Forum › Rozmowy (nie)kontrolowane › Polityka › Wybory Prezydenckie USA 2008
Dobrze że nasi pojechali do Iraku dużo to nie kosztowało a tak przynajmniej nasze wojsko wie jak wojna wygląda. Nie uważam żeby lepiej było siedzieć na dupie i narzekać. Gdybyśmy nie pojechali pewnie teraz pisałbyś, że mogliśmy pojechać.
Nie, akurat uważam, że wogóle zadawanie się z USA to poroniony pomysł. Wszystkich innych traktują z góry. Manię wyższości mają. Ci, co nie pojechali do Iraku wiz już nie mają, a nasi chłopcy umierali za buszową wojenkę a Polska na tym nic nie skorzystała. Gdyby te wizy chociaż znieśli to byłby z tego jakiś pożytek. A tak to tylko wylazła głupota i naiwność Kwacha i Kaczora.
Wszystkich innych traktują z góry
Że my nic z tej wojny nie mamy, poza doświadczonymi żołnierzami to fakt powszechnie znany. Amerykańskie tyłki wylizano, nasze zostały brudne. Nie pierwszy raz zostaliśmy wycyckani, patrz --> F-16 i offset. Baśnie z krainy 1001 nocy.
Kolejna sprawa to pytanie dlaczego USA wszystkich traktuje z góry? Bo są faktyczną potęgą, a że reszta świata powtórzy za USA a, zamiast powiedzieć b to już wina nie USA.
Mnie ostatnio śmieszy inna rzecz. Jak wiecie mamy kryzys finansowy, który wywołali Amerykanie swoją chciwością. Demokraci to wykorzystali i mamy Obame jako prezydenta.Ale to nie jest najśmieszniejsze. Otóż nieważne co gościu powie to wszyscy sie tym zachwycają. Dosłownie. Najlepiej popatrzeć na wyniki giełdowe - po każdej jego konferencji prasowej indeksy ida nawet o 10%. A nie mówi żadnych odkrywczych rzeczy.Nie wiem czy Amerykanie uważają go za zbawcę, ale uważam, że niedługo, już w pierwszej połowie 2009 cały świat (i samo USA) srogo się rozczaruje. Rządy Obamy nie będą rewolucją, tylko ewolucją. Po prostu USA nadal będzie robiło co chce, tylko nie w takim aroganckim stylu jak za Busha. Trochę będzie konsultacji, rozmów, ale i tak zrobią co wczesniej chcieli. Polityka wewnętrzna też zbytnio się nie zmieni. Troche postymuluje się gospodarkę (cos w stylu planu Paulsona bis) i będzie git.Ja za prawdziwą rewolucję uznałbym stworzenie nowej wersji ONZ - nie tej bezsilnej, ale coś w wersji globalnego NATO. Międzynarodowe siły zdolne do szybkiej eliminacji tyranów i fanatyków. Taka organizacja mogła w przyszłości zmienić się w rząd światowy.Co do gospodarki rewolucją dla Ameryki i reszty świata nie byłoby pobudzenie gospodarki, ale likwidacja deficytów budżetowych. Pora skończyć zadłużać swe państwa bo kiedyś to się źle skończy.Co do arogancji. Amerykanie są wychowywali w stylu, że są najlepsi i tak traktują innych. W końcu historia zaczeła się po uzyskaniu przez nich niepodległości. Choć nie oszukumy się, inne narody też mają tą wadę. Podaza przykład tylko Francuzów i Rosjan.
Trudno powiedzieć, że demokraci wykorzystali kryzys, bo takie ujęcie sugeruje, ze robili coś świadomie, a tak nie było. Po prostu kryzys przysłużył się im, tak jak przysłużyłby się każdej opozycji. W ogóle zresztą nie musieli za wiele robić, bo od dawna wiadomo, że bardzo trudno o trzecią kadencję tej samej partii w białym domu. Pewnie właśnie dlatego wszyscy ci republikańscy młodsi politycy (Charlie Crist, Tim Pawlenty, Mark Sanford, Haley Barbour czy choćby Eric Cantor) nawet na serio nie myśleli o kandydowaniu. "Jutro, jutro, kocham cię, jutro" ;)Co do zapowiedzi, to one zawsze działają 😉 Wystarczy prześledzić, jak rynki, w Niemczech, Francji gdziekolwiek, reagują nawet nie na zapowiedzi, ale na wahania wyników wyborczych, gdy są one liczone następnego dnia po wyborach parlamentarnych. A... wahają się 😉 Ot, widocznie rynek funkcjonujacy na zasadzie dobierania ofert musi tak funkcjonować.Co do nowego ONZ - niemożliwe, bo jak? Podstawową zasadą jest suwarenność państw, kto by decydował kiedy wolno ją łamać?
Państwa członkowskie tak samo jak w Unii Europejskiej scedowałyby częśc swoich praw na rzecz organizacji. Problemem jest tylko to, że ekstremiści są najczęsciej w państwach biednych i słabych, a te raczej by do nowego ONZ nie wchoidziły, bojąc się tego, że będą zdominowane przez bogatsze.Aler jak juz pisałem to byłaby rewolucja, a tej nie oczekuję przez najbliższe kilkanaście lat.
Czyli co? Niewolnik rządzi swoim panem? Fajne 🙂
Nie to jest smutne, że to piszesz. Smutne jest to, że w podobnym duchu wyraża się wielu polityków na całym świecie + duża część amerykańskich obywateli.
My, homo-podobno-sapiens, mamy ciekawą cechę - oceniamy ludzi po ich wyglądzie i po tym, jakich mieli przodków, nie po zasługach, umysle, czynach, czy przekonaniach. Nie zawsze tak się dzieje, ale przy kluczowych okazjach to z nas wyłazi
"Smoluch w Białym Domu! Boże, widzisz i nie grzmisz!" wykrzykiwał po wyborach mój sąsiad pod blokiem (nie potrzebuje chyba dodawać, że był porządnie urżnięty, w końcu każda okazja jest dobra, by się napić). To jednak, co usłyszałam w pracy w [pokoju lekarskim, było dużo bardziej dosadne. Wykształcone, kulturalne panie doktor od czarnucha zaczęły, a na Żydzie skończyły (nie pytajcie, czemu). Tragedia. Tragedia nie to, że go wybrano, a to, jakie sa na to reakcje.
Państwa członkowskie tak samo jak w Unii Europejskiej scedowałyby częśc swoich praw na rzecz organizacji. Problemem jest tylko to, że ekstremiści są najczęsciej w państwach biednych i słabych, a te raczej by do nowego ONZ nie wchoidziły, bojąc się tego, że będą zdominowane przez bogatsze.
Aler jak juz pisałem to byłaby rewolucja, a tej nie oczekuję przez najbliższe kilkanaście lat.
Trochę tak jak w 'zwykłym' obrocie prawnym - powstałaby zawsze i każdorazowo kwestia egzekucji. A żeby to zmienić, trzeby pewnie 'zmienić człowieka' 😉 No i przede wszystkim byłby problem o którym pisałem powyżej - kto miałby decydować, kiedy wolno działać.
W prawie międzynarodowym nie może powstać taka organizacja. Sojusze militarne mogą mieć tylko charakter obronny.
To, czy może powstać "w prawie międzynarodowym" (potworek językowy swoją drogą) akurat jest najmniej ważne. Istotne jest to, że organ, który miałby decydować o użyciu jej sił byłby pernamentnie zablokowany, tak samo, jak blokowane są organy ONZ, gdy ta ma się wykazać jakąś realną siłą.
Prawo międzynarodowe to nie potworek językowy tylko system prawny - jest skodyfikowany (chociaż tradycja odgrywa nadal mocną rolę) i mimo, że zdarza się łamany, nie jest przez nikogo negowany. ONZ jest blokowany często z bardzo prostego powodu - interesy 5 państw mających prawo weta są po prostu sprzeczne.
"Jego istnienie" nie jest negowane, jeśli już. A łamane/nie łamene mogą być normy, a nie system. Natomiast stwierdzenie, że "w prawie międzynarodowym nie może postać taka organizacja", owszem, jest potworkiem językowym.
Jesteś polonistą? 🙂 Będziemy teraz szukali kto napisał przecinek w jednym, a kto drugim miejscu? Ogólne przesłanie jest zrozumiałe: Nie można stworzyć takiej organizacji bo zabrania tego prawo międzynarodowe.
Osobą, która lubi używanie języka, który się rozumie.A moje przesłanie? Problemem takiej organizacji nie byłaby kwestia jej statusu wzgledem norm wywodzących się ze "zwyczaju", jako jednego ze źródeł prawa międzynarodowego.