Forum Trek.pl Newsy Star Trek Wywiad z Rodem Roddenberry, część II

Wywiad z Rodem Roddenberry, część II

Viewing 1 post (of 1 total)
  • Author
    Posts
  • Eviva
    Participant
    #4453

    Pod kierownictwem Roda wytwórnia Roddenberry Productions rozrosła się, dodając sklep internetowy i wyznaczając nowe cele dla firmy, aby tworzyć nowe produkcje sci-fi i uczynić Roddenberry Productions miejscem, gdzie sci-fi ma swój początek. Razem ze swym biznesowym partnerem, Trevorem Rothem, Rod zaczął wprowadzać firmę w nową cyfrową erę. Razem skutecznie rozwinęli nowe horyzonty, wliczajac w to popularny sieciowy komiks, książkowy komiks i rozwój projektów filmowych i telewizyjnych.

    [more]Wyjątkowo bliski sercu Roda jest projekt dokumentalnego filmu "Trek Nation". Wyrosły z pragnienia poznania ojca po śmierci "Trek Nation" jest próbą odkrycia przez syna swego legendarnego ojca poprzez spojrzenie na jego dzieło oczami fanów, którzy go kochali. Premiera filmu jeszcze w tym roku.

    Gdy nie pracuje, pasja Roda zwraca się ku oceanom. Podobnie jak jego ojciec badał kosmos w Star Trek, namiętnością Roda jest poznawanie wielkich podmorskich tajemnic. Próbując rozwijać swe zainteresowania Rod założył Roddenberry Dive Team, stowarzyszenie, którego misją jest szerzenie edukacji, chronienie i poznawanie oceanów.

    Dan Madsen: Rod, jedną z rzeczy, które w tobie podziwiam, jest to, że naprawdę dbasz o dziedzictwo twego ojca i szanujesz jego dokonania.

    Eugene Roddenberry, Jr. : Dziękuję. Nie mogę powiedzieć, że dokładnie wiem, co mój ojciec myślał... Słuchałem wywiadów i wypowiedzi, i często myślałem, "Och, to dokładnie to, co ja myślę!" Był bardzo oczytany - wiedział tak wiele. Jego sposób pojmowania humanizmu, życia, religii, naszej przyszłości jest mi bliski i drogi. Myślę, że na wiele rzeczy mam taki sam pogląd jak on.

    DM: Jakie jest twoje najwcześniejsze wspomnienie związane ze Star Trekiem?

    ER: Moje wspomnienie to uczestnictwo w konwentach. Myślę, ze wiedziałem, iż mój ojciec jest producentem Star Trek ale nawet nie wiedziałem, co te słowa znaczą. Pamiętam, jak siedziałem w łazience, w biurze ojca. Miał projektor 16mm i pokazywał bloopery z planu Star Trek na małym kawałku białego kartonu. Miał dosłownie 12 cali na 12. Siedziałem tam, chichotałem i śmiałem się, gdy ci ludzie spadali ze schodów, popychali się albo się poślizgnęli na czymś. To zdecydowanie moje pierwsze wspomnienia - że siedziałem tam i oglądałem. Nie wiedziałem jednak, że to jest właśnie to, czym zajmuje się mój ojciec... Jeszcze mniej rozumiałem, co Star Trek znaczy dla świata. Moje pierwsze prawdziwe zetknięcie ze znaczeniem Star Treka miało miejsce później, podczas pogrzebu mego ojca. Wielu wchodziło na podwyższenie podczas uroczystości. Miałem wtedy 17 lat. Pracowałem przez dwa lata na planie Next Generation jako PA. Bywałem też na konwentach. Wiedziałem o oddanych wielbicielach. Nigdy jednak nie czułem związku ze Star Trek. Oglądałem nawet Następne Pokolenia z nabożną czcią, gdy ojciec we czwartki przynosił kasety do domu. Ale nie wiem czy rzeczywiście rozumiałem przesłania i podteksty serialu. Nie były tak ważne, jak w oryginalnej serii, ale też tam były.

    Na pogrzebie mego ojca pewien człowiek wszedł na estradę i opowiedział o liście, jaki mój ojciec otrzymał od inwalidy z porażeniem czterokończynowym. Jego rodzice zostawili go w domu opieki, ponieważ nie mogli zająć się nim. Całe lata rozmyślał o samobójstwie, ponieważ sądził, że taka egzystencja nie jest warta życia. Potem przyszedł Star Trek i ukazał mu przyszłość, w której nie byłby wyrzutkiem społeczeństwa. Uwierzył memu ojcu i Star Trekowi i zakończył list wyjaśnieniem, że obecnie ma ponad 40 lat, jest żonaty i ma kilkoro dzieci. Niekoniecznie wierzyę w momenty, które zmieniają życie, ale dla mnie to był właśnie taki moment. Wtedy powiedziałem, "Jasna cholera! Nie rozumiem. Mój tata to zrobił?!" Myślałem po prostu, że to tylko kilku postrzeleńców biegających w kostiumach. W tym jednak było coś znacznie ważniejszego. Poszedłem do college'u i myślałem o tym wszystkim. Miałem okazję pracować przy serii "Ziemia: Ostatnie Starcie" i naprawdę poznać, czym był Star Trek i kim był Gene Roddenberry i co on zrobił dla tych wszystkich ludzi, którzy pasjonują się Star Trekiem. Te lata, 1996 do 2000, były latami, w których najwięcej nauczyłem się o tym, czym jest Star Trek, gdyż podróżowałem po konwentach, zadawałem pytania i oglądałem odcinki. Obejrzałem scenę z serii "Ziemia: Ostatnie Starcie", gdzie główny bohater wpada przez okno strzelając jednocześnie z pistoletu i spytałem sam siebie "Czy nie powinien najpierw zapukać?" Oglądałem Star Trek, a tam był zawsze jakiś sposób na to, by zamknąć sprawę w pokojowy sposób. Ktoś tu wyraźnie nie czuł "Roddenberry'ego." Byłem porozmawiać z ekipą i fanami, i mówiłem "Tak, myślę, ze to były bzdury."

    DM: Co masz wspólnego ze swym tatą?

    ER: Pełen pożądania szacunek do kobiet! (śmieje się) Chciałem powiedzieć, że wszystkie te filozoficzne sprawy, jak otwarty umysł i wizję przyszłości, ale, jak wszyscy inni, jestem też wielkim hipokrytą. Mam tę pozytywną wizję człowieczeństwa i myślę, ze wszystko się uda. Myślę, że przejdziemy jakoś przez gorsze chwile. Ale gdy obudzę się i mam fatalny poranek, wtedy, jak tylu innych, nienawidzę wszystkich i wszystkiego. Czymś, z czym zmagam się przez całe moje życie, jest świadomość, że każdy z nas stacza jakąś własną walkę - nie żeby moje życie było jakieś okropne. Słyszymy, jak cudowny był Gene Roddenberry i jakim był geniuszem - bo był - ale wszyscy musimy zrozumieć, ze był tylko człowiekiem, a wszyscy wizjonerzy i geniusze mają też swoją drugą, mroczną stronę. Wszyscy mamy gorsze dni i Gene Roddenberry nie zawsze był tym wspaniałym, szczęśliwym geniuszem.

    DM: Powiedział mi kiedyś, że choć fani postawili go na piedestale i myśleli, że jest idealny, on ciągle był po prostu Gene'em Roddenberry - ze wszystkimi skazami.

    ER: Tak, myślę, ze to sprowadza się do jednej z jego filozofii,, że wszyscy musimy przezwyciężać swoje lęki i znać swoje słabości. Być człowiekiem to znaczy być słabym i popełniać błędy. Star Trek zawsze to mówił. Czynnik człowieczeństwa jest jednak cudownym czynnikiem - razem z jego skazami.

    DM: Jak opisałbyś swe relacje z tatą?

    ER: Od urodzenia do lat dziesięciu widziałem w nim wyobrażenie ojca. Faceta, którym chciałbym być. Był wielki. Był uosobieniem autorytetu, ale był też moim tatą. Mówił mi o dziewczynach i wszystkim, o czym powinien powiedzieć tata. Później jednak stałem się nastolatkiem, a on był zajęty przy Następnych Pokoleniach, i mieliśmy wiele pretensji do siebie. Byłem zbuntowany i nie mieliśmy wtedy najlepszych stosunków. Nie skakaliśmy sobie codziennie do gardeł, ale bezsprzecznie było między nami ciągłe napięcie. Tak zostało do czasy, aż odszedł, gdy miałem siedemnaście lat. Na nieszczęście moje relacje z nim nie były dobre, odkąd skończyłem jedenaście czy dwanaście lat.

    DM: Jak myślisz o nim teraz?

    ER: O wiele lepiej. Robię film dokumentalny o nim, spotykam wielu ludzi, którzy mają różne opinie i spędzam dużo czasu myśląc o Gene'ie Roddenberry. Jedną z rzeczy, które zawsze chciałem zrobić, jest przedstawienie mego ojca jako człowieka, i mam nadzieję, że uda mi się to w moim filmie. Spędziłem wiele czasu, słuchając ludzi, mówiących, "Ten wielki Gene Roddenberry." Naprawdę staram się ukazać, jaki był w rzeczywistości. Czy był wielkim Gene'em Roddenberry, wizjonerem przyszłości, czy był facetem, którego znałem jako nastolatek? Oczywiście odpowiedź brzmi "był oboma." Dla wielu ludzi najważniejszym aspektem jego osobowości są rzeczy, których o nim nie wiedzą. Dokładniej mówiąc, jego życie domowe. Dla mnie najważniejsze były rzeczy z którymi walczyłem, gdy wszyscy mówili, jaki on jest wspaniały. Ja go widziałem w trochę inny sposób. Widziałem jego ludzką stronę. Pomijałem jego "wielkość" i kochałem go oraz akceptowałem za bycie człowiekiem. Jedną z rzeczy, które zostały przede mną odkryte, było to, że Star Trek i ten cały fandom to jego dzieci. Naprawdę. Star Trek był rodziną, którą stworzył tak, jak tego pragnął. Miał od niej cały ten podziw i pochlebstwa. Chwilowo było to trochę bolesne odkrycie, ale szybko zrozumiałem to i zacząłem rozumieć, że mam zadziwiającą sposobność poznania mego ojca z różnych punktów widzenia, i że mam miliony braci i sióstr na całym świecie, którzy mogą mi opowiedzieć wspaniałe rzeczy o ojcu i od których mogę się dużo nauczyć. Tak więc pozytywy przeważyły nad ewentualnymi negatywami.

    DM: Masz jakieś ulubione wspomnienie o Star Trek z tych wszystkich lat?

    ER: Ludzie, z którymi spotykam się na całym świecie, mają wspólną wizję przyszłości i jest to wspaniałe. Musze jednak powiedzieć, ze kilka lat temu miałem krótki kontakt z panią, która urodziła się i wychowała w Iraku. Powiedział, że w latach 70-tych pokazano tam dwa odcinki Star Trek i stała się od razu fanką serii. Powiedziała, ze w Iraku jest wielu fanów Star Trek. To piękna rzecz, że w obu wojujących narodach są ludzie, którzy widzą wspólną przyszłość, i nie stawiają ponad wszystko uprzedzeń.

    DM: Co będzie z twym dokumentalnym filmem, Trek Nation?

    ER: Jest w produkcji już ósmy rok! Mamy 200 do 300 godzin zdjęć. Zaczęliśmy, mając pomysł, ale bez scenariusza, co częściowo tłumaczy to opóźnienie. Skończyło się na wykupieniu praw od mojego partnera w produkcji jakiś rok temu. Zakończyliśmy produkcję czterech czy pięciu różnych wersji Trek Nation i wszystkie były nieudane. Rozstaliśmy się i przejąłem kontrolę. Znalazłem nowego wydawcę i teraz razem z nim i Trevorem Rothem zaczniemy produkcję od strony technicznej. Mamy wreszcie solidną podstawę, na której chciałem to zrobić. Jestem bardzo wdzięczny za danie nam trochę czasu, ponieważ przez ostatnie kilka lat mówiłem, że produkcja zakończy się już wkrótce. Czuję, ze jesteśmy bliżsi sukcesu niż kiedykolwiek. Myślę, ze zakończymy to w ciągu tego roku. Ideałem byłoby, gdyby data udostępnienia do emisji była blisko daty premiery nowego filmu. Byłoby to najlepszą reklamą. Chcę mieć pewność, ze jest najlepszy w swym rodzaju. Nie będzie to po prostu jeden z produktów na bazie nowego Star Trek. To będzie coś naszego, własnego. Teraz naprawdę się z tego cieszę. Miałem wątpliwości, czy dotrzemy do tego punktu. Jednym z powodów, że zabrało to tyle czasu, było to, ze po prostu nigdy dotąd nie robiłem czegoś takiego. To mój pierwszy raz. To coś tak bardzo osobistego, że trudno być obiektywnym. Tak trudno patrzeć na jakąś scenę i z właściwych powodów wiedzieć, że jest dobra. To ma wiele wspólnego powodem powstania tych kilku wersji filmu. Pojawiał się ktoś, kto mówił "To nie jest o Gene'em Roddenberry. To jest o Rodzie Roddenberry." Mielismy wersję, która za bardzo skupiała się na mnie - niekoniecznie z powodu mojej arogancji, ale po prostu, tak wyszło. Zamiast opowieści o Gene'ie Roddenberry widzianym oczami syna traktowała o synu, który powoli odkrywa miłość do swego ojca. Jak dla mnie, to na swój sposób piękna historia, ale nie to mieliśmy zrobić i, szczerze mówiąc, nie to publiczność chciałaby zobaczyć. To nie jest dokument o Eugene'ie Roddenberry. To była cienka granica. Kręciliśmy materiał do emisji w kinach, ale w najlepszym razie pokaże go pięć kin w całym kraju. To byłoby jedynie dla rozgłosu. Dlatego będzie można go zobaczyć raczej od razu na DVD lub Blue Ray. Wszystkie zdjęcia były robione w HD.

    DM: Czy twoja matka wiedziała, że robisz ten film?

    ER: Owszem. W końcu pożyczyłem od niej pieniądze, by móc zacząć. Wszyscy mamy swoje wady. a ponieważ nie byłem najlepszym synem, moja matka prawdopodobnie nie zawsze była najlepszą matką. Kochała mnie i czy odniosłem porażkę, czy sukces, kochała mnie nadal, ale nie wiem, jak bardzo popierała ten projekt. Mówiła "Oh, to cudowne i będzie wspaniałe," , ale mogę też powtórzyć ci inną rozmowę, którą z nią miałem, gdy powiedziała "Czemu tracisz czas i pieniądze na coś, co jest tak śmiesznym przedsięwzięciem?" Chciała, żebym był swoim własnym ojcem. Chciała, żebym był producentem telewizyjnym i producentem Star Trek. To było oczywiste.

    DM: Czy kiedykolwiek miałeś ambicję, by nieść pochodnię Star Trek i wyprodukować własną wersję ojcowego serialu?

    ER: Dla mnie to relacja oparta na zależności miłość/nienawiść. Był w tym lęk, było wszystkiego po trochu. Część mnie nigdy nie chciała mieć nic wspólnego ze Star Trekiem, ponieważ nie chciałbym krytyki już na starcie, nie tylko ze strony fanów ale także samego siebie za to, że probuję dorównać ojcu. Zawsze miałem zdrowy szacunek dla Star Treka, ale równocześnie chciałem utrzymać dystans. Gdybym dostał się do Hollywood, to nigdy do programów największej oglądalności. Nie podoba mi się praca pod wytycznymi współczesnej telewizji. Chcę zrobić coś, co być może ma mały budżet, ale jest niezależne. Najbardziej jednak jestem zainteresowany technologia i talentem, na których w Hollywood by się nie poznano. Jeśli zdołam zebrać odpowiedni zespół utalentowanych indywidualności i zdobędę odpowiednią technologię, zrobię serial telewizyjny, złożony z godzinnych odcinków, który będzie miał prawie jakość studyjnych nagrań, i będzie się nadawał do pokazania i w internecie, i gdziekolwiek indziej. Chcę, by mówiono, "Cholera! Za ile oni to zrobili?!" Mówię o realizacji mojego pomysłu. Jest kilka zespołów takich jak New Voyages, które już robią Star Trek i są inne, które pokazały, ze to można zrobić. Nie są świetni, ale są cholernie dobrzy! Pokazali mi, że energia, pasja, jakość i determinacja stanowią o wszystkim. Możemy zrobić poważnego, godzinnego pilota, któremu ludzie bez wątpienia poświęcą wiele czasu, a od którego tym z Hollywood pospadają skarpetki. To właśnie mnie podnieca. Możemy to zrobić w garażu lub w magazynie z zielonym ekranem, a mimo to będzie to naprawdę dobre.

    DM: Cóż, twój tato stworzył Star Trek z minimalnym budżetem i wstrząsnął ludźmi. Nie mówię tak dlatego, że chcę porównywać ciebie i twego ojca, i kazać ci żyć w jego cieniu.

    ER: Jestem już ponad "cieniem". To część mego Trek Nation. Nauczyłem się, jak sobie z tym radzić i myślę, że jest to coś wspaniałego. Jestem teraz zaszczycony tym, w przeciwieństwie do tego, gdy byłbym zastraszony lub zbuntowany. Oczywiście cokolwiek robię, chcę, by spodobało się to fanom i żeby czuli w tym Roddenberry'ego. Zdecydowanie wierzę w przyszłość, w której ludzie będą ze sobą współpracować. Nie będzie to kopia Star Trek ale coś indywidualnego.

    DM: Jaka jest przyszłość Star Treka w twej opinii?

    ER: W szeroko pojętej przyszłości Star Trek nigdy nie umrze, jak sądzę. Star Trek to nowoczesny Shakespeare. Uczniowie będą pisać do niego komentarze. Nie chcę tu porównywać mego ojca do Szekspira, ale to czym stał się Star Trek jest tego samego kalibru. Myślę, że przyszłe pokolenia, czy będzie on emitowany czy nie, będą o nim rozmawiać, i robić do niego aluzje. To w najgorszym razie. Jeśli Star Trek stanie się następnym Star Wars, może to potrwać trochę dłużej i w telewizji, i w kinie, i może stać się wielkim sci-fi. Moją jedyną obawą jest to, że młode pokolenie zagubi gdzieś filozofię, więc dzieci będą dorastały, myśląc o Star Trek jako o "drugim Star Wars." Tak czy inaczej, myślę, że Star Trek będzie trwał. Myślę, że jego filozofia przetrwa - nie wiem tylko, jaki spływ wywrze na społeczeństwo, które nastanie. Myślę, że w pewnym sensie jesteśmy na rozdrożu. Na JJ Abramsie ciąży wielka odpowiedzialność, nawet jeśli on o tym nie wie. Ten nowy film określi nie tylko to, czy Star Trek wróci do telewizji i czy powstanie drugi film, ale też w jakim kierunku będzie zmierzał cały ruch Star Trek. Wiążę naprawdę wielkie nadzieje z JJ i jego filmem.

    Źródło: Mania[/more]

Viewing 1 post (of 1 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram