Forum Trek.pl Newsy Wydarzenia Z Pyrkonu wspomnień kilka

Z Pyrkonu wspomnień kilka

Viewing 1 post (of 1 total)
  • Author
    Posts
  • cinus
    Participant
    #6751

    Zawiało mnie ostatnimi czasy kawałek od domu, do grodu koziołków i rogalików, które dziwnym trafem dzielą ze mną imię. Mowa oczywiście o Poznaniu, zaś powód mego wojażu był czysto hedoniczny – wzywał mnie zew największego (podobno przynajmniej, ale podzielam to zdanie) polskiego konwentu fanów fantasy i science-fiction, nie wspominając już o wszelkiej maści grach, w tym roku zresztą nie tylko planszowych. Jako, że fanem SF jestem, nie mogłem sobie odpuścić takiej okazji, zwłaszcza zaś, że pewnie kilku znajomych by mnie po fakcie ukrzyżowało, gdybym miał śmiałość tak postąpić. Nie trzeba chyba Sherlocka by wydedukować, że artykuł ten poświęcony będzie Pyrkonowi, który miał miejsce w stolicy Wielkopolski, Poznaniu w dniach 23-25 marca 2012 roku.[more]Kilka godzin podróży w wysokim warp (tj. by pkp) i mogłem odetchnąć świeżym powietrzem Poznania! Wróć. W końcu wysiadłem w centrum. Jako, że konwent odbywał się w Międzynarodowych Targach Poznańskich, zrezygnowałem ze środków transportu lokalnego i na miejsce dotarłem, kolokwialnie mówiąc, z buta. No i tu pierwsze wrażenia – kolejka długa na jakieś trzysta, może czterysta metrów robiła wrażenie podobne do tego, które pozostało po Motion Picture, ale na całe szczęście „czwarta władza” to też władza, toteż w kolejce dla mediów postałem całe piętnaście minut. Niestety, zgodnie z moimi oczekiwaniami już przy akredytacji wystąpiły jakieś problemy (a co to jest Trek.pl? nie mamy tu czegoś takiego), no ale przy pomocy ogrów… wróć, orgów udało się jakoś naprawić sytuację i teren konwentu stał dla mnie otworem.Muszę przyznać już w tym miejscu, że byłem w lekkim szoku – ludzi ze dwa razy więcej niż przed rokiem o tej samej godzinie, podobnie ze straganami, a przecież ledwie wszystko się zaczęło. No ale fakt faktem, konwent już trwał, więc czym prędzej rzut oka na mapkę i szybkim krokiem na prelekcję fluora, który wyginał język i próbował nauczyć ludzi klingońskiego. Cóż, przynajmniej wiem już czym różni się Gagh od Qapla.Warto zauważyć, że co godzinę odbywało się równolegle co najmniej jedenaście prelekcji w trzech budynkach MTP, w tym dwa konkursy. Najwięcej publiki zbierały, rzecz jasna, spotkania z autorami i innymi celebrytami które miały miejsce w dwóch całkiem sporych aulach (na kilkaset osób każda), bo nieraz ciężko było o miejsce inne, niż stojące. Weźmy na ten przykład spotkanie z, dajmy na to, Ćwiekiem, które przyciągnęło całą ‘masę’ ludzi. Tłok zdaje się był najczęstszym uczestnikiem tegorocznych prelekcji, bo, jak się później okazało, nawet organizatorzy nie przewidzieli takiej ilości fanów szturmujących ze wszech stron na konwent. Najlepiej świadczy o tym chyba fakt, że w pewnym momencie zaprzestano wydawania informatorów z bardzo prozaicznego powodu – po prostu ich zabrakło. Nie ma się co dziwić – przez Pyrkon przewinęło się niemal sześć i pół tysiąca ludzi, co faktycznie, zgodnie z moimi wcześniejszymi przewidywaniami, stanowi ilość dwa razy większą niż przed rokiem. A budynek doszedł tylko jeden i to z całymi czterema salami. Szczęście w nieszczęściu, ze fandom trekowy w Polsce zbyt liczny nie jest, toteż akurat większość prezentacji prowadzonych przez znajomych czy to z TrekSfery, czy też z WOGFu – obleganych nie było, ku mojej nieopisanej uldze. Z drugiej strony było to przy okazji lekkie rozczarowanie, ale do tego już chyba przywykliśmy. W trakcie dyskusji „przy piwie w gronie Wolkan, Romulan i Klingonów” (no tak, i jednego Ocampy) stwierdziliśmy jednomyślnie, że w przyszłym roku każda nasza prelekcja powinna mieć w nazwie „Seks”, co zapewni nam pełne sale – cóż, pożyjemy, zobaczymy. W każdym razie panel dyskusyjny „Seks a religia” zdołał zapełnić po szwy całą aulę, toteż nie jest to zapewne czcza mrzonka.Co warto było zobaczyć? Cóż, to zapewne kwestia gustu, bowiem dla każdego fana fantastyki na pewno by się coś znalazło. Z najbardziej awangardowych (to nie jest kryptoreklama) projektów w tym roku należy zwrócić uwagę choćby na turniej League of Legends, czyli znanego i lubianego MMO – LoLa, którego mecze można było obejrzeć w raczej komfortowych warunkach, co, przynajmniej w moim wypadku, czyniło je niezwykle kuszącymi. Ciekawa okazała się także maskarada, czyli klasyczny pokaz przebierańców i choć niestety miałem okazję oglądać ją jedynie przez niecałe pół godziny, to urzekła mnie postać… no właśnie, trudno powiedzieć, niejakiego kapitana, który faktycznie był (daję sobie rękę uciąć) kobietą, a wszystko to w postapokaliptycznym świecie z lekką nutą steampunka. Gdzieś w okolicy wałęsał się autentyczny człowiek-szafa (nie mylić z trzydrzwiową), księżniczka Leia, o szturmowcach nawet nie wspomnę, bo tych akurat było wszędzie pełno.Jak już wspomniałem, dla każdego było coś odpowiedniego – sala gier rpg, niemalże cały czas przepełniona, sala multimedialna, gdzie można było pograć na xboxach choćby w guitar hero, sale klasycznych gier komputerowych i pewnie wiele innych ciekawych zakątków (nie wspominając już o sali karaoke), których nie miałem okazji odwiedzić. Co się tyczy prelekcji – to jest akurat temat rzeka. Szczególnie w pamięci zapadły mi oba konkursy WOGFu, w tym startrekowa familiada (w której, nieskromnie pochwalę się, wraz z drużyną zajęliśmy, co prawda rzutem na taśmę, ale trzecie miejsce!). Za zdobyte nagrody, tj. pyrfunty, można było zakupić coś w specjalnym sklepiku konwentowym, a ceny były naprawdę przystępne – za trzecie miejsca w dwóch konkursach przywiozłem do domu ze sobą pięć książek, których łączna wartość detaliczna wyniosłaby ponad sto trzydzieści złotych. Trzy czwarte kosztów konwentu same się zwróciły.Co się tyczy sklepików i straganów – jak wspomniałem na wstępie i tych się znacznie namnożyło, a przynajmniej takie odniosłem wrażenie. Można na nich było nabyć wiele ciekawych rzeczy, jak choćby, dajmy na to, miecze samurajskie albo maskotki z naruto. Jeśli kogoś złapało nagłe pragnienie, mógł się udać do bardziej, że tak powiem, konwencjonalnego stoiska, które znajdowało się w głównym pawilonie, a można w nim było nabyć kanapki, słodycze i napoje. Kawałek dalej prezentowała się jedna z lokalnych pizzerii, która oferowała owe włoskie danie z dostawą w przystępnych cenach. Jeszcze kawałek dalej sprzedawano to, co każdego chyba konwentowicza czyniło prawdziwie szczęśliwym – złotobrązowe, pyszne piwo. Słowem – żyć, nie umierać.Po dniu pełnym wrażeń tłumy pyrkonowiczów szturmowały okoliczne lokale, by w dalszym ciągu spożywać alkohol (w rozsądnych ilościach oczywiście), pod pretekstem rozważań nad filozofią życia, a zwłaszcza zaś, w naszym wypadku przynajmniej, pytaniem ”Quo vadis, Star Trek?”. Szczęśliwie ‘miejscowi’ znaleźli dla nas lokal niezbyt oddalony od MTP, gdzie mogliśmy oddać się dyskusjom i konsumpcji. Żeby nie było tak słodko, to słów kilka o tym, co mi się nie podobało. Zacznijmy może od problemu, który dał się we znaki większości przyjezdnych – nocleg. Rozumiem, że to, co jest za darmo, nie może być najwyższej jakości, ale z drugiej strony pewien standard, minimalny bo minimalny, powinien być zapewniony, zaś spanie wraz z dobrymi dwoma setkami ludzi w standardowej wielkości sali gimnastycznej to – zapewniam was – niezapomniane przeżycie. Chwała Bogu, że byłem zbyt zmęczony, by rozpaczać nad moim położeniem i tym, że ktoś, zdaje się, masował mi plecy włosami. Oby złapać te trzy godziny snu i wracamy do zabawy! Grzech drugi: organizacja. W zasadzie mogę powiedzieć, że tu był cały szereg problemów, w większości małej wagi, niemniej jednak były. Z jednej strony rozumiem, że nikt nie jest w stanie przewidzieć wszystkiego, z drugiej jednak podejmując się organizacji konwentu trzeba być przygotowanym na… no, w zasadzie na wszystko, zwłaszcza, że chodzi o fanów szeroko pojętej fantastyki. Nie mam zamiaru ukrzyżować w tym miejscu ogrów, tfu, orgów, ot, zwyczajnie wyrażam nadzieję, że za rok będzie lepiej (tak jak co cztery lata na wyborach). Po krótce to by było tyle, bo jakbym miał się rozpisać, to zasnęlibyście po trzecim akapicie i to w optymistycznej wersji. Starczy rzec, że kto był, to doskonale zdaje sobie sprawę, jak było, a kto nie miał okazji… cóż, niech żałuje i przyjedzie za rok, bo z całą pewnością warto. Żywię głęboką nadzieję, ba, przekonanie, że za rok Pyrkon będzie jeszcze lepszy niż tegoroczny i nie omieszkam się na nim pojawić, by osobiście to sprawdzić, do czego zresztą i was zachęcam![/more]

Viewing 1 post (of 1 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram