniej u kurdupla strzelanie wyższym stopniem oficerom w plecy było na tyle normalne, że rozmawiający z nim oficer nie musiał dopytywać o szczegóły.
- Nie bardzo, Witch. Kurdupel zablokowała stery.
- Przesyłam kody odblokowujące.
- Dzięki, działa. Przygotujcie się na przyjęcie tego pudła. Styczyński, koniec.
Kapitan ujął w ręce znów działające stery i skierował prom w stronę doku Omegi. Parę minut później prom przyziemił, niezbyt delikatnie, na głównym pokładzie hangarowym EAS Witch. Chyba bez EAS poprawił się szybko Jurek widząc, iż oczekujący go człowiek nie nosi munduru, a pracownicy doku także chodzą w cywilnych strojach. Inna sprawa, że tu akurat wielkiej różnicy w wyglądzie nie było. Cywil z towarzyszem, niewysokim człowiekiem w kolorowym stroju i z czerwonymi rękawiczkami na dłoniach podeszli do niego.
- Kapitan Styczyński? ? zapytał ten ?normalnie? ubrany.
- Zgadza się.
- Witam na pokładzie Witch. Jestem Francesco Ramires, dowódca okrętu. To ? wskazał na krzykliwie ubranego towarzysza ? Dan Herud, nasz pokładowy telepata.
- Telepata? - Jurek zwrócił się do Heruda ? Widzę, że w Psi-Corp poprawiają się projektanci ubranek.
- Nie jestem z Psi-Corp.
- Nie ? Jurek zdziwił się. I to bardzo. Ale nie miał zamiaru dać tego po sobie poznać. ? Cóż. Wszechświat jest pełen niespodzianek. ? ?Jeżeli złapię gnojka, że czyta w moich myślach, zrobię z niego szaszłyk?
- Nie sądzę ? mruknął pod nosem telepata sądząc, że Styczyński go nie usłyszy. Mylił się. Ręka kapitana wystrzeliła jak błyskawica uderzając w tchawicę telepaty z wystarczającą siłą, aby ten zgiął się, charcząc i usiłując złapać oddech. Cichy szmer aktywowanego PPG niemal zginął w tych odgłosach, jednak telepata nie mógł nie poczuć zimnego metalu lufy
- Lepiej sądź ? syknął Styczyński i kopnął ?turystę? jak zdążył go w myślach przezwać w żołądek. Cywil przyglądał się temu w spokoju. Wiedział, że skanowanie nowego członka grupy bez jego zgody nie jest najlepszym przywitaniem, ale nikt by słowa nie powiedział, gdyby Dan się nie odkrył. Na dodatek tak głupio. To, co go spotkało, było sprawiedliwą karą. Zresztą, szef już się nim zajmie po tym, jak skończy z kapitanem. I Dan raczej pożałuje, że się urodził?
- Może starczy, kapitanie? ? Francesco uniósł dłoń. ? My się nim zajmiemy. Nieautoryzowane skany są tu tak samo zabronione jak w Psi-Corp.
- Mam nadzieję. ? Jurek chciał wymierzyć ?turyście? jeszcze jednego kopniaka, ale się opanował. ? Może mi pan wyjaśnić, o co tu chodzi?
- W zasadzie Ann powinna to panu wyjaśnić w czasie lotu, ale? Co właściwie się stało? ? zapytał z nieskrywaną ciekawością.
- Mała różnica zdań na temat tego, czy powinienem z nią lecieć czy nie. Potem ona postanowiła rozwiązać problem mojego braku współpracy PPG. Jak się obudziłem na tym promiku, to uznałem, że czas dowiedzieć się o co chodzi. No, ale tym razem to ona była mało skłonna do współpracy. Sięgnąłem więc po takie same argumenty co ona.
- Aha ? kapitan uśmiechnął się ? Cóż. Tylko pogratulować. Ann jest jedną z najładniejszych kobiet w naszej? grupie. A jak mówią, kto się czubi, ten się lubi.
Jurek zastanowił się. Pani porucznik była całkiem apetyczna?
- Może i fakt?
Reszta drogi upłynęła im w milczeniu. Winda zawiozła obu ludzi prosto pod biuro admiralskie.
- Proszę kapitanie. Szef czeka.
- Szef?
- Sam pan zobaczy ? odpowiedział Francesco i otworzył drzwi. Jurek wzruszył ramionami i wszedł do środka. Tak jak się spodziewał, za szerokim i całkiem ładnym biurkiem siedział cywil. I w przeciwieństwie do Ramiresa nawet wyglądał na cywila z tym przerośniętym brzuszkiem. Wstał i wyciągnął rękę do Styczyńskiego.
- Witam na pokładzie. Jestem admirał Norbert DeVries i zanim pan zapyta ? jak widać żyje i mam się dobrze. I jak to mówiono ? wiadomości o mojej śmierci okazał się nieco przedwczesne. ? admirał sięgnął po stojącą na biurku karafkę z brązowym płynem ? Napije się pan?
- Owszem, sir.
- Sir? Jestem już cywilem. Mów mi szefie.
- Dobrze, si? szefie. Mogę się wreszcie dowiedzieć, o co tu chodzi?
- Ann panu nie powiedziała? ? zdziwił się admirał. Styczyński jęknął i opowiedział historię swojego przylotu tutaj jeszcze raz. Admirał uśmiał się setnie słuchając dość swobodnie opowiadanej historyjki. Gdy kapitan zakończył uderzył dłonią w biurko
- Jest pan człowiekiem, którego będziemy potrzebować. Nawet bardzo.
- My?
- Strefa 51. Czyli my.
- Strefa 51? ? Jurek zdziwił się. Znał tą nazwę, ale kojarzyła mu się ze starym poligonem wojskowym z przełomu XX i XXI wieku. Ludzie mówili, że lata tam UFO, kosmici etc. Może to i prawda.
- Zgadza się. UFO, kosmici etc. Teraz to nie wydaje się takie śmieszne, nieprawdaż?
- W zasadzie tak? a po co ja tutaj?
- Do dowodzenia jednym z naszych okrętów. Potrzebujemy śmiałych i doświadczonych dowódców.
- Aha? a co na to FSZ?
- Prom, który wiózł pana na Io miał wypadek.
- Hm? czyli jak się nie zgodzę, to nikt nie będzie za mną tęsknił.
- Dokładnie.
- A czym się zajmujecie, jeżeli można zapytać?
- Tym, co zawsze. UFO. Szukamy nowych ras, pilnujemy stary, oceniamy zagrożenie? Jak na razie nieźle na się to udawało. Może poza Minbari.
- Niedocenialiście ich?
- Raczej głupoty naszych decydentów. Chcieliśmy, żeby misją dowodził Sinclair z Sheridanem jako XO. Ale jakiś biurokratyczny dupek musiał przepchnąć swojego kuzynka czy siostrzeńca idiotę? Nieważne. Więc?
- Raczej nie mam sporo czasu do namysłu.
- Raczej nie. Jedna z naszych grup wykryła B-2 w sektorze 47 i chcemy to zbadać, zanim nadzieją się na to Centauri.
- B-2?
- Nieznany obiekt, ocena skali technologii na poziomie Centauri. Chcemy przeprowadzić wstępne badania i ewentualnie nakierować na niego jedne z okrętów FSZ albo IPX.
- Aha? a co ja mam z tym wspólnego?
- Pan poprowadzi tą misję. Pana okręt, Necromancer wraz z Bulwą-4 czeka niedaleko stąd w głębokiej nadprzestrzeni.
Jurek zastanowił się. Nie wątpił, że jak powie nie, to czeka go przechadzka w hiperprzestrzenni. Bez kombinezonu próżniowego. Jeżeli się zgodzi, to będzie miał szansę czmychnąć. Po jakichś dwóch, trzech latach? jak zaczną mu ufać. No, ale lepsze to niż oddychanie próżnią? no i ostatecznie to nie taki głupi pomysł?
- Necromancer?
- Okręt klasy Omega. Nazywał się Rokita, ale zaginął w nadprzestrzeni dwa miesiące temu. Jeden z trzech, jaki posiada nasza grupa.
- A co z ? nieważne ? zakończył patrząc w pozbawioną uczuć twarz admirała. Załoga pewnie odbyła spacerek? fajne bagno, nie ma co. ? Zawsze chciałem dowodzić Omegą.
- Wspaniale. Witamy na pokładzie? Ann zawiezie pana na okręt. Będzie pana XO. Powodzenia. ? Jurek wstał. ?No pięknie. Rozpocząłem znajomość z XO od dołożenia jej. Wspaniale.? Wychodził, gdy zatrzymał go głos admirała
- I niech się pan pozbędzie munduru. Pracujemy tu w cywilu. Zatrzymaliśmy tylko oznaczenia sekcji ? wskazał na niewielką złotą baretkę przyczepioną do klapy szarego garnituru.
- Tak jest, si? szefie?