Forum › Fantastyka › Star Trek › Życie i aktorstwo Williama Shatnera
Posty przeniesione z tego miejsca.
Samo życie. Ale zawsze można zrobić film Star Trek - Geriatria.
A ponieważ L. Nimoy nie robił takiego halo jako Shatner, za ten sam fakt przyznaję mu klasę. Nimoy zrobił w tym filmie co miał zrobić, zgrabnie i nie nachalnie. W ST to gwiazda pierwszego rzędu.
Na forum strony http://www.williamshatner.com mozesz przeczytać zgoła inne opinie na ten temat. A na Filmweb, gdy jeden widz dał Nimoyowi 10/10 za występ w nowym ST, ktoś drugi napisał :"10/10? Za co? Chyba za to, że się nie przewrócił."
W wspomnianym forum, gdzie od jakiegoś czasu się pokazuję jak diabeł z pudełka, pewien amerykański forumowicz poinformował mnie uprzejmie o czymś, na co bym nie wpadła: że to nie Abrams skreślił ewentualną rolę Shatnera, tylko szefowie Paramount, z którymi Bill ma na pieńku od dekad. Ciekawe, czy to prawda. Siłą rzeczy Amierikaniec moze mieć rację, na pewno wie więcej ode mnie.
Na forum strony http://www.williamshatner.com mozesz przeczytać zgoła inne opinie na ten temat.
Które pewnie są moderowane i cenzurowane, bo Shatner uparł się by udowodnić światu nie wiadomo co. Niedługo pomyślę, że przyjaźń z Nimoyem to zwykły PR i wykorzystywanie gwiazdora. Nie wiem skąd tyle zawiści w ludziach. Poza tym nieistotnie dlaczego w filmie nie zagrał, najważniejsze że nie zagrał bo w moim przekonaniu nic dobrego by z tego nie wyszło.
Nie wiem skąd tyle zawiści w ludziach. wyszło.
A ja nie wiem, skąd w Tobie tyle bezinteresownej niechęci do faceta, o którym guzik wiesz.
Które pewnie są moderowane i cenzurowane,
Nie mierz wszystkich własną miarką, zwłaszcza, że trafiłeś kula w płot. Dobrze przyjrzałam się temu forum i nie ma tam żadnej cenzury - wiele postów wręcz osmiesza Shatnera i nic.
Shatner uparł się by udowodnić światu nie wiadomo co
Niby co? Nie robi nic złego, przeciwnie, wiele dobrego.
Niedługo pomyślę, że przyjaźń z Nimoyem to zwykły PR i wykorzystywanie gwiazdora.
Gdyby nie Shatner, Nimoy skończyłby pod płotem jako zapijaczony lump. To Shatner zmusił go do pójścia na odwyk i uporządkowania swego zycia, a poza tym nigdy go nie wykorzystywał. Poznali się kudy przed Trekiem i zaprzyjaźnili tak po prostu - i jeśli któryś z nich kiedy zapomni o tej przyjaźni, to nie będzie to Shatner.
Gdyby nie Shatner, Nimoy skończyłby pod płotem jako zapijaczony lump. To Shatner zmusił go do pójścia na odwyk i uporządkowania swego zycia, a poza tym nigdy go nie wykorzystywał.
Skąd ty masz te wszystkie informacje o nałogach obsady? 😀 W necie znalazłem, że się zakochał i od tamtego momentu przestał pić. Notabene jego pierwsza żona nazywała się Zober - prawie jak sober. Widać nie napiliby się razem 😀
Skąd ty masz te wszystkie informacje o nałogach obsady? 😀 W necie znalazłem, że się zakochał i od tamtego momentu przestał pić. Notabene jego pierwsza żona nazywała się Zober - prawie jak sober. Widać nie napiliby się razem 😀
Cóż, głównie tez z netu. I trochę od swego angielskiego kumpla, który interesował się tymi sprawami jako szczeniak (teraz jest już poważnym psem w średnim wieku, nawet po-średnim). Te historię opowiedział mi za ostatnim swym pobytem w Warszawie. Podobno nasz kochany Spock schodził z planu i natychmiast zalewał się na trupa. To dlatego pierwsza żona rzuciła go i zabrała mu dzieci. Shatner opisał całą tę historię w jednej ze swych książek, za specjalnym pozwoleniem Nimoya, którego pierw spytał o zdanie. Nimoy ponoć odpowiedział: "Pisz, niech ludzie wiedzą, że z tego można wyjść, jeśli ma się wsparcie."
Jego wsparciem był Shatner, na którego zawsze mógł liczyć - dlatego diabli mnie biorą, gdy czytam, co wypisuje Lo.
Nie mierz wszystkich własną miarką, zwłaszcza
Nie wiesz dziubku jaką miarą oceniam ludzi więc się nie wypowiadaj w tej materii.
Rozumiem, że teraz do końca swoich dni wszyscy którym Shatner pomógł mają padać na kolana sławić jego imię w nieśmiertelnej wdzięczności?
dlatego diabli mnie biorą, gdy czytam, co wypisuje Lo.
Widać kwiatku masz słabe nerwy...
Nie wiesz dziubku jaką miarą oceniam ludzi więc się nie wypowiadaj w tej materii.
Widać to z Twych wypowiedzi, złotko.
Rozumiem, że teraz do końca swoich dni wszyscy którym Shatner pomógł mają padać na kolana sławić jego imię w nieśmiertelnej wdzięczności?
Istnieje pewna eróżnica między padaniem na kolana a uznaniem czyichś zasług. Shatner nigdy niczego takiego nie wymagał od nikogo. To ja uważam, że zasługuje przynajmniej na to, by go nie obszczekiwać z taką zajadłością jak Ty.
Widać kwiatku masz słabe nerwy...
Naogół nie. Jednak niesprawiedliwość jest czymś, co doprowadza mnie do szewskiej pasji, pączuszku.
Poza tym, ja nie muszę być wdzięczny Shatnerowi za nic, poza wspaniałym J.T. Kirkiem jakiego stworzył. Inni jak chcą to mogą go nawet po stopach całować, byle on się tego tak nie domagał. Tym w mojej ocenie jest rozpisywanie się, o wszystkim co wspaniałego uczynił, w książkach.
Widać to z Twych wypowiedzi, złotko.
Już nie raz udowodniłaś, że widzisz to co chcesz widzieć. Pączusiu? Nie trafiłaś, zdecydowanie jestem szczupły 😛
Już nie raz udowodniłaś, że widzisz to co chcesz widzieć.
Przyganiał kocioł garnkowi.
Pączusiu? Nie trafiłaś, zdecydowanie jestem szczupły
Ja też kwiatka nie przypominam, raczej pokrzywę (i to moczoną w occie siedmiu złodziej).
Inni jak chcą to mogą go nawet po stopach całować, byle on się tego tak nie domagał. Tym w mojej ocenie jest rozpisywanie się, o wszystkim co wspaniałego uczynił, w książkach.
To akurat, co zrobił dobrego, napisali lub powiedzieli inni, nie on sam. On sam raczej pomija to, co zrobił dla innych, a pisze, co inni zrobili dla niego. Tak że znowu strzeliłeś byka.
Cytat z ciebie:
Shatner opisał całą tę historię w jednej ze swych książek, za specjalnym pozwoleniem Nimoya, którego pierw spytał o zdanie. Nimoy ponoć odpowiedział: "Pisz, niech ludzie wiedzą, że z tego można wyjść, jeśli ma się wsparcie."
Kto tu strzela byki?
Ja też kwiatka nie przypominam, raczej pokrzywę (i to moczoną w occie siedmiu złodziej).
Coś w tym jest...
Cytat z ciebie:
Shatner opisał całą tę historię w jednej ze swych książek, za specjalnym pozwoleniem Nimoya, którego pierw spytał o zdanie. Nimoy ponoć odpowiedział: "Pisz, niech ludzie wiedzą, że z tego można wyjść, jeśli ma się wsparcie."
Kto tu strzela byki?
Shatner przytoczył wypowiedź Nimoya w odpowiedzi na zarzut pewnego dziennikarza, że opisał tak wstydliwy fragment biografii swego przyjaciela, co jest nie fair. Nie po to, by si.ę chwalić, ale po to, by usprawiedliwić opisanie całej historii. Twoim zdaniem to aż tak źle o nim świadczy? Bo moim zdaniem nie. Jesteś nastawiony na obracanie wszystkiego przeciw Shatnerowi. Ma forum? a pewno cenzuruje wypowiedzi. Zrobił cos dla kogoś? Tylko dla własnego rozgłosu. Powinieneś się wstydzić takiego podejścia.
Dlaczego miałbym się wstydzić? Mam prawo oceniać ludzi wedle własnego uznania, tak jak robisz to Ty. Poza tym jak już, to historię powinien opisać sam zainteresowany czyli Nimoy. Pozwolił mu pewnie dla świętego spokoju, wiedząc, że ego przyjaciela musi ciągle być nasycone.
Dlaczego miałbym się wstydzić? Mam prawo oceniać ludzi wedle własnego uznania, tak jak robisz to Ty. Poza tym jak już, to historię powinien opisać sam zainteresowany czyli Nimoy. Pozwolił mu pewnie dla świętego spokoju, wiedząc, że ego przyjaciela musi ciągle być nasycone.
Widzę, że do Ciebie nic nie dociera. Tak jak powiedziałam, uparłes się tłumaczyć wszystko na niekorzyść Shatnera i choćby w pojedynkę ocalił płonący wieżowiec, również obrócisz to przeciwko niemu. Nie twierdzę, że Bill jest bez wad, ale Ty widzisz w nim wyłącznie wady i jesteś takim sędzią, co wszystko, nie tylko watpliwości, tłumaczy na niekorzyść oskarzonego. Tego właśnie powinieneś się wstydzić.
Kajam się w takim razie żyjąc w błędzie? Nie, raczej nie. Po prostu ostatnie miesiące sprawiły, że opinie dotyczące Shatnera działają raczej na jego niekorzyść. Ale poza tym nic do nie go nie mam, a nawet go lubię. Bo można widzieć czyjeś wady a pomimo to go lubić.
W innym temacie.
Kelvin VS Narada ale z tematem muzycznym na pierwszym planie. Musze przyznać, że muzyka nie jest wcale taka zła jak się może na początku wydawać, szczególnie w takim zestawieniu z obrazem. Mnie szczególnie podoba się moment w którym wahadłowiec z Winoną Kirk opuszcza hangar, a oryginalnie w filmie muzyka jest na czele. No i uciekające wahadłowce na tle gwiazdy.