Forum Fandom Opowiadania Cykle opowiadań Wszechświat pełen zmian

Wszechświat pełen zmian

Viewing 15 posts - 1 through 15 (of 71 total)
  • Author
    Posts
  • Zarathos
    Participant
    #2012

    Tytuł: WSZECHŚWIAT PEŁEN ZMIAN

    Autor: Albert Green Jr.

    Kontakt: g3607273@yahoo.com and g3607273@uic.edu

    Tłumaczenie: Jerzy Marek Jabłoński „Zarathos”

    Współpraca: Paweł D. Dąbrowski “Fluor”

    Od 13 lat

    Kategoria: Crossover - Star Trek-TNG/ Babilon 5

    UWAGA: TA HISTORIA MOŻE BYĆ ROZPROWADZANA BEZ ZGODY AUTORA TAK DŁUGO, JAK DŁUGO NIE POBIERA SIĘ ZA JEJ KOPIĘ ANI DYSTRYBUCJĘ ŻADNYCH OPŁAT BĄDŹ NIE UZYSKUJE INNYCH KORZYŚCI MATERIALNYCH.


    PRAWA AUTORSKIE


    "Star Trek", "Star Trek: The Next Generation", "Star Trek: Deep Space Nine" i "Star Trek: Enterprise" oraz cały powiązany ze Star Trekiem materiał, postacie i wszelkie urządzenia technologiczne bądź wzmianki o takich zarówno w odniesieniu do serii telewizyjnych, jak i filmów kinowych mogą być bądź są zarejestrowaną własnością Paramount Studios oraz wszelkich korporacji, które mogą być ich właścicielami.

    "Babilon 5", jego postacie, technologie oraz wzmianki o takowych bądź to z serii telewizyjnych lub filmów TV, zarówno już istniejących, jak i tych z najbliższej przyszłości, znaki handlowe, Babilon5, postacie, nazwiska i wszystko, co powiązane z serialem jest własnością Time Warner Entertainment Co., LP.

    Wszystkie pozostałe postacie, technologie bądź wzmianki o takowych są wytworem wyobraźni autora, który bierze za nie całkowitą odpowiedzialność. Żadna z wyżej wymienionych firm nie jest odpowiedzialna za treść poniższego opowiadania.

    POWYŻSZA NOTATKA MUSI BYĆ DOŁĄCZONA W NIEZMIENIONEJ FORMIE DO KAŻDEJ KOPII NINIEJSZEGO OPOWIADANIA.

    TA HISTORIA MOŻE BYĆ ROZPROWADZANA BEZ ZGODY AUTORA TAK DŁUGO, JAK DŁUGO NIE POBIERA SIĘ ZA JEJ KOPIĘ ANI DYSTRYBUCJĘ ŻADNYCH OPŁAT BĄDŹ NIE UZYSKUJE INNYCH KORZYŚCI MATERIALNYCH.


    WSZECHŚWIAT PEŁEN ZMIAN

    Prolog

    Jean Luc Picard, kapitan USS Enterprise-D z uwagą wpatrywał się w kobietę leżącą na łóżku w ambulatorium. Znał ją dopiero od kilku godzin, ale już zdążył polubić, dlatego myśl o tym, co musiał jej powiedzieć, napełniała go smutkiem. Jednak Picard miał zamiar zrobić to bez względu na wszystko, ponieważ mogło to oznaczać ratunek nie tylko dla niego, ale i dla całego kwadrantu. Kapitan doszedł do wniosku, iż cała ta linia czasowa, wojna z Klingonami, wszystko, w co wierzył i za co walczył przez ostatnie dwadzieścia dwa lata, było kłamstwem.

    Enterprise-C przeszedł przez bardzo niestabilną wyrwę czasową. Wyrwę, która pojawiła się przed Enterprise-D w zasadzie bez powodu. Spekulowano, że jest to wynikiem zdarzenia podobnego do powstania pętli Kerra, superstruny, która weszła w reakcję z eksplozjami fotonowymi i wypchnęła okręt klasy Ambasador w przyszłość o dokładnie dwadzieścia dwa lata, trzy miesiące i cztery dni.

    Jego serce wypełniło się smutkiem, ale szybko odegnał sentymenty. Miał zadanie do wykonania.

    - Pani kapitan - Picard kontynuował - jeżeli pani statek pozostałby i stawił czoła Romulanom, nawet jeśli zostałby zniszczony, to poświęcenie mogłoby zapobiec dwudziestu dwu latom wojny.

    - A pan chce wysłać nas z powrotem? - Rachel Garrett, kapitan USS Enterprise-C spojrzała na niego jak na szalonego. Odpowiadając na wezwanie pomocy ona i jej załoga walczyli z czterema romulańskimi Warbirdami i usiłowali powstrzymać je przed zniszczeniem bezbronnej klingońskiej kolonii. Przegrała, a dzika salwa torped fotonowych wbiła się w jej okręt i stworzyła wyrwę czasową, która wyrzuciła Enterprise-C i stu dwudziestu pięciu ocalałych członków załogi ponad dwadzieścia lat w przyszłość.

    - Ledwo się tu dostaliśmy, a pan chce, abyśmy powrócili?

    Picard patrzył na nią z pasją, o której sądził, że zagubił ją przez te wszystkie lata.

    - Nie wierzę, żeby miała pani wybór - przysunął się do kapitan, a jego głos zmiękł. - Gwiezdna Flota przegrywa tę wojnę. Oceniamy, iż w ciągu czterech miesięcy będziemy zmuszeni poprosić o pokój. Jeden okręt nie zmieni układu sił tutaj, ale gdyby federacyjny okręt został wysłany do obrony klingońskiej kolonii przeciwko Romulanom, stanowiłoby to znaczącą różnicę. Klingoni potraktowaliby to jako kwestię honoru. Rachel spojrzała na niego. Rozumiała, co stało się w przyszłości. Doszła do tego samego wniosku co on.

    - Jeżeli mam być szczera, moja załoga nie cierpi uciekać przed walką - uśmiechnęła się lekko. - Niech nam pan pomoże zebrać okręt w jeden kawałek, a pokażemy im walkę, jakiej długo nie zapomną. - Poddała się swojemu losowi. Śmierć czekała i nie było już nic, co mogła zrobić poza stawieniem jej czoła z godnością i splunięciem w jej parszywą gębę.

    Picard spojrzał głęboko w jej oczy. Nigdy w swoim życiu nie widział nikogo odważniejszego.

    W tym samym momencie w pomieszczeniu rekreacyjnym znanym pod nazwą Dziesiąty Dziobowy, kobieta znana jako Guinan czuła się o wiele bardziej niepewnie. Wszystko, czego mogła się chwycić, to były jej odczucia - że ta egzystencja, jaką wiedli, była zła. Nie powinna w ogóle zaistnieć, a jednak stało się inaczej. Powiedziała to Picardowi. Pokład tego okrętu nie był właściwym miejscem dla setek żołnierzy. Poza tym była tu Tasha Yar, echo życia, którego nie powinno być. Kobieta nazywana Tashą Yar była nie na miejscu - a w zasadzie słowem, które nasuwało się Guinan, było - martwa. To powinien być okręt pokoju, a nie wojny, jak wyjaśniła niedowierzającemu Picardowi. Z jej zdolnością do obserwacji rozumiała, że to wszystko, co znała, nigdy nie zaistniało, ale nagle coś wskoczyło na miejsce. Federacja była w stanie wojny z Klingonami, a Romulanie siedzieli i czekali - aby pozbierać resztki. Powiedziała Picardowi, że Enterprise-C musi wrócić, jeżeli linia czasowa ma zostać naprawiona i on się zgodził, ale Guinan czuła, że nadal coś nie jest w porządku. Na zewnątrz wyrwa czasowa wpadła w lekkie fluktuacje, przyciągając jej uwagę. Guinan wyczuwała ją; coś miało się zacząć, ale nie potrafiła zrozumieć co.

    - Kapitanie - Tasha Yar, szef ochrony szybko potwierdziła swoje podejrzenia. - Dwa klingońskie Bird-of-Prey zdjęły maskowanie.

    - Czerwony Alarm! Namierzyć i zniszczyć - rzucił Picard. Nie było prób nawiązania kontaktu, unieruchomienia okrętów, tak jak próbowałby to zrobić w innym życiu. Tutaj chciał jak najefektywniej unicestwić wroga.

    - Fazery, namierzyć najbliższego Bird-of-Prey - nakazał William Riker głosem równie zimnym co kapitana.

    – Ognia!

    Ponieważ Klingoni zamierzali zaatakować mniejszy okręt klasy Ambasador, pozostali widoczni o sekundę za długo. Fazery okrętu klasy Galaxy przebiły się przez osłony Klingonów wywołując serię eksplozji. Systemy podtrzymywania życia zostały zniszczone. W tej samej chwili seria torped trafiła w statek strzelający do Enterprise-C, poważnie go uszkadzając, zanim mały okręcik włączył maskowanie, ledwo uciekając przed żądnym zemsty federacyjnym statkiem.

    Mniejsza federacyjna jednostka zatrzęsła się gwałtownie. Jej i tak osłabione generatory osłon z trudem powstrzymywały ostrzał. Kapitan Garrett została wypchnięta z fotela, w miejscu gdzie przed chwilą znajdowała się jej głowa utkwił paskudnie wyglądający odłamek. Porucznicy Tasha Yar i Richard Castillo przygotowywali się do odparcia brutalnego ataku na uszkodzony okręt.

    W chwili, gdy drugi okręt Klingonów atakując Enterprise-C zdjął maskowanie, ogień drugiego Enterprise unicestwił jego tarcze. Klingoński okręt stał się martwą pułapką.

    - Ktokolwiek przetrwał na tym okręcie? - zapytał Picard obserwując błyskawicznie rozpadający się kosmiczny wrak.

    - Trzech - odpowiedział komandor porucznik Data.

    - Przetransportować ich do cel. Chcę jeńców - warknął kapitan.

    Klingońscy jeńcy byli prawdziwą rzadkością, a on chciał uzyskać jak najwięcej z tego starcia.

    - Gotowe.

    - Kapitanie, trzy następne okręty zdejmują maskowanie. To ciężkie krążowniki. Czas przybycia: cztery minuty.

    - Trzy... - wiedział o nich, ale przyleciały w niewłaściwym momencie. Zgodnie z danymi wywiadu powinny być w tym miejscu za dziewięć godzin. A tak będą tu przed czasem.

    Koleje wojny.

    Trzy krążowniki to zbyt dużo nawet dla okrętu klasy Galaxy. Tym bardziej iż Enterprise-D musiał bronić swojej słabszej siostry w czasie walki. Picard zrozumiał, że decyzję wymusili na nim Klingoni i nie ma innego wyjścia.

    - Cała moc do osłon. Będziemy chronić Enterprise-C. Niech natychmiast ruszają w stronę wyrwy! - to była decyzja, której nie chciał podejmować. Jeżeli Enterprise-D poleci w przeszłość, linia czasowa znów zostanie zakłócona, ale może uda się coś zrobić. - Wchodzimy w wyrwę razem z nimi. Pierwszy, przygotować się do ataku na Romulan, jak

    tylko przejdziemy przez wyrwę. Poinformować kapitan Garrett o naszym planie.

    - Aye - komandor William Riker odpowiedział przekazując rozkazy.

    Oba okręty ruszyły w stronę wyrwy w tym samym momencie, w którym klingońskie krążowniki odpaliły pełną salwę torped. Ich eksplozja widoczna będzie w promieniu wielu lat świetlnych. Osłony obu Enterprise zostały niemal natychmiast unicestwione.

    - NIE! - krzyknęła Guinan upadając na podłogę. Wielu ludzi w Dziesiątym Dziobowym także upadło bądź chwytało się czegokolwiek, przygotowując się na kolejny wstrząs. - Nie! - krzyknęła ponownie, gdy oba okręty ogarnęła ciemność emanująca z wyrwy. - To jest złe!

    Nikt jej nie słyszał.

    Dodatkowa energia skręciła wyrwę. Oba okręty zostały wciągnięte w ciemność, potem wleciały w czarno-czerwony tunel rozerwane na poziomie kwantowym i złożone z powrotem. Po kilku godzinach oba okręty wyleciały z wyrwy niemal pozbawione mocy. I samotne.

    Tu możesz dodać swój komentarz.

    Zarathos
    Participant
    #17137

    Mozecie sie wyzywac. Przekaze wszystko autorowi ... no, prawie wszystko 😉

    fluor
    Keymaster
    #17211

    Miałem z tekstem nieco głębszy kontakt niż zwykły czytelnik, z powodów służbowych, ale chyba mogę coś napisać...Po pierwsze chciałem pochwalić tłumacza i jego pomocnika, za mozolną pracę i trud w przełożeniu na nasze tego nieco zagmatwanego stylistycznie języka ;)A na poważnie, to po samym prologu nie można powiedzieć wiele o opowiadaniu, jego fabule i tym podobnych... nie chwal dnia... 😛

    Piotr
    Keymaster
    #17312

    Mozna wiedziec kto robil przeklad? Bo mam kilka pytan w sprawie niewielkiej korekty tlumaczenia. Bede wdzieczny za PW.

    Zarathos
    Participant
    #17520

    Początek cyklu >>

    Tytuł: A Universe of Change

    Autor: Albert Green Jr.

    Kontakt: g3607273@yahoo.com and g3607273@uic.edu

    Tłumaczenie: Jerzy Marek Jabłoński „Zarathos”

    Współpraca: Paweł D. Dąbrowski “Fluor”

    Od 13 lat

    Kategoria: Crossover - Star Trek-TNG/ Babilon 5

    UWAGA: TA HISTORIA MOŻE BYĆ ROZPROWADZANA BEZ ZGODY AUTORA TAK DŁUGO, JAK DŁUGO NIE POBIERA SIĘ ZA JEJ KOPIĘ ANI DYSTRYBUCJĘ ŻADNYCH OPŁAT BĄDŹ NIE UZYSKUJE INNYCH KORZYŚCI MATERIALNYCH.


    PRAWA AUTORSKIE


    "Star Trek", "Star Trek: The Next Generation", "Star Trek: Deep Space Nine" i "Star Trek: Enterprise" oraz cały powiązany ze Star Trekiem materiał, postacie i wszelkie urządzenia technologiczne bądź wzmianki o takich zarówno w odniesieniu do serii telewizyjnych, jak i filmów kinowych mogą być bądź są zarejestrowaną własnością Paramount Studios oraz wszelkich korporacji, które mogą być ich właścicielami.

    "Babilon 5", jego postacie, technologie oraz wzmianki o takowych bądź to z serii telewizyjnych lub filmów TV, zarówno już istniejących, jak i tych z najbliższej przyszłości, znaki handlowe, Babilon5, postacie, nazwiska i wszystko, co powiązane z serialem, jest własnością Time Warner Entertainment Co., LP.

    Wszystkie pozostałe postacie, technologie bądź wzmianki o takowych są wytworem wyobraźni autora, który bierze za nie całkowitą odpowiedzialność. Żadna z wyżej wymienionych firm nie jest odpowiedzialna za treść poniższego opowiadania.

    POWYŻSZA NOTATKA MUSI BYĆ DOŁĄCZONA W NIEZMIENIONEJ FORMIE DO KAŻDEJ KOPII NINIEJSZEGO OPOWIADANIA.

    TA HISTORIA MOŻE BYĆ ROZPROWADZANA BEZ ZGODY AUTORA TAK DŁUGO, JAK DŁUGO NIE POBIERA SIĘ ZA JEJ KOPIĘ ANI DYSTRYBUCJĘ ŻADNYCH OPŁAT BĄDŹ NIE UZYSKUJE INNYCH KORZYŚCI MATERIALNYCH.


    WSZECHŚWIAT PEŁEN ZMIAN

    Rozdział 1

    Zagubieni

    Dwa federacyjne okręty dryfowały w odległości około dwóch kilometrów od siebie niedaleko gwiazdy typu G3. Na skutek przejścia przez wyrwę czasową prawie wszyscy załoganci stracili przytomność i dopiero po pewnym czasie zaczęli ją odzyskiwać. Systemy podtrzymywania życia były aktywne, ale niewiele więcej poza nimi. Oszołomione załogi pracowały jak szalone, niepewne, czy Klingoni nie ponowią ataków. Gdyby zostali zaatakowani teraz, nie mieliby żadnej szansy na przetrwanie.

    W maszynowni wraz z opanowaniem najgroźniejszych awarii Geordi i jego asystentka próbowali uaktywnić komandora porucznika Datę.

    - Data, Data, słyszysz mnie? - zapytał Geordi. - ... raczej nie - powiedział do swojej asystentki, chorąży Soni Gomez. Sprawdzili wszystkie systemy dwukrotnie i teraz byli bardziej niż zirytowani. Android powinien już funkcjonować.

    - Hm, chyba znalazłam problem - odpowiedziała wskazując na pęknięty mikroobwód. - Lewa mikrodioda została uszkodzona. Jest tak mała, że ledwo ją widać.

    - W porządku, mam ją - mruknął Geordi łącząc przerwany obwód. Bliskość Soni i te perfumy, których używała, sprawiały, że nie mógł skupić się na pracy.

    Nie po raz pierwszy pragnął zobaczyć ją własnymi oczami, a nie przez visor. Był ślepy od urodzenia i tylko visor umożliwiał mu normalne funkcjonowanie. Pozwalał mu widzieć poprzez ‘huragan’ elektronicznych sygnałów i kolorów. Mógł zobaczyć tysiące rzeczy, które były poza zasięgiem ludzkiego wzroku, ale coś takiego jak normalne kolory czy kształty były dla niego nieosiągalne. Sonia była od niego młodsza i absolutnie przepiękna, ale dla niej on nie istniał. Chciałby móc powiedzieć to samo. - No, to powinno wystarczyć.

    Data otworzył oczy i rozejrzał się dookoła.

    - Dziękuję, Geordi. Byłem nieaktywny przez dwie godziny, piętnaście minut i dwadzieścia osiem sekund. Co stało się podczas tego czasu? Nadal bronimy się przed Klingonami? Czy walczyliśmy i pokonaliśmy Romulan?

    - Hej, Data. Spokojnie. Sensory nie wykryły ani Klingonów, ani Romulan w najbliższej okolicy. I to jest właśnie problem.

    - Jak to? – zapytał z zainteresowaniem. - Pod jakim względem?

    - Zwolnij na moment - Geordi uśmiechnął się. - Najpierw przeprowadź autodiagnostykę.

    - Zgadzam się - Data zamarł na parę sekund. - Gotowe. Jestem w pełni sprawny. A teraz: jaki mamy problem?

    - Na początek... nie wiemy, gdzie jesteśmy.

    Kapitan Garrett, nadal lecząca się z najnowszych ran, kapitan Picard, komandor Will Riker i pełniący obowiązki pierwszego oficera na Enterprise-C Richard Castillo oraz paru innych członków załóg obu okrętów niecierpliwie oczekiwali na Geordiego i Datę. Gdy tylko weszli, Picard zasypał ich pytaniami.

    - Panie Data, co dokładnie się stało. Gdzie jesteśmy? I dlaczego byliśmy ‘wyłączeni’ na dłużej niż te dwie godziny?

    - Kiedy próbowaliśmy wejść w wyrwę za Enterprise-C - zaczął Data - nie wzięliśmy pod uwagę, że stworzona została tylko dla jednego okrętu. To, w połączeniu z niestabilnością wyrwy oraz energią eksplozji klingońskich torped, sprawiło, że w wyrwie pojawiły się mikrozakłócenia. Podczas przelotu napotkaliśmy takie zakłócenie i skończyliśmy tutaj. Mówiąc krótko: w innym wszechświecie - wraz z tymi słowami przestał to być problem przemieszczenia czasowego i przestrzennego, a stał się problemem podróży międzywymiarowych.

    - Jest jeszcze coś - dodał Geordi, krzywiąc się, gdy wzrok wszystkich spoczął na nim. Wiedział, że to, co powie, nie jest rzeczą, jaka była potrzebna przepracowanym oficerom. - Dla nas ta podróż wydała się trwać dwie godziny. Jednak biorąc pod uwagę wskazania wewnętrznego zegara Enterprise, trwało to ponad dwa lata. Nadal jesteśmy w Kwadrancie Alfa, ale nie możemy ustalić naszej dokładnej pozycji. Obydwa okręty zostały rozszczepione na poziomie podcząsteczkowym, a potem złożone z powrotem. Nadal przeprowadzamy dokładne testy i nie wiemy, czy wszystko będzie działać tak, jak powinno. Jeżeli nic się nie zmieni, okręt będzie sprawny za około pięć dni.

    - Macie dwa dni - kapitan jak zawsze obciął podany czas napraw o połowę. - I zacznijmy szukać terytorium Federacji. Geordi, upewnij się, że nasze sensory działają. Jeżeli istnieją w tym wszechświecie, nie chcę, żeby Romulanie, Klingoni czy ktokolwiek inny zastali nas nieprzygotowanymi. Porucznik Yar, proszę wysłać parę sond, wzór Delta. Chcę wiedzieć, co jest w najbliższej okolicy.

    - Tak, sir.

    Spotkanie ciągnęło się jeszcze przez godzinę. Potem oficerowie rozeszli się do swoich zadań, a kapitanowie zostali, aby omówić pozostałe sprawy.

    - Kapitanie - powiedziała kapitan Garrett. - Powinniśmy zacząć pracować nad moim okrętem. Większość moich ludzi nie żyje, a pański statek jest przepełniony. Może przeniesiemy część żołnierzy i niektórych załogantów na pokład Enterprise-C? To rozluźniłoby atmosferę u pana, a mnie pozwoliło odzyskać załogę. Jeżeli to możliwe, powinniśmy też ulepszyć mój okręt. Nigdy nic nie wiadomo i lepiej być przygotowanym na najgorsze.

    - Zgoda - odpowiedział myśląc o możliwościach. - Wykonać - lekko machnął ręką zwalniając kapitan.

    - Wykonać? - powtórzyła. Czy ten człowiek odprawił ją, jakby była byle kadetem? Spojrzała na niego wzrokiem pełnym gniewu. Jej dłonie same spoczęły na biodrach. - Kapitanie, jedna rzecz musi zostać wyjaśniona. Teraz! Niech pan nie ojcuje mojej załodze. Rozumiem, że dowodzenie okrętem wojennym musiało być ciężkie... - dodała, wskazując cały Enterprise-D machnięciem ręki. - Był pan na wojnie przez cały okres pana kariery. Nie jestem pana wrogiem, kapitanie, ale nie jestem też pana podwładną. W zasadzie, przewyższam pana rangą. Może jestem poza swoim czasem, ale tak czy inaczej otrzymałam swój stopień na długo przed panem.

    - Kapitanie - odwarknął - jak na razie nie wiemy, co nas czeka. Musimy się przygotować na najgorsze i wspierać wzajemnie. Zrobię wszystko, aby umożliwić nam powrót do przestrzeni Federacji. I ufam, że pani zrobi dokładnie to samo.

    - Wiem, co powinnam robić - spojrzenie Garrett nie stajało ani trochę. - I mam nadzieję, że zapamięta pan to, co zostało teraz powiedziane. Mam wrażenie, że był pan na wojnie trochę zbyt długo. Moja Gwiezdna Flota nie była taka. Byliśmy badaczami, odkrywcami... Ja nadal jestem, nawet jeżeli pan nie. I nie chcę, żeby pański testosteron przejmował kontrolę za każdym razem, gdy znajdziemy się w trudnej sytuacji. Nie chcę usłyszeć, że pan ‘przypadkiem’ coś wysadził. Proszę zapamiętać, że jest pan częścią MOJEJ Gwiezdnej Floty. A ja - dodała ciszej - pańskiej.

    - Przepraszam, pani kapitan - Picard roześmiał się radośnie po chwili zastanowienia. - Wojna zmienia ludzi. Niszczy to, czym moglibyśmy się stać. W jednym ma pani rację. To była długa, brutalna wojna.

    - Rozumiem - miękko odpowiedziała Rachel. - Jeżeli wrócimy... kiedy wrócimy, pan będzie dowodził.

    - Od dawna nikt nie ustawił mnie tak jak pani - uśmiechnął się. - To dziwne uczucie.

    - Przynajmniej nie miał pan admirała Sulu zaglądającego panu przez ramię - Rachel uśmiechnęła się do własnych wspomnień.

    - Niebiosa, chrońcie - mruknął Picard. - Autoryzuję pani sugestie. A teraz, skoro wygląda na to, że spędzimy tu dłuższy okres, postarajmy się jak najszybciej doprowadzić nasze statki do stanu używalności. Pani okręt pozna niedługo cuda technologii replikatorów.

    - Przynajmniej mamy prawdziwą żywność - skontrowała.

    - Ale my mamy nowiutkie holopokłady. To, kapitanie, jest coś, nad czym musimy koniecznie popracować. Będzie pani zadziwiona rezultatami...

    Dwa dni później oba okręty zaczęły wystrzeliwać sondy, które rozpoczęły powolną podróż w kierunku Ziemi. Ponieważ oba okręty podróżowały z prędkością podświetlną, możliwe było ulepszenie napędu warp na Enterprise-C. Napęd miał 25% większą moc, tak samo fazery. Systemy obronne miały zwiększone o ponad 40% możliwości. Załoga powiększyła się z niecałej setki do ponad siedmiuset ludzi. Podobną miał teraz Enterprise-D i załogi obu okrętów cieszyły się z dodatkowego miejsca. Okręt klasy Ambassador nadal był wolniejszy od Enterprise-D, ale miało to znaczenie tylko, gdyby okręty leciały z maksymalną prędkością. Poza tym i tak planowano dalsze ulepszenia Enterprisa-C. A Enterprise-D miał szansę robić coś, co wcześniej było dla niego rzadkością - badać.

    Z drugiej strony - wszystkie wiadomości były złe. Nie było możliwości zrekonstruowania warunków, jakie ich sprowadziły do tego nieznanego świata. Sygnatura kwantowa sugerowała, że nie znajdują się nawet w pobliżu swego ojczystego wszechświata. Pomijając nawet anomalię, powrót do własnego świata mógł zając wiele czasu, jeżeli w ogóle byłby możliwy. Prawdę mówiąc, Picard był szczęśliwy, że ma u boku siostrzany okręt. Nawet jeżeli jego kapitan była pryszczem na jego tyłku. Ale przynajmniej była kompetentna.

    Sonda klasy pierwszej została wysłana naprzód, aby sprawdzić, czy nie trafią na jakieś niespodzianki. Jednak Picard nadal był spragniony każdej informacji, także tej, której mogła udzielić mu Guinan.

    - Kiedy podjął pan decyzję, żeby wlecieć w tę wyrwę, wszystko się zmieniło - powiedziała mu. - Ten drugi Enterprise powinien przelecieć sam, nawet jeżeli oznaczałoby to zniszczenie naszego okrętu. Ponieważ tak się nie stało, ta pokręcona linia czasowa pozostała, a my ugrzęźliśmy tutaj.

    - A gdzie dokładnie jest to „tutaj”? - zapytał Picard.

    - Nie jestem w stanie powiedzieć - odpowiedziała Guinan. - Nigdy tu wcześniej nie byłam, ale wyczuwam otaczające nas zagrożenie. To miejsce jest wytrącone z równowagi, a nasza obecność wpłynie na dalsze losy tego świata.

    - Czy możesz mówić nieco jaśniej? - poprosił Picard. Czasami rozmowa z nią była podobna do próby mówienia z pełnymi ustami. Ta kobieta potrafiła być wyjątkowo niezrozumiała, jeżeli tego chciała. - Muszę wiedzieć, czego możemy się spodziewać.

    - Jak tylko się czegoś dowiem, będzie pan pierwszym, którego poinformuję. Jedyną dobrą rzeczą jest to, że nie ma tu Borg.

    - Co to jest Borg?

    - Nieważne - zbyła go. - Ważne jest, żebyście ty i Garrett byli świadomi cieni czających się dookoła.

    Szef ochrony Tasha Yar, szczupła, zgrabna blondynka i pełniący obowiązki pierwszego oficera Richard Castillo stali przed polem zamykającym celę, słuchając litanii klingońskich przekleństw miotanych przez zamkniętego w środku wojownika. Młodsza kobieta, mająca coś koło dwudziestu lat, po prostu wpatrywała się w Castillo wzrokiem, który sprawiał, że ten był szczęśliwy z obecności pola. Postanowił, że porozmawia z nią jak tylko będzie mógł, ale na razie skoncentrował się na wojowniku.

    - Nic wam nie powiem - zadeklarował Klingon. - Zabijcie mnie. Boicie się? - Tasha spojrzała na niego i zbliżyła się tak, że ładunek pola przyciągnął jej blond grzywkę.

    - Jeżeli mogłabym zrobić, jak chcę - zaczęła cicho, tak że wojownik musiał wytężyć słuch - to przetransportowałabym twój śmierdzący tyłek gdzieś na zewnątrz okrętu - powiedziała dokładnie to, co myślała. - Ale kapitan nakazał mi porozmawiać z tobą. - Było to zupełnie nie po jej myśli, ale rozkaz to rozkaz. - To, co zaraz powiem, jest prawdą. Nie obchodzi mnie, czy uwierzysz, czy nie, ale wysłuchasz tego, co mam do przekazania. Zostaliśmy przeniesieni do innego wszechświata, głównie dzięki niekompetencji twoich ziomków. I jak na razie nie wiemy, jak wrócić.

    - A ja myślałem, że ludzie są największymi kłamcami wszechświata. Chyba myliłem się - podszedł do pola tak samo blisko jak Tasha. - A teraz was zabiję.

    - Zrób coś użytecznego i sam się zabij.

    Przez parę chwil oboje wpatrywali się w siebie nawet nie mrugając. Gdy Castillo drgnął, obie paru oczu skierowały się na niego.

    - Jestem porucznik Richard Castillo - Klingon parsknął.

    - Wiesz co znaczy ‘Kastalleow’ w moim języku? - roześmiał się Klingon.

    - Mój okręt to Enterprie-C - kontynuował Richard ignorując obrazę. - Dwadzieścia dwa lata temu mój okręt związał walką trzy romulańskie Warbirdy niedaleko koloni Narendra III. Nasz okręt został poważnie uszkodzony, zaś później zostaliśmy przepchnięci przez wyrwę czasową i znaleźliśmy się w twoich czasach. Próbowaliśmy wrócić, lecz wasze torpedy sprawiły, że wylądowaliśmy właśnie tutaj. - Było jasne, że te słowa wywarły znaczne wrażenie na klingońskim wojowniku. Widział wyrwę czasową, ale wtedy ani on, ani jego załoga, nie mieli pojęcia, dlaczego oba okręty chciały w nią wlecieć. Poza tym, że mogła to być desperacka próba ucieczki. Ale on w to nie wierzył. Enterprise nie był obsadzony przez tchórzy. Jego głupi dowódca kazał atakować i w rezultacie oba ich okręty zostały zniszczone.

    - Dlaczego uciekaliście? - mimo iż próbował ukryć ciekawość, Tasha i Richard wiedzieli, że desperacko chce poznać prawdę.

    - Nie uciekaliśmy. Chcieliśmy wrócić do naszego czasu, ocalić kolonię i wymazać linię czasową, która nie powinna istnieć, a przynajmniej tak nam powiedziano.

    - Aby zapobiec wojnie - dokończył Klingon. Brzmiało to tak, jakby dokładnie wiedział, co wydarzyło się dwadzieścia dwa lata temu.

    - Tak - potwierdził Richard, zdziwiony tym, że Klingon wiedział, co się stało.

    - Przypuszczaliśmy to, ale nigdy nie mieliśmy dowodów. Rodzina Durasa chciała wojny z Federacją. A my wiedzieliśmy o tym...

    - Więc zaczęliście tę wojnę bez powodu? - Castillo był zdumiony. Nigdy by nie przypuszczał, że Klingon tak mu odpowie.

    - Rozpoczęliśmy ją dla honoru. Byłem jednym z tych, którzy przetrwali atak. Kastalleow, nie wierzę ci. Przynajmniej nie w pełni. Ale jest sposób, abyś udowodnił, że mówisz prawdę. Podczas ataku, gdy Warbirdy walczyły z wami, co dokładnie się stało?

    - Nasz okręt został trafiony salwą torped fotonowych. Potem tylko wielka jasność i znaleźliśmy się w twoich czasach - odpowiedział Richard, dodając jeszcze parę szczegółów dotyczących walki.

    - Jako dziecko słyszałem opowieść o tej bitwie. Moja niańka opowiedziała mi, jak nagle na niebie pojawił się wielki wir, który pulsował przez chwilę błękitnym światłem, a potem zniknął. Chciałem przekazać tę opowieść, ale nikt mi nie wierzył. Wierzyli w to, co mówiła rodzina Durasa. Ale ja wiem, że Khalest powiedziała prawdę.

    - Wszystko to na nic - wyszeptał Richard. Tasha popatrzyła się na niego, a potem na zaskoczonego Klingona. Odwrócił się.

    - Poczekaj, człowieku, nadal jesteś łgarzem. Ale ja nie jestem głupcem - odwrócili się do niego. - Jestem Worf, syn Mogha. A teraz powiedz mi, co to za świat?

    Wyjaśnienia zajęły ponad godzinę i to w skróconej wersji. Później oboje przeszli do Dziesiątego Dziobowego. Tasha czuła, że Castillo ją pociąga, ale nie wiedziała, czy z tym walczyć, czy może poddać się. To było bardzo dziwne doświadczenie, szczególnie dla niej.

    - Skąd wiedziałeś, że Klingon tak zareaguje na twoje słowa? - zapytała. - Nigdy nie widziałam żadnego rozmawiającego z człowiekiem tak jak z tobą.

    - Twoja nienawiść do ich rasy zaślepia cię, Tasha - odpowiedział. - Oni nie są głupi. Byli w kosmosie na długo przed Archerem. W przeciwieństwie do popularnej opinii można z nimi rozsądnie rozmawiać, jeżeli tylko wie się, jakie przyciski nacisnąć.

    - Ty najwidoczniej wiesz.

    - Cóż, potrafię rozpoznać, czego ludzie chcą i jakie posiadają pragnienia. I jacy są naprawdę. Pierwszą rzeczą, która zwróciła moją uwagę, było to, że nie popełnił samobójstwa, tak jak ten drugi wojownik. Tak samo jak jego przyjaciółka.

    - Jesteś częściowo Betazoidem? Musisz być, bo ja nic z tego nie zauważyłam - przyznała z lekkim wstydem. - Prawdę mówiąc chciałam zobaczyć go martwego.

    - Niektórzy nazywają mnie czujnikiem osobowości - powiedział. - Potrafię rozpoznawać wzory w zachowaniach ludzi. - Śmiejąc się dodał:

    - Nie. Nie trzeba umieć czytać w myślach, aby to rozwinąć.

    Tasha przez moment czuła się zagubiona. Wyczuwała niebezpieczeństwo sytuacji, ale jednocześnie nigdy nie potrafiła dobrze zrozumieć innych. I nie była pewna, czy chce przebywać w pobliżu kogoś, kto potrafi odczytywać jej zachowania z taką łatwością.

    - Sadzę, że może pan stać się bardzo irytujący, komandorze.

    - Wręcz przeciwnie - zaczął się droczyć. - Potrafię bardzo dobrze dogadywać się z ludźmi. Na przykład z tobą.

    - Chyba zostałam obrażona? - czuła rosnący gniew.

    - Nie - szybko zaprzeczył. - To po prostu syndrom wojownika zaczyna znikać, gdy tylko zaczynamy rozmawiać. Lubię tę łagodną część ciebie. Sprawia, że mam ochotę zaprosić cię na obiad.

    - Stawiasz?

    - Oczywiście.

    Tu możesz dodać swój komentarz.

    Zarathos
    Participant
    #17521

    Jest next rodzial. Jak ktos ma jakies pytania to walic do mnie, jak ktos chce do autora to albo przez maila albo do mnie, przekaze, w ciagu dwoch dni odpowiedz.Zdrowko

    Coen
    Participant
    #17523

    Jest zdaje się jeden poważny błąd. Worf przeżył masakre Khitomer, podczas gdy entek - C walczył w obronie Nerandry, to zdaje sie 2 rózne placówki

    fluor
    Keymaster
    #17526

    Jest zdaje się jeden poważny błąd. 

    Worf przeżył masakre Khitomer, podczas gdy entek - C walczył w obronie Nerandry, to zdaje sie 2 rózne placówki

    I cała fabuła, wszystkie kolejne rozdziały do wyrzucenia 😉 eh 😛

    Coen
    Participant
    #17529

    mi sie nawet podoba ale widze ze nie mozna nawet zwrocic uwagi na błedy, ok to sie zamkne skoro tak ci to przeszkadza

    fluor
    Keymaster
    #17534

    Ależ Coen, to nie była uwaga skierowana przeciwko tobie... bardzo fajnie, że szukasz błędów... wyobraziłem sobie też minę Zarathosa w pierwszej chwili gdy to przeczyta :)To, że chcę ciebie zgnoić w bitwie 😉 nie oznacza, że mam jakieś osobiste sprawy 😛

    Coen
    Participant
    #17537

    No nie wiem, nauczyłem sie juz ze sympatie i animozje z bitew rozchodza sie czesto poza nie same

    fluor
    Keymaster
    #17539

    No nie wiem, nauczyłem sie juz ze sympatie i animozje z bitew rozchodza sie czesto poza nie same

    Ja nie chcę kontynuować tej tradycji... Co innego gdy, np w poprzedniej bitwie załatwiłeś kogoś i teraz chcą się odegrać - to jest jeszcze dopuszczalne, chociaż też ryzykowne.

    Ale przenoszenie animozji na inne działy forum jest po prostu niedopuszczalne...

    Zarathos
    Participant
    #17542

    Worf przeżył masakre Khitomer, podczas gdy entek - C walczył w obronie Nerandry, to zdaje sie 2 rózne placówkiZgadza sie. Ale to nie znaczy, ze Kithomer i Narrendra dzialy sie w tym samym czasie - mogl wiec byc i tu i tu. Poza tym jezeli po Narrendrze wybuchla wojna klingonsko-federacyjna to Romulanie musieliby byc skonczonymi idiotami, zeby jeszcze raz atakowac.A ty Fluor, sie nie czepiaj opowiadania - fikcja literacka ma swoje prawa 😀 Zreszta przesle pytanko Skeetowi, zobaczymy co Ci, Coen, odpowie.

    fluor
    Keymaster
    #17543

    A ty Fluor, sie nie czepiaj opowiadania - fikcja literacka ma swoje prawa 😀 

    Ja to wszystko szanuję, ale wiesz, podśmiewuję się niejako "z urzędu" 😉

    Coen
    Participant
    #17549

    Ale Kahlest byla wlasnie po khitomer, troche za duzo zbieznosci aby jedyne dwie osoby które przezyły masakre khitomer spotkały sie potem w drugiej masakrze prawda?

Viewing 15 posts - 1 through 15 (of 71 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram