Forum › Trek.pl › Newsy › Fantastyka › Czas jest zabawką boga - powieść fantastyczna
Z przyjemnością informujemy, że Trek.pl dołączył do patronów medialnych nowej powieści Sebastiana Uznańskiego „Czas jest zabawką boga”. Przed Wami krótka zapowiedź, a dalej prezentujemy prolog powieści.
[more]W maju premierę miała antologia fantastyki Przedświt. Pomyślana została jako zjawisko jednorazowe. Rzecz potoczyła się inaczej. Gościem honorowym antologii był Sebastian Uznański, znany ze swych powieści, artykułów i opowiadań, związany z portalem Zaginiona Biblioteka.
Jako swego rodzaju konsekwencję tamtej antologii oddajemy dziś czytelnikom powieść Sebastiana Uznańskiego „Czas jest zabawką boga”. Pomyślana jako SF, z licznymi elementami grozy trzyma czytelnika znakomicie w napięciu. Posiada niepowtarzalny klimat oraz silny dramatyzm. Wydawcą jest Radwan. Przy pracy nad książką autorom służyli Marika Kraśniewska i Maciej Pitala. Ilustracje są dziełem znanego grafika Adama Borzęckiego i Adriana Zuchowicza.
Zapraszamy.
Sebastian Uznański
Czas jest zabawką Boga
PROLOG
Kobiecy cień biegnie mrocznym korytarzem. Powoli, jakby w zwolnionym tempie oglądamy tytaniczny bieg. Za biegnącą zamyka się ciemność, przed nią jedynie ziejąca jama mroku. Jej sylwetkę rozświetlają rzadkie błyski neonówek zawieszonych pod sufitem. Każdy błysk jest jak zdjęcie rentgenowskie widać dzięki niemu strukturę czaszki dziewczyny, ale co dziwne, tylko z lewej strony. Prawa, skryta ciągle w mroku wydaje się jeszcze należeć do istoty ludzkiej.
Ja umieram, jęczy Sirin Katavik. Kolejny błysk, biegnąca korzysta z okazji, rzuca okiem na szklane szyby, którymi wyłożone były ściany. W odbiciu widzi swoją twarz, podzieloną równo na dwie części. Upiorny półczerep śmieje się szaleńczo.
Uciec, byle szybciej uciec, krzyczy Sirin do siebie w myślach. I zmusza ciało do jeszcze większego wysiłku, serce pompuje dodatkowe litry krwi, by nogi mogły kontynuować szaleńczy bieg.
Kobiecy cień biegnie jak w zwolnionym tempie długim korytarzem, bez końca i początku. Za nim ciągną się rozwiane włosy dziewczyny. I coś jeszcze. Cieniutka strużka, która układa się, niby ciągnięta ruchem wirowym, w zakręconą wstęgę, wreszcie nieregularną spiralę krwi. Płyny poza planetą nie są posłuszne prawom ciążenia, Sirin zostawia za sobą wyraźny rozedrgany ślad, widomy znak, że komórki jej ciała nie wytrzymują olbrzymiego wysiłku. Pękają.
Perspektywa się zmienia, zostawia kobietę biegnącą wewnątrz tunelu, cień na tle konturu kwiatu róży o krwawych płatkach, zamykają się nad nią ściany, widzimy inne korytarze tego labiryntu, puste wymarłe, aż wreszcie i to znika i widzimy, że cały labirynt to w istocie jedna wielka kosmiczna stacja.
Stacja kosmiczna Beta.
A i ona się oddala, jedynie jest kosmos usiany gwiazdami, czarny i złowrogi.
Ale cóż to? Gwiazdy układają się w postać ludzką. Twarz olbrzyma, którego ciało zbudowane jest z galaktyk. Ręce ma rozpostarte szeroko, coś w nich trzyma niby na szalach wagi. Sirin poznaje tego człowieka. To Fryderyk Nanon.
Patrzy na jego dłonie. W prawej leży Ziemia, kwitnąca planeta. W lewej leży Ziemia, wypalona gruda popiołu. Fryderyk śmieje się niczym obłąkany.
- Nie! – krzyknęła Sirin. Gwałtownie się podniosła z łóżka. Mrugała prze chwile nieprzytomnie powiekami. Gdzie ja jestem?, pomyślała. Promienie wschodzącego słońca oświetliły wnętrze pomieszczenia. I wówczas zdała sobie sprawę, że leży w łóżku w swoim pokoju, na Ziemi.
Za dużo pracuje, pomyślała dziewczyna. Za dużo pracuje nad tą sprawą.
Minęła jeszcze chwila, zanim budzący się racjonalny umysł nie przekonał jej ostatecznie, że Beta budowana jest dopiero w dokach, zaś absolutnie nieprawdopodobne jest, by ona, Sirin Katavik, kiedykolwiek postawiła na niej stopę.
Co za koszmar, pomyślała. Choć musiała przyznać, że Fryderyk Nanon, charyzmatyczny lider Nanonistów, zrobił na niej wrażenie podczas wczorajszego wykładu. Ale żeby śnić takie durnoty?
Wszystko dlatego, że nikt nie grzeje drugiej połowy łóżka, pomyślała dziewczyna. Dobry seks wypocił by złe myśli, zaś gdyby można było się do kogoś tak po prostu przytulić w nocy... Ach, marzenie.
Najpierw robota, strofowała się dziewczyna. Wstała z łóżka. Za miesiąc, dwa reportaż będzie gotowy, ona dostanie honorarium, a Beta wystartuje na tę swoją samobójczą i szaloną wyprawę, z obłąkanym Fryderykiem na pokładzie. Nic ją to nie będzie obchodzić.
Wytrzymać jeszcze trochę, mówiła do swego odbicia w lustrze dziewczyna, szorując dokładnie zęby.
Lampka nad lustrem zamrugała, Sirin w przerażeniu omal nie udławiła się pastą. Zaraz potem się roześmiała. A kogo się spodziewałaś zobaczyć w lustrze, głupia?
Trupa?[/more]
No bardzo fajna rzecz. Sebastian Uznański w świetnej formie. Choć to tylko prolog - bardzo mi się podoba.
Uznańskiego znam z kilku opowiadań w Fantastyce i SFFiH. Same opowiadania wydają się naszpikowane pomysłami (widać, że wyobraźnia autora pracuje na pełnych obrotach) choć przez to nieco chaotyczne, jakby fabuła nie była w stanie pomieścić wszystkich konceptów. Dlatego nie raz zastanawiałem się jak by to było gdyby autor rozwinął świat do pełnej powieści. Czy większa objętość pozwoliłaby rozwinąć skrzydła czy raczej wymyślona historia zawali się pod własnym ciężarem bo wyobraźni nie starczy na głębszą analizę tematu.